♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Orvara
Gość

 
01-11-2012, 00:55

To drzewko co prawda już znała, a mieli biec do Oazy... Ale wyczuła po drodze zapach Darta, a Ragnar mówił, że go nie zna i w sumie chętnie by poznał. To właśnie można to zrobić, prawda?

Po sawannie niosły się dwa rytmy walących o podłoże łap.

Orvara wyhamowała jakiś kawałek przed drzewkiem, nadbiegając od przeciwnej strony niż Hordian, i kończąc bieg tam, gdzie Ragnar. Była szybsza i zwinniejsza od samca, jednak bez porównania mniej wytrzymała, więc ten mały wyścig zakończył się dla niej intensywnym dyszeniem. Ale czuła się lepiej - krew żywo płynęła przez kończyny do mocno bijącego serca i z powrotem, przypominając jej, że wciąż żyje i ma cel na tym świecie. Ta świadomość zawsze poprawiała jej humor.
Uspokoiła się po chwili i nachyliła do szarego towarzysza, wskazując kiwnięciem łba na czerwonogrzywego samca.
- To Dart. Zobaczymy, co zrobi, kiedy mnie zobaczy.
Chrząknęła, modyfikując wypowiedź.
- ...i tamtych.
Nie wiedziała, który z zebranych tu lwów jest swój, a który obcy, więc na razie nie rzucała się do przeganiania. Bo kogo dokładnie?
rue Ashlyme
Gość

 
01-11-2012, 09:59

rue otworzył ślepka, a je wypełnił strach. Czyli że nie jest tu bezpieczny? Może lepiej było zostać tam, gdzie dużo lwów i lwiątek, tam pewnie nie szwendają się takie góry futra i mięśni jak ten tutaj... Dart. Krótkie imię, nic Ashlym'owi nie mówiło. Jeśli imię nic nie znaczy, to po co je nadawać? W zasadzie, to rue sam nie wiedział, co znaczy większość jego imienia. rue, droga, trakt. I nic po za tym.
- Ale.. ty nie jesz takich, jak ja, prawda? - zapytał z nadzieją, kładąc po sobie małe uszyska, zakończone czarnymi znaczeniami. Nie wiedział, co robić. uciekać? Bez sensu, wielka kupa mięśni dogoni go z łatwością. Błagać? To jest lepsze i sprawdza się pewnie częściej.
Lecz nie dane mu było sprawdzić prawdziwość swych teorii, bo w około nagle zaroiło się od... kup mięśni i futra. Ash nieświadomie, machinalnie przyskoczył bliżej Darta, opierając się drżącym grzbietem o jego łapę. Szczególny strach i respekt żywił do wielkiego, dziwnego czegoś, bo przecież nie lwa, o białym, lśniącym futrze. Wszelka dziwaczność budziła w nim obawę. czy lwy nie mogłyby mieć normalnego umaszczenia?
Dart
Gość

 
01-11-2012, 12:44

Bury przymknął oczy i wziął głęboki oddech. W zasadzie euforia spowodowana odnalezieniem swojej dawnej ostoi nadal grzała jego duże serducho.
Zdawało mu się że coś usłyszał... Otworzył oczy lekko zdezorientowany i spostrzegł brązową lwicę. Przez chwilę mierzył ją zdziwionym, pytającym spojrzeniem po czym przeniósł je na młodego myśląc, że może to on ją zna albo, co byłoby jeszcze lepsze, to właśnie ona jest jego matką czy... czy coś. Może młody nawet nie zdążył załapać, bo Dart w przeczuciu uniósł łeb i zatrzymał się na białym lwie. Nie, nie, nie, teraz to już było za wiele. Czerwonogrzywy podniósł się gwałtownie, rozstawił szeroko kończyny oraz pochylił łeb gotów w każdej chwili zareagować. Zmrużył ślipia i uniósł pytająco brew.
Otworzył pysk aby coś powiedzieć, ale nawet z siebie nic nie wydusił widząc, że towarzystwo cały czas się powiększa. Niestety w tą jedną osobę udało mu się rozpoznać. Fakt faktem, kroczyła z jakimś szarym lwem ale to było mu całkiem obojętne. Niech się prowadza z kim chce, to nie jego sprawa. Prychnął z lekka pogardliwie i jeszcze raz przejechał wzrokiem po lwach.
- A wy tu... to w zasadzie po co? - rzucił zbity z tropu, kompletnie nie wiedząc jak zacząć. Do jasnej cholery, kimże oni byli?
- No i oczywiście TEJ pani to nikt, absolutnie nikt tutaj nie zapraszał! - fuknął na Orvę, w zasadzie to bardziej komicznie niż poważnie, ale, jakby na to nie patrzeć, nikt jej tutaj nie zapraszał! Zagarnął młodego jedną łapą i wtulił go w drugą. Ta wiedźma była zdolna wszamać młodego, o, tego to był pewien jak mało kto. Skrzywił się do swojej eks już chyba całkowicie zapominając o zbiorowisku.
Skanda
Bliznopyski | Duch
*

Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 94

01-11-2012, 15:05
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

Szary dosyć zdziwiony zmianą kierunku i nadzwyczaj szybkim sprintem lwicy dotarł na Sawannę z delikatnym opóźnieniem. Tempo jego biegu było wyćwiczone na tyle, że nie przemęczało organizmu-treningi jednak na coś się przydały. Jakby jednak nie było-Orvara była szybsza.
Ragnar przysiadł obok obok samicy lustrując ją niebieskimi ślepiami
-Ej to się nie liczy, oszukiwałaś.-sapnął do niej z udawanym wyrzutem.-Ale muszę przyznać, że nieźle Ci poszło.-dodał po chwili z uznaniem.
Dopiero kiedy lwica powiedziała o obecnych tu, zwrócił uwagę, że nie są sami-kolejni intruzi czy może następni, dotąd nieznani mu członkowie stada? Omiótł zgromadzonych tu wzrokiem- no dobra Dart jest w stadzie, ale reszta? Co to za zbiorowisko?
Szary dźwignął się na łapy aby zbliżyć się do nieznajomych.
-Witam, nazywam się Ragnar i jestem Strażnikiem Szkarłatnego Świtu. Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność?-spytał wpatrując się młodziaka, stojącego nieopodal, białego lwa oraz jakąś lwicę.
Dopiero po chwili zorientował się, że ów lwica to Alaina. Kiedy zdał sobie sprawę z tego faktu mimowolnie rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzając czy w pobliżu nie ma Mogrima. Taki odruch.
Nie zważając na resztę podszedł do znajomej aby usiąść koło niej i uśmiechnąć się promiennie w jej stronę. Minął spory kawał czasu od ich ostatniego spotkania, dlatego widok brązowej znacznie poprawił humor samca. Chwila, chwila. Dopiero teraz szary zwrócił uwagę na to w jakim stanie znajduje się lwica-nie wyglądała najlepiej.
-Al..? Czy wszystko w porządku? Coś się stało?-spytał zaniepokojony, zniżając łeb tak, aby spojrzeć jej w oczy.
[Obrazek: raguwno_by_ragous-d9t9pod.png]
Orvara
Gość

 
01-11-2012, 16:54
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

- Chciałam się przywitać.
Orvara parsknęła, słysząc reakcję Darta. Zmienił się - na gorsze. Bo tak, to prawda, że robiła mu najgorszą z możliwych reklamę, ośmieszając go w tych uszach, które tylko chciały słuchać; przy nim jednak zamierzała zachować kulturę i nie wychodzić poza granice chłodnej uprzejmości. Minęło przecież ładnych parę lat, oboje dorośli, a ona trochę dojrzała. I chociaż Dart stanowił wrzód na jej osobistej mapie świata, przecież jej nie zabił ani nie okaleczył... I nie chciała wyjść na furiatkę w nowym stadzie.
Jego narwane zachowanie będzie pięknie kontrastowało z opanowaniem samicy. Uśmiechnęła się, bo właściwie... wyświadczył jej przysługę, nieprawdaż?
Zmarszczyła brwi, dostrzegając, że przytula do siebie jakieś czarnouche młode. To jego? Takie małe? No no, szybko się uwinął...

A potem Ragnar sobie poszedł, nim zdążyła podziękować za uznanie, w rozumieniu Orvary pilnować brązowej samicy. Zachowywał się, jakby ją znał, ale jedno z drugim się przecież nie wyklucza, prawda? W każdym razie jedynym osobnikiem, który jeszcze nie miał swojej świtowej obstawy, był ten wielki biały samiec. Płowa lwica westchnęła w duchu.
Adepci to w sumie mięso armatnie, to czego się spodziewała...

Podeszła do Hordiana i zatrzymała się w odległości jednego susa od niego. Pewnie nie miałaby szans w bezpośrednim starciu, ale liczy się także spryt, a nie siła fizyczna. Prawda?
Kiwnęła łbem, wskazując mu Ragnara.
- Odpowiedz grzecznie, proszę.
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

01-11-2012, 20:51
Prawa autorskie: malaika4//

Miała upłynąć znaczna chwila nim brązowa zdała sobie sprawę z obecnych tutaj osób. Nim puste naznaczone chorobą spojrzenie liznęło każdego z osobników, na dwóch kotach zatrzymując je najdłużej. Potężny biały samiec kontrastujący z szkarłatna barwą sawanny, ale i szarego lwa, na którego widok, samica zdawała się nieco odżyć, mimo że wciąż pozostawała statyczna, siedząc i nie robiąc nic innego jak obserwując. O dziwo nie czuła się zagrożona w tym mieszanym towarzystwie, a przecież powinna. Nie znajdowała się na ziemiach gdzie intruzów wita się z otwartymi ramionami, lecz nie wiedząc do końca czemu, obecność Hordiana zamiast ją wystraszyć i zmusić do ulotnienia się , działała na nią kojąco. To on także stał się miejscem w które najdłużej uczepiła bursztyn spojrzenia, zanim zostało przeniesione na Ragnara.
-Rag, witaj-półprzytomna w bladym uśmiechu, szeptem odezwała się i ona zdając się promieniejąc na widok znajomego jej samca. Nie odpowiedziała mu jednak na jego pytanie. Nie wiedziała czy mogła go o cokolwiek prosić mając obok siebie towarzystwo całkiem obcych jej osób. Samo to że zjawiła się ponownie na ternach świtu, mogło przysporzyć mu niepotrzebnych problemów, co o dziwo brązowa rozumiała. Ale z drugiej strony nie miała nikogo innego do kogo mogła zwrócić się o pomoc.

Brazowa położyła po sobie uszy, naznaczonym chorobą oczyma, zagłębiając w błękit oczu samca.

"Pomóż mi" niemy przekaż, nic więcej.
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Hordian
Gość

 
02-11-2012, 01:18
Prawa autorskie: malaika4//

Zimne puste niebieskie ślepia przesuwały się po sylwetkach tych, którzy już tutaj byli oraz tych, którzy dopiero co wyłonili się zza wzniesienia. Hordian jak na razie stał najdalej, bo faktycznie... stanął głownie przez reakcję czerwonogrzywego. Odruchowo pochylił łeb, a rysujące się pod białym futrem mięśnie drgnęły niezauważalnie... Wiec jednak wpadł w kłopoty... o ile w ogóle można to było w ten sposób nazwać. Nic jednak nie podpowiedziało zebranym, że biały lew w jakiś sposób poczuł się zagrożony. Na jego pysku wciąż pozostawała dziwna odległa obojętność, jakby sprawy, które się tutaj rozgrywały zupełnie go nie dotyczyły.
Obserwował krótką chwilę każdego z osobna, a kiedy spojrzenie przemknęło po sylwetce ciemnofutrej lwicy poczuł dziwne ukłucie w żołądku... Kogoś mu przypominała... Co prawda dzieliło ich jeszcze parę metrów, ale jasne, rozgorączkowane miodowe ślepia, które w nim utkwiła były tak znajome... Zmarszczył pysk... Przez jedną długą chwilę starał się przypomnieć sobie, gdzie mogli się spotkać, a potem... potem wszystko potoczyło się szybciej.
Zimne ślepia zalśniły, otworzyły się szeroko w niemym zdumieniu i przerażeniu... Na los! Wszędzie rozpoznałby te oczy... piękne, znajome ciepłe spojrzenie...
- Hordian - Jego głos bardzo głęboki i silny doszedł do uszu zebranych, a sam lew po tej krótkiej prezentacji bez cienia strachu, nie zważając na to, że druga lwica jawnie ustawiła się na lepszą pozycję do ataku, ruszył w kierunku zebranych.
Potężny pysk nie zdradzał żadnych uczuć, ale oczy utkwione były w jednym punkcie, do którego dążył. Nie mógł się mylić, choć wydawało mu się to niemal niemożliwe. Mimo euforii, strachu, mieszanki sprzecznych uczuć jakie w nim grały zachowywał zewnętrzny spokój.
I może działałby inaczej, mniej brawurowo, a bardziej zachowawczo. Nie karmiłby obcych kłamstwem gdyby miodowe ślepia nie patrzyły na niego z obawą i prośbą. Może wtedy odwróciłby się i zwyczajnie oddalił mając na uwadze swoje zdrowie i życie.
- Nie pragnę zwad, przybywamy z daleka, a te ziemie są dla mnie jedyne drogą w naszej wędrówce - odezwał się po chwili z o ciąganiem kierując spojrzenie na Ragnara. Nazwa, której użył obcy lew nic mu nie mówiła, ale wnioskował, że znalazł się na terenach obcego stada. Pochylił przed samcem głowę oddając mu szacunek, bo i tylko on zdawało się, że taki mu okazał.
Podszedł zupełnie blisko, wielką sylwetką ocieniając brązową lwicę, jak i siedzącego obok samca. Spojrzał na nią z góry, tak jak robił to setki razy wcześniej... Jego spokój dawał poczucie bezpieczeństwa. Uśmiechnął sie lekko... Nie mógł się mylić, prawda? Była zbyt podobna do matki...
- Alaina...
Wymówił jej imię szeptem, który wywołał ból w sercu... Otworzył ranę, która powoli się zabliźniała... Kiedy ostatni raz wypowiedział jej imię? Pamiętał... zbyt dokładnie.
rue Ashlyme
Gość

 
02-11-2012, 12:32
Prawa autorskie: malaika4//

Gdyby te lwy chciały mu coś zrobić, już by to zrobiły, prawda? To wielkie, białe... coś raczej nie przejęłoby się Dartem, schrupałoby Ash'a jednym kłapnięciem szczęk. Ale i tak lepiej się nie wychylać. jeśli ktoś jest wzrostu i postury rue powinien uważać z każdym, kogo spotka. Niezbyt też mu odpowiadał kontakt cielesny z łapą czerwonogrzywego, ale w ostateczności mógł to znieść. jak zauważył, Dart był raczej przyjaźnie nastawiony.
Zadarł łebek, patrząc na swojego 'ochroniarza'. Bezczelnie pokazał łapka na dziwaczne lwy dookoła i zapytał głośno.
- Kim oni są? Dlaczego ona - pokazał na Orvarę, choć nie mógł wiedzieć, jak ma na imię. - robi z siebie przedstawienie? -
Dla lepszego efektu skrzywił pyszczek, patrząc na dziwna lwicę. Jakoś nie wydała mu się sympatyczna, choć w zasadzie rue ie oceniał książek po okładkach. No patrzcie, dopiero pojawił się w tym towarzystwie, a już nabiera złych cech! Chociaż ta zakazana morda piaskowej lwicy... No, powiedzmy, że raczej nie wzbudzała dobrych skojarzeń. Przynajmniej nie u Ashlyme'a.
Dart
Gość

 
02-11-2012, 12:51
Prawa autorskie: malaika4//

- Ona jest jednym wielkim chodzącym przedstawieniem. Wiedźmy tak mają. - mruknął po cichu do młodego byleby ta nie dosłyszała... aczkolwiek wiedźmy mają przebojowy słuch, o czym on oczywiście wiedział bo z tą oto wiedźmą musiał żyć kilka miesięcy.
Jeszcze raz objął spojrzeniem towarzystwo. Nie wydawał się być zadowolony z faktu, że wokół jego drzewa zrobiło się takie zbiorowisko. Jeden Ragnar próbował to jakoś ogarnąć ale... chyba bardziej ciągnie go do panienki niż do obowiązków. Już wcześniej był poirytowany, ale teraz to uczucie jakby się spotęgowało gdy zauważył że jest naprawdę poza tematem. Zdezorientowany i wkurzony Dart spojrzał krzywo na samców jakby próbując im bez słów przekazać, że wcale mu się nie podoba to najście. Po chwili podniósł wzrok pełen jadu na Orvarę.
- Jakże uroczo... Tylko że ja mam w zasadzie taką jedną uwagę, zażalenie, prośbę... jakkolwiek by to nie nazwać. - odezwał się wreszcie przystępując kilka kroków do przodu - Jakbyście byli na tyle mili i... nie wiem, zachowali swoje czułości dla siebie i przenieśli się... gdzieś dalej? - Zakończył wymuszonym uśmiechem. Nie chciał im przerywać tej wzniosłej chwili... kutfa, dobra, nie lubił po prostu takich scen zwłaszcza, że musi robić za publikę. A sam nie czuł się zobowiązany do opuszczenia tego miejsca. Nie mówił o tym otwarcie ale uważał, że przynajmniej to wzniesienie mu się należy. W końcu to on je upatrzył i on pierwszy położył pod tym drzewkiem swój bury zad.
Usiadł zrezygnowany. Nie, oni nawet nie zareagują. Na co ty się łudzisz? Jeszcze Orvę i Ragnara by przeżył, bo stado to stado, ale ta parka która przybyła przed nimi zasługiwała na miano intruzów. Zwłaszcza biały lew, bo samice są mniej szkodliwe jeśli o to chodzi - samice można wykorzystać, może nawet przekabacić na swoją stronę - samców już nie bardzo. Był już tą szkopką co najmniej zażenowany. Znowu w myślach powtórzył to jakże stosowne pytanie - dlaczego ja?!
Skanda
Bliznopyski | Duch
*

Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 94

02-11-2012, 13:37
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

Szary mimo mimo pozornego uśmiechu Alainy widział, że coś jest nie tak. Błagalne spojrzenie, utkwione w jego oczach jeszcze bardziej spotęgowało to uczucie. Chciał jej pomóc. Już. Teraz. Właśnie w tej chwili, jednak u Ragnara prywata nigdy nie górowała nad obowiązkami wobec stada. Oderwał wzrok od brązowej aby rozejrzeć się po wszystkich tu zebranych i zdecydować, co dalej.
Wrażenie największego "problemu" sprawiał olbrzymi, biały samiec w podeszłym wieku. Nie wyglądał jednak na wrogo nastawionego, co też poświadczył swoimi słowami.
-Rozumiem.-rzucił w stronę Hordiana, który ni stąd, ni zowąd znalazł się tuż obok.-Nam również nie prędko do krwawych jatek, radzę jednak nie robić sobie tu dłuższych postojów. Jeśli spotkasz kogoś powiedz, że zostałeś przepuszczony przez Strażnika, nie powinno być problemów. A jeśli będą..no cóż-nie ja za to odpowiadam.-wyjaśnił Hordianowi pokrótce, w nadziei, że przyjmie sobie te słowa do serca. Strach pomyśleć, jak wyglądałaby ta sytuacja w obecności Mogrima-na pewno niezbyt kolorowo.
Kończąc mówić skinął łbem na Orvarę, będącą w gotowości na znak, że wszystko pod kontrolą.
Została jednak kwestia młodziaka, kryjącego się za czerwonogrzywym. Trudno było powiedzieć, czy to kolejne lekkomyślne lwiątko, trujące dupę wszystkim naokoło, czy podopieczny Darta. Jakby jednak nie było miał kto się nim zająć, dlatego szary nie miał zamiaru zaprzątać sobie nim głowy i podszedł z powrotem do brązowej, która jawnie potrzebowała pomocy.
Zignorował fakt, iż Hordian znał jej imię. Miał teraz za dużo na głowie, a w tej chwili Al była najważniejsza.
Powtórnie zniżając łeb na wysokość samicy spojrzał w bursztynowe ślepia, jakby sprawdzając, czy jest świadoma rzeczy, które dzieją się dookoła.
-Al..?-zaczął niepewnie.-Może chodźmy gdzieś indziej..tu jest zbyt tłoczno.-zaproponował, wciąż nie wiedząc, co się właściwie dzieje i jakiego rodzaju pomocy mógłby udzielić lwicy.
[Obrazek: raguwno_by_ragous-d9t9pod.png]
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

02-11-2012, 16:12
Prawa autorskie: malaika4//

Brązowa zaś wyraźnie była zdezorientowana, nie mogąc do końca zdecydować się na kim powinna się skoncentrować, nie ważne jak mocno starała się każdemu poświecić odrobinę uwagi, przeżarty przez chorobę umysł nie był wstanie zdzierżyć wiele, przyprawiając ją jedynie o mocniejszy ból głowy.
Alaina potrząsnęła pyskiem przymykając na chwile schorowane oczy, aby po dłużej chwili uchylić je ponownie, ostatni raz chcąc rozejrzeć się po obecnych ale i dopiero po czasie orientując się że biała figura lwa, jaką jeszcze niedawno widziała stojącą nieopodal nich, znalazła się centralnie za nią, na co ta drgnęła, impulsywnie przysuwając się bliżej do szarego. Wystraszyła się, szczególnie ze nie zarejestrowała momentu kiedy lew postanowił podejść do nich.
Jednak w porównaniu do Raga, ona nie zignorowała wypowiedzianego przez lwa własnego imienia. Zaintrygowało ją to skąd mógł je znać, szczególnie że nie zostało ono przez nikogo wypowiedziane,a przynajmniej nie na tyle głośno by mógł je usłyszeć, nie pomijając wrażenia jakie od dłuższego czasu odnosiła iż lew mógł ją znać.
Ciepłe spojrzenie utkwione na jej postaci, naznaczone i piętnem jakiejś tragedii.

Niestety nieważne jak mocno starała się zmusić umysł do pracy, nie podtrawiła wywołać w pamięci ani jednego obrazu czy też postaci, która miała by białe futro, co wprawiają ją w jeszcze większe skołowanie.

Kim pan jest?My się znamy? kolejne nieme pytanie które miało paść za pośrednictwem rozgorączkowanego spojrzenia a które miało zawisnąć na Hordianie. Nie zignorowała przy tym słów Raga, na krótko odrywając wzrok od białego lwa, skinęła przytakująco łbem i ona uważając ze tutaj było zbyt tłoczno, co utrudniało i jej skupienie się na czymkolwiek.
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Orvara
Gość

 
02-11-2012, 16:22
Prawa autorskie: malaika4//

Orvara pozostawała przy boku Hordiana tak długo, póki nie ruszył ku Alainie. Postąpiła za nim dwa czy trzy kroki, jednak nie więcej; Ragnar zdawał się panować nad sytuacją, a skoro biały lew uzyskał jego przyzwolenie na przejście przez ziemie Świtu, adeptka nie miała nic do gadania. Hierarchia zobowiązuje.
Została więc na miejscu, dzieląc uwagę między tamtą dwójkę pod opieką szarego Świtowca a Darta i jego, jak już była całkiem przekonana, kolejnego dzieciaka. Właściwie chciała z nim porozmawiać.
- Iść z wami?
Spytała, kierując te słowa do Ragnara, ale tonem, który wyraźnie wskazywał na fakt, że chciała jednak usłyszeć odpowiedź odmowną. Znajdą się później; teraz każde z nich miało do rozwiązania prywatne sprawy.
I na całe szczęście małego czarnoucha nie zwracała uwagi na to, co mówi, bo schrupałaby go na pewno. W końcu była szybsza od Darta. I miałby swoje "przedstawienie", nędznik jeden. Od razu wspaniałe i niepowtarzalne - dosłownie jedyne w życiu...
Hordian
Gość

 
02-11-2012, 17:04
Prawa autorskie: malaika4//

Czułości? Jakie czułości? Nic nie zrobił, nic nie zdążył zrobić... Nie zareagował więc ani na wypowiedź czerwonogrzywego ani na malca.
Kątem oka spojrzał na Ragnara skupiając się na jego słowach. Był mu wdzięczny za bezproblemowe podejście, zmusił się więc do cienia uśmiechu i kiwnięcia głową. Kiedy zaś zorientował sie, że ów lew zna brązową lwicę, wąsy mu drgnęły. Czyli była wśród swoich? Całkiem możliwe... ale czy pomylił się widząc w jej spojrzeniu prośbę i strach?
Kolejna rzecz... jej spojrzenie pełne niepewności i braku zrozumienia, rozgorączkowane, chore... Serce samca załopotało zmuszając go do głębszego oddechu. Nie pamiętała? Była chora?
Bolesna prawda mocno wyryła się w euforycznym uniesieniu gasząc je skutecznie. Był głupi sądząc, że będzie go pamiętała... minęły prawie dwa lata, a kiedy widzieli się ostatnio była maleńka niczym jego łapa.
Pierwszy raz od dawna poczuł konsternacje i choć bardzo chciał wykrzyczeć światu, że ją odnalazł, że tęsknił i nigdy więcej nie chce stracić, musiał brać pod uwagę że teraz... że tak naprawdę... nie była jego córką. Nie był przy niej gdy dorastała, gdy stawiała pierwsze kroki w dorosłość... Bo przecież... nie mógł się mylić prawda? Nikt nie zaprzeczył, kiedy odezwał się do niej imieniem swej córki.
Niepewność w jego oczach była doskonale widoczna. Przez chwile stał jak posąg patrząc wprost w bursztynowe ślepia Alainy i nie widząc w nich nic prócz skołowania, zmarszczył pysk na którym na chwile odmalował się żal i zawód. Nie mógł nic zrobić...
- Wybaczcie... - szepnął i pochylił łeb, by po chwili odwrócić się i w kilku długich skokach zbiec ze wzgórza...
Biała smuga przedzierała się przez trawy, by po niedługim czasie zniknąć za kępą drzew.
Mogrim
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:a pomyka 5 lat po świecie Liczba postów:324 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 38

02-11-2012, 19:17
Prawa autorskie: Av-KamiLionheart, Obróbka&Cieniowanie-RagDrawer,Color-ja |Sygnatura-Malaika

Do tego całego zgiełku i zamieszania, po krótkim czasie dołączył czarny jaguar. Za dużo by się rozpisywać na start, czy próbować zrelacjonować wszystko co się wokół dzieje, dlatego też kot podszedł do, chyba jedynego, znanego jej osobnika. Był to oczywiście Ragnar. Gdy był już obok niego, rzekł spokojnym głosem pozbawionym nuty sarkazmu. Za dużo było tutaj ludu Bożego by pozwolić sobie na specyficzne żarty. - Witaj Ragnarze, jeśliś łaskaw to chciałbym z tobą pomówić ... o dość prywatnej sprawie. - Potem złote ślepia spojrzały na pozostałych, a z gardła dobył się lekki pomruk. - Witam i resztę. - Gdy te drobne przyjemności były już za nami, a stylowa etykietka dotrzymana, wzrok przeniósł się na pysk kolegi mordercy w oczekiwaniu na odpowiedź. Musiało to dziwnie wyglądać, przynajmniej w oczach szarego, który tym razem, i w zachowaniu i w głosie Cienia, nie mógł nijak doszukać się sarkazmu lub drwiny.
[Obrazek: 2ednsk9.jpg]
JESTEM JAGUAREM !
I jak masz coś do mnie to napisz, a cię zmiażdżę!
Skanda
Bliznopyski | Duch
*

Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 94

02-11-2012, 20:09
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

Szary odwrócił łeb w stronę Orvary aby wykonać przeczący gest łbem. Nie było najmniejszej potrzeby, aby szła z nimi-poza tym to była dobra okazja, aby spędzić kilka upojnych chwil w towarzystwie dawnego partnera. (:3)
Miał już zwrócić się do Alainy, gdy wtem ni stąd, ni zowąd obok niego pojawiła się czarna zmora. Na dodatek prosząca o dość nietypową przysługę. Tak. Akurat teraz.
-O rany, Ty to masz wyczucie czasu. Jestem trochę zajęty, wiesz?-bąknął w stronę czarnego nie kryjąc poirytowania. Czy on miał w sobie jakiś wykrywacz, informujący go za każdym razem, gdy szary miał kontakt z brązową?
Ragnar zamilknął, przenosząc wzrok to na lwicę, to na jaguara. Zastanawiał się jak to teraz rozegrać-pomoc pobratymcowi była równie ważna jak pomoc lwicy, dlatego nie chciał odsuwać na bok żadnego z nich. Po chwili namysłu wyrwał się z zadumy, aby w końcu podjąć decyzję.
-Dobra.-rzucił do czarnego.-Ale ona-tu wskazał łbem Alainę-idzie z nami.-powiedział stanowczym tonem, równocześnie wbijając chłodne spojrzenie jaguara. To był wymowny znak, ostrzegający towarzysza przed niewłaściwym zachowaniem wobec brązowej. Oby go nie ignorował.
Szary domyślał się, że lwica niezbyt dobrze zniesie obecność Mogrima, ale cóż, nie miał wyboru. Podszedł do niej tak, że odległość ,dzieląca ich była minimalna.
-Jak widzisz, znów nie będziemy sami.-mówił, zniżając głos tak, aby uszy niepowołanych nie rejestrowały jego słów.-Ale nie obawiaj się, mam wszystko pod kontrolą.-zapewnił, obdarzając lwicę ciepłym uśmiechem.
-Po prostu chodź z nami.-powiedział, aby po chwili jakby przypomnieć sobie o czymś.-Bo możesz iść o własnych łapach, prawda? Jeśli nie, mogę Cię ponieść.-zaproponował samiec, zwracając uwagę na dość chwiejny i niestabilny chód tamtej.
No dalej, chodźmy już stąd, niech tamci się tak nie gapią..
[Obrazek: raguwno_by_ragous-d9t9pod.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości