Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
31-10-2014, 23:28
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Gdy lwica postanowiła w końcu się odezwać, Otieno również położył się na brzuchu, po czym spojrzał na nią, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią. Była ona bowiem nieco skomplikowana, choć może on po prostu zbędnie to plącze?
-Nie, urodziłem się poza granicami tej krainy, oraz stada, choć babka oraz ojciec od zawsze do niego należeli.- odparł zgodnie z prawdą, po czym spojrzał zaskoczony na lwicę, która to zerwała się na równe nogi. Podniósł łeb, by się jej lepiej przyjrzeć, dzięki czemu dostrzegł czarne chmury, co było zapewne powodem jej dziwnej reakcji. -Nie jesteśmy z cukru, no, chyba że boisz się deszczu- zaśmiał się, po czym rozejrzał się. Drzewa doskonale ich chroniły przed ulewą, bowiem większość kropli zatrzyma się na liściach, chyba że miała być burza z piorunami, wtedy faktycznie lepiej się schować. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
31-10-2014, 23:38
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Pokiwała głową. Chciała mu nawet odpowiedzieć, ale w tej chwili relaks ustąpił miejsca stresowi. Cóż za ironia losu.
- Nie deszczu - podniosła nieco głos wyciągając się jaky nieco w górę. Okrążyła czarnogrzywego chyba ze dwa razy, ale chyba w końcu nie chciało jej się czekać. Zrobiła parę kroków przed siebie, ale w sumie nie znała dobrze tych terenów, nie wiedziała gdzie mogłaby się schować. Zerknęła w stronę Otieno. - Burzy - dodała po czasie, chcąc sprostować a jednocześnie z tą chwilą rozległo się ciche burczenie z oddali. Giza z niemym przerażeniem spojrzała w stronę nieba. Nie było wielu rzeczy, których ta tutaj lwica się bała, ale burza... te grzmoty, hałas i błyski należały do jej największych fobii. Stała jak na szpilkach spoglądając błagalnie w stronę samca. Niech ją gdzieś, w bezpieczne miejsce zaprowadzi! |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
31-10-2014, 23:41
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Przez chwilę śmiał się pod nosem, jednakże gdy dostrzegł przerażenie w oczach lwicy, w pełni poważne, wstał, przeciągnął się po czym stanął obok niej, by rozejrzeć się i rozeznać w terenie. Jeśli dobrze pamiętał, to mijał jakąś jaskinię... to dobre miejsce na schowanie się przed burzą.
-Dobrze, już dobrze. Ze mną będziesz bezpieczna.- odparł, widząc jak w lwicy narastała panika. Otarł się delikatnie o nią, by dodać jej otuchy, a gdy już sobie w pełni przypomniał, gdzie to widział ową jaskinię, spojrzał na lwicę raz jeszcze. -Chodź, tu niedaleko jest jaskinia, tam się schowamy.- odparł, po czym rzucił się do biegu, upewniając się, że ta jest tuż za nim, jak nie obok niego. W strachu lwy biegają o wiele szybciej niż zwykle... z.t |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
31-10-2014, 23:53
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Zwężone źrenice powędrowały na sylwetkę Otieno, nieco ogłupione strachem spojrzenie co chwila gdzieś uciekało a i słuch skupiał się teraz jakby nieco wybiórczo. Wiedział. Gdzie. Jest. Bezpiecznie. Ta informacja jej wystarczyła by podążyć za samcem jak owieczka za pasterzem. Wystarczyło jej zapewnienie bezpieczeństwa by nie skupiać się na decyzjach. Nawet średnio przejmowała się tym jak śmiesznie musiała wyglądać. Kilka chwil temu wyglądała na taką pewną siebie i odważną, a teraz? Totalny tchórz, dopiero potem miała do niej dotrzeć ta wizja. Niemniej jak na razie szybkim krokiem znalazła się przy Otieno i poszła za nim.
zt. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
09-02-2015, 18:32
Prawa autorskie: Afrozenheart
Szum wody oraz odczucie wilgoci na futrze, sprawilo ze Eidel poczula sie jak w domu. Zwabila ja tu cisza i spokoj... no, moze od czasu do czasu zabrzmial skrzek startujacego do lotu ptaka. Zmeczona ciagla prodoza i poszukiwaniami ksiacia, przysiadla na skraju jeziora i zaczela pic wode, bacznie rozgladajac sie po owym krajobrazie. Znajdowala sie bowiem na obcym terenie, a z doswiadczenia widziala ze wszedzie moze cos czychac, zwlszcza w takim miejscu.
-Juz prawie zapomnialam jak to jest poczuc sie jak w domu...- po czym westchnela cicho i po skonczonym napajaniu, polozyla sie nie opodal jeziora. Musiala zregenerowac swoje sily przed kolejnymi podrozami. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
09-02-2015, 19:04
Prawa autorskie: Malaika4
Choć wodospad wysłuchał słów Eidel, nie odpowiedział jej. Nie pozostał jednak głuchym na tęsknotę, którą ubrała w słowa i zwabił ją w swoje spokojne objęcia. Podmuchy wiatru, choć wyraźne, nie zaburzały szumu spadającej wody, z usypiającą naiwnością czekając na zasłużoną drzemkę Eidel. To miejsce jak żadne inne sprzyjało tym drobnym uciechom tułaczki w pełnym słońcu. Rosa ułudy i nadziei niejednego ducha przekonała, że wszystko będzie dobrze, że czas zakończyć dziś i poczekać na nowe, lepsze jutro. W takim dialogu nie było lepszego kompana, jak własnego ducha i własnego serca, tak łasych na tę odrobinę normalności.
Setki razy powtarzały się obrazy, sytuacje, rozmowy i pytania. Słońce wschodziło i zachodziło, obserwując lwy, które rozmawiały ze sobą, polowały, odpoczywały, radowały się i smuciły. Rzadko kiedy jednak tak wyraźnym stawał się kontrast między miłym, leniwym odpoczynkiem jednych, a krokiem ciężkim i pustym jak martwe cmentarzysko. Bo nastał taki kontrast. Przyszedł do Eidel w postaci młodej samicy o niewinnym, jasnym futerku, z miękkim policzkiem nakrapianym cętkami. Na piersi jej kołysał się zielony kamień na sznurku - niespotykana rzecz, jadeitowy amulet, którego była opiekunką. W ślepiach miała smutek tak wielki, że w połączeniu z jej wymizerniałą sylwetką mógł kruszyć najtwardsze skały. O ile Eidel mogła porozmawiać choćby z samą sobą, ta lwica nie miała ani ducha w oczach, ani serca w piersi, z którym mogłaby zamienić słowo. Ich miejsce zajął ból, wypełniając je w całości jak suche koryto zapomnianych rzek. Przyszła tutaj przypadkiem, luźnym zbiegiem okoliczności, zraniona przez los. Miała łzy w ślepiach, błyszczące jak mgiełka wilgoci rosząca to miejsce. I przyglądała się Eidel narkotyzująco lazurowymi ślepiami, lecz bez świadomości tego, co widziała. Wzrok przylgnął do nieznajomej tak mocno, jakby sprawiał jej ból - pociągnęła nosem, otworzyła powoli pysk. - Mogę usiąść obok ciebie? - zapytała, głos pękał jej w ustach jak pękała w słońcu ziemia - choć na chwilę, błagam, proszę - zaskomlała. Wbrew sobie i wbrew światu, który ją zranił wyciągnęła ku Eidel wszystkie swoje pragnienia, jak na dłoni dała jej zmęczone samotnością serce. Chciała tylko chwili towarzystwa. Chwili obecności. Spojrzenia kogoś, komu nie bała się odpowiedzieć. Kogoś, kto był. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
09-02-2015, 19:46
Prawa autorskie: Afrozenheart
Slyszac ciche kroki zblizajace sie do tygrysicy, podskoczyla delikatnie jakby zatrzesla sie ziemia wokol niej i gdy zobaczyla male lwiatko kroczace w jej strone, zdebiala calkowicie. Nie widziala skad w takim miejscu wzielo sie male dziecko, w dodatku tak niebezpiecznym i calkowicie same jak na jej oko. Miala juz pytac gdzie sa jej rodzice, leczy gdy zobaczyla ta smutna mordke, ktora dawala wrazenie jakby wszystkie zale calego swiata zebraly sie w tym malutkim cialku, przypomnial jej sie wyraz pyska ksiecia w ich najciezszych momentach. Nie mogla pozwolic aby maluch blakal sie sam po tym miejscu. Usmiechnela sie bardzo cieplo w jej strone i poklepala miejsce, aby sie rozsiadla.
-Usiadz moje dziecko, pewnie jestes zmeczona wedrujac po tak gestym i zielonym terenie- mruknela spokojnie. Nie pytala narazie o nic wiecej, myslala ze nie najlepszy to czas. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
09-02-2015, 21:02
Prawa autorskie: Malaika4
- Przepraszam - usłyszała w odpowiedzi Eidel.
To słowo padało z ust Lai wielokrotnie w ciągu ostatnich dni. Raz nie było komu go słuchać, innym razem, straszniejszym razem było ich dwoje. Mętne słowo, marne słowo, które nigdy, przenigdy niczego nie odkupi, niczego nie wynagrodzi, niczego nie zmieni. Padało raz za razem. Zmieniały się konteksty, zmieniały się twarze, ale nie zmieniał się skutek - nie było go. Laja przepuściła słowa Eidel przez wielkie sito. Była wrakiem siebie samej, pękającą od środka skorupą w kształcie lwicy. Tliły się w niej ledwie szczątki dawnej siebie, dla których ważniejszym od sensu słów było ich brzmienie - brzmienie słów Eidel zaś było przychylne, przyjazne, bardzo jasne. Mechanicznie, automatycznie przeprosiła ją za zaburzenie jej odpoczynku, za przestraszenie jej, po czym przylgnęła do jej towarzystwa jak pasożyt, niczego niezdolna dać w zamian. Jak golem, maszyna mająca 'tak' za 'tak' i 'nie' za 'nie' zbliżyła się do niej powolnym krokiem. W wolnym rytmie klejnot na jej szyi kołysał się i muskał miękkie futro na jej piersi. Aż lwica usiadła, nisko spuszczając łeb. - Zmęczona - powtórzyła po Eidel powoli. Uśmiechnęła się. Widać było, że jej pyszczek był niegdyś przyzwyczajony do uśmiechania się. Teraz jednak jedynie kąciki jej ust uniosły się, w ślepiach nie pojawił się ciepły ognik. To był smutny uśmiech, uśmiech z przyzwyczajenia. Z przymusu. Wypluta gdzieś z dogasającego ognia iskra, z której nie narodził się żaden płomień. I to jedno słowo. Zmęczona. Młoda lwica długo zastanawiała się nad nim, jakby próbowała sobie przypomnieć, jeśli nie na nowo zrozumieć jego znaczenie. Jednocześnie była i nie było jej, mimo, że siedziała obok, w miejscu wskazanym przez Eidel. - Tak, jestem - odpowiedziała po chwili. Ujęła delikatnie klejnot łapą, uniosła go do góry, przyglądając się mu pękającym od łez spojrzeniem. - Jestem zmęczona - potwierdziła w końcu, na powrót obniżając łeb. Była, a jakoby jej nie było. Jakby skupiła się całkowicie na samej obecności Eidel, a jednak zignorowała ją. Prawda była jednak taka, że ta obecność, to towarzystwo było teraz całym jej jestestwem. Cała droga, która zaprowadziła ją tutaj z Lwiej Ziemi skryta była w mroku, który zniszczył lwicę, pozostawiając po sobie ledwie wrak. Wrak pękł, a ze szczeliny wylała się następna łza. Tym razem brutalnie aż szczera. - Dziękuję ci - zapłakała młoda samica - dziękuję - powtórzyła, coraz mocniej łamiącym się głosem. Jeszcze nigdy tak nie potrzebowała czyjejś obecności. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
09-02-2015, 21:58
Prawa autorskie: Afrozenheart
Tygrysica nie wiedziala do konca jak sie zachowac. Z jednej strony mloda samiczka placzaca z tylko jej wiadomego powodu, zdrugiej strony, zupelnie obca jej postac, znikad. Eidel wiedziala tylko jedno, jako ze kiedys jakos starsza siostra, nie mogla tego tak zostawic. Wyciagnela powoli lape w strone dziwczyny i kladac ja delikatnie na jej glowie, poczochrala futerko czekajac, az troszke sie uspokoi.
Trwala tak jeszcze przez chwile z lekkim usmiechem na pysku aby ta juz nie smucila sie tak bardzo. -Jak masz na imie, kochana?- spytala troskliwie-moze uda mi sie jakos ci pomoc?- spytala znow. Eidel nie wiedziala jaki jest jej powod placzu, jak i nie chciala jej w jakis sposob zrazic czy urazic bowiem czas na tego typu pytania musialby nadejsc. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
09-02-2015, 23:18
Prawa autorskie: Malaika4
Zwykle używało się pojęcia cienkiej linii między dwiema skrajnościami. W tym wypadku jednak cienka była linia między jakąkolwiek kontrolą nad sobą i niespokojną rozpaczą. Laja nawet nie próbowała łapać kawałków jej zburzonego świata, pozwoliła mu runąć bezpowrotnie. Samotnie błąkała się pośród jego zgliszczy, jak we śnie zbrukanych krwią i łzą. Wahała się między płaczem a podjęciem dialogu z Eidel, ale kiedy tamta wspaniała kotka wyciągnęła do niej swoją wielką łapę i położyła ją na jej łbie, konflikt ten przestał istnieć. W ślepiach skończyły się jej łzy, jedynie jej ucho chciwie otarło się o dotykające ją łapsko, łaknąc tego dotyku. Samica pociągnęła nosem, chcąc i jednocześnie nie chcąc tej bliskości. Ostatecznie jednak odsunęła się od Eidel, usiadła przodem do niej, nisko zwieszając łeb. Amulet kołysał się na jej piersi, wieczna pamiątka jej największej porażki, największego grzechu i największej odpowiedzialności.
- Nazywam się Laja - odpowiedziała słabym głosem, w swoim smutku powoli spokojniejąc - i zrobiłam coś bardzo, bardzo złego - przełknęła ślinę i przymknęła rozżalone ślepia, nadając swoim słowom złowrogi, przepełniony bólem ton, jakby chciała przestraszyć Eidel skrywaną przez nią prawdą. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
09-02-2015, 23:47
Prawa autorskie: Afrozenheart
Starsza samiczka rzekla-Milo mi cie poznac Laja. Moje imie brzmi Eidel.- po czym lekko posmutniala slyszac owy ton jednak nie przestraszyla sie go jak i rowniez chciala tego pokazac. Zielono oka kocica wiedziala czesciowo co sie swieci w tej historii, a przynajmniej potrafila zrobic zarys ogolu tej jeszcze nie opowiedzianej historii. Wiele w swoim zyciu i we wszystkich podrozach widziala, nie takie obrazy gniewu i rozpaczy.
Nie umknelo rowniez jej uwadze wczesniejsze zachowanie Lwiczki wobec jej naszyjnika. Widac bylo ze jest z nim zwiazana gleboka historia. Eidel nachylila powoli i ze spokojem swoja glowe w strone lwiczki. -Laja, czy pozwolisz mi sobie pomoc? Czy podzielisz sie ze mna swoja historia? Mysle ze zrobi ci sie troche lzej na sercu.- powiedziala, zerkajac caly czas na mloda kotke swoimi spokojnymi, zielonymi oczami. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
10-02-2015, 00:20
Prawa autorskie: Malaika4
Nie zdążyła pomyśleć, że chciała tylko usiąść. Już ten kaprys umęczonego ducha to było zbyt wiele. Zuchwała prośba, której usłuchało dobre i troskliwe serce zupełnie obcej tygrysicy, nieświadome ogromu winy, która spoczywała na barkach Lai. Tak szybko zapytała, że lwica nie zdążyła nawet pomyśleć o jakiejkolwiek grzecznej, ułożonej, choćby sztucznej odpowiedzi. Jej umysł po prostu nie pracował. Pracowało natomiast jej złamane serce.
- Zrobiłam coś bardzo, bardzo złego - powtórzyła po sobie, zniżając głos do drżącego szeptu - nie potrafię. Pociągnęła nosem, ledwie powstrzymując się od płaczu. Długo walczyła z samą sobą, rozrywana od środka na strzępy rzez trzy siły. Przez obecność Eidel, przez rozmowę z nią i przez ogrom własnego cierpienia. Było zbyt wcześnie, by mówić. By szukać ulgi. Im bardziej powtarzała to sobie w głowie, tym bardziej w to wierzyła. I tym większe było jej zdziwienie, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że przez cały ten czas wpatrywała się w Eidel z na wpół otwartymi ustami. Kiedy jednak przekonała się, że mówi, serce jedynie zamarło jej w piersi, przerażone głosem, który przeciskał się jej przez krtań. - Zabiłam lwa, który uratował mi życie. I jego córkę. - Wybuchła dopiero wtedy. - Gdybym znalazła ich wcześniej - zawyła, a potem już zupełnie przestała kontrolować swój płacz. Z grymasem bólu na pysku targał nią szloch, rozdzierając jej oczy, rozdzierając jej płuca, rozdzierając jej serce. Nie zdążyła dokończyć. Sam fakt, że czuła na swojej piersi dotyk amuletu był dla niej należytą torturą. To była jej wina. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
10-02-2015, 01:13
Prawa autorskie: Afrozenheart
Tygrysica przez chwile nie mowila nic, wystarczyl jej glosny szloch i placz mlodej, ktory rozbrzmiewal i rozdzieral dotychczasowy spokoj tego krajobrazu. Eidel przymknela na chwile oczy, wciagajac wilgotne powietrze do pluc, jakie unosilo sie wokol te dwojki i wstala ze swojego miejsca, gdzie lezala przez ten caly czas. Powolnym krokiem ruszyla w strone Laji i usiadla kolo niej, a jej wielka i puchata lapa opadla na jej ramie, przyciagajac ja do siebie i tulac.
-Laja, jestem pewna, ze byl to przypadek i nie jest to twoja wina. Los nie jest sprawiedliwy ani do przewidzenia dla nas. NIKT nie mogl tego przewidziec.- mruknela z nadzieja, ze mala troszke ochlonie z naplywu wszystkich emocji jakie ja ogarnely. Zerknela na wisiorek, ktory zdawal sie byc wszystkim co wywolywalo ta agonie u niej. Kocica nie byla pewna do konca co sie dzialo ale wiedziala, ze wisiorek nalezal do kogos innego wczesniej. -Mysle, ze poprzedni wlascicel twojego wisiorka nie chialby abys dreczyla sie z tym sama. Jakby ujrzal cie w takim stanie, pewnie bylo by mu przykro.- powiedziala, glaszczac mloda po glowie. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
10-02-2015, 01:43
Prawa autorskie: Malaika4
Złośliwy był los, który najpierw błędem jej decyzji odbierał jej Deriona i Ivy, podle zabierając razem z nimi jej jedyną szansę na odnalezienie ukochanej siostry. Musiała na jej ścieżce znaleźć się zupełnie obca istota, żeby mogła w ogóle otworzyć usta. Tylko już z dobrej woli tej istoty Laja znalazła w niej tę odrobinę oparcia. Płakała tym mocniej, im bliżej obejmowała ją obca Eidel. Nie wiedziała kim była. Nie zastanowiła się nad tym nawet na sekundę w okrutnym egoizmie swojej rozpaczy. Zaakceptowała, a raczej co najwyżej przyjęła do wiadomości imię nieznajomej. To tygrysica siłą pozostawiła na niej ślad, którego Laja nigdy nie zapomni.
Tak wiele spokojnych słów padło z jej ust, zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, by mogła wszystkie je przyjąć. Zapamiętała część z nich, a choć wspominała je często, nigdy nie przyznała Eidel racji. Nie potrafiła ich zaakceptować. Los był okrutny, tak. Ale tak wiele rzeczy mogła zrobić inaczej. Przytulona do niej wciąż wylewała kolejne łzy. Potrzebowała mnóstwa czasu, żeby się uspokoić na tyle, by móc z sylab zbudować jakiekolwiek słowo. - Należał do Ivy - kąciki ust uniosły się w smutnym uśmiechu - nawet nie zdążyłam jej poznać. Teraz ja się nim opiekuję. Deri musiał jej go dać, zanim poszedł szukać - tu zrobiła przerwę, która jednocześnie urwała całe to zdanie - czekała na niego. Tu głos jej pękł. Nabrała powietrza w płuca. - Gdybym nie poszła wtedy do Wąwozu, Derion nie musiałby po mnie tam schodzić, nie musiałby się narażać. Polowałby dla niej i nie stałaby mu się krzywda. I Ivy. Nie musiała mówić kogo obarczała winą za to wszystko. Chociaż wydawała dźwięki, budowała z nich głos, głosem zaś malowała następne słowa, sama był jednak jakby obok tego wszystkiego, zanurzona po czubek łba w beznadziei. - To wszystko moja wina, Eidel. Ich krew jest na moich łapach. Odeszli, żebym ja żyła, a ja nie wiem dlaczego. Zawiodłam ich, zabiłam ich. To moja wina. Wyrzuty sumienia miały być głośnym towarzyszem w życiu Lai. Nie potrafiła wciąż zaakceptować tego, co się wydarzyło. Nawet nie próbowała. Wszystko wracało do niej w koszmarach, które potem okazywały się następnym dniem i następną nocą. |
|||
|
Eidel Konto zawieszone Gatunek:Tygrysica Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 78 |
10-02-2015, 22:57
Prawa autorskie: Afrozenheart
-Shhhh, juz spokojnie, Laja- uspokajala ja Eidel jak tylko potrafila. Wiedziala ze przed mloda lwica jeszze dluga droga aby calkowicie otrzasnela sie z tego szoku. Wszystko jest jeszcze zbyt swieze, aby choc nie myslala o tym.
-Laj, wusluchaj mnie dobrze.- powiedziala i pochylila sie nad lwica, stykajac swoje czolo z jej czolem. Wydawala sie przyjac powazna postawe lecz nie zdawala sie byc sroga czy tez straszna.-Nawet jesli po czesci byla to twoja wina, nie ty osobiscie tego wszystkiego dokonalas, nie ty masz ich krew na swoich lapach, a wybor byl tylko jego.- mruknela. -Nie pozwol, aby ich poswiecenie poszlo na marne, nie wyniszczaj samej siebie i nie zadreczaj. Niech twoj wisiorek przypomina ci o tym, ze byli, sa i beda z toba nawet duchem i beda cie strzec. Jesli zechcesz uwierzyc, bedzie on z czasem reprezentowal cos dobrego.- powiedziala to odchylajac swoje czolo od Laji. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 9 gości