Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
06-08-2015, 01:25
Od pewnego momentu stara lwica jedynie obserwowała rozprawiających ze sobą. Przewaliła się też z grzbietu z powrotem na brzuch i słuchała, założywszy łapę na łapę, co chwila zerkając to na Kahawiana, to na Vult. W tym pierwszym wypadku - nie bez podziwu. Czy był to jednak podziw dla jego zagrania, czy też dla jego głupoty miało pozostać tajemnicą.
Domyślała się powoli, jaką funkcję sprawowała dla niego Vult, nawet, jeśli na jego miejscu nie potrafiłaby zaufać sępowi. To zaś rzucało dość spory cień na dystans, który dzielił ją teraz od zrozumienia. Akceptacja spoczywała jednak krok wcześniej. Po słowach ptaszyska nie potrafiła jednak na ten krok się zdobyć. Wyraźnie zainteresowana słowami sępa wsłuchiwała się w to, co miał do powiedzenia - na samo zakończenie jego wypowiedzi i na wymianę spojrzeń zareagowała jednak co najwyżej źle. Iskry strzeliły jej ze ślepi. Dźwignęła się również z ziemi, a na jej pokiereszowanym pysku odmalował się bardzo nieprzyjemny grymas. Nie odezwała się tylko ze względu na Kahawiana, który zdawał się być co najmniej zaangażowany w tę całą znajomość. Choć sama nie powiedziała nic, nie darzyła teraz Vult zbyt przychylnym spojrzeniem. Za kogo ty się uważasz i jak dobrze myślisz, że znasz to stado, że będziesz oceniać to ZA MNIE? Zdawały się warczeć jej ślepia. |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
06-08-2015, 01:54
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Skrzywił się lekko, wolał jednak nie wnikać. Wydawało mu się, że wszyscy zostali poinformowani o Vult... jednak oczywiście skoro już jednak do kogoś nie, to jakże inaczej, musiała być to Maya. Czyż to nie złośliwość losu...? Dostanie za to. Niezasłużenie, ale jednak.
Jego uwagę jednak przykuło to, co powiedziała sępica. Element historii... możliwości było wiele. Nawet nie próbował skupiać uwagi na którejś z nich. Na niektóre szanse były większe... po co jednak miał się domyślać, skoro miał źródło informacji tuż przy sobie? Nie mniej jednak w jego ślepiach zatańczyła iskierka zaniepokojenia, gdy do tej pory leżąca przy jego boku samica podniosła się a w jej oczach czyhała żądza mordu. Samiec mruknął cicho, starając się zwrócić chociaż na chwilę jej uwagę na sobie. - Maya... proszę. Przez dłuższą chwilę milczał, szukając jej spojrzenia. Wiedział, że mogła nie znosić w tej chwili Vult, ale wiadomości od niej były im potrzebne. Poza tym... skoro Kahawian jej zaufał... może i ona powinna. - Maya to moja prawa łapa w tym stadzie, ufam jej tak samo jak sobie. Równie dobrze możesz zdawać raporty jej. Odparł spokojnie, dopiero po wypowiedzeniu tych słów wracając do Vult. - Powiem szczerze, zaciekawiłaś mnie tym "elementem historii". O co dokładnie chodzi? |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
06-08-2015, 02:40
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
Również zareagowała, odruchowo spojrzała w stronę starej lwicy gdy ta nagle się podniosła. Doznała szoku widząc z jaką agresją i złością się w nią wpatrywała. Gdyby nie obecność Kahawiana, mogłaby przysiąc że gotowa jest się na nią rzucić i rozszarpać na strzępy. Pytanie tylko, dlaczego?
W tej chwili musiała wyglądać groteskowo z otwartym dziobem z zaniemówienia. - Dlaczego ona się tak na mnie patrzy? - Wymsknęły się myśli z jej głowy. To pytanie nie było skierowane do nikogo, rzucone jakby w eter. Niedowierzanie ustąpiło a na jej miejscu pojawiła się złość. Wszystkie emocje które w sobie chowała skumulowały się i wybuchły niczym wulkan. Do jej zadań należało wspieranie stada pilnując jego granic w zamian za odrobinę szacunku do jej osoby. Nienawiść, która odbijała się w tych zielonych ślepiach zaprzeczała temu wszystkiemu co jej tu miano zapewnić. Poczuła się znów jak to popychadło, coś gorszego, któremu należą się same ochłapy. Jak mogła być taka głupia myśląc, że może się wpasować do lwiego stada. Nie pozostała jej dłużna. Pióra same się nastroszyły. Rozpostarła szeroko skrzydła sprawiając wrażenie jakby urosła w oczach. Zaskrzeczała donośnie dając upust swojemu niezadowoleniu. Już nawet nie słyszała tego co mówił Kahawian. W uszach jej szumiało a głowa pulsowała od nadmiaru adrenaliny. Rozłożyła szerzej szpony, gotowa się bronić... lub nawet zaatakować. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
06-08-2015, 03:44
W odpowiedzi na swoje słowa Kahawian faktycznie otrzymał spojrzenie, na które liczył. Był to jednak ten sam ciężki wzrok, który wcześniej wymierzony był w Vult. Łagodne wytłumaczenie Kahawiana udobruchało jednak rozwścieczoną Mayę - a rozwścieczoną w jej mniemaniu co najmniej frywolną oceną sytuacji, której dopuszczała się sępica. Nie podobało jej się to, że to ona dokonywała wyboru, kto był godny jakiej wiadomości, a kto innej. Słysząc jednak tych kilka słów i zapewnienie, że powinny być też skierowane do niej dała się uspokoić. Ciekawiło ją teraz tylko, czego przez ten cały czas nie była godna.
Westchnęła przeciągle, wraz z oddechem wypuszczając ten gniew. Wyglądało jednak na to, że o ile ona wyzbyła się wzbierającej w niej wściekłości, całością tych emocji przesiąkły błękitne ślepia sępa. Maya w prawdziwym szoku wpatrywała się w puchnącą od gniewu postać sępa. Nie rozumiała zupełnie tego co widzi. Nie musiała. Tym razem to ona nastroszyła piórka. Błysnęły obnażone kły, sierść na karku stanęła dęba, a do zielonych ślepi powrócił błysk, z którym wcześniej próbowała walczyć. Wcześniej było to tylko poirytowanie i złość. Teraz była to już furia. Byle ptak, o którym nigdy wcześniej nie słyszała nawet słowa, miał decydować za nią, przywódczynię lwic, kto był godny słuchać czego? I mało tego, sam stawiał teraz warunki? Zrobiła stanowczy, ciężki krok do przodu. Ciężka łapa tupnęła o skałę, a z gardzieli Mai wyrwał się ostrzegawczy, warkotliwy syk. W przeciwieństwie do Vult, Maya miała jeszcze jednak we łbie słowa Kahawiana. Nie zmieniało to wciąż faktu, że jedynie dolewały teraz oliwy do ognia. Jakim prawem ten ptak ważył się stawiać jej warunki? Grozić jej? Fale gorąca uderzały teraz w nozdrza Mai jedna za drugą. - Nie jestem pewna, czy to powinno dotrzeć do moich uszu. - Wycedziła stara lwica. Kiedy uznała, że upłynęło już dość czasu, cofnęła się powoli o krok. Przekazała swoje. Stało się jasne, że jad w jej głosie był skierowany nie tylko w sępa, ale i w Kahawiana. Była wściekła. Nie zamierzała jednak atakować ptaka - jeszcze tyle poszanowania do decyzji Kahawiana miała, skoro zdawał się wymagać od niej zaufania wobec Vult. Szlag ją jednak trafiał na samą myśl o tym, ile "raportów" ominęło ją przez to, że "nie powinna była tego słyszeć". Ile wiadomości ominęło w ten sposób resztę stada? Jakich wiadomości? I co Kahawian z tego miał, skoro powiedział jej o istnieniu tego ptaka dopiero teraz? Wcześniej tolerowała jej obecność, jednak w chwili, gdy cała ta konspiracja wyszła na jaw, nie mogła nie pomyśleć o Ragnarze i Vasanti Vei. Vult, po opowieści Saixa, stała się więc wisienką na torcie. Bardzo gorzkim torcie. Przeciągle wypuściła powietrze z płuc, ciągle wpatrując się Vult prosto w oczy. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
06-08-2015, 10:07
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
Racjonalnie myślący umysł Vult był jakże teraz przesłonięty gniewem. Zamiast zadbać o siebie i odsunąć się na bezpieczną odległość. Stała dalej twardo, nie drgnęła nawet wtedy kiedy Maya postąpiła krok do przodu. Nawet błysk kłów i gardłowy syk nie wystraszył jej. Ugięła bardziej swe szpony jakby gotowa do skoku
Dopiero gdy lwica wycofała się sępica opuściła powoli niepewnie skrzydła. Leżały teraz na skalnym podłożu, choć wciąż rozłożone, gotowe do lotu. Wypuściła głośno powietrze z dzioba uspokajając się. Nastroszone pióra z powrotem wróciły na swoje miejsce. Choć nadal dyszała jakby z wysiłku po przebytej długiej trasie. Gdyby Maya pierwsza nie cofnęła się najprawdopodobniej doszłoby do czegoś więcej niźli ciskania gromami z oczu. Nie rozumiała czemu ta starucha obdarzyła ją takim wrogim nastawieniem. Jak można ja winić za brak wiedzy o hierarchii stadnej. Była najemnikiem, miała przekazywać swoje wieści prosto do przywódcy. To w interesie dowódcy powinno należeć czy zamierza dzielić się tym ze stadem. Zaschło jej w dziobie, a w gardle pojawiła się jakby niewidzialna gula. Wściekłość ustąpiła miejscu rozżaleniu. Zdobyła się jednak na powiedzenie tego co od dawna leżało na jej sercu. Nie patrzyła jednak na Kahawiana. Dalej jej wzrok był utkwiony w tym jadowicie zielonym kolorze. - Odkąd zawarliśmy umowę o współpracę, przynosiłam ci wieści i informacje tak jak chciałeś. Patrolowałam granice twojego terytorium. Informowałam o obecności intruzów na twych ziemiach. Osłaniałam Nuru przed Kami, gdy zostawiłeś go pod moją opiekę... - Wprawdzie ten brązowy wielkolud przypominający lwa, nie był wtedy tak jawnie agresywny ale wolała dmuchać na zimne. Ryzykując tym samym własnym życiem dla lwiątka. -...Ledwie musnęłam waszą historię, wasze obyczaje. Poświęcałam twym ziemiom i stadu więcej czasu niźli własnemu bractwu. Udało mi się nawet spotkać niebieskookiego, szarego lwa z brązową grzywą. I taką o to wdzięczność otrzymuję! Ostatnie słowa już wykrzyczała. Wywiązywała się jak tylko mogła z własnej umowy, ciężko pracując. Zawsze wiedziała, że istnieje ta wielka bariera międzygatunkowa. Niczym ogromna góra lodu, której nie da się ani obejść ani oblecieć. O ile z początku chciała z niego wyciągać dla własnych korzyści informacje, tak z każdą rozmową. Każdą chwilą spędzoną z tym lwem zaczęła otrzymywać ciepło i szacunek. Czas mijał a ona zaczęła go traktować jak przyjaciela. Gdyby dostała rozkaz od bractwa, że miałaby go zdradzić. Nie wykonałaby tego polecenia, wiedząc, że za niesubordynacje płaci się życiem. Co więcej, ostrzegłaby go. Jej pierś ciężko falowała od wysiłku jaki włożyła w wypowiedzenie tych słów. Kahawianie, wywiązuję się z danego słowa czy ty jednak możesz powiedzieć o sobie to samo? |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
06-08-2015, 11:52
Słysząc wywód ptaszyska tym razem to Maya usłyszała szumienie krwi we własnych uszach. Robiła wszystko, by nie okazać po sobie tego, jak bardzo jej wzruszający wywód wyprowadzał ją z równowagi, ale wtedy padło krótkie sformułowanie - szary lew o niebieskich oczach i brązowej grzywie. Z początku nawet nie zrobiła kroku na tropie podsuniętym jej przez Vult, jednak w końcu miało to miejsce. Rozszerzyła wtedy ślepia ze zdziwienia, po wściekłości nie zostało nawet śladu.
Ragnar. Wciąż będąc w szoku lwica zdążyła jedynie przywołać na pysk twardy, choć znacznie spokojniejszy grymas i nie było już w nim miejsca dla kłów. Nie Vult się one należały. Coś w niej pękło. - Słuchaj no, Vult. - Warknęła na nią. - Dowiedziałam się o tobie pięć minut temu. I o tym co robisz też, więc mnie w te twoje żałości nie mieszaj. Tu chodzi o co innego. Tym razem Maya spojrzała na Kahawiana i wycofała się tak, by miała ich obydwoje naprzeciw siebie - i nastroszoną ptaszynę i lwa, któremu - w przeciwieństwie do Vult - swoich zasług wymieniać nie zamierzała. Znajdowała się bowiem w towarzystwie lwa, któremu uratowała życie. Który wiedział o konspiracji, którą Ragnar uwił sobie z Vasanti Vei. Którego stado karmiła, wliczając w to niego samego, uczyła inne lwice oraz lwiątka, wliczając w to jego własne. Patrolowała granice jego stada, przepędzała intruzów. Kahawian wiedział o tym wszystkim. A i tak podjął wybór, który po tym spotkaniu z sępicą był dla niej jasny. To nie na nią powinna być zła. Wycelowała więc swoje spojrzenie w lwa. - Wysyłasz ją na poszukiwania Ragnara, a mnie nic o tym nie powiedziałeś? Dlaczego? - Zapytała, nie kryjąc wyrzutu. - Ile jeszcze przede mną ukrywasz? I przed resztą stada? |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
07-08-2015, 00:09
Prawa autorskie: MadKakerlaken
W ciszy obserwował ten pokaz siły i niechęci. Skoro wolały go nie słuchać i się na darmo poturbować... zapewne by je powstrzymał, obie były zbyt cenne dla stada.
Ale miał dość proszenia o spokój. Niech się wyszumią. Jedynie czerwone ślepia jeździły między jedną a drugą, starając się ukryć wewnętrzny gniew, który zaczął ściskać jego krtań. Marnowały czas. Właśnie to teraz robiły. Marnowały cenny dla nich czas... Dopiero opis samca spotkanego przez Vult spowodowało prawdziwy szok na pysku samca. Co jak co, ale tego się nie spodziewał. A więc Szary... żyje. Niemniej jednak, zabodło go ostatnie zdanie sępicy. Podniósł powoli łapę i zatrzymał ją w powietrzu. Powietrze przeszył niski, ostrzegawczy warkot. Nie chodziło mu o wystraszenie jej, a jedynie na skupieniu na siebie całkowicie jej uwagi. Czerwone ślepia bacznie wpatrywały się w oczy ptaka. - Przez wszystkie miesiące mogłaś odczuć moją wdzięczność. I nie tylko moją. A co do Mai, ona jest taka wobec wszystkich. Więc nie bierz tego do siebie. Miał powoli dość takiej sytuacji. - Pozwól mi wyjaśnić tylko jedną sprawę... i proszę cię, żebyś dokładnie wyjaśniła, jak to się stało i gdzie. Ogniste oczy wbiły się teraz w wpatrującą się w niego lwicę. Bolało go cholernie to, że mu nie ufała. Że po raz kolejny podważała to, co robił dla stada. Że wątpiła w jego intencje. Nieco rozdrażniony zniżył kark, jednak nie pozwolił by jakakolwiek inny objaw gniewu wymknął się na jego pysk lub ciało. - Skąd pomysł, że kazałem go szukać, Maya? Myślisz że znalezienie go jest w tej chwili moim priorytetem? Prawda jest taka, że zostawił nas, gdy byliśmy w rozsypce. Nie interesowało go nigdy to, co działo się z Frigg czy Dey. Pokazał się tu kiedykolwiek? Czy przekazał nam jakąkolwiek informację co się z nim stało? Nawet dla swojej ukochanej córki.. Nie. Moim priorytetem jest dowiedzenie się jak najwięcej o grupie czarnego lwa znad Tsavo, o którym już ci mówiłem. Fuknął przez nos i pokręcił łbem. - Raz tylko i to nie z własnej woli cokolwiek przed wami ukrywałem i sama doskonale wiesz, o czym mówię. Więc mówię to szczerze, choć zapewne cię to nie zainteresuje. Nawet nie wiesz, jak to cholernie boli. Poświęcać wszystko co się ma, mieć świadomość że można oddać za kogoś życie. A ten ktoś i tak będzie wtykał ci, że jesteś nieszczery i grasz na własną łapę. Przez moment milczał, wpatrując się w lwicę. - Nie jestem ani Ragnarem, ani twoim ojcem. Lecz ty wolisz mnie postrzegać przez ich pryzmat niż przez to, kim i jaki jestem. Odpowiedział już znacznie ciszej. Nie miał już sił z tym walczyć. Zmęczony pysk zwrócił się w stronę Vult. - Proszę... wyjaśnij co się stało. Bo co jak co, ale tego chyba najmniej się spodziewałem. I proszę was tu obie... nie marnujmy czasu na użeranie się jak banda rozwrzeszczanych lwiątek. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
07-08-2015, 10:03
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
Nie satysfakcjonowała ją ta odpowiedź, naskakiwać na kogoś z powodu braku o nim wiedzy. Stara, marudna zrzęda. Wątpliwe by kiedyś doszły do porozumienia. Schowała łeb pod skrzydło wtulając się w swoje pióra i wyciszając się. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak ostro zareagowała. Dalej miała wyrzuty, że nie poinformował wszystkich członków stada. A co by było gdyby tak została zaatakowana przez lwa czy lwicę, który nie miałby o niej pojęcia. W najlepszym wypadku wyszłaby z uszczerbkiem na swoim zdrowiu. Jak wtedy miałaby im się przydać. Zapewne powiedzieliby, że ma wracać tam skąd przybyła.
Stała w tej pozycji dotąd, aż Kahawian skończył mówić do Mai i zwrócił się znowu do niej. Wzięła trzy głębokie wdechy i wypuściła powoli powietrze z dzioba. Wyprostowała się patrząc na Dwugrzywego, skrzydła złożyła po bokach. Wyglądała tak jakby cała ta sprzeczka nie miała miejsca. Maska. Kolejna jaką przybrała a jej ton głosu stał się bezbarwny. - Spotkałam go podczas obserwowania ziem. Próbował wkroczyć na wasze tereny. Wtedy jeszcze nie znałam prawdy o nim. - Dodała naprędce aby jej nie przerwano i nie wysnuto oskarżeń, że dyskutowała z nim zamiast poinformować stado o intruzie. - Kiwał się na boki ledwo stojąc, ran miał więcej niż Maya blizn na ciele. - Mała uszczypliwość ale porównanie idealne. -Grzywa postrzępiona i zmierzwiona, niebieskie oko bacznie obserwowało czy ktoś nie nadchodzi. Drugie ziało czarną pustką. Kuśtykał to do przodu a zaraz z powrotem do tyłu. Ogon odgryziony aż przy samym tyłku. Taki to obraz nędzy i rozpaczy ujrzałam. W niczym nie przypominał tego dumnego i aroganckiego lwa o którym mi później jedna z lwic opowiedziała. Usiadła, to nie będzie krótka debata. - Opowiedział mi, że kiedyś należał do tego stada, w swojej próżności zapuścił się samotnie na patrol po za granicami. Tam urządziła go tak wataha hien. Uznał, że w tym stanie nie będzie w niczym przydatny stadu i nie powrócił. Poprosił mnie o jedną rzecz. Przerwała na chwilę swój wywód dając im czas na przetrawienie tego co rzekła. Ewentualnie na kilka pytań zanim zacznie prawić dalszą część. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
07-08-2015, 11:03
Od tejże chwili, w której również Kahawian uniósł się żalem, aż do momentu, w którym Vult rozpoczęła swoją opowieść, Maya nie odezwała się ani słowem. Przełknęła swoją dumę, gdy w końcu przez grubą skorupę jej złości dotarło do niej, że Vult faktycznie mogła się przydać, nawet ze swoją niewyparzoną gębą. Niemałe to było osiągnięcie, zmusić ją do czegoś takiego.
Kiedy jednak Kahawian pozwolił sobie na wywód pod jej adresem, samica musiała już włożyć więcej niż całość swoich sił, by nie przyłożyć mu w pysk. To już nie była złość, to już nie była furia. Maya była po prostu wkurwiona tym, jak pięknie, sprytnie i profesjonalnie Kahawian odwrócił kota ogonem i wykorzystał jej niewiedzę tak, by ochronić Vult i jeszcze przy okazji jej dopiec. Bo tak było wygodnie? Że też miał czelność w ogóle powiedzieć cokolwiek na ten temat! Dopiero co dowiedział się, ile pracy, własnej katorżniczej pracy włożyła w przygotowanie się na nadchodzącą porę deszczową, co zabierało większość jej czasu, a teraz nagle straciło to znaczenie, bo miał w okolicy opierzoną przyjaciółkę? Chociaż kosztowało ją to wiele i wcale tego nie kryła, nie zamierzała teraz niczego gówniarzowi udowadniać. Sama poczuła, jak po tym wszystkim, co robi dla stada, po ilości własnego czasu, bólu i samotnej pracy dostała w pysk. Bo ona była zła, bo nie wiedziała o jakiejś zasranej sępicy. Bo kiedy Kahawian latał od każdego do każdego, radośnie dzieląc się nowiną o swojej nowej znajomej i jego układu z nią, ona była w drodze. Lub próbowała dźwignąć się z ziemi, gdy przybił ją do niej ból starości. Miała do niego gigantyczny wyrzut. W każdej innej sytuacji zareagowałaby. Teraz jednak zrezygnowała. Nawet ona zdawała sobie sprawę, że choć tak należało uczynić, nic dobrego by z tego nie wynikło. Na ich pierdolone szczęście. Niech się cieszą, że udało im się ujarzmić starą jędzę. Prychnęła tylko pod nosem, swoje myśli zachowując dla siebie. Bo taki jesteś, kurwa, biedny. Mimo ogromu żalu, gniewu i wyrzutu, który miała w tej chwili do Kahawiana, wysłuchała jednak słów Vult. Nie dokonywała oceny, czy mówiła prawdę, czy też nie - nie jej to była rzecz. W jednej rzeczy musiała bowiem przyznać Kahawianowi rację: Ragnar był teraz tak mało ważny, że wiadomości przyniesione przez Vult były niemal kompletnie bez znaczenia. Może za wyjątkiem tej całej prośby, którą niby dla nich miał. Nie dała jednak po sobie poznać zainteresowania. Kahawian wiedział jednak dobrze, że Ragnar był jej kiedyś bardzo bliski - wiedział również jednak o tym, co działo się z nim czasem, posiadł również wiedzę o jego konszachtach z Vasanti Vei. Gdzieś w głębi ducha odczuwała satysfakcję, że hieny ukróciły mu jego tyrańskich zapędów. Nie odczuwała jednak wobec niego współczucia. Jedynie dziwnie się czuła z myślą o tym, jak teraz wyglądał, lecz nie miała zamiaru oceniać, czy na to zasłużył, czy też nie. Skoro Vult przyniosła ze sobą nowinę o spotkaniu z nim, pewnie miała też swoją pointę. Zdecydowała się na nią czekać. |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
08-08-2015, 10:46
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Z lekkim niepokojem czekał, aż Vult zacznie mówić. Miał świadomość tego, że w tej chwili między trójką nie było pozytywnych emocji... ale w tej chwili musieli wznieść się poza chwilowe niesnaski i skupić się na tym, co konkretnie się stało.
Niemniej jednak gdy już zaczęła mówić, zdołał na chwilę się odprężyć. Do momentu, gdy nie padło kilka haseł. Wkroczyć. Nędza. Hieny. Ciężko było w tej chwili opisać plątaninę myśli i uczuć, które ogarnęły rudego samca. Począwszy od zaskoczenia, przez gniew i... jednak minimalny cień współczucia. Nie tylko przez to, jak padlinożercy go urządzili... gdyby rudy był w podobnej sytuacji, prawdopodobnie nie ciągnąłby długo. Nie przy tym, jak został wychowany i jakie życie od zawsze prowadził. Dla niego takie życie było gorsze od śmierci. Tym razem cieszył się, że wokół niego nie było pozostałych członków stada. Wolał to jakkolwiek przetrawić... przemyśleć, jak im to przekazać. Z pewnym kremowym wyjątkiem. Czoło samca zmarszczyło się delikatnie. - O co cię poprosił? Spytał cicho. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
08-08-2015, 12:09
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
- Chciał wiedzieć co się dzieje z Frigg i Deyne Nyota. - Kontynuowała, przestała się jednak wpatrywać w przywódcę. Opuściła łeb patrząc w ziemię. Jakby wydawało się, że powierzchnia owej skały jest bardziej interesująca. W jej sercu pojawił się strach, przed tym że dostanie w najlepszym razie burę. Za to, że informuje obcych intruzów na temat stada. A już szczególnie takiego, który został określony mianem zdrajcy.
- Znalazłam go ponownie, przekazałam mu wieści w dość dosadny sposób co się wydarzyło podczas jego nieobecności. Chciał ukoić swoje sumienie, czy aby wszystko z nimi w porządku. Stało się jednak całkiem inaczej. - Jakby nie patrzeć rola posłańca to nie tylko przynoszenie dobrych nowin. Także obserwowanie smutku, żalu i rozpaczy, czasem nawet całą odpowiedzialność zrzuca się na barki informatora. Mimo, ze było to dostarczane na prośbę poszkodowanego. - Tyle, że jest jeszcze coś... osoba, która pomogła mi go znaleźć na Lwiej Ziemi, to lwica. Pomarańczowe oczy, brzoskwiniowa sierść, niewielka grzywka i charakterystyczny brak końcówki ogona. Nie znam jej imienia, nie przedstawiła się. Zdawała się jednak go całkiem dobrze znać, choć udawała obojętną. Podniosła się a zarazem znowu klapnęła na ziemię. Zmęczyła się mimo iż niewiele powiedziała. Cała ta sytuacja, napięta atmosfera. Maya rzucająca gromami z oczu i patrząca na nich jak spod byka. Kahawian na którym się zawiodła. Wszystko to sprawiało, że chciała stąd uciec. - Wtedy widziałam ich po raz ostatni. On odszedł a ona powędrowała za nim. Westchnęła ciężko. Zrobiła to by mogli wreszcie całkowicie zamknąć ten rozdział w swoim życiu. By nie musieli się domyślać co się stało, dlaczego tak zrobił. Niewiedza potrafiła być gorsza niż prawda. Dawała tą niepotrzebną nadzieję, która w kółko napędza smutek i oczekiwanie na powrót. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
08-08-2015, 15:03
Chociaż nie było to zdolne dotrzeć do niej w tejże chwili, podświadomie Maya musiała uznać informacje przyniesione jej przez Vult za co najmniej wiarygodne. Poczuła głębokie ukłucie w swojej piersi, kiedy w raporcie pojawiła się znana jej już figura z przeszłości. Zmrużyła ślepia i spojrzała znacząco na Kahawiana. On również ją znał.
To od spotkania Ragnara z tą pomarańczową suką zaczęły się jej problemy. Długie miesiące ukrywania się, potajemnego wychowywania małej Naemy i ograniczania swej aktywności w stadzie do niezbędnego minimum. Długie miesiące, w których zapomniała co to sen, czy w ogóle odpoczynek. Potem wróciła spojrzeniem do Vult. Liczyła na to, że Kahawian wyjaśni jej, kim była ta pomarańczowa suka i w jaki sposób odcisnęła na historii tego stada swoje piętno. Ragnara spotkała zasłużona kara - miała teraz tylko nadzieję, że dosięgnie ona również ją. |
|||
|
Kahawian Dwugrzywy | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 17 |
08-08-2015, 18:39
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Przynajmniej tyle, że ma świadomość tego co się stało. Dobrze. Powinien wiedzieć.
Powinien być z nimi. Niemniej jednak bardziej zastanowiła i zirytowała go kolejna informacja. Złapał spojrzenie lwicy i skinął powoli łbem. Cichy pomruk wydobył się z jego piersi. - Maya... zostań potem, proszę. Chyba będziemy musieli jeszcze coś omówić. A i owszem. Zgodnie z umową zawiązaną pomiędzy nim, Vult i Sadismem, powinien wyjaśnić sępicy jak najwięcej. Zwłaszcza, że ta dwójka znowu była razem... a ostatnie takie spotkania mogły się skończyć nieciekawie dla obu stad. Wyprostował się i spojrzał uważnie na padlinożerną. - Ta ruda lwica którą widziałaś, to królowa Lwiej Ziemi. Vasanti Vei. Wstał i zbliżył się do krawędzi skały. Nieobecne spojrzenie przesuwało się po połaciach ziem. - Już kiedyś mieliśmy z nią do czynienia... dokładniej Ragnar. Knuli ze sobą, planowali połączyć Zachodnie Ziemie i Lwią. Vei zdradziła swoich, zdradziła króla Lwiej. Nie wiem, jakie relacje ich dokładniej wiązały... to Maya widziała ich wtedy na Cmenatrzysku. Ale z tego co mówisz, chyba ściślejsze niż się nam wydawało. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
08-08-2015, 23:06
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
Strach gdzieś odleciał, nie poruszono tej kwestii, której się obawiała.
Zdobyła się jedynie na krótkie -Aha.- Słysząc o tym, że lwica, którą wtedy spotkała to była ta Vei. Ta sama z którą chciała pogadać i wyciągnąć jak najwięcej informacji o stadzie. Jak widać barwna z niej postać, skoro takie plany sobie uknuła. Zachodziła trochę w głowę czemu połączenie obu ziem oraz sił było uznane za złe. Zerknęła pytająco na Mayę, może ona coś dopowie więcej na ten temat. Kahawian był chwilowo nieobecny wzrokiem. - Cóż... on jest mi winien przysługę. Jeśli chciałbyś to jakoś wykorzystać na swoją korzyść. To jestem do twojej dyspozycji. - Właściwie to czekała na dalsze polecenia. Gdzie teraz się przyda. Zamrugała ślepiami przypominając sobie coś jeszcze. - Byłabym zapomniała, to już nie Ragnar. Teraz to Skanda. (Lipny post >.> ) |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
08-08-2015, 23:40
// Spoko, Vult. Ja również się teraz nie popiszę - nie mam za dużo czasu.
- Będziemy. - Lodowatym głosem potwierdziła słowa Kahawiana. Ta sprawa była ważniejsza od spirali złości, gniewu i zawodu, w której każdy z nich się kręcił. Liczyła tylko na to, że nie poruszy tam również tematu Vult. Tutaj nie miała mu do powiedzenia nic miłego. Choć nie miała czasu na układanie scenariuszy, większość z nich kończyłaby się przyłożeniem mu w pysk, ukłonem dla publiczności i oddaleniem się w stronę zachodzącego słońca. Sprawy miały się jednak zupełnie inaczej w tamtym przypadku. Dlatego też podążyła znów wzrokiem do Vult. Widząc jej zdziwienie sama uniosła nieco brwi - dopiero po chwili dotarło do niej, skąd to zdziwienie się wzięło. - Planowała pozabijać lwiątka w swoim stadzie i wszystkich poddanych Mako, króla. - Wyjaśniła. - Ragnar miałby władzę nad oboma stadami, a ona miałaby władzę nad nim. Sama sobie dopowiedz, do czego by to doprowadziło. W tym wszystkim było jednak pewne "ale". Owszem, Vult przyniosła brakujący element układanki, hura, chwała dla niej i cholera wie co jeszcze. Była jednak w tymże elemencie niewielka, choć złowrogo ziejąca dziura. Po diabła Vei był teraz Ragnar? O co w tym wszystkim chodziło? Miał być źródłem informacji, czy trenerem? To pierwsze było wręcz idiotyczne, od czasów jego zniknięcia stado zmieniło się. Bardzo. Trener? To już byłoby nieco groźniejsze. Maya przekonała się na własnej skórze, że szary lew potrafił się bić. W Lwiej Ziemi brakowało jednak lwów, które byłyby w stanie czegokolwiek dojść. Czyżby kręcili coś ze stadem Ghaliba? Ciężko to było ocenić. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości