Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Kalani Dobrotliwa | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 82 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 17 |
18-06-2015, 00:57
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP
- W snach widzi się tylko dobre rzeczy. Zobaczysz, jak za parę lat na dźwięk ich imienia będziesz wspominała ich słodkie, uśmiechnięte pyszczki. Ręczę za to głową.
Narodziny Busary ukoiły zszargane nerwy łowczyni. Wcześniej miesiącami budziła się w środku nocy lub z trudem znajdywała senne ukojenie, budzona wspomnieniami Asantego. Tylko że w jej wypadku przeważały te złe, przerażające obrazy, których miała nadzieję w życiu nie oglądać. Mimika Kalani zmieniła się bez jej wiedzy i dopiero po paru minutach lwica ocknęła się i założyła na pysk swój normalny uśmiech. - Nie było źle, złapałyśmy dwa dorodne springboki. Powinno starczyć na najbliższe dni. Możliwe, że został jeszcze kawałek w termiterze, o ile Malimau wszystkiego nie pożarł. Wstrzymała się z wytłumaczeniem. Nie chciała jej nudzić historią młodzika, z resztą miała prawo go nie pamiętać. W tej chwili najważniejsza była ona i jej smutki, nie problemy otaczającego świata. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
20-06-2015, 17:59
Akurat nie do końca popierała opinię Kalani. Ona albo nigdy nie miała snów, a jeżeli już... to takie, których wolałaby nie pamiętać. Mimo wszystko, zmusiła się do lekkiego uśmiechu i skinęła łbem. Nie miała zamiaru zaprzeczać innej rzeczy... gdy myślała o Frigg, zawsze przypominała sobie małe lwiątko, wtulone w jej futro, albo zazdrosne o Szyszki. A właśnie, Shi i Shiya... Dey złożyła łeb na łapach. Nie wiedziała, co z nimi się stało. Byli w wieku Busary, gdy zniknęli, może gdyby znaleźli pomoc, mogliby dać sobie radę. Teraz są już dorośli...
Czy to ona była złą matką? Szyszki zniknęły, jej córka zaginęła na kilka miesięcy, nie radziła sobie z Damają. Starała się, robiła co mogła... ale to było tak trudne. Pojedyncza, samotna łezka spłynęła po policzku Dey. Nie wiedziała już, co miała z tym wszystkim zrobić. Była sama... nie, żeby nie miała wsparcia w siostrach, czy przywódcy. Brakowało jej kogoś, do kogo mogła się przytulić, porozmawiać... cieszyć się. A jej jedyna miłość nie dość, że najpierw odrzuciła jej uczucia, to potem jeszcze ją zostawiła. Do momentu powrotu myślała, że w dodatku jeszcze zabrał jej córkę. Odszedł bez słowa, zostawiając za sobą truchło Freya. Nie chodziło już nawet o nią, ale jeśli żył, spróbowałby się jakkolwiek skontaktować z Frigg... Drgnęła lekko, gdy głos bursztynowookiej wyrwał ją z zamyślenia. Łapą przetarła mokry ślad. - Dobrze to słyszeć. A kto to Malimau? Potomstwo Padme widziała, gdy te były bardzo małe. Nie poznałaby go teraz za żadne skarby. Ba, nawet nie skojarzyłaby go z młodą lwicą. |
|||
|
Kalani Dobrotliwa | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 82 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 17 |
23-06-2015, 11:16
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP
Tym razem oczom Kalani umknął znak smutku Dey. Patrzyła gdzieś daleko, na nieznany punkt na horyzoncie, jakby wyczekiwała czyjegoś nadejścia. Pogrążyła się w znanych tylko sobie myślach. Skierowała oblicze ku różnookiej dopiero, kiedy ta się odezwała.
- Syn Padme - odpowiedziała, po czym po chwili dodała - i Morana, jednego z byłych przywódców Świtu. Jego partnerka żyła tu przez jakiś czas, z dala od nas. Pewnego dnia wzięła młode ze sobą. Malimau wrócił tutaj, żeby ją odnaleźć. Ponoć zniknęła jednego ranka, kiedy byli już daleko stąd... Jest bardzo wewnętrznie rozdarty, widać, że długi czas spędził w samotności. Ma żółte futro, charakterystyczne cętki na podbrzuszu i czerwone oczy. Nie stanowi zagrożenia. Opis wyglądu samczyka wydawał się jej niezbędny. Po ostatnich przeżyciach Nyota musiała wiedzieć, komu od razu może zaufać, a od kogo należy trzymać się z daleka. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
24-06-2015, 22:04
Brwi lwicy uniosły się w zaskoczeniu.
- O proszę. Ja widziałam go ostatnio... gdy był w wieku moich chłopców. Strasznie dziki, bał się bawić z Szyszkami i Frigg... dopiero po jakimś czasie nieco otworzył się na te pierwsze. To było chyba w dniu, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci Morana... Nie pamiętała, by widziała stadko Padme później, może tylko samica czasami przemykała granicami ziem. - Dobrze, że wrócił. Przyda się tutaj, nawet mimo tych trzech nowych. No i jemu samemu będzie nieco łatwiej, w końcu tutaj się urodził. wybacz, brak szczególnego pomysłu |
|||
|
Kalani Dobrotliwa | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 82 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 17 |
25-06-2015, 13:11
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP
Wstała i przeciągnęła się. W sumie wpadła tylko na moment, z możliwością przeciągnięcia wizyty, ale widząc, że z Nyotą wcale nie jest źle, Kali musiała wracać do swoich obowiązków.
- Wybacz, moja droga. Obiecałam Busarze, że pokażę jej parę trików w tropieniu guźców. Otarła pyszczkiem o policzek Łagodnej. - Trzymaj się. I nie daj się zwyciężyć twojej małej armii - dodała z uśmiechem, po czym odeszła z sawanny. zt |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
28-06-2015, 21:33
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Będzie zachwycona... zawsze to trudniejsze wyzwanie, niż małe antylopy. Ostatnio znowu mi się żaliła, że nie chciałaś jej zabrać ze sobą. Białe kły błysnęły w żartobliwym uśmieszku. Busara była wymagającą uczennicą, chłonęła materiał jak gąbka... czuć było w tym łapę Mai. Osiągnęła już ten etap, gdzie w tym wieku nie mogła "więcej" i to młodą łowczynię deprymowało. Zgrywostka lwicy spowodowała wytarcie uśmieszku, a parsknięcie zaniepokojenia. - To może być problem... spokojnych snów, Kal. Na dobrą sprawę, nic tutaj nie miała do roboty, robiło się też późno. Suma sumarum, pora na nią. Chwilkę zajęło jej, nim pozbierała rozleniwione cielsko z ziemi, przeciągnęła się, ziewnęła... i truchcikiem ruszyła do domu. z.t |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
28-06-2015, 23:53
Rude łapy spoczęły na dywanie złotej trawy. Sawanna zaiście nie prezentowała się tak oszałamiająco jak Oaza... ale musiała im póki co starczyć. Może trwające deszcze nieco poprawią sytuację. Przynajmniej taką miała nadzieję.
- Chyba mamy szczęście, przestało trochę padać. Inaczej byśmy się nawet tutaj nie wdrapali. Musielibyśmy iść z drugiej strony. Uniosła na moment jedną z przednich łap i zobaczyła, jak szybko napełnia się jej ślad wodą. Zdecydowanie za szybko... spękana ziemia nie nadąża z wchłanianiem tak ogromnej ilości wody, tak oczekiwanej przez ostatnie miesiące. - i jesteśmy na miejscu... w tej chwili to chyba jedyna bezpieczna droga, żeby się dostać. Jak widzisz, brakuje jej sporo. Nam jednak wystarcza. Nagle rude uszyska dźwignęły się gwałtownie. Ryk. Zaskoczenie pojawiło się na pysku młodej lwicy. Przecież dzisiaj nie czekał na nią trening. O co chodziło? Może coś stało się nie tak? Musiała już iść. - Muszę iść, wzywają mnie. Poradzisz sobie? W ramach szybkiego pożegnania, otarła pyskiem o kark młodzika. -Do zobaczenia. Pobiegła w stronę ryku. z.t |
|||
|
Myr Odnowiciel | Konto zawieszone Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 95 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 23 |
05-07-2015, 14:25
Prawa autorskie: ja-Dirke
-Widzę, że mamy- Rzekłem do niej i rozejrzałem się dookoła.
-Widzę...- Stwierdziłem z powagą i rozejrzałem się. Nie było jednak jeszcze tak źle ale faktycznie zwierzyny nie widziałem za dużo po drodze. Może akurat była gdzie indziej ale kto tam wie. Możliwy był tez inny powód. zastrzygłem uchem. -Tobie łatwo się w tych trawach ukryć- Stwierdziłem jedynie. Jej futro miało ciemniejsze ubarwienie ale mimo, dobrze się kamuflowało tutaj. To duży plus dla niej i jej przyszłości jako jedna z łowczyni. Lwiczka była młoda ale widać było, że przejmuje się losem tych zim i stada. Nie w łowie jej jakieś wygłupy. Byłą pod tym kątem dość dojrzała. Słysząc ryk zastrzygłem lekko uchem. -Bądź ostrożna- Powiedziałem do niej i lekko uśmiechnąłem się ku niej. Jej gest był bardzo miły i sam bym odwzajemnił ale nie wypadało. Spoglądałem za nią jak biegnie. Stałem tak i obserwowałem. Nawet jak znikała mi z pola widzenia jeszcze w tym kierunku wbijałem wzrok. Dopiero po kilku minutach opuściłem lekko łeb i rozejrzałem się. Machnąłem końcówką ogona. Pokręcę sie po okolicy, spróbuje zrobić taki patrol terenu, skrawek nie jest ogromny ale spatroluje go sobie. Po dłuższym chodzeniu skierowałem się gdzie indziej. z.t |
|||
|
Nuru Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 40 |
26-07-2015, 23:08
Czas mijał. Pod okiem biegnących miesięcy, pogody raz życzliwszej, a raz mniej, pośród ciepłego uśmiechu i kąśliwego komentarza rozwijał się charakter lwiątka. Pełny życia lewek, chowający się przed starszą siostrą, a nawet własnym bratem zniknął. Jego miejsce na starych kamieniach zajął niemały już, rosnący w siłę młodzieniec o bystrym, acz chłodnym spojrzeniu i oszczędnym języku. Był jak ten kamień, na którym teraz odpoczywał po treningu - stateczny, nieodgadniony, spokojny. Przesiąkał wiedzą jak gąbka, ani kropli nie upuszczając - znał więc te ziemie bezbłędnie, wielokroć prowadzony przez Kahawiana tymi samymi ścieżkami, niemal do znudzenia. Dlatego też umiał wybrać sobie mało uczęszczane miejsce do odpoczynku. Z dala od wszystkiego drzemał, delikatne podmuchy wiatru przesmykiwały się pośród kosmków rosnącej grzywy.
Nie był jednak do końca sam. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
26-07-2015, 23:20
Dzisiejszy dzień z pewnością mogła zaliczyć do jednego z najlepszych w ciągu ostatnich kilku tygodni. Mało, że udało jej się opuścić grotę gdzieś dalej niż do rzeki... udało jej się zapolować! Udało jej się złapać młodego guźca, co przy jej stanie było nie lada wyczynem. Potrzebowała jednak potem chwili czasu na odpoczynek i posiłek.
W końcu jednak do nozdrzy chorej lwicy dotarł bardzo znajomy zapach. Wychudzone boki uniosły się uniosły się wyżej, gdy samica zaczerpnęła większej porcji powietrza. Kąciki pyska uniosły się w delikatnym uśmiechu... jeden z jej synów był niedaleko. Z cichym, bolesnym jękiem podniosła szczupłe ciało z ziemi i spokojnym, oszczędnym truchtem ruszyła w stronę, gdzie w jej mniemaniu znajdował się któryś z młodych samców... chyba Nuru, ale nie miała pewności. Jeszcze kilka miesięcy temu zapewne znalazła się przy boku nastolatka w ciągu kilku minut... tym razem jednak zajęło jej to kilka razy dłużej. Starała się oszczędzać brzuch najbardziej jak mogła... ale w końcu poczuła ten znajomy, duszący ból. Nie zwalniała jednak. Gdy w końcu znalazła się kilka kroków od złotookiego, zamruczała miękko na powitanie, po czym podeszła i łeb na moment wtuliła w jego kark. - Witaj synku. Położyła się obok niego i zmęczona oparła łeb na swoich łapach. - Jak dzisiaj trening? |
|||
|
Nuru Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 40 |
26-07-2015, 23:28
Nuru wiele musiał jeszcze się nauczyć o tym, jak nie dać się podejść. Pod wieloma względami był jeszcze żółtodziobem - wiedział jednak, że znajdował się w miejscu, w którym nie musiał o tym pamiętać. Dlatego też dał się zaskoczyć matce. Obrócił łeb, spojrzał kątem oka na powód jego przebudzenia.
Mama. Wyglądała jeszcze gorzej niż zazwyczaj. - Cześć. - Przywitał się, a potem zsunął się z głazu, który sobie obrał, bez słowa ustępując wygodniejszego miejsca matuli. Powinna odpocząć. Martwił się o nią, choć okazywał to rzadko. Miarka się powoli przebierała: nikt już chyba nie wierzył w jej kłamstwa, że "wszystko w porządku". A już na pewno nie on. W światłość umysłu Frigg czy Damaji nie chciało mu się wierzyć. W tle podjął kilka decyzji. Teraz jednak nie nadszedł czas, by wcielić je w życie. - Dobrze. - Odpowiedział lakonicznie lewek. Był zmęczony - w jego opinii nie było nic do dodania. Treningi coraz częściej sprowadzały się do siłowania to z Damają, to z Kahawianem, czasem zaczynali z rzadka pojedynkować się i ścigać. Choć nie widział rezultatów, były widoczne gołym okiem dla troskliwych oczu Nyoty - Nuru rósł w siłę, nawet, jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Przypatrywał się teraz wyczekująco mamie. Gadułą nie był - tego już zdążyła się przecież o nim nauczyć. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
26-07-2015, 23:52
Starała się względnie spowolnić oddech i ułożyć się tak, by nie naciskać na bolące miejsce... całe szczęście, udało się już przy pierwszej próbie.
Miała świadomość, że objawy jej choroby wymykają się coraz bardziej spod jej kontroli i jej młode mogą zacząć coś podejrzewać... zwłaszcza Nuru, który spędzał z nią więcej czasu. Nie umykało jej uwadze, że przyglądał się uważnie i ustępował jej miejsca. Musiała się bardziej pilnować... Z ciekawością spojrzała mu w oczy, po czym wskazała na jego łapy. Rozbawione parsknięcie opuściło pysk lwicy. - Widzę, że dobrze. Jeszcze trochę i mnie przerośniesz... spójrz na nasze łapy. Położyła lewą przednią tuż przy prawej młodzika. Mimo, że był jeszcze wiekowo lwiątkiem, była niewiele mniejsza od tej należącej do jasnej samicy. Na pewno bardziej umięśniona, niż jego matki. Po chwili cofnęła ją. Cień zakłopotania zatańczył w jej oczach. - Widziałeś może dzisiaj Damaję albo Frigg? Twoja siostra miała być na polowaniu a młody na treningu. Wiedziała, że starszy z chłopców nie przepadał za tymi pytaniami... ale w tej chwili stanowił jedyne źródło informacji dla Dey. Chciała wiedzieć od niego na temat jego rodzeństwa tylko tyle, tak jak zwykle. Bo od pozostałej dwójki nie mogła się niczego dowiedzieć. |
|||
|
Nuru Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 40 |
27-07-2015, 17:36
Nuru, jak każdy lewek, miał w sobie sporo narcystycznych skłonności. Miał ich co prawda nieco mniej, niż pewnie mieć powinien - nie bez zadowolenia jednak odnotowywał tempo swojego wzrostu. Podświadomie przerośnięcie jego matki traktował jako kamień milowy na swojej życiowej drodze - ale teraz, kiedy zobaczył jej wychudzoną łapę, spojrzał na ten cel z zupełnie innej perspektywy. Kątem oka spojrzał też na swoją matkę. Utwierdził się jedynie w przekonaniu, że nie mogła dłużej czekać.
- Może. - Odpowiedział dyplomatycznie. Był przecież świadom, że kontekst, w którym rozpatrywał jej słowa znacznie różnił się od jej. Widział lepiej od swojego rodzeństwa, że matka potrzebowała teraz - jak nie ich - to czyjejś pomocy. On zamierzał dowiedzieć się, czyjej tak naprawdę. Zapytany o rodzeństwo, Nuru nie cofnął spojrzenia. - Frigg nie widziałem, a Damaja gdzieś poszedł. - Odpowiedział, zgodnie zresztą z prawdą. Nie interesowało go, czym się teraz zajmowali. Damaja poszedł po treningu w swoją stronę, a Frigg miał Nuru przyjemność nie widzieć już od kilku dni. Nie zamierzał jednak kusić losu i pytać się mamy, czy ma ich szukać. Widział tylko dwa "ale" co do tej decyzji. Po pierwsze: jeżeli poprosi i tak pójdzie. Po drugie: jeżeli miałaby iść sama, wolał ją wyręczyć. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
27-07-2015, 20:58
Ciche westchnięcie opuściło pysk Dey. Właśnie tego się spodziewała... tylko trochę odrośli od ziemi i już uważali, że są w stanie sobie poradzić sami bez pomocy. O ile Frigg mogła jeszcze zrozumieć- ta była już niemal dorosła, radziła sobie z polowaniem i miała świadomość tego, co mogło się stać, o tyle jej brat już niekoniecznie.
Najczęściej powodem zmartwień matki był właśnie ten młody, zbuntowany samiec. Jak nie fochy i gniew na nią, to z kolei poprztykał się z kimś innym... Starając się wyprzeć niekoniecznie przyjemne myśli, przekręciła się tak, że dotykała grzbietem boku złotookiego młodzika, wyciągnęła łapy najdalej jak mogła. Przez moment nawet błysnęły mlecznobiałe pazury. Z pomrukiem oparła łeb na skale, podczas gdy różnokolorowe ślepia przymknęły się delikatnie. Nie miała w zamiarze drzemki, ale było jej tak dobrze... - Myślałam, że jutro moglibyśmy przejść się do Oazy. Kąciki pyska uniosły się troszkę. - Dawno tam nie byliśmy, a mi przydałby się spacer. Może po twoim treningu? Twoje łapy też odpoczną na miękkiej trawie. Mrugnęła do niego porozumiewawczo. Nie ma nic lepszego na obolałe łapy niż chłodna, mokra trawa. Powietrze tam też jest inne. Lżejsze. Przyjemniejsze. Zdrowsze. |
|||
|
Nuru Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 40 |
01-08-2015, 18:26
- Można. - Odpowiedział dyplomatycznie Nuru.
Oaza nie była dla niego miejscem, do którego nie chciałby wracać. Z drugiej jednak strony nie garnął się do niej. Choć przyjemna i malownicza była miejscem wielu dziwnych sytuacji, dialogów i krzywd - i taki jej obraz zapamiętał. Kłócących się lwów na zielonej polanie lwów, na tle tęczy wodospadu. Skoro mama miała jednak ochotę się tam znaleźć, to pójdzie. Niechętnie, ale pójdzie. Widział przecież, jak bardzo tego potrzebowała, a on nie miał serca przyznawać się przed nią do swojej delikatnej niechęci do Oazy - chciał jej towarzyszyć. Tak wypadało. Zwłaszcza, jeśli nie poczuwała się do tego ani Frigg, ani Damaja. Ani - jakimś cholernym trafem - nikt inny. Nie miał zamiaru jednak z tym walczyć. Ale miał zamiar, prawo i chęć rozliczać. // Wybacz, że tyle musiałaś czekać raptem na cztery linijki, ale nie miałem czasu pisać wcześniej. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości