Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
25-03-2015, 23:30
Prawa autorskie: ja
Oczywiście po raz kolejny Koho udowodnił jak impulsywnie potrafi reagować. Nie zwracał uwagi ani n Tosę ani na lwy, które mogłyby negatywnie zareagować. W końcu powinien się czegoś nauczyć po ostatnim razie. Powinien. Jednak widok zaginionego jakiś czas temu brata przysłonił mu racjonalne myślenie. Teraz jednak mało się liczyło, młody lwiak był wręcz śmiertelnie ciekaw tego jak jego brat przeżył do tej pory. Niemniej jak widać oboje myśleli o sobie do tej pory jako o zmarłych...
- Kiba, gdzie się podziewałeś? - Spojrzał na niego po tym jak zdołał się odkleić. Przyjrzał się braciszkowi, wyglądał całkiem dobrze. Wygląda na to, że nie miał chyba zbyt wielu kłopotów. W tym momencie przypomniał sobie również o istnieniu Tosy, więc spojrzał na niego trochę przepraszająco. - Papciu, to jest Kiba. Kiba jest moim bratem - oznajmił chcąc ominąć wszelkie kazania, które mu się należały. - Rozdzieliliśmy się jakiś czas temu. Szybko jednak spoważniał. Oczywiście cieszył się na widok swojego brata, jednak nie był już tak radosnym lwiątkiem jak kiedyś. Wycofał się na krok od Kiby. - Myślałem, że jego również straciłem - powiedział w końcu.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kijivu Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 58 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 15 |
26-03-2015, 13:58
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)
Szara czuła się coraz lepiej. Teraz, kiedy i nerwy i strach, zarówno po ataku jak i pozostałościach trucizny minęły, mogła spokojnie odpocząć. Wykorzystała te chwile na odpoczynek, wyprostowując zmęczone i naciągnięte od leżenia mięśnie. Zapiekły ją, kiedy to zrobiła, ale to było mimo wszystko i wbrew wszelkim pozorom przyjemne uczucie. Z umysłu znikły już bez śladu mgliste okowy, które sprawiały, że dotąd myslała niejasno, z kończyn jak ręką odjął znikło uczucie ciężkości, już nie sprawiały wrażenia, jakby były z ołowiu. Z zainteresowaniem obserwowała polowanie Kiby. Kiedy ten przyniósł im swoją zdobycz, pogratulowała mu. Pamiętała dobrze jak sama była dumna z siebie kiedy udało jej się złowić własną zwierzynę.
Już miała podnieść się, powoli przespacerować, aby na powrót przyzwyczaić kończyny do ruchu, kiedy młode lwiątko napotkało kogoś, kogo ewidentnie znało.. Szara z niemałym zaskoczeniem patrzyła z boku na rodzinne spotkanie, nie wiedząc do końca co mogłaby powiedzieć. Zamiast tego uśmiechnęła się pogodnie do przybyłych. Nie jej wina, że jej własne związki z jej własną rodziną były.. mniej przyjemne, niż chciałaby pamiętać. A może i oni tęsknili? Kijivu nie wiedziała. Chcąc przerwać swoje niewygodne wręcz milczenie spojrzała kolejno na lwiątko i na starszego lwa, który mu towarzyszył, powiedziała swoim jeszcze lekko drżącym po chorobie głosem: - Witajcie na ziemiach Stada Srebrnego Księżyca. Po chwili usiadła, decydując się na przerwanie krótkiego chodu, aby nie przepracować tak długo pozostawionych w bezruchu mięśni. |
|||
|
Kiba Konto zawieszone Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 10 |
26-03-2015, 19:00
Prawa autorskie: Ki-Re
Kiba nie mógł w to uwierzyć. Już od dawna myślał, że został sam, że już nigdy nie odnajdzie brata... A tymczasem on tu był, przy nim. Trudno było opanować emocje, widząc go po całym tym jakże długim czasie. Nagle Tobo uwolnił się z jego uścisku, zadając mu pytanie. Spojrzał mu niepewnie w oczy.
- Biegłem za Tobą, ale... Ty nagle zniknąłeś. Szukałem Ciebie wszędzie, aż wreszcie znalazłem się tutaj... Bałem się, że już Cię nigdy nie zobaczę... - odpowiedział, dopiero teraz dostrzegając zmiany w jego wyglądzie. Przyjrzał mu się uważnie, przerażony na widok tych wszystkich ran na jego ciele. Nim jednak zdążył zapytać skąd się wzięły, brat przedstawił go jakiemuś lwu. Kiba spojrzał na niego niepewnie bez słowa. Gdy znów zwrócił wzrok na Tobo, ten wyraźnie spoważniał i cofnął się o krok. Widać było, że coś uległo zmianie w jego zachowaniu. A Kiba nie rozumiał, dlaczego. - Co się stało? Dlaczego jesteś w takim stanie? - zapytał z niepokojem, spoglądając uważnie na brata. On również mimowolnie spoważniał. Coś dziwnego sprawiło, że nie był w stanie się uśmiechać. Czy to powaga brata go do tego skłoniła, czy raczej to, jak wyglądał? Martwił się i nie wiedział, co o tym myśleć. |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
27-03-2015, 15:09
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Kątem ucha i oka nasłuchiwał i obserwował pojednanie jak się wydawało najbardziej prawdopodobnie, rodziny. Nie mógł jednak powstrzymać lekkiego uśmiechu. Zazwyczaj zamknięty i spokojny Tobo dał się ponieść emocjom... więc może nie będzie z nim tak źle, jak się martwił. Czasami miał lepsze dni, jak sobie pożartowali, jednak daleko było młodemu od lwiątek, które znał Tosa. Tak więc nie miał zamiaru się wtrącać, a też i bura mu się nie należała. Z resztą, wydawało mu się że znali się na tyle długo, żeby wiedzieć, co zrobił źle.
Niemniej słysząc, że Koho przypomniał sobie o nim, zwrócił łeb w jego stronę. Skinął minimalnie głową, przyjmując przeprosiny i informację. Szare oczy legły na ciemniejszym lwiątku. Jasnym było to, że miał więcej szczęścia, od swojego (jak się okazało) brata. Uśmiechnął się do niego minimalnie po czym zwrócił się do szarej lwicy. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy. Jego uwadze nie umknął głos obcej. Przyjrzał się jej dokładniej, po czym odezwał się ciszej. - Nie wiem co ci się stało, ale powinnaś odpocząć. Młodzi niech swoje obgadają. Był już niemal pewien, że są tutaj bezpieczni. Nie chciał też zbytnio wtykać nosa w sprawy Koho, tak więc bezszelestnie wycofał się w stronę samicy. Usiadł jakieś trzy, cztery kroki obok niej. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
30-03-2015, 03:06
Prawa autorskie: ja
Słuchał uważnie tego co mówił Kiba. No tak, trochę sobie przypominał. Koho pamiętał, że to on pobiegł właściwie pierwszy, na oślep. Na pewno biegł szybciej, bo nie pamiętał, w którym momencie zgubił swojego brata. Musiał więc zgubić go gdzieś za sobą podczas ucieczki. Pewnie Kiba stracił go z oczu i nie mógł znaleźć. Teraz młodemu zrobiło się nawet trochę głupio. Uzmysłowił sobie bowiem, że to pewnie przez niego się rozdzielili. Wbił spojrzenie gdzieś w glebę.
- Przepraszam - sapnął - powinienem częściej oglądać się za siebie. Podniósł wzrok i spojrzał teraz na Kibę. - A ja już nie jestem Tobo, teraz nazywam się Koho - wyjaśnił. Nie chciał być nazywany starym imieniem, teraz nawet był bardziej pewny niż wtedy, gdy trafił pod opiekę Tosy. Skinął głową Kijivu na powitanie. Potem przyjmując do wiadomości pytanie ciemniejszego lwiątka. Nie za bardzo chciał opowiadać mu o tym, co zaszło między nim, Frigg, jej ojcem i Kahawianem. W każdym razie nie teraz, ta sprawa jeszcze się nie zdążyła zbytnio zabliźnić. - Miałem wypadek - odparł. - Na szczęście teraz jestem pod opieką Tosy i jakoś się wylizałem. Teraz Tosa uczy mnie jak być lwem - dodał już z nieco większą emocją w głosie, był bowiem zadowolony z obecnego przebiegu spraw. Mimo wszystko.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kiba Konto zawieszone Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 10 |
31-03-2015, 22:51
Prawa autorskie: Ki-Re
Słysząc przeprosiny ze strony brata, Kiba pokręcił głową.
- Nie przepraszaj. To ja powinienem był biec szybciej, zamiast oglądać się na... na rodziców. - w ostatnim słowie lwiątka można było wyczuć głęboki smutek. Nie lubił wspominać o rodzicach. Sama myśl była jak naruszenie rany, która jeszcze nie zdążyła się zabliźnić. Zresztą, nigdy to nie nastanie. Utrata kogoś tak ukochanego to jak utrata części duszy. Zawsze będzie mu ich brak. Kolejne słowa Tobo bardzo go zaintrygowały. Jeszcze dotkliwiej odczuł, że niczego tu nie rozumie. Przekręcił lekko głowę, patrząc pytająco na brata. - Koho? Nie rozumiem, po co zmieniłeś swoje imię? - chciał wiedzieć, nie odrywając spojrzenia od brata. Był na nim tak skupiony, że zdążył już zapomnieć o Kijivu i Shace, którym jeszcze do niedawna dotrzymywać towarzystwa. Cała jego uwaga została zatrzymana na Tobo, jakby nikt więcej w tym momencie się już nie liczył. - Ale ty jesteś lwiątkiem, a nie lwem! Dlaczego chcesz już być dorosły? - zdziwił się, najwyraźniej nadal nic nie rozumiejąc. Te wszystkie informacje docierały do niego tak prędko, że z trudem był w stanie to wszystko sobie poukładać w głowie. Tobo zmienił imię i, choć jest lwiątkiem, chce być dorosły. Musiało stać się coś więcej, niż tylko zwykły 'wypadek'. W przeciwnym razie po co brat robiłby to wszystko? Kiba czuł, że Tobo coś przed nim ukrywa. Ale dlaczego? Czy było aż tak źle? |
|||
|
Shaka Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 60 |
02-04-2015, 01:35
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew
Na słowa Kijivu pokiwał jedynie głową nic nie mówiąc. W jego mózgu kotłowały się myśli, związane z obecną sytuacją. Był pewny, że Ines właśnie w tej chwili szuka pomocy, poza tym szara sama stwierdziła, że czuje się lepiej. Może więc interwencja medyka wcale nie jest potrzebna?
Przeniósł wzrok z lwicy na Kibę, a jego słowa z kolei spowodowały, że poczuł w głębi duszy niepokój o Najwyższą Kapłankę. Co też sprawia, że tak długo zwleka? Kiedy młodzik oddalił się, aby zapolować, on obserwował go kątem oka w milczeniu. Gdy wrócił, uśmiechnął się lekko. Widać, że był dumny z siebie i zdecydowanie powinien być! Tym bardziej, że często łup wymyka się dorosłym, doświadczonym w polowaniu osobnikom. - Ja dziękuję, ale nie jestem głodny. - odpowiedział. Spojrzał jeszcze na Kijivu, nie chciał się w końcu za nią wypowiadać. Ale rzeczywiście, może była głodna, spragniona? Sam nie chciał nic jednak proponować, bo w końcu by wyszło, że wchodzi w kompetencje Kiby. A był zdecydowanym przeciwnikiem gaszenia aspiracji młodzieży. Miał już powiedzieć coś jeszcze, gdy dosłownie wpadł tu kolejny młodzik, z wyglądu wiekiem musiał być bliski Kibie. Shaka był tak zaabsorbowany obserwacją spotkania dwóch, jak się okazało, braci, że dopiero po chwili zauważył, że razem z fioletowookim pojawił się ktoś jeszcze. Dokładniej, zauważył to dopiero po tym, jak młody się do niego zwrócił. Tosa nie musiał się obawiać o swojego podopiecznego, Shaka nie zbliżył się do niego nawet o krok. Teraz zresztą przeniósł swoją uwagę właśnie na niego, dając młodym możliwość swobodnego radowania się swoją obecnością. - Witaj. - powiedział jedynie, poruszając lekko końcówką ogona. W sumie to chyba nie powinien być zdziwiony obecnością obcych lwów tutaj, ostatnio w końcu całkiem spora ich grupa zebrała się tutaj wokół kapłanki. Co ciekawsze, prawie wszyscy byli ze stada. Naturalnie, mało kogo wówczas kojarzył. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
05-04-2015, 19:59
Prawa autorskie: ja
Dla takiego lwiątka jak Koho oczywistym był powód, dla którego zmienia się imię - chęć odcięcia się od złej przeszłości. Choć w tym przypadku młody nie do końca z niej rezygnował, wyciągał wnioski i wiedział, że musiał się zmienić stąd zmiana imienia. Wstyd mu było być tamtym Tobo, który wpadł na bawoła skazując swoją rodzinę na śmierć, zgubił brata i o mało co nie zginął przez swą własną zuchwałość. Nie chciał być lekkomyślny a głupi nie był. Choć to, że zdarzało mu się być w gorącej wodzie kąpanym, niosło za sobą konsekwencje tych brzydkich blizn na ciele tak młodego lwa.
- To imię już do mnie nie pasuje - stwierdził krótko. To prawda, że Koho unikał teraz wszelkich wyjaśnień, robił to celowo. Nie chciał za dużo machać ozorem, są rzeczy, o których nie chciał zwyczajnie mówić. Koho pogrzebał przeszłość, rodziców, Lwią Ziemię a nawet siebie samego i Kibę. Dla niego brat był kimś, kto wrócił z krainy zmarłych i niewiele musi mu tłumaczyć. - Ja już się nie bawię - odparł - nie mam czasu na zabawy. Poza tym nie widuję ostatnio żadnych lwiątek. Pierwszym od długiego czasu jesteś ty. To prawda, on i Tosa szerokim łukiem omijali stada jak dotąd. Nic dziwnego, do Zachodnich lepiej się nie zbliżać, już raz ówczesny Tobo posmakował pazurów tamtejszego władcy a teraźniejszy Koho po dziś dzień przysięga mu krwawą vendettę, a do Lwiej Ziemi lwiak zwyczajnie nie chce wracać. A przecież, gdy się wędruje bez zaglądania do stad, trudniej jest o lwiątka. Nie przyszło mu jednak do głowy by zapytać brata czy nie chciałby się przyłączyć do niego i Tosy, ba nie chciał tego. Uważał, że miejsce Kiby jest w bezpiecznym stadzie i nie miał on powodów by opuszczać jego tereny oraz, żeby nie stać się członkiem choćby tubylczego stada. Koho miał powód i niechęć, ale nie chciał tego dla Kiby.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Kiba Konto zawieszone Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 10 |
09-04-2015, 20:06
Prawa autorskie: Ki-Re
Słuchał słów brata, choć z każdą chwilą wzbierało w nim zdenerwowanie. Widział, jak Tobo ukrywa przed nim prawdziwy przebieg zdarzeń. Znał go. Nie zmieniłby od tak imienia, musiało stać się coś, co go do tego nakłoniło. A skoro nie chciał mu powiedzieć... czy to może oznaczać, że nie ufał swojemu bratu? Kiba pokręcił lekko głową, po czym westchnął cicho.
- Wiem, że próbujesz coś ukryć. Najpierw te blizny... A teraz jeszcze imię? Myślisz, że jestem zwykłym dzieckiem, które niczego nie zauważy? - powiedział, nie panując nad tonem głosu. Nie był już spokojny, ale wyraźnie zdenerwowany. Nie wiedział, dlaczego Tobo ukrywał przed nim prawdę. Czy nie zasługiwał na nią? Był jego bratem, miał prawo wiedzieć, co się wydarzyło. Chciał to wiedzieć! Ale brat uparcie zacierał przed nim wszelkie ślady swojej przeszłości. Nie wiedział, czy to z troski, czy najzwyklejszej złościwości lub, o zgrozo, braku zaufania. Ale świadomość, że jego najpradziwszy brat usiłuje cokolwiek ukryć bardzo go niepokoił. |
|||
|
Kijivu Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 58 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 15 |
10-04-2015, 10:07
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)
- Nie przeszkadzacie - zapewniła przybysza, kiedy ten usadowił się niedaleko niej.
Jednocześnie obserwowała Kibę oraz jego brata, ciesząc się razem z nimi z niespodziewanego spotkania. Lwiątko wyglądało na doświadczone przez los. Szara nie miała pojęcia skąd mogły się na nim znaleźć owe blizny, jednak na samą myśl o tym przechodziły ją ciarki. Blizny biorą się z ran, a rany powodują cierpienie.. Biedak musiał się nacierpieć w swoim krótkim życiu. Kijivu też swoje wycierpiała, ale fizyczny ból wydawał się jej czymś całkowicie innym. Nie mogła porównywać jednego do drugiego, każdy był cierpieniem i mógł występować niezależnie od drugiego. Zastrzygła uszkami, kiedy lew zwrócił uwagę na jej stan. Och, rzeczywiście, Kijivu musiała wyglądać wyjątkowo mizernie.. Ale żyła i była na drodze ku poprawie, czuła się coraz lepiej. Jej organizm zapewne nie wróci do normy natychmiast, ale kiedyś z pewnością. Sprawiało to, że czuła ciepło na duchu i spokój, w końcu. Poczuła się też bezpiecznie, widząc chęć opieki płynącą z otaczających ją osób. Była wśród swoich, choć nie należeli może do jednego stada, ale łączyło ich dobre serce. - Wiem - zapewniła go - Jest już o wiele lepiej niż.. wcześniej. Nie bój się, to nic zaraźliwego. Ukąsił mnie wąż. - powiedziała spoglądając na niego z zaciekawieniem, po czym spuściła wzrok, nieco zawstydzona, sama nie wiedząc czemu. Nigdy tak się nie czuła. - Jestem Kijivu - przedstawiła się w końcu - Szara. A jak Tobie na imię? |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
10-04-2015, 15:31
Prawa autorskie: MadKakerlaken
W odpowiedzi na powitanie białogrzywego, skinął mu lekko łbem w wyrazie szacunku. Prawdopodobnie było to jego terytorium... a więc powinien szczególnie zwracać na niego uwagę.
Dwójkę braci obserwował jedynie kącikiem oka. Wiedział, że Koho cieszy się z tego spotkania, ale tor na który zeszła rozmowa, był delikatnie mówiąc niewygodny. Uważał, że Kiba nie powinien tak bardzo naciskać na fioletowookiego. Perspektywa tego, że mogli się pokłócić zaraz po spotkaniu nie napawała złotogrzywego optymizmem. Słysząc głos szarej lwicy, ponownie skupił swoją uwagę na niej. Zdziwiło go nieco to, co powiedziała- zazwyczaj węże trzymały się z dala od lwów... przynajmniej w jego doświadczeniu. Być może samica była jedną z nielicznych wyjątków? Będzie musiał baczniej patrzeć pod łapy swoje i podopiecznego. Zauważył też, że nagle odwróciła wzrok. Ciekawe, o co chodziło. - Miałaś szczęście. Bądź też szczęście w nieszczęściu... Uśmiechnął się delikatnie. Szczęście, że znalazła kogoś, kto wiedział jak pomóc. Nieszczęście, bo trzeba naprawdę mieć pecha z tymi wężami. - Tosa. |
|||
|
Kijivu Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 58 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 15 |
10-04-2015, 18:22
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)
Szara kiwnęła głową. Owszem, miała wielkie szczęście, aż do teraz czasem zdawało jej się, że to po prostu sen, że przetrwała, albo może są to pośmiertne wizje i tak naprawdę nie widzi przed sobą żywych, tylko dusze zmarłych.. Ale przecież spotkała Ines, która była niewątpliwie pełna życia.
Wróciła pamięcią do poprzednich wydarzeń, nieco się lękając tego, co utkwiło w jej głowie z tych mało przyjemnych momentów. - Przeszkodziłam mambie w ataku na inną lwicę.. I skupiła się na mnie. Nie wiem czemu, nie rozumiem. Nic jej nie zrobiłyśmy - powiedziała po chwili. - Ta lwica zrobiła mi prowizoryczny opatrunek. Miałam skonsultować się z medykiem, sprawdzić, czy wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeszcze jakiś czas temu było bardzo źle.. Ale teraz już czuję się dobrze. Szara miała nadzieję nie spotkać już żadnego węża na swojej drodze. To spotkanie zostawiło w niej.. jakiś niewyjaśniony niepokój, który ogarniał ją za każdym razem kiedy przed oczami stawał jej blask gadzich łusek. Spojrzała na lwiątka, zajmując umysł przyjemniejszymi sprawami, przysłuchując się toczącej się rozmowie. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-04-2015, 20:05
Prawa autorskie: ja
Widział, że to co mówi nie podoba się jego bratu, wiedział, że nie będzie mu się podobać. Nie były to rzeczy łatwe ani do mówienia ani do słuchania, a Koho potrzebował czasu. Teraz dopiero zdał sobie sprawę z tego, że potrzebował go więcej niż wcześniej mu się wydawało. Myślał, że wraz z zasklepieniem ran i pojawieniem się blizn wreszcie dojrzał do tego wszystkiego, ale jednak nie. To wciąż było zbyt świeże.
- Nie chcę o tym mówić! - Powiedział w końcu przytłoczony słowami zezłoszczonego na niego brata. To nie było tak, że nie ufał bratu, ale po prostu nie chciał o tym mówić. Tak zwyczajnie, po prostu. Wycofał się na parę kroków od Kiby kładąc po sobie uszka. Obejrzał się na Tosę, który rozmawiała z szarą lwicą a potem znów spojrzał na ciemniejsze lwiątko. - To moja sprawa - dodał za chwilę.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
10-04-2015, 20:37
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Samiec spojrzał na Szarą z cieniem zaskoczenia w oczach.
- Może po prostu miała kiepski nastrój. Nie znam się na wężach... wiem tylko, że są jadowite i lepiej ich nie zaczepiać. Albo tamta lwica coś jej zrobiła. Naprawdę, nie miał zielonego pomysłu. Przecież węże chyba nie zajmują się swoimi młodymi, lwy nie polują na węże. O co więc chodziło? - Skoro tak twierdzisz, to może rzeczywiście. Wtem jego czułe uszy wychwyciły zdenerwowanie jego "synka". Złotogrzywy zwrócił łeb w jego kierunku, akurat w momencie, gdy ten się odwracał od niego. Widać obserwował go przed momentem. Może powinien się wtrącić do tej rozmowy? Samiec zamruczał cichutko i posłał podopiecznemu znaczące spojrzenie. Jeśli spotkanie po długim rozstaniu miało skończyć się kłótnią, to może lepiej byłoby zakończyć je w tej chwili. Nie chciał, żeby Koho przez następne kilkanaście dni miał być w złym nastroju. No i... Jego brat to jego jedyna rodzina. A Tosa nie był w stanie jej zastąpić. |
|||
|
Shaka Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 60 |
10-04-2015, 23:15
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew
Samiec nie wyglądał na zbyt chętnego do rozmów, zastanawiał się usilnie, co się dzieje z Ines, mimo że był doskonale świadomy, iż to wcale nie przyspieszy jej pobytu. Aby tylko nic jej się nie stało. Miał nadzieję, że ktoś jej towarzyszył, w końcu nie braknie łotrów w tej krainie. Cóż, sam kiedyś dość... niefajnie traktował samice, kiedy miał jeszcze swój kawałek ziemi.
Strasznie go irytowała ta stagnacja. Odkąd dołączył do stada, a stało się to już niezły kawał czasu temu, nie zrobił nic. Nie sądził też, aby ktokolwiek ze stada zrobił ktokolwiek. A jako rodowity Płonący, miał wpojoną miłość do czynu, choćby pozornie kompletnie bezsensownego. Dotarły do niego strzępy rozmowy Kijivu z Tosą i tak, jak wcześniej nie chciał się do niej wciskać, postanowił, że się chociaż przedstawi. - Shaka. - rzucił jedynie, dość obojętnie, jako że i tak nie był zaangażowany w rozmowę. Czuł się dość dziwnie, siedząc tak jedynie z boku, jako obserwator, podczas kiedy oni rozmawiali, jednak i tak nie miał nic do powiedzenia, a nikt go zresztą nie pytał o zdanie. Osobiście nie martwił się już o stan Kijivu. Minęło już tyle czasu, że jad z pewnością został już przezwyciężony przez organizm. W przeciwnym przypadku, już by nie żyła od dawna. Podejrzewał, że siwa nie potrzebowała już pomocy medyka, skoro sama tak świetnie sobie poradziła z jadem. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości