Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
14-05-2017, 15:56
Prawa autorskie: Salvathi
tak jakby ktoś sobie chciał przypomnieć ostatnie posty
Zatem dzięki pomocy wężowej panny, problem jeszcze bardziej kusego niż zazwyczaj stroju jego ukochanej został rozwiązany. Wspaniale! Wolałby, by Xia nie zwracała zbyt dużej uwagi na siebie... No, nie większej niż zazwyczaj, bo sukkubica na tym wytrawnym balu, nie służąca jedynie jako panna do towarzystwa jakiegoś nieszczęsnego mężczyzny, była dość niezwykłym widokiem. Choć akurat ta impreza była zbiorowiskiem samych dziwnych osobistości, oraz ciągiem nietypowych zdarzeń, zatem czy wzbudzałaby aż takie zainteresowanie? Ach, nieważne. I tak kto miał, ten pewnie zauważył, że Xia ma coś z nim wspólnego. Albo znajdzie z tego dobre wyjście, albo po powrocie do szkoły, gdy tylko wieści dojdą do rady starszych... No, nie będzie wesoło. W zamyśleniu przeczesał dłonią swoje kasztanowe włosy, co wcale nie pomogło ich uporządkować. W jego oczach obie kobiety mogłyby z łatwością dostrzec, że pomimo poradzenia sobie z ich problemem, młodzieniec nadal czymś się martwi i kłopocze. Wtem jego palce natrafiły na twardy metal, a Tyen zatrzymał swoją dłoń, niepewnie przesuwając opuszkami wzdłuż krawędzi spinki. Dla każdego obserwatora wyglądałoby to najzwyczajniej w świecie - mężczyzna stał w zamyśleniu, z dłonią skrytą w gęstych włosach. Nikt nie powinien dostrzec jego spinki. Tak właśnie miało być. Po prostu udaj głupca, który padł ofiarą demonicznych wdzięków Tyen drgnął nagle. Czy to aż tak niecodzienna sytuacja? Najwyżej narazisz się na kpiny czy spojrzenia pełne politowania od twoich poważnych staruszków, najwyżej dadzą ci po uszach, ale przecierpisz trochę, przyrzekniesz, że już nauczyłeś się na błędach i przeżyjesz Jego błękitne spojrzenie spoczęło na stole zastawionym trunkami. O, tak, to z pewnością pomoże! Nie spoglądając ani przez sekundę na Xię czy Iormu, brązowowłosy raptownie przeskoczył łuskowy splot wężowego ogona i sięgnął po pierwszy lepszy puchar, nawet nie zwracając uwagi na jego zawartość. Dopiero wtedy odwrócił się i spojrzał na kobiety. - Iormu, dziękuję ci raz jeszcze za pomoc. Będę o tym pamiętać. - uśmiechnął się szeroko i promiennie do fioletowołuskiej, korzystając z całego swego młodzieńczego uroku. Podniósł gwałtownie kielich i błyskawicznie go opróżnił, natychmiastowo czując ciepło alkoholu. To chyba była jakaś nalewka. Nieważne. Z hukiem odstawił naczynie na stół, po czym ruszył w kierunku lami, ujmując delikatnie jej dłoń i składając na niej pocałunek. Gdy uniósł swe spojrzenie znad jej ręki, i jego błękitne oczy spoczęły na twarzy Iormu, wężowa panna z pewnością mogła dostrzec dość niecodzienny, żywy blask, który w nie wstąpił. Powinieneś przestać słuchać demonów - Chyba powinienem - wymamrotał niemal niedosłyszalnie, sam do siebie, dość radośnie. Każdy, kto znałby go dostatecznie dobrze, wiedziałby doskonale, jak bardzo niecodzienne jest jego zachowanie. Ach, ale młody Tyen był dobrym łgarzem i aktorem, nie na darmo to właśnie wszelkie sztuczki związane z magicznym wpływem na cudze umysły były jego konikiem, czyż właśnie ta magia nie była jednym wielkim oszustwem? Jednak jakże przekonującym! Teraz tylko musiał poczekać na ruch zazdrosnej sukkubicy, bo że Xia jakoś zareaguje, nie miał najmniejszej wątpliwości. Nie po tej roztrzaskanej butelce czystej. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
15-05-2017, 23:12
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Na nic zdały się słowa demonicy, jadowite równie co sama wężowa dama. Łuskowata machnęła jedynie ręką, drugą zaś podpierając na "biodrach" gdzie jej ludzka połowa łączyła się z wężowym cielskiem i wzdychając rozejrzała się po sali.
-Nie idzie tutaj tylko o moje preferencje sweetheart, a również o dyplomacje międzygatunkowe. Moje matki byłyby wielce niezadowolone, a ja nie chcę na siebie sprowadzać ich gniewu... I tak otaczają mnie swoją opieką jak kloszem. A do ludzi mają o wiele łagodniejsze podejście, niż do innych ras. W zasadzie całkowicie je rozumiem. Ludzcy chłopcy są tacy pociągający, a często nawet uroczy w swej nieporadności w obcowaniu z nami. Dopiero kiedy pochłonęła wzrokiem całą salę, nie wychwyciwszy nikogo wystarczająco interesującego, wróciła spojrzeniem do młodego maga, który to wyglądał na co najmniej zaniepokojonego. Lamia podniosła jedną dłoń do twarzy i podpierając podbródek pukała długim paznokciem palca wskazującego w własny policzek. Dlaczego nie mogła oderwa oczu od tego młodzieńca? Co sprawiało, że kiedy na niego patrzyła, dostrzegała tyle uroczych i pociesznych szczegółów, które tak ją pociągały? Ten wyraz wciąż niespokojnych, chłodnych błękitnych oczu, sposób w jaki chłopak przeczesywał swoje długie, kasztanowe włosy. Ba! Nawet sposób jego poruszania się, kiedy to Tyen przeskakiwał przez jej wężowe cielsko. Ach! Iormu może wyglądała na dorosłą i w praktyce nią była, jednak nawet po krótkim czasie spędzonym w jej towarzystwie odczuć się dało, iż w pewnym sensie flirciarska łuskowata dziewczyna jest niewinną, małą dziewczynką, która wierzy w bajki o księżniczkach czytane małym dziewczynkom na dobranoc. Oczywiście był to tylko ułamek jej pogodnego i zazwyczaj uprzejmego usposobienia. I właśnie ten fragment jej charakteru został poruszony podziękowaniami chłopaka i jego zniewalającym uśmiechem. Palec Iormu nieustannie wybijający rytm o policzek zatrzymał się w powietrzu, a spiczastoucha nie potrafiła się powstrzymać od cichego chichotu. Gdzieś tam w głębi poczuła delikatne ciepło. On był jej wdzięczny! Nawet powiedział to na głos! Jednak kiedy przychodziło do picia, jak widać Tyen nie mógł tego wszystkiego przyjąć na trzeźwo, rogata głowa dziewczyny przekrzywiła się w lekkim niezrozumieniu, powodując że jej fioletowe włosy przesypały się purpurową kaskadą na jedna stronę. Iormu nie piła, a przynajmniej nie zbyt wiele. Za dużo się nasłuchała jak to niszczy wygląd, a przecież właśnie urok osobisty był jednym z jej największych walorów, miała tylko dwa inne większe "walory". No i oczywiście dochodziła tutaj sprawa zimnokrwistości lamii. Po spożyciu zbyt dużej ilości alkocholu fioletowołuska nie potrafiła pamiętać o kontrolowaniu swojej temperatury, przez zasłonę upojenia nie przebijało się nawet okropne zimno. Wężowa dziewczyna chciała znów machnąć nieprzystawioną do twarzy ręką, tak jak uczyniła to wcześniej odpowiadając kozłonogiej demonicy, lecz nim zdążyła to uczynić błeękitnoki młodzieniec pochwycił jej pokrytą z wierzchu łuskami dłoń i złożył na niej pocałunek. Źrenice fioletowowłosej skurczyły się w niemym wyrazie zaskoczenia. Jeśli wcześniejsze słowa maga obudziły w Iormu uczucie ciepła, to teraz płonęła żywym ogniem. Na policzki lami wypłynął lekki rumieniec, ostre wypustki wzdłuż wężowego cielska rozłożyły się na całą szerokość, by następnie znów ułożyć się luźno. Pocałował ją! Właśnie ją! Nie podszedł do sukubbicy, nie objął jej ramieniem, nie wpatrywał się w nią teraz jak w ósmy cud świata. Podszedł do niej, do lami! To był ten moment, w którym wężyca postanowiła z całą swoją determinacją, że nie odda Tyena bez walki. Uśmiechnęła się tak szeroko, iż nawet widać było błyszczące czubki jej błyszczących, jadowych zębów. - Ależ darling już mówiłam, że to naprawdę nic takiego. Zwykła powinność, nic niesamowitego. To wręcz mój obowiązek, skoro i tak narobiłam kłoptu... Zwłaszcza takiemu przyciągającemu młodzieńcowi jak ty. |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
02-06-2017, 23:53
Prawa autorskie: Salvathi
Przesunął błędnym wzrokiem po całym ciele Iormu, dość uważnie, zatrzymując się oczywiście na... co ciekawszych jego fragmentach, powiedzmy. Na przykład tych dziwnych wypustkach, które właśnie się poruszyły.
"O cholera" - pomyślał. No nieźle - dodał w uznaniu Cahian. I tak stał przez krótki moment, przypominając ciele, słuchając beznamiętnie słów fioletowołuskiej. Podniósł swe błękitne oczy, by spojrzeć na twarz lami, i nie mógł nie dostrzec ostrych kiełków, które nie wróżyły niczego dobrego. Cahian kwiczał z radości. OSTATNI RAZ SIĘ TAK BAWIŁEM DWA STULECIA TEMU Brązowowłosy wciąż czekał na reakcję Xii, która chyba jednak nie podołała w nadążaniu za rozwojem sytuacji - widzicie, dzieci? Nie pijcie butelki czystej za jednym zamachem, bo wam jakieś węże będą kraść facetów! - bo pomoc nie nadchodziła. Ha. Dobrze, że Tyen jest silnym i niezależnym mężczyzną, i da sobie radę sam! JESTEŚ DEBILEM, NA MÓJ BRAK DUSZY! WYBRAŁEM SOBIE IDEALNEGO NOSICIELA Zatem młodzieniec uniósł na chwilę palec, jakby wstrzymując rozmowę. -Pozwolisz na momencik? - i znów uraczył Iormu tym swoim specjalnym, uroczym uśmiechem, który rozjaśniał całą jego twarz, także nawet oczy, przywodzące na myśl przejrzyste, arktyczne lody, na chwilę nabierały ciepła. Nie czekając na odpowiedź, jeszcze raz przeskoczył ogon lamii - tym razem wylądował o wiele chwiejniej - i jeszcze raz sięgnął na oślep po jakikolwiek trunek. Wlał go sobie do gardła, przełykając na chybcika. Zaraz po tym odwrócił się do Iormu, a z każdą chwilą jego ruchy traciły na gracji i płynności. Tym razem już przekroczył ogon, dość ostrożnie, by stanąć tuż przed łuskowatą kobietą. Spojrzał śmiało w jej ślepia. -Aa, od razu kłopot - machnął niedbale dłonią - Zaufaj mi, droga Iormu, miewałem większe kłopoty... - tu zniżył na chwilę głos, ale za to zbliżył swą głowę do niej, jakby chciał jej wyjawić tajemnicę - I jeżeli mam być szczery, to akurat dla mnie pokazywanie się z lamią jest o wiele mniej problematyczne, niż z sukkubem - powiedział niewyraźnie, po czym mrugnął do fioletowołuskiej. Gdy odsuwał się od niej, pochwycił w palce jakiś zagubiony kosmyk jej włosów niezwykłej barwy, i to na nim teraz skupił swój wzrok. - A spotkanie z tobą to prawdziwa przyjemność - dodał jeszcze, trochę jakby od niechcenia, ale w ten sam sposób, w jaki przyznaje się, że istotnie, jak pada to jest mokro, i po cóż jeszcze wypowiadać takie oczywistości na głos? O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
11-06-2017, 03:10
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Lekko skonsternowana śledziła Tyena wzrokiem, kiedy ten znów udał się po kolejną porcję jakiegoś alkoholu. Przez moment, jak tylko zobaczyła jego nieporadne, chwiejne ruchy miała ochotę złapać go i przytrzymać mocno przy sobie. Szybko jednak porzuciła ten pomysł w związku z dalszym rozwojem zdarzeń. Młodzieniec przejmował inicjatywę, powodując niemałe zagubienie i zmieszanie u fioletowołuskiej. Zazwyczaj przecież to ona musiała zręcznie nakierowywać rozmowę lub niezwykle się starać, by ktokolwiek z ludzkiego gatunku, pomijając rzecz jasna pożądliwych desperatów, chciał z nią konwersację kontynuować. A tutaj nie dość, że mag poświęcał jej uwagę mimo obecności jego demonicznej towarzyszki to jeszcze robił to nader uprzejmie, teraz również z każdą chwilą coraz pewniej, coraz odważniej. Ona zaś traciła powoli rezon, gubiąc się już całkowicie w swoich własnych poczynaniach. Wcześniej na jej twarzy wykwitał lekki rumieniec, to teraz zrobiła się zupełnie czerwona, na tyle na ile tylko zmiennocieplna istota mogła. Zwłaszcza gdy błękitnooki pochwycił pasmo jej fioletowych włosów w swoje zręczne palce. Iormu nawet siedząc zwinięta, trzymając się jak najbliżej podłogi, zwyczajnie górowała nad Tyenem, spoglądając na niego z góry, tak więc by chwycić ten zabłąkany kosmyk majaczący gdzieś poniżej wysokości jej ramion chłopak musiał podejść naprawdę blisko. Tak blisko, że lamia poczuła dziwne uczucie ciepła rozchodzące się po całym ciele. Co było dziwne, wszak była zimnokrwistym gadem, czyż nie? Nie było to jednak typowe fizyczne ciepło, do jakiego przywykła, a dziwaczne psychiczne doznanie, którego nie potrafiła konkretnie określić. Było przyjemne ale też z jakiś powodów sprawiło, iż wężulka odczuła uczucie, o którego istnieniu zdążyła już dawno zapomnieć... zawstydzenie. W zasadzie nie do końca będąc tego świadoma okazywała otwarcie swoje emocje, jednoczesne podniecenie, pomieszane z zmieszaniem i rodzącą się nieśmiałością, która powoli zastępowała dotychczasową flirciarską duszyczkę. Przecież zazwyczaj kończyło się na zwykłej rozmowie, nic więcej. Cóż może takie delikatne zbliżenie to nie było zbyt wiele ponad zwykłą konwersację, jednak dla rogatej... Ostry grzebień wypustek wzdłuż jej wężowej połowy żył własnym życiem rozkładając się i składając w własnym rytmie.
- J-j-ja... - o matko, czy ona się właśnie zająknęła!? O mały włos nie zasłoniła sobie ręką twarzy, chcąc natychmiast przerwać tę nieudaną i kompromitującą wypowiedź. Zamiast tego odchrząknęła jedynie lekko, udając iż coś ją drapie w gardle i dopiero gdy odzyskała swoją pewność i kontrolę nad własnym tonem wznowiła swoją wypowiedź, uśmiechając się lekko. - To bardzo miłe z twojej strony. Nikt wcześniej nie uznał moje towarzystwo za przyjemne lub chociaż akceptowalne. Cudownie jest w końcu spotkać kogoś kto sądzi inaczej, zwłaszcza kogoś takiego jak ty. - Myślała że nie musi definiować co miała na myśli mówiąc ty. Dla niej była to rzecz oczywista, Tyen był bez dwóch zdań chłopcem, a w zasadzie młodym mężczyzną, niezwykle pociągającym, a to że interesują się nim nawet demony tylko ten fakt potwierdzało. Próbowała podchwycić własnym spojrzeniem, spojrzenie brązowowłosego i gdyby faktycznie jej się udało zapewne utonęłaby w tych cudownych błękitnych oczach, głębokich niby oceany i zimnych niby lody północy. Wężowa dziewczyna nie mogła się na niego napatrzyć, a przyglądając się tak wyłapała odbłysk światła, pośród brązowych włosów młodzieńca. Zignorowała to na razie, chociaż zapaliło to błysk ciekawości w jej duszy. Nosił coś? Ozdobę? Jaką? Może jej pokaże jeśli będzie chciał... Jeśli będą sami. Iormu ledwo zdołała pohamować cichy jęk, który nieomal wydobył się z jej ust, kiedy to wyobraźnia wężycy o fioletowych włosach odpłynęła na własnych torach, podsuwając jej do głowy pomysły i wizje, tylko potęgujące dziwne uczucie "gorąca", jakie towarzyszyło lami do tej pory. Jednak delikatną sugestią w kierunku jej obecnych myśli mógł być nieświadomie wysunięta końcówka rozwidlonego języka, przygryzana delikatnie przez Iormu, a na twarzy fioletowołuskiej pojawił się wcale już nie tak subtelny wyraz błogości. |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
28-06-2017, 00:39
Prawa autorskie: Salvathi
Jego myśli stały się bardzo dziwne, rozmyte na krawędziach i jakby zdystansowane - być może mógłby porównać to uczucie do posiadania lekko zbyt słabych okularów korekcyjnych, gdyby oczywiście je znał - a w dodatku gdzieś zniknęło jego zwyczajowe opanowanie i samokontrola. W tej chwili potrafił tylko z podziwem i zafascynowaniem przyglądać się fioletowołuskiej, jej niezwykłemu pod wieloma względami ciału, ale też jej gestom, tym ludzkim - jak zarumienione policzki, błoga mina, zająknięcie się, oraz tym zupełnie różnym - dziki taniec wypustek, który był dla niego czymś nowym, lecz chyba świadczyło o silnych emocjach, wysunięty koniuszek rozdwojonego języka. Nie mógł też się nadziwić niezwykłemu kontrastowi między wyglądem Iormu a jej charakterem. Uprzejma jak mało kto, kulturalna, kokieteryjna, sympatyczna, miła... Ach, w myślach już kreował się wizerunek młodej, drobnej dziewczyny o szerokim uśmiechu. Chyba tylko szaleniec mógł pomyśleć o kobiecie z całkiem dorosłymi kształtami, rogami, a do tego gigantycznym ogonem zajmującym pół królewskiej sali balowej. A mimo to... Mimo to, stała przed nim, taka właśnie niby niedopasowana, lecz Tyen z zaskoczeniem doszedł do wniosku, że to łączy się wręcz doskonale, z niebywałym urokiem i wdziękiem, może i nietypowo, lecz to tylko nadawało smaku.
Poczuł ukłucie wstydu, niczym żarzącej się strzały. Czy gdzieś tu, obok, nie stała jego ukochana? Ta, której winien był wierność i oddanie? Ba, lecz zastanów się tylko, co dziś zrobiła dla ciebie Xia, a co Iormu. Od razu, z marszu chciał gorąco zaprotestować, lecz demony mają to do siebie, że nie słuchają ludzi, zatem Cahian zupełnie niepytany i tak podstawił mu ładne porównanie. Nie trzeba się długo zastanawiać, by wiedzieć, kto je wygrał. Zresztą, jeżeli Xia miałaby coś przeciwko... Z pewnością już dawno by zaprotestowała. A czy ktoś słyszy jej protesty? Usprawiedliwiony w duchu, Tyen mógł w całości poddać się urokowi lamii, co zrobił z ochotą. Wciąż trzymał w palcach jej gładkie, puszyste włosy, i był tak bardzo zafascynowany ich kolorem, że jednocześnie słuchając Iormu, bez zastanowienia zbliżył je do własnej twarzy, by móc przyjrzeć się im z bliska. Ich zapach, ich kolor, ich gładka faktura i to, jak przelewały mu się przez palce... Pod wpływem impulsu, kto wie, czy tego zupełnie pierwotnego, jakikolwiek by on nie był, czy też pewien demon maczał w tym swe metaforyczne palce, młodzieniec przytknął je do swych ust, niby składając na nich pocałunek. Lecz trwało to zaledwie ułamek chwili, bo Tyen nagle poderwał swą główę i spojrzał prosto w oczy Iormu, w dodatku z niebywałym zdziwieniem, a i śladem oburzenia. - Naprawdę? Och, przecież jesteś jedną z najmilszych, najbardziej ujmujących dam, jakie znam! - och, a choć on sam nie był zbyt społeczny, z jakiegoś dziwnego powodu co jakiś czas w jego pobliżu pojawiało się jakieś dziewczę, być może zwabione jego dość chłopięcą urodą, otoczką nieśmiałości i wyjątkowości, niby egzotyczne stworzenie, nieznane przez większość. Jednak z równie dziwnego powodu, dziewczęta owe nie nawiązywały z nim głębszych relacji, nie wykazując chęci do siedzenia całych nocy w bibliotece i rozpraw na temat różnorakich nauk, a on równie niechętnie podchodził do spacerów po polach i lasach, gdy rozmówca pragnął rozmawiać o jakichś głupotach, a nie studiach anatomicznych. - Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógłby nie rozkoszować się każdą okazją do spotkania ciebie, czy nawet nie akceptować cię! - machnął gwałtownie drugą dłonią, w dobitny sposób ukazując swe zaskoczenie, a może nawet zniesmaczenie? - Zwykli ignoranci! - dodał na koniec z siłą, kiwając przy tym zdecydowanie głową. Zupełnie przy tym samemu ignorując fakt, że być może ktoś mógłby mieć coś przeciwko wypełnieniu całego pokoju wężowymi splotami. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
28-06-2017, 03:58
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
I nadeszło więcej czułości, czy to przez gesty, czy przez pokrzepiające słowa. Iormu w końcu nie mogła wytrzymać. Najpierw ponownie zaniemówiła zalana przez kolejną falę nieśmiałości, kiedy to Tyen zabawiał się jej włosami, tak delikatnie jakby były jakimś kruchym skarbem. Następne jednak były słowa młodzieńca, te słowa na które oczy lami zabłysły, gdy wypełniły łzami pełnymi wzruszenia i radości. I fioletowołuska nie wytrzymała, chociaż powstrzymywała się chwilkę, pękły wszystkie jej bariery. Rzuciła się na młodego mężczyznę, oplatając go ramionami i kładąc głowę na jego ramieniu. Nie było to łatwe, rogata była wszak jak już wiadomo diabelnie wysoka i mag mógł poczuć jak jego stopy ledwo stykają się z ziemią podczas tego niezwykle ostrożnego, a jakże pełnego pasji i uczucia uścisku. Wężyca schowała twarz w włosach chłopaka, a ponieważ znajdowała się tak blisko on tylko usłyszał ciche chlipnięcia wzruszenia, które ta przedziwna dama z siebie wydała. Błękitnooki pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak wiele jego zdanie, chociaż może nieszczere, a być może prawdziwe, lecz pochlebne dla osoby Iormu, znaczyło dla lami. Ostatni jej wypad poza rodzinne mury zakończył się nieszczęśliwym płaczem i głębokim smutkiem, a teraz? Młodzieniec niepospolitej urody wyraża się o niej nader miło, ba nawet wykazuje dezaprobatę dla innych którzy biednej łuskowatej nie przyjmują tolerancyjnie. Te parę słów, kilka drobnych znaków, te nieliczne małe pocałunki... były dla tej zamkniętej głęboko wewnątrz wężowej damy duszy małej dziewczynki całym światem. Ale nie potrafiła znaleźć słów by się odwdzięczyć Tyenowi, zatem tylko przez łzy wyszeptała cicho mu do ucha jedno, pełne pasji słowo:
- Dziękuje... Trwali tak w tym uścisku, człowiek i wąż, jeszcze chwileczkę, sekundę, może dwie, nim różowooka odsunęła się od młodego maga ocierając resztki drobnych łez wierzchem łuskowatej dłoni. Iorumu przestała się zupełnie przejmować tym co gadali ludzie i inne stworzenia dookoła. Kiedy była w pobliżu zawsze gadali, szeptali, niby z ukrycia wytykali palcami, co doskonale widziała. A teraz? Teraz to nie miało znaczenia. Lamia gładko zatem z tej chwili roztrzęsienia, gwałtownego pokazu emocji wróciła do swojej lekko zmieszanej, jednak w obecnym czasie bardziej radosnej siebie. Szybkim ruchem przesunęła się za plecami Tyena, by położyć mu dłonie na ramionach i delikatnie, aczkolwiek stanowczo posadzić na prowizorycznie zwiniętym reszcie jej wężowego ciała. Dziewczyna odnotowała wszak w pamięci, iż chłopak wypił dość znaczącą ilość trunków alkoholowych i nawet jeżeli głowę miał mocną, to według lekko opiekuńczej rogatej duszyczki powinien teraz gdzieś przysiąść. Do krzeseł daleko, a łuskowatej nie przeszkadzała ta akurat osoba siedząca na jej fioletowych splotach. No i trzeba wspomnieć, że gdy brązowowłosy usadowił się już dość stabilnie, lamia nie dając mu zbyt wiele czasu na reakcje ułożyła łokcie na jego kolanach i tak podpierając głowę na dłoniach przyglądała mu się ciekawsko z dołu, mając na twarzy wymalowaną tą niewinną, zainteresowaną minę, dziecka które zaraz miało usłyszeć niezwykłą opowieść. Zaraz jednak jedna jej ręka sięgała nieśmiało do skrawka jego szaty i tak miętosząc go zapamiętale Iormu spytała nieśmiało. - Dość już o mnie... Moje życie jest nudne i przez większość czasu okropne. Może opowiesz mi coś o sobie? Znam twoje miano, jednak zapewne to tylko wierzch twojej interesującej osoby... Opowiedz mi historię. Proszę? "Proszę." Słówko wypowiedziane tak cicho, prawie niesłyszalnie, jedynie bezgłośny ruch ust zdradzał, że w ogóle było wypowiedziane. Rogata zazwyczaj nie prosiła, nie było sensu... W tej chwili czuła jednak, iż warto poprosić. |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
28-06-2017, 16:15
Prawa autorskie: Salvathi
Zdążył zauważyć łzy w oczach łuskowej panny i zrobić głupią minę, będącą mieszanką zdziwienia i niezrozumienia, nim Iormu pochwyciła go nagle w swe ramiona. Teraz był jeszcze bardziej zdziwiony. Zresztą, to chyba mężczyzna powinien obejmować kobietę silnymi ramionami, dać jej poczucie bezpieczeństwa i podporę swą silną piersią, nie zaś być poderwanym w górę tak, że ledwo dotykał ziemi. Odnosił wrażenie, że on, bądź co bądź młody chłopak o niewybitnej muskulaturze mógł nie być do tego idealny, a mimo to, Iormu ułożyła głowę na jego ramieniu i skryła twarz w jego włosach, jakby i tak zdołała znaleźć w nim ukojenie. A gdy tylko usłyszał szloch fioletowołuskiej, bez zastanowienia położył jedną dłoń na jej głowie i począł gładzić fioletowe włosy, i choć jego ruchom brakowało gracji, nadrabiały to delikatnością i czułością, na jakie tylko potrafił się zdobyć będąc pod wpływem wypitego alkoholu. Drugą rękę ułożył na plecach kobiety, lekko przytulając lamię do siebie. Gdy dosłyszał krótkie, lecz jakże pełne emocji słowo, przeszył go ciepły dreszcz.
Przez tę jedną chwilę czuł się wspaniale, choć był pełen współczucia dla lamii i nie do końca rozumiał jej łzy. Lecz ona, ogromna "potwora" ukryła się właśnie w jego ramionach, tu czuła się bezpiecznie, tu mogła sobie pozwolić na łzy, a on czuł jakby otaczał opieką właśnie tą dziewczynę o pięknym, dobrym charakterze, nie zwracając uwagi na jej wygląd i rozmiar. I czuł się potrzebny, czuł się doceniany, czuł, że musiał ją chronić i wspierać. Poczuł niemal żal, gdy Iormu rozplotła swe ramiona i odstąpiła od niego, tym większy widząc jak ociera łzy ze swych policzków. On sam też już cofnął swe ręce, i przez chwilę poruszył palcami prawej dłoni, jakby chciał sięgnąć i osuszyć jej rzęsy z resztek łez. Lecz otumaniony alkoholem, nawet nie zdążyłby tego zrobić, nim fioletowowłosa sama sobie z tym poradziła. W żaden sposób się nie opierał, gdy Iormu posadziła go na swym własnym ogonie. Ułożył ręce na łuskach po bokach swego ciała by wspomóc swą równowagę, poważnie nadwyrężoną jego stanem. Lecz siedziało mu się zaskakująco wygodnie, i niemal bezwiednie przebiegł opuszkami palców wzdłuż krawędzi paru łusek, badając z zaciekawieniem ich fakturę. Nie miał jednak zbyt dużo czasu na rozkoszowanie się ich dotykiem, bo twarz lamii znalazła się tuż naprzeciwko jego, a jej różowe oczy spogladały uroczo, słodki głos mamił. Błękitnymi oczami wpatrywał się tylko w nią, nic więc dziwnego, że dostrzegł jak wypowiada i owo niemal nieme "proszę" - Opowiedzieć ci historię? - powtórzył cicho, w zamyśleniu. Uniósł dłoń, by ponownie chwycić kosmyk jej włosów i bawić się nim, tak jak ona zajęła się materiałem jego ubrania. Nagle uśmiechnął się, choć w tym grymasie brakowało wesołości. - Dawno temu, w bogatej, mieszczańskiej rodzinie żył sobie młody chłopak, spędzający całe dnie na nauce i wertowaniu starych ksiąg. Jego ojciec miał szerokie wpływy i znajomości oraz pokładał w synu duże nadzieje, spoglądając na jego chęci do nauki. Wiedział, że był zdolny, a z pomocą finansową i przy dobrej okazji, jego intelekt mógł przynieść rodzinie wiele dobrego. Pewnej wiosny wyjechali całą rodziną do ich posiadłości w górach, miejsca urokliwego i na uboczu. Nawet młodzieniec był tak bardzo zachwycony naturą, że zostawiał swe ukochane księgi i przemierzał okolice w samotnych, bądź rodzinnych wędrówkach. - Snuł opowieść tonem zachęcającym do słuchania, lecz kryło się w nim coś dziwnego. - Raz podczas takiego spaceru chłopak natknął się na coś niezwykłego, cenny... - zawahał się - artefakt, który z ciekawości zabrał ze sobą. Nie wiedział, że już w tym momencie wystawił się na działanie czegoś okropnego. Mijały dni, a on badał zapamiętale owo znalezisko i szybko zauważył, że czego by nie zrobił, ono zawsze będzie przy nim - czy to ktoś zechciałby mu je odebrać, czy zostawiłby je w domu i ruszył na kolejną wyprawę, czy gdzieś zgubił. Zawsze wracało, było w jego kieszeni czy pojawiło w dłoni. Po powrocie do miasta, poszedł do miejscowej gildii magów, chcąc dowiedzieć się czegoś o tym niezwykłym przedmiocie. W tym momencie brązowowłosy przerwał na chwilę i zamknął oczy - być może zmęczył się i tylko chciał chwilę odpocząć, a być może co innego w tej chwili do udręczyło. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
29-06-2017, 00:34
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Słuchała jak zaczarowana, z błyszczącymi oczami i tym naiwnym dziecięcym uśmiechem. Wciąż bezmyślnie i mimowolnie tarmosiła materiał trzymany w dłoniach, jak gdyby przelewając na tę akcje swoje emocje, podczas przysłuchiwania się niezwykłej historii Tyena. A wyłapywała z opowieści coraz więcej różnic, ciekawostek, których ona nigdy nie była w stanie doświadczyć. Między brwiami Iormu pojawiła się drobna zmarszczka niezadowolenia, a może zwykłego zastanowienia. Cóż zastanowiło tak łuskowatą panienkę? Niby nieistotny szczególik, a jednak... Chodziło mianowicie o książki i ogółem mówiąc całe te studia, do których ów chłopak tak się przykładał. Albowiem jeśli chodzi o wszelakie rzeczy pisane wiązał się z nimi dość krępujący sekret, jakiego lamia na światło dzienne nie chciała wyciągać, zwłaszcza w takim towarzystwie. Szybko jednak od książkowego problemu odciągnęła fioletowowłosą dalsza część historii, napełniająca jej serce niepokojem. Bo nawet gdyby to była tylko baśni, zmyślona opowiastka, to losy bohatera stały się dla tej dość znaczące. Iormu bez dwóch zdań można nazwać osóbką emocjonalną, nie tylko przez otwarty sposób okazywania emocji, lecz też przez ich siłę która zawsze była jednakowo wielka. Tak, ta oto wielka i straszna potworzyca, chociaż bez żadnych skrupułów zalecała się do ludzkich chłopców, tak naprawdę miała gołębie serce, zawsze przejmowała się cudzą krzywdą, zwłaszcza jeżeli to ona była jej źródłem, a rzec trzeba iż zdarzało jej się to nader często, w latach młodzieńczych kiedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy z własnej siły. Na szczęście rzadko było to coś poważniejszego od złamanej kości, żebra lub dwóch. Wąż - dusiciel, reputacja nie wzięła się znikąd, nawet jeśli wyrosła na przeinaczonych faktach lub przerośniętych plotkach. Teraz jednak nie sposób było znaleźć nic, a nic z tej wysnutej, przerażającej reputacji, a już szczególnie nie mógł spostrzec nic przerażającego w niej Tyen, kiedy to lamia po wypuszczeniu skrawka pogniecionego w tym momencie materiału z dłoni, ułożyła ją na wolnej dłoni młodzieńca, tej która nie była zajęta machinalnym przeczesywaniu jej fioletowych włosów. Delikatnie, z troską przejechała kciukiem po wierzchu ręki błękitnookiego, jakby chciała mu powiedzieć, że nie musi kończyć jeżeli wcale tego nie chce, że nie ma potrzeby się do niczego zmuszać. Ciekawość, a przede wszystkim niepokój wymalowany w tych ciemnoróżowych oczach o pionowych źrenicach, jednak nie dały spokoju i Iormu, choć nieśmiało to musiała zapytać.
- I co było dalej? Czy wszystko dobrze się skończyło? |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
08-07-2017, 15:37
Prawa autorskie: Salvathi
Rozwarł powieki i spojrzał średnio przytomnie na dłoń lamii, która znalazła się na jego. Podniósł swe błękitne oczy, by spojrzeć na twarz kobiety, i trwał tak przez chwilę. Chciał odpowiedzieć na jej pytanie, lecz zawahał się. Czy wszystko dobrze się skończyło? Było wiele momentów, w których od razu odpowiedziałby, że nie, ba, nawet teraz to słowo cisnęło mu się na usta. Lecz gdy tak spoglądał na ciemnoróżowe oczy, patrzące na niego z dziecięcą ufnością, potrafił tylko uśmiechnąć się lekko.
- Zobaczysz - powiedział jeszcze z uśmiechem na ustach, lecz on zaraz zniknął. Milczał jeszcze przez chwilę, po czym odetchnął głębiej i podjął opowieść. - Magowie byli równie zafascynowani artefaktem, i z chęcią przeprowadzali na nim dziwaczne eksperymenty, których młodzieniec nie rozumiał, choć musiał być ich świadkiem - gdy tylko opuszczał próg gildii, przedmiot znów powracał do jego kieszeni. Po którymś zaklęciu... Magowie obudzili złego ducha, który, jak się okazało, zamieszkiwał ten przedmiot. To był potężny demon, który przejął ciało młodzieńca i zagroził, że jeżeli ktokolwiek będzie dalej zakłócał jego spokój, spróbuje zniszczyć artefakt bądź odebrać go chłopakowi, zniszczy całą okolicę, a przede wszystkim tę nieszczęsną gildię. - wzrok Tyena na moment stał się nieobecny, i brązowowłosy zamilkł. Jednak trwało to krótko. - Zatem magowie, po krótkiej naradzie, postanowili dać mu spokój. Jednak nie mogli pozostawić młodzieńca samemu sobie - jak ktoś, kto nie miał pojęcia o magii i złych duchach miałby dzierżyć tak potężny artefakt? Zatem jeden z nich, poważany i doświadczony mag, a przy tym dalszy krewny młodzieńca, zaproponował, by chłopak został wzięty do akademii adeptów sztuk magicznych. Tam nie dość, że zły duch mógłby pozostawać pod jakąś kontrolą, to i chłopak może zostać nauczony, jak sobie z nim radzić. Jego ton stał się ostrzejszy, pojawiła się w nim uraza, zniesmaczenie. - Młodzieniec miał tam wszystko – rodzinę, dom, tych nielicznych, lecz jakże drogich przyjaciół, miał możliwość rozwoju i nauki, perspektywy na przyszłość. A magowie nawet nie powiedzieli mu o tym osobiście, lecz tylko przedstawili propozycję jego ojcu. Ojcu, który oczywiście nie śmiał odmówić tak znamienitym personom, a i obawiał się, że gdyby zdecydował się to zrobić, historia mogłaby się roznieść, a jego misternie utkana sieć wpływów i zależności zostałaby przerwana. Matka, głęboko wierząca, gdy tylko dowiedziała się o wszystkim, natychmiast wyrzekła się swego syna, twierdząc, że gdyby kroczył ścieżką religii, żaden demon nie miałby do niego dostępu. Skoro zaś sam odnalazł ten artefakt, oczywistym dla niej było, że jego dusza i tak była już stracona, przesiąknięta złem, zatem jej obowiązkiem było go potępić. Nawet… – nagle głos mu się załamał, więc odetchnął głęboko, by móc wydobyć kolejne słowa wbrew ściśniętemu gardłu. – Jego ukochana siostra powiedziała, że robi w domu tylko kłopoty, i lepiej, by wyniósł się daleko stąd, bo jak ona ma opowiedzieć swym znajomym, że jej brat ma przy sobie demona, który mógłby ich wszystkich zabić? Znów spojrzał w te ciemnoróżowe oczy, trochę ciekaw reakcji Iormu, a trochę po to, by odnaleźć w nich otuchę, zebrać siły, by móc zakończyć opowieść. - Więc bez spytania go o zgodę, magowie zabrali go do swej uczelni, a rodzina wyrzekła i porzuciła. Od tamtego momentu już się nigdy z nimi nie widział. Był w tak beznadziejnej sytuacji, że zatonął w nauce magii, bo cóż innego mu pozostało? Koniec. Po raz ostatni odetchnął głęboko, i znów przymknął oczy, wyraźnie zmęczony opowiadaniem. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 05:03
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Kiedy młody mag szukał w głębi wężowych ślepi pocieszenia, mógł dostrzec znacznie więcej. Mówi się, że oczy są zwierciadłami duszy i w przypadku fioletowołuskiej lamii z pewnością była to prawda. W tych ciemno różowych oczach Tyen dostrzegł nie tylko otuchę, której pragnął ale też zrozumienie. Nie litość lub godne politowania współczucie jakim często ludzie wiodący dobre i dostatnie życie, wolne od zmartwień, okazywali innym, lecz również to dogłębne zrozumienie, jakby ta tutaj siedząca teraz z nim pojmowała cały zestaw emocji wiążący się z tą właśnie opowiedzianą historią. Trzeba powiedzieć jedną rzecz. Iormu jeszcze nigdy nie czuła się z kimś tak emocjonalnie związana jak z młodzieńcem, który obecnie jej towarzyszył. Nigdy nawet nie nawiązała z kimś tak bliskiego kontaktu. Fakt znała go zaledwie może godzinę lub ciut więcej, nie zmieniało to jednak jak go poznała i w jaki sposób ją potraktował. Wężowa kobieta miała dość rozwiniętą empatię emocjonalną. Nic dziwnego, pomagało jej to w tym byciu kimś, kim w zasadzie powinna być, uwodzicielką. Wiedziała doskonale co w danej chwili ludzie odczuwali i jak to wykorzystać, aby przeciągnąć ich na swoją stronę barykady. Prawdziwy problem zaczynał się kiedy nie reagowali tak jak Iormu przewidziała, a najczęściej chodziło tu o okazanie najprostszej dobroci w jej kierunku. Nie, nie takiej która sugestywnie wskazywała na oczekiwanie jakiejś formy wdzięczności, lecz takiej jaką był bezinteresowny akt dobrej woli. Wtedy zazwyczaj fioletowowłosa czuła się zagubiona i skołowana, a w pewnym sensie odczuwała nawet poczucie winy za własne zachowanie. Jej charakter był częściowo ukształtowany przez wychowanie, które otrzymała od swoich matek i pokrywał się on całkowicie z tym co wszyscy wiedzieli o lamiach. Manipulujące i nie warte zaufania istoty, taki opis znajdował się pod hasłem “lamia” w księgach najczęściej i trudno się nie zgodzić z czymś co w większości było prawdą. Tak, lamie manipulowały ludzi, tak wykorzystywały ich do swoich celów, tak często nie wolno im było ufać, gdyby jednak spojrzeć dogłębnie można było znaleźć wężowe panny o miłym i dość niewinnym usposobieniu, a Iormu była flagowym przykładem. Chociaż wcześniej chciała jedynie zawrócić brązowowłosemu młodzieńcowi w głowie, gdyż co tu kryć podobał jej się, tak teraz po wysłuchaniu z jaką pasją opowiadał historię, po szczątkowych odłamków jego charakteru, po zobaczeniu jak troszczy się o sukkubicę nawet jeżeli związek z nią może wpędzić go w kłopoty, cóż rogata gadzina czuła się najzwyczajniej podle. Tym bardziej kiedy odczuła silnie złość, urazę i zniesmaczenie, a także pewną dozę smutku jaką odczuwał Tyen. Odcisnęło to na niej wyraźny ślad. Pokryta łuską dłoń nieśmiało i delikatnie sięgnęła do policzka maga i ostrożnie pogłaskała go po nim, jakby jej właścicielka obawiała się reakcji na ten w jej odczuciu śmiały gest. Wężyca nie potrafiła złamać kontaktu wzrokowego, chciała go utrzymać jak najdłużej. Jej różowe oczy zatopione w głębi jego błękitnych… Milczała chwilę, zbierając słowa, gdyż najzwyczajniej nie wiedziała co powiedzieć. Co poradzić na tę smutną opowieść, jak odpowiedzieć na to pytanie, które zadał jej niedawno poznany towarzysz. A kiedy w końcu znalazła odpowiednie słowa dla swoich myśli to zaczęła mówić cichym głosem:
- Nie wiem co… Nie wiem jak… Ale myślę, że mógłby to przetrwać, przeczekać… Próbować żyć dalej tak jak dawniej. W końcu… ostatecznie to nie on był tym złym, prawda? On nie był demonem, czy… - tutaj zamilkła chwilę uciekając wzrokiem na bok - potworem. Kiedyś ktoś zrozumiałby to, może nawet jego rodzina. A jeśli nie to… T-t-to czy naprawdę taka rodzina jest czegoś warta? Z pewnością znalazłby się ktoś kto mógłby obdarzyć go podobnym uczuciem rodzinnego ciepła, miłości? Wiem, że to co mówię pewnie jest głupie, czy naiwne ale... Kolejna chwila ciszy, tym razem dłuższa bardziej wypełniona niepewności i gwarem głosów z otoczenia, gdy sama łuskowata milczała ponownie po tym jak załamał się jej głos w połowie zdania. Zabrała rękę z policzka młodzieńca i jeszcze mocniej, bardziej desperacko zaczęła uciekać wzrokiem od jego chłodnych błękitnych oczu. Jej największym pragnieniem było teraz powiedzenie czegoś co miałoby jakiś sens i jednocześnie podniosłoby Tyena na duchu lecz przez swoje wcześniejsze, z jej teraźniejszego punktu widzenia, nieczułe zachowanie, nie potrafiła uwierzyć, iż potrafiłaby to zrobić. Mimo to spróbowała. - Ja znam kogoś kto jest, no cóż inny. Nawet wśród swoich. I przez to j… znaczy ten ktoś próbuje zachowywać się pewnie, jakby wiedziała dokładnie zawsze co robi, a każde jej słowo jest odpowiednie. Prawda jest taka, że po prostu okropnie się boi, że nigdy nie znajdzie kogoś kto ją zrozumie, polubi… pokocha? Tak jak ty kochasz swoją towarzyszkę, czyż nie? - jej głos zaczął drżeć z nerwów, tremy, ręce również dostały trzęsawek. Lamia skubała nerwowo wierzch dłoni, jakby chciała zdrapać każdą ze swoich łusek, chciałaby się ich pozbyć. - To jak zachowywałam się wcześniej… Było głupie… Nie powinnam tego robić. Ale chyba… zwyczajnie byłam, no, zazdrosna. Jest mi teraz strasznie wstyd. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Po prostu… Po prostu nie rozumiem dlaczego nawet demon może spotkać i wzbudzić szczere uczucia w kimś takim niezwykłym jak ty, a ja nie! Iormu zacisnęła swoje długie paznokcie na własnej dłoni. Słychać było drapanie o twardawą powierzchnię łusek. Twarz lamii była ukryta pod kaskadą fioletowych włosów, z czego zapewne była teraz rada zważając na to co teraz się z nią działo. Czuła się głupia, ośmieszona i zawstydzona za razem. Ale była także zdruzgotana powoli dochodząc do konkluzji, która od dawien dawna, nawet lat dziecięcych siedziała w jej głowie, zazwyczaj przyćmiewana przez charakter małej, wesołej niewinnej dziewczynki, teraz pod wpływem silnych emocji Tyena wypłynęła na powierzchnię. Cichy szept wydostał się z ust załamanej kobiety. -Może ze mną faktycznie coś jest nie tak... |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
14-08-2017, 01:49
Prawa autorskie: Salvathi
Gdy poczuł jej delikatną, choć w dziwny sposób szorstką dłoń na swoim policzku uśmiechnął się błogo, rozkoszując się dotykiem kobiety. Przez chwilę jeszcze miał zamknięte oczy, lecz nawet wtedy w wyobraźni widział niezwykłe, różowe tęczówki z wężowymi źrenicami, więc rozwarł swe powieki. Rzeczywistość w tym przypadku była lepsza od marzeń. Spojrzenie lamii, pełne szczerego współczucia, zrozumienia i otuchy, które sprawiało, że jego bolączki były mniej odczuwalne.
Nie on był demonem, nie on był potworem, nie był zły. Coś chwyciło go za gardło, czy to było wzruszenie, czy zawstydzenie wynikające z głęboko zakorzenionego przeświadczenia, że to nieprawda? A może rozpaczliwie pragnienie uwierzenia fioletowołuskiej? Tyen zauważył, jak dziewczyna uciekła wzrokiem przed jego błękitnymi oczami. Uniósł własną rękę, by położyć ją na dłoni lamii i przycisnąć nieco mocniej do swojego policzka, znajdując miejsce dla swoich palców w przestrzeni między jej. Z pewnością jest ktoś, kto mógłby obdarzyć go poczuciem rodzinnego ciepła, miłości. Powinien pomyśleć o Xii, w końcu to ona była jego partnerką, jej obiecywał wierność, uczucie, na niej mu zależało. Więc dlaczego, do cholery, nie widział właśnie rudowłosej, widział tylko łuskowatą kobietę przed sobą, jej piękne, różowe oczy uciekające od jego wzroku, czemu nie czuł tęsknoty za sukkubem, czemu...?! Czemu czuł właśnie teraz ciepło, jakim nie obdarzyła go istota z dnia piekieł, czemu przy niej czuł się na właściwym miejscu, czego nie potrafił odczuć już od dłuższego czasu. Czemu Iormu zdołała wyślizgnąć dłoń spod jego dłoni i ją zabrać? Spojrzał na nią niczym zbity szczeniak, któremu zabrano ukochaną zabawkę, lecz ona tego nie widziała, uciekła wzrokiem, choć szukał tego wężowego spojrzenia z całych sił. Lecz zastygł, gdy kobieta odezwała się ponownie, szybko odgadując, jakie jest drugie dno tej wypowiedzi. Teraz to on czuł współczucie, wynikające ze zbyt dokładnego zrozumienia. Nagle odwrócił głowę, bezwolnie wydobywając z siebie dziwny, stłumiony warkot. Tak jak on kocha swą towarzyszkę? To go zabolało, było jak klinga miecza tnąca jego ciało, zatrzymująca się dopiero na kości. Wyrzuty sumienia szarpały jego duszę i serce, coraz to mocniej, im dalej mówiła Iormu. Jej zachowanie było głupie? Już nawet nie chciał się rozwodzić nad tym, jak idiotyczne było jego zachowanie, jak idiotyczny nagle wydawał mu się związek z Xią. Dureń. Chciał pokazać, że jest lepszy, wyjątkowy, że nawet demoniczne istoty skłoni do zmienienia swego zachowania, zdoła ją uczłowieczyć. Zmienić, przystosować do siebie. I choć zachował w sobie cichy pomruk podziwu, bo mimo wszystko, skoro Xia się na to zgadzała, to coś było na rzeczy, to... To wiedział, jak bardzo pozbawione celu to było. A teraz, teraz widział jak Iormu przez to cierpiała. Aż wykrzyczała te ostatnie słowa, to, co bolało ją najbardziej. Co było kolejnym ciosem dla brązowowłosego młodzieńca. Przez chwilę milczał, próbując zebrać się w sobie. Z zamkniętymi oczami, mocno zaciśniętymi powiekami i zmarszczonymi brwiami, wysłuchiwał drapania paznokci o łuski, walcząc ze swoimi rozterkami. Lecz... Lecz Xia chyba odeszła, i to już dawno temu, zostawiając go, skoro nadal nie wypowiedziała ani słowa. Nie chciał się rozglądać, nie chciał jej szukać, to było dla niego nawet wygodne. Odetchnął głęboko. Otworzył oczy, spoglądając na fioletową kurtynę, która skrywała twarz lamii. I ten szept. To był dla niego ostatni impuls, by delikatnie, lecz stanowczo, sięgnąć dłonią i odgarnąć miękkie kosmyki Iormu, odkrywając twarz kobiety. Założył włosy za jej ucho, drugą rękę wsuwając pod jej podbródek, by unieść jej głowę. I pochylił się ku niej, tak blisko, że niemal stykali się nosami, a ich oddechy zmieszały się. - Żaden demon nie wzbudza we mnie takich emocji jak ty - szepnął, wpatrując się w te różowe oczy, które wciąż ściągały jego wzrok. Jednak jego spojrzenie przesunęło się w dół, na usta kobiety. - Wszystko... Wszystko jest z tobą dobrze. - zakończył miękko, choć nieco bełkotliwie, by zaraz pokonać te ostatnie centymetry między nimi. Sięgnął do jej ust, wpierw ledwo muskając je swymi wargami, lecz zaraz jego pocałunek stał się silniejszy, bardziej stanowczy, choć nadal - tak delikatny, jakby fioletowołuska mogła rozsypać się w proch, gdyby użył zbyt dużo siły. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
22-08-2017, 05:11
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Chciała mu odpowiedzieć, chociaż w zasadzie co? Że to nieprawda, że on nie ma racji? Czyż nie byłoby to niezwykle ignoranckie i okropne z jej strony. W sumie ciężko było stwierdzić co chce powiedzieć, gdyż sama nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. A nawet jeśli odnalazła wypowiedź, zagubioną gdzieś na końcu języka nie mogłaby wydobyć z siebie głosu. Twarz młodzieńca była tak blisko, zbyt blisko? Iormu spoglądała prosto w te zimne, lekko zamglone teraz oczy, lecz one nie krzyżowały z nią wzroku. Patrzyły gdzieś indziej... Łuskowata była jak ryba wyjęta z wody, otumaniona i całkowicie nie potrafiąca się odnaleźć. A jednak nie przeszkadzało jej to zupełnie. Liczył się w tym momencie tylko ten młody mag tuż przy niej, siedzący na jej wężowym cielsku, delikatnie odgarniający fioletowe kosmyki z twarzy. Tak byli za blisko, jeżeli patrząc na standardy przyzwoitości. Odległość pomiędzy nimi była tak niewielka, że lamia bez problemów czuła na swojej twarzy oddech Tyena, przepełniony zapachem alkoholu, który tak niemiłosiernie drażnił czuły nos wężycy. Zignorowała to w większej części chociaż, ktoś kto zapamiętale by się jej przyglądał mógłby dostrzec jak kącik ust rogatej drgnął w mimowolnym grymasie niezadowolenia. Wątpliwe jednak było aby zauważył to chłopak, z którym to fioletowołuska od samego swojego wejścia próbowała nawiązać rozmowę, gdyż właśnie w tym momencie skończył mówić. I gdyby nawet Iormu udało się znaleźć odwagę by wyrzec jakąś odpowiedź, to teraz Tyen skutecznie ją uciszył tym z początku nieśmiałym, lecz z każdą chwilą coraz odważniejszym pocałunkiem. Źrenice wężowej dziewczyny zmniejszyły się do rozmiaru małych, wąskich szparek. Z zaskoczenia, szoku? Lamia zastygła w miejscu nie mając odwagi wykonać nawet najmniejszego ruchu. Bała się. W tym momencie przepełniał ją strach przed wieloma rzeczami. Czy zaraz rzuci się na nią rozwścieczony, kozłonogi demon, z zamiarem rozdarcia na strzępy własnymi pazurami? Pogrążona w rozmowie fioletowowłosa nie zauważyła, iż Xia zniknęła, czy też usunęła się w cień, najwyraźniej nie mając zamiaru ingerować. Nie to było jednak najbardziej przerażającą obawą, gdzieś tam w sercu Iormu zasiało się ziarenko niepewności, które niemiłosiernie kłuło jej świadomość. Co jeżeli to tylko piękny sen, bajkowa mara? Albo najgorsza, bo przecież najbardziej prawdopodobna z możliwości! Jeśli Tyena, do tego śmiałego ruchu podkusił tylko alkohol, otumaniający umysł, otępiający zmysły? Wężyca nie chciała by chłopak czegokolwiek później żałował. I w ten jeden moment, dla tej dziewczyny niby minuty, godziny, a może i dni, postanowiła ona że nie da mu czego żałować. Chociaż miałaby uchylić mu nieba, chociaż miałaby zostać rozszarpana przez istotę piekielną, da mu powód by czule wspominać ten moment, nawet przez zasłonę alkoholowego upojenia. Nie chciała jednak przejmować kontroli nad sytuacją jeszcze nie. Jedyne co zrobiła to jedną dłoń położyła na ramieniu maga, a drugą wplotła w jego gęste, brązowe włosy. Lamia upajała się tą chwilą, jak gdyby była ona najlepszym trunkiem świata, słodkim a jednocześnie bardzo łatwo go przedawkować i popaść w zatracanie. Ten cudowny moment trwał jeszcze chwilę, zanim łuskowata delikatnie, lecz jednocześnie z odpowiednią dozą stanowczości odsunęła Tyena od siebie. A gdyby on tylko spojrzał, gdyby popatrzył jak rogata potworzyca mimowolnie zareagowała na ten pocałunek... Wężowe sploty oplotły nogi młodzieńca, przytrzymując go w miejscu. Nie zaciskały się, jeszcze chociaż przecież lamia w każdej chwili mogła go zdusić z przerażającą siłą. Końcówka jej ogona drgała nerwowo i gdyby na jego końcu znajdowała się charakterystyczna dla grzechotników grzechotka, można by usłyszeć chrzęszczący dźwięk. Na ustach Iorumu znów zagościł uśmiech, filuterny, psotniczy. W tym uśmiechu błyszczały ostre kły, na ich końcach pojawiły się właśnie małe złote kropelki. Czyżby jad? Długi, cienki język pokazywał swój rozwidlony koniec raz po raz, kiedy wężowa dziewczyna smakowała nim powietrze, raz nawet smagnął młodzieńca w usta, przypadkiem od tak. A jednak... Choć do tej pory fioletowowłosa ignorowała rozmowy z otoczenia, dla niej one nie istniały, tak teraz powróciły ze zdwojoną siłą. Do spiczastych uszu lamii docierały "konspiracyjne" szepty, nie musiała się nawet rozglądać, żeby wiedzieć iż wytykają ją palcami, żałując pewnie biednego chłopca, który to wpadł w potworne sidła. Nie dała po sobie poznać lekkiego rozgoryczenia, poza mocniejszym zaciśnięciem uchwytu pokrytej łuską dłoni na ramieniu błękitonookiego młodziana.
|
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
06-01-2018, 20:15
Prawa autorskie: Salvathi
Czuł jak lamia zesztywniała, zupełnie zbita z tropu jego pierwszym pocałunkiem. Może gdyby był trzeźwy, to pozwoliłoby mu się opamiętać, wycofać, w odpowiedniej chwili... Uciec. Lecz alkohol krążący w żyłach, ale też piękno dziewczyny, jej słodki zapach i egzotyczność jeszcze bardziej go upiły, tak, że nie zważał na to ani trochę. A Iormu zaraz się rozbudziła, wplątując dłoń w kasztanowe kosmyki jego włosów, drugą ręką opierając się na jego ramieniu. A dla niego to było wystarczające przyzwolenie. Tę rękę, którą wcześniej odsuwał włosy dziewczyny z jej twarzy, wsunął głębiej w fioletowe morze, pozycjonując ją z tyłu głowy, częściowo na karku Iormu, niezbyt zręcznie gładząc ją opuszkami palców, lecz przede wszystkim przyciskając mocniej do siebie. Druga dłoń podjęła chaotyczną wędrówkę od podbródka dziewczyny, wzdłuż krawędzi jej szczęki, gdzie jego palce przebiegły wzdłuż owej linii z najwyższą delikatnością i czułością, w dół, przesuwając się po jej szyi, obojczykach, by przemknąć po dekolcie, przejść na plecy i z całą stanowczością objąć lamię nieco nad talią. Jego wargi były rozpalone, szukały ust kobiety jak życiodajnego źródła wody na pustyni, co chwila odnajdując je na nowo z ciągle tym samym pożądaniem i ulgą. Przywarł do niej całym ciałem, czując jak jej wężowy ogon również go oplata, nie chcąc, by dzieliła ich chociażby cienka warstwa powietrza - lecz właśnie w tej chwili Iormu odsunęła się od niego, kończąc pocałunki.
To go zaskoczyło. Zamarł na moment, jakby kobieta rzeczywiście pozbawiła go czegoś potrzebnego do życia, jego wzrok był zamglony, nie potrafił się skupić w jednym miejscu - ale wyglądał przy tym tak tęsknie i żałośnie... Dopiero po chwili udało mu się dojść do siebie, mógł ponownie spojrzeć na jej twarz, a w jego błękitnych oczach pojawiła się rozumna iskra. Widział jej uśmiech, więc mógł odetchnąć z ulgą i pozbyć się obawy, że zrobił coś wbrew jej woli, w samym zarodku. Mimo wszystko nie był zbyt pewnym siebie młodzieńcem i po raz pierwszy w życiu odważył się na coś takiego. Dostrzegł również... Jej ostre kły i jad na ich koniuszkach? Coś w jego wnętrzu zaczęło wołać i zachęcać, by spił truciznę z ust Iormu, lecz młody mężczyzna szybko się zorientował, że to znów Cahian mieszał w jego myślach. Właśnie, a czy... Czy przypadkiem lamia nie natrafiła dłonią na spinkę w jego włosach? Tyen nie mógł sobie przypomnieć, za bardzo się wtedy skupiał na czym innym. Z wahaniem przestał obejmować lamię, zamiast tego ujmując jej twarz w swe dłonie. Chrząknął. -...Nie chcesz może pójść gdzieś, gdzie jest... Mniej ludzi? - spytał trochę bełkotliwie. Jakby nie patrzeć, byli wciąż w głównej sali balowej, ściągając na siebie uwagę innych. Jemu to właściwie nie przeszkadzało, nie po tej ilości alkoholu, ale jednak tłum ludzi w naturalny sposób go krępował. Chciał uciec, co było jego częstą reakcją na takie zgrupowania, ale tym razem... Chętnie miałby jeszcze kogoś przy sobie. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
09-05-2018, 21:28
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Ach te parę słów wystarczyło, aby w dziewczynie rozbudziła się ekscytacja tak wielka, że końcówka jej ogona zaczęła niekontrolowanie drać, niczym u grzechotnika i gdyby jak grzechotnik miała tam grzechotkę to jej dźwięki słychać byłoby w całej sali. Grzechotki jednak nie miała, miast tego po sali rozniósł się jej perlisty śmiech. Jak długo ona czekała na tę propozycję, jak marzyła o takiej chwili, kiedy to ktoś ją o to poprosi, a nie ona będzie się z taką prośbą zwracać. Sen wreszcie się spełnił i był jeszcze piękniejszy niż mogła kiedykolwiek sobie wyobrazić. Sprytna gadzina nie chciała pakować swojego wspaniałego towarzysza w żadne kłopoty i wymyśliła skuteczny plan, który spowodowałby zrzucenie całej winy na nią. Iormu delikatnie przejechała palcem od miejsca za uchem młodzieńca, aż do końca jego szyi i powiedziała dość głośno by można ją było usłyszeć wyraźnie.
- Od teraz jesteś pod moim urokiem. I spełnisz moje każde, dosłownie każde życzenie bez żadnego słowa sprzeciwu. Plan prosty, a jakże skuteczny bo już po reakcji ludzi w okół poznała, iż chociaż część z nich to kupiła. Ona zaś pochyliła się nad młodym magiem i wyszeptała do niego parę słów, smagając przy tym jego ucho długim językiem. - Bałam się, że nigdy nie poprosisz. I zanim błękitnooki mógł wypowiedzieć chociaż słowo protestu, poczuł jak poraz kolejny jego stopy odrywają się od ziemi, kiedy to wężowa dama wzięła go na ręce. Rogata dziewczyna uśmiechnęła się do niego przepraszająco i znów szepnęła mu do ucha. - Wybacz, że w ten sposób ale myślę, iż tak będzie zdecydowanie szybciej. Następne zdarzenia dokonały się błyskawicznie, lamia przutulając Tyena do piersi błyskawicznie wypełzła z sali, sycząc przy tym na stojących na drodze gości. Jak na pannę jej rozmiarów, potrafiła się poruszać niezwykle szybko. Zatem niby na skrzydłach wiatru przemknęli przez korytarze zamku, tu i ówdzie dostrzegając pary innych kochanków, którzy to obrzucali ich oburzonym spojrzeniem. Nie było to teraz dla Iormu ważne. Liczył się tylko on, brązowowłosy młodzieniec wtulony w jej pierś. Nie minęła dłuższa chwila kiedy nastał kres tej wspólnej, krótkiej wędrówki, gdyż dotarli do obranego przez wężycę celu, a mianowicie kwatery którą na prośbę matek otrzymała na ten krótki pobyt w pałacu. Bez zbędnych ceregieli Iormu wniosła młodzieńca do środka i pierwsze co można było poczuć to niezwykłe ciepło. Kwatera ta została przydzielona lami, gdyby zrobiło się jej zbyt zimno i potrzebowała miejsca żeby się ogrzać. Było tam też ogromne łóżko, choć przy osobie jej gabarytów wydawało się niezwykle drobne. Iormu odstawiła Tyena na ziemie i gdy ostatni splot jej łuskowanego cielska wpełzł do kwatery zamknęła drzwi. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się do niego z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Zbliżyła się jeszcze mocniej i położyła mu obydwie dłonie na ramionach. - Przepraszam, że tak cię wyniosłam... Wiem, iż pewnie było to dość poniżające, ale nie chciałam tam spędzić ani chwili dłużej. Przyciągnęła go bliżej do siebie, tak żeby wtulić twarz w jego włosy, zaciągnąć się jego zapachem. Była tak otumaniona emocjami, że zanim się spostrzegła całowała go czule, najpierw za uchem by powoli zjechać na jego szyję, gdzie zaczęła delikatnie podgryzać go swoimi ostrymi zębami. Wtedy nagle opamiętała się i odsunęła szybko, zupełnie onieśmielona. Nie powinna się zachowywać w taki sposób bez jego pozwolenia. Nerwowo bawiąc się kosmykami fioletowych włosów, poczęła się nerwowo tłumaczyć. - Wybacz... Nie powinnam tak... Ale jestem taka podniecona... Tutaj zakryła usta dłonią. Co ona do jasnej ciasnej wygaduje?! Rzuciła mu nerwowe spojrzenie. - M-m-miałam na myśli podekscytowaną! Zagryzła dolną wargę zębami, nie chcąc powiedzieć już więcej głupot. I masz tu mistrzynię podrywu, która jak znajdzie się sam na sam z mężczyzną to staje się tak potwornie zmieszana. |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
09-05-2018, 23:16
Prawa autorskie: Salvathi
uwaga będą się miziać, czujcie się ostrzeżeni
czy coś Tam, gdzie przebiegała droga palca Iormu jego skóra jakby stawała w ogniu, tak był rozpalony jej dotykiem. Choć z początku zareagował na jej słowa pytającym spojrzeniem i miną wyrażającą brak zrozumienia, starczył szept Cahiana, by na jego ustach ujawnił się filuterny uśmiech, szeroki i zawadiacki. - Co tylko zechcesz, moja pani - odparł niskim, mrukliwym głosem, nadając mu przy tym otępiałe brzmienie - zupełnie jakby faktycznie był zawładnięty czarem lamii. Lecz było w tym bardzo dużo prawdy! Mrugnął porozumiewawczo do Iormu, a jego spojrzenie było rozognione. Wciągnął ze świstem powietrze, gdy kobieta pochyliła się nad nim i zaczęła szeptać do jego ucha, skorzystał z okazji by złożyć szybki pocałunek na jej odsłoniętej szyi, jeden, drugi, trzeci. I zaśmiał się cicho, nisko, gdy rozwidlony język musnął jego ucho. Ale nie spodziewał się tego, że po raz kolejny jego ciało zostanie bezczelnie podniesione i transportowane bez pytania, choć nie wydał z siebie ani dźwięku protestu. Chyba już pogodził się z tym, że Iormu robiła z nim co tylko zechciała. Chyba nawet mu to nie przeszkadzało. Chyba nawet w jakiś pokręcony sposób mu się to podobało. No i przynajmniej nie musiał iść o własnych siłach w tym stanie. Bądźmy szczerzy, Tyen podczas tej podróży nieco się wyłączył. Korzystając z tego, że spoczywał bezpiecznie w ramionach fioletowołuskiej, zaczął intensywnie myśleć, choć sprawiało mu to duże problemy. I właściwie doszedł do wniosku, że nie bardzo chce mu się racjonalnie nad tym zastanawiać. Och, walić wszystko, bawił się świetnie, nie miał na razie zamiaru niczego żałować. Na żal przyjdzie może czas później, a może i nie? Nigdy by się po sobie tego nie spodziewał, ale podobało mu się, do czego to zmierzało. Włączył się ponownie już dopiero stając na podłodze, i rozejrzał się po ogromnej komnacie, w której jakimś cudem zmieściło się w całej okazałości ciało lamii. Odwrócił się do niej akurat w tym momencie, gdy ona zechciała położyć dłonie na jego ramionach. - Ach, nie... Nie przepraszaj, rozumiem cię - odezwał się miękko, wodząc wzrokiem po jej twarzy. Wyciągnął swe ręce w tej samej chwili, w której Iormu przyciągnęła go do siebie. Ona wtuliła się do niego, a on silnie otoczył ją swymi ramionami, schylając głowę, by również móc chłonąć jej zapach i ciepło. Odetchnął głęboko, lecz szybko, gdy wargi kobiety spoczęły na jego skórze. Mocniej wpił palce w jej ciało, mrużąc oczy w zadziwiającej rozkoszy. Manewrował głową tak, by dawać jej dostęp do tych najbardziej czułych skrawków jego ciała, bez zastanowienia przeniósł jedną swą dłoń na jej biodro, które gładził rytmicznym ruchem. Druga ręka początkowo również się tam znalazła, lecz później jego palce delikatnie zaczęły sunąć po jej brzuchu w górę, czule, z onieśmieleniem muskając biust, by zatrzymać się na odsłoniętym dekolcie. Chyba tylko gwałtowność ruchu i jego otumanienie alkoholem pozwoliło Iormu odsunąć się od niego, i nei obyło się bez użycia pewnej dozy siły, tak mocno ją trzymał. I znów, odsunięcie się poskutkowało tak smutnym i żałosnym spojrzeniem młodego mężczyzny, że mógłby spokojnie przebić w tej kategorii skrzywdzone szczenię. Ale zaraz w szerokim wyszczerzu błysnęły wszystkie jego zęby, gdy lamia popełniła jakże zastanawiającą pomyłkę językową. Aż zaśmiał się krótko, szczerze rozbawiony. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, a spojrzenie miał całkowicie rozpalone, co dawało zadziwiający efekt przy lodowatej barwie jego oczu. Zresztą, twarz miał zarumienioną, włosy rozczochrane, ubranie w nieładzie. A ona... - Jesteś piękna - powiedział chrapliwym głosem. I cholernie pociągająca, lecz tego już nie potrafiłby wypowiedzieć naprawdę, to nie w jego stylu. Ale nie mógł się opanować, gdy mamiły go fioletowe włosy, łuski, różowe oczy i zgrabne kształty Iormu. Choć może nie chciałby się do tego przyznać na głos, jego czyny mówiły same za siebie. Bez wahania przysunął się do niej, kładąc palec na jej wargach w geście uciszenia. - Nie tłumacz się już - poprosił zaskakująco miękkim tonem, nachylając się do niej, i znów ich twarze dzieliły milimetry. - Nie musisz się przed niczym powstrzymywać, w końcu jesteśmy już sami... - na pradawnych bogów, czy on w ogóle jeszcze wiedział, co wygadywał? Chyba nie. Sam w to wątpił. Postanowił więc skutecznie uciszyć i siebie, i Iormu, sięgając swymi ustami do jej, i całując ją przeciągle, jakby mieli czas do końca świata. Znów jedną dłonią otoczył ją w talii, drugą zaś odszukał jej rękę, splatając swoje palce z palcami wężowej panny. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości