Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 00:51
Prawa autorskie: Dirke
Czaszka całkiem sporej samicy słonia, która padła już dawno, dawno temu. W jej wnętrzu jest dość miejsca by pomieścić dwójkę dorosłych lwów, a i nawet wtedy zostanie troche miejsca. Kiedyś już obozowały tu jakieś lwy - widać to było po starym, porzuconym już jednak posłaniu z liści, umoszczonym we wnętrzu.
Tak więc Saix oraz Giza oddalili się od Otieno. Saix prowadził, miał w końcu wskazać samicy miejsce do odpoczynku. Było to bardzo przytulne lokum, pomijając oczywiście fakt, że mieściło się w czaszce niegdyś żywego stworzenia. Kiedy Infi był jeszcze małym szkrabem i bawił się na cmentarzu z bratem, odkryli właśnie to miejsce. Kiedy zaś dziś Saix przybył tu na patrol, zanim wdrapał się na swój punkt widokowy, z ciekawości sprawdził czy to miejsce nadal istnieje. Istniało. I doskonale się składało, bardzo im się teraz przyda! - Tutaj - powiedział, zatrzymując się przed właściwą czaszką. Puścił Gizę przodem, w końcu to ona miała odpoczywać, nie on. Co prawda w środku było wystarczająco miejsca dla dwójki lwów, ale jednak ona miała tu priorytety. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 01:03
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Cały ten czas szła za swoim rówieśnikiem całkiem żwawym krokiem, a przy okazji całą drogę się nie odzywała. No, może poza paroma przekleństwami zaadresowanymi do rany. Mimo wszystko była całkiem wkurzająca i jakoś nie mogła znieść tego, że ktoś będzie musiał czyścić to za nią. No ale cóż, nie mogła zachować się jak niedoświadczony młokos i tak to zupełnie olać. Nie urodziła się wczoraj ani nie była w ciemię bita, wiedziała, że jeśli rana jest całkiem spora a ona sama nie da rady się nią zająć to zapewne wkrótce na coś zachoruje, a na to nie mogła pozwolić. Nie chciała zdechnąć na jakąś chorobę a już zwłaszcza ani nie teraz ani bezdzietnie.
Zatrzymała się przed wielką czaszką słonicy, którą postanowił pokazać jej Infinity. No cóż, wcześniej faktycznie jej nie zauważyła. Wcześniej może po prostu nie wyróżniała się na tle innych. A przynajmniej w odczuciu Szarej. Lwica westchnęła ciężko po czym się wśliznęła do środka. Dostrzegła stare posłanie a jej nos zaczął poruszać się w celu wykrycia podejrzanych zapachów. Jednak nic nie przykuło uwagi samicy na dłuższą chwilę. Ktoś tu musiał mieszkać, ale kiedyś. Miesiące, może lata temu? Położyła się na legowisko i nastawiła ranne ramię. - Mam nadzieję, że to nie potrwa długo - powiedziała. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 01:19
Prawa autorskie: Dirke
Saix nie musiał wcale długo znać Gizy, żeby wiedzieć, że lepiej się teraz nie odzywać. Dlatego on także szedł w milczeniu, odezwał się oczywiście dopiero kiedy doszli na miejsce. Sam w dużej mierze potrafił zrozumieć jej złość - przez lata w końcu był samotnikiem, on również mógł polegać tylko na sobie. Tak więc, kiedy już zdarzyło mu się, że musiał na kimś polegać, czuł się bardzo niekomfortowo. Tym bardziej, że w dziczy, kiedy nikogo nie znasz, nie wiesz tak naprawde komu możesz zaufać.
Giza miała o tyle łatwiej, że Saix jednak należał do stada. Wiadomym więc było, że nie będzie chciał jej krzywdy. No, oczywiście że mogła mu jednak nie ufać, ale cóż, tego się już nie przeskoczy. Wślizgnął się za Szarą do środka. Tak, zdecydowanie miejsca było dość, choć zapamiętał to miejsce jako jeszcze większe. o, ale to było lata temu kiedy je z bratem odkryli, więc nic dziwnego. Poczekał aż Giza się położy i sam klapnął swoim cielskiem obok niej. - To nie powinno zająć dużo czasu, sporo oczyściłem za pierwszym razem. - odpowiedział i znów zaczął operować swoim ozorem przy ranie Szarej. Może medyk zrobiłby to dokładniej, może nawet darowałby sobie takie oczyszczanie i zastosował jakąś maść roślinną, ale cóż. Saix podczas swoich podróży zwykle na lepszą opiekę medyczną, niż swoja własna, liczyć nie mógł, więc zajmował się szarą tak jak potrafił. Udało mu się dotrzeć językiem do głębszej części rany. Było tam trochę brudu, zapewne pochodzącego z rogu gnu. Zaraz jednak wszystko dokładnie oczyścił i odsunął sie. - No, teraz będzie się bez trudu goić. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 01:51
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Cały czas zaciskała zęby, żeby nie skupiać się na nieprzyjemnym uczuciu towarzyszącemu oczyszczaniu rany. W końcu położyła pysk na łapach i milczała. Nie było jak na razie tematów do rozmowy, pozostawało oddawać się leczeniu. Zamknęła oczy i czekała aż cała ta nieprzyjemna czynność dobiegnie końca. Zwłaszcza przy wylizywaniu tych najgłębszych miejsc po rogu gnu zabolało. Nic nie powiedziała, syknęła tylko dość głośno. Przeklęła siebie samą za to, że znów okazywała słabość. W jej mniemaniu cała ta sytuacja była okazywaniem słabości.
Gdy usłyszała stwierdzenie Saixa obróciła się i spojrzała na swoje ramię. No cóż, musiała przyznać, że teraz wyglądało to nieco lepiej. Podniosła wzrok na czarnego. - Dzięki - wydukała ledwie słyszalnie to jakże wdzięczne słowo. Pomyślała sobie też, że to już drugi raz gdy Czarny potwierdzał, że jest godny zaufania. Zwłaszcza, że zasłużył drugi raz na JEJ zaufanie, a to już na prawdę coś. Postanowiła więc nie siedzieć tak zupełnie cicho i może jakoś zagaić. - Też byłam kiedyś samotnikiem - powiedziała. Chociaż uważała, że takich rzeczy mógł sam się domyślić. Niemniej uważała, że to całkiem dobry punkt zaczepienia. - Zupełnie nie pochodzę stąd. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 02:13
Prawa autorskie: Dirke
Starał się być delikatny no ale wiadomo jak to zawsze wychodzi. W każdym razie Giza zniosła wszystko dzielnie, bo chyba nie byłaby sobą, gdyby było inaczej. Kiedy Saix już skończył, nie mógł nie uśmiechnąć się delikatnie pod nosem. Taka dzielna, taka waleczna. Chyba coraz bardziej mu imponowała, choć jak każdy, miała swoje wady.
Skinął łbem, kiedy Giza zdołała wykrztusić z siebie podziękowanie. - Twarda jesteś - powiedział. Ciekaw był czy połechta to ego Gizy, czy raczej samica prychnie oburzona. On w każdym razie wiedział, że taka rana może być bardzo bolesna. Inna lwica pewnie od dawna by ryczała. W sumie to nie był pewien co powinien teraz zrobić. Czy dać Gizie odpocząć w samotności, a samemu wrócić do patrolu razem z Otieno? Możliwe że taka byłaby najrozsądniejsza opcja, w końcu Szara już wcześniej pokazywała, że chce odsapnąć w spokoju, ale dwa samce zwaliły się jej na głowę. Ku jego zdziwieniu jednak, Giza rozpoczęła rozmowę. Co więcej - rzuciła zdaniem, które zdawało się był wstępem do otworzenia się! Poruszył uchem. Zaufała mu na tyle, by powiedzieć jeszcze coś o sobie? No, no. - Z daleka? Czy może z nieco bliższych stron? - zapytał, ciekaw, skoro już Giza zaczęła temat. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 02:36
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Słowa samca odebrała jako oczywisty komplement, wcale nie miała zamiaru się z tego powodu obruszyć. Była twarda i wiedziała o tym, nie sądziła więc, że jej towarzysz zechce teraz z niej kpić. To byłoby zupełnie nielogiczne zachowanie z jego strony. Dlatego od razu przyjęła, że jego słowa powinna odebrać pozytywnie.
Poprawiła się na swoim miejscu, podniosła też wyżej głowę. Co jak co, ale mimo wszystko zbyt wygodne to schronienie nie było, nawet jeśli leżała na legowisku z liści i traw. Zauważyła, że udało jej się nawiązać drobny kontakt z Saixem, była z tego nawet całkiem zadowolona, bo rzadko kiedy nawiązywała z kimś relacje inne niż oficjalne. Tak na spokojnie można było porozmawiać bardziej osobiście. Rozluźnić się, nawet Giza to potrafi. - Z daleka - odparła. - Kilka tygodni drogi stąd na północ - dodała chcąc podkreślić jak daleko stąd znajdowały się jej rodzinne ziemie. - Nasze stado było znacznie większe - powiedziała znów. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 02:48
Prawa autorskie: Dirke
O, to wcale nie tak, że obawiał się, że samica może uznać jego słowa za kpinę. Po prostu, gdy ktoś wiele od siebie wymaga a pochwali się go za jakąś drobnostkę, może to daną osobę rozjuszyć, nie? Takiej więc reakcji obawiał się Saix - Giza mogła w końcu sądzić, że zniesie o wiele więcej niż ból związany z taką raną.
Ale mniejsza, w końcu Szara zaakceptowała to jako komplement. No i dobrze, przynajmniej nie było powodu do kolejnej kłótni. Serio chciał mieć nieco cieplejsze stosunki z członkami stada, a jak się okazywało, wcale nie było to takie proste! Chyba tylko Kahawian nie patrzył na niego krzywo, a to za sprawą Mayi. Ale zdobycie jej sympatii...! To była mordęga. Z Gizą z resztą jest podobnie jak widać! Chociaż też już idziemy w dobrą stronę. Powoli, powoli zaczęli łapać kontakt. - Czemu je opuściłaś? Życie w tak dużej grupie musiało być znacznie łatwiejsze. - chyba rzadko zdarzało mu sie w czasie jego wędrówek spotykać lwice, które opuszczały stado z własnej woli. Saix położył łapę na łapie, ogon kładąc luźno wzdłuż tułowia. Postanowił również zapytać o reszte stada. - A tak swoją drogą, Kahawian trochę mi opowiadał o reszcie lwic, ale w sumie żadnych konkretów. Wszystkie u was są takie pewne siebie i nieufne? - zapytał ciekaw. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
17-06-2015, 03:34
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
W zasadzie to było oczywiste, że podobne pytanie padnie. W końcu sama zaczęła temat i sama powiedziała o tym skąd pochodzi. Nie mogła więc mieć samcowi za złe, że się zaciekawił i chciał wiedzieć nieco więcej. Uniosła wyżej nos gdy spoglądała na Saixa i słuchała jego pytania.
- Czemu? - Prychnęła. - Nie ma znaczenia, że łatwiejsze jest zdobywanie jedzenia albo coś w tym stylu. W dużych stadach też zdarza się, że wcale nie żyje się najlepiej. Co prawda nie musiałam odchodzić, ale chciałam. Moja matka nie była zbyt stała w uczuciach a mój ojciec był zbyt dumny by przyznać się do bękarta. Nawet jeśli ów bękart jest skórą zdjętą z niewiernego samca. A ja, cóż - wzruszyła ramionami sycząc przy tym czując jak naruszony mięsień daje się we znaki. - Ja się nie pcham gdzie mnie nie chcą. Nie wiedziała czy byłoby coś jeszcze, co mogłaby dodać do tej historii. - Pamiętam jak miałam kilka tygodni i matka przyszła przedstawić mnie stadu. Powiedziała na głos, kto jest moim ojcem, ale nikt jej nie uwierzył, albo raczej nie chciał wierzyć. Mój ojciec był wysoko w hierarchii stada. Pamiętam jak na mnie i na matkę spojrzał. - Skrzywiła się na samą myśl o tym. - Już wtedy wiedziałam, że życie tam będzie nieznośne. Nagle poczuła, że za bardzo się otwiera. Nie to, że była jakaś skryta, ale po prostu nie zwykła rozmawiać z kimś tak swobodnie. Na szczęście zaraz padło pytanie na temat stada. Zastrzygła uchem. - Nie, nie wszystkie - mruknęła jakby nieco niezadowolona określeniem lwic żyjących na Zachodnich Ziemiach. - Wydaje mi się, że trafiłeś już na najgorsze i najwredniejsze w tym stadzie. - Fuknęła. - Ale jest jeszcze Kalani, partnerka Kahawiana i matka jego córki Busary. Kalani to miła, ale mądra i rozważna, doświadczona lwica. Jest starsza ode mnie, a Busara nie jest jeszcze dorosła. W stadzie jest jeszcze Laja i Maoni. Laja z tego co zauważyłam jest trochę... nieśmiała? W każdym razie jest medykiem, natomiast Maoni jest najmłodszą z dorosłych lwic. Wydaje mi się sympatyczną lwicą, jest matką małej lwiczki... Runy...? Jakoś tak. Ale przeżyła nie tak dawno wielką stratę, bo Ragnar zamordował jej partnera - wyjaśniła. Sapnęła na myśl o jeszcze jednej mieszkance Zachodnich Ziem, bo ciężko jej się robiło na sercu, gdy pomyślała o jej nie tak dawnym losie. - Jest jeszcze Deyne Nyota, cierpliwa i wrażliwa, łagodna lwica. Kiedyś była partnerką Ragnara, ma z nim córkę imieniem Frigg. Poza tym w nie tak dawno temu doczekała się kolejnego potomstwa. Wzruszyła ramionami. - Więcej ci nie powiem. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
20-06-2015, 02:46
Prawa autorskie: Dirke
Saix nadstawił uszu. Skoro już Giza się przed nim otwierała, zamierzał uważnie słuchać, byłoby niegrzecznie gdyby nie wyłapał wszystkiego co miała mu do powiedzenia. W końcu mieli chwilę na dłuższą rozmowę, zamierzał więc skorzystać. Trochę szkoda, że akurat temat musiał okazać się dość posępny, przynajmniej póki co, ale cóż. Tak czy siak, dowiadywał się czegoś o Gizie. W przyszłości może mu to pozwolić na uniknięcie jakiejś wpadki, na przykład, nie rzuci jakiegoś niewłaściwego komentarza.
Słuchał uważnie. Wiadomość że Giza jest bękartem była dość zaskakująca. No i na pewno niełatwo było się do tego przyznać, więc doceniał, że zdecydowała się podzielić z nimi taką informacją. - Zatem nie dziwie się, że faktycznie chciałaś opuścić stado. Nastroje w grupie musiały być bardzo nieprzyjemne. - zauważył. Nieprzychylne spojrzenia, szeptanie za plecami, obrzucanie błotem, drobne nieprzyjemne psikusy. W sumie Giza nie powiedziała dokładnie na czym polegało jej "nieznośne" zycie w poprzedniej grupie, ale Saix mógł się domyślać, że mniej więcej o coś takiego chodziło. - Miałaś konkretny powód żeby odejść z grupy - powiedział jeszcze, a potem dodał: - Nie to co ja. Zaśmiał się pod nosem, może nieco ponuro. - Jak byłem jeszcze głupim małym książątkiem, wśród stad panowała wojna. Nie interesowało mnie to zbytnio, nie liczyło się kto się z kim bił. Wiedziałem tylko, że poświęcano mi nie tyle uwagi ile bym chciał. - powiedział, pocierając nos łapą. Minę miał kwaśną, przyznawanie się do takiej młodzieńczej arogancji nie było łatwe. No, ale Giza się przed nim otworzyła, więc i on nie zamierzał być jej dłużny. Potem przyszła pora na wymienienie członkiń stada. Kahawian już mu kilka lwic wymienił, niemniej chciał się o nich dowiedzieć więcej. No i z innego punktu widzenia. W końcu dwie różne osoby mogą postrzegać jedną i tę samą w zupełnie różny sposób. Słuchał uważnie. Stado nie było bardzo duże, ale to w sumie dobrze. Lwy na pewno trzymały się razem. Widać to było chociażby po samej Gizie. Już wcześniej wspominała o tym, że samce nie mogą się obijać, bo przez zniknięcie, między innymi Otieno, jedna z lwic "już zapłaciła". Cóż, Saix nadal nie znał szczegółów, ale kiedyś miał zamiar zapytać. Nie teraz. Kiedyś. - A ty? Masz albo miałaś lwiątka? |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
20-06-2015, 03:48
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Może nie powinna była mu tego wszystkiego mówić, ale co się stało to się nie odstanie. Choć co prawda Saix odwdzięczył się dużo krótszą historią za jej opowieść o sobie to jednak była całkiem zadowolona z tego, że dowiedziała się czegoś o nim.
Więc był kiedyś wymagającym atencji dzieciakiem? Biedny, mały Infinity, prawie mu współczuła. Jednak coś jej nie pasowało, zmarszczyła brwi nagle i spojrzała znów na czarnego samca. - Książątka? - Zapytała. - Jesteś księciem? Nagle jej brwi uniosły się ze zdziwienia. Nie posądzałaby go o bycie jakimś arystokratą. Sama nie wiedziała czemu tak było, ale tak było. W zasadzie poza tą drobną informacją, jaką uraczył ją Saix, Giza nie wiedziała o nim nic w zasadzie. - Ja ci o sobie opowiedziałam dużo - mruknęła - mógłbyś opowiedzieć o sobie nieco więcej. Ułożyła się nieco wygodniej na boku i spojrzała na swoją ranę. Wydawało jej się, że wyglądała teraz nieco lepiej. Nie krwawiła już i zdawało się, że powoli się zasklepiała. Choć minie trochę czasu zanim się zabliźni na dobre i przestanie zupełnie boleć. Szara westchnęła na myśl o tym, że będzie musiała się więcej oszczędzać w najbliższym czasie. Podniosła wzrok na samca gdy zadał jej pytanie odnośnie lwiątek. To było takie oczywiste pytanie? Fuknęła. Czy wszystkie lwice w jej wieku mają już młode? Może. - Nie - odparła. - Nie mam i nigdy nie miałam lwiątek. Nie wyglądała na szczęśliwą z tego powodu, ale zamierzała szybko zmienić temat. - Lepiej idź do Kahawiana i zdaj raport z patrolu. Jeszcze Otieno powie coś przeciw tobie, że porzuciłeś patrol. Lepiej idź. Ja tu zostanę zapewne na noc - sapnęła. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
21-06-2015, 01:36
Prawa autorskie: Dirke
Fakt, opowiastka była krótka, ale to był dopiero wstęp! Był pewien, że temat ten zaciekawi Gizę, specjalnie więc rzucił tylko takimi ogólnikami. To przeciągało rozmowę, a mimo że była dość opryskliwa i potrafiła dogryźć, rozmawiało się z nią całkiem miło.
Sam Saix oczywiście nie zamierzał niczego ukrywać, jeśli idzie o jego przeszłość. Choć z drugiej strony, poza więzami krwi, które łączyły go z dawną dynastią rządzącą, nie uważał, by jego historia zawierała jakieś ciekawe smaczki. - Byłem. - odpowiedział, jakby to było coś zupełnie normalnego, jakby nie zauważył zaskoczenia Gizy. Chociaż doskonale ją rozumiał, nie często spotyka się członka dawnej rodziny królewskiej który udał się na wygnanie a potem powrócił. Założył łapę na łapę i odchrząknął, szykując się do odpowiedzenia Gizie. Skoro chciała więcej informacji, on jej ich udzieli. - Pięć lat temu na tych ziemiach panowało inne stado, Złoziemcy. Oczywiście jak się niedawno dowiedziałem od Kahawiana, Zachodnioziemcy to odmienione stado Złej Ziemi, ale mniejsza. Ich przywódczyni, Kami, była moją matką. - zaczął. - Matka lubiła też czasem przypadkiem zapomnieć, że miała stałego partnera. Wiem, że co najmniej jeden z moich braci był potomkiem lwa z jakiegoś innego stada. Ale akurat ja jestem synem ówczesnego przywódcy, Xana. Chociaż jaki tam był z niego przywódca... Kami trzymała w łapie całe stado. Poruszył uszami, jakby przypominając sobie szczegóły. Co nieco zatarło się już w jego pamięci, w końcu kiedy żyje się samotnie, nie ma czasu na rozmyślania o przeszłości. Ale teraz kiedy próbował przywołać wszystkie wspomnienia, one powoli wyskakiwały na powierzchnię. Jak bąble powietrza w gęstym kiślu. - Kiedy dorastałem, trwała wojna. Złoziemcy byli wtedy najsilniejszym spośród czterech stad, nie musiałem się więc o siebie bać. Tak przynajmniej mi się zdawało, bo kiedy miałem jakieś pół roku, mój brat bliźniak, Erevu, gdzieś zniknął. Do tej pory nie wiem co się z nim stało. No. A potem było tam jak już ci powiedziałem. Małe książątko poczuło się niedopieszczone i odeszło - zachichotał gorzko. Faktem jednak było, że Saix, rozpieszczany przez matką, ojca i przyszywanego bratanka(sic!), poczuł się nieco zaniedbany, kiedy wszyscy zajęli się sprawami konfliktu. - Gdyby Arto nadal był przywódcą, zaliczałbym się pewnie do rodziny królewskiej. - rzucił na koniec. Potem jeszcze wysłuchał odpowiedzi Gizy na temat lwiątek. Widział po samicy że to co mu mówiła, nie podobało się jej samej, nie zamierzał więc drążyć tematu. Z resztą po co? Nie ma lwiątek, to nie ma, całkowicie odpowiedziała mu na pytanie. Ale ostatnie zdanie nieco go zdumiało. - Spać? Tutaj? Po co? Wróć ze mną do legowiska. Kahawian zrozumie. Nie mogę zostawić rannej niewiasty tak blisko granicy. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
21-06-2015, 03:06
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
Słuchała opowieści Saixa oczywiście z zainteresowaniem bo w końcu chciała, żeby uchylił rąbka tajemnicy. Z jego historii dowiedziała się, że on już tu kiedyś mieszkał. Zmieszała się trochę na tę myśl. Cały czas myślała, że czarny jest zupełnie nowy w tych stronach. Z drugiej strony zrobiło jej się nieco głupio bo nie była pewna, czy on już jej o tym kiedyś mówił czy nie. Może już jej wspominał, że kiedyś tu mieszkał? Nie pamiętała... może nie słuchała.
Poza Kahawianem nie kojarzyła żadnego imienia z tych, które wymienił Infinity. Nie mówiło się o tych imionach w stadzie ani też o dawnych dziejach tych ziem. Wiedziała tylko, że gdy dołączała to stado nazywało się Szkarłatnym Świtem a potem zostało przemianowane na Zachodnie Ziemie, co zresztą brzmi według niej lepiej niż poprzednia nazwa. - Dzięki za lekcję historii - mruknęła unosząc jedną brew do góry. - A Arto to kto? Oczywiście była mu wdzięczna za to, że opowiedział jej o sobie ale i przy okazji dowiedziała się czegoś nowego na temat stada, w którym żyła już kawał czasu. - Nie chcę iść do legowiska. Wolę coś bardziej intymnego - w tym momencie nie potrzebowała towarzystwa innych lwic. Chciała tylko spokoju. - Ale ty musisz iść do Kahawiana. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
23-06-2015, 02:40
Prawa autorskie: Dirke
- To zabrzmiało aż tak źle? - zaśmiał się cicho, słysząc te podziękowania "za lekcję historii".
Nie był pewien czy Giza się z niego nabija czy też faktycznie dziękuje mu za to, że podzielił się z nią kilkoma informacjami o przeszłości swojej i stada. No bo kto wie, może Gizy wcale nie interesowała przeszłość. Niektórych nie interesowała. - Wybacz, ale nie ma we mnie nic interesującego, jeśli pominąć fakt, że byłem kiedyś księciem - wzruszył ramionami. Wskazał na swoją mordę. - Nawet ta blizna nie ma fascynującej historii. Zarobiłem ją jako mały lwiak, przed opuszczeniem stada. Zgubiłem się na terenach wolnych, spotkałem jakąś obcą lwiczkę nieco starczą ode mnie i, jak to paniczątko, kazałem zaprowadzić się do domu. Nie spodobał jej się mój "rozkaz". Znów zaśmiał się głucho. Teraz wspominał to wszystko z nostalgią. Ktoś by mógł pomyśleć, że miał żal do tej lwiczki, która tak go oszpeciła. Ale on nawet nie pamiętał jak się nazywała. Ba, w sumie to nawet nie był pewien czy mu się wtedy przedstawiła. W każdym razie, nigdy jej już więcej nie spotkał. I już dawno przestał się o tę szramę wściekać. - Arto był moim przybranym bratankiem. Historia o tyle śmieszna, że był starszy ode mnie. - podwinął wargę w uśmiechu - Z tego co się dowiedziałem, doszedł do władzy. Ale potem odszedł, a rola przywódcy przechodziła z łap do łap, aż wylądowała u Kahawiana. Westchnął cicho. Czemu ta lwica musiała być aż tak uparta. Doceniał w niej ten charakterek, ale czasem to potrafiło być męczące! Na przykład teraz. Powinna iść do medyka, a nie chować się po norach ze zranionym ramieniem i dumą. - Nie dasz mi spokoju z tym, co? Eh, dobrze. Pójdę do Kahawiana. - wstał. Raport z patrolu, no niby ważna rzecz. Ale co z tego jak obok ma się ważniejszą! - Tylko mi nie narzekaj jak cię Otieno napadnie podczas mojej nieobecności! Mrugnął jej jeszcze, no i w końcu ruszył do wyjścia. Nie minęło jednak wcale tak wiele czasu, kiedy Saix wrócił. Zrobił co miał zrobić no i po prostu powrócił, żeby pilnować rannej samicy. A co. |
|||
|
Giza Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 72 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 55 |
23-06-2015, 03:26
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka
- Może nie zabrzmiało to źle, ale no cóż... - w sumie nie wiedziała jak dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Wykrzywiła lekko wargi w grymasie zakłopotania i oczyma wodziła dookoła. W końcu jednak widocznie zrezygnowała z tego, żeby jakoś naprostować swoje słowa. Parsknęła lekko, jakby rozbawiona i wzruszyła ramionami.
- Wszystko brzmi mało interesująco jeśli to tak ująć - powiedziała ponownie wzruszając ramionami, ale drobny uśmieszek wcale a wcale nie schodził z pyska Gizy. - O widzisz - odezwała się znów otwierając nieco szerzej oczy - tę samą historię z blizną mógłbyś opowiedzieć nieco dramatyczniej i od razu brzmiałaby lepiej. W ten sposób nie zaimponujesz lwicy - wyglądała na nieco bardziej rozbawioną. No może nie do końca rozbawioną, ale na pewno bardziej zadowoloną. Pozwalała sobie nawet na żarcik. Nawet jeśli mało śmieszny. - Hm... - zamyśliła się chwilę. - Jakby się nad tym zastanowić to... to przechodzenie władzy z łap do łap chyba nie jest zbyt dziwne z perspektywy lwicy. Czasami tak po prostu bywa, samiec na szczycie to najmniej pewna rzecz w stadzie. Choć musiała przyznać, że tutejsze stada różniły się bardzo od innych. Tutaj samce szanowały władzę przywódców stad. Jednak dobrze pamiętała stada, w których stary król ustępował młodzikom. Nie było miejsca na dynastię. Dlatego lwice skupiały się na własnych relacjach a przewodnik stada przychodził i odchodził. Tak było w większości stad i zapewne Saix rozumiał to. Oczywiście jej bardzo pasowało takie życie. Mogła swobodnie żyć w stadzie i poszukiwać własnego, stałego partnera. Choć z tym drugim był z nią problem. - Nie. Masz rację - odparła twardo. - Idźże. Nie musiała długo czekać aż samiec odszedł, żeby zdać raport Kahawianowi. Zaś kiedy ten nie patrzył Giza odprowadziła go spojrzenie z nieświadomym uśmieszkiem. Potem zwinęła się w kłębek, żeby usnąć. Jednak po jakimś czasie usłyszała szmer. Zawsze miała czujny sen. Dlatego od razu zawarczała nie patrząc kto idzie. Otworzyła błękitne ślepia i znów ujrzała Infinitiego. Odetchnęła z ulgą. - To znowu ty. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
24-06-2015, 02:31
Prawa autorskie: Dirke
Z kolei Saix zaczął się głośno śmiać. No, może nie tak bardzo, bardzo głośno, ale szczerze rozbawiła go uwaga uwaga Gizy.
- Wybacz, po prostu nie robię z siebie kogoś, kim nie jestem. Że mało interesująco? No, jak to bywało z historią. Dla Saixa akurat ta była dość interesująca no ale to dotyczyła jego samego. Nie dziwił się więc zbytnio, że osobę postronną mogło to w sumie niewiele obchodzić. Znaczy no... w sumie Giza sama zapytała go, żeby jej o sobie opowiedział, ale on naprawdę nie wiedział co mógłby rzec. - O? Powinienem starać się zaimponować tobie? - uniósł jedną brew, rozbawiony. - No to daj mi jeszcze kilka rad, chętnie posłucham. Historia z blizną opowiedziana w dramatyczniejszy sposób? To znaczy jak? Dodać trochę akcji? Ale jak dodać do zwykłego lania jakie dostał od starszej lwiczki jakiejś akcji? Wybuchy, pościgi, walka? Niee, nic nie trzymałoby się kupy. Cóż, jeśli chodzi o przywództwo, Saix nie znał się na tym. Przezył w końcu tylko rok w stadzie, a tam to jeden z jego braci miał przejąć władzę. Był nawet czas, że to sam Infinity, pomimo bycia najmłodszym członkiem rodziny, chciał sięgnąć po tron. Oczywiście szybko mu się to odwidziało. Nie potrafił więc spojrzeć na sytuację z perspektywy Gizy. - Eh, wam to łatwo. Nie ważne kto rządzi, ważne żeby stado trzymało się w kupie. - westchnął cicho. No ale mniejsza. Saix w końcu wybył zdać Kahawianowi relację a kiedy wrócił, zastał Gizę śpiącą. Wyglądała tak uroczo. Chociaż już na dzień dobry zaczęła szczerzyć kły. Szybko je jednak schowała, co przyjął z uglą. - No, a kto inny? Mówiłem przecież, że nie mogę cię tu zostawić na długo samej. Raport był dość krótki. Saix opowiedział Kahawianowi wszystko co miało miejsce od chwili gdy Inf ruszył patrolować teren. O tym, jak Otieno do niego dołączył, jak potem "napadła" ich Giza, jak natknęli się na tego lwiaka, a potem rozdzielili z samicą. Zdał władcy relację z tego jak wygląda rana Gizy, czy jest groźna etc. I w sumie tyle. Zaraz potem tutaj wrócił. Swoją drogą, teraz Saix też podszedł i sprawdził jeszcze raz jak wygląda dziura po rogu gnu. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości