♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

03-06-2014, 01:38
Prawa autorskie: ja

Poczuł się trochę zignorowany przez Kifo, w końcu zadał mu pytanie. Dlatego położył nieco uszy po sobie, ale za chwilę zobaczył jak lamparciątko biegnie sprawdzić pogodę. Dla Tobo była to oczywiście zapowiedź zabawy. Czyż zdrowe kocięta nie powinny właśnie pałać do tego?
Może i rzeczywiście nagła zmiana nastroju u Tobo była nieco dziwna, ale z drugiej strony niekoniecznie.Wyglądało na to, że zapomniał o trudach poprzedniego dnia, że przyszedł tu wystraszony i głodny. Na razie cieszył się z towarzystwa innych kociąt. Choć przyszło mu coś nagle do głowy. A gdyby jego brat też tu był? Na samą myśl o zagubionym Kibie z pyszczka Tobo zniknął entuzjazm a wstąpiło zmartwienie. Czy on żyje? Może zgubił się tak samo jak Tobo i miał tyle samo szczęścia, że ktoś go przygarnął?
Poczłapał w stronę wyjścia z jaskini by i on mógł ucieszyć oko ładną pogodą. Rzeczywiście była pierwszorzędna do zabawy!
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

03-06-2014, 01:47
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Kifo pognał przed siebie, zanim mamka zdążyłaby go zatrzymać. A już otwierała pysk, już wysunęła szyję, niosącą pełne przestrachu oblicze... Lecz gdy tylko lwica przekonała się, że młody pozostał w zasięgu jej wzroku, momentalnie przywołała zwykłe sobie opanowanie. Powróciła spojrzeniem do Mani, choć raz po raz spoglądała na każde z kociąt. Nietrudno było zauważyć, że najwięcej czasu poświęcała lamparciątku.
- Rozumiem - odparła uprzejmie, choć zdawkowo.
Była skłonna uwierzyć zarówno w nierozpoznanie funkcji Mako, jak i uczucie nostalgii - żadna z tych kwestii nie zawierała w sobie kontrowersji, toteż ruda nie miała na ich temat absolutnie nic do dodania czy zakwestionowania.
Jej następna wypowiedź wywołała w niej odczucie, którego dawno nie doświadczyła - wahanie. Z jednej strony, nigdy nie popierała zapraszania obcych na własne ziemie, a z drugiej... W przypadku braku Hasiry czy którejś z lwic-opiekunek, obecność Mani mogłaby wpłynąć na zwiększenie bezpieczeństwa młodych. We dwie łatwiej im będzie upilnować czwórkę rozbrykanych kociąt.
Skierowała ucho ku Tobo. Ten podążył za Kifo, co tylko utwierdziło królową w przekonaniu o swojej decyzji.
Ponownie utkwiła wzrok w swej rozmówczyni.
- Jeśli masz ochotę, to możesz wybrać się z nami, zapraszam... - zaczęła, przyjaźnie stawiając uszy. - ...o ile Kifo się zgodzi.
Tu poszerzyła swój uśmiech i niespiesznie ruszyła w stronę wylotu groty, a konkretniej szła prosto ku lamparciątku. Zatrzymawszy się tuż obok niego, ruchem pyska dała Mani znać, iż może podejść, by poprosić o rzeczone pozwolenie. Sama zaś powoli nachyliła się nad Tobo, bo ten jakby nieco zmarkotniał, i delikatnie trąciła go pyskiem.
- Wszystko w porządku? - wyszeptała, nie kryjąc niepokoju.
Dla postronnego obserwatora podobne zachowanie mogło wyglądać na pozbawione sensu, jednak kryła się pod nim żelazna logika, nieprzerwanie towarzysząca rudej. Tym razem cel był taki, by Mania została chwilowo zajęta, podczas gdy Vei zamierzała się dowiedzieć, czy drugi młodzik niczego specjalnego nie potrzebuje. Inna sprawa, że w ten sposób Lwioziemka nie łamała bezpośrednio swoich prywatnych zasad, bo przecież czysto teoretycznie to nie ona decydowała o ewentualnym pozostaniu Maniu na Lwiej Ziemi...
Kifo
Konto zawieszone

Gatunek:lampart Płeć:Samiec Wiek:22 miesiące Liczba postów:246 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 44

03-06-2014, 02:03
Prawa autorskie: Salvathi (szkic), Fileera (kolor) | Dirke
Tytuł pozafabularny: Mistrz Zgadywanek

Zignorował Tobo, ale nie zrobił tego specjalnie. Poprosił go, żeby poczekał i nie słyszał, co lwiątko mówiło dalej, bo był zbyt pochłonięty myślą, że Santi znowu sobie pójdzie. Skoro jednak ta tragedia została zażegnana, Kifo odwrócił się, słysząc za sobą kroki. Na widok niewesołej miny Tobo, zmarszczył brwi. Zawahał się, nie podszedł od razu i stracił swą szansę. Mógł tylko patrzeć, jak lwiątko ginie w metaforycznych matczynych objęciach Santi. A może to i lepiej? Ona się chyba na tym lepiej zna. - Jak skończysz, Tobo, to chodź tu. - zawołał krótko i zszedł trochę niżej. Dalej pozostawał bezproblemowo w polu widzenia Santi, a jednocześnie dał im trochę przestrzeni na rozmowę. Kifo zaczął węszyć, szukając czegoś, czym można by się było zająć.
 
[Obrazek: logo_by_fkpl-datxnfm.png]
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

03-06-2014, 02:25
Prawa autorskie: ja

Trochę jakby się uśmiechał, a trochę jakby był smutny, a to dlatego, że mimo iż pyszczek wykrzywiał się w uśmiechu, to oczka przytłoczone były zmartwieniem. Podniósł niebieskie ślepka na Santi, która to podeszła do niego. Potem zerknął na Kifo, który chciał, żeby potem dołączył. I zrobi to, na pewno już niedługo. Na pytanie zadane przez lwicę trochę milczał zanim wykrztusił z siebie słowo. Trochę z powściągliwości a trochę z nieśmiałości. Nie wiedział, czy może tak po prostu opowiedzieć jej o wszystkim mimo, iż tak wspaniale go przyjęła.
- A bo... przypomniałem sobie o czymś... o kimś - odchrząknął pod koniec, jakby chciał odgonić na bok nieśmiałość albo nadać nieco powagi temu co mówił. Zresztą nie chciał wyjść na mazgaja na samym początku pobytu w stadzie i nie przed oczyma nowych kolegów.
- Bo to, że mama i tata nie wrócą dobrze wiem. Nic nie mogłem na to poradzić - wziął bardzo głęboki oddech zanim znów spojrzał na lwicę. - Ale nie byłem sam jeden. Gdzieś zgubiłem mojego brata.
Spuścił głowę i położył uszka po sobie. Nim się obejrzał wygadał się lwicy z tego, co leżało mu na wątrobie, choć czuł ku temu wątpliwości. Zresztą to nie było wszystko, co miałby na temat przeszłości powiedzieć, ale nie to nie jest teraz ważne.
- Myślisz, że się znajdzie?
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Manuela
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:2 lata 3 m-ce Liczba postów:172 Dołączył:Wrz 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 29

03-06-2014, 02:35
Prawa autorskie: AlaDyllus, arolinak(avatar)

Pyszczek poszerzył się w uśmiechu, a oczka mignęły żywo na dźwięk tak radujących Manię słów.
-Bardzo chętnie, naprawdę- Odpowiedziała natychmiast, mrużąc wesoło ślepka. Zaśmiała się krótko, podchodząc na znak do Kifo, zerkając po drodze na tą czułą, macierzyńską scenę. Uśmiechnęła się do własnych myśli, być może przez moment wyobrażając sobie kiedyś siebie w tej roli, po czym podążyła dalej za lamparciątkiem, chcąc otrzymać werdykt.
-Przepraszam, można na słówko?- Zapytała z udawaną powagą, dobrze odgrywając rolę wiernej poddanej cętkowanego księcia, schylając przy tym uśmiechający się pogodnie pyszczek.-Czy książę wyraża zgodę na towarzyszenie mu podczas pobytu nad rzeką?- Nie wypadając z roli zmrużyła tylko powieki, spod których błyskały złote iskierki. W żadnym wypadku nie posiadała zdolności czytania w myślach, ale doszła do wniosku, że podopieczni królowej zasługują na równie szacowne miano, nawet jeśli nie byli jej prawdziwym potomstwem.
-Wszyscy mówią: "nie oglądaj się za siebie i idź naprzód"
A ja mówię: oglądaj się za siebie.
-Dlaczego?
-Bo za tobą może iść ktoś, na kogo warto zaczekać.


[Obrazek: man_sygn_nowa_by_aladyllus-d7dnybq.png]


Głos[/center]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

03-06-2014, 02:56
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Vasanti zasiadła przy siwym, skupiając na nim niemal całą swą uwagę. W miarę słuchania tragicznych zwierzeń lwiątka, ona stopniowo pochmurniała. Jego historia nie odznaczała się szczególną wyjątkowością, ale każde kolejne kocię, które spotkał nieprzychylny los napawało rudą nową falą smutku. Szczęście w nieszczęściu, że nie opuszczała jej zdolność przyjmowania dowolnego wyrazu pyska niezależnie od nastroju. Dzięki temu była zdolna pokrzepiać młodego uśmiechem, mimo że jej samej wcale nie było wesoło.
Wpatrzyła się weń z powagą.
- Nie wiem, Tobo - odrzekła łagodnie, a przy tym zgodnie z prawdą. - Nikt tego nie wie. Ale nie musisz się nim przejmować... Skoro ty dałeś sobie radę, to on na pewno też ma się dobrze.
Objęła go przednią łapą. Cały czas obdarzała go pełnym szczerej troski spojrzeniem, wyłączając te momenty, w których zerkała na Kifo i Manię. Samotniczka zachowała się zgodnie z jej przewidywaniami, choć miała wątpliwości, czy lamparciątko zda sobie sprawę z tego, iż to on został właśnie utytułowany księciem.
Skanda
Bliznopyski | Duch
*

Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 94

03-06-2014, 03:01
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

Lwisko stanęło w progu jaskini, chcąc zorientować się w sytuacji, do której miał poniekąd dołączyć. Jasne nozdrza poczęły poruszać się intensywnie, wyłapując mieszankę kilku zapachów, natomiast szare uszyska z uwagą wyłapywały skrawki słów, dochodzące z wnętrza groty. Po chwili masywne łapska ruszyły przed siebie, powolnym krokiem posuwając się dalej.
Błękitnym ślepiom ukazała się wówczas sylwetka dwóch samic, otoczonych gromadką lwiątek. Bachory, bachory, bachory-czymże byłaby Lwia Ziemia bez nich? Na szarej mordzie pojawił się grymas zniechęcenia, jednak nie zwiastował on ani krzty wrogich zamiarów-Ragnar nie planował urządzać tu rzezi niewiniątek.
Przynajmniej nie teraz.
Obojętne błękity utkwiły swe spojrzenie w królowej, zawieszając na niej wzrok na dłuższą chwilę. Czuł, jak gdzieś głęboko w środku zatliła się w nim wściekłość ze spotkania z Kahawianem, której jak na razie nie dał upustu. Osobista zniewaga, jej wspomnienie było iskrą, która w ułamek sekundy mogłaby wzniecić tu pożar, zapewne zupełnie niezrozumiały dla bursztynowookiej. Przez chwilę samiec walczył ze sprzecznymi emocjami, jednak schował urazę jeszcze głębiej w sobie, nie dając zupełnie nic po sobie znać.
Lwisko wypuściło powietrze z nozdrzy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z mimowolnego wstrzymania oddechu. Dotychczas spięte mięśnie rozluźniły się, a kot ze swobodą wyminął młode oraz nieznajomą lwicę, aby najzwyczajniej otrzeć łbem o pysk królowej i liznąć ją w czoło. Czyżby jej widok po tak długim czasie odegnał całą gamę negatywnych myśli? Na to wyglądało.
-Stęskniłem się.-wychrypiał, zupełnie nie zwracając uwagi, na całą zgromadzoną tu resztę oraz szczyla, którego tamta obejmowała.
[Obrazek: raguwno_by_ragous-d9t9pod.png]
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

03-06-2014, 03:05
Prawa autorskie: ja

Słowa lwicy brzmiały pokrzepiająco dla młodego Tobo, jednak zawsze pozostawało ale. Vasanti nie wiedziała, czy Kiba się znajdzie. Kto jak nie dorosły osobnik powinien takie rzeczy wiedzieć, prawda? W związku z tym, że nie wiedziała tego, Tobo nie mógł czuć się do końca pocieszonym. W jednej chwili, z lwiątka energicznego i skorego do zabawy stał się nieśmiałym i pochmurnym. I przyszło mu też znowu do głowy pytanie.
- A tam gdzie idziemy, są inne zwierzęta? - Spojrzał znów na Vasanti. - Na przykład bawoły?
Nie ukrywał tego, że czuł się zaniepokojony tym, że takie zwierzęta mogły tam być. Dobrze pamiętał, to właśnie jeden z nich zabił jego matkę. Młody to widział, dlatego tym bardziej czuł się niepewnie. Tutaj, w grocie poczuł się bezpiecznie, ale na zewnątrz świat jest niebezpieczny i siwy lwiak zdawał sobie z tego sprawę.
Wtem do groty wkroczyło wielkie lwisko. Początkowo Tobo myślał, że to może ktoś ze stada, ktoś przyjazny, dlatego podniósł się na cztery łapki i popatrzył w jego stronę śmiało, ale szybko zrozumiał, że nie jest to ktoś, komu mógłby zaufać. Czmychnął więc za Vasanti i zza jej łap spoglądał na dorosłego. W pamięci miał jeszcze spotkanie z Derionem, pierwszym dorosłym samcem, którego spotkał odkąd stracił rodziców. Nie skończyło się ono zbyt przyjemnie, teraz już wiedział, że obce samce bywają niebezpieczne. Może nawet bardziej niż bawoły?
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

03-06-2014, 03:49
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

W duchu odetchnęła z ulgą. Możliwość zmiany niewygodnego tematu stanowiła istne błogosławieństwo.
- Tak, są inne zwierzęta, ale nie musisz się ich bać. Bawołów raczej nie spotkamy, ale często można się natknąć na zebry, antylopy, żyrafy... Muszą tu być, żebyśmy mieli co jeść - odpowiedziała z przekonaniem. - Choć na żyrafy ciężko się poluje. Podobnie jest ze słoniami.
To, że przerwała swą wypowiedź, bynajmniej nie wynikało z braku znajomości większej liczby zwierząt sawanny niż te, które zdążyła już wymienić. Lwica postawiła uszy i zamarła w bezruchu, bo usłyszała kroki, poczuła zapach... Jego zapach. Chwilę wcześniej targały nią wątpliwości co do tego, jak powinna traktować Manię, lecz teraz tamte rozterki wręcz ziały trywialnością. Ragnar - oto dopiero osoba, wobec której uczucia najbardziej trafnie można określić jako "mieszane".
Ogarnęły ją zarazem radość i gniew, przestrach i troska. Je wszystkie zwyciężył szok, który to odmalował się na dotychczas niewzruszonym obliczu Vei. Zachowywała się tak, jakby zapomniała o obecności kogokolwiek poza szarym. Porzuciła myślami Tobo, Manię, a nawet ukochanego Kifo, nie wspominając o pozostałych lwiątkach. Uwolniła fioletowookiego z objęć i wstała, spod przymrużonych powiek przypatrując się przybyszowi - jedynej osobie, przy której uczucia rudej momentami brały górę nad rozsądkiem. Tak było właśnie w tej chwili.
Zamruczała po tym, jak poczuła dotyk ciepłego języka. Bez słowa trąciła łbem pysk Ragnara, nieprzerwanie się weń wpatrując. Przez kilka krótkich sekund obawiała się, że nagle władca Świtu zmieni swe nastawienie, acz póki co wolała się nad tym nie zastanawiać. Jeśli doszłoby do walki, to miała przewagę o tyle, że przebywała na swoim terenie i w każdej jednej chwili była w stanie bezzwłocznie wezwać pomoc... Aczkolwiek ona wolała spędzać z nim czas w zupełnie inny sposób.
- Naprawdę? - wymruczała ku niemu, uśmiechając się szczerze jak nigdy dotąd.
Nilima
Konto zawieszone

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:rok Liczba postów:64 Dołączył:Maj 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 10
Spostrzegawczość: 10
Doświadczenie: 20

03-06-2014, 10:45
Prawa autorskie: Lineart Magicionary (DA) Kolorki Kifo

Widząc, że wszyscy są na zewnątrz dołączyła do nich bowiem nie chciała zostać sama. Zerknęła na Kifoi Tobo - Mogę się z wami bawić? - zapytała nie penie
Nie chciała nikomu przeszkadzać w rozmowie. Słuchała innych uważnie. Gdy zauważyła przybliżającego lwa jej zachowanie się nie zmieniło. Spojrzała na Tobo gdy ten nagle się schował za Vasanti. Czy i ja powinnam się schować? Zaczęła się zastanawiać stojąc w miejscu
[Obrazek: 1zn2zyo.jpg]
Grzywka i końcówka ogona: biel, szary i czarny
Na plecach czarna plama, a na ogonie trzy czarne plamy
Uszka w środku i nosek różowe.
Oczy: lewe błękitna, a prawe zielone
Na przednich łapkach po dwa palce czarne.
Cała reszta: biel
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

03-06-2014, 13:29
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Z samego szczytu dość stromego wzniesienia, w którego jednej ścianie znajdowało się przysłonięte roślinnością wejście do groty potoczyło się kilka kamyczków. Zgrzany i roztrzęsiony nieprzerwanym od kilkunastu godzin wysiłkiem Derion z łatwością znajdował kolejne występy skalne ułatwiające zejście na sam dół, a łechtający jego nos z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej zapach Mani wodził go od jednego do drugiego stopnia w karkołomnym pędzie. Cel malował się przed jego oczami nadzwyczaj wyraźnie; zapach układał się w ukochaną sylwetkę z każdym jej najmniejszym detalem.
Hop.
Można zaryzykować stwierdzenie, że łupnięcie, jakie towarzyszyło lądującemu u wejścia do groty Derionowi poniosło się po jej wnętrzu złowróżbnym echem. Kształt ociosanego słońcem lwa zeskoczył z wysokości jakichś trzech metrów, wylądował bez trudu na czterech łapach, w locie obracając się nieco, tak, aby zaraz po dotknięciu łapami ziemi móc od razu omieść zebrane wewnątrz towarzystwo wzrokiem. Oczywistym pozostaje fakt, że dla znajdujących się wewnątrz był tylko czarnym na tle jasnego nieba cieniem.
- O! To moje! - postawił uszy, oznajmiając zebranym prawdę najświętszą, że oto jego własność, Mania we własnej osobie, należy do niego i tylko niego.
Trzy kroczki truchtu, by znaleźć się obok najbliższej wylotowi z groty lwicy, zarzucić na jej grzbiet jedną łapę i przysunąć ją całą do siebie. Czułe liźnięcie za uchem. Twarde spojrzenie zawieszone na obdarzającej się czułościami parze. (O! Tego szarego jeszcze nigdy nie widział, ale dałby głowę, że pasował on do kahawianowego opisu niejakiego Ragnara, przywódcy Świtezian, podczas gdy tą rudą z grzywką widział kilka miesięcy temu nad Słoneczną Rzeką i, co w zaistniałej sytuacji dość zastanawiające, dałby sobie łepetynę odrąbać, że przedstawiła się jako Lwioziemska królowa.)
- Porywam. Nie przeszkadzajcie sobie - wyszczerzył zębiska w uśmiechu i wreszcie... nareszcie... w końcu! spojrzał na pyszczek Mani z pożądaniem w ślepiach sięgającym swoją intensywnością najodleglejszych galaktyk. - Chodź, chodź, chodź, chodź, jeszcze jeden dzień a oszalałbym do reszty - wyszeptał, przykucając na tylnych łapach.
Dla jeszcze przed chwilą pochłoniętego perspektywą pójścia z Manią na przechadzkę Tobo Derion musiał być ucieleśnieniem sennego koszmaru, dość wspomnieć ich ostatnie spotkanie... Niepotrzebnie zaznaczać, że całe otoczenie skurczyło się w szafirowych oczach do rozmiarów buszującego w trawie robactwa, a jeśli Manuela zamierzała zrealizować swój plan na popołudnie miała w tym momencie na swoim grzbiecie dość sporych rozmiarów problem. Ale on ją chciał tylko pożreć...
Kifo
Konto zawieszone

Gatunek:lampart Płeć:Samiec Wiek:22 miesiące Liczba postów:246 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 44

03-06-2014, 16:23
Prawa autorskie: Salvathi (szkic), Fileera (kolor) | Dirke
Tytuł pozafabularny: Mistrz Zgadywanek

Brwi Kifo powędrowały w górę. Na wszelki wypadek odchylił się do tyłu i zerknął przez ramię, ale nikt za nim nie stał. Wszystko wskazywało na to, że Mania mówi do niego. Nie miał bladego pojęcia, skąd te pytanie. Zamierza tak się zwracać tak do każdego po kolei? Wtedy zajmie jej to całe wieki. – Jeśli Santi nie ma nic przeciwko. – odpowiedział, unikając patrzenia jej w oczy. – I nie jestem księciem. – sprostował, robiąc krok w tył, przy okazji przywołując na pysk delikatny uśmiech, coby nie wyjść całkiem na gbura. Miał niejasne wrażenie, że ktoś się z niego naśmiewa, tylko nie wiedział kto: Mania, Santi a może ktoś patrzący na niego z baardzo daleka.
Wygląda na to, że szara postać zwróciła uwagę wszystkich, włącznie z Kifo. Lampart już-już miał wrócić do przerwanego szukania zabawki, kiedy lew zaczął się miziać z Santi. Kifo zatrzymał na nich dłuższe spojrzenia, po czym znowu miał wrócić do swoich spraw, kiedy z góry spadł kolejny lew. Niezłe. Musiał zejść z tej stromej strony. Ciekawe tylko po co, skoro jest tutaj takie wygodne dojście. Ten przybysz też był zainteresowany lwicą, tylko tym razem Manią. Czyżby szykował się jakiś zlot? – Ładnie tak porywać? – w tym pytaniu nie kryło ani trochę ironii. Kifo wydawało się, że porywanie jest raczej złe, ale czarnogrzywy nie wydawał się mieć złych zamiarów, mimo wszystko.
 
[Obrazek: logo_by_fkpl-datxnfm.png]
Manuela
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:2 lata 3 m-ce Liczba postów:172 Dołączył:Wrz 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 29

03-06-2014, 21:49
Prawa autorskie: AlaDyllus, arolinak(avatar)

A Mania miała niejasne wrażenie, że coś jej nie wyszło. W każdym razie nie miało wyjść tak, żeby Kifo poczuł się w jakiś sposób urażony. Przechyliła łebek nieco na bok, unosząc lekko brwi. Otworzyła pyszczek, aby coś powiedzieć, ale że żadne słowa automatycznie się z niego nie wylały, toteż zanim zdążyła jakieś pozbierać, momentalnie jej uwagę odwróciło coś innego. Pojawienie się nowego lwa, ni z tego ni z owego wywołało u niej nieadekwatne do chwili emocje. Coś ją ścisnęło w żołądku, zadumany wyraz wpełzł na mordkę, gdy obserwując szaro-rudą parę myślami odbiegła gdzieś daleko stąd, do czarnej grzywy, do szafirowych oczu… Ciekawe, czy on też się stęsknił, pomyślała. Gdzie teraz jest i co robi, kiedy wróci… i powie, że się stęsknił.
Cóż, nie musiała długo czekać…
Niczym jak na wypowiedziane zaklęcie, niczym głaz z urwiska, zwalił się nagle u wejścia do groty, nie kto inny, jak on, właśnie on.
Manuela wytrzeszczyła oczy i postawiła uszy na sztorc, słysząc znajomy głos chwilę przed tym, zanim zorientowała się po sylwetce, że to żaden głaz. Na jej mordce wymalowało się niedowierzanie, nie dające się ukryć zaskoczenie i… oczywiście, nieposkromiona radość. Serducho załomotało, motylki w brzuchu pofrunęły. Pyszczek spoczął wśród kłaków czarnej grzywy, nosem chłonąc zapach przywołujący wspomnienie o uczuciach, ogromnej tęsknocie, o której wielkości Mania nie była świadoma aż do teraz.
Szafirki, które być może śniły jej się po nocach, wreszcie mogła w nie spojrzeć naprawdę. I przekonać się, że to żaden sen.
Otworzyła pyszczek, nie nadążając za słowami Deriona, przeskakując spojrzeniem to w prawe, to w lewe niebieskie ślepko.
Dopiero inne słowa, wypowiedziane znacznie niższym głosem, które przez chwilę wydały jej się nie pasować do reszty, sprowadziły lwicę na ziemię. Spojrzała w dół na małego lamparta, uśmiechając się lekko, starając się jednocześnie by ten uśmiech był zaadresowany właśnie do Kifo, a nie do czarnogrzywego, nawet jeśli akurat na niego nie patrzała. A w tym momencie nie było to łatwe, kiedy kotłujące się w jej głowie myśli skupione były tylko wokół jednego…wiadomo kogo.
Nie do niej było jednak skierowane to pytanie, więc gdy i tak żadne słowa wyjaśnienia nie przychodziły jej do głowy, przeniosła znów blask roziskrzonych oczek ku pożądanemu obiektowi, mrużąc je uroczo i z nie dającym się powstrzymać takowym też uśmiechem trąciła nosem derionową mordkę.
No, ładnie to tak?-szepnęła, wpatrując się w szafirki.
-Wszyscy mówią: "nie oglądaj się za siebie i idź naprzód"
A ja mówię: oglądaj się za siebie.
-Dlaczego?
-Bo za tobą może iść ktoś, na kogo warto zaczekać.


[Obrazek: man_sygn_nowa_by_aladyllus-d7dnybq.png]


Głos[/center]
Skanda
Bliznopyski | Duch
*

Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 94

04-06-2014, 16:31
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP

-Jasne.-zamruczał, schodząc nieco niżej i ocierając intensywnie pyskiem o jej szyję, znacząc tamtą przy okazji swoim zapachem.
-Miło by było zawsze być tak ciepło witanym. Nie to co ostatnio, kiedy mnie najzwyczajniej spławiłaś, kochanie.-dodał, przygryzając lekko skórę na jej karku, jak gdyby na poświadczenie swojego gniewu i frustracji, które wywołała bursztynowooka.
Co prawda jaskinia była już dosyć zatłoczona, jednak nie przeszkadzało mu to, dopóki do towarzystwa nie dołączył kolejny samiec. Spoglądnął na niego sceptycznie, bo o ile był nowym nabytkiem Lwiej Ziemi, o tyle byłoby to Ragnarowi raczej nie na łapę. Wątpliwości musiały być zatem rozwiane, jednak coś mu mówiło, że próba zwrócenia na siebie uwagi byłaby płonną nadzieją- Manuela zdawała się w chwili obecnej przysłaniać przybyszowi calutki świat.
[Obrazek: raguwno_by_ragous-d9t9pod.png]
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

04-06-2014, 16:49
Prawa autorskie: ja

Na początku Tobo chciał nawet powiedzieć małej lwiczce, że bardzo chętnie, że mogą się bawić wszyscy razem i na pewno będzie fajnie. Ale przecież teraz działo się aż nadto, najpierw wszedł ten wielki szary Ragnar, który wzbudzał w młodym nieufność, nawet jeśli na początku wymieniał z Santi czułości, to siwy lewek czuł, że to było grubymi nićmi wszystko szyte.
A potem do jaskini wkroczył ten drugi. Tobo rozdziabił paszczę i spojrzał na niego w przerażeniu. Co on tutaj robił?! Polował na niego? Chciał zrobić im wszystkim krzywdę?
- On chciał mnie zjeść! - Powiedział spoglądając na Nilimę i wskazując jej Deriona łapą.
Młody nawet chciał jakoś pokazać, że nie jest tchórzem, postanowił przełamać nieco strach i wyleźć zza bezpiecznych łap lwicy. Mocno wspierał się na łapach i patrzył fiołkowymi oczyskami na Deriona fukając przy tym dość głośno.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości