Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
30-07-2015, 14:56
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Słowa babki również jego zszokowały, jak to zjazd rodzinny, przecież tylko ich dwójkę łączyły więzy krwi, prawda? Spojrzał raz jeszcze na czarnego samca, po czym na Kami, a gdy Inf również zareagował jak brązowy, wszystko stało się jasne. Byli rodziną, a już Otieno myślał że gorzej być nie może.
-Ten... wypłosz jest moją rodziną? No chyba nie.- warknął, patrząc to na Kami to na Infinitiego. Wystarczyło już że podebrał mu Gizę, choć wyraźnie widział że mu na niej zależało, to teraz jeszcze miało się okazać że jest jego wujkiem, lub kuzynem, nie wiedział bowiem ile dokładnie miała lat jego babka oraz jak duża jego rodzina była. Ten samiec był leniwy, nie potrafił nawet porządnie wykonać patrolu, nie słuchał poleceń władcy, ciągle tylko przesiadywał z Gizą. Brązowy pożałował, że chciał dowiedzieć się czegoś więcej o swej rodzinie, gdyby nie wiedział tego co teraz byłoby o niebo lepiej. Choć mimo wszystko to że należał do rodziny nie znaczyło, że ma się mu rzucić na szyję i ogólnie go lubić, lepiej żeby na to nie liczył. -Ktoś jeszcze w stadzie jest moim wujkiem czy też kuzynem? Wolę wiedzieć tak na przyszłość.- mruknął do Kami. Nie miał jej za złe niczego, choć szkoda że nie zjawiła się wcześniej, już tyle razy szukał kogoś z rodziny, a trafił mu się taki... lepiej nie mówić. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
30-07-2015, 16:17
Prawa autorskie: Dirke
Czarnemu aż się sierść zjeżyła na karku. Zmierzył Otieno nieprzychylnym spojrzeniem.
Generalnie Otieno niczym mu nie zawinił, wcześniej był Saixowi obojętny. Ale wrogość, która swoją drogą wzięła się z naprawdę durnego powodu, sprawiła że czarny również zaczął odczuwać do brązowego wyraźną niechęć. - Bacz na słowa, gnido, bo będą to twoje ostatnie. Struny głosowe nie są ci potrzebne podczas patrolu, nie? Chociaż i z tego obowiązku nie potrafisz się należycie wywiązać. Otieno aż tak nie mógł przeżyć tego, że Giza wybrała kogo innego? A to ciekawe, bo szara miała nie dość, że wolność wyboru, to także wszelkie podstawy do tego, by przestać wierzyć brązowemu. Co to za lew, który bez słowa zostawia stado w momencie kiedy to najbardziej go potrzebuje? A i po powrocie, po dostaniu drugiej szansy, nie wykazuje się zbytnią aktywnością? I że niby to czarny jest leniwy i nie potrafi wykonać patrolu? Saix nie widział Otieno na obchodzie od tygodni! Uniósł wyżej łeb, spoglądając na awanturującego się Otieno z pogardą. - Z tego co ja wiem, nie. - Saix już przecież chwilę gadał z Kami, na pewno powiedziałaby mu, gdyby narobiła mu młodszego rodzeństwa i gdyby to dołączyło do Zachodnich. Czarny spojrzał jednak w stronę matki z pytającym wyrazem pyska, jakby chciał się upewnić, że się nie myli. - Kto się dorobił tego wypierdka? Znowu Dart? W Erevu raczej nie uwierzę, on chyba od dawna gryzie ziemię. Hm.. opcją jest jeszcze... Erick? - Saix nigdy nie widział akurat tego brata na oczy, nie znaczyło to jednak oczywiście, że nie wiedział o jego istnieniu. No, tym bardziej że dowód na to stał teraz przed nim. Spojrzał znów na Otieno. - Hm.. po twoim wyrazie pyska, wywłoko, widzę że zgadłem. Okaż więc trochę szacunku. Kami jest moją matką, ty zaś jesteś moim bratankiem. - powiedział z niezbyt wesołym wyrazem mordy. //Byłabym wdzięczna, Otieno, jeśli zaprzestałabyś prób kierowania moją postacią. Otieno nie ma zielonego pojęcia o tym jak Saix wywiązuje się ze swoich obowiązków. Na patrolu wspólnie byli jeden raz, a potem brązowy wyparował. So? |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
31-07-2015, 13:35
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
/Nie przesadzasz aby troszkę? Najpierw miałam nieobecność, później nieco zniknęłam, ale nie znaczy że postać była wessana przez czarną dziurę. Łaził po terenach, a tak długo mnie nie było żeby uznać że wsiąknął. Czasem przez dwa tygodnie prowadzi się jedną rozgrywkę trwającą dzień. A po drugie gdzie fabularnie Kahawian uznał że wywali Otieno, jest to w sprawach stada, więc skąd twoja postać o tym wie? A po trzecie, moja postać może myśleć co chce, nie spotkał przez ten czas na terenach stadnych Infa, więc uznał że dalej z Gizą się mizdrzy, nie jest to w żaden sposób kierowanie twoją postacią, weź może coś na rozluźnienie i nie czepiaj się takich głupich szczegółów bo sama błędy popełniasz a się nie rzucam :)
Spojrzał na samca, po czym się lekko zaśmiał. Rozumiał że był starszy i tak dalej, ale bez przesady. Oboje byli rekrutami, do tego starość nie radość więc lepiej żeby nie chciało mu się bić, bowiem może tą walkę niestety przegrać. Otieno dzięki swej wielkości nie był za zwinny, lecz siłę w łapach to on miał z pewnością większą od czarnego, jego groźby więc spłynęły po nim jak woda po kaczce. -Uważaj wujaszku bo ci coś strzeli w kręgosłupie.- zaśmiał się lekko. Nie zamierzał również reagować na jego słowa o obowiązkach, bowiem brązowy łaził po terenach stadnych już jakiś czas, jednakże wolał pobyć sam, czasem tak miał. Gdy był zły ponosiło go, a wolał nie wdawać się w bójki ze stadem, które bądź co bądź przyjęło go z otwartymi ramionami. Co do Gizy oczywiście respektował jej wybór, nie złościł się na nią o to, czego czarny chyba nie rozumiał. Miał uraz właśnie do niego za to, co uczynił pomimo tego, że Otieno już wcześniej pokazał zainteresowanie lwicą. Ale co było minęło, dzięki samotności złość powoli opadała, a ta cała informacja o byciu rodziną pomogła w nie myśleniu o szarej lwicy. Nie interesowała już go, teraz chciał dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinie, choć z czarnym samcem raczej nie będzie miał lepszych relacji mimo wszystko. -Co jak co, ale jeśli już ktoś przypomina wypierdka to ty. Czarne chude chucherko, niedługo się posypiesz staruszku.- na jego pysku pojawił się irytujący uśmieszek, oj brązowy chyba znalazł nowe zajęcie, wkurzanie swego nowego... no starego wujaszka. Nie miał ochoty z nim się bić, oj nie, jednakże to wszystko co ostatnio go spotkało spowodowało, że jego stare cechy osobowości ujrzały światło dzienne, choć kto wie, może z czasem znów mu przejdzie i da mu spokój? -Na szacunek trzeba sobie zasłużyć staruchu, a ty w żaden sposób sobie na to nie zapracowałeś. A swą matką się nie chwal, bo w żaden sposób jej nie przypominasz, wyglądasz marnie, zachowujesz się nie lepiej. Patrz ile ona ma lat, a jak wygląda. A teraz spójrzmy na ciebie... no cóż, stary pryk.- odparł tym razem bez uśmiechu, a z nutką irytacji w głosie. Pamiętał słowa swego ojca, dość podobne do Infinitiego. Poznali się dopiero a już chciał szacunku, tylko dlatego że byli rodziną. Oj nie, to nie przychodzi tak łatwo, nie ma też żadnych przywilejów, jak się zapracuje to się go otrzyma, a póki co czarny w jego oczach był nikim, tak samo jak brązowy w jego oczach. Oczywiście są to przypuszczenia Otieno, lecz brązowy takim zachowaniem na szacunek raczej nie zapracował, zresztą nawet tego nie chciał. |
|||
|
Saix Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 55 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 55 |
01-08-2015, 01:13
Prawa autorskie: Dirke
Żeby nie robić większej dramy, wyjdę z tego tematu. Z resztą, mam inne plany do zrealizowania//
Saix może i był słabszy w łapach od Otieno. Jednak to nie zawsze brutalna siła przeważała o zwycięstwie. Poza tym, czego się miał bać? Poza zwinnością, miał również doświadczenie. Co prawda jego ciało nie nosiło żadnych blizn, nie znaczy to jednak, że podczas swoich wędrówek Saix nie stoczył żadnych walk. Prawdopodobnie więcej niż Otieno w swoim życiu a przecież był pomiędzy nimi tylko rok! różnicy. I nie mowa tu o sprzeczkach z hienami na granicy stadnych ziem. - Strzelić to mi może przez przypadek łapa. W twój pysk. IN YO FACE! XD - odpowiedział na spokojnie. Nie bawił się w żadne uśmieszki czy podśmiechujki, całą tą sytuację uważał raczej za męczącą i nudną. Saix znał swoją wartość i żadne komentarze Otieno nie mogły jej podważyć. Nawet gdyby brązowy miał chęć postarać się by Saix zmienił o nim zdanie, miałby ciężej niż z poderwaniem Gizy. Wcześniejsza nieuzasadniona niechęć młodszego lwa już sprawiła, że Otieno był niemalże z miejsca dla czarnego stracony, jeśli chodzi o przyjacielskie stosunki. - Chyba słońce sawanny wypaliło ci oczy. Może nasz medyk powinien cię obejrzeć? - ziewnął. On, chucherkiem? Rozsypującym się? Naprawdę, gdzie Otieno miał oczy? Już pominąć fakt, że był pomiędzy nimi tylko rok różnicy. W takim razie Gizę również uważał za rozsypującą się staruszkę? A jeszcze przecież była mniejszej postury niż Saix, więc czemu Otieno aż tak przeżywał to, że wybrała Saixa? Bo tak, przeżywał. To było przecież widać na pierwszy rzut oka. A Saixowi nikt nie zabronił przystawiać się do szarej. Tym bardziej, kiedy Giza otwarcie okazała brązowemu niechęć. Czarny też posmakował gniewu szarej, choć poszło o zupełnie inną rzecz i w gruncie rzeczy... ten atak złości później tylko ich zbliżył. No, nic tylko zazdrościć. A skoro Otieno tak bardzo się czepiał wyglądu, to uściślić trzeba, że Saix był praktycznie tego samego wzrostu co brązowy i tylko odrobinę delikatniej zbudowany. A już na pewno miał mniej puchatą grzywę. Hm... może to stąd brało się to przeświadczenie bratanka o chucherkowatości czarnego? Bo miał gęstsze owłosienie? Ha! Bujnymi kłakami nie będziesz rozstawiał praktycznie równego sobie masą lwa po kątach, Otieno! - Po kim on ma tak żałosne poczucie humoru? - zwrócił się do Kami. - Bo chyba nie po tobie. Tak, to też odnosiło się do tego "rozsypywania". A jeśli Otieno sądził, że irytuje Saixa... no cóż, przeliczył się. No, może nie do końca. Fakt, Saix najchętniej pozbyłby się towarzystwa brązowego... ale w równym stopniu chętnie pozbyłby się natrętnej muchy, bzyczącej mu koło ucha. O, właśnie w podobny sposób irytował czarnego jego bratanek. Ale generalnie Saix był raczej znudzony. - Mam się czym chwalić, bo mam wspaniałe geny. No i przynajmniej w mojej historii rodzinnej nie było gwałtów. - tu pozwolił sobie na uśmieszek. O czym mówił? No, z tego co Saix wiedział, ojciec Ericka wcale nie był taki chętny do płodzenia dzieci z Kami hm... No, ale mniejsza z tym. Czarny zwrócił się w stronę matki. - A pomijając tę uroczą rodzinną scenę, to oczywiście zapraszam cię na spotkanie z wnuczętami, kiedy się już pojawią. Jeśli będziesz się kręcić w pobliżu, oczywiście. - powiedział, podchodząc i ocierając się pyskiem o pysk Kami na pożegnanie. Atmosfera zrobiła się nieco toksyczna, choć żałował że nie mógł dłużej porozmawiać z matką, nie chciał dłużej tu przebywać. Zerknął jeszcze raz na Otieno. - Pozdrowię od ciebie Gizę. - znów uśmiechnął się delikatnie, po czym po prostu udał się w swoją stronę. zt |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 95 |
05-08-2015, 11:15
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami
Możliwe że Otieno był zbyt pewny siebie i przegrałby w walce, polegając jedynie na sile, jednakże złość wzięła nad nim górę, a wtedy niestety nie myślał do końca logicznie, przynajmniej w tym momencie. Na słowa czarnego nie zwrócił już uwagi, nie zamierzał się z nim kłócić kto komu walnie, bowiem było to jedynie gdybanie, nie wiedzieli tak na prawdę jak walka by się skończyła. Kolejne słowa również olał, nie zrozumiał ironicznego żartu, jego problem. Możliwe że brązowy miał kiepskie poczucie humoru, jednakże przynajmniej jakieś miał i nie był sztywny jak kij od szczotki. Gdy Saix wspomniał o gwałcie, Otieno podniósł nieco brwi w zdziwieniu, znał bowiem historię swych rodziców i nie było niczego takiego. Głupota i naiwność matki a i owszem, ale nie było przymuszenia u żadnej ze stron. Gdy już poszedł, brązowy zerknął na babkę, jednakże nie miał zamiaru pytać ją o co chodziło czarnemu, nie da się sprowokować i tyle.
-Mam nadzieję że i mnie kiedyś odwiedzisz. A teraz idę już, czas na patrol.- odparł, po czym uśmiechnął się lekko i odszedł w swą stronę. z.t |
|||
|
Kami Kanibal | Abajifo Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 80
Siła: 95 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 15 |
19-08-2015, 15:44
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP
Nie wcinała się w ich dyskusję, pozwoliła dwóm dorosłym facetom załatwić ich sprawy samodzielnie. Co prawda... posypało się trochę jadu, z obu pyszczków, ale przecież nie można niańczyć takich starych pryków i prowadzić ich za łapę. Zwłaszcza, że poszło tu o panienkę i hierarchię w ich własnym stadzie.
Będzie musiała pogadać i z jednym i drugim, osobno.. przynajmniej na początek. Długą pogawędkę o tym że najgorszym miejscem na szukanie wrogów jest własna rodzina.. zapomniano o tym, o początkach tych jałowych ziemi i o tym jak nienawiść w rodzinie zniszczyła jednego po drugim z wielkich władców. Stało się tak tylko dlatego, że w ich własnym otoczeniu zabrakło sprzyjających im osób. Silne stado, to zwarte stado... - Eh.. samce.. czemu urodziło mi się ich tylu.- Burknęła pod nosem. - Wolałabym mieć same córki.. chociaż i te, to istne ciernie w łapie.. -Zawarczała i podniosła zadek z ziemi kierując się do wody, wzięła z nich kilka łyków, po czym ruszyła w stronę przesmyku. ZT
My Lioden Den
~X~ A co jeśli życie jest zbyt krótkie, by poddać się mądrości milczenia? MÓJ GŁOS! Twój koszma Moje Rozmiary |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
09-09-2015, 15:09
Kilka nieśmiałych bąbelków powietrza pojawiło się przy jednej z większych skał. Wodny potwór jakiś, czy co? Po chwili jednak ilość bąbelków zwiększyła się znacznie a wraz z nimi sekundę później pojawił się mokry łeb rudej lwicy, parskającej radośnie. No bo co było przyjemniejszego po treningu niż kąpiel w jednym z najpiękniejszych miejsc należących do jej stada?
W końcu jednak zaczęło się robić z lekka zimno - Busara wciągnęła cięższe przez wodę cielsko na pobliską skałę i strząsnęła dodatkowy balast. Była w wyśmienitym nastroju. Wszystko co dzisiaj miała do zrobienia, udało jej się nad wyraz dobrze. No i z tego co obliczała i tego co tłumaczyła jej matka, Giza niedługo powinna pokazać im swoje młode! Czerwonooka nie mogła się doczekać, by zobaczyć całą czwórkę. Zastanawiało ją, do kogo będą bardziej podobne, do Saixa, czy tropicielki? No i ogółem, jakie są. Przez pewien czas dziwiło ją, że nie mogła odwiedzać ciotki tak, jak wcześniej mogła widzieć ciotkę Dey. Przecież Damaję i Nuru znała od kiedy byli naprawdę malutcy... Z zadowolonym i zamyślonym uśmiechem legła na głazie. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
09-09-2015, 15:22
Prawa autorskie: MadKakerlaken
- Co tak szczerzysz ryj? - dobiegł do jej uszu głos z góry, a gdyby otworzyła oczy, zobaczyłaby nad sobą roziskrzone, zielone ślepia i czarne kosmyki, które muskały jej nos. Nad głazem, który sobie upatrzyła, górowała w niewielkim stopniu inna skała, na której swe majestatyczne cielsko ułożył młody Damaja. Obserwował jej wodne igraszki już od jakiegoś czasu, ale dopiero kiedy wypełzła na ląd niczym ryby w dewonie, postanowił się ujawnić. Nie chciał przecież wyjść na jakiegoś zboka albo kogoś takiego. Podniósł łeb znad Busi i uniósł go w górę, żeby uchronić się przed jej nagłym atakiem. Nie mogła tej obelgi zostawić bez odpowiedzi, prawda? Przynajmniej ta Busara, która ostatnio prowadziła z nim wojnę nad oceanem tak by nie zrobiła.
|
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
09-09-2015, 15:34
Rude cielsko błyskawicznie przewróciło się na grzbiet w automatycznej reakcji, gdy usłyszała nad sobą głos. Co z tego, że znajomy! Czarnogrzywy w porę zdążył wycofać swój łeb - łapa z wysuniętymi ciemnymi pazurami przemknęła tuż przy jego brodzie.
Dopiero po chwili gdy zorientowała się, kto też o mały włos od niej nie oberwał, zniknęły wyszczerzone kły, a łapy zgięte w nadgarstkach łagodnie zawisły nad jej klatką piersiową. Czerwone ślepia z wyraźnie wymalowanym w nich zaskoczeniu wbite były w Damaję. Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, co przypominało w zasadzie przeprosiny. A może tylko samiec się przesłyszał? - Bo mogę i mam do tego okazję- burknęła cicho. Dopiero po chwili parsknęła śmiechem. Dała się podejść jak gówniarz... no cóż. Dzień idealny być nie może. - Giza i Saix niedługo mają pokazać swoje młode. Nie mogę się doczekać! Uśmiech na jej pysku poszerzył się. W tym swoim rozentuzjazmowaniu zapomniała o tym, że przecież miała na niego fukać, obrażać się i unikać... - Słyszałeś już, że jest ich czwórka? Nie zazdroszczę rodzicom. Z waszą dwójką było mnóstwo roboty, z czwórką to chyba można zwariować. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
09-09-2015, 22:25
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Przewrócił teatralnie oczyma. O Wielcy Królowie, co za dramat!
- Jeśli to cztery dziady takie jak ja, to pędź szybko, trzeba ich zacząć wybijać - powiedział pół żartem, pół jako przytyk. Nie zapomniał przecież, że nadal nim gardziła. Wygiął usta w niesmaku i zajął się swoją łapą. Czarne kosmyki zaczęły ostatnio pojawiać się w okolicach łokci i od razu przystąpiły do łapania różnych, paskudnych syfów. Najgorsze były kłosy - bo jeśli wbiły się w miękkie części łapy, to robiło się zapalenie i trzeba było to wyciągać. Tragedia, jeśli weszły głęboko pod skórę... Aż drgnął mimowolnie na myśl o bólu rozcinanej na żywca powłoki. - Co u mojej siostrzyczki? Powiedziałaś jej już? Aż sam się sobie dziwił, że jeszcze nie spotkał się z Frigg. Nie miał najmniejszego zamiaru wychodzić z tą inicjatywą. To ona tutaj wróciła, powinna dać o sobie znać. Poza tym, miał ważniejsze rzeczy na głowie niż rozwydrzona młódka. Trzeba było sprawdzać granice, trenować i pobierać nauki u Kawy. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
09-09-2015, 23:20
Kącik pyska uniósł się złowieszczo. Ot tak dla przestrachu... następne słowa słowa utrzymane były jednak w poprzednim tonie.
- Z tego co słyszałam, są urocze. To trzy lwiczki i samczyk. Pilnuj się, on też będzie ćwiczył z Dwugrzywym. Może ci spuści wciry. W ten sposób również odpowiedział na jego przypomnienie. No i po co mu to było...? Chciał ją sprowokować? Przez dobrą chwilę chciała to właśnie zrobić - wrócić do swojej złośliwej wobec młodego formy. Przecież sam się prosił o to. Ale z drugiej strony może powinna przyjąć narzuconą przez niego grę w zagadki? To bardzo dobry pomysł. Niech sam wyczuje, co jest prawdą a co nie. Mimochodem obserwowała, jak zaczął pielęgnację futra. Na wzmiance o Frigg skrzywiła się mimochodem. - Nie było okazji, to raz. A dwa, ona zarzekła się traktować mnie jak cienie. A cienie nie mówią. Z cichym warkotem przewróciła się na brzuch i złożyła w kłębek. Po co poruszał jej temat. Po co. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
10-09-2015, 13:34
Prawa autorskie: MadKakerlaken
- Pfft - fuknął cicho i znowu zrobił ten niezwykle irytujący ruch gałkami. Ciężko było mu skomentować jej słowa, kiedy różowy ozór błądził przyklejony do jasnego futra na łapach samca.
- Trudno, najwyżej się nie dowie. Damajowi naprawdę w tej chwili wisiało to, co działo się z jasnooką. Ani razu od swojego i jej powrotu nie natknął się na nią, a obowiązki odciągały go od poszukiwań okazji do spotkania. Wyglądało też na to, że jego starsza siostrzyczka miała mnóstwo czasu - Busara w końcu twierdziła, że jej nie widziała, a to oznaczało, że nie stawiała się na treningach. Trudno, jej strata. Nie pozyska informacji, która odmieniłaby jej życie. Chociaż czarnogrzywy dalej uważał, że nie uczyniłoby to niczego dobrego... W przeciwieństwie do rdzawofutrej, która patrzyła na tę sytuację z optymizmem. Uwalił się na prawym boku tak, że część ciemnych kosmyków nadal była w zasięgu czerwonookiej. Oby nie zrobiła z tego żadnego pożytku. Sam zaś skupił się na pielęgnacji lewej łapy - tamta wyglądała lepiej niż za dziecięcych czasów, kiedy jego higieną zajmowała się matka. Uśmiechnął się głupkowato na widok białego futra. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
10-09-2015, 14:20
Ciemna kita w końcu legła spokojnie, wtulając się w tylne łapy lwicy. Co miała powiedzieć? Że akurat Frigg straciła bardzo wiele w jej oczach? Że miała dość tego, że czasami musiała ją kryć przed lwicami i jej własną matką? Przecież to ona była starsza i to ona powinna ogarnąć, że coś jest nie tak.
- Trudno czy nie trudno... Damaja, z tym trzeba coś zrobić. Ona jest nie do zniesienia - burknęła wściekle. Miała nadzieję, że czarnogrzywy zrozumie skrót, którym się posłużyła. Oboje mieli świadomość tego, jakie konsekwencje czekały niebieskooką, jeśli nie poradzi sobie z testem dwulatka i nie zacznie szanować członków stada. Oboje wiedzieli, że cierpliwość Mayi i Kahawiana ma swoje granice... ich tereny nie były tak żyzne, jak lwich, by mogli wykarmić wiecznie żądającą czegoś mordkę, która nic nie robi dla rodziny. Jak ona też zachowywała się wobec Deyne? Busara nie umiała sobie wyobrazić, by mogła unikać swojej mamy przez tak długi czas, jak to robiła Frigg. Przecież... to mama. Ją się kocha, spędza się z nią czas.... Smutne westchnięcie opuściło pyszczek lwicy, a całości nieszczęśliwego wyrazu dopełniły przytulone do czaszki uszy i przymknięte lekko ślepka. Wiedziała teraz, co czeka ją w przyszłości... miała być odpowiedzialna za nich wszystkich. Jak jednak mogła to zrobić, skoro lwica, którą zna w zasadzie najdłuższej, obraża się na nią? Na pieńku ma też z samcem, z którym zawsze się dogadywała, mimo jego humorów. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
10-09-2015, 15:28
Prawa autorskie: MadKakerlaken
W końcu oderwał jęzor od łapy i fuknął głośno w irytacji.
- Busara, do jasnej cholery - warknął zrezygnowany. - Mam w dupie, czy wyleci, czy nie. Jest dorosła, zna konsekwencje swoich czynów. To ona powinna tutaj siedzieć i zajmować się mamą, a nie kurduple, które gówno wiedzą o życiu. Nie będę za nią latać i prosić o udzielenie głosu, bo jaśnie księżniczka nie raczy porozmawiać z młodszym bratem. Po tej wypowiedzi rdzawooka mogła mieć pewność, że z chwilą przemiany Damaji zmieniło też się jego nastawienie do córki Ragnara. Wcześniej była dla niego oczkiem w głowie, każde jej zniknięcie i powinięcie nogi starał się wytłumaczyć. Teraz jednak, kiedy otworzyły mu się oczy na świat, jego spojrzenie na jej sprawę mocno się zmieniło. Owszem, nie miał zamiaru od razu skakać Frigg do gardła, ale jeśli da mu do tego okazję, z chęcią wyrzuci jej, co o niej myśli. Możliwe, że wtedy przy okazji dowie się tego, co zielonooki podrostek chciał przed nią ukryć. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
10-09-2015, 16:42
Rozzłoszczone spojrzenie padło na Damaję.
- Ty i Nuru może macie to w dupie, ale wasza mama z pewnością nie! Myślisz, że mi się podoba to, że lubię nadstawiać karku za nią na treningu? Że olewa wszystkich? Każdy z nas obrywa na swój sposób przez nią. Próbuję coś wymyślić, cokolwiek co w najmniejszy sposób mogłyby pomóc. Podniosła się w końcu i stanęła naprzeciw zielonookiego. Teraz to ona górowała nad nim wzrostem i patrzyła nań z góry. Była zła... miała tak dobry dzień, a on przyszedł i znowu wszystko zwalił na jej głowę. Robił to specjalnie, czy jak? - Ona nie chce słuchać kogokolwiek z nas. I nie będzie słuchać, do momentu, gdy nie znajdzie Ragnara. Nie lepiej porozmawiać z moim ojcem? Na pewno coś by wymyślił... czy nie tak lepiej byłoby dla wszystkich? Wbrew wszystkiemu wlazła na jego skałkę i położyła się obok niego. Była po prostu tym wszystkim zmęczona... głównie ukrywaniem przed rodzicami i Mayą tego, co wiedziała. Zawsze mogła liczyć na ich pomoc, radę, a teraz? Rudy łeb z rezygnacją opadł na beżowy bok. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości