Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Vantre Konto zawieszone Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 40 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 10 |
28-07-2014, 00:05
Prawa autorskie: moje
Przytulna nora, którą kiedyś paczka hien obrała sobie za legowisko. Wbrew pozorom jest ona dosyć przestronna, zdolna pomieścić co najmniej kilkanaście dorosłych osobników. Podłoże usłane jest kępami trawy, a ze ścian gdzieniegdzie wystają grube korzenie. W norze panuje półmrok, podczas gdy jedynym źródłem światła są promienie światła słonecznego, zaglądającego do wewnątrz przez niewielkie wejście. UWAGA!!
Norę zamieszkują szczury wraz z mambą czarną, która ma je wytępić, ale niewykluczone jest że gad będzie kąśliwy dla przybyszy, także z stada, do którego teren należy~ -Kami |
|||
|
Kamyk Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 5 |
28-12-2014, 21:36
Trafili.
Kamyk poprowadził Vantre niemal w prostej linii do pagórka, o którym wspomniał jej na bagnie. Wypuściwszy się w przód - jak zawsze, gdy podejmował się zapewnienia komuś bezpieczeństwa - rozejrzał się i odwrócił się, przysiadając obok skalnego rumowiska. To o tym miejscu mówił Kicheko, gdy wspominał o ruchu powietrza pośród tych kamieni. Uśmiechając się szeroko i z podekscytowaniem machając ogonem hiena przyglądała się nadchodzącej Vantre. - To tutaj! Kamyk dobrze zaprowadził Vantre! - Ucieszył się, jakby było to dla niego taką samą niespodzianką, jak dla Vantre. - Ale Kamyk nie widzi nigdzie Kicheko. Może Kicheko przyjdzie później? Niech Vantre usiądzie, niech Vantre odpocznie. Kamyk widzi, że Vantre jest zmęczona. - Zatroskany obserwował jej krok, jakby w każdej sekundzie spodziewał się jej upadku. |
|||
|
Vantre Konto zawieszone Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 40 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 10 |
28-12-2014, 23:45
Prawa autorskie: moje
Rozglądała się niepewnie, zbliżając się d olbrzyma.
Usiadła. W istocie była zmęczona- przeprawa przez kleiste błoto, w którym co rus grzązły łapy nie była ani łatwa, ani przyjemna. Na szczęście miała to już za sobą, choć jej futro dalej sklejała już powoli zasychająca maź. Nieprędko wróci na bagna. Spoglądnęła na wielki głaz, obok którego stanął mniejszy, paskowany. -Uh.. no ale co dalej?-spytała. Sprawiała wrażenie wytrąconej z równowagi. Kamyk zjawił się znikąd, mieli mieć kryjówkę, miała dołączyć reszta. Tylko co z tego rzeczywiście było prawdą? Te fakty w jej bursztynowych ślepiach były wyjątkowo kruche, obawiała się, że w każdym momencie mogą rozprysnąć się na kawałeczki razem z jej nadzieją, której fundamentem były. Jedynym w co wierzyła był olbrzym. Kamyk był z nią, tu i teraz. |
|||
|
Kamyk Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 5 |
29-12-2014, 00:53
- Co dalej?
Kamyk powtórzył po niej to pytanie z takim zdziwieniem, jakby dostał nim teraz od niej w pysk. Hiena przyjrzała się jej ze zdziwieniem. Dopiero teraz uderzyło go, że nie potrafił dać odpowiedzi na to pytanie, ani sobie, ani jej. Stanął przed rumowiskiem, przypatrując się mu tak, jakby pośród skalnych odłamków czekała na niego odpowiedź. Nieświadom wiary i nadziei, którą pokładała w nim Vantre, Kamyk zasępił się, schował się w tej odrobinie rozumu, którą jeszcze miał pod czerepem. Czuł się tak, jakby ktoś próbował na siłę wcisnąć go gdzieś, gdzie nie był w stanie się zmieścić. Co dalej? Kamyk krążył pośród kamieni, rozglądając się, obwąchując je i generalnie szukając jakiejkolwiek wskazówki, którą mógłby dać Vantre. A potem znalazł taką wskazówkę. Rozpromienił się, dumny ze swojego odkrycia. Wybawiony z opresji przez własną pamięć - zrobił to samo, co Kicheko. Jeśli tam była jaskinia, to znaczy, że nadszedł czas. - Teraz Kamyk będzie kopać. - Sapnął szczęśliwy, po czym od razu przystąpił do pracy. Co on sobie wyobrażał? Zaciskał łapy na co mniejszych kamieniach i spychał je w dół zbocza, jakby nigdy nic. Przewracał się raz po raz, tracąc równowagę, jednak kamień za kamieniem odrzucany był w dół, a on parł naprzód jak nosorożec. Nieświadom własnej naiwności robił znowu z siebie kretyna. Jedyna różnica była taka, że tym razem oderwał się zupełnie od tego, nie czekał i nie rozglądał się za chwilą, w której zaczną się z niego śmiać, żeby im zawtórować. Teraz był zupełnie skupiony na swojej pracy. Potężne kły miał wyszczerzone, sapał co i raz, w oczach miał szalone płomyczki radości. Krzątał się pośród kamieni, aż w końcu został przed nim ten jeden, największy. Obejrzał go. I zaczął się głośno śmiać, całkowicie tracąc momentami i tak zagubiony oddech. Śmiał się do rozpuku, aż łzy popłynęły mu po policzkach. Pomimo drewnianych pniaków i dziesiątek ciężkich kamieni, które znalazły się w dole za jego przyczyną. - Hahahaha, Kamyk będzie przesuwał kamyk - próbował dusić w sobie śmiech, ale nie potrafił. Nie teraz, gdy stał przed tą wielką kamienną przeszkodą, która zasłaniała miejsce, w którym Kicheko doszukiwał się wejścia do jaskini. Śmiejąc się wciąż obszedł skałę wokół, po chwili zastanowienia podkopał ją nieco swoimi i tak brudnymi łapami, po czym stanął obok niej, mierząc ją wzrokiem takm, jakby rzucał jej wyzwanie. - Kamyk teraz spróbuje! - Oznajmił z determinacją, po czym naparł na skałę własnym ciałem. To było widowisko, które tylko jedna para ślepi miała okazję widzieć. Dopiero teraz widać było, jak pod skórą olbrzyma zaczynają grać i napinać się mięśnie, twarde jak skała, którą próbował ruszyć. Stękał i rzęził, stopniowo wypluwając powietrze z płuc. Aż do momentu, w którym zadnie łapy straciły pewne podłoże i przeorały pazurami ziemię - aż natrafiły na wystający spod ziemi kamienny kikut. Kamyk wypluł powietrze z płuc i odwrócił się, zdziwiony i zdyszany badając przeszkodę. Odpoczął chwilę i oparł się łapami o nowy kamień, po czym naparł na skałę raz jeszcze, tym razem wkładając w to całą siłę swoich mięśni. Zaczął warczeć i ryczeć z wysiłku, potężne ciało zaczęło dygotać z przeciążenia. Dlaczego do tego podniósł przednie łapy, wykręcając się dziwnie i pakując je pod skałę, od zupełnie najgorszej strony? Docierało to dopiero po chwili. Razem z nim poruszała się też skała. Zaparł się o nią łapami, skulił się jakby w sobie i teraz już głośno wyjąc z wysiłku pociągnął. Wyrżnął o ziemię jak długi, boleśnie i z impetem. A potem gruchnęła o ziemię odsunięta skała, odsłaniając przejście. - Heh heh heh - Kamyk dyszał ciężko - Kamyk przesunął kamyk - zaśmiał się, ile tylko miał powietrza w płucach i chwiejnym nieco krokiem podchodząc do odsłoniętego przejścia. Zachłysnął się powietrzem, którego i tak miał w płucach tak mało. - Vantre niech popatrzy! Kicheko miał rację! - Wypluł z siebie z zachwytem. |
|||
|
Vantre Konto zawieszone Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 40 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 10 |
29-12-2014, 01:59
Prawa autorskie: moje
Stała jak zaklęta. Obserwowała jego każdy ruch, ale czuła, jak wszystkie stawy nienaturalnie sztywniały trzymając ją w miejscu nawet wtedy, gdy chciała pomóc olbrzymowi.
W milczeniu oglądała to.. przedstawienie? Popis siły? Komedię? Sama nie wiedziała, jak to nazwać, niemniej jednak pozostała bierna na zupełnie wszystko. Siedziała tak nieruchomo do momentu w którym upadek wielkoluda i odsłonięcie przejścia jednocześnie zwróciłu jej uwagę. -Kamyk!-szczeknęła, podbiegając do hieny.-Nic ci nie jest? Głupolu ty dodała w myślach. Odwróciła spojrzenie w stronę ujścia jaskini, a jej źrenice rozszerzyły się. Otworzyła pysk nieznacznie, ruszając powoli w stronę wejścia. Przełknęła ślinę, czując, jak jej ciało przeszywa przenikliwy dreszcz. -Idziesz?-spytała po chwili, odwracając się. Nie, żeby bała się iść sama, ale olbrzym idący tuż za nią niewątpliwie dodałby jej nieco odwagi |
|||
|
Kamyk Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 5 |
29-12-2014, 02:38
- Kamyk w porządku, Kamyk w porządku - wywalił jęzor przeszczęśliwy, jakby w swoim nietknięciu miał wielki powód do dumy - Kamyk już idzie, tylko Kamyk się, hehehe, trochę wyrąbał. Hahaha, tamten kamyk też, haha!
Chichocząc wciąż pod nosem Kamyk nie do końca zrozumiał, co zamierzała zrobić Vantre. Rzucił na nią cień. Krótko - wyminął ją i sam stanął u wejścia do jaskini. Miał jeszcze na tyle oleju w głowie, żeby nie wpuszczać jej tam pierwszej. Wolał zawsze iść pierwszy, lub ostatni - w zależności od sytuacji. Teraz jednak przystanął u wejścia do jaskini na nieco ugiętych łapach, po czym zaszczekał donośnie swoim barytonem - nic jednak się nie stało. Nieproszonych gości, których można było się spodziewać po prostu nie było w środku. Dlatego Kamyk wsunął łeb do środka, rozglądając się uważnie. Wyglądał na bardzo podekscytowanego - machał ogonem niemal bez przerwy. - Kamyk nie lubi tego zapachu. Pachnie trochę jak bagno. W środku nikogo nie ma. Tylko Kamyk jest za duży, żeby tam wejść. - Stwierdził z zawodem. - Ale w środku jest fajnie, tylko coś dziwnego wisi u góry. Vantre popatrzy, tam! - Odsunął się i zrobił jej miejsce, pokazując jej dyndające ze stropu korzenie. - Vantre wie co to jest? - Zapytał, przypatrując się przyjaciółce. |
|||
|
Vantre Konto zawieszone Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 40 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 10 |
29-12-2014, 21:53
Prawa autorskie: moje
Zachichotała niepewnie na oświadczenie olbrzyma, wciąż nie mogąc odnaleźć się w obecnej sytuacji. Bolało ją to.
Czyżby tak dużo myślała o samotności, przywyknięciu do niej i nie ujrzeniu przyjaciół nigdy na oczy, że nie chciała zmiany tego scenariusza? Tak dobrze wyrył się w jej głowie, już dobrze znała kwestie, podczas gdy los zdecydował się jednak osadzić ją w innej roli. Westchnęła cicho. To tylko nawał tych wszystkich emocji, zaraz przejdzie. Tak właśnie. Odetchnęła z ulgą, gdy olbrzym przejął inicjatywę. Od razu zrobiło się jej lżej na duchu. Spoglądnęła zdziwionymi bursztynami na korzenie. -Tak. To są drzewa od dołu. Szczyty z liśćmi wystają nad ziemią, a pień wchodzi w ziemię. Drzewa pod ziemią właśnie tak wyglądają.-mruknęła, dziwiąc się sama sobie. Nigdy za bardzo nie próbowała tłumaczyć Kamykowi otaczającego go świata-było go za dużo, czego nie można było powiedzieć o możliwościach wielkoluda. Zresztą, nigdy jej to nie przeszkadzało-lubiła go takim, jakim był. Przeszkadzała jej tylko jedna myśl-to, że był za głupi na krytykowanie jej. Bynajmniej nie pragnęła obiektywnych opinii o sobie z pyska pręgowanego, w pewien sposób podobał się jej taki stan rzeczy i od czasu do czasu sumienie zapiekło ją, przypominając jej, jak niesmacznym było to podejście. Ruszyła bez słowa do wnętrza jaskini, ostrożnie krocząc prze siebie. Od czasu do czasu jej sierść przeczesał jeden z korzeni wystających ze sklepienia, powodując mało przyjemny dreszcz, przebiegający po jej grzbiecie. Znalazłszy się w środku, rozejrzała się roziskrzonymi bursztynami. Rzeczywiście, nie było tu żywej duszy, podczas gdy samo miejsce było dosyć przytulne. Ktokolwiek wcześniej miał tu swoje legowisko nie omieszkał zaopatrzyć podłoża w miękkie kępy trawy, nie wspominając o puszystym mchu. Zewsząd było ciepło i sucho-czego można chcieć więcej. -Kamyk?-szczeknęła za sobą.-Może jednak się zmieścisz? Tu jest ekstra..-dodała, wyraźnie słysząc swój głos, przecinający bezwzględną ciszę tego miejsca. |
|||
|
Kamyk Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 5 |
29-12-2014, 22:39
Odpowiedziało jej najpierw wesołe szczeknięcie. Później nadeszło stękanie. Potem rozzłoszczony warkot. A potem intensywne uderzanie łapami o ziemię. Kamyk najwidoczniej spróbował dostać się do środka i nie skończyło się to tak dobrze. Jego pierwsza ocena była słuszna, próg jaskini był dla niego za mały. Może i pod czerepem nie miał za wiele, instynktownie jednak wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić - zaczął więc kopać, potężnymi łapami wyrzucając za siebie coraz większe ilości mokrego piasku. Całość powtórzyła się jeszcze dwa razy, jednak w końcu, za trzecim razem powstający cykl został przerwany tryumfalnym okrzykiem zdyszanego olbrzyma.
- Kamyk mieści - wypluł z siebie - się - przypomniał sobie o brakującym słowie, po czym, przełykając ślinę wgramolił się do środka, a od razu pysk pękł mu od uśmiechu. Aż przymknął ślepia, zadowolony z siebie, wywalając jęzor. Vantre chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele radości były w stanie mu przynieść jej proste, krótkie komentarze. To "tu jest ekstra" będzie zapewne mu towarzyszyć przez ładnych kilka dni i nocy. Czy potrafiły kłamać te radosne bursztynowe ślepia, choć teraz schowane za powiekami? Nikt Kamyka nie nauczył oszukiwać, czy też mówić nieprawdy. Ale też nikt nie nauczył go słuchać nieprawdy, dlatego łatwo było go wodzić za nos. Teraz jednak cały cieszył się z zachwytu Vantre, siedział naprzeciwko niej, zadowolony z siebie, jak rzadko kiedy. |
|||
|
Vantre Konto zawieszone Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 40 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 10 |
29-12-2014, 23:10
Prawa autorskie: moje
Zastanawiała się, czy potrzebna będzie jej interwencja, jednak jak się zaraz okazało Kamyk poradził sobie sam. Miał swoje przebłyski-niewiele, ale jednak.
Uśmiechnęła się, kiedy wielkolud nie bez problemu, ale w końcu do niej dołączył. Obeszła wnętrze kryjówki, robiąc nieduże kółko. Klapnęła ostatecznie przy Kamyku i zwiesiła łeb. -Czekamy na Kicheko i resztę, tak?-spytała, choć dokładnie o tym mówił wcześniej olbrzym i wiedziała to. Zastanawiało ją to. Czy rzeczywiście zaraz ujrzy całą paczkę roześmianych mord, czy raczej nie zastaną tu żywej duszy. Ona zawsze zadzierała nosa, a Kamyk był.. wyjątkowy-równie dobrze mogli ruszyć w drogę bez nich. Bez niepotrzebnego balastu. Ta myśl ściskała jej krtań tak, że niezdolna była wydusić z siebie choćby słowa. |
|||
|
Kicheko Konto zawieszone Gatunek:- Płeć:Samiec Wiek:- Liczba postów:14 Dołączył:Lip 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: - Zręczność: - Spostrzegawczość: - |
29-12-2014, 23:30
Prawa autorskie: ----
W końcu dotarł na miejsce. Wychudzony, zmęczony i głodny, ale jednak. Nie znalazł żadnego z ich paczki, mimo że szukał długo i wytrwale. Nie pomogły nawet sztuczki w tropieniu, których zdążył się od nic. Zupełnie nic. Ich ślady kończyły się na Lwiej Ziemi i tym, jak ją opuszczali. Jakby rozpłynęli się w powietrzu... z spuszczonym smętnie łbem wracał do miejsca, które obrał za ich nową (być może) siedzibę. Miał tylko nadzieję, że Kamykowi udało się znaleźć kogokolwiek. Samemu było okropnie, we dwójkę nieco lepiej... ale to nie to samo jak zgrana paczka. W każdym razie gdy wyczuł znajomy zapach, zamarł na moment, węsząc intensywnie. Jest Kamyk i Vantre! Zmuszając się do ostatnieg przed odpoczynkiem wysiłku, truchtem ruszył do jaskini. W przeciwieństwie do pasiastego kolegi, nie musiał się przeciskać. Musiał za to zatrzymać się w miejscu. Jego oczy od ładnych... wielu godzin wystawione były na działanie ostrego słońca. Teraz nie widział nawet olbrzyma. Tylko ich słyszał... a to spowodowało wydobycie się z jego pyska radosnego, acz bardzo zachrypniętego szczeknięcia w wyrazie powitania.
|
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
14-04-2015, 16:32
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Nora, to właśnie tutaj zmierzała para lwów. Nieśpiesznie, bo przecież mieli czas, prawda?
Ghalib pamiętał to miejsce, co prawda nie znał go dokładnie, ale utkwiło mu w pamięci gdy znalazł się w tej krainie po raz pierwszy. Wówczas miejsce to wydało mu się zbyt duże dla jednego lwa, ale teraz, gdy rodził się plan posiadania własnego stada, uznał, że dobrze będzie wybadać to miejsce dokładniej. W środku było ciemno, ktoś powiedziałby, że aż za ciemno, ale dla niego nie był to problem. Spojrzał na Mirrę wyczekując jakichś znaków, czy dla niej również nie. Jednak wyszedł z założenia, że to akurat mało istotne, ich oczy i tak dość dobrze czują się w ciemności, a dla ciemno umaszczonych lwów to idealna kryjówka. Wejście było dość wąskie, dlatego ostrożnie powiększył je łapą, żeby ani on ani jego lwica nie musieli się przeciskać. Wszedł pierwszy do środka i przeszedł kilka metrów. Zauważył, że wnętrze nie jest wcale takie małe, idealnie mogło pomieścić grupkę lwów. Wydał z siebie głośny i groźny ryk, niech ewentualna zwierzyna wie, że nie zamierza pytać o pozwolenie na wejście tutaj. Poza tym i tak chciał wybadać, czy coś tu mieszka, a to był najszybszy sposób. Wchodząc do środka uznał, że musiało być tu kiedyś trochę hien, aczkolwiek nie było już po nich śladu. Musiały być tu ostatni raz dawno, więc tym bardziej Ghalib nie zamierzał nikogo pytać o pozwolenie. Wciągnął zebrę do środka a potem uważnie otarł się o ściany pozostawiając swój zapach. Miał nadzieję, że Mirra zrobi to samo. Niech inni wiedzą, że to miejsce zostało zajęte. Dostrzegł nieopodal legowisko, wydało mu się całkiem przytulne. Spojrzał wymownie na lwicę, jego spojrzenie miało mówić "to miejsce jest idealne". Poczłapał więc tam z zebrą i ułożył ją pod ścianą. - Tak, tak możemy zacząć - powiedział w końcu.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Mirra Samotnik Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Około 4 lat Liczba postów:216 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 40 |
14-04-2015, 17:04
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 (DA),color: teri006 (DA)
Mirra idąc tuż za Ghalibem weszła ostrożnie do środka spoglądając dookoła
- Idealnie - rzekła pod nosem zadowolonym tonem Powoli szła i również zaczęła zaznaczać teren ale tak aby nie zamazać zapachu Ghaliba. Miejsce wydało jej się bardzo świetne na założenie stada. Na jej pysku pojawił się uśmiech. Jej marzenie się zaczyna powoli spełniać, stado, którego inni będą się bali. Teraz tylko pozostało im znaleźć innych członków i odkryć dokładnie tereny wokół nory. - Tak, możemy. Trzeba dobrze wybrać członków stada. Znaleźć odpowiednie charakterki - powiedziała spokojnym tonem Podeszła lekko się ocierając się o niego aż w końcu stanęła blisko. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
14-04-2015, 17:25
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Skoro od teraz byli jednym stadem, choć co prawda dwa lwy to za mało na prawdziwe stado, to również wymienił z Mirrą typowe lwie uprzejmości. Otarł się bowiem pyskiem o jej kark. Potem przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Muszą być silni, żeby zdobyć posłuch i respekt innych stad, muszą ćwiczyć. Spojrzał na leżącą nieopodal zebrę.
- Musimy często chodzić na polowania i zabijać zwierzęta - powiedział - musimy być silni. Na ciele naszych ofiar możemy ćwiczyć ciosy. Ty i ja jesteśmy jeszcze młodzi, potrzebujemy treningu. To powiedziawszy skierował się w stronę martwej zebry. Wskazał na nią łapą i powiedział: - Pokaż swój najsilniejszy cios. Potem wyczekiwał jej reakcji, był ciekaw możliwości Mirry, skoro już mieli tworzyć jedno stado. Sam zdecydowanym, mocnym ruchem łapy rozerwał skórę na brzuchu kopytnego. Może i nie było to wszystko, na co go stać, ale co tam? Demonstracja zwykle wystarcza. - Nie możemy chodzić po stadach chcąc zwerbować lwice, jesteśmy na razie za słabi, by brać na siebie ewentualną zemstę ich stad - powiedział. - Musimy szukać takich jak my.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Mirra Samotnik Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Około 4 lat Liczba postów:216 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 40 |
14-04-2015, 20:05
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 (DA),color: teri006 (DA)
Nie spodziewała się, że kiedykolwiek, jakikolwiek lew zrobi na niej wrażenie. Tutaj Ghalib miał całkowitą rację co do ich doświadczenia. Byli wciąż młodzi więc im więcej będą teraz trenować tym lepsi będą.
- Każdy cały czas się uczy - powiedziała. Zerknęła na zebrę i na akcję lwa. Miała nadzieję, że nie wyszła z wprawy. - Nieźle Ghalib - Po chwili zastanowienia się co zademonstrować wyciągnęła szpony i po odskoczeniu od ziemi doskoczyła do leżącej martwej zebry. Była lepsza zręcznościowo niż w sile. Przednimi łapami zatrzymała się na tyle zebry przy tym wbijając w nią swe pazury i szarpnęła do tyłu rozrywając jej bok. Jej skok był dużo lepszy niż rozerwanie ciała zebry. - I co sądzisz o tym? - zapytała z uśmieszkiem |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
14-04-2015, 20:47
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Obserwował z uwagą każdy ruch lwicy przy tym jak demonstrowała swoją siłę i zręczność. Szukał błędów i słabości, ale równocześnie też atutów. Uznał jednak, że jest lepsza metoda sprawdzenia ich umiejętności. Prawdziwy sparing.
- Całkiem nieźle - powiedział przeciągając sylaby. Zaczął jednak krążyć wokół swojej rówieśniczki zniżając lekko łeb jak przy ataku. - Umiesz to i owo - ciągnął dalej, ale nie zatrzymywał się, wciąż krążył wokół samicy niczym sępy nad umierającym zwierzęciem. - Ale uważam, że powinniśmy razem trenować - dodał w końcu to, co miał na myśli. - Lekki sparing nam nie zaszkodzi a jedynie pomoże. Po tych słowach dokonał skoku w stronę lwicy, przewrócił ją na miękkie legowisko wyściełane z trawy. W końcu skoro mieli być jednym stadem, nie mógł robić krzywdy jedynej lwicy pod jego wodzą. - Obiecuję powściągnąć siłę - wycharczał jej nad uchem.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości