Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
01-10-2014, 19:03
Prawa autorskie: ja
Wzruszył lekko swoimi lwimi ramionkami.
- To nie ja marnuję - odparł - zmarnować to możesz ty lub ojciec Frigg. Nie ma w tym żadnej mojej winy - powiedział absolutnie szczerze. Bo w sumie... miał rację. Niczego złego nie zrobił i słusznie by zrobił, gdyby uciekł, w końcu jest mały, mógł po prostu gdzieś uciec, wcisnąć się i przeczekać w miejscu, do którego dorosły lew nie jest w stanie sięgnąć. Jeśli już zginie, to przez Frigg albo zranione ego któregoś dorosłego samca. Zresztą Kahawian powinien chyba wcześniej dostrzec, że Tobo jest gotowy na śmierć i jest świadomy tego, że jego pozycja jest przegrana. Po co ma dawać jeszcze upust strachowi?Co mu da instynkt samozachowawczy, skoro nawet jeśli Tobo się na nic nie zgodzi i tak zostanie przymuszony. Skoro prawdopodobnym jest, że mimo iż pójdzie i upokorzy się to jeszcze zostanie zabity? Po co szacunek, dla potencjalnego oprawcy? Pozostaje tylko bezradność. - Żadnej - odparł. - To nie jest mój wybór, zmuszasz mnie i tyle. Czego bym nie powiedział, co bym nie zrobił i jakiej bym decyzji nie podjął, i tak zrobisz swoje. Więc... nie mam wyboru jakbyś tego nie ujął. Każesz mi iść się upokorzyć z "własnej woli" albo pod przymusem. To pierwsze to oczywiście kłamstwo. Nie znał jeszcze słowa "presja", ale to dokładnie miał na myśli. Bo przecież gdyby miał podjąć decyzję z własnej woli, wybrałby powrót do domu i olanie osób, które w ogóle go nie interesują. Bo przecież "masz iść tam z własnej woli" to nakaz i oczywisty nonsens, a nie przyjacielska sugestia.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
05-10-2014, 18:37
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Parsknął cicho.
- Gdybyś nie polazł tam gdzie nie trzeba, nie byłoby teraz problemu. A skoro już wpadłeś... trzeba było pilnować, by pozostać niedostrzeżonym. Pomijając kilka spraw, młody zdołał pozyskać przychylność samca. Gdyby to od niego zależało, najpewniej odpuściłby całą sprawę i porozmawiał z Busarą (gdyby to była ona). Jednak w tym przypadku sprawa wyglądała z goła inaczej. W odpowiedzi na jego słowa, przekręcił łeb i wymruczał spokojnie. -Zdajesz sobie sprawę, że mogłem cię po prostu chwycić za skórę i zabrać? Zamiast tego staram się dowiedzieć, co działo się według ciebie. Bo Ragnar tego nie wysłucha. A co do decyzji... no cóż, dla mnie nadal są dwa wyjścia. A teraz chodź. Im szybciej to załatwisz, tym szybciej wrócisz do domu. Odwrócił łeb, wskazując prostszą (choć nieco dłuższą) drogę na Zachodnie Ziemie. - W razie gdyby ta łapa zaczęła porządnie boleć, bądź coś innego... daj znać.-wychrypiał. Ruszył spokojnym, równym krokiem. zt. //Trzeba do Ragi i Derka napisać, czy chcą kończyć tamten wątek.// |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
07-10-2014, 19:23
Prawa autorskie: ja
- Ale ja przecież mówiłem, że nie chciałem się tam znaleźć i nie wiedziałem, że to do kogoś należy! Czemu nikt mnie nie słucha? - Jęknął mały Tobo zrezygnowany. Nikt nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Nikt. Ani Frigg ani ten tutaj Kahawian. Dlaczego? Czyżby to było aż tak trudne i niezrozumiałe? To, że tam się znalazł to był wynik czystego przypadku, więc dlaczego obarczany jest winą? Zrobił coś złego? Nie! Ale nie miał już siły tego nikomu oznajmiać.
- Trzeba było! - Zaniósł się znów żałosnym głosem. - To wszystko było bez sensu. Trzeba było, to byś i tak dopiął swego a ja i tak nie zostałbym zrozumiany. Nie rozumiał jaki miał niby tutaj wybór. Gdyby rzeczywiście mógł postawić przed sobą możliwości i podjąć wybór - po prostu by sobie poszedł. Tymczasem mógł wybrać między dwoma NIESWOIMI wyborami. Tak czy siak, został zmuszony. Łzy zbierały mu się do oczu. Co on takiego zrobił? Co takiego złego się stało? Niczemu nie był winny a i tak jego los wyglądał jak wyglądał. Tak bardzo chciał wrócić do rodziców, ale nie mógł, wiedział, że to już nigdy nie będzie możliwe. A kiedy ta myśl zadzwoniła w jego głowie niczym dzwon zaniósł się mimowolnym cichym płaczem. I tak poszedł za Kahawianem. zt. // kk, to czekam na decyzje :P
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
07-10-2014, 22:09
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
//no lol no raczej chcą//
|
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
09-11-2014, 21:54
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Udało mu się bez potknięć w równym tempie przybiec na to miejsce. Wiedział, że liczy się każda sekunda...
Jednak kącikiem oka dostrzegł znajomą sylwetkę, również zdolną do pomocy. Taką przynajmniej miał nadzieję. Zwolnił, z cieniem strachu w ślepiach skierował swoje kroki w stronę beżowego, czarnogrzywego samca. Między dwoma susami zdołał wyrzucić z piersi zduszone przez trzymane przez niego lwiątko ryk. Liczył, że go zobaczy. I mu pomoże. |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
10-11-2014, 00:13
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Oczy Kahawiana nie zmyliły go. Derion zwykł ostatnimi czasy częściej trzymać się tej strony Lwiej Ziemi niż jej wschodnich krańców, zapewne ze względu na samego Dwugrzywego, który już od dawna zajmował w jego sercu sobie tylko należne, przez nikogo wcześniej niezajęte miejsce. A co za tym szło, stado, które reprezentował, wydawało się Derionowi przedmiotem, któremu można by poświęcić więcej zainteresowania. Oczywiście sam nawet przed sobą się do tego nie przyznawał.
Widząc Kahawiana na horyzoncie, uprzednio usłyszawszy jego zduszony przez zaciśnięte szczęki ryk, Derion nastawił momentalnie uszu i szybko wyprostował do pionu przednią część tułowia. Rozespanym wzrokiem powiódł po sawannie i odrobinę za późno, by zogniskować spojrzenie i zorientować się o co chodzi, uhrzał rdzawy pychol tuż przed własnym. - Kahawian? - mruknął nieprzytomny. - Co ty tu... hę? Mrugnął i mocno zmrużył oczy, by pozbyć się z nich mgiełki rozespania. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-11-2014, 00:28
Prawa autorskie: ja
To był okropny ból! Czuł jakby go coś rozdzierało i w ogóle nie przechodziło mu przez myśl, że to, jak Kahawian go niesie to i tak najdelikatniej jak potrafi. Aż czuł jak jego krew sączy się do pyska rdzawego samca. Piski i jęki przerodziły się potem już w zmęczony acz zniecierpliwiony warkot.
- Pu..ść... puść mnie - syczał przez zęby czując jak złota grzywka wpada mu do oczu. Nie miał siły jej odgarnąć. Ból powodował iż Tobo był absolutnie świadomy, paradoksalnie do tego co powodował parę chwil wcześniej. Zupełnie na odwrót, wcześniej tracił przytomność a teraz... zwyczajnie trzeźwiał. Nad czym bolał okropnie. I wtedy na horyzoncie dostrzegł znajomą sylwetkę i aż zapowietrzył się poznając wreszcie do kogo tym razem prowadzi go Kahawian. Mimo całego bólu trącił łapą pysk swego wybawcy żeby tylko go wypuścił. - Tylko nie on! - Fuknął nagle wypluwając przy okazji trochę krwi wprost na pysk rdzawego.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
10-11-2014, 00:45
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Czując jak powoli nerwy zaczynają mu się wymykać spod kontroli, delikatnie położył Tobo na ziemi, nie przejmując się ani dodatkową krwią na pysku, ani nieskładnym ciosem. Tak jak myślał, najmniejsza zmiana położenia łba powodowała palący ból i srebrną mgiełkę przed oczami. Ale trudno. Z mieszaniną współczucia i poczucia winy mruknął do fioletowookiego:
- Staraj się nie ruszać, straciłeś sporo krwi. Nie wiem też, jak głęboko sięgnęły kły Ragnara.To raz. Wypuścił powoli powietrze przez nozdrza, po czym pośpieszył z następnymi wyjaśnieniami. -A Derion jest medykiem. Błagalne spojrzenie jeszcze z lekka roztrzęsionego samca wylądowało na granatowookim kompanie. -Możesz mu pomóc? Potem ci wszystko wyjaśnię. Jeśli coś jest ci potrzebne, mów. Postaram się wszystko znaleźć. Chyba tylko raz widział Dwugrzywego w takim stanie. |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
10-11-2014, 01:07
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Momentalnie otrzeźwiał, gdy wyczuł zapach krwi. Spojrzał na ułożonego pod rdzawymi łapami, szamoczącego się z własną bezsilnością Tobo, uniósł łepetynę, spojrzał w dół raz jeszcze i tak kilkakrotnie, wyłapując słowa Dwugrzywego bardzo uważnie, lecz większą część uwagi poświęcając małemu, którego skądś kojarzył, ale nie mógł spomiędzy strug krwi wydobyć całościowego obrazu, co tylko trochę mogło mu przeszkadzać w odtworzeniu wizerunku lwiątka o srebrnej sierści i złotej grzywie. "Tylko trochę".
A sam Kahawian? To musiało być osobiste, bardzo osobiste. Tak, tylko raz widział go w takim stanie i nigdy nie chciał widzieć ponownie. Przez wzgląd na Dwugrzywego; mając na uwadze strach, jaki widział teraz w jego oczach. - Spokojnie, oczywiście, że mu pomogę - skierował swoje pierwsze słowa do przyjaciela, zatrzymał spojrzenie w jego rozedrganych, uciekających rubinach. Otworzył paszczę, by coś powiedzieć, lecz wytrzymał pełnych napięcia kilka sekund, by przekręcić łeb i zakotwiczyć spojrzenie głębiej w ślepiach naprzeciwko tylko po to, by przymusić ich właściciela do uspokojenia się. - Kły? - zapytał w końcu cicho. Nie potrzebował wiedzieć wiele więcej, ale skoro był u źródła, zamierzał wziąć się za sprawę tak, jak powinien. - Czy jadł coś po ataku? Czy poza tym dostał od Ragnara... Imię oprawcy zaczęło odbijać się po jego pamięci głośnym echem. - ...coś trującego? Możesz pomóc, ale najpierw weź kilka głębokich wdechów - polecił monotonnym tonem, wytrzymując jeszcze kilka chwil kontaktu wzrokowego. Oczywiście, że jego spokój był istotny. Zarówno dla niego samego, jak i Tobo. Odkleił wzrok od rubinów i ze zmarszczonym mocno czołem przerzucił spojrzenie na złotogrzywego. - Nie ruszaj się - oznajmił, przykładając łapsko do Tobiaszowej brody, którą delikatnie odchyli w górę. Nie nawiązując z nieszczęśnikiem kontaktu wzrokowego, pochłonięty oględzinami jego pokiereszowanego ciałka, kontynuował z wymuszonym na pysk uśmiechem: - Myślisz, że cię nie pamiętam, młody? Jednak wpakowałeś się w te kłopoty, przed którymi cię ostrzegałem, co? Nie ruszaj się. Zmarszczka przy nosie Deriona poruszyła się. Widok rozszarpania tuż pod jego żebrami nie był przyjemny ani pokrzepiający. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-11-2014, 01:19
Prawa autorskie: ja
Położył uszy po sobie, albo raczej to co z nich zostało. Wcześniej przerażony, teraz zdenerwowany, zakrwawiony pyszczek skierowany był w Kahawiana, który właśnie coś do niego mówił. Zbyt szumiało mu w głowie, wyłapał tylko kluczowe słowa: "nie ruszaj się", "dużo krwi", "kły Ragnara". Niemniej TO co mówił Derion wyłapywał już całkiem dobrze. Na pytanie o to, czy coś jadł po ataku, Tobo skierował w jego stronę powątpiewające spojrzenie. Wiedział, że to pytanie nie było skierowane do niego, ale jakoś nie mógł się powstrzymać od skomentowania tego.
- Ta - fuknął - antylo... - kaszel. Krew. Plama. Jeśli narządy wewnętrzne nie są naruszone to nie mam pojęcia co jest. Niemniej przynajmniej natura największego problemu po "kłach Ragnara" wydawała się być dość oczywistą. Jest jakiś uraz wewnętrzny. W sumie nic dziwnego, skoro tak silne kleszcze z taką zawziętością zacisnęły się na ciele wyrostka. Jęknął odruchowo czując uchwyt na swoim podbródku. Wiedział, czuł tak, że to stare lwisko go pozna. Młody prychnął "staremu" prosto w nos. Złośliwie czy nie... cóż.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
10-11-2014, 01:31
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Wstrzymał na moment oddech i przymknął ślepia.
- Kły. Może trochę pazury. Nic nie jadł. W końcu gdy Derionowi udało się złapać z nim kontakt wzrokowy, zmusił się do utrzymania go. Wiedział, że jego panikowanie w tej chwili nic by nie pomogło a wręcz przeciwnie, mogłoby poważnie zaszkodzić. Pozwolił więc, by fala strachu jeszcze raz przepłynęła przez jego ciało, po czym skupił swoje myśli wyłącznie na tym co działo się teraz. Na wyrzuty sumienia będzie czas później. Póki co mógł jedynie czekać, samemu przyglądając się dokładnie każdej ranie zadanej przez Szarego. |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
10-11-2014, 01:53
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
- Czerwony kwiat wielkości twojej łapy. Pięć płatków, ze środka wyrasta taka długa łodyżka. Rośnie na krzaku, możesz kwiaty zobaczyć z daleka, mają mocny kolor - instruował, przykładając nos do uprzednio wypatrzonej rany na jasnym brzuszku. - Kicham na niego, więc poznam, jeśli przyniesiesz odpowiedni - łypnął w górę wzrokiem, ubierając pysk w zaczepny uśmiech. - Lub pokrzywa. Może słyszałeś kiedyś? Takie dziadostwo, co parzy, jak dotknie skóry. Ma postrzępione listki, zielone, chwast, rośnie wszędzie. Spróbuj się rozejrzeć, nie odchodź daleko. Jeśli nie znajdziesz tutaj, w zasięgu wzroku, to nie spinaj dupy, tylko wracaj - i mruknął, powracając spojrzeniem do rany: - Zdenerwowanie zaślepia, wiesz o tym.
Mlasnął i zwrócił się do młodego: - A ty się nie odzywaj. Wiesz co cię czeka, jeśli jakimś cudem nie zdechniesz zanim zajdzie słońce? Leżenie. Do końca pory suchej, jeśli nie dłużej. Chociaż bardzo starał się zachować przed Tobo pozór opanowania, z każdą kolejną sekundą coraz mocniej zdawał sobie sprawę z tego, że lepkie łapy śmierci są daleko przed nim i z lubością penetrują zakamarki wykrwawiającego się organizmu. Zmarszczył czoło i usiadł wyprostowany. Odchylił łeb do tyłu i zamyślił się. Potrzebował co nie co więcej niż kilka leczniczych roślin, potrzebował dużych, nietoksycznych liści i giętkich, mocnych łodyg. Poza tym wody i zadaszenia. Zmierzchało. Bez wahania i zastanowienia zniżył łeb z powrotem do ziemi i zabrał za oczyszczanie szorstkim jęzorem najpaskudniej wyglądających miejsc. Delikatnie, lecz na tyle zdecydowanie by nie powiększyć obrażeń. To nie mogło być przyjemne. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-11-2014, 02:24
Prawa autorskie: ja
So...? Co on tam gadał? Cóż.. nie istotne. Nie wiedział, był za młody? Za mało douczony? Jakieś tam roślinki, medyczne mojo. Cokolwiek. W każdym razie zrozumiał tyle, że jeden czarnogrzywy instruował drugiego czarnogrzywego. Trochę się zlewali, ale Tobo doskonale wiedział do kogo na przyszłość żywić pretensje za zmarnowanie życia. I Kahawianowi i Derionowi się należało. Może mniej niż Frigg i Ragnarowi, którym poprzysiągł krwawą wendettę - w teorii - ale zawsze.
Teraz dotarło do niego, że żałował, iż Derion nie kichnął gdy młody mu prychnął w nos. Taki był plan. Życie jest takie niesprawiedliwe. Nie wiedział, czy Kahawian poszedł sobie już czy nie, ale wiedział jedno. Pysk Deriona zbliżał się do Tobo niebezpiecznie, aż wreszcie złotogrzywy poczuł coś szorstkiego i mokrego właśnie tam, gdzie najbardziej bolało. - Ach! - Warknął wbijając łapkę w ziemię i orząc pazurami tak mocno, że kociak właściwie przyczepił się do podłoża. - Ała! Cholera no! Weź się! Fu. Jęki stęki i ogółem ból. - Sadyści! - Kwik, który wyniósł się pod niebiosa.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
10-11-2014, 02:39
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Pysk samca wykrzywił się, kiedy do jego uszu zaczęła dochodzić seria stęknięć i pisków. Postawa Tobo podobała mu się. W sprzeciwach młodego było więcej ku pokrzepieniu samego siebie niż z pozornej walki z otoczeniem-wiatrakiem. Bo gdyby nie chciał tego naprawdę, gdyby był na tyle tępym głupkiem, żeby bronić się przed pomocą, nos Deriona zostałby przyozdobiony drugą, w identycznych warunkach powstałą, blizną. Dlatego zrobiwszy niezbędne minimum, kremowy pysk odsunął się i zamarł w kwaśnym grymasie. Odczekał chwilę, obserwując uważnie blizny i starając się zauważyć, w jaki sposób i jak intensywnie krew wypływa ze świeżo zadanych ran. Jednostajnym, niebezpiecznie wartkim strumyczkiem, wstążką śmierci.
Nie pieścić się z nim. Nie chce tego. Umieścił łapy po obu stronach lwiątka, przechodząc do pozycji leżącej. Uniósł prawą i przystawił do pyska z bardzo parszywym na nim wyrazem. Spoglądał na Tobo z nieskrywaną satysfakcją - oto cię mam, mały buntowniku, który stwierdziłeś, że niczego się nie boisz, a zwłaszcza takich lwów jak ja. Zabrał za jej czyszczenie. Chcę, żebyś był zły, żebyś walczył, mały, żebyś mnie nie znosił. To będzie twoją ostatnią deską ratunku, jeszcze o tym nie wiesz. - Znalazłeś sobie tę dziewczynę w końcu? - wymamrotał od niechcenia, wsuwając jęzor między dwa środkowe palce i wsłuchując się uważniej, niż komukolwiek mogłoby się wydawać, w rzężenia małych płucek pod nim. Odpocznie chwilę i zniesie kolejną porcję bólu. Umorusany krwią pysk przekręcił się. Pełen pobłażania szafirowy wzrok spoczął na powściągniętym wszystkimi mu zadanymi przykrościami pyszczku. - Wyrzygaj to, nie pierdol się z krwią. Taka rada! |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-11-2014, 03:06
Prawa autorskie: ja
W zasadzie, to mało nie brakowało a odruchowo by smagnął łapą nos Deriona. Ten niewyobrażalny ból powodował serię odruchowych ruchów łap, właściwie bijących jedynie powietrze bo zaraz mięśnie sztywniały. I właśnie, ta sztywność. Przez to, że napinał się przy każdym liźnięciu ból jakby stawał się większy. Tobo w duchu żywił nadzieję, że przyzwyczai się w końcu do tego uczucia, ale nic z tego.
Jęknął ponownie bo Derion postanowił położyć łapy po obu stronach lwiątka, a przecież odruchowo szary położył się właśnie na jednym boku. Wprawiono go w kolejny ruch, bolesny zresztą. Widział to spojrzenie i bardzo mu się ono nie podobało. Do tego stopnia, że nie wytrzymał i tą łapą, którą już wcześniej miał skręconą, po prostu pacnął nos medyka. Niech się tak na niego nie gapi, to strasznie irytujące. Równie irytujące co to pytanie, które zaraz zadał. - Ale, że co? - Na początku nie pamiętał o co mogło Derionowi chodzić. Dopiero po chwili udało mu się przypomnieć to zajście w Grocie Medyka czy jak tam. - A nie widać? Uniósł jedną brew ku górze. Trochę zaczął panować nad bólem. Ale tylko trochę. Pyszczek spoczął na łapach. Czuł, że oczy mu się zamykają. Był wykończony, a przecież to dopiero początek. Rada rzucona od tak spotkała się początkowo z dezaprobatą. Chciał coś powiedzieć, ale w sumie nie wiedział co. Wypluł to, co nazbierało mu się w pysku, odkaszlnął znów bardzo mocno aż oczy mu się zaszkliły. - Nie lepiej było dać mi zdechnąć? - Wymamrotał.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości