Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Omara Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:844 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 36 |
30-11-2013, 03:02
Prawa autorskie: Dukacia, obróbka: Fileera (Vei) :*
Ayumi tymczasem siedziała obok Tanabiego i z w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie pomiędzy nim a królową na temat przyjęcia go do stada. Zdaniem niebieskookiej, młodzik bardzo dobrze wypadł na owej ,,rozmowie kwalifikacyjnej'' i bardzo dobrze się zaprezentował przed lwicą. Może nie było tego widać, ale Ayumi także się obawiała o to, że czerwonookiemu nie uda się wstąpić w szeregi Lwich, ale gdy po chwili usłyszała werdykt pomarańczowej, ta odetchnęła z ulgą, a na jej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji.
- Dziękuję - powiedziała, krótko, po czym delikatnie musnęła przyjaciela nosem po policzku jakby chcąc mu powiedzieć: ,,I jak? Cieszysz się?''. Chwilę potem spojrzała na chorych, a jej wzrok przez dłuższą chwilę spoczął na jej ciotce, która najwyraźniej spała. Uśmiech zszedł z pyszczka lwiczki. Widok chorej ciotki nie był dla niej zbyt przyjemny, głównie dlatego, że przywoływał dość niemiłe wspomnienie... - Moja ciocia wyzdrowieje, prawda? - zapytała przenosząc swój wzrok na Vasanti. No przecież jej ciocia musi wyzdrowieć. Jak ona umrze, to kto się nią zajmie? Kto się zajmie Asali i Elianą. Następnie przeniosła wzrok na Tanabiego, - Idziemy? - zapytała lewka uśmiechając się lekko. Naprawdę, niezbyt jej pasowało siedzenie tutaj, gdzie leży jej chora ciotka i patrzenie na to jak się męczy. Czekając na odpowiedź młodzika, rzuciła wzrokiem na Azkabeusza, który zamiast zwykłego ,,dzień dobry'', czy coś w tym stylu, to nagle do królowej wyskoczył z prośbą o nietykalność cielesną. W uszach niebieskookiej zabrzmiało to trochę...dziwnie. |
|||
|
Tanabi Konto zawieszone Wiek:8 miesięcy Liczba postów:45 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 20 Spostrzegawczość: 20 |
30-11-2013, 22:47
Prawa autorskie: Charfade
Lewek się bał. Bardzo bał.
Nie wiedział nic, nie znał królowej stada przyjaciółki. Mocno się obawiał tego, co będzie, co się stanie. Czy jego nagłe pragnienie się spełni. Nasuwało mu się tyle obaw, co wiele, a to bardzo wiele różnych pytań. Co będzie? Co się stanie? Jak lwica na to zareaguje? A jeśli go nie przyjmą, to czy będzie mógł jeszcze zobaczyć Ayumi i wkroczyć na te przepiękne tereny? Obawiał się bardzo mocno wyroku niejakiej Vasanti Vei. Uf. Żyje. Jest. W Stadzie. Lwiej. Ziemi. Jej! Tanabi poczuł się tak szczęśliwy, że aż chciał podskoczyć z radości, ale nie mógł; nie chciał wyjść na dzikusa. Nie lubił takich dzikusów, wyszedłby też na jakiegoś durnia. Cieszył się, że ma jakiś dom, że ma towarzyszy; musiał ich jeszcze poznać. W tym momencie życie zaczęło dla niego nabierać sensu, znowu zaczęło się coś dziać. Jakby takie dziwne przeczucie ogarnęło czerwonookiego, no ale cóż... Jest! -Dziękuję, bardzo dziękuję.-rzekł, po czym skłonił się na chwilę w ramach uznania. Westchnął z wrażenia. Nie dawno nie czuł się tak pięknie, tak wspaniale jak teraz. Jego łeb nie zdążył nawet się obrócić w stronę Ayumi, a już ta musnęła go nosem po policzku. Jej... Czuł się jeszcze, jeszcze bardziej lepiej. Dziwne, jego serce zaczęło nawet nieco szybciej być. Jego ślepia skierowały się ku Ayumi, a kąciki ust jeszcze bardziej podniosły się w górę. Czuł się jeszcze bardziej spełnionym niż kiedykolwiek. Jej. Zrobiło mu się też trochę żal jak Ayumi spytała się o swoją ciotkę. Żal. Bardzo, ale to bardzo żal. Zaraz chwila... Czy ta pomarańczowa nie mówiła coś o jakimś świcie? Czyżby było jakieś złe stado, gdzie nie może wejść? Dziwne... -Dobrze... Chodźmy.-odpowiedział Ayumi na jej propozycję. Skoro jej ciotka chorowała ciężko na jej oczach, ten wolał oszczędzić tego widoku kiedując się w stronę wyjścia. |
|||
|
Omara Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:844 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 36 |
02-12-2013, 04:58
Prawa autorskie: Dukacia, obróbka: Fileera (Vei) :*
Ayumi zanim wyszła, rzuciła ostatni raz okiem na ciotkę. W duchu modliła się o to, by pomarańczowa się jakoś z tego wylizała, a następnie chcąc pożegnać się z królową pokłoniła się jej.
- Jeszcze raz dziękujemy. Avare - rzekła używając lwioziemskiego pożegnania, po czym delikatnie pacnęła Tanabiego chcąc go tym zachęcić do zabawy. - Berek! - rzekła, po czym szybko stąd wybiegła śmiejąc się. /z.t./ |
|||
|
Tanabi Konto zawieszone Wiek:8 miesięcy Liczba postów:45 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 20 Spostrzegawczość: 20 |
02-12-2013, 17:25
Prawa autorskie: Charfade
-A... Avare?
Co to mogło znaczyć? Czyżby mieli jakieś powitania i pożegnania? Jej. Zapewne wiele informacji dotyczących Lwiej Ziemi się jeszcze przed nim kryje. Kiwnął łbem na pożegnanie w ramach podziękowania. Po chwili został "pacnięty" przez Ayumi. Uśmiechnął się zadziornie, chętny do zabawy wybiegając z jaskini. -Berek! z.t. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
07-12-2013, 01:59
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Vei skinęła łbem lwiątkom, po czym zwróciła ponaglające spojrzenie na Alayike. Prędko zdała sobie sprawę, że lwica jednak nie kwapi się do towarzyszenia jej w wędrówce ku odnalezieniu Mako, toteż uczyniła parę kroków ku wyjściu i, zniecierpliwiona brakiem najmniejszej reakcji, sama opuściła grotę.
Z/t |
|||
|
Venety Rekrut Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:1,177 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 105 |
08-12-2013, 08:04
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna
Jakiś czas po opuszczeniu groty przez królową, do środka postanowiła wejść królewska siostra nie wiedząc, że w środku leżą chore lwy, które zachorowały w wyniku jakiejś dziwnej epidemii. Lwica usiadła przy wyjściu.
- Deme. Co im jest? - zapytała jedną z młodych lwic, które na szczęście choroba raczej ominęła. Coś w środku Venety podpowiadało jej, żeby jakoś pomóc...Tylko jak? |
|||
|
Azkabeusz Gość |
13-12-2013, 00:05
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna
Szczur także wstał i odbiegł wychodząc z groty. Nie tak się miało stać. Eleri ma go gdzie ogon, znajomi także. To czas szukać partnerki.
Wybył z groty. z/t. |
|||
|
Venety Rekrut Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:1,177 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 105 |
13-12-2013, 20:50
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna
Nie doczekawszy się odpowiedz, lwica opuściła to miejsce. Chyba w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem będzie nie denerwowanie chorych
/z.t./ |
|||
|
Esi Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:24 miesiące. Liczba postów:14 Dołączył:Lis 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 77 Doświadczenie: 10 |
15-12-2013, 17:36
Prawa autorskie: Whiluna
Samica po raz kolejny w tym samym dniu, biła się z myślami. Właśnie przechodziła koło niej królowa Lwiej Ziemi, a przecież waniliowa lwica tak bardzo pragnęła znowu być częścią stada. Jednakże, coś ją powstrzymało. Ach, znowu te niepewności. Bała się pytań ze strony władczyni, takich jak, czemu odeszła lub dlaczego wróciła tak późno. Gdy, jednak postanowiła podejść i zagaić rudą, ta odeszła.
Sapnęła cicho pod nosem, widząc, że okazja właśnie przeszła jej koło nosa. Jak ona nienawidziła takich sytuacji! Zawsze potem żałuje swoich decyzji, tego czego nie zrobiła. Czemu nie może się nauczyć, że jeśli nie spróbuje, to się nie dowie, czy było warto? Głupia jestem i tyle.-westchnęła w myślach, karcąc swoją nieśmiałość. Zerknęła na matkę, która to wyglądała tak, jakby nie dochodziło do niej nic, co nie miało związku z chorobą, którą przeżywała. Esi tak bardzo pragnęła jej pomóc, a przecież nie miała zielonego pojęcia o byciu medykiem, czy o zielarstwie. Przestąpiła z łapy, na łapę, myśląc co ma ze sobą począć. Wtedy jedna z myśli, która od niedawno kołotała jej w głowie, wreszcie mogła dojść do głosu. Ruda wspomniała coś o Mako. Pamiętała go, był to przyjaciel jej matki, dla niej, prawie niczym wujek. Skoro szukała go sama królowa, to oznacza, że musi być kimś ważnym, prawda? Chwilę tak siedziała, starając się połączyć kolejne elementy układanki. Przecież on jest królem! Cynamonowe uszy nagle zastrzygły, jakby usłyszały jakąś wartą zapamiętania informację, a oliwkowe oczy zabłyszczały. Już wiedziała kogo musi znaleźć. -Niedługo wrócę, mamo.-powiadomiła ją, po czym ruszyła na poszukiwania czarnogrzywego. zt |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
16-12-2013, 21:37
W grocie od tak dawna panował bezruch... Od tak dawna.
A jednak Penumbra, która była tutaj dawno temu, w jednym miała rację: dobiegał z niego zapach choroby i osłabienia, podtrzymywany przez wolno, lecz uparcie bijące lwie serca. Czyli coś tam jeszcze było... Coś wciąż wydzielało ten zapach, a w okolicy nie było innych drapieżników, które mogłyby stanowić straż dla słabych. Gałąź, na której siedział od dwóch godzin sęp, zaskrzypiała. To on się poruszył wreszcie, rozprostowując skrzydła i składając je następnie z cichym szelestem szarych piór. Zeskoczył z niej, wykonał dwa krótkie machnięcia skrzydłami, lądując w obrębie groty. Na tle plamy światła był tylko czarnym konturem o łysej główce, który łypał na nich paciorkowatym okiem. Dla osłabionych lwów i tak wyglądał jak dwugłowy... trzyskrzydły... dwuogonowy. Ale dwunożny. Niemniej sęp. Ich okropna sylwetka nawet w formie zmutowanej nie była ciężka do rozpoznania. - Zdechli już, a? Zaskrzeczał tak głośno, że echo powtórzyło to aż dwa razy. |
|||
|
Shyeiro KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 29 |
17-12-2013, 22:55
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
Shyeiro nie dawał już w ogóle oznaków życia. Dlaczego? Nie widział w tym sensu. Nie widział sensu już w niczym. Po co walczyc, skoro los z góry skazuje Cię na porażkę? Po co się stawiac, skoro tak czy inaczej nic tym nie wskurasz? Niby proste myśli, jednak nigdy nie były mu bliższe, niż właśnie teraz. Teraz zdał sobie sprawę, że życie jest niczym. Czasami zdawało mu się, że jest już tak blisko wyzwolenia, uwolnienia od syfu, jakim jest ten świat, który kojarzył teraz jedynie ze zgnilizną.
Czy zaczął wariowac? Czy chęc zabrania ze sobą bliźniaczki była okrutna? Chciał dla niej dobrze, mogłaby odejśc z nim w całkowitej czystości, a zostałoby jej to wynagrodzone. Nie musiałaby się szlajac sama, wiecznie skazana na porażkę i łaskę silniejszych. Chciał ją uwolnic od tego brudu, bo wiedział, że jest lepsze miejsce. I to jedyna myśl, która kazała mu walczyć. Jednak co spowodowało taką zmianę w jego zachowaniu? Choroba? Psychoza? Może te psychopatyczne anormalne myśli były czymś, co prędzej czy później i tak by się objawiło, jednak kto wie, czy nie do tego został właśnie stworzony? Kto wie, czy światem nie rządzi szatan, który próbuje wszystkie dusze, te złe, jak i te dobre trzymać razem na kupie? Kto w.. Otworzył oczy. Na początku poczuł tylko ból, ale i wstręt do samego siebie, że pozwolił myślą zajść tak daleko. Światło, które poraziło go wraz z pierwszym otworzeniem oczu od tak dawna wyklął w myślach, pozwalając źrenicą na ponowne przyzwyczajenie się do światła. Ile to już dni minęło? Dwa? Dwadzieścia? Dwieście? A nadal się nie poddał. Można by wręcz rzec, że przyzwyczaił się do bólu, krwi na łapach. Własnej krwi. Choc wiedział, że nie tylko jego posoka przyciągnęła tu intruza, na którego rzucił nienawistne spojrzenie zanim zadał sobie trud rozpoznania, kim było. I tak zasługuje na śmierc. - Niestety, czekaj dalej.- syknął, chowając łeb w łapy. Gdyby tylko był na siłach, już dawno jego zęby zamykałyby się wokół chudej szyi sępa, przynajmniej tak to sobie wyobrażał. Było to cudowne uczucie, zwłaszcza, że zapach krwi znów się nasilił, co tylko podsyciło jego uczucie głodu i pragnienia. Jednak czy woda, była tym, czego tak na prawdę pragnął? Może skrywał się za tym mroczny sekret, którego tak niepozornie wyglądający młodzik jeszcze nie objawił. |
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
20-12-2013, 00:20
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Hewa w tym czasie oddychała ciężko przez sen. Znowu miała koszmar, chociaż w sumie to sama nie była pewna, czy to, co jej się śniło było dobre czy złe. Jednak wydawało się to lwicy tak niesamowicie realistyczne, znacznie bardziej, niż życie poza krainą snów.
W pewnej chwili ciężki oddech ustał, lwica zdawała się uspokoić. Nagle jednak drgnęła, co spowodowało w końcu, że się rozbudziła. W pierwszej chwili omiatała zaspanym wzrokiem grotę, nie za bardzo wiedząc, czy to, co widzi jest już prawdą, czy też może teraz dopiero zaczyna śnić. Jej wzrok wydawał się być... zdziwionym. W rzeczywistości, Hewa, o ile zrozumiała, że to najwyraźniej już jawa, zdumiała się, że ciągle żyje. Wcześniej wydawało jej się, że kiedy wypocznie, to gdy już się obudzi, nabierze nieco sił. Och, w jakim ogromnym błędzie była. Czuła się koszmarnie, nawet gorzej, jak poprzednio. Jej niewiele rozumiejący wzrok napotkał sępa i przez dłuższą chwilę na nim został, kiedy lwica starała się ustalić, czy to, co widzi to jedynie cień wytworzony przez jej umysł, czy też było rzeczywiście istotą żywą. Jednak kiedy spojrzała w bok na Shyeiro, on zdawał się zauważać to również. - Odejdź stąd, bo też zachorujesz. - wychrypiała słabo, sama nie rozpoznając swego głosu. Nie wiedziała, czym był niezapowiedziany gość, zawodził ją wzrok, przez co wyglądał dla lwicy jedynie na czarną plamę, a w dodatku tępy ból w głowie skutecznie utrudniał myślenie. |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
21-12-2013, 17:33
- Aaa, to wy chorzy, aaa!
Sęp pokiwał głową, co przy jego długiej szyi mogło się spokojnie kojarzyć z bujaniem nią w górę i w dół, a następnie zamachał skrzydłami. Wpuścił do środka trochę świeżego powietrza, przemieszał to ciężkie i pachnące chorobą, które przyduszało ich do ziemi. Przez chwilę mogli się czuć lepiej... tylko przez chwilę, tak długą, ile czasu potrzebował, by z nimi porozmawiać. - A szybko chcą zdechnąć, a? Bo ja głodny, a. A wy smaczni, aaa, o tak. I daleko już nie pójdą, o nie, nie, a. Pobujał łebkiem raz jeszcze, łypnął to na Shyeiro, to na Hewę. - To może ja wam pomogę, a? Szybciej będzie, mało męki będzie, a. |
|||
|
Shyeiro KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 29 |
21-12-2013, 21:39
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
Gdyby był zdolny do zmiany mimiki na pysku, zapewne teraz, jego oblicze demonstrowało by niemałą złość, spowodowaną przez słowa sępa. Żaden ptak, nie ważne jak duży i jak głodny nie będzie dyktował mu, kiedy ma umrzeć, a kiedy nie.
Parsknął na niego i zmarszczył nos, mrucząc przez zaciśnięte zęby. - Pomóż sobie i stąd zniknij.- rzucił, po czym wyciągnął łapy przed siebie, czując ból spowodowany ich wiecznym zgięciem, bo od kiedy tu przyszedł, miał je blisko siebie.- A jeżeli ta opcja Ci nie pasuje, to znajdę na tyle siły, by ulać trochę krwi z twojej cienkiej szyi, ptaszynko.- dodał po chwili, nie będąc do końca pewnym swoich gróźb, które opierał głównie na wiarę w siebie. Był niemalże pewny, że gdyby się postarał, byłby zdolny się podnieść, ale na ten moment mu się to w ogóle nie widziało. Jednak kiedy pozbędą się sępa, wyjdzie na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza i tam pozostać. A jeżeli nie uda mu się wstać, to się przeczołga. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości