Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
28-12-2012, 23:58
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Nie był w stanie zrozumieć zachowania tego geparda, nawet, jak zdał sobie sprawę z tego, że zaczynała mu powoli coś przypominać - a raczej kogoś. Uśmiechnął się z czymś na miarę, kształt i podobieństwo politowania. Jak się określało to coś, co przed nim stało - a w zasadzie, teraz nawet już siedziało? Ach, no tak. Samica.
Odchrząknął, nie wiedzieć czemu. Jakby nie był w stanie w myślach pomyśleć, jakie to samice były głupie bez oczyszczenia sobie głosu, jakby podczas upadku i tam wdarł się piasek. Skrzywił się jeszcze raz, lecz szybko grymas zniknął. Coś ciężkiego oparło na jego łbie swoją łapę. Zmarszczył brwi, nieco szerzej rozlepiając ślepia, nagle znów czując pod swoim zadkiem ziemię i trawę. Usiadł, lecz nie robił tego do końca świadomie - przypomniał sobie o czymś. Nie rozumiejąc zbytnio, co się dzieje, spojrzał na Sharmę, powolutku dochodząc do siebie. Miał nie rozmawiać z nieznajomymi. Ktoś mu kiedyś tak powiedział, ale nie mógł sobie za żadne skarby przypomnieć, kto - chociaż próbował naprawdę mocno, jak na miarę swoich możliwości. To zadanie przerosło samczyka, ale też odbiło na nim swój ślad. Wpatrywał się w tamtą samicę gepard - tak ją określał w nieskładnych, rozbieganych jak mrówki na wszystkie strony myślach - czując, jak rośnie w nim nieufność, lecz nie tak pewna, jak ta sprzed kilku chwil. Potem przyszło zdziwienie, a po nim jego myśli zupełnie ucichły. Wszystko nagle wydawało się jasne, jak jej futro. Mimo to, doskonale widział na nim cętki - wiedział, że cokolwiek miał zrobić wcale nie było tak jasne. Było, jak te kropki. Było ich tak dużo... Przeleciał wzrokiem po jej futerku, zliczając każdą z nich, lecz szybko pogubił się w swoich myślach ponownie. Miał nie rozmawiać z nieznajomymi. Ale kto mu to powiedział? Kto powiedział to wystarczająco głośno, żeby dalej był w stanie to słyszeć, choć nie pamiętał nawet tamtego głosu? Zanim wreszcie zdał sobie sprawę z tego, że musi wyglądać wyjątkowo głupio, przypomniał sobie o pozostałych takich wskazówkach. O tym, że ma iść w stronę słońca. O tym, że ma się nie odwracać. I o tym, żeby szukał szarej lwicy o imieniu Khayaal, która była... kimś ważnym. Kimś, kto miał mu pomóc. Ale kim? Przerosło to malca, co pozwoliło jego rozumkowi wtrącić się w jego poplątane myśli, odrzucając je w kąt, z którego sam przyszedł. Zaduma malca nie trwała długo, lecz w momencie Kudadisi pomyślał, że musiał wyglądać naprawdę głupio. - Ja... eee... - stęknął, kompletnie rozkojarzony. Pogubił się, przyznał, zdając sobie sprawę z tego, że rozpaczliwie kończy mu się czas na odpowiedź. Jak w konkursie, kto pierwszy, ten lepszy: a on nie zdążył palnąć łapą o ziemię, wykrzykując hasło. Nie zdążył poskładać myśli, nim upłynął czas. - Nie mogę. Muszę iść. Eee... Sam? Tak - wypluł z siebie jednym tchem, gapiąc się tępo w Sharmę. Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Zadudnił echem w jego głowie głos, którego nie był w stanie rozpoznać, jakby go wcale nie było. Jakby mu się wydawało. Potrząsnął łbem, odtrącając tym samym wszystkie myśli. Szum dziwacznych pytań bez odpowiedzi ucichł. Nie czuł ulgi, kiedy wyszczerzył kły w przepraszającym uśmiechu. Nie dodał jednak ani słowa, bojąc się, że język znowu mu się poplącze. Kryjąc się z tym, skrył zakłopotanie za nagłą potrzebą zwilżenia zębów. Przejechał po nich jęzorem, oblizując pyszczek. Nie lubił tak suszyć zębów i gdy wiatr mu o tym przypomniał, poczuł się odrobinę lepiej. Nie umniejszało to jednak faktu, że wciąż musiał robić dobrą minę do złej gry. Kurde. |
|||
|
Hasira Konto zawieszone Gatunek:Tygrys Płeć:Samica Wiek:4 lata i 3 miesiące Liczba postów:298 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 92
Siła: 78 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 21 |
29-12-2012, 01:18
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
- Ciężko, żeby każdy był takim dziwakiem jak my, Sharmo.
Hasira uśmiechnęła się pod nosem, słysząc rozczarowanie w jej głosie, gdy odkryła przynależność samczyka. Dorosła tygrysica miała instynkt i zmysły rozwinięte trochę lepiej od dzieciaków, więc nie zaskoczyła jej obecność Kudadisiego. Zresztą i tak był lwiątkiem - co to mogło jej zrobić, zadrapać futerko? Och, jej. Nie odpowiedziała jaglionce na wcześniejszą propozycję, bo czuła, że to temat do przedyskutowania, nie zaś do podejmowania pochopnych decyzji. I będzie potrzebowała, by młoda skupiła się nad tym, co mówi. Towarzysz zabaw skutecznie jej to uniemożliwi. Przeniosła spojrzenie na obcego malca. Nie zdziwiłaby się, gdyby był stąd, w końcu Lwioziemcy wedle jej doświadczeń mieli wyjątkowy talent do mnożenia się w młodym wieku - nie widziała tu jeszcze nikogo, kto dorównywałby jej wiekiem, a przecież to niemożliwe, żeby na całej sawannie były same dzieciaki. Musiała jednak spytać. Jak każdy nudziarski, poważny dorosły - musiała się upewnić. Nim zdążyła, odpowiedział jednak sam na pytanie, które miało tu paść. - To może chociaż pokażemy ci kierunek? Zaproponowała, unosząc brwi. I bez wnikliwego przyglądania wiedziała, że ten maluch kompletnie się tu pogubił. Może nawet nie pamięta, jak ma na imię. |
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
29-12-2012, 02:41
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Domysły Hasiry nie były pozbawione podstaw. Lwiątko, którym tak zainteresowała się Sharma zachowywało się, jak polna mysz, która nie ma dokąd uciec przez drapieżnikiem. Z tą różnicą, że drapieżnikiem były tutaj pytania - a Kudadisi nie znał ani osób, które je zadawały, ani z której strony padały. Nie potrafił się obronić przed zagrożeniem, które atakowało go z każdej strony, jak stado hien. Żadne z polujących jednak na niego pytań nie kłapało mu swoimi przeraźliwie wielkimi szczękami nad uchem, choć był w stanie wyczuć wyszczerzone do niego w paskudnym uśmiechu zębiska. Nie był w stanie jednak tego ani zinterpretować, ani zrozumieć, ani tym bardziej dostrzec. Mógł tylko słyszeć, a słyszał doskonale.
Wszystko to powróciło, kiedy odezwała się Hasira - dokładnie wtedy, kiedy już zaczynało się wydawać, że jest dokładnie takim dzieciakiem, na jakiego wyglądał. Kiedy jednak tygrysica zadała mu pytanie - a raczej propozycję - lewek spojrzał na nią zmieszany, cofając się o kilka trwożnych kroków. Kiedy szedł już tyłem, Kudadisi skręcił tak, aby ogon znów wyznaczał kierunek, z którego przyszedł - nie było to trudne, ślady po jego nieszczęsnym upadku były na wyciągnięcie łapy, do tego na pęczki. Mimo to, słowa, które usłyszał tylko utwierdziły lwiątko w chwiejnym przekonaniu, że czas najwyższy stąd spływać, i to szybko. Powolutku, zniekształcone przez mgłę, zaczynało do niego docierać, że na tych terenach będzie go czekać wiele takich spotkań - innych kotów, z których większość będzie zauważalnie większa od niego. Wzdrygnął się, po czym zadarł wysoko łebek, podnosząc się na tylne łapy i spoglądając w górę. Kołysząc ogonem, utrzymywał równowagę, spoglądając w górę - jak surykatki, które swego czasu fascynowały go ponad wszystko inne. Słońce wisiało jednak niemal dokładnie nad jego głową. Ktoś złośliwie zawiesił je w zenicie, tak, aby musiał robić to, czego tak nienawidził. Specjalnie kazał mu wyznaczać nowy kierunek! Nie lubił tego robić. Zawsze, kiedy to robił, za igłę, która wskazywała północ miał strach, że jego nowe "naprzód" będzie inne od poprzedniego. Z nadzieją i prośbą obejrzał się za siebie, zjeżdżając spojrzeniem od zadka po końcówkę ogona, leżącą w piasku i bezgłośnie wskazując mu jego własne ślady. Nie czekając długo, zwinnie obrócił się w miejscu i kilkoma szybkimi susami wspiął się z powrotem na skarpę, kompletnie ignorując tamte dwie - tego samicę gepard i tego kiparta, czy jakikolwiek kot to był. Na szczęście, nowy kierunek wyznaczył poprawnie względem poprzedniego - niknące nieopodal ślady wystarczyły, by odwrócił się i ostrożnie zszedł po stromej skarpie z powrotem w dół, do partów. Na dole upewnił się jeszcze raz, czy idzie we właściwym kierunku, po czym, z palącym go uczuciem wstydu, obrócił łeb, by na nie spojrzeć, choć ciało pozostało zwrócone w jego nowe "naprzód". Zwiesił nieco łebek, nawet nie śmiąc poruszyć łapami, żeby nie przesadzić. Żeby nie zmienić kierunku. - Muszę iść tam, gdzie słońce - już miał podnieść się z ziemi i wskazać łapką na górującą nad nimi ognistą kulę, kiedy do ziemi przybiło go nowo wyznaczone "naprzód", razem z głosem rozsądku. Przecież nie potrafił iść... tam. W górę. Wtedy roztargnione lwiątko przypomniało sobie o brakującym słowie, samego siebie wprowadzając w błąd. - Zachodzi - dokończył, po czym wypluł z siebie jakiś niezrozumiały ciąg chrząknięć poprzecinanych krótkimi słowami: coś o przeprosinach, coś o tym, że musi iść i, że nie może czekać, że musi iść. Że musi się często myć. Że musi odnaleźć Khayaal. Nie mówił tego jednak tylko i wyłącznie do nich. Powtarzał te formułki, jak pacierz, żeby tylko nie zapomnieć. Rozumiał, że te słowa nie pochodziły od niego, przynajmniej nie do końca. Czy każdy lew musiał iść tylko i wyłącznie w kierunku słońca? Czy każdy lew musiał myć się po kilka razy dziennie? Czy każdy lew szukał swojej Khayaal? Nie wydawało mu się, jednakże odzyskał spokój. Kiedy jego cel znowu był dla niego jasny, obrócił łebek do obu samic, zamruczał przyjaźnie w ramach pożegnania, tym razem już własnym głosem. - Przepraszam i do zobaczenia - kiedy ostatnia znana mu formułka ucichła, wchłonięta przez uszy Hasiry i Sharmy, ruszył z miejsca. Powoli, krok za krokiem, szedł dalej w stronę słońca, które dopiero miało zacząć zachodzić, za nic sobie mając upał. Dyszał i był zmęczony, ale nie zatrzymał się. Nigdy się nie zatrzymywał, tylko po to, żeby coś upolować i usnąć. Chociaż pozostałe koty robiły inaczej, on spał w nocy. Odkąd pamiętał tak robił, zachowanie innych wydawało mu się nie mieć sensu. Za każdym razem, kiedy dopadał go głód, czy zmęczenie, pieczołowicie znaczył miejsce, w którym się zatrzymał łapami, kreśląc w piasku jakieś proste linie. Jeśli miał szczęście - znaczył miejsce również moczem. Dzięki tym środkom ostrożności pozostał zawsze na dobrej drodze - tak przynajmniej myślał, uśmiechając się do samego siebie z dumą. Przecież słońce zawsze szło dla niego po jednej i tej samej linii, a to oznaczało, że nie zszedł z niej o krok. Nie znikało też z nieba, zawsze zastępował je księżyc. Każdego dnia był inny, lecz nie był w stanie ich rozróżnić. Zaakceptował to zjawisko takim, jakim było i traktował je, jak dobry znak. Nabrał rozgrzanego powietrza w płuca i przyspieszył, tonąc w gorącym, kołyszącym się leniwie morzu traw i znikając samicom z oczu. [zt] |
|||
|
Sharma Gość |
29-12-2012, 16:51
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Całe to zdarzenie wydawało się Sharmie być po prostu dziwne. Nagle znikąd pojawia się obce lwiątko, które nie chce dać sobie pomóc i twierdzi, że musi iść tam, gdzie zachodzi słońce. Wariat albo rzeczywiście przybysz z innej planety, który kłamał o swoim pochodzeniu. Nieważne. Wzruszyła ramionami i wróciła do Hasiry.
Przykro jej się trochę zrobiło, gdy ta nazwała ją "dziwakiem". Sama nie zauważała swojej odmienności - była na to po prostu zbyt młoda i niedoświadczona. Dziwiły ją więc zdumione, zaciekawione spojrzenia dorosłych. - Ale my nie jesteśmy dziwne! - zaprotestowała głośno, kiedy w końcu znalazły się tutaj same - Oni są dziwni. Ty masz paski, ja mam cętki, a oni nie mają. To im powinno być smutno, bo nie mają takich fajnych wzorków. |
|||
|
Hasira Konto zawieszone Gatunek:Tygrys Płeć:Samica Wiek:4 lata i 3 miesiące Liczba postów:298 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 92
Siła: 78 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 21 |
30-12-2012, 12:00
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
- Powodzenia, mały.
Zdziwienie w głosie Hasiry swobodnie można by było przyrównać do tego, które odczuwała Sharma. Może Kudadisi rzeczywiście był dzieckiem gwiazd? W miejscu, z którego pochodziła, pamiętali historie na ten temat. Ich bohaterowie zawsze byli dziwaczni; pojawiali się, by zniknąć, opowiadali swą przeszłość, by urwać w połowie i ruszyć dalej. Przeniosła zamyślony wzrok na jaglionkę, która właśnie oprotestowała jej wcześniejszą wypowiedź. - Oczywiście, że jesteśmy dziwne. Nie nazwą cię tak tylko ci, którzy są ci bliscy albo mądrzy. Wiesz, czemu? Bo jak czegoś nie rozumiesz, boisz się tego, ale nie wiesz czemu, to nazywasz to właśnie: dziwnym. Tu zamilkła, dając czas małej na przetrawienie pierwszego odcinka szkoły życia u cioci Hasi. Ciekawe, jakie sama wyciągnie wnioski? I czy będą miały coś wspólnego z tym, co odczuwa sama tygrysica? |
|||
|
Sharma Gość |
30-12-2012, 22:37
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
Właściwie, to samica miała rację. Niektórzy na to co nieznajome, obce reagują strachem, inni bronią się obelgami i wywyższaniem się. Nawet mała Sharma musiała przyznać, że tygrysica słusznie prawi. Ale była dopiero kociakiem i nie w głowie były jej filozoficzne pytania, odpowiedzi na nie, rozmyślania... Ona by się z chęcią pobawiła! Ale jak, kiedy w pobliżu jest tylko ogromna, pręgowana samica, przed którą nigdzie nie można się skryć, a zabawa w berka z pewnością nie miałaby najmniejszego sensu, bo ta z łatwością dogoniłaby jaglionkę, a ona do końca życia ganiałaby za Hasirą? No właśnie. Trzeba coś wymyślić.
Albo kogoś znaleźć. Może Aigean wrócił już na Lwią Ziemię? Widzieli się jeszcze przed śmiercią Dyany, więc już od dawna powinien tam być. - Idę szukać kolegi. Spotkamy się potem jeszcze! - rzuciła do Hasiry, by potem ufnie otrzeć się o jedną z jej przednich łap. Moment później zniknęła. zt |
|||
|
Hasira Konto zawieszone Gatunek:Tygrys Płeć:Samica Wiek:4 lata i 3 miesiące Liczba postów:298 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 92
Siła: 78 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 21 |
01-01-2013, 21:33
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
Hasira, osowiała z powodu ciepła i zmęczenia fizycznego, prawie zasnęła pod tym drzewem, kiedy Sharma leżała na jej boku i rozmawiały o tym i owym. Nawet wejście Kuda nie przerwało procesu, który prawie dopadł umysł tygrysicy. Kiedy jednak jaglionka zniknęła, Hasirą szarpnął instynkt - a on miał siłę większą od niejednego bodźca, jakie potrafiła odbierać.
O nie, nie, nie zostaniesz teraz sama, mała poobijana koteczko. Teraz tym bardziej trzeba cię pilnować, gdy nie masz już brata, a w ojca nie wierzysz. Nim i ty zostaniesz ofiarą. Hasira zebrała się szybko, a widząc jeszcze ogonek Sharmy przemykający między trawami, podążyła cicho jej tropem. Nie, żeby się kryła - ale i nie potrzebowała wołać młodej. z/t |
|||
|
Eliana Konto zawieszone Gatunek:Lioness Płeć:Samica Wiek:1r Znamiona:0/0 Liczba postów:227 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 30 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 30 Doświadczenie: 5 |
01-06-2013, 14:03
Prawa autorskie: RagDrawer || Domisea
Eliana korzystając z tymczasowego przejaśnienia, postanowiła wyrwać się jeszcze na chwilę z Lwiej Skały i poszukać jakiś ciekawych miejsc. Może natknie się przy okazji na kogoś, z kim mogłaby się pobawić?
Czerwonooka kroczyła przed siebie, zaglądając do każdej napotkanej nory, bo kto wie, może w takiej będzie więcej tych błyszczących kamyczków? |
|||
|
Kaiso Konto zawieszone Gatunek:Żeneta. Płeć:Samica Wiek:Młoda. Liczba postów:22 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
01-06-2013, 17:03
Prawa autorskie: Moje :1 涶 work in progress
Mokro. Mokrooo... To był zły pomysł. W ogóle co mu przyszło do głowy, żeby w deszcz chować się do nory! Mógł wejść na drzewo! ... jakoś. Hm, jeszcze nie próbował i pewnie minęło by sporo czasu zanim by się nauczył sposobu na dostanie się na drzewa. No i trzeba takie dobre znaleźć. No ale tu z kolei na drzewie można jakieś też drapieżne ptaki znaleźć! Czemu on się kotowatym nie urodził! Życie byłoby chyba prostsze, nie?
Jako iż zmęczony był już chłodnawą wodą, oraz głodny, nie poczuł żadnych wibracji, oznajmiających, że ktoś się zbliża... Rozdrażniony, westchnął ciężko i postanowił wyjrzeć na chwilę na powierzchnię, mając na celu sprawdzić, czy przestało padać. Zadrżał, zmrużył oczy, po czym począł kierować się w stronę wyjścia, gdy nagle... stanął jak wryty, zauważając centymetry od siebie pyszczek jakiegoś zwierzęcia! Wystraszony, podniósł się na tyle ile mógł, otworzywszy szeroko węże ślepia, oraz pyszczek, wysuwając język i sycząc głośno w obronie i przerażeniu. |
|||
|
Eliana Konto zawieszone Gatunek:Lioness Płeć:Samica Wiek:1r Znamiona:0/0 Liczba postów:227 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 30 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 30 Doświadczenie: 5 |
01-06-2013, 23:18
Prawa autorskie: RagDrawer || Domisea
Lwioziemka aż odskoczyła, widząc stworzenie, nieznanego sobie gatunku, do tego jeszcze wydawało z siebie takie straszne dźwięki!
Sierść na jej karku zjeżyła się, a uszy położyły po sobie, kiedy wylądowała na ziemi. El nie uciekła, nic z tych rzeczy! Po prostu odsunęła się na w miarę bezpieczną odległość, by móc się lepiej przyjrzeć tajemniczemu stworzeniu. Było małe, niebieskie i miało dziwny język. Teraz zdziwieniu zmieszanemu ze strachem ustąpiła ciekawość, co pokazała zmianą postawy. Uszy położone pionowo, szyja wyciągnięta do przodu, a ciekawski wzrok świdrował gada. - Kim jesteś? |
|||
|
Kaiso Konto zawieszone Gatunek:Żeneta. Płeć:Samica Wiek:Młoda. Liczba postów:22 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
08-06-2013, 14:37
Prawa autorskie: Moje :1 涶 work in progress
Wąż przestał syczeć, mrugając parę razy, widząc jak lwiątko poczęło wyciągać ku niemu szyję, przyglądając się jego osobie. Gdy samiczka odezwała się, niebiesko-biały, uziemiony jeszcze i zszokowany, mrugnął... po czym zaś krzyknął.
- Lew! LEEEEW! począł wrzeszczeć, robiąc zwrot i lecąc w głąb nory, mając nadzieję, że znajdzie tam wyjście i drogę ucieczki. Krzyczał tak może z trzy, cztery sekundy, aż zatrzymał się. - Czekaj! - podniósł się. - Lew! - powtórzył szybko jakby w zdziwieniu. Kolejna sekunda mogła sprawić o kolejny, spory szok lwiczkę, ponieważ owy nowy jej osobnik w jednej chwili, w oka wręcz mgnieniu przywarł do niej, "obejmując" ją swoim długim ciałem. Na pierwszy rzut oka, jakby kto popatrzył, mógłby stwierdzić, że Eliana ma na szyi naszyjnik. Wygląda to o tak o, mniej więcej. I "obejmując" tak kotowatą, Keiso przybliżył do niej swój łepek tak blisko, że go od jej oczu dzieliło może parę centymetrów. - Będziesz mnie bronić! - powiedział typowym dla ludzkiego dwunastolatka głosem. - Czyli może nie jest ze mną tak źleee~! - nawijał, poruszając głową w różne strony, raz patrząc w czerwone ślepia lwiątka, raz gdzieś na ziemię czy w niebo. Radość jednak jak szybko się pojawiła, tak zniknęła, dając miejsce powadze. - Bo obronisz mnie, nie? - znowu wbił świdrujące spojrzenie w ślepia Eliany. - Nie porywają was zmory, nie? - mrugnął, nie zastanawiając się, czy osoba do której prawił cokolwiek rozumie, czy nadąża. Zauważywszy że nie odezwała się w ciągu dwóch sekund (nie obchodziło biało-niebieskiego czy z szoku czy z niezrozumienia węża), począł gestykulować ogonem, jakby była to jego ręka. - Emm, wiesz, zmory z nieba? Pierzaste i krzykliwe? Te co porywają moich krewnych i kuzynów, że potem słuch o nich zanika? - ciągnął, czekając teraz i patrząc pytającym wzrokiem na lwioziemkę. |
|||
|
Mabaya Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 10 |
12-06-2013, 23:28
Prawa autorskie: Lin: sana4789. Kolorowałam ja
Mab weszła znów na tereny stada. I mogła sobie tym zagrozić, ale nie przejmowała się tym teraz zbytnio. Jej uwagę przykuła małe lwiątko, które rozmawiało z wężem. Wydała z siebie pomruk i przekrzywiła łeb.
-Dziwne - rzekła do siebie. Chciała się im bardziej przyjrzeć, więc postanowiła bliżej podejść. Niestety, pech chciał że nadepnęła łapą na suchą gałązkę która pęka, na tyle głośno, by ów osobniki mogły usłyszeć. -Pięknie, to się wkopałam. Pewnie kogoś ta mała zaraz zawoła. - pomyślała i zrobiła lekko przerażoną minę. Co robić? Mab nerwowo machała ogonem. Wyjść? Ukazać się im? |
|||
|
Fantazja Gość |
13-06-2013, 13:12
Prawa autorskie: Lin: sana4789. Kolorowałam ja
Przyszedł na Wzgórze zabawy i przyjaźni biegnąc jak oszalały po drodze uzbierawszy kwiaty, ułożył w piękny bukiet i podbiegł do Mabayi.
Położył pod jej łapami najpiękniejszy bukiet i rzekł - Najmocniej cię przepraszam za incydent. To był wypadek. Byłem zamyślony i zagubiony. Proszę przyjmij kwiaty jako symbol moich przeprosin. - odrzekł i spuścił uszy z wstydu. |
|||
|
Mabaya Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 10 |
13-06-2013, 22:12
Prawa autorskie: Lin: sana4789. Kolorowałam ja
Lwica odwróciła się gwałtownie ku samcowi. Proszę? Czy on sobie jaja z niej robił? Odepchnęła z pogardą bukiet.
-I co myślisz? Że mnie przekupisz paroma durnymi kwiatkami? Błagam. Gdy to wypowiadała, w jej głosie słychać było złośliwość i żal w stosunku do lwa. Biedaczek... Taki synalek mamusi. Boże... Czemu tutaj nie ma normalnych, odważnych lwów? Zamachała gwałtownie ogonem, przy okazji uderzyła lekko Fantazjego. -I nie chodź za mną. - warknęła na koniec. Prychnęła i odwróciła się zadem w jego stronę. Wróciła do małej lwicy i węża. Lekko drygnęła uchem. Dlaczego jeszcze nie zareagowali? Po tym hałasie co wywołał ten dureń, powinni zacząć się bać, uciekać bądź próbować się obronić. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości