Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
21-01-2014, 23:11
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Szła powoli ze spuszczonym łbem za samcem. Patrzyła pod łapy nieobecnym wzrokiem, wyrażającym zmęczenie i rezygnację. Wsłuchiwała się w lejący mocno deszcz i chyba tylko jej układał się jej on w smutną, pozytywkową melodię. Gdy dotarli na miejsce, fioletowa nim weszła do środka groty, wytrzepała się dosyć solidnie. W obecnej sytuacji nie dbałaby, lecz zmęczone ciało bardziej krzyczało że mu zimno. Tak, lwica marzła, bo deszcz do najcieplejszych nie należał i dodajmy jeszcze że by dostać się na Lwią, Roz dała z siebie wszystko by pokonać dystans biegiem. Emocjonalne przeżywanie i wypłakanie się też się do ogólnego zmęczenia zaliczało. Nie miała więc sił by dzierżyć jeszcze chłód. Także pozbywszy się z siebie większości wody, lawendowooka wstąpiła do pieczary i legła przy jednej ze ścian, poprawiając jednym ruchem łapy stojącą grzywkę i wylizując większą część futra. Tylko część, bo na całe brakło jej chęci. Przekręciła się na bok, wyrzucając wyprostowane łapy w stronę skały. Co moment jej klatka piersiowa podnosiła się jakby w kaszlu, co w rzeczywistości było tłumionym szlochem. Dlaczego? Bo chociaż starała się błądzić myślami gdzieś indziej, to przypominała sobie to co mówiła i słyszała od brązowego. Sądziła bowiem że wygłupiła się na całej linii. Znowu gadała, a szmaragdowooki odpowiadał jednym lub dwoma słowami, oraz ignorował pewne momenty. Miała szczerze dosyć. Wszystkie nadzieje po prostu trysły, chociaż jakieś przełamanie już nastąpiło. Jednak w kontekście do wszystkiego Rozie wydawało się to niczym. Nawet odtrącała myśl, że przecież długogrzywy nie wypędził jej, a zaproponował schronienie w jakiejś grocie, co może świadczyć o tym że rozmowa nie jest skończona. Że nie wszystko stracone.
No ale dla niej już było wszystko stracone. Teraz ty ratuj sytuację, Panie Ignorancie. Fioletowa równie dobrze może zasnąć, wstać następnego ranka i odejść z niczym, wracając do ciemno-szarego życia, bo tak można takowe nazwać - w zawodzie, poczuciem porażki i bez samca z którym miała nadzieję być. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
22-01-2014, 16:38
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Grota Medyków – cel jego obecnej podróży. Ostatnio był tutaj podczas rozmowy z Moranem, co na dobrą sprawę nie było aż tak dawno. Wlazł do środka za Rozą, by zaraz też zauważyć, że ta zajęła miejsce przy ścianie, na dodatek grzbietem do niego. Z początku poczuł się dotknięty, ale szybko zmienił nastawienie – zwłaszcza gdy zważył na fakt, że tak po niej jeździł.
Widząc Roz, która bezgłośnie szlochała w kącie, uznał że ta zwyczajnie trzęsie się z zimna, albo przynajmniej chciał w to wierzyć. Skoczył na zaplecze, gdzie tak jak zakładał znalazł kilka skór, które robiły za leżanki dla Lwich, gdy grota była w pełni funkcjonalna. Zabrał kilka z nich do głównej części i przykrył nimi trzęsącą się lwicę. Sam natomiast zajął miejsce nieco dalej, ale się nie kładł. - To tutaj się wszystko zaczęło – zagadnął. Lica chyba nie zwróciła uwagi w jakiej jaskini się znajdują. To było miejsce, gdzie stał się Lwim, ba, gdzie Roz prosiła króla w jego sprawie. - Tak jak mówiłem, wiele się zmieniło. Możliwe że gdybym podczas ostatniego spotkania nie poszedł szukać reszty Liwch, to stado mogłoby się nie odrodzić. Szukał wymówki? Może. Na pewno jednak chciał nieco naświetlić sytuację. - A ja mógłbym nie dzierżyć swej funkcji, bo widzisz, nie jestem już tylko szarym członkiem stada... Dowodzę wojownikami. Kłamstwo! Nie, to tylko część prawdy. - Myślę że rozumiesz, że nie mogłem Cię szukać cały swój czas, miałem inne obowiązki, ale – tu się zawahał. - Też tęskniłem. Sądziłem, że będziesz przy Anubisie, ale gdy dowiedziałem się, że i przy nim Cię nie ma martwiłem się jeszcze bardziej. Udało się nam na powrót utworzyć stado. Później wylądowałem na Świcie – mówił coraz to szybciej. - Ale uciekłem. Przeżyłem, jakoś. Chciałem uporządkować swoje życie, ale minęło już tyle czasu... Mało kto się ostał z naszego pokolenia, a Ci którzy żyją mają już rodzinę, dzieci. Nawet ja mam osoby, które na mnie liczą i nie mogę pozwolić żyć sobie nadziejami... Wróć, martwymi nadziejami. Ale ona żyje, bo jest tu teraz, prawda? |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
26-01-2014, 21:58
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Choć może i nie chciała, to jednak nasłuchiwała czym zaczął zajmować się samiec. Trochę ją zaskoczył, czując że ten przykrywa ją jakimiś płachtami, dlatego przez moment zaparła wdech i trwała tak aż brązowy się nie oddalił. Przymknęła lekko oczy, zdawszy sobie dopiero teraz sprawę że to jakiś akt troski. Stało się co się stało, ale jednak lawendowa nie jest do końca obojętna długo-grzywemu.
Dalej słuchała. I tak mogłaby zostać; poczuć się jak lwiątko, lub uczeń przy swoim mistrzu i słuchać jakiś opowieści czy nauk. Przez ostatnie tygodnie to ona była tą która wymyślała historie, których słuchał Eenu. Miło było przez chwilę się nie odzywać. Jej klatka piersiowa podniosła się wolno w westchnięciu. Nie rozglądała się. Mogła sobie tą jaskinię przedstawić w pamięci. Takie miejsca się pamięta. Ale oj, owszem, pozmieniało się... Tylko czy musi aż tak i w większości na gorsze? Więc brązowy został kimś większym. I nie mówił jej tego. W sumie to zrozumiałe, bo po co miałby się od razu na przywitaniu chwalić. - Nie oczekiwałam tego byś mnie odnalazł. Sama odeszłam i zawsze to ja planowałam Cię pierwsza spotkać, znaleźć... - powiedziała cicho, bez żadnych emocji w głosie. Więc ich pokolenie jakoś sobie układa życie... A on-- Drgnęła usłyszawszy ostatnie słowa. Już nie tylko ją to dotknęło, ale znów poczuła że się denerwuje. Ciężko jej poszło, ale podniosła się i opierając ciało na przez chwilę drżących łapach spojrzała pustym, ale gniewnym wzrokiem na ciemnogrzywego. - Czy ja wyglądam na martwą?! - powiedziała, już nie tak głośno jak na dworze w deszczu, lecz wystarczająco jak na swoje teraz możliwości. Na jej pysku zagościł grymas. - Za mało nawyjaśniałam? Mam coś powtórzyć, albo powiedzieć najprostszym językiem..?! - dodała, ale po chwili znów dotarło do niej że natworzyła sobie nadziei. Będąc złą na siebie odwróciła łeb. Patrząc na ziemię poczęła się zastanawiać jak długo jeszcze będzie próbowała wmówić sobie, że coś może jeszcze z tego wyjść. Przecież przed chwilą czuła się dobitnie zdołowana i wyglądało na to że na tym się skończy. Ale nie. Tylko dlaczego? Może dlatego że nie usłyszała jeszcze zdecydowanej odpowiedzi? Ale to męczące... Ciągle trwać w niepewności. Lawendowa przeżyła wiele, i-- zdaje się że teraz wszystko czego chce, to skończyć jak jej rówieśnicy, którzy dziś mają rodziny i spokój. Tylko czy to źle że zwraca się do samca, którego zostawiła na dość długo okres czasu? Nie powiedział jej jeszcze czy z kimś się związał. Czemu więc jasno jej nie odpowie i wykona jakiś gest, który da jej wewnętrzny spokój? No bo tak - dozna go jeżeli po prostu Mako ją odeśle, lub-- gdy domyśli się, że nawet chciałby z nią zostać. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
27-01-2014, 22:43
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Nie – odparł od razu, by po chwili zebrać gniewnym spojrzeniem, na które swoim skromnym zdaniem nie zasłużył. Wstał i wolnym krokiem postąpił w kierunku Rozy. Gdy już się tam znalazł zasiadł koło niej. Prawdę mówiąc, miał nie wiele do stracenia.
- Tam koło skały zrozumiałem zmianę Twojej postawy... Ale nasze wspólne przeżywanie codzienności było już tak dawno. Pozwól mi uwierzyć, że tu jesteś. Bądź ze mną chociaż miesiąc... tydzień... dzień lub przynajmniej te kilka g-godzin. Mówił spokojnie, wbijając wzrok w Roz, nawet przy ostatnim słowie głos mu się na chwilę załamał. Jeżeli jednak chesz zniknąć z jego życia, to zrób to teraz, nie sprawiaj mu już więcej bólu. - Zacznijmy odbudowywać naszą relację, hm? – zaproponował, kładąc przy tym łapę w połowie odległości dzielącej tą dwójkę. To też był swego rodzaju gest. A Roza chyba nie odrzuci łapy wyciągniętej w geście pojednania. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
30-01-2014, 10:42
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Słuchała, choć mogłoby się wydawać że nie. Błądziła tylko wzrokiem mając spuszczony łeb. Nawet nie drgnęła gdy samiec siadł dosyć blisko niej. Jednak w środku wszystko przeżywała. Chyba powinna się ucieszyć albo coś, ale zamiast tego milczała, zmęczonym spojrzeniem lustrując ziemię i od czasu do czasu ciemnogrzywego. Gdy lew skończył to co miał na ten moment do powiedzenia i przysunął łapę, ta siedziała jeszcze chwilkę (może z pół minutki), aż przetarła łapą ślepia, pociągnęła nosem i podniosła się. Wolno przeszła by stanąć naprzeciwko brązowego i obdarowując samca zakłopotanym uśmiechem, zmusiła się na uprzejmość na pysku i ukłoniła się z gracją, mając położoną jedną łapę na piersi, pochylając lekko łbem i zamachnąwszy ogonem.
- Księżna Rosallie, sir~... - przedstawiła się, przymykając przy tym ślepia i całym gestem przypominając zdarzenia sprzed wielu miesięcy, gdy fioletowej zachciało się z Mako bawić w dwór i wysokie maniery. Po tym nie pozostało jej nic, jak zaśmiać się krótko, i czule spojrzeć na "przywódcę wojowników", mając nadzieję, że ten pamięta tamten moment. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
09-02-2014, 16:45
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Miło poznać. He he, ja raczej nie mogę pochwalić się tytułem, nie wywodzę się z arystokracji - tu zawiesił głos. - Jednakże urodzenie to nie wszystko. Ciężką pracą i samozaparciem można również wiele osiągnąć.
Bardzo poważne słowa, które w całości odnosiły się do jego skromnej osoby. Młody szybko zdał sobie sprawę, że jego rozmówczyni sobie żartuje, tworzy przyjemną atmosferę wracając do wspólnych wspomnień, a on taki sztywny. Poderwał się z miejsca, przeszedł do przedsionka i wychylił łeb na zewnątrz w poszukiwaniu. Kogo? - Pozmieniało się, teraz już strach mnie nie sparaliżuję – rzekł wracając do groty. Zerknął na Roz i przechyliwszy łeb w bok dodał. – Milady, coś biednie wyglądasz, ale spoko, rano wybierzemy się na polowanie. Hm, albo sam się za to zabiorę. Co pani woli: zebrę, antylopę, czy może strusia? |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
16-05-2014, 07:50
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Gdy tak ciągną swe - bez wątpienia - mądre słowa tyczące się ciężkiej pracy, lawendowa uśmiechała się, coraz wyżej podnosząc jedną brew, i gdyby brązowy nie zorientował się o odpowiednim znaczeniu jej kwestii, przewróciłaby oczami. Ale nie zrobiłaby tego z braku szacunku. Dobrze mówił, ona też była takiego zdania, ale w tej chwili lwica chciała po prostu wprowadzić trochę humoru do konwersacji.
Na sekundę spoważniała gdy samiec wyglądnął na zewnątrz groty; jej też sekundkę zajęło domyślenie się o co chodzi. Musiała sobie przypomnieć co działo się zaraz po odgrywaniu dworskiej scenki, tj. sytuacja z Anubisem i Windu. Gdyby tak o tym pomyśleć - powinna być dalej poważna na to wspomnienie, ale trwała w uśmiechu tylko ze względu wypowiedzianych przez długogrzywego słów. Spuściła na trochę łeb, zatrzymując na nieokreślonym punkcie wzrok najwyraźniej oddalając się w paru innych wspomnieniach. Dopiero kolejne słowa samca wyrwały ją z tego dość-często-zdarzającego-się-stanu, gdyż najpierw zerknęła na niego, a potem zagryzła wargi, zamerdawszy z poddenerwowania ogonem i uciekłszy wzrokiem w bok. - Powiedzmy że to wynik z góry narzuconej diety. - mruknęła najpierw, po czym podniosła odrobinę uszy i spojrzała na Mako w zaciekawieniu. - Nie chcę cię wykorzystywać, ale struś naprawdę brzmi świetnie. - powiedziała trochę przyciszając głos i przybierając potulny wyraz pyska. - Prawdę mówiąc przymierzałam się do tego, ale nigdy nie udało mi się dorwać strusia... - dodała. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
31-05-2014, 13:29
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Są szybkie, ale idzie znaleźć na nie sposób, wszystko zależy w jaki sposób podejdziesz do polowania. Sama sztuka, która przekazała nam Elerina była dobra, ale doświadczenie jest równie ważne. To zabawne, kiedy byliśmy mali uczono nas różnych rzeczy: pewnych wartościowych, a innych kompletnie bezużytecznych, teraz to my uczymy i później też będą o nas mówić, że coś było warte poznania, a coś zupełnie nie. Ale wszystko co przekazujemy dalej zrobiliśmy w konkretnym celu, a jak zostanie to wykorzystane, nie wiemy.
Tyle czasu, wspomnień, znajomości, planów od pierwszego momentu na Lwiej. Część z nich zrealizowana, część odłożona na przyszłość, a inne już dawno pogrzebane. Westchnął ciężko wspominając, na których mu zależało, a już ich nie było razem z nim. Uwalił się na ziemi, zmrużył nieco ślepia i dodał: - Chciałbym kiedyś stanąć z nimi wszystkimi w jednym szeregu... Chciałbym by widzieli jak dorosłem i byli ze mnie dumni. Jego starsi znajomi, rodzina królewska, ci którzy już odeszli, wszyscy ci, którzy byli dlań rodziną. Rozwarł oczy i tak jakby dopiero w tym momencie uświadomił sobie, że nie jest sam i nie wypada pociskać takich smętów. - Windu nie widziałem kawał czasu, za to Anubisa i owszem, dołączył do Srebrnych, co moim zdaniem całkiem mu służy... Ten stary wyga zawsze lubił zaskakiwać, to mu zostało. Zawsze mógł dołączyć do nas, władza Lwiej by na to przystała – tu uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie – jestem pewien. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
26-06-2014, 21:23
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
// Felka, żeby Ci sie nie zdawało, że odpisałam bo mi pogroziłaś znowu OnO odpisałam bo już planowałam odpis, o ._. >3>
Kwestia polowania i strusi szybko się zmieniła. A lawendowa tylko legła jakiś kawałeczek od samca i słuchała, delikatnie się uśmiechając, bo ten znów zaczął TO robić. Pociągnął myśl i ją rozwijał, i to tak że zadumał się i zdążył nawet posmutnieć! Rany, ich rozmowy nigdy nie będą chyba normalne. Zawsze są takie-- nietypowe? - można tak o tym powiedzieć? Jak nie kłótnia to monolog. Jak nie same pytania bez odpowiedzi to jakieś gry słów, no w każdym razie to do normalnych rozmów się to nie zalicza. Ale czy to im przeszkadza? Hm, nie... Chyba. To znaczy Rozie nie. Bo ona sama to jakiś wybryk natury jest. Nie dość że z wyglądu, to z charakteru i osobowości też. No cóż, chyba tak to musi być. W końcu gdyby nie była kim jest, poznałaby Mako? - Niezbyt wcześnie się starzejesz? - odezwała się w końcu, uśmiechając się teraz wrednawo. - Jakiś sentymentalny się stałeś, taki zamyślony, no normalnie przeistaczasz się w jakiegoś seniora - dodała, trąciwszy go lekko łapą i śmiejąc się cicho. Ale szybko złagodniała na pysku. - Na pewno byliby dumni... Wyrosłeś na silnego i odpowiedzialnego lwa, spoważniałeś i stałeś się-- ten... no, taki-- przystojny... - powiedziała już ostatnie słowo praktycznie niedosłyszalnie, kładąc łeb na ziemi i wydłużając szyję, kładąc uszy wzdłuż czaszki i nerwowo się szczerząc, chociaż po chwili spaliła się i postanowiła przysłonić pysk łapami. Odkaszlnęła i zamerdała nerwowo ogonem, nie zmieniając pozycji łap. - Ja się chyba już postaram zasnąć... - dodała, chociaż z głosu nie brzmiała na wielce zmęczoną. - Pobudka o wschodzie słońca..? |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
02-07-2014, 23:15
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Brwi samca powędrowały do góry w geście zdziwienia słowami Rozy. Milczał, chłodno analizując Jej słowa. Rozchylił powieki, chcąc się przekonać jaki to wyraz pyska towarzyszył temu oskarżeniu. W jego odczuciu uśmiech ten nie sygnalizował ataku na jego osobę, dobrze. Nie ważne jakie zabarwienie miała wypowiedz przyjaciółki, bo nawet mówiąc coś żartem, albo z uśmiechem, możemy utrafić w sedno, tak też było w tym przypadku. Nie sposób się nie zgodzić z tym co mówiła. A kto mówił, że władza go nie zmieni? Czy i teraz może powiedzieć te słowa?
- C-chyba masz rację – bąknął cicho, wodząc rozlazłym spojrzeniem po grocie, której każdy centymetr znał na pamięć. Wtem dotarło doń, że nawet nie szukał wymówek, nawet się nie bronił, czyli coś musiało w tym być. Poczuł falę ciepła, która zaczęła się rozchodzić po jego ciele. Zamrugał dwukrotnie, zastanawiając się skąd ta nagła zmiana, ale stwierdził, że odkrycie jej pochodzenia nie aż tak naglące, jak konieczność przerwania ciszy, która w jego odczuciu stała się jeszcze bardziej dotkliwa. Podźwignął się na przednich łapach i utkwił bardzo pewne spojrzenie w rozmówczyni - Masz rację! Ale wiesz jak to jest, gdy zabrakło wszystkich seniorów na Lwiej, ktoś musiał przejąć ich role. To tyrpnięcie dodało mu otuchy i jakiejś wewnętrznej radości. Uśmiechnął się delikatnie i choć raptem chwilę temu wręcz powiedział, że z tym skończył, zaczął się zastanawiać nad wiekiem lwich, niechybnie dochodząc do wniosku, że faktycznie seniorów nie ma. Słysząc Jej kolejne słowa, nie zdawał sobie sprawy, że są wypowiadane śmiertelnie poważnie. - Już, już, wystarczy. Przestałem się nad sobą użalać, nie ma potrzeby mnie pocieszać – rzekł, praktycznie wchodząc Jej w zdanie, tuż przed wielkim – i zarazem cichym - finałem tej wypowiedzi. Chyba tknęła go ciekawość, bo przekrzywił łeb i już miał zapytać się co powiedziała na końcu, ale to spłonięcie połączone z przykryciem łba przemówiło nawet do niego – kompletnego ignoranta. Oczywiście, nie spodziewajmy się cudów, nie wiedział, co powiedziała, ale zrozumiał, że było to coś osobistego. Odchylił uszy do tyłu nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. W duchu dziękował Roz, że ta postanowiła coś jednak powiedzieć. Wschód? Toż to blady świt to jest dosłownie „wschód słońca”... Tak jakby nie mogli tego zrobić później. - Wschód? Daj spokój, jedyny dzień przepustki, a Ty mi się każesz zrywać tak wcześnie? Co złego zrobiłem? |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości