Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
14-06-2015, 02:11
Prawa autorskie: Dirke
No i w końcu.... został sam. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Wolał patrolować tereny w pojedynkę, w końcu przez większość swojego życia był sam. Pałętający się mu pod łapami Otieno tylko by przeszkadzał. Poza tym, Saix podejrzewał że tereny Zachodnich nie obejmują innych ziem niż to, co kiedyś zajmowała Zła ziemia. Jednym słowem - teren patrolowy znał doskonale. Nie potrzebował by mu pokazywać miejsca, których miał pilnować.
Tym razem wypadło na jedną z najbardziej charakterystycznych miejscówek tych rejonów. Cmentarzysko Słoni. Uwielbiał się tutaj bawić z Erevu, swoim bratem, kiedy jeszcze byli małymi lwiakami. Przegniłe, puste w środku kości dawały tyle możliwości! Na przykład doskonale się bawili w chowanego. Saix wdrapał się na jeden z większych szkieletów, by mieć lepszy widok na okolicę. Nie była ona za piękna - wszędzie kości, walające się na wietrze, na wpół zakopane w piasku i wystawione na słońce. A jednak serce czarnego lwa radowało się, kiedy widział ten obrazek. Przypominały mu się stare czasy. Cholera, przecież ma dopiero pięć lat, za wcześnie na starze wspominki! Machnął ogonem, mruknął coś i posadził dupsko na czaszce szkieletu. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
14-06-2015, 02:33
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Tymczasem Giza wracała z samotnego polowania. Lwice były zajęte różnymi sprawami, więc Szara nie chciała przerywać im zajęć. Uważała, że równie dobrze co one poradzi sobie sama z polowaniem. By utrzymać duże stado należało je przecież odpowiednio wykarmić. Niemniej bardzo się pomyliła. Albo raczej nie była w stanie przewidzieć wszystkiego. Może się starzała? Nie... na pewno nie. Po prostu miała mały wypadek podczas polowania i wracała nie tylko z pustymi łapami, ale i z dość sporą raną na lewym ramieniu, widać było, że musiała dostać od rogu jakiegoś kopytnego. Krew nie sączyła się jakoś mocno,rana powoli przysychała, ale była bardzo dokuczliwa. Giza tylko klęła pod nosem wybierając dłuższą drogę do legowisk. Chciała sobie przemyśleć parę spraw, zresztą nie chciała na razie wracać do lwic. Może też dlatego, że jej ego bardzo by ucierpiało, gdyby te miały ją zbesztać za to, że polowała sama i przez to się zraniła. Nie chciała słuchać ich kazań, cóż. Po prostu, chciała być na razie sama.
|
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
14-06-2015, 17:03
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Szedł za czarnym na cmentarz, lecz po drodze postanowił pójść jeszcze się czegoś napić, ot krótka przerwa w pracy, w końcu od rana tylko łaził. Gdy zaspokoił pragnienie ruszył na cmentarzysko słoni, gdzie Saix postanowił się udać. Oczywiście mógł pójść gdzieś indziej, w sumie byłoby mu to na łapę, nie miał ochoty z nim spędzać czasu, lecz wolał nie narażać się władcy, który bądź co bądź wydał mu rozkaz. Gdy dotarł na miejsce dostrzegł czarnego na górze, widać chciał mieć lepszy punkt obserwacji. Jego oczom ukazała się również dobrze znana mu lwica, która do tego była ranna. Czy nie miała pilnować młodego?
-Giza, nic ci nie jest? Co się stało!- krzyknął, po czym od razu podbiegł do lwicy. Może ktoś ją zaatakował? Oj miał nadzieję że tak się nie stało, nie dość że by oberwał, to gryzłby się z sumieniem, że na to pozwolił. Przecież obiecał jej że da z siebie wszystko, a po to są patrole, by nikomu nic się nie stało. Ale możliwe że po prostu stał się nieco nadopiekuńczy przez tą jej historię, kto wie. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
14-06-2015, 18:12
Prawa autorskie: Dirke
Saix miał wręcz znakomity punkt obserwacyjny ze swojej czaszki. Oczywiście nie zamierzał tu sterczeć przez cały czas, zamierzał obserwować okolicę przez jakiś czas a potem się przenieść, albo może i ruszyć nieco dalej. Ziemie Zachodnich w końcu były dość rozległe, nie kończyły się tylko na jednym Cmentarzysku!
Wiatr w górze targał mu grzywę, trochę mu to przeszkadzało, bo włosy wpadały mu do oczu, ale zrobisz, nic nie zrobisz. Ale to właśnie przez te wpadające do ślepi kłaki, niemalże przegapił Szarą. A może była to kwestia tego, że samica idealnie zlewała się z otoczeniem? Prawdopodobnie tak. Giza na szaroburym tle kości, pyłów i jałowej ziemi niemalże zlewała się z otoczeniem. Kiedy już ją wypatrzył, w oczy rzuciło mu się, że jakoś nienaturalnie chodzi. Zdziwił go ten fakt, postanowił więc ją o to zapytać. Ciekawiło go też, po co Giza pojawiła się w tym miejscu. Kiedy zeskakiwał z czaszki kątem oka wypatrzył też zbliżające się wielkie, brązowe cielsko z czarną grzywą. Otieno w końcu ruszył się z sawanny. Na początku biegł luźnym truchtem w stronę Gizy, ale kiedy wiatr przyniósł mu zapach krwi, zaniepokoił się i przyspieszył. To dlatego Szara utykała? Była ranna? Otieno przybył do Gizy jako pierwszy, Saix zaraz po nim. Nie panikował, w końcu żywot lwa wiąże się z tym, że chwila nieuwagi może skończyć się źle. Sam się jednak zaniepokoił, bo jeśli faktycznie Giza została przez kogoś zaatakowana... - Hmm... - mruknął do siebie. - To nie jest ślad po walce. Jakiś bawół wziął cię na rogi? - zapytał, cofając się. Podejrzewał że Gizę raczej wkurzy nadmierne zainteresowanie raną, więc wolał się odsunąć. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
15-06-2015, 04:56
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Tymczasem Giza wyglądała całkiem spokojnie. Szła żwawym krokiem, choć trochę utykała przez ranę w jej ramieniu. Chciała tutaj pobyć sama, schować się gdzieś w jakiejś słoniowej czaszce albo coś, żeby wylizać ranę w samotności. Wszystko, czego chciała to spokoju. Jednak najwyraźniej nie było jej to dane, bo już niedługo przybiegł do niej Otieno krzycząc coś do niej, ale szara pokręciła tylko głową. Gdy zaś był już blisko skrzywiła się.
- Wypadek przy pracy - odpowiedziała tonem wyrażającym niezadowolenie. Wtedy pojawił się jeszcze Saix. Szara przewróciła oczyma i fuknęła. Czarny miał rację, że rana może być dla Gizy tematem wrażliwym. W końcu była dumną i pewną siebie lwicą, nie potrzebowała litości. - Prawie - odparła Infinitiemu na pytanie. - Ot, wpadłam na róg gnu. Tak się czasem zdarza, nie każde polowanie kończy się sukcesem. Spojrzała na obu samców, obaj wtykali nosy w nie swoje sprawy, przez co Giza prychała co chwilę niezadowolona. - Możecie wrócić do patrolu, nic się nie dzieje - oznajmiła z niecierpliwością w głosie. Spojrzała na swoją ranę, nie wyglądała jakoś szczególnie dobrze, ale źle też nie. Choć trochę trudno będzie samicy wylizywać ową ranę, bo przecież ciężko sięgnąć do własnego ramienia ozorem. No cóż, wierzyła, że jakoś poradzi sobie sama, tak jak zawsze. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
15-06-2015, 17:22
Prawa autorskie: Dirke
W sumie to cenił w Gizie tę cechę. Że potrafiła postawić na swoim, pokazać czego chce, bez skrupułów rzucić ci prawdę prosto w oczy, dać sobie radę sama. Wiedział jednak, że taka postawa może ją kiedyś zgubić, z tego też powodu miał zamiar mieć oko nie tylko na granice, ale także na nią samą. Inne samice były zajęte młodymi, Kahawian tak samo, cóż więc zostawało samej Gizie? Saix co prawda nie wiedział czy Giza przypadkiem sama nie ma młodych, ale jakoś w to wątpił. Nie mógł jednak tego oczywiście wykluczyć, w końcu nie poznał nawet jeszcze wszystkich członków stada.
- Polowałaś sama? - zdziwił się. Nie żeby wyrzucał jej, że nie dała rady w pojedynkę. Po prostu sam z doświadczenia wiedział, że jest to pieruńsko trudne, a przecież w stadzie były też inne lwice, odpowiedzialne za zdobywanie pożywienia. A skąd wiedział, że najprawdopodobniej Giza wybrała się na to polowanie sama? Gdyby stało się to podczas wspólnych łowów, inne lwice pewnie nie puściły by jej samej w takie miejsce, z taką raną. No cóż, ale oczywiście Saix nie zamierzał stać nad nią, chuchać i dmuchać. Niemniej, rana zasługiwała na uwagę, nie tylko Gizy. Martwił się, bo w końcu byli w jednym stadzie. - Nie wygląda najlepiej. Ale możesz chodzić, więc nie jest tak źle. Jeśli zacznie bardziej boleć daj znać. Tak samo jeśli nie dasz rady jej wyczyścić. - miał oczywiście na myśli wylizanie rany. - Jak chcesz to tu jest spora czaszka, możesz tam odpocząć. Ale lepiej od razu pójdź do uzdrowiciela. - Saixowych mądrości nastał koniec. |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
15-06-2015, 21:28
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Widząc reakcję lwicy postanowił cofnąć się nieco, by przypadkiem mu się jeszcze nie oberwało. No tak, była to lwica odważna, nie przepadająca za nadmierną troską czy ciekawością, która urażałaby jej dumę. Długo jednak jej nie widział, mógł o tym zapomnieć, zresztą co poradzić, zależało mu na niej, jak na reszcie stada zresztą. Gdy przyjrzał się ranie, dostrzegł że nie jest ona wywołana walką z lwem, a po chwili lwica potwierdziła te słowa. Mruknął jedynie niezadowolony, wolałby jej jakoś pomóc, w końcu od tego było stado, nie zostawiało w potrzebie.
-W tej jednej rzeczy zgadzam się z Saixem. Co za stado byłoby z nas, gdybyśmy zostawiali rannych samopas? Choć, odprowadzę cię do uzdrowiciela, na patrol jeszcze znajdzie się czas. No i tam z pewnością będziesz mieć trochę spokoju.- odparł, widząc jej minę. Rozumiał co znaczyła, chciała być sama, lecz nie ważne jak zła miała być, nie zamierzał zostawiać jej rannej, nawet jeśli rana już się zasklepiała. Wystarczyła chwila, by wdało się ostre zakażenie, a wtedy ciężko było już o ratunek, nawet z dobrym uzdrowicielem. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
15-06-2015, 21:49
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
- Oczywiście, że polowałam sama - powiedziała lekko unosząc nos ku górze. - Nie raz tak robiłam i wracałam ze zdobyczą.
Nie chciało jej się tłumaczyć z tego, że zwyczajnie nie chciało jej się tego dnia mobilizować lwic do polowania. Stado nie chodziło głodne, bo łowczynie na czele z Mayą regularnie polowały, ale od czasu do czasu wypadało złapać coś mniejszego. Coś jakby uzupełnienie zapasów. Zresztą to, co wymknęło się teraz Szarej miało zostać zaniesione do Laji i Makariego. Chciała podrzucić im jedzenie na czas pracy lwicy i leczenia młodego. Poza tym Giza każde polowanie traktowała jak trening. Była już w takim wieku, że nie uczyła się i nie miała treningów od starych lwic nauczycielek. Sama powinna taką zostać. Spojrzała na swoją ranę, gdy tylko Saix o niej wspomniał. Nie brała tego co się stało za sprawkę jej zuchwałości i błędu, uważała, że czasami tak się zdarza. Czasem polowanie nie wychodzi. Po prostu. Nie rozumiała tego zainteresowania jej raną. Może po prostu nadal pewnych spraw nie potrafiła jeszcze pogodzić z życiem stadnym. Wciąż sercem była włóczykijem. Jednak w jednym czarny miał rację. Nie myślała o tym wcześniej, ale teraz zauważyła, że położenie rany sprawiało, iż bardzo trudno będzie się nią zająć samemu. - Nie pójdę do medyka. Na pewno nie teraz - odpowiedziała Saixowi i Otieno. Potem zerknęła na czarnego samca piorunując go wściekłym spojrzeniem. - Jak jesteś taki sprytny to ją oczyść - fuknęła. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
15-06-2015, 22:14
Prawa autorskie: Dirke
Saix wcale nie twierdził, że wybieranie się na polowanie było aktem zuchwałości. Po prostu było bardzo trudne. Nie sądził, że Giza głupio zrobiła, bo sam przecież również polował w pojedynkę. Był jednak zdania, że skoro miało się stado u boku, nie było potrzeby by wybierać się na samotne polowania. I tyle.
Skinął więc tylko łbem, przyjmując do wiadomości to co powiedziała. Okej, doskonale. W sumie to miała kolejnego plusa. Do jej samowystarczalności dodać można było brak lęku przed samotnym polowaniem. Niby nic a jednak w razie wu, bardzo przydatna cecha. Zerknął kątem oka na Otieno. Jeden z nich musiał zostać na patrolu, drugi faktycznie mógł odprowadzić Gizę do medyka. Saix już w sumie miał otworzyć pysk żeby przyznać brązowemu rację, kiedy to Giza odezwała się pierwsza. Saix uniósł lekko brwi. - Nie chcesz iść do medyka? Czemu? - zdziwił się. Co racja, to racja, w niezadbaną ranę może szybko wdać się zakażenie. I wtedy Giza już nigdy nie mogłaby polować. Ani razem ze stadem, ani sama. W jeszcze większe osłupienie wprawiła go jednak kolejna kwestia Gizy. W sumie to nie bardzo wiedział, co powinien zrobić. Niby zezwoliła mu na zajęcie się raną, ale on wiedział, że z lwicami to różnie było. Mogły mówić jedno, myśleć drugie. To jeden z takich przypadków? Hm... tak czy siak, ranę trzeba było oczyścić, choćby się Giza przy tym wściekała, jakby ją gryzło stado much. - To raczej trudne nie będzie. - odpowiedział i podszedł znów do samicy. W chwilę pochylił się nad raną i zaczął ją dokładnie oczyszczać ozorem. Starał się być delikatny, chociaż wiadome było, że boleć troche będzie. omnomnomn, taka smaczna Giza |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
16-06-2015, 23:41
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Zjeżyła się nieco czując jak ciepły ozór Czarnego przejechał po jej ranie. Warknęła, ale w sumie szybko się uspokoiła, to wszystko to było tylko pierwsze zachowanie, pierwsze wrażenie, albo raczej odruch, którego Giza nie była w stanie się oduczyć. Teraz jednak siedziała cicho zaciskając czarne wargi i wbijając piorunujące błękity gdzieś w martwy punkt. Wciąż miała ten zacięty wyraz twarzy, choć od czasu do czasu zmrużyła oczy. Chociaż tyle, że przez tę wredną minę nie było zbytnio widać jak się krzywi. Jakiś plus.
Po chwili uświadomiła sobie jednak, że cała sytuacja jest dla niej niekomfortowa. Nie potrzebowała medyka od siedmiu boleści i biernego obserwatora. Jak już się Saix wziął za pomoc Szarej, to lwica uważała, że Otieno mógł sobie pójść i zamierzała mu to powiedzieć. - Hej - podniosła wzrok na młodszego od siebie samca - Saix poradzi sobie sam. Pomoże mi. Za to teren sam się nie dopilnuje, a do medyka pójdę jak to oczyszczanie nic nie da - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Odsunęła się na chwilę od Saixa i spojrzała w stronę kości, w celu znalezienia kryjówki stworzonej z czaszki słonia. - Ale dzięki - dodała w stronę Otieno. Czekała teraz na Saixa, aż ruszy tyłek i pomoże jej przejść w ustronne miejsce. Tak będzie najlepiej. W zasadzie nie zauważała też, że lekko faworyzowała Czarnego, robiła to w zasadzie nieświadomie. Choć może wpływ miało na to ich pierwsze spotkanie? Oczywiście, żadnemu z nich nie ufała, ale na razie była bardziej skłonna uwierzyć w dobre intencje Infinitiego. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 00:14
Prawa autorskie: Dirke
Wyczuł, chociażby pod ozorem, że Giza jest cała spięta. No, ale poza tym to też to widział. Samicy bardzo nie podobało się, że musiała oddać się komuś pod opiekę, a tym bardziej samcowi którego w sumie ledwo znała. Ale co zrobić, Saix po prostu mielił ozorem, oczyszczając ranę Gizy z paprochów, zakrzepłej krwi i innego brudu.
Rana okazała się głębsza niż sądził, wyczuł językiem że Giza miała w sumie na ramieniu płytką dziurę. Starał się jednak oczyścić ranę jak najdokładniej, żeby uniknąć późniejszych powikłań. Nie odzywał się, raz że w sumie gębę miał zajętą, dwa że nie miał co mówić. No i chyba Giza ogólnie wolała, jak się jednak nie komentowało całej tej sprawy. Znów zerknął tylko kątem oka na Otieno, a potem skończył ogólne wylizywanie rany. Oblizał mordę, kiedy Giza odsunęła się od niego. - Tam jest jedna dość przytulna czaszka. Sporo w niej miejsca. - powiedział, wskazując łapą. - Trzeba będzie powiadomić Kahawiana, że jedna z lwic jest niedysponowana. Nie będziesz mogła polować, póki rana się nie zagoi. Ruszył truchtem za Gizą, która zdecydowała się odpocząć, tak jak wcześniej radził jej Saix. I dobrze. Rana szybciej się zagoi jak będzie mieć spokój. A coś się Infiemu zdawało, że Giza nie tylko była strasznie dumna, ale pewnie też nie mogłaby długo usiedzieć w miejscu i co chwila podrażniałaby skaleczenie. - Otieno, postaram się do ciebie za jakis czas dołączyć! - zawołał jeszcze, odwracając się do brązowego. Chwilę potem wskazał Gizie czaszkę o którą mu chodziło. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 00:42
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Spojrzała na Saixa z wyrzutem słysząc, że zaproponował powiedzenie o tym Kahawianowi i, że niby miałaby nie dać rady polować. Co on sobie myślał? Oczywiście, bolało trochę, ale Giza się tym nie przejmowała.
- Ja niedysponowana? - Fuknęła na Czarnego. - Raz dwa się wykuruję i wracam do pracy. Nie zamierzam się obijać jak niektórzy. Mimo to troskliwe zachowanie obu lwisk dało jej do zrozumienia, że może faktycznie za bardzo się forsuje. Miała w zwyczaju nie dbać o takie sprawy jak drobne rany po polowaniach, zwykle goiły się tak ładnie, że nie zostawały po nich blizny. A przynajmniej nie były one widoczne pod ciemnym futrem. Pożegnała się z Otieno skinieniem głowy by bez słowa skierować się w stronę czaszki, którą wskazał jej czarny samiec. Miała nadzieję, że Infinity się nie mylił się co do tego, że prowizoryczna jaskinia w czaszce słonia okaże się całkiem przytulna. zt x 2 Saix i Giza |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
17-06-2015, 21:31
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Zachowanie zarówno czarnego jak i Gizy powodowało u brązowego chęć wymiotowania, dosłownie. Rozumiał, nie było go jakiś czas, ale serio? Chciał jej pomóc, ale niby sama sobie poradzi, po czym prosi czarnego o oczyszczenie rany. Do tego go wygania, to już było przegięcie. Otieno zamierzał darować sobie tą lwicę, nie miał zamiaru tracić czasu na nią, skoro go nie chciała, jeszcze sama będzie za nim tęsknić. Zmrużył ślepia słuchając ich słów, po czym warknął.
-Róbcie co chcecie, lecz pamiętaj Saix, to ty się będziesz tłumaczył z niewykonanego zadania. Jutro mamy patrolować z Kahawianem.- odparł zły. Powinni odprowadzić ją do medyka i wziąć się w końcu za rozejrzenie się po terenach, lecz ten wolał szukać ustronnego miejsca, no kpina jakaś. Gdy wspomniał o władcy, kiwnął łbem po czym odwrócił się do nich plecami. -Przekażę mu informacje o Gizie.- dodał na pożegnanie. Nie zamierzał się z nimi słodko żegnać, bowiem nadal chciało mu się wymiotować na ich widok. Nie wiedział czemu tak go to wkurzało, byli dorośli, odpowiadali za swe czyny, jednakże nieco mu na lwicy zależało. No cóż, będzie widocznie samotnikiem, a może znajdzie jakąś bardziej pasującą do niego lwicę? Mimo wszystko jeszcze trochę życia miał przed sobą. Gdy ci się oddalili, westchnął po czym ruszył w głąb terenów stadnych w poszukiwaniu przywódcy, by zdać mu raport z tego dnia, w końcu się ściemniało. Miał zamiar również przespać się przed kolejnym dniem. /zt |
|||
|
Frigg Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
24-08-2015, 12:23
Prawa autorskie: Ragous
W końcu musiał nadejść taki dzień, kiedy białe łapska Frigg ponownie stanęły na ziemiach Zachodu. Dzięki uczęszczaniu na treningi młoda wiedziała jak omijać codzienne patrole, żeby ponownie nie wpaść. Przynajmniej na coś jej się one przydawały- innych ich walorów nie zdążyła na razie odkryć. I raczej w najbliższym czasie nie zamierzała.
Zrezygnowane westchnięcie wydobyło się spomiędzy jej śnieżnobiałych warg. Kolejna wyprawa w celu odnalezienia ojca poszła na marne. Młoda już nawet nie miała nadziei na odnalezienie Bliznopyskiego, lecz nadal coś ją pchało żeby go odnaleźć. Jednak, jak znaleźć kogoś, kto nie chce być znaleziony? Wściekłe, ale nadal czujne spojrzenie omiotło pobliski teren. Cmentarz był idealnym miejscem na przekraczanie granicy. Znajdował się na tyle blisko, że nadal mogła spokojnie przebywać na terenach rodzimego stada, ale także na tyle daleko od wścibskich oczu jej pobratymców, że mogła biec w stronę wolnych terenów niezauważona. Udało jej się nawet zatrzeć większość śladów, więc istniała znikoma możliwość, że ktokolwiek odkrył jej chwilową nieobecność. Może i była nieco niepokorna, ale na pewno nie była głupia. Niedługo zbliża się kolejny trening. Znowu będzie musiała znosić obecność rówieśników, z którymi ostatnio nie odnajdywała wspólnego języka. Phi, a czy kiedyś w ogóle go odnajdywała? To oni powinni się starać nawiązać z nią jakikolwiek kontakt! W końcu to ona była tą pokrzywdzoną, a oni zachowywali się jakby o tym zapomnieli. Jakby zapomnieli o wszystkim! Niewdzięcznicy. No dobra, skupmy się na czymś innym. Stalowe spojrzenie przeniosło się na trzęsące łapy. Chyba przydałaby się jej chwila odpoczynku. Tak. Nikomu to jeszcze nie zaszkodziło. Rozejrzała się po otoczeniu, aby zdecydować się położyć się koło najbliższej czaszki. Skryła się w jej cieniu, chociaż słońce i tak nie grzało dzisiaj mocno. Dzięki swojemu umaszczeniu ma mniejsze szanse na to, że zostanie przez kogoś zauważona. Ziewnęła głośno, po czym leniwie przymknęła ślepia. Sen był czymś, czego teraz najbardziej potrzebowała. Nie minęła chwila, nim całkowicie zagłębiła się w objęcia snu. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
24-08-2015, 13:43
Ostatnie kilka dni wiązały się dla niej z ciężkim treningiem, zmęczeniem i licznymi przekleństwami wypowiedzianymi w duchu. Szło jej gorzej niż zazwyczaj... nie potrafiła się zupełnie skupić na tym co robi i doskonale wiedziała, przez kogo.
Damaja nie pojawił się na treningu porannym zarządzonym przez Kahawiana oraz kilku kolejnych. Z bagna ładował się w jeszcze większe i głębsze bagno. No bo jak zamierzał się z tego wytłumaczyć? Miał też tutaj swoje obowiązki, a nie wypełniał ich. Nie wiedziała, ile jej ojciec wiedział o jego zniknięciu. Fakt był jeden, nie chciał o czarnogrzywym rozmawiać i krótko ucinał wzmianki na jego temat. Kilka razy próbowała go nawet naciskać w tym względzie, ale za każdym razem kończyło się to milczeniem ze strony Dwugrzywego. Teraz właśnie starała się zapełnić lukę, którą zauważyła swego czasu w patrolu i którą zobowiązała się zapełnić. Lubiła cmentarzysko i znała każdy jego zakamarek. Znalazła się tu już po zmierzchu... nie martwiło ją to jednak. Zwłaszcza, że wyczuła znajomy trop jej starszej koleżanki. Westchnięcie ulgi uciekło z jej pysku. Dey będzie szczęśliwa... W końcu znalazła ją między kilkoma skarpami, wtuloną w jedną z większych czaszek. Musiała spać tu od kilku godzin. Busara podeszła bliżej, po czym łagodnie musnęła łapą bark jasnej. Zaskoczone ślepia wpatrywały się w niebieskooką. - Mogłaś odpocząć w termitierze, tutaj nie jest nocą bezpiecznie. Lekki uśmiech pojawił się na pysku rudej. - Ale dobrze cię znowu widzieć. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości