Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
22-10-2013, 23:56
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
W końcu do tego doszło – ostatnie pożegnanie. Czas wszystko sobie ułożyć. Życie bez przeszłości byłoby bezsensowne, ale jest różnica między odrzuceniem przeszłości a ciągłym jej przeżywaniem. Czarnogrzywy lew, który siedział przed Wielką Skałą niedaleko Groty Medyków, która wcześniej służyła Stadu Lwiej Ziemi, zdawał się należeć do owej drugiej grupy. Egzystował tak w milczeniu, całkowicie sam, wyraźnie nad czymś rozmyślając.
- Nie umiałem Cię odnaleźć, choć starałem się ze wszystkich sił – przemówił łamiącym się głosem. - Funkcja, którą teraz sprawuję niczego nie zmieniła, dalej bym Cię szukał. Odnalazł, jakoś... Ale spotkanie Nanizu wszystko zmieniło. Z zewnątrz sytuacja wyglądała komicznie, ale nawet kompletny ignorant widział, że rozpacz lwa jest prawdziwa i powodowała jakąś litość względem jego osoby. Przywalił łapą w zimną skałę. Pierwsze krople deszczu zaczęły dzwonić o otoczenie. Oczy Króla zaszkliły się, osiągnął swój limit – nie mógł dalej kumulować emocji – wzruszył się, a łzy zaczęły swój wolny marsz po jego pysku. - Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. Pozostało jeszcze tylko jedno słowo, które musiał wypowiedzieć, ale nie potrafił. Całkowicie uśmiercić swoją przyjaciółkę – Mako nie umiał, nie chciał, nie mógł tego uczynić... |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
23-10-2013, 02:55
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Nie ważna pogoda, nie ważna przez nią drobna ciemność, mijane istoty w biegu i czas który minął - zdawało się, że nic nie popsuje Rozie dziś nastroju. Susłami pokonywała trawy sawanny z radości bijącego ją w twarz wiatru i unoszącego się przez niego zapachu. Znowu go spotka. Ale i tym razem jest gotowa na rozmowy, na w ogóle kontakt(!). Zarazi go optymizmem, sprawi o uśmiech, znowu zrzuci go z łap, dając sobie okazję by się w niego wtulić. Wszystko się wyjaśni, ona się wytłumaczy i przeprosi. I wyszepcze, że bardzo za nim tęskniła...
Aż na tą myśl szczerzyła się i dostawała ukłuć adrenaliny. Podskoczyła troszkę wyżej, pisnąwszy z podekscytowania, a później kuląc się i uśmiechając z zakłopotaniem rozglądając się czy czasem nikt nie widział jej dziwactwa. I znów na przód. W stronę Skały i zapachu, którego nie dało się zapomnieć. Już była pod nią i czuła, że samiec powinien być w zasięgu najbliższego otoczenia. Podeszła pod skałę i truchtała z uśmiechem rozglądając się na boki. Prawie obeszła róg gdy zauważyła go zamyślonego i odwróconego do ściany. Cofnęła się szybko i oparła o swoją, mając szczerą nadzieję że Brązowy jej nie widział. Chciała obmyślić szybko co powiedzieć i rzecz jasna go zaskoczyć. Już miała wyjść do niego, uśmiechała się tak że aż przygryzła dolną wargę, gdy nagle usłyszała jego pierwsze słowa wypowiedziane najwyraźniej do nikogo, bo przecież nie zauważyła przy nim żadnego innego lwa. Stworzona mieszanka ze słów i drżącego głosu sprawiła Lawendową o błyskawiczne spoważnienie. Opierała się plecami wielką skałę, niezauważona, i patrzyła w bliżej nieokreślony punkt analizując co mówił czarno-grzywy. Oczywiście przez chwileczkę podstawiała siebie odpowiadając sobie na pytanie do kogo Mako mógłby kierować te słowa, tylko szybko odsunęła te myśli, a to dlatego, że lawendowo-oka miała niską samoocenę. Biorąc pod uwagę powagę sytuacji dopiero teraz pomyślała, że Brązowy w ciągu jej nieobecności mógł znaleźć sobie kogoś innego. Mógł mieć na przykład inną fantastyczną koleżankę, może ukochaną lwicę i maluchy... I teraz tęskni za nią bo ta gdzieś zniknęła. I ją starał się tak bardzo odszukać. Tą Nanizu. Nanizu..? - drgnęła. Przecież tak ją nazywał Eenu. Piaskowy brał ją za mamę, wskutek ran i zmęczenia nie rozróżniał prawdziwej rodzicielki. Więc ciemno-grzywemu ciągle chodziło o nią? Ją chciał odszukać? Drgnęła mocniej drugi raz gdy lew uderzył o ścianę. Przymykając ślepia raz jeszcze powtórzyła sobie wszystko w myślach co usłyszała... i później mimowolnie je otwarła gdy zaczęły do niej docierać kolejne słowa samca. Może to przez ton, może przez słowa rzucane drżącym głosem i Roz zaszkliły się oczy... Może winno się powiedzieć że dzieje się to przez całokształt, zrodzoną sytuację. Spłynęła jej jedna stróżka... I nagle pomyślała... Czyli że to koniec..? Tu się poddasz..? Choćby z ciekawości nie spróbujesz się spotkać i porozmawiać zanim podejmiesz ostateczną decyzję? To wzruszenie teraz zamieniło się w płacz. Samica zagryzła zęby i zdusiła szloch, który dał upust fontannie łez. On już nie chce jej. Poddał się i już nie ma sensu pokazywać mu się, bo wystarczy że raz zebrał się na pogodzenie się z faktami. A ona nie chce mu dokładać. Wystarczająco się namęczył... Trwała jeszcze chwilę w bezruchu, pozwalając sobie ronić łzy i deszczu moczyć jasną grzywkę. Zdusiła kolejny szloch. Przystawiła sobie łapę do pyska i pokiwała przecząco łbem. Zaparła na moment wdech, wstała i chciała jak najciszej się wycofać, ale nie zrobiła nawet dwóch kroków gdy jakaś niewidzialna siła nie pozwoliła jej iść dalej. Stała ze spuszczonym łbem, zaciskając powieki, aż wyrwał się jej głośny szloch i równie głośne nabranie brakującego powietrza... Nie pomyślała, że mogło być to słyszalne. Nie dbała. Zachwiała się na łapach. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
27-10-2013, 21:49
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
W tamtej chwili skupienie lwa było skoncentrowane na czymś zupełnie innym, więc nie zauważył Roz. Z tej milczącej świadomości, która towarzyszyła mu od pewnego czasu wyrwał go dobiegający jego uszu szloch. Odchrząknął zdawkowo, nie chcąc brzmieć nienaturalnie. Na tyle, na ile potrafił powściągnął emocje.
- Myślałem że będę tu sam – powiedział w eter. Logicznym było, że jeżeli on kogoś usłyszał, to ta osoba usłysz go. Namoknięta grzywa opadła mu na zaszklone oczy, ukrywaj je tym samym przed zobaczeniem przez innych. Powstał z ziemi i ruszył w kierunku Nanizu. Wyszedł zza rogu i gdy tylko Ją zobaczył, stanął jak rażony piorunem. Widział, słyszał i czuł Rozę. O ile wcześniej się zdarzało, że umysł płatał mu figle, że ją widzi albo słyszy, tak tym razem doszedł do tego jeszcze zapach. Podszedł doń na wyciągnięcie łapy i tyrpnął lwice, chcąc się o czymś przekonać. Jego dotyk nie był jednak takim miłym i delikatnym, raczej krótkim i rzeczowym. Nie, to nie jest halucynacja. - To Ty – wycedził chłodno. Tak, Nanizu zdecydowanie zaliczała się w poczet osób, za którymi nie przepadał. Znaczy słabo ją znał, ale to właśnie Ona pozbawiła go Rozy, a tego nie mógł Jej wybaczyć. - Doprawdy, los ma poczucie humoru. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
27-10-2013, 23:10
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Drgnęła na głos za rogiem, rozwierając ślepia i czyniąc jeden krok, ale to byłoby na tyle, bo lawendowa znów zatrzymała się, jakby przed nią kończyła się droga. I ona zakryta była mokrą, opadającą na pysk grzywką, ale by nie pozwolić samcowi na przyjrzenie się jej, stała do niego centralnie tyłem. Kiedy poczuła jego obecność, zagryzła zęby i powieki, jakby czekała na jakiś cios. I w pewnym sensie taki otrzymała - została lekko szturchnięta, ale czuła się, jakby to nie Brązowy ją trącił, tylko jakiś zupełnie obcy jej lew i to w ani trochę miły sposób... tak jakby sprawdzał czy była padliną. Nie zastanawiała się dlaczego to zrobił; myśli miała skupione na czymś zupełnie innym. Chciała zwiać. Stchórzyć, zostawić to wszystko, znowu zniknąć. Ale rzecz jasna jej natura chciała wyjaśnień. Bo coś tu nie odpowiadało.
Usłyszawszy kwestię o losie, Fioletowa pociągnęła nosem i otarła pysk łapą. - ... To samo mogłabym powiedzieć... - burknęła, siadając na tyłku i pocierając szczypiące oczy. - Nie sądziłam, że możesz być dwulicowy. - mruknęła słyszalnie. - Chociaż pewnie przesłyszało mi się wszystko, to bardziej wiarygodne założenie. Przynajmniej lepsze niż sądząc, że trochę ci mnie brakowało, co teraz okazuje się być bzdurą... - dodała po chwili, zapominając o fakcie Nanizu, która pełniła tu przecież dużą rolę i tworzyła wielką różnicę. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
27-10-2013, 23:33
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Ona już by dała drapaka... Przeleciało mu przez myśl. Jedyna różnica byłaby taka, że Król już by za nią nie poleciał – a przynajmniej nie od razu.
W odpowiedzi na Jej pierwsze słowa, brwi Brązowego poszybowały w górę. Jednak nie zostały tam zbyt długo, bowiem po kolejnych słowach zbiegły się i zmarszczyły. To było poważne oskarżenie. Mimo że byli tu sami to on nie da się oczerniać! Podszedł do Rozy od frontu i zaczął przemawiać dość spokojnym głosem - Kim jesteś, żeby mnie oceniać? Tu nastąpiła chwilowa przerwa, po czym znów się ozwał. - Kim jesteś, żebym miał za Tobą tęsknić? I w tym momencie, Mako już nie zdając sobie sprawy z tego co mówi wykrzyczał Nanizu prosto w pysk: - KIM JESTEŚ?! Cały czas dysząc, wpatrywał się w Jej mokrą grzywkę, wyczekując jakiejś odpowiedzi. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
28-10-2013, 00:57
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Trudno było jej ukryć, że słowa jakie rzucał jej Brązowy były bolesne. Wbiła pazury w ziemię jak tylko umiała i zadrżała kiedy padało kolejne pytanie. Zdusiła kolejny szloch, gdy nagle samiec na nią wrzasną, na co ona w odpowiedzi praktycznie natychmiast podniosła łeb z zapłakanymi, prawie zamkniętymi ślepiami i odpowiedziała mu tym samym tonem:
- NIE KRZYCZ NA MNIE! Patrzyła tak na króla sekundkę, dwie, aż spuściła ponownie wzrok zawywszy cicho. - Aż tyle czasu minęło że rzeczy się pozmieniały?! Już nikogo we mnie nie widzisz?! - ciągnęła już ciszej, acz łamiącym się głosem. - W ogóle co ty odwalasz, co?! Przed chwilą byłam pewna że tam mówiłeś o mnie! - rzuciła jeszcze z przerwą na wyrywający się szloch. - O co tu chodzi... czemu mi to robisz..? To jakiś rodzaj kary..? Mam odpokutowywać czy co..? - mówiła już jękiem, drżąc od czasu do czasu i pomagając deszczu nawilżać glebę. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
28-10-2013, 17:26
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Widział że rzucone przezeń słowa odniosły skutek.
No, może ter... - zaczęła kreować się myśl, która została urwana na skutek słów jego rozmówczyni. „Nie krzycz na mnie” zdawało się jeszcze odtwarzać w jego głowie przez pewien czas. Wtedy to do niego dotarło – był zły. * Ten spokojny lew, który zawsze służył radą, który dawał się zakuwać w kajdany dla innych, teraz wręcz buzował wściekłością. Jednakże coś w nim drgnęło. - J-ja... - zaczął, kładąc uszy po sobie. - Spójrz na mnie – jestem zły, to coś nowego – przestąpił z łapy na łapę. - Naprawdę nie jestem pewien, co się teraz wydarzy. Dotarło doń, że popełniał zasadniczy błąd, bowiem traktował osobę przed nim jako kogoś zupełnie mu nieznanego, a prawda była taka, że jego rozmówczyni znała Rozę, ba, nawet była „przy Jej ostatnich chwilach”.Klapnął na zadzie i spuściwszy głowę, rzekł. - Mówiłem o mojej przyjaciółce - Rozie... No, Nanizu, a co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Lepiej będzie zamknąć pewien rozdział, bo nie udało się odnaleźć przyjaciela? Czy może lepiej żyć z myślą, że żyje, ale nie chce Cię znać? Podniósł łeb na tyle by znów rzucić Jej przelotne spojrzenie. - Wyglądasz, brzmisz i pachniesz jak Roza... Ale nią nie jesteś. Zawsze dla niej byłem. Szukałem, czekałem. Zawsze z nadzieją, że się pojawi i wytłumaczy mi dlaczego zniknęła. I tak, zmieniło się... Wtedy gdy Ty uciekłaś ze Lwiej Skały. Nie wiem czy Roza zginęła w Wąwozie, czy może zabiłaś ją w sobie na długo przed naszym spotkaniem. * http://media.twirlit.com/wp-content/uplo...nt-say.jpg |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
28-10-2013, 20:33
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Chciało się jej płakać jak nigdy. Ta, wyła praktycznie całe życie, ciągle się wzruszała, co w pewnych chwilach było żałosne i Fioletowa wstydziła się tego. Ale teraz wyjątkowo ma ochotę wypłakać się z wszechczasy, bo do tej chwili nie czuła się tak źle. Bo nie przejęłaby się takimi kierowanymi do niej słowami z gardła obcego. Ale usłyszenie czegoś takiego od bliskiego już boli. I to gdy sądziło się, że nie ma szans zawieść się na takiej osobie. Gdy ta jest ją jedyną do której można wracać i znaleźć jakieś pocieszenie, uśmiechnąć się, poczuć na momencik bezpieczną. No i powiedz jeszcze takiej żeby się jednak nie przejmowała, kiedy praktycznie wychowywała się bez matki. Ba, bez rodziny(!).
Płakała starając się zachowywać jak najciszej i kontrolować się. Nie chciała się zachowywać jak kompletny dzieciak, wiedząc gdzieś w głębi że to pożegnanie. Powiedziała co chciała i nic jeszcze się narzucało się jej na myśl by się tym dzielić. Z resztą Brązowy zabrał głos, więc nie pozostało jej na razie nic innego jak słuchać. I załamywać się coraz bardziej. Aż do niej dotarło. Dotychczas wszystko dotyczące Nanizu Lawendowa przyjmowała jakby rzeczywiście była ową lwicą, aż w końcu się odsknęła. Mako widział w niej więc nikogo innego jak tylko matkę Eenu. Bo biorąc teraz wszystko od początku co od niego usłyszała wszystko na to wskazywało... A ona nie zareagowała na to. Teraz orientując się we wszystkim drgnęła, aż potem uniosła pysk ku niebu i zaśmiała się długo i szczerze, pozwalając reszcie łez spływać inną drogą. Trudno było określić czy nagle zmienił się jej humor i teraz tylko się śmieje; gdy spuściła łeb ponownie zaszlochała, zacisnęła szczękę tłumiąc wewnętrzny ból, ale po chwili znowu zaśmiała się, choć już krócej, tyle że w tym momencie się szczerząc i patrząc w ślepia króla z politowaniem. - Ty głupku... - powiedziała z normalnym rozbawieniem, bez żadnego sarkazmu, tylko normalnie jak czyniła to Roz. - Eenu brał mnie za jego mamę kiedy próbowałam go wyratować z Wąwozu... Znasz pojęcie szoku... I ja go doznałam gdy wypruwałam z siebie flaki by i swoje życie uratować... Ciśnienie wbiło mi do głowy, nie myślałam, wiedziałam tylko że muszę ratować siebie i tego młodzika... - dodała patrząc w łapy czarnogrzywego z ledwo widocznym uśmiechem, co chwilę nabierając powietrza z rwącego jej płuca szlochu. Zastanawiała się czy samiec jej uwierzy... Z jakiegoś powodu mogła se łapę uciąć że też będzie sądził, że ona zmyśla... - Już nawet nie pamiętam co się jeszcze tamtego dnia działo... - dodała i westchnęła bezgłośnie przełykając ślinę, czując że jeszcze zbiera się jej na płacz. Nie mogła poradzić - to co się zdarzyło przez ostatnie dziesięć minut ciągle wracało... |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
30-10-2013, 20:08
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Słysząc śmiech lwicy, brwi Mako poszybowały w górę. Wysłuchał Rozy z uwagą. Odczekał jeszcze chwilę nim zabrał głos.
- Szok, powiadasz – zaczął stosunkowo wolno. - Załóżmy, że faktycznie tak było. Załóżmy, że ten młodziak brał Cię za matkę... To jakoś potrafię zrozumieć. Ale to dotyczy sytuacji z Wąwozu... A powiedz mi, ile mogłaś trwać w tym szoku, bo ja zawsze byłem na Lwiej, czekając Twego powrotu. Niby się nic nie zmieniło w jego stosunku, ale ktoś wprawny dostrzeże, że zwrócił się do Lwicy, zupełnie tak, jakby miał do czynienia z Roz. - Może i lepiej, że nie pamiętasz. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
30-10-2013, 22:42
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Wsłuchała się słowa Brązowego z niechcenia mrużąc powiekami, bo te szczypały teraz niemiłosiernie. Jeszcze chwilkę była spokojna, wiedząc że coś zdołała wyjaśnić, no ale na krótko, ponieważ gdy skończył, raptownie podniosła na niego wzrok i poczęła wpatrywać się w jego szmaragdowe ślepia. Znowu przestrach zagościł na jej obliczu. Uszy powoli opadły i ona sama przygarbiła się, zauważając, że coś mocno jest nie tak. Samiec wydaje się być spokojny, co nieco przyswaja, ale właśnie się dowiedział, że rozmawia z tą swoją starą przyjaciółką! Mako by się ucieszył... Poprzednie ich spotkania przecież praktycznie były radosne, długogrzywy uśmiechał się przy niej... A teraz stoi przed nią tak śmiertelnie poważny, może niepewny, ale przede wszystkim jakby-- zawiedziony..?
Lawendowa w ukłuciu lekkiej paniki zaczęła przed chwilę trochę szybciej oddychać, ale zorientowawszy się o tym próbowała działać dyskretnie, by lew nie spostrzegł jej dziwnego zachowania. Mimo to strach wymalowany na jej pysku nadal trwał. Po raz kolejny poczuła się źle, co jak zwykle sprawiło ją o spuszczenie łba w celu zaprzestania się przyglądaniu szmaragdowym tęczówką, w które kiedyś przecież lubiła patrzeć. - Mówię Ci, niewiele pamiętam... Nie wiem ile minęło dni zanim zaczęłam dochodzić do wniosku że coś jest nie tak... Przez jakiś czas sama nie wiedziałam kim jestem, totalny mętlik w głowie, a dopiero później zaczęłam sobie przypominać jak rzeczy mają się naprawdę. Co więcej, praktycznie nie spałam, a jak już to zaledwie po godzińce, bo--... bałam się... - mówiła najpierw próbując brzmieć na spokojną, ale później coraz ciszej i wyżej, nie mogąc hamować emocji. Teraz mówiła już tylko głośnym szeptem. - I choć po czasie wszystko doszło do normy, nie chciałam zostawiać Eenu, który i we mnie zasiał strach przed całą resztą... Omijaliśmy lwy z daleka... żyliśmy tylko we dwójkę - on i ja, próbując go odchować.... Tu przerwała milcząc chwilę i myśląc... Po chwili odwróciła się bokiem do Mako. - Ty czekałeś, a ja nie dałam Ci przez ten cały czas o sobie znać... Nie wiem co mam z tym począć jak tylko przepraszać... - zerknęła na niego już znowu (sigh) w granicach płaczu. - Przepraszam... - szepnęła i odwróciła wzrok nie czując się już więcej godną patrzeć na zawiedzionego przyjaciela. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
31-10-2013, 15:39
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Przyglądał się Jej zza zasłony kudłów. Delikatnie przetarł łapą ślepia. Choć nie chciał się przyznać przed samym sobą, to znów zaczynał się czuć tak jakby odnalazł swe szczęście, by po chwili zdać sobie sprawę, iż jest to tylko ulotny moment i kolejny raz pozostanie mu czekać. Już ten jeden zryw pogodzenia się z rzeczywistością kosztował go wiele. Nie chodziło o to, że był zawiedziony, zwyczajnie nie chciał sobie dawać złudnej nadziei, że tym razem wszystko się ułoży.
Gdyby spotkali się wcześniej, to najpewniej rzuciłby się Jej na szyję, przytulił. Posiedzieliby razem, porozmawiali, ale zbyt wiele się zmieniło. Chciał Ją zrozumieć, ale jakoś nie potrafiło przejść mu przez myśl, że w owym „szoku” można trwać wiele dni, tygodni, bo przecież tyle minęło od opuszczenia przez Rozę stada. - Samotność może zrodzić strach przed innymi. Właśnie dlatego jest stado – zamyślił się na chwilę – Nawet nie jedno. Gdzieś w głębi poczuł ukłucie żalu. Sprawia że jego przyjaciółka cierpi... Szkoda że o ona nie myślała o nim, gdy zniknęła! Wszyscy się chyba zgodzą, że ma prawo uwidocznić cały żal, który w nim siedział. - A on – Eenu, gdzie on jest? Najwidoczniej coś zaczęło dochodzić do Rozy, bowiem usłyszał przeprosiny z Jej strony. Jednak w błędzie będzie ten, kto stwierdzi, że to załatwia sprawę. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
08-01-2014, 19:57
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Koniec wydawał się jeszcze bardziej realny, że można by go było dotknąć... Minuty mijały, a do Roz coraz mocniej dochodził niewiarygodny wcześniej fakt, że przedobrzyła i już nic nie da się zrobić. Ale jak tu odejść; zbyt natęskniła się, by za moment powiedzieć "żegnaj" i zostawić ukochaną osobą za sobą, na zawsze... Mako było do tego bliżej, bo żył trochę z tą myślą, ale Rozie było to przecież nowe. Coś musi robić... czegoś musi spróbować...
Gdzie Eenu? - Bodajże na Ognistym stepie lub w granicach, gdzie mieliśmy ostatnie legowisko... - odpowiedziała cicho i poważnie. I szybko zapomniała o czym powiedziała. Przez myśli mignęło jej jak często zostawiała na wiele dni czarnogrzywego i to praktycznie bez słowa. Sytuacja naprawdę wydawała się beznadziejna. Rozbolał ją ostro brzuch. Wielki stres dał o sobie znak i za chwilę lawendowa będzie musiała rzucić się w krzaki i zwrócić (skąpą z resztą) zawartość żołądka. Co ona ma teraz zrobić... Powiedzieć i obiecać że już nigdy nigdy go nie opuści? A skąd! Przecież może się zdarzyć jakiś wypadek, musiałaby zniknąć choćby tylko na trzy dni, ale złamie obietnicę... znowu. A tego to już duszyczka nie zdzierży. Ile to już słów złamała, jedno więcej, a sumienie już nie da spokoju, Roz sobie tego nie wybaczy. A wtedy to już tylko Biały Księżyc wie co samica sobie zrobi. W pewnym momencie fioletowogrzywa otworzyła trochę szerzej ślepia i podniosła nieco pysk jakby dostała olśnienia. Ze ściągniętymi brwiami zastanawiała się jeszcze chwilę, aż spojrzała w brązowego z buntowniczym wyrazem pyska. Wstała i nie spuszczając charakterystycznego spojrzenia z lwa, podniosła kuper, podeszła ten krok, dwa do niego tak że stała tuż obok (już nie naprzeciwko), i-- "ceremonialnie" z silną stanowczością usiadła, dając tym gestem jasno do świadomości, że nie obieca niczego, ale zostanie. Zostanie przy nim i nie opuści go choćby nie wiem co. I tylko siła wyższa teraz zdoła ją od niego odciągnąć. Co tam głód i spanie - z tym do tej pory sobie radziła... Zostanie. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
11-01-2014, 11:54
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Oj tak, przedobrzyła. I dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę, jak bardzo go skrzywdziła... Na wiele dni? Chyba ma na myśli tygodnie, jeśli nie miesiące!
Już miał zagadnąć Rozę, czy jego też chce zostawić samemu sobie, gdy nagle uderzył go pewien fakt. - Na ziemiach Księżyca? Rzucił szybkim spojrzeniem po otoczeniu, choć znał je nadzwyczaj dobrze, w końcu kiedyś to były tereny jego stada, więc wiele młodzieńczych dni spędził w tych okolicach. - A co tak właściwie Cię tu przygnało? Prawda, znajdowali się na ziemiach wolnych, gdzie najczęściej przebywali samotnicy, ale spośród wszystkich terenów Nanizu była właśnie tu – bardzo blisko ziem dawnego stada. - Ognisty las na Wolnych Ziemiach – bąknął sam do siebie, a przez jego pysk przemknął ledwo dostrzegalny uśmiech. - Hm! Za niedługo to określenie będzie przynależało do przeszłości. Wystarczy że powie, iż ma zamiar zniknąć na jakiś czas, nie musi przecież być jego cieniem i podążać za nim krok w krok. Widząc buntownicze spojrzenie Lwicy, pomyślał że ta zaraz da drapaka i sprawdzi, czy za Nią podąży. Gdy uczyniła krok w jego stronę poczuł jakąś dziwną niepewność. Założył, że Lawendowa zacznie zaraz roztaczać swój urok. One – lwice – często tak działały, niezależnie nawet od swego urodzenia. Wystarczy spojrzeć na Vei, Mako da sobie uciąć łapę, że ta kleiła się do Raya tylko dlatego żeby zdobyć odpowiedni status, a do Czarnogrzywego nie musiała, bo zwyczajnie dostała to czego chciała. (I dobrze, bo zalotów ze strony Vasanti raczej by nie przeżył). Jednym z odstępstw była Felka, ale Ona to inna liga. Ale tak się nie stało. Roz zajęła miejsce obok niego. To jednak nieco za mało, żeby go przekonać. - Mój b... Ktoś zwykł mawiać, że czyny mówią więcej niż słowa – rzekłszy to ponownie skierował na Lwicę wejrzenie. Westchnął w duchu, bowiem musiał teraz zadać jedno, acz trudne pytanie – Co teraz zamierzasz? Owo pytanie już kiedyś padło z jego ust, ba, nawet odbiorca był ten sam, ale wtedy nie dostał żadnej konstruktywnej odpowiedzi. Cóż, dobrze wiedzieć na czym się stoi, czyż nie? |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
20-01-2014, 17:24
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Rozpadało się już do reszty...
Dyskomfort w żołądku coraz bardziej dawał o sobie znać. Sądziła że swoją postawą wiele zdziała, że samiec w końcu sie dla niej złamie, że przestanie mówić z takim rozczarowaniem i kpiną w głosie. Naprawdę miał ją za lwa niegodnego uwagi. Za tchórza i osobę, która jeśli coś robi to dla swoich potrzeb. Sądziła że bardziej jej już nie załamie. Ale przeliczyła się. Bo podczas gdy bezgłośnie chciała pokazać, że przyszła tu dla Niego, ten wydaje się interpretować wszystko całkowicie odwrotnie. Znów zaczęła się bać. Chociaż dzieli ją od niego kilkanaście centymetrów, wydawało jej się że samiec strasznie się od niej oddala. Jej ślepia zatrzymały się znów na szmaragdach ciemno-grzywego. Patrzyła na niego z wcześniej wspomnianym strachem, ale i teraz z niedowierzaniem. On ciągle schodził z tematu, mówił o nieistotnych rzeczach. Ona się wysila, a on cieszy się jej sytuacją i bardziej ją pogrąża. Lawendowa w końcu wydała z siebie mocne, suche "hah", kiwając przecząco łbem. Nawet zadrżała jej dolna powieka. Teraz to ona miała dość... - Ani trochę się nie cieszysz na mój widok. Co więcej, odkąd z Tobą rozmawiam, jeździsz po mnie niewinnie i jakby tego było za mało, jakbym zasłużyła na jeszcze więcej... - zaczęła mówić gniewnym, trochę łamiącym się głosem, wstając i stawiając łapy powoli, okrążając Króla. - Zechciej sobie wyobrazić-- - wykonała łbem gest jakby zwracała się do jegomości - nastawiłam się na baty. Ale tego sobie nigdy w życiu nie wyobrażałam. - zadrżała jej dolna szczęka. - Chcesz wiedzieć na co się nastawiłam? Po co tu przyszłam..? - usiadła naprzeciw niego i trąciła go wskazującym palcem. - Powiem Ci!! Przyszłam z nie innego powodu jak dla Ciebie! - wrzasnęła, trzęsąc się przez kolejnych parę sekund. Następne słowa mówiła wciąż zdenerwowana, ale już w większym opanowaniem. - Zostawiłam Eenu samego, nie załatwiałam innych spraw, tylko dlatego by się z Tobą spotkać! Chciałam Ci się pokazać, zobaczyć Cię w końcu i-- - przełknęła ślinę, spuszczając łeb. Momencik milczała zanim znowu wzięła głos. - Ja-- tak jakby tęskniłam, ok..? - znowu zrobiła małą przerwę. - Często myślałam i nie mogłam się doczekać spotkania... Nawet śniło mi się, że ty-- - zacisnęła szczękę by wypuścić nosem powietrze z rwącego sie w niej na nowo szlochu. - Tak się cieszyłam! - spojrzała na niego zalanymi łzami ślapiemi. - Pomyślałam że ty może też coś do mnie-- czujesz... W-wiem że to g-głupie, nie znamy się aż t-tak dobrze, no i ten czas k-kiedy mnie nie było, gdy zniknęłam... Ale ja już nie darzę Cię przyjacielskim uczuciem... t-to jest c-coś więcej, ok..? - nowe łzy zwilżyły samicy oczy. - A tu sie okazuje, że przyszłam tylko po to, by tak obrywać..? Wciąż Ci mało?! Mako, ja muszę wiedzieć, teraz! - wstała z wielką determinacją. - Czy t-ty kiedyś k-- ... kochałeś..? ostatnie słowo wypowiedziała szeptem. Ale nie ustała po tym długo, ponieważ żołądek kazał się jej zerwać, pobiec w niedalekie krzaczki i zwrócić skąpą jego zawartość, wprawiając lwicę w mocne, przeszywające calutkie ciało dreszcze. Brawo, nie ma to jak niekontrolowane wypadki przy wyznaniach... |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
20-01-2014, 22:41
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Roz chciała go zmanipulować. Wcale nie chciała się zmieniać. Jeżeli chciała mu pokazać, że to on jest tym złym to... Nie wyszło. W jego mniemaniu nie pogrążał Rozy, tylko tą lwicę, z którą rozmawiał, bowiem w tym momencie nie traktował Jej nawet jako Nanizu.
Już po pierwszym zdaniu wymierzonym w jego kierunku, Mako wbił wzrok w ziemię i bynajmniej nie dał dalej po sobie jeździć. - Niewinnie? - podniósł łeb, a na jego pysku malowało się coś na kształt maniakalnego uśmiechu. - Prawda boli. Trącony wylądował na grzbiecie w jakiejś błotnistej kałuży. Ciągle trawił to, co usłyszał Chciałaś wrócić... dla mnie? W tym momencie we wnętrzu samca rozgrywała się prawdziwa batalia. Z jednej strony chciał to wszystko skończyć, a z drugiej ciągle pragnął żyć tą iskierką nadziei, która tliła się w nim od początku rozłąki. Oczywiście, każda batalia ma koniec. Teraz – niczym na filmie można zobaczyć palącą się gałąź. Wiatr się wzmógł, a wątły płomień zgasł. - Wiele się zmieniło – burknął, nim jeszcze Roza zdołała się opanować i wtedy jego uszu doszły słowa o śnie Lwicy. Trzask. Znikąd niebo przecięła pojedyncza błyskawica, która trafiła w rosłe drzewo, które zaraz zajęło się ogniem. Otworzył pysk z niedowierzaniem i rzekł wstając na równe łapy. - ...się ze mną ścigałaś? Ich spojrzenia się skrzyżowały. Mocne słowa, po takiej rozłące. - Nie, skończyłem. I w końcu padły „te” słowa. Czy kochał? Roza! Co to w ogóle za pytanie! To jego sprawa co i z kim robi w wolnym czasie. Nim ta zdążyła udać się za potrzebą, Mako drapiąc się w tył głowy odrzekł: - To bardzo osobiste pytanie – Mako, jesteś beznadziejny. Jej wcale a wcale nie o to chodziło. Po chwili zrozumiał, że nie o to chodziło – Oczywiście. Jednak nim źrenice Roz się rozszerzą, a ona wpadnie w stan euforii, trzeba zaznaczyć, że Mako kolejny raz opacznie zrozumiał słowa rozmówczyni. - Kochałem moją rodzicielkę, ojca, brata, babcię. Całą rodzinę. Najzabawniejsze jest to, że Mako faktycznie myślał, iż odpowiedział na pytanie. Rzucił za nią spojrzeniem, jakoś nie obawiając się, że ta zwieje. Uśmiechnął się pod nosem. - Chodź... Nie będziemy moknąć niepotrzebnie. Kierunek Grota Medyków w Ognistym Lesie. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości