Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
12-07-2015, 12:41
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Zaśmiał się.
Sprawiło mu to taką dziką, nieposkromioną radość. A przecież to było jedne zwyczajne uderzenie, tak jak to robił czasami, kiedy po prostu ktoś go delikatnie mówiąc, zdenerwował. Tym razem sytuacja była ciut inna sytuacja. Sam właściwie sprowokował walkę, Riwa po prostu miała pecha, tak jak sam stwierdził. Zaczął ją okrążać. Powoli, pomału, z zachowaniem należytej odległości. Dla Riwy mogłoby być to coś nowego, ale dla Sotha... to że się zjeżyła to był pikuś. Gepardy i tak są słabe. Nie były wyzwaniem, a tyglew teraz rozładowywał napięcie. Może nawet ja zabije. W sumie... Może nawet jakiś sęp będzie mu wdzięczny. Też zjeżył sierść na karku i w okolicy ogona. Obnażył kły, obniżył łeb i napiął mięśnie. - Nie - Wyszczerzył na moment zęby i przerwał obchód. Dał ogromnego susa w jej kierunku, zamierzając się zwyczajnie na nią rzucić, przygwoździć swoim ogromnym cielskiem i zagryźć. Dlatego celował otwartą gębą głównie w kark. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Riwa Duch Gatunek:gepard Płeć:Samica Wiek:10 miesięcy Liczba postów:22 Dołączył:Paź 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 25 |
12-07-2015, 14:02
Prawa autorskie: Apofiss
Co miała zrobić Riwa? Nigdy jeszcze nie walczyła, nie zaczęła nawet dobrze polować. A teraz stał przed nią dorosły, silny przeciwnik. Nie miała szans i wiedziała o tym. Planu ucieczki nie miała. Wcześniej myślała, że Soth po prostu chce ją nastraszyć. Teraz jednak była pewna, że tak nie jest.
Znów wydała z siebie syk, tym razem głośniejszy i poruszała się razem z tyglwem. Przypominało to zabawę z jadowitym wężem. Ale wtedy Nimal był z nią. Obserwowała lwa czujnie, wyłapując najmniejszy nietypowy ruch. Zauważyła gdy ten szykował się do wyskoku. Ciut za późno. Rzuciła się do ucieczki. Gepardzica wydała z siebie krzyk bólu, był to dźwięk głośny i przerażający. Kły nie wbiły się co prawda w kark, a nieco niżej, tuż przy łopatkach. Szkarad spłynął po złotej sierści, a ciało uderzyło o ziemię. Tyglew był ciężki, zdecydowanie za ciężki dla drobno zbudowanego, młodego geparda. Riwa wpadła w panikę. Uderzała pazurami i próbowała ugryźć Soth'a. Byleby go z siebie zrzucić i móc stamtąd uciec. |
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
12-07-2015, 20:01
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Dobry, honorowy samiec nie zaatakowałby bezbronnego szczeniaka. Czyli coś zupełnie odwrotnego do Sotha. Ponad sto kilo mięśni nie było ani przyjemne, ani przyjazne. Nieliczne wyjątki tylko potwierdzają odgórnie nałożoną regułę przez samca, czyli, że lepiej być nieprzyjaznym i strasznym, niż miłym i słabym. Co prawda, zabijanie młodych osobników nie przysporzy mu chwały, ale każdy od czegoś musi przecież zacząć.
Nie był specjalnie zadowolony z tego, że nie trafił od razu w kark, ale cóż, też nie miał powodów do zawodu. Po prostu pech pechem, ale smak krwi znacznie bardziej go... orzeźwił. A krzyk spotęgował uczucie zadowolenia. Teraz się okaże czy kłamała, czy faktycznie brat spróbuje przybyć jej na pomoc. Nawet jeśli - zabije drugiego, a lwa z jeszcze większą przyjemnością. Riwa o tyle miała więcej szczęścia, że zdołała drapnąć go w ramię. Kilka rys dosyć szybko przybrało czerwony kolor, który tylko delikatnie odbijał się na dosyć ciemnej, rdzawej sierści pasiastego. Na ten "cios", jakby odruchowo sięgnął łapą by ją trzasnąć w łeb i ogłuszyć. Nie chciał by się wierciła. W ten sposób zadałby jej ciut niepotrzebnego wysiłku przed zejściem. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Riwa Duch Gatunek:gepard Płeć:Samica Wiek:10 miesięcy Liczba postów:22 Dołączył:Paź 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 25 |
18-07-2015, 18:35
Prawa autorskie: Apofiss
Słabsza i mniej doświadczona gepardzica nie miała szans. Zacisnęła więc oczy prosząc o odrobinę szczęścia. Zebrała resztę sił próbując się podnieść i... poległa. Soth mógł czuć jak jego ofiara staje się coraz miększa wraz z opuszczającą ją energią. Otworzyła oczy powoli, poddając się już. Znów ten ogłuszający pisk w czaszce, wtuliła pysk w ziemię jakby miała nadzieję, że zagłuszy ten dźwięk.
- Dlaczego? - zdołała wyszeptać cicho czując jak ciężar tyglwa nie pozwala jej w pełni oddychać. Z trudem łapała oddech. W miejscu gdzie tyglew wbił się swymi kłami czuła ból, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie doświadczyła. |
|||
|
Kituko Konto zawieszone Gatunek:Lew tsavo (bezgrzywy) Płeć:Samiec Wiek:3 lata Liczba postów:35 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 88 Zręczność: 61 Spostrzegawczość: 61 |
18-07-2015, 23:36
Prawa autorskie: PinkyPhantom (av1), Panimalos(av2)Watergazelwolf i Venety (av3)
Jak to mówią, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. A jest jeden osobnik który miał nietypowy talent do odnajdywania największych morderstw i krwistych scen na całej sawannie i okolicach.
Świr z zaspokojona tymczasowo żądzą mordu szukał kolejnych ofiar. Wśród traw węsząc, do jego nożdrży doszedł zapach krwi. Świeżej co więcej. Nie było więc czasu do stracenia. Po chwili już słyszał uderzenia i pojedyńcze słowa. Ni z tego ni z owego odezwał się do Sotha. - No no... egoistyczny z ciebie koleś. Całą radość zostawiać tylko dla siebie. Krążył w trawie. Zataczając kręgi wokół mordercy i ofiary. Ponownie nachodziła go ochota kogoś ukatrupić. Kuniec imprezy Głos: https://www.youtube.com/watch?v=uZ2WK5dCgFs Co do braku grzywy- jestem lwem tsavo. Zalecam poczytać w karcie zgłoszeniowej Ghaliba. |
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
20-07-2015, 14:00
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Znudziła go ta zabawa. Nawet jak na młodzika, gepardzica za mało się stawiała. Czuł jak pod łapami zmniejsza się napór, jak mięśnie wiotczeją. Ale w sumie to dobrze, nie będzie się musiał tyle wysilać. Widząc jak spokojnie jej łeb opada na ziemię od uderzenia, nawet się specjalnie nie zastanawiał. Od razu rzucił się z zębiskami do jej gardła, żeby jak najszybciej zadusić i pozbawić życia. Nie było czasu na mówienie dlaczego, bo Soth nawet nie miał jak jej to wyjaśnić. Może powinien przed śmiercią? Wystarczyło mu, że znała jego imię, reszta była już dziełem przypadków. Równie dobrze mogła się zapytać, dlaczego Soth ma duże kły.
Oderwał się od niej jak wampir od ofiary, kiedy na pewno była już martwa. Nie było sensu zostawiać ją ledwo żywą na pastwę sępów. Sam nie chciałby być pożarty żywcem. - Co za pech - Mruknął pod nosem, dopiero teraz dostrzegając, że coś zdążyło się już tutaj zbliżyć. A tak miało być tutaj "spokojnie". Co za ironia losu. Soth już gotował się do kolejnej walki, bo pierwsze co mu przyszło na myśl, to fakt, że gepardzica wspomniała o swoim bracie. Ale ten lew był za stary. Po za tym, nie pasowała mu jego wypowiedź. Młody gepard powinien być już martwy, więc ten czego tutaj niby szuka? - Wynoś się - Warknął w jego stronę, orientacyjnie tylko czasem zerkając na niego, by upewnić się, że dobrze słyszy. Na wzroku nie mógł tyle polegać, kiedy go tak okrążał. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Kituko Konto zawieszone Gatunek:Lew tsavo (bezgrzywy) Płeć:Samiec Wiek:3 lata Liczba postów:35 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 88 Zręczność: 61 Spostrzegawczość: 61 |
21-07-2015, 03:35
Prawa autorskie: PinkyPhantom (av1), Panimalos(av2)Watergazelwolf i Venety (av3)
Znalazł się odważny. W dodatku gabarytów godnych Kituko. Psychol był cały czas niezadowolony, a z pyska spływały mu krople krwi. Jego własnej oraz Jiego.
- Bo co mi zrobisz mieszańcu. Podrapiesz? Czy może uciekniesz dalej zabijać dzieci? Kpił choć sam by zabił małą gdyby była okazja. Nie lubił się wycofywać, a że jeszcze był jeszcze silny, to zdecydował się dalej szukać przysłowiowego guza. - Biały lew... mój obiad. Zabił się uciekając. Chcę obiadu. Albo będziesz to ty albo ta mała. Możemy również walczyć. Nie pogardzę upuszczeniem ci krwi.. Oblizał się na samą myśl. Marzył wprost o walce. Same pozytywy- zwycięstwo i obiad, albo śmierć w walce! Jak prawdziwy wojownik! Jak morderca znad Tsavo. A nie tchórz z czarną świtą... - To jak? Walczysz? Był gotów na jego atak. Gdyby spróbował czegokolwiek, momentalnie by uskoczył i pazurami spróbował przeciąć gardło. Kuniec imprezy Głos: https://www.youtube.com/watch?v=uZ2WK5dCgFs Co do braku grzywy- jestem lwem tsavo. Zalecam poczytać w karcie zgłoszeniowej Ghaliba. |
|||
|
Riwa Duch Gatunek:gepard Płeć:Samica Wiek:10 miesięcy Liczba postów:22 Dołączył:Paź 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 25 |
21-07-2015, 17:49
Prawa autorskie: Apofiss
Powinna czuł cokolwiek, smutek lub gniew. Powinna choćby krzyczeć. Ale nie czuła nic poza bólem, które po chwili jakby zanikł lub rozmył się, zupełnie jak obraz przed jej oczami. Usłyszała jakiś inny głos, lecz nie był to głos jej brata. Próbowała skupić się jedynie na oddychaniu, ale na marne. Kły Soth'a uniemożliwiały jej to miażdżąc tchawicę. Jeszcze chwilę wydawała z siebie charkliwe dźwięki, by następnie zamilknąć na wieki.
//Proszę o niejedzenie zwłok Riwy w celu odnalezienia ich przez jej brata xD Z góru dziękuję// |
|||
|
Nibiru Konto zawieszone Gatunek:Czarna pantera Płeć:Samica Wiek:2,5 Liczba postów:22 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
22-07-2015, 00:47
Prawa autorskie: Avatar by ja (CherryColaax)
Umięśnione, zgrabne łapy czarnofutrej z gracją poruszały się pomiędzy przyjemnie wonnymi źdźbłami tutejszych traw. Pomiędzy kwitnącymi i rozwijającymi się kwiatami, pod niebem skąpanym barwami afrykańskiego zachodu, powoli zbliżającym się do błogiego stanu ciemności, którego czarna pantera była częścią.
Jej zielone oczy sprytnie badały okolice. Poznała od razu krainę trzech stad. -Dawno nas tu nie było, Moone. Szepnęła tajemniczo do siebie, ale nie tak, jakoby mówiła do siebie, a domniemany ktoś szedł przy niej. Zupełnie niczym jakiś duch, bo nikogo żywego przy sobie nie miała. Niedługo jak się okazało nikogo, poza zapachem krwi. Okalająca, głęboka woń... Zainteresowanie owym wzbudziło jej uwagę. Ruszyła za jego śladem, od tak, z własnego interesu, może kiedyś ta informacja przeszła przez jej umysł może się przydać. Byli kilka metrów dalej. -Trzech w czym dwóch żywych. Burknęła, stając kilka metrów od lwa, któremu szło po głowie nie wiadomo co jak i jej, oraz jakiegoś hybryda wyżywającego się na młodej... gepardzicy. A przynajmniej już będącej po drugiej stronie. Zmarszczyła nos, nie troszcząc się już o to, że została zauważona. Ta dwójka i tak nie wyglądała na przyjaźnie do siebie samych nastawionych. Wątpiła w ich atak na rosłą czarną pannę. |
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
22-07-2015, 15:41
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Nazwanie go w ten, a nie inny sposób działało na Sotha jak czerwona płachta na byka. Powstał od leżącego, martwego ciała gepardzicy, a że dalej był pod wpływem emocji, to właściwie od razu mógł przystąpić do ataku. Jednak niczego nie zrobił, tylko tak z półprzymkniętych powiek obserwował i słuchał co też ten idiota ma do powiedzenia. Kiedy tylko usłyszał o walce, wyszczerzył zęby w krzywym uśmiechu. Zdążył wywnioskować z początku, że są podobnej siły, w końcu przecież na początku sądził, że to jest brat małej i że niechybnie go będzie czekać starcie.
- To młode było bardziej wymagające niż ty byłbyś - Prychnął - Nawet nie będę tracić czasu na tak narwanego śmiecia jak ty - Dodał po chwili. Przeciw walce nie miałby nic przeciwko, gdyby było ku temu jakieś uzasadnienie. Gepardzica miała pecha, bo się napatoczyła wkurwionemu samcowi i tyle. A ten... cóż, ostatecznie mógłby, za to przezwisko. Ale gdy tylko ledwo co wysunął pazury, pojawił się ktoś trzeci. Na serio, od kiedy to jest dolina spokoju? Co chwilę ktoś się pałęta. - A to co, twoja koleżanka? - Rzucił pełnym pogardy spojrzeniem obarczając przybycie samicy. Jak to dobrze, ze to nie był lew! W każdym razie, jeśli była mu wrogiem, to najrozsądniej będzie się wycofać. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Kituko Konto zawieszone Gatunek:Lew tsavo (bezgrzywy) Płeć:Samiec Wiek:3 lata Liczba postów:35 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 88 Zręczność: 61 Spostrzegawczość: 61 |
22-07-2015, 19:58
Prawa autorskie: PinkyPhantom (av1), Panimalos(av2)Watergazelwolf i Venety (av3)
Soth był naprawdę takim małym gremlinem proszącym się o spuszczenie manta. A ze Kituko był ku temu chętny, to już miał się rzucić gdy nagle... wyczuł ją. Nibiru pojawiła się, opisała sytuację i czekała.
Cóż, w sumie to lew był już tuz po walce. I choć nie należał do najbardziej okrzesanych, to głupi nie był. Gdy ujrzał czarną z miejsca spróbował blefować. - Boisz się pręgowany przychlaście. Uciekaj póki czas. Na pytanie o znajomość pantery wiedział jak odpowiedzieć. Los mu sprzyjał, Soth sam pokazał ze jej nie znał. - A jak myślisz? Won stąd. Bo zobaczymy czy równie sprawnie kłapiesz mordą w walce. Widział wzrok mieszańca. Był on pełen pogardy, i zerkał na Czarną. Kolejna idealna sytuacja. Gdzieś w opętanym żądza mordu umyśle pojawił się kolejny pomysł. - Coś ci się nie podoba? Patrz się tak na nią dalej, a za każde spojrzenie dolicz sobie kolejną ranę w ciele. Kuniec imprezy Głos: https://www.youtube.com/watch?v=uZ2WK5dCgFs Co do braku grzywy- jestem lwem tsavo. Zalecam poczytać w karcie zgłoszeniowej Ghaliba. |
|||
|
Nibiru Konto zawieszone Gatunek:Czarna pantera Płeć:Samica Wiek:2,5 Liczba postów:22 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
22-07-2015, 21:55
Prawa autorskie: Avatar by ja (CherryColaax)
Nie zdążyła obserwować gadki tych dwóch długo, właściwie nawet nie czuła się bycia chętną, aby długo przy tym przebywać. Wysunięte pazury, i postawa pewna siebie z tym wrodzonym niebezpieczeństwem w oczach... i czerń, czerń która zawsze kojarzyła się z niebezpieczeństwem. Kolor śmierci, który towarzyszył im w tej jakże symbolicznej chwili, gdy młoda gepardzica traciła ostatni dech.
Niedługo jednak uwagę przejęła jej persona. Nie znała żadnego z tych lwów, co prawda, ani nie należała do tych wybitnie często kłamiących. Nie często, lecz skutecznie. W jej myślach rozległ się cichy, szyderczy chichot. Nie była głupia. Czuła już i wiedziała, co to za gra. -Wciąż możesz się o tym przekonać. Tak to typowa, wymijająca odpowiedź. Jakby z nudów, podkreślając swą pozycję w tej grze, podniosła do poziomu pyska i oblizała się po łapie, przejeżdżając po pazurach, z równie aroganckim co poważnym szmaragdowym spojrzeniem wlepionych w jego osobę. -Czerń to zwiastun bolesnych ofiar, hybrydzie. Bez względu na ich ilość. |
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
23-07-2015, 15:57
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
- Gdybym się ciebie obawiał, kłapałbym dziobem tyle samo co ty - Odparł w domyśle wzruszając ramionami. Nie, ostatnią rzeczą jaką można było zarzucić Sothowi to strach. Przed kimkolwiek. Co wcale nie znaczyło, że musiał się wdawać w bójkę z każdym by udowadniać swoją siłę.
Nie był tutaj więcej potrzebny. Te przekomarzanki nie miały racji bytu, były tez niezwykle nużące, a przecież z idiotą i tak nie wygrasz. Jak takie debilstwo sobie coś wmówi to koniec. - Mały, głupi lwie - Rzekł, oblizując wargi z zakrzepłej, gepardziej krwi. Ruszył z miejscu, zbliżając się krok po kroku w stronę Kituko, całkowicie ignorując jego słowa. A poruszał się wystarczająco wolno, by nie uznać tego za atak. Bo nie atakował. Zaśmiał się głośnio, będąc wystarczająco blisko. Ileż to było, pięć metrów może. - Nie dorastasz mi do pięt. Jestem lepszy i silniejszy od jakiegoś sierściucha któremu nawet grzywa nie wyrosła. Potrzebowałbyś czegoś więcej, żeby móc mnie pokonać - Rzucił mu wszystko prosto w ten jego niewyparzony pysk - Jeśli się nie boisz, możesz przyjść nad bagna podczas pełni. Ale wątpię w to, przecież jesteś tylko małym, słodkim lewkiem, któremu nikt jeszcze skóry nie przetrzepał - Dodał po chwili, przenosząc wzrok na samicę. Bleh, to nie powinno czasem biegać po dżungli? Soth ma jeszcze szanse na złocistych trawach sawanny, ale takie coś to tylko w całkowitych ciemnościach, gdzie pośród jednolitej zieleni się nie wyróżnia. - Musiałaś mieć bardzo przykre dzieciństwo skoro tak mówisz - Odpowiedział. Albo wariat mu się trafi, albo jakaś młodziutka ladacznica, która ledwo oderwała się od mleka matki, a już zaczyna udawać wielce poważną i tajemniczą. Mogłoby mu się raz trafić coś co ma więcej rozumu. Soth odwrócił się i bez słowa ruszył w losowym kierunku. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Kituko Konto zawieszone Gatunek:Lew tsavo (bezgrzywy) Płeć:Samiec Wiek:3 lata Liczba postów:35 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 88 Zręczność: 61 Spostrzegawczość: 61 |
23-07-2015, 16:48
Prawa autorskie: PinkyPhantom (av1), Panimalos(av2)Watergazelwolf i Venety (av3)
Mówił, bo nie bał się drażnić z hybrydem. Był gotowy skopać mu dupę, która widać była tylko wielkim zawszonym kawałkiem mięcha.
- Trudne dzieciństwo to miałeś ty, bo cię na pewno rodzice porzucili. Taki mieszaniec wyżywający się na dzieciach to żałosna kreatura, z brzydką mordą jaką aktualnie posiadasz. Nie zamierzam ci się tłumaczyć z braku grzywy, i z przyjemnością przystaje na twe wyzwanie brzydalu.Bagna podczas pełni- tam właśnie zginiesz nędzny ochłapie padliny. Cud że jeszcze się na niego nie rzucił, a jedyne co go wstrzymywało, to towarzystwo bardzo ciekawej pantery. Lekko zdziwiony zerknął na Czarną, po czym na twarzy zagościł mu grymas, najprawdopodobniej próbujący udawać uśmiech. Kuniec imprezy Głos: https://www.youtube.com/watch?v=uZ2WK5dCgFs Co do braku grzywy- jestem lwem tsavo. Zalecam poczytać w karcie zgłoszeniowej Ghaliba. |
|||
|
Nibiru Konto zawieszone Gatunek:Czarna pantera Płeć:Samica Wiek:2,5 Liczba postów:22 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
23-07-2015, 17:36
Prawa autorskie: Avatar by ja (CherryColaax)
-Ugryź go raz, a stracisz ten twój uroczy błysk w oku, mieszańcu. Powiedziała z pobłażliwym wzrokiem. Właściwie bawiło ją to udawanie kochanej przyjaciółki tego szaleńca. A to, że zwykłe i w jej mniemaniu proste pantery które dają sobą rządzić instynktami, przez co ograniczają się jedynie do dżungli nie miało nic do rzeczy. Ona była inna, zostawiała za sobą niepotrzebne zwyczaje które głosiły jedynie swą ambicję bycia jednym i tym samym. Z resztą tu także kiedyś zrobi się ciemno. I wtedy niemalże zniknie pomiędzy trawami.
Wtem jednak pewna siebie zaśmiała się zawistnie, unosząc pysk do góry, po czym wstała, i powoli podchodząc do nich z wysuniętymi pazurami opuściła go jak do polowania. -Nawet nie wiesz jak bardzo. Odparła gardłowo zmierzając w ich stronę. Zatrzymała się, gdy tyglew odwrócił się w swoją stronę i poszedł. Upewniając się dokładnie, że owego już tu nie ma, spojrzała poważnie zielonymi ślepiami na Kituko. -Nie myśl że jestem aż taka głupia, tsavo. To koniec gry. Powiedziała. -Kim u licha jesteś, i po coś tu przyszedł, aby grozić takiej personie, jak owy mieszaniec? Bo raczej wątpię, abyś był spowinowacony z tą młodą duszą. Dodała, zwracając wzrok w stronę już nie duszy, a jej ciała, z którego młoda niewiele czasu temu, uleciała. Kątem oka jednak sprytnie obserwowała wszelkie poczynania brązowego. To co się właśnie wydarzyło nie znaczy, że w jakimkolwiek stopniu mu ufała. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości