Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
05-07-2015, 13:45
Nie znalazła tego, kto ją wzywał. Nawet do końca nie wiedziała, kto ją wzywał... zastanawiała się między matką a Mayą. Z tak daleka nie miała pewności.
A skoro nie mogła usłyszeć... może mogła zobaczyć? Przydreptała ile sił w młodych łapach na szczyt Wielkiej Skały. I na jakieś kilkadziesiąt metrów przed, dostrzegła jasną postać i poczuła charakterystyczny zapach. Szkarłatne ślepka błysnęły radośnie. No proszę, wreszcie ją znalazła poza treningiem. Nie czekając na nic, jeszcze przyśpieszyła tempa. Nigdy nie była w stanie znaleźć Mai, mimo tropienia, szpiegowania i czatowania. Zawsze ją przechytrzała... ciekawiło młodą, co takiego ukrywała. Cienki pysk pazurów omykających się na skale rozległ się w powietrzu. Busara przydreptała do Mai i z ciepłym pomrukiem otarła łebkiem o jej szyję. - Cześć Maya. Położyła się obok niej. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
05-07-2015, 21:32
Przywitawszy się z Busarą, stara lwica dźwignęła się z ziemi, siadając wyprostowana, na córkę Kahawiana zaś patrząc z góry. Zamiotła ziemię ogonem, układając go obok łap, spoglądając na samiczkę krytycznym wzrokiem. Tak, jak zwykle.
- Szukałaś mnie? - Zapytała tylko swoim nieprzyjemnym głosem. Jak dla niej, nie istniało żadne inne wytłumaczenie jej obecności tutaj. Chyba, że coś się stało, na to jednak się nie zanosiło, zważywszy na raczej zadowolony uśmiech młodej. Na razie decydowała się na jedynie delikatne sygnały, że jej pojawienie się było niespodzianką, którą wolałaby sobie zostawić na inny czas. Skoro już tu była, nie zamierzała jednak jej przeganiać. - W twoim wieku polowałabym teraz, a nie hodowała pchły. - Pozwoliła sobie na komentarz. Tylko brzmiał uszczypliwie; każdy kto Mai nie podpadł prędzej czy później uczył się, że na tym po prostu polegał każdy dialog ze starą łowczynią, który nie tyczył się niczego konkretnego. Dziwny był Mai sposób okazywania ciepła - ale był. Czasami nawet się ujawniał. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
05-07-2015, 23:56
Skrzywiła się delikatnie.
- Jasne, że tak. Wszystkie cię szukały... unikasz nas ostatnio. Widzimy to, Mayu. Spojrzała z troską na lwicę. Niepokoiło ją to bardzo. Zielonooka zawsze trzymała pewien dystans między nimi... ale ostatnimi czasy zaczął się on pogłębiać. Powinno być wprost przeciwnie, przecież już się dogadywały, razem polowały, zaufały sobie. Razem spędzała czas. Czemu więc zaczęła na nich burczeć i uciekać przy każdej możliwej okazji? Szturchańca słownego przyjęła z westchnięciem. - Ćwiczyłam rano. Potem oprowadzałam Myra... przynajmniej trochę. Lwice są zajęte... Matka poluje, Giza jest ranna i odpoczywa, Maoni gdzieś wcięło, a Dey użera się zapewne z Damają. Poza tym... matka powiedziała, że musimy teraz uważać z polowaniami samotnymi. Jest mało zwierzyny... nie chcemy ich spłoszyć. Wiedziała dobrze, że nie była to czysta złośliwość z jej strony. Ale niespecjalnie miała nastrój na takie przepychanki. Chociaż jak ją Maya sprowokuje... - Czemu się przed nami chowasz? |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
06-07-2015, 01:06
Maya wysłuchała Busary z kamiennym wyrazem pyska. Wydawało się, że była zupełnie niewzruszona jej słowami, jak gdyby całkiem puściła je mimo uszu. W końcu odwróciła się jednak faktycznie od Busary, akurat jej ostatnie pytanie całkowicie ignorując. Stało się jasnym, że miała swoje powody do takiej, nie innej decyzji i nie zamierzała się nimi dzielić.
Z tą różnicą, że miała bardzo dobrą wymówkę - najlepszą z możliwych, bo zgodną z prawdą. Rozmyślania o starości były tutaj nic nie znaczącym detalem, o którym nikt nie musiał wiedzieć. - Nadchodzi pora sucha. - Mruknęła Maya. - Muszę planować polowania naprzód, szukać miejsc, do których wróci zwierzyna, oznaczać teren, zacierać stare ślady. Spojrzała znów na Busarę. Uśmiechnęła się do niej w jakiś dziwny sposób, jaki nie zrobiła tego nigdy wcześniej. Może taki dobrotliwy, podprawiony nutką rozbawienia, politowania? Na samo wspomnienie jej słów, że niby zwierzyny jest mało głęboko w środku wybuchnęła śmiechem. Ciekawe, ile wytrzymałyby na bagnach, w porównaniu z nimi już teraz panowała sielanka. - Teraz będzie tylko łatwiej, za tydzień, dwa, trzy zaczną powracać zebry, antylopy i reszta. Maya zbliżyła się do małej o kilka kroków. - Ale już ja zadbam o to, żeby dla ciebie nie było łatwiej, smarkulo. - Mruknęła, po czym na jej łeb spadła ciężka łapa, fundując jej delikatne szturchnięcie. - Będę mieć na ciebie oko. Za niedługo zaczniesz polować z nami i lepiej, żebym się na tobie nie zawiodła. Jasne? Busara była pojętną uczennicą, przeczuwała, że nie zawiedzie się raczej na niej. Większe obawy miała co do Frigg, która była przecież w podobnym wieku. Jej Maya nie potrafiła rozgryźć, nie wątpiła jednak, że Kahawian niebawem będzie próbował się z nią skontaktować w celu ich przećwiczenia. Najwyższy czas - ona w ich wieku przewodniczyła już grupie łowieckiej, więc one równie dobrze mogą zająć w niej swoje miejsce. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
06-07-2015, 16:10
Przekrzywiła delikatnie łebek, nadal czujnie wpatrując się w lwicę.
- Przecież terenem zajmuje się ojciec i tych trzech nowych. Możesz odpocząć. Przyda ci się. Trochę ją to zastanawiało. Planować polowania na przód... jak w tej chwili mogły to robić? Nie miały teraz zielonego pojęcia, czy coś znajdą. Wiedziała o trasach migracyjnych, porach roku i tak dalej... ale skoro do tej pory nie spotykały ich na szlakach, to może coś innego było na rzeczy? No i ten uśmiech. Przecież ona nigdy tak się nie uśmiechała. Podejrzliwość rudej ponownie wzrosła. Mimo to, jednak zmusiła się do uniesienia kącików pyska w lekkim uśmiechu. - Oby. Trzech nowych samców to nie zabawa. A i mama wspominała o Malimau, synu Padme. Znasz go może? Jest trochę starszy od Frigg... wrócił do nas. A skoro i on, to może i jego siostra również się znajdzie? Giza teraz nie może polować... może ja wam pomogę? Czerwone ślepka błysnęły skrywaną radością. Nie, żeby cieszyła się z kontuzji ciotki co to to w życiu. Ale w trzy, cztery lwice... nie mogły upolować nic dużego a i szanse były mniejsze. Nie musiała dużo robić mogła nawet tylko napędzić zwierzynę na nie, to nic trudnego... Puchate uszy przyklapły nieco, słysząc kolejny prztyczek. Stara zrzęda chyba wracała do normy. Fuknęła jeszcze po szturchańcu. Jak nic wraca do normy. - Wiesz o tym, że nie pozwolę sobie na błędy. I w tym kwaśnym nastroju odwróciła od niej wzrok. - Nadal jednak nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Planowanie polowania... przecież to robiłaś z grupą. Nie rozumiała po prostu. Wzrok wbiła gdzieś poza horyzont, a uszy oklapły znowu smutno. - Nie ufasz mi. Mruknęła cicho, z żalem. Nigdy niczego nie ukrywała przed złotą. Mówiła jej o wszystkim... czemu to nie działa w obie strony? Martwi się o nią. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
06-07-2015, 22:00
- Nie mam zamiaru zostawić bezpieczeństwa moich podopiecznych w łapach samców, których nie znam. - Warknęła Maya, uciekając spojrzeniem gdzieś do linii horyzontu, jak gdyby spodziewała się znaleźć tam jednego z winowajców. - Malimau nie znam, ale jeśli jest w wieku Frigg-
- to na pewno będzie sprawiać problemy, dokończyła w myślach. Samce w tym wieku były narwane, buńczuczne, skore do głupstw. Jego obecność tutaj, zwłaszcza z dala od matki, którą Maya ledwo pamiętała, raczej nie wiązała się z niczym dobrym. Pamiętała aż za dobrze, jaki stał się Akira. Chociaż ten wątek urwała, szybko chwyciła się definicji błędu Busary, która - w jej mniemaniu - wymagała mnóstwa pracy. Nie zamierzała jednak robić tego teraz. Wszystko przez słowa, które córka Kahawiana powiedziała później. Być może Maya zaśmiałaby się, gdyby nie to, że Busara była śmiertelnie poważna. Szczerze, po raz kolejny znalazła się przez nią w sytuacji, w której nie potrafiła się odnaleźć. O co chodziło temu dziecku? Naprawdę myślała, że stara, okaleczona samica zechce wylać przed nią wszystkie swoje smutki? To podziałało jej na nerwy. Była idealnym przykładem lwa, którego Maya nie potrafiła zrozumieć. Choćby chciała, nie potrafiła w swoim społecznym ograniczeniu pojąć, dlaczego Busara zachowywała się w taki sposób. Najwyraźniej zupełnie innymi kategoriami określała takie rzeczy jak zaufanie. Nie wspominając już o braku zrozumienia dla zupełnie podstawowego konceptu, jakim było po prostu rozejrzenie się po okolicy, tej nieco dalszej, podobnie jak patrolowanie granic. Nie zamierzała akurat tego tłumaczyć jej na nowo. - Uszy. - Warknęła na Busarę Maya. - A teraz wytłumacz, o co ci chodzi. To było najlżejsze, na co potrafiła się zdobyć. Nie mogła jednak ofuknąć córki Kahawiana tak, jak w jej mniemaniu się jej należało, nie teraz. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
07-07-2015, 22:42
Doskonale wiedziała, co oznaczała ta groźba. Niezbyt szczęśliwa z tego powodu, zmusiła się do podniesienia uszu. Trochę, ale zawsze...
Młoda lwica westchnęła ciężko, zaparła się łapami o skałę i cicho odpowiedziała. - Martwię się o ciebie. Nawet gdy były problemy z ciocią Dey... spędzałaś z nami trochę czasu pomiędzy polowaniami i patrolami. Nie chowałaś się przed nami i nie uciekałaś. Zacięła się. No bo jak to łatwo wytłumaczyć? Maya zawsze była taka twarda, niezależna. Wszyscy ją szanowali i... nawet trochę się bali. Nawet jej ojciec, a przecież był samcem i przywódcą. Zawsze wiedziała co robić. Na wszystko znała rozwiązanie... zawsze mogła do niej przyjść. Może niekoniecznie się wyżalić... ale zawsze. W końcu starając się zakryć łezki, odwróciła łeb i schowała go w puchatej piersi poznaczonej bliznami samicy. - Nie chcę, żeby coś ci się stało... A perspektywa, że zrzęda mogła zniknąć... To niemożliwe. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
07-07-2015, 23:29
Tego Maya się nie spodziewała. Już przygotowała sobie w myślach odpowiedź, przygotowała się mentalnie na późniejsze zebranie z pozostałymi lwicami - kiedy jednak Busara przygrzmociła jej łzą i troską, starą lwicę zatkało. Nawet, jeśli serce miała skamieniałe, gdzieś w nim znalazła się szczelina, która nie potrafiła pozostać obojętną na szkliste łzy Busary. Nawet, jeśli to było tylko dziecko, Maya nie potrafiła tego w żaden sposób zanegować.
Wszyscy jesteście pieprznięci, skomentowała w myślach, gdy przyjmowała ten gest. Dawno już nikt nie zdobył się wobec niej na takie ciepło. Zwłaszcza w tym kontekście. Nie wiedziała zupełnie co powiedzieć. - Uspokój się. - Powiedziała do niej, o dziwo całkiem łagodnie, jak na siebie. - Martw się o tych, co się odważą stanąć mi na drodze, a nie o mnie. Potem Maya delikatnie, wcale nie gwałtownie odepchnęła od siebie Busarę, żeby zniżyć łeb i spojrzeć jej prosto w te smutne oczy. - I żeby było jasne: czy ja ci wyglądam na kogoś, kto się chowa albo ucieka? Zwłaszcza przed moimi dziećmi? - Zapytała wprost, uśmiechając się pod nosem. Wierzyła, że ten argument zakończy wszelką dyskusję. Może spędzała ostatnimi czasy w samotności nieco więcej czasu niż zwykle, jednak Busara nie mogła negować pracy, którą lwica włożyła w przygotowania dalszych polowań. Nie bez powodu zresztą w jej wypowiedzi pojawiło się określenie "moje dzieci" - lwica często tak nazywała swoje podopieczne, z którymi chadzała na polowania, zazwyczaj żartobliwie. Nigdy nie powiedziała skąd wzięło się to pieszczotliwe określenie, jednak rzadko kiedy w jej ustach brzmiało tak, jak w zamyśle brzmieć powinno. Lwica wyprostowała się po chwili, spojrzała gdzieś w bok. Naprawdę nie spodziewała się tego po Busarze. Myśl o czyjejś trosce, choć nienawidziła jej, tego dziwacznego dnia dała jej do myślenia. Nie potrafiła jej przyjąć, czy zaakceptować - odczuła jednak dziwne ukłucie gdzieś w środku. Co niby miałoby się jej tak nagle przydarzyć? Maya w końcu wróciła spojrzeniem do Busary, nic nie dodając do swojej wypowiedzi. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
12-07-2015, 18:51
Parsknęła cicho śmiechem w odpowiedzi. No bo jak mogło być inaczej... zrzęda jak zwykle stawiała siebie jako zwycięzcę... mimo świadomości niebezpieczeństw czyhających na samotną, starszą lwicę, ruda zdołała się uśmiechnąć. Troszeczkę, ale jednak. Nie opierała się, gdy zielonooka odsuwała ją od siebie... po prostu cofnęła się, szanując jej prośbę-rozkaz.
- No... nie. Odpowiedziała chrypliwie. Co nie zmieniało faktu, że uspokoiłaby się znacznie bardziej, gdyby wszystko wyglądało tak jak jeszcze kilka tygodni temu. Wolała mieć samicę na oku... a jeszcze lepiej na kilka par oczu, razem z łowczyniami. Wiedziała jednak, że na to zbyt dużych szans nie było. Nie przerywała tej ciszy, która zapadła między nimi. Po prostu stała, kątem oka obserwując Mayę. Nie wiedziała, o czym ta myślała. Nigdy nie potrafiła przewidzieć. Dopiero gdy zielone ślepia zetknęły się ze szkarłatnymi, zapytała cicho. - Co powiesz na poranny trening jak kiedyś? Ojciec jest zajęty, mówi, że nie chciałby mnie zanudzić i że mogłabym lepiej spędzić te kilka godzin. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
12-07-2015, 22:46
Pewność siebie Mai nie brała się znikąd. Stara lwica nie była idiotką - wiedziała, na co może sobie pozwolić, a na co już nie. To była jedna z nielicznych zalet długiego życia - nie było ciosu, którego nie doświadczyła, czy też kontrataku, którego nie była zdolna przewidzieć. Wiedziała od początku na co się pisała - zaś zimne oko dawno już nie pomyliło się co do czyjegoś charakteru. Dokładniej: od czasów Akiry. Maya miała na tyle oleju w głowie, by nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.
Dlatego też przystała na propozycję dzieciaka Kahawiana. - Czemu nie? - Mruknęła starucha. - Przydałoby mi się rozprostować kości. Busara, nie jesteś ślepa. Spójrz na nią, teraz, gdy słońce oblepiło jej twardą, postrzępioną sylwetę, jaśniejące miejscami futro, odsłaniające na powrót dawne rany. Maya nie była już młoda. Nie wyglądała wprawdzie tak, jak gdyby wybierała się na tamten świat - czego dawała dowody na każdym polowaniu - jednak nawet w jej oczach musiało być widoczne, że odpoczywała dłużej niż kiedyś. Że nie miała tyle siły co kiedyś. A mimo to widziała ten stalowy błysk uporu i determinacji w jej ślepiach. Widocznie obydwie doszły do podobnych wniosków. Niewykluczone, że Busara stała się iskierką, która rozpaliła tlący się w starusze ogień. - Jutro rozgrzej się porządnie i przyjdź po mnie, będę tam gdzie zawsze. Jasne? - Zapytała Maya. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
19-07-2015, 00:05
Mruknęła cicho zadowolona, a na jej pyszczku pojawił się nieśmiały uśmiech.
- A ja potrzebuję kogoś do towarzystwa. Nie lubię ćwiczyć sama, jak ojciec. Kahawian był dosyć uparty i skryty, jeżeli chodzi o własny trening. Widziała go zaledwie kilka razy... zawsze oddychał ciężko, a jego łapy krwawiły. Nie była pewna, czy to od biegu, czy potężnych uderzeń, nigdy nie odważyła się zapytać. No... może raz. Samiec zbył ją spokojnie, twierdząc, że to trening dla samca, że mimo że w nią wierzy, nie powinna go próbować. Ufała ognistookiemu, w końcu był jej tatą... ale jeszcze nigdy jej nie odmówił. Trochę to zabolało, ale musiała przełknąć swoją dumę. Znał przecież jej możliwości. Widziała też wyraźnie sylwetę stojącej przy niej samicy. Wyglądała... gorzej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Może rzeczywiście wiek zaczął odciskać na niej swoje piętno... - Jasne. A teraz... chyba czas na mnie. Może rzeczywiście powinna ją teraz zostawić w spokoju. Otarła się łbem o jej pierś i z cichym pomrukiem liznęła jej podbródek tak, jak kocięta matkę. Dopiero po tym zbiegła na dół. z.t |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
19-07-2015, 12:03
Maya odprowadziła Busarę wzrokiem, dopiero teraz w pełni rozumiejąc, jak ważną figurą była w życiu tej małej, przejętej lwiczki. Nigdy nie pragnęła być dla nikogo autorytetem, choć zdawała sobie sprawę z tego, że niejeden lew tak na nią patrzył, widząc jednak to, jak daleko zaszło to w wypadku Busary, lwica nie mogła się nie dziwić. Kalani była przecież wyśmienitą łowczynią, młodą, a jednak doświadczoną przez życie i przez swój trud. Dlaczego więc to ona, obca, była dla niej takim autorytetem?
Poświęciła tym myślom chwil kilka, a potem opuściła to miejsce. [zt] |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
03-08-2015, 13:41
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Ostatnią rzeczą jaką samiec zrobił przed przyjściem na Wielką Skałę, było sprawdzenie północnej części granic, zgodnie z jego przydziałem na tą godzinę. Nie miał na to najmniejszej ochoty i sił, ale jeszcze gorszym w jego opinii byłoby odpuszczenie i nie sprawdzenie granic. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez jego "nie chce mi się" coś stałoby się komukolwiek ze stada. Tak przynajmniej jego umysł będzie spokojny, choć łapy krwawiły z kilku zdrapanych strupów. Chciał doprowadzić się do porządku, nim pokaże się komukolwiek.
Ze skwaszoną miną wdrapał się po skałach i złożył rude cielsko pod jednym z głazów, grzejąc swój bok o rozgrzane przez cały dzień skały. Zaczął powoli oczyszczać ranki. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
03-08-2015, 21:04
Stanęła kilka metrów za nim. Wyprostowana, jak zwykle spoglądająca na wszystko z góry, tak, by jej nadęty pysk przysłaniał jej cały widok. Sponad niego błyskały zielone ślepia, sama lwica była jednak jak ten kamień, na którym stali. Przypatrywała się mu bezwstydnie i bez ogródek. Zauważy ją prędzej czy później.
Była zmęczona. Po polowaniu. Ale - czego nie było widać - po raz pierwszy od dawna zadowolona. Zapolowała samotnie nieopodal granicy ziem stada. Miała za sobą zadowalający posiłek poprzedzony kontrolowaną, należytą dawką wysiłku. Przyszła tu aby odpocząć. W połowie drogi zwęszyła Kahawiana. Choć przystanęła, nie zawróciła - sama nie wiedziała dlaczego. Być może dlatego, że gdy ona patrolowała południowe krańce ziem, wiedziała, że on miał baczenie na północne. Nauczyła się jego tras i dopasowała do niego własne. Przestała się oszukiwać - była stara. Nie zamierzała jednak dać tego odczuć komukolwiek innemu. - Młody. - Zwróciła w końcu na siebie uwagę tonem powitania. Pokonała resztę dzielącego ich dystansu wyuczonym, kocim krokiem. Stanęła obok niego, oszczędnie, a nawet ledwie zauważalnie skinąwszy mu czołem. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
03-08-2015, 22:06
Prawa autorskie: Dirke
W stronę skały zmierzał jeszcze jeden lew. Nie był tu częstym gościem, zwykle kręcił się po granicach, patrolując je, jak to na strażnika przystało albo przebywał w swojej chłodnej grocie nieopodal rzeki, dogadzając swojej samicy, ot, dla przykładu, polując dla niej. Szczególnie teraz, kiedy Giza okazała się być w stanie błogosławionym, czarny wiedział, że będzie musiał dostarczać jej pożywienie, choć zwykle było odwrotnie i to samice przynosiły jedzenie samcom.
No, ale mniejsza. Saix pojawił się tutaj właśnie z powodu Gizy. Kahawian musiał zostać poinformowany o tym, że w najbliższym czasie ich stado się powiększy. Wiązały się z tym bowiem takie sprawy jak fakt, że Giza nie będzie mogła przez jakiś czas polować właśnie, a i on będzie musiał się zająć teraz rodziną, więc miał nadzieję na dogodne przerwy pomiędzy patrolami, kiedy to będzie mógł do szarej zajrzeć. Widać go było już z oddali, ciemne futro dość rzucało się w oczy. Kahawian i Maya mogli go więc wypatrzyć z daleka. Swoją drogą, czarny nie spodziewał się tutaj starej lwicy. I wcale nie wiedział, czy chciał mówić jej o ciąży Gizy właśnie w tym momencie. Co prawda Saix wiedział o tym, że szara jest w stanie błogosławionym już jakiś czas, ale oficjalnie powiedziała mu to dopiero teraz. Nie wydawała się jednak z tego powodu szczęśliwa, szczęśliwy więc nie był także Saix. A szkoda. Nie tak wyobrażał sobie ojcostwo. - Salve - powiedział cicho, choć wyraźnie w stronę dwójki lwów. Stał trochę zgarbiony, czuł się źle, w głowie kołatało się mu nawet, że Giza może odrzucić młode, kiedy się już urodzą. Nie znał jej stosunku do lwiątek, jakoś nie mieli okazji porozmawiać o tej kwestii. - Kahawianie, muszę cię o czymś poinformować. Mayę pewnie też ta kwestia zainteresuje - powiedział. Spodziewał się ostrej zjebki od samicy, może i od samego przywódcy. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości