Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Cig Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:5 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 |
19-09-2014, 00:51
Prawa autorskie: (c) nukot
Najpierw zaszumiały niedalekie zarośla. Potem coraz wyraźniej słychać było kroki. Żwawe, energiczne, jakby właścicielowi odpowiedzialnych za nie łap nikt nie powiedział, że jego cel jest opuszczony, nudny i nikogo nie było przy nim od tak dawna, że nawet nie da się w powietrzu wyczuć zapachu ostatniego gościa. Może to i lepiej, niech się jeszcze chwilę pocieszy.
Z krzaków wyłoniły się łapy. Potem nos. I cała morda. Gdy lew chciał wydostać się z ich wnętrza na wolność, poczuł jak drobne gałązki wplątują mu się w grzywę. Ale przecież nie w głowie mu wyjmowanie ich pojedynczo, ruszył żwawiej przed siebie, krzywiąc się lekko i fukając pod nosem gdy poczuł jak część gałązek - i część kudłów - daje się rozerwać sile jego marszu. No trudno, taki mamy klimat. Spojrzał w dół, oceniając stan własnej grzywy. Wyglądała jakby... jakby stoczył walkę z zaroślami, co właśnie zrobił. Czyli adekwatnie do sytuacji. Mogło być znacznie gorzej. Rozejrzał się dookoła. Całkiem ładnie. Tylko jakoś tak... pusto. Nudno. Dziwnie po prostu. Co prawda ostatnie tygodnie przyzwyczaiły go do samotnych wędrówek, jednak skierował swe kroki na te tereny właśnie po to, by położyć kres samotności. Nie opuszczał stada by spędzić resztę życia gadając sam do siebie, on tylko chciał... zmienić otoczenie? Postawić sobie zadanie i sprawdzić czy da sobie z nim radę? W sumie to sam nie do końca wiedział czemu odszedł. Ale już trudno, odszedł i wracać nie ma zamiaru. Pochylił się nad taflą wody i zanurzył w niej pysk. Była zimna i przyjemnie koiła pragnienie. Następne w kolejności były łapy - skórzaste poduszki parzyły po długim marszu. Nie bawiąc się w półśrodki, wpakował się cały do rzeki. I tak nikt nie patrzył, więc mógł robić z siebie idiotę ile chciał. Zanurkował i pozwolił ciału przez chwilę podryfować. Chyba tego potrzebował. Spróbował otworzyć oczy, jednak irytujące szczypanie boleśnie przypomniało mu, że nie tylko łapy ale i ślepia ma zmęczone podróżą. Zazwyczaj zaczerwienione, teraz były mocno przekrwione, a skupianie wzroku na czymkolwiek skutkowało bólem głowy. Cig wynurzył się na powierzchnię, mamrocząc coś pod nosem o błędach młodości. Gdyby tylko za dzieciaka nie był takim idiotą, mógłby podziwiać teraz koryto rzeki - co za strata. Otrzepał się bez jakiejkolwiek gracji po czym odszedł kawałek od zmoczonego przez siebie kawałka terenu. I padł na ziemię, pozwalając sobie na cień uśmiechu. Był zmęczony. I bardzo, bardzo chciało mu się spać. |
|||
|
Sandu Konto zawieszone Gatunek:Lew. Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:20 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 65 |
19-09-2014, 17:40
Prawa autorskie: Korrida/MadKakerlaken
Oj, chyba nie będzie łatwo zasnąć nad Rzeką Życia, kiedy w pobliżu pałęta się Sandu. Wiedziony obcym zapachem, ruszył jego tropem. Wprawdzie trochę się zniechęcił, jak zobaczył zarośla, przez które nieznany jegomość musiał przejść, ale ciekawość zwyciężyła i zaczął przeciskać się wśród krzaczorów. Ciemnouchy nie miał jeszcze bujnej grzywy, więc gęsto rosnące kosmyki tylko końcówkami zahaczały o kikuty złamanych przez poprzedniego przechodnia gałązek. Mimo to przejście nie należało do najprzyjemniejszych i kiedy tylko wystawił ryjek na światło, kichnął parę razy, wyrzucając z nozdrzy kwiatowe pyłki.
I wtedy doleciał do niego ten zapach. Lew. Fiołkowooki samczyk nie wiedział, że podąża za przedstawicielem własnej płci, których bał się chyba bardziej od lwic. One były groźne, kiedy podróżowały stadem, ich grzywiaści partnerzy zawsze stanowili postrach wśród lwiątek - i małych, średnio muskularnych podrostków, którzy uciekają na widok rozjuszonej grupki polujących lwich pań. Przeklął w myślach i przełknął głośno ślinę, kiedy zauważył Ciga. Całe szczęście stał do niego tyłem, nie mógł więc tak łatwo zauważyć nieznajomego gościa. Sandu mógł więc się wycofać, tylko jak? Droga przez krzaki nie wchodziła w grę, zarośla stawiały przecież opór i spowalniały, więc samiec z pewnością szybko dorwałby i rozerwałby na strzępy ciekawskiego młokosa. Mógł jedynie obejść je z innej strony. Ruszył więc szybkim tempem, patrząc pod łapy, żeby nie zrobić hałasu i nie zwrócić na siebie uwagi. Co mogło pójść źle? Ano to, że kiedy obejrzał się do tyłu, by ocenić swoje szanse, jedna z łap stanęła na małej, ale bardzo hałaśliwej i kruchej gałązce. Sandu zatrząsł się w strachu i obejrzał w tył. CHOLERA UMRĘ. |
|||
|
Cig Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:5 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 |
22-09-2014, 00:19
Prawa autorskie: (c) nukot
Wyrwany z płytkiego półsnu, zastrzygł uchem. Jedna brew uniosła się odruchowo - czyżby jakieś przejawy życia w tej, zdawałoby się, świątyni spokoju i zastoju? Najwyraźniej tak, a może to cisza wywołała u niego omamy.
Pora się przekonać, czy coś. Lew podniósł się chwiejnie na cztery łapy. Nie denerwował się, choć pewnie powinien. Był na obcych ziemiach, bądź co bądź pustych - ale obcych. Cig, to nie Twoje. To jest czyjeś. I może ten ktoś chce Ci przypomnieć jak bardzo to nie jest Twoje. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła dźwięku. Zmrużył te swoje, pożal się Boże, oczyska. Nadal bolały, zaczynały wręcz trochę piec. Zdecydowanie powinien się przespać, ale chyba nie ma na to czasu. Dostrzegłszy młodzika, ponownie uniósł brwi. I odchrząknął, szykując się do tłumaczenia swojej obecności. Bo nie wiedział przecież, że młody się go boi. No, może mógł się domyślać po przerażonej lwiej mordzie, ale rozsądek podpowiadał mu, że to pewnie jakiś zwiad żyjącego tu stada, że jakaś straż, że ktoś kto każe mu w te pędy spierdalać z jego ziemi. Nawet wiek obcego nie wydał mu się przy tym podejrzany, przecież takim posłańcem - strażnikiem można zostać niezależnie od tego, ile wiosen ma się za sobą. Chyba. Tak obstawiał. Na próbę postawił parę kroków na zmęczonych łapach. Przynajmniej poduszki przestały już parzyć. - Ja... Ten... - wymamrotał pod nosem, szukając słów, które chyba nagle zapomniały drogi ze łba do gardła. Albo w ogóle wszystkie mu pouciekały kiedy był zbyt zajęty milczeniem by zwrócić na to uwagę. Dopiero w tej chwili, pozbawiony zupełnie pomysłów na to jak się ładnie przedstawić i wyjaśnić, że on przecież wcale nie chciał naruszyć jakichś niepisanych praw i granic, przyjrzał się potencjalnemu rozmówcy. I dotarło do niego, że tamten wygląda jakby zobaczył ducha. - ...boisz się mnie? - wymsknęło mu się odruchowo. - Ale zaraz... dlaczego. To nawet nie brzmiało jak pytanie. Raczej jakby mówił sam do siebie, bo może mówił. Kto to tam wie jak to jest z takimi jak on. |
|||
|
Sandu Konto zawieszone Gatunek:Lew. Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:20 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 65 |
22-09-2014, 14:05
Prawa autorskie: Korrida/MadKakerlaken
Kiedy pierwszy strach opadł, Sandu przekrzywił zabawnie łebek i dziwił się długo, nim zebrał się na odpowiedź:
- Jesteś lwem - odparł po prostu. "Jejku, jakie to było mądre i głębokie", skarcił sam siebie w myślach, bo skoro nieznajomy nie uważał tego za wystarczający powód do lęku, to trzeba było mu to wytłumaczyć. Postąpił jeden krok do przodu. - Dorosłym, silnym lwem, który takiego małego wypierdka jak ja może zmieść z powierzchni ziemi jednym pacnięciem łapy. Zawahał się. Może bursztynowooki wcale nie jest idiotą, tylko go udaje i zaraz się na niego rzuci z paskudnym uśmiechem na poparzonym ryju? Cofnął wysuniętą wcześniej do przodu łapę i wyprostował szyję, by móc uważniej obserwować (jak mu się wydawało) rezydenta tych terenów. - Bo uważasz mnie za zagrożenie dla swojego stada, chociaż lwice mi nie w głowie, a poza tym one mnie nie lubią - kontynuował. - Bo zżeram ci zwierzynę z terenów, chociaż jedna zebra w tą czy w drugą stronę to żadna różnica. Bo ci się nudzi, a ja jestem tylko mizernym lewkiem, którego fajnie by było pogonić, ot tak, dla zabawy, chociaż ze strachu byłbym w stanie wdrapać się na drzewo. Jasne, fiołkowe oczka czujnie wpatrywały się w Ciga, oczekując jego odpowiedzi. Cały czas był przygotowany na nagły odwrót. |
|||
|
Cig Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:5 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 |
22-09-2014, 22:38
Prawa autorskie: (c) nukot
Im dłużej słuchał młodego, tym bardziej przekrzywiał łeb na bok. Jak kociak który znalazł coś czego nie rozumie. Że niby... Że niby jego można się bać? Tylko dlatego, że jest dorosły? Przecież od niego wręcz bije aura "nie rób mi krzywdy, ja tędy tylko przechodzę".
Ale cóż, może tylko jemu wydawała się tak oczywista, może nie każdy ją wyczuwał. Obcy na pewno jej nie dostrzegł, inaczej cała wymiana zdań przebiegłaby inaczej. Gdy był pewien, że tamten już skończył, dał sobie chwilę na zebranie myśli. Potem niepewnie zaczął: - Wiesz... Nie bój się. Naprawdę nie ma czego. - posłał młodemu zakłopotany uśmiech, taki z rodzaju "hej, ja też jestem małym frajerem, nie obawiaj się, siedzimy w tym samym gównie" - Znaczy, może trafiłeś z tym, że jestem dorosły. Ale poza tym... jestem tu pierwszy raz w życiu. Nie mam stada, nie mam lwic, a już na pewno nie mam terenów. Przysiadł lekko na ziemi, jakby ciężar tego wyznania był na tyle ogromny, że aż przygniótł jego dupsko do poziomu gleby. - Jestem po prostu frajerem, który chciał się tu rozejrzeć, może znaleźć sobie jakiś zakątek, czy nawet jakieś stado, w którym pewnie i tak byłbym ostatni w kolejce do żarcia. Serio, mnie nie musisz się bać. Największym zaskoczeniem było dla Ciga chyba to, że tamten uznał go za groźnego. Za takiego, co z nudy będzie gonił za słabszym, młodszym kotem, tylko po to by złoić mu skórę. Do tej pory lew zawsze myślał, że wygląda na dokładnie taką ciamajdę, jaką rzeczywiście jest. A może jednak nie? Albo tamtemu po prostu klapki przerażenia zasłoniły oczy. |
|||
|
Sandu Konto zawieszone Gatunek:Lew. Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:20 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 65 |
22-09-2014, 23:20
Prawa autorskie: Korrida/MadKakerlaken
Irracjonalny strach powoli zaczął opadać z brudnopiaskowego ciałka młodzika. O, nawet wysilił się na mały, niesforny uśmieszek, kiedy lew opowiadał o sobie.
- Nie przejmuj się - zaczął już spokojniejszym tonem - Ja też jestem takim mały, samotnym frajerem jak ty. Tylko że ja szukam stada, bo mnie wyrzucono. Dopiero teraz, kiedy jego zestrachany umysł nieco się oczyścił, zdał sobie sprawę z tego, jak głupio to musiało wyglądać. Przyjrzawszy się Cigowi stwierdził, że nie stanowił aż tak wielkiego zagrożenia, jak wydawało mu się to jeszcze przed chwilą - przekrwione oczy, przeciętna sylwetka i przyjaźnie wyglądająca morda. Cokolwiek można było powiedzieć o Sandu prócz tego, że był łatwowierny. Jeśli oceniał kogoś na sympatycznego, to ten ktoś musiał być sympatyczny. Przysiadł koślawo na zadku i zastrzygł ciemnymi uszami. - Jestem Sandu. A ty jak się nazywasz? - wypalił wreszcie, sam zdziwiony tym, jak szybko te słowa wypadły z jego ust. Jeszcze chwilę temu nieomal puściły mu zwieracze ze strachu, a teraz siedział, jakby nigdy nic, ujawniając swoje imię. Bosze jaki debil. |
|||
|
Cig Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:5 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 |
07-10-2014, 18:38
Prawa autorskie: (c) nukot
Uśmiechnął się z wdzięcznością. Może i jego rozmówca był jeszcze praktycznie dzieckiem, ale wsparcie to wsparcie, nieważne czy pochodzi od przyjaciela, czy od nieznajomego podrostka. Zresztą... on przecież nie miał tu przyjaciół. A darowanemu koniowi z grzeczności nie będzie oglądał uzębienia.
Przyjrzał się tamtemu, obrzucając wzrokiem całą jego sylwetkę. Wyrzucony, hm? Gdyby chciał pogłębić absurd tej sytuacji, zapytałby za co. Ale na to może jeszcze przyjdzie pora. Fakt faktem, Sandu był młody. Młodszy od Ciga, choć nie na tyle by mógł go traktować jak totalne dziecko. Uśmiechnął się kącikiem mordy z niejaką sympatią, pamiętał przecież jak sam nie pasował do żadnej kategorii wiekowej. To nie było wcale tak dawno, choć mogło się wydawać inaczej. - Cig. - mruknął, rozglądając się. Gapienie się ciągle na rozmówcę jest przecież niemiłe. I stresujące. I w ogóle. Chociaż sytuacja trochę odbiegała od normy, samiec, gdyby go ktoś spytał, nie mógłby zaprzeczyć - bawił się dobrze. Miło było mieć towarzystwo, tak dla odmiany. Do łba przyszła mu zaraz kolejna myśl: czy jeśli teraz się stąd rozejdą, znowu będzie siedział sam jak palec póki nie spotka kolejnego potencjalnego wroga? Nie uśmiechało mu się to, ale przecież nie będzie pytał obcego dzieciaka czy... - Właściwie... chcesz iść ze mną? Cel chyba mamy z grubsza ten sam. No i zapytał. Kompletny dureń. |
|||
|
Sandu Konto zawieszone Gatunek:Lew. Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:20 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 65 |
26-10-2014, 19:42
Prawa autorskie: Korrida/MadKakerlaken
//Kurczę, nie wiem, jakim cudem mi umknął twój odpis D: Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że musiałaś tak długo czekać!
Sandu nieco się zdumiał pytaniem Ciga, ale przyznać musiał, że chodziło to i po jego łebku. Nie odważył się jednak zadać tego pytania jako pierwszy - nie znali się wcale, ale przecież nie miał o co podejrzewać lwa o sfajczonej mordce. W końcu nie był ani ważną osobistością, ani przydatną dla kogokolwiek kupą mięśni, więc mógł spokojnie zaufać nieznajomemu. - Okej - odparł, gdy już otrząsnął się z pierwszego szoku. Delikatny, niemrawy uśmiech wpełznął na jego jasne oblicze, a Sandu wstał z niedawno zajętego miejsca. - To... kiedy i od czego zaczynamy? Trochę tu wieje. EDIT: Wiatr targał ciałkiem Sandu coraz bardziej i młody zatrząsł się z chłodu. - Może się rozdzielimy? Będzie szybciej. Zwołamy się, jak coś znajdziemy. Młody ruszył więc przed siebie. zt |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
01-12-2014, 20:55
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Przybłąkało tu Furien, ażeby ugasić dręczące pragnienie. Była najedzona i w dobrym humorze, co mogło oznaczało, że nie zamierzała zabijać tutejszej zwierzyny - chociaż normalnie zaciągnęłaby swoja ofiarę na drzewo, na potem. Tym razem postanowiła to sobie jednak odpuścić i legła u brzegu rzeki co chwilę biorąc drobne łyki orzeźwiającej wody.
Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Anubis Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:8 lat i 3 miesiące (Wiek średni) Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:568 Dołączył:Paź 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 71 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 20 |
01-12-2014, 21:19
Prawa autorskie: Avatar by MadKakerlaken
Nawet nie zliczy ile to już razy przechodził obok tego źródła wody. Widział ją w czasach kiedy to ledwo co płynęła w korycie podczas największej suszy kilka lat temu. Widział jak wylewała podczas wielkich ulew. A teraz płynęła spokojnie, leniwie. Tak samo jak on leniwie szedł wzdłuż rzeki. Wędrował, ponownie, cały czas. Pielgrzym znów zawitał na starych ziemiach. W drodze do swojego domu, musiał się napić bo tam mógł wody nie znaleźć. Płonące ziemie nie były za bardzo przyjaznym miejscem. Nie jak to tutaj. Ale były jego domem, cóż poradzić.
Wiatr niósł czyjś zapach więc przyśpieszył nieco. Był przyjemny więc chciał sprawdzić do kogo należy. Szybko dostrzegł jak jakiś kotowaty zaspokaja swoje pragnienie. Nie chciał nikogo przestraszyć ani też się podkraść do obcej mu persony. Dlatego ziewnął przeciągle pokazując niechcący całe uzebienie. - Anudora, ruve, yata, bądź po prostu witaj! - Zaczął się witać jak zwykle zaczynając od już zapomnianego przez wszystkich przywitania. Po czym usiadł dwa metry od damy. Teraz już wiedział dlaczego tak przyjemnie mu pachniała. Był już dorosłym samcem, myślał w nieco inny sposób niż wcześniej. - Co taka drobna duszyczka robi sama w taki piękny dzień? - zagadnął po czym sam zaczął pić wodę cały czas patrząc się na kotowatą. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
01-12-2014, 21:26
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Lamparcie uszy zadrżały czujnie wyłapując czyjś ziew - wcześniej kroki nieznajomego zagłuszał szmer rzeki. Furien zwróciła swoje niebieskie ślepia na obcego i zbadała go wzrokiem. Lew. Jak ona nie cierpli lwów. Ale, że dzień dobry to postanowiła pogawędzić, zapominając o swej nienawiści do całego świata.
- To co ta zagubiona duszyczka. - odparła chłodno. Mimo braku nienawiści na chwilę obecną, nie musiała nikogo kochać. Była neutralna. - Jak cię zwą? - zapytała ciekawa czy lwy noszą podobne imiona do lampartów. Takie z ukrytym znaczeniem. Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Anubis Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:8 lat i 3 miesiące (Wiek średni) Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:568 Dołączył:Paź 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 71 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 20 |
01-12-2014, 21:57
Prawa autorskie: Avatar by MadKakerlaken
Uśmiechnął się kącikami czarnych warg. Słysząc ten jakże nieprzyjemny ton. To też trochę tłumaczyło to dlaczego dlaczego siedziała tutaj sama. Były jedynie dwa wyjścia. Albo natrafił na babę z trudnym charakterem, albo na jej jakiś zły dzień. Niezależnie który to był typ to i tak nie wystraszy go już chyba nic. Spotkał matkę demonów za dzieciństwa, czuł jak stoi przy nim śmierć kiedy to otarł się o nią. Wojny, śmierć, duchy. Czym więc niby była dla niego jakaś wiecznie zła baba!
- Szukają samotności? A może wręcz przeciwnie? - Odpowiedział i znów odwrócił się w jej stronę. - Zwą mnie Anubis, chociaż wątpię, że Ci coś to powie - odparł i bez skrępowania ruszył bliżej siadając naprzeciwko niej. Był o wiele bardziej masywniejszy od niej. Na szczęście był ustawiony pod wiatr więc jego brązowo-ruda grzywa układała się do tylu, a nie mu na oczy. Na czerwone ślepia które to teraz wbił w lamparta. - A jak Ciebie zwą? - Zapytał się nie chcąc już tam nic mówić na ten temat, że to powinna się sama wpierw przedstawić jeśli chciała poznać jego imię. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
01-12-2014, 22:07
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Wargi wygięły się w coś na wzór uśmiechu - wyszła z wprawy. Lew przypadł jej charakterem, umiał dogadać i nie owijał w bawełnę. Podniosła się do siadu ukazując tym, że bierze go na poważnie. Chciała być też gotowa w razie gdyby lew chciał pokazać swą parszywą stronę. Każdy taką ma.
- Samotność to straszna choroba. Potrafi skruszyć najsilniejszych. - odparła. Może i wydawało się, że Furien jest samotna, ale to było nieprawdą. Miała siebie i nie potrzebowała nikogo innego. Akceptując siebie nigdy nie będzie się samotnym. - Teraz zwą mnie Furien. - przedstawiła się wciąż przywdziewając ten chłód. - Co oznacza twe miano? Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Anubis Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:8 lat i 3 miesiące (Wiek średni) Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:568 Dołączył:Paź 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 71 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 20 |
01-12-2014, 22:45
Prawa autorskie: Avatar by MadKakerlaken
Zarejestrował tą nagłą, lekką zmianę podejścia, to było na tyle jej wrogości? Nie, to by było zbyt proste. Ważne jednak, że zrobił ten kroczek w dobrą stronę i nie zraził ją do siebie. O parszywych stronach Anubisa lepiej nie będę się rozpisywał bo było tego tak wiele w jego życiu, ze za długo by opisywać. Najważniejsze, że teraz było to głęboko zakopane w najciemniejszych częściach jego duszy.
- Osobiście uważam, że to wtedy najbardziej dziczejemy, stajemy się tymi kim nie jesteśmy. Dlatego dobrze jest się odezwać nawet do obcego podczas podróży. - Rozgadał się, przez co uśmiechnął się lekko do siebie. Stary się robisz Anubisie - pomyślał i zaśmiał się tym swoim basem. - Pasuje Ci - powiedział, nie chcąc jej oczywiście obrazić. - Przynajmniej przy pierwszym spotkaniu odnosi się takie wrażenie - dodał chcąc dokładniej powiedzieć co miał na myśli. Nad jej pytaniem musiał się zastanowić, bo nie było ono wcale tak proste. - No cóż, na początku pokazuje jak bardzo bogatą wyobraźnię mieli moi rodzice - powiedział ukazując nieco zębiska. - A tak na poważnie to ciężko powiedzieć. To zależy w większości od tego jaki byłem dla danych person. Bo oznacza ono zarówno kata, prześladowce, jak i przyjaciela, kompana, brata - powiedział w końcu już poważnie. - To sami decydujemy o tym co nasze imię ma oznaczać Furio - dodał przyglądając się rozmówczyni. Była jeszcze młoda, musiała być młoda może w wieku jego brata, albo i młodsza. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
01-12-2014, 23:17
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Zastrzygła uszami gdy nietypowo odmienił jej imię - brzmiało to naprawdę ładnie, rzekłaby, że dostojnie i dumnie. Źrenice jej lekko zadrżały kiedy okazało się, że ma odmienne zdanie. O czym jeszcze nie wiedział.
- W samotności poznajemy siebie. - odparła twardo, stojąc uparcie przy swoim. - Nasze prawdziwe oblicze są dla nas najgroźniejszym przeciwnikiem. Furien - imię to dostała całkiem niedawno i miało prosto, lecz długie znaczenie, o które nieznajomy nie pytał. Nie zamierzała więc rozpoczynać tego tematu. Bezpośredniość. - Dawniej nosiłam inne miano. Ale pozwólmy przeszłości nią pozostać. - znów ten chłód i powaga. Ile tak naprawdę ona ma lat? - W tym się z tobą zgodzę, Anubisie. - dodała jeszcze wpatrując się w niego intensywnie. Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości