♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#16
29-11-2015, 09:51
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Samiec lazł przed siebie znudzony ogromnie swym żywotem i tymi patrolami, które już od jakiegoś czasu kończyły się jednym, niczym nowym. Choć niedawno spotkał samca pytającego o Ragnara, to nadal czegoś mu brakowało, może jakiejś walki? Zdecydowanie musiał nieco od patroli odpocząć a zamiast tego spotkać się z kimś ze stada, spróbować ponownie być bliżej nich, choć ciężko mu to idzie. Gdy szedł w stronę polany zauważył z daleka biegnące w pośpiechu lwiątka, co nieco go zaniepokoiło. Z tego co wiedział tylko Saix i Giza mieli tak młode dzieciaki, lecz nie słyszał jeszcze by te się błąkały same po terenach. Do tego wyglądały jakby... uciekały. Otieno od razu przyśpieszył kroku w stronę polany, miał nadzieję że nikomu się nic nie stało, lecz los wolał utrzeć mu nosa. Na ziemi leżała Giza, cała we krwi. No i proszę, chciał czegoś nowego i ma, tylko że nie o to mu chodziło...
-Giza! Trzymaj się, zaraz jakoś ci pomogę.- krzyknął do niej, po czym podbiegł bliżej. Liczył się czas, krwi było coraz więcej, jednakże nie dopuszczał do siebie myśli, że ta może umrzeć. Zerknął pośpiesznie na jej ciało, szukając rany, która w sumie była dość spora. Wyglądało jakby jakiś bawół wziął ją na swój róg, ale przecież tu ostatnio nie ma zwierzyny.
-Coś ty sobie myślała...- mruknął. Nie pierwszy raz porywała się na dużą zwierzynę, choć może tym razem to ofiara zaskoczyła ją? Jego myśli były tak głośne, że nie mógł się porządnie zastanowić co robić. Wziąć ją do groty medyka, czy lepiej żeby leżała, bowiem mogła szybciej się wykrwawić w drodze. Postanowił więc póki co położyć swą łapę na ranie i ją uciskać, co by zatamować krwawienie. Może dzieciaki przyprowadzą pomoc?
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#17
29-11-2015, 12:38
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Giza leżała nie ruszając się. Zaoszczędzała tym dla siebie bólu i kupowała nieco czasu. Im mniej się ruszała tym mniej krwi się wydobywało z jej ciała, także mniejszy czuła ból w klatce piersiowej. Czuła tam niesamowite kłucie i słyszała tajemnicze świsty, które wydobywały się z jej gardła i piersi. Rana po rogu była zlokalizowana bardzo blisko klatki piersiowej.
Kątem oka dostrzegła sępy kołujące nad jej ciałem. To był koniec, wiedziała już co ją czeka. Leżąc tutaj, na otwartej przestrzeni w taki upał mogła czekać tylko na śmierć. Sępy nie zamierzały czekać aż coś je ubiegnie, chciały być pierwsze gdy Giza wydusi z siebie ostatni oddech.
- N...nie, jeszcze nie... - wydyszała walcząc z bólem.
W pewnym momencie usłyszała znajomy głos. Nie obróciła się jednak, nie miała na to siły. Czekała więc, aż ten ktoś podejdzie bliżej. I doczekała się. Zauważyła Otieno, który nawet teraz nie szczędził jej lekkiej bury.
- Shida... i... Tjalve - rzęziła. - Bezpieczni...?
Nie chciała wiedzieć nic więcej. Chciała mieć pewność, że jej lwiątka bezpiecznie uciekły.
- Nie dotykaj mnie... O..tieno. To już nie ma... sen...su. - Wciąż starała się mówić. Chciała coś przekazać zanim umrze.
Nosem wskazała wysokie trawy, w których skryte było ciele bawołu.
- Daj... moim dzieciom - wydyszała.
Sapnęła głośno przy czym świst był jeszcze bardziej słyszalny. Musiała mieć przynajmniej złamane żebro.
- Saix... gdzie... jest... - mruczała.
Kalani
Dobrotliwa | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 82
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 17

#18
29-11-2015, 20:24
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP

Nie tracąc ani chwili na zbędne rozmyślania, przygnała na polanę dzierżąc w pysku Shidę. Była tak przerażona informacjami, które ta jej podała, że gdyby nie mętlik w głowie i płynąca w żyłach adrenalina, zapewne byłaby zdziwiona swoim niezwykle szybkim biegiem.
Gdy tylko ujrzała leżącą na ziemi Gizę, łzy stanęły jej w oczach. Z oddali czuć było odór lwiej krwi i śmierci, którą zadano tutaj parę minut temu. Tropy ciężkiego roślinożercy trwały jeszcze w sypkim piasku, lecz ich "autora" nie było już widać na horyzoncie. Na szczęście.
Kawowa postawiła lwiątko na ziemi, po czym potruchtała w kierunku szarej łowczyni.
- Otieno! - zawołała do wielkiego niczym głaz samca, który nachylał się nad poszkodowaną. - Weź Gizę na grzbiet. Nie ma czasu do stracenia!
Pewnie parę chwil minęło, nim zdążył zrozumieć powagę sytuacji i wykonać powierzone mu przez lwicę zadanie. Ta zaś pobuszowała po okolicy i odnalazłszy parę liści, ułożyła je na ranach Gizy. Miały chociaż trochę zatamować krwawienie, chociaż jasne było, że daleko im było do profesjonalnej opieki medyka.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#19
29-11-2015, 20:49
Prawa autorskie: Dirke

Saix był naprawdę załamany.
Pochowanie Megary kosztowało go wiele nerwów. I tak w miarę mu się udało opanować, w końcu Maela z nim wtedy była. Teraz był jednak sam. Najmłodsza z jego latorośli stwierdziła, że nie da rady iść dalej na poszukiwania reszty rodziny, by przekazać im smutną wiadomość. Saix odprowadził ją więc do rodzinnej groty i zostawił, upewniwszy się, że poza złamanym sercem, nic innego jej nie dolega.
Nie próbował nawet zastanawiać się, jak Giza zareaguje na wieść o śmierci Megary. To przecież były jej pierwsze młode, oboje z nich chcieli, by cała czwórka dożyła dorosłości i stała się porządnymi, silnymi drapieżnikami. Los jednak chciał inaczej i Saix obwiniał się za to.
Przemierzał więc tereny stada w poszukiwaniu swojej partnerki. Podejrzewał że może być obecnie na polowaniu albo uczyć czegoś pozostałej dwójki z jego dzieci. Wiedział, że maluchy także nie przyjmą dobrze wieści o śmierci ich siostry, nawet jeśli nie byli może najlepszymi przyjaciółmi.
Jego rozmyślania przerwał ostry zapach krwi. Towarzyszyły mu inne - wyczuł zapachy swoich dzieci, jakby zupełnie niedawno tędy przebiegały. Była też Kalani, Otieno i...
- GIZA!
Podążył tropem zapachu aż natknął się na widok mrożący mu krew w żyłach. Nie, nie, nie, nie. Nie mógł jednego dnia stracić córki oraz partnerki! Zaraz dopadł do małego zbiegowiska stojącego nad szarą lwicą.
- Na przodków, co się tu stało?! - zawołał, a w jego głosie zaczęła pobrzmiewać rozpacz i desperacja. Nie widział jak poważna była jej rana, w końcu Kalani zasłoniła ją już liśćmi, ale po ilości krwi mógł się domyślać, że nie było to błahe skaleczenie na barku, jak to, które kiedyś po prostu wykluczyło Gizę z polowań przez kilka tygodni.
- Musi ją zobaczyć Laja. Szybko! Otieno pomóż mi... Giza, wytrzymaj...
Szczerze to popadł trochę w panikę. Nie chciał tego samego dnia zasypywać w łupkowej grocie drugiego ciała.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#20
29-11-2015, 22:15
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Nagle zrobiło się wokół niej sporo znajomych twarzy. Nie miała siły podnieść łba, ale omiotła spojrzeniem co mogła i szybko dostrzegła Kalani. Widziała jej strach i przejęcie. Wiedziała, że lwica będzie chciała zrobić wszystko, żeby kupić Gizie czas, ale do Szarej powoli docierało, że jej starania spełzną na niczym.
- Kal... - zaświszczała cicho - Kalani, nie na grzbiet... w środku - kontynuowała krztusząc się - ból.
Bała się, że gdy spróbują ją przenieść zadadzą jej jeszcze większy ból. Nie widziała sensu w zmianie położenia. Choć zdecydowanie bardziej wolałaby umrzeć we własnej jaskini. Najlepiej u boku swojego partnera, bardzo pragnęła zobaczyć go teraz. Byłaby spokojniejsza.
- Kalani... tam w zaroślach - kaszlnęła - leży ciele, martwe. Dajcie lwiątkom.
Ledwo Szara zdążyła machnąć nosem, żeby wskazać gdzie leży wspomniana ofiara, a do jej uszu doszedł głos jej ukochanego. Wyraźny i głośny. Wiedziała już, że zbliża się jej partner.
- Ciiii - szepnęła Giza widząc go takiego zdenerwowanego. Nie dziwiła się mu, zapewne gdyby to ona była na jego miejscu serce by jej pękło.
- Bawół zaatakował... Shida, Tjalve - wydyszała.
Położyła łapę na poddenerwowanej łapie Saixa. Nagle poczuła, że musi dowiedzieć się paru rzeczy natychmiast, żeby mogła spokojnie pogodzić się z losem.
- Maela, Meg... były grzeczne...? - Spojrzała na swojego partnera szeroko otwartymi oczyma zdarzającymi walkę z bólem.
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#21
29-11-2015, 22:36
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Zignorował jej marudzenie, choć najchętniej dałby jej ostrą reprymendę za to, co zrobiła. Jak mogła tak się narazić, powinna wiać, nie walczyć. Gdy pokazała mu cielsko bawoła, nieco go zatkało. Dała radę, mimo wszystko jej się udało, lecz teraz miała przypłacić za to życiem. Nie łudził się, że uda jej się przeżyć, choć bardzo tego chciał. Pozwolił Kalani opatrzyć jej ranę, po chwili pojawił się Saix, a Otieno stał w tym samym miejscu z łapą całą w jej krwi, słuchając każdego jej słowa.
-Widziałem jak się bawiły, z pewnością są teraz w jaskini razem z resztą, prawda, Saix?- odparł spokojnie, choć ciężko było mu opanować głos przy kłamaniu. Spojrzał więc na Kalani po czym pokręcił głową przecząco. Podszedł do niej bliżej, by tylko ona usłyszała.
-Zobacz na jej przeciwnika, grubość jego rogów. Przenoszenie jej może spowodować jedynie większe krwawienie, przemieszczenie połamanych żeber, a z pewnością przynajmniej jedno złamała, słychać to po jej głosie. Ty jesteś szybsza, może gdyby Laja tu przybiegła...- rzekł beznamiętnie do lwicy, choć czuł ogromną wściekłość. Nie mógł nic zrobić, choć w sumie mógł. Dać Gizie i Saixowi trochę więcej czasu, który z pewnością straciliby gdyby czarny i brązowa uparli się przy swoim, choć spodziewał się protestów Saixa. Powiedział o Laji, choć nie wierzył że to by coś dało, wątpił by jeszcze żyła gdy medyczka zjawiłaby się na miejscu. Los postanowił zadać im okrutny cios...
Kalani
Dobrotliwa | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 82
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 17

#22
30-11-2015, 01:03
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP

Na dźwięk tego spokojnego, beznamiętnego tonu, włosy na grzbiecie i karku Kalani stanęły dęba. Ciemna łapa wycelowała karcący atak w pysk czarnogrzywego. Miał szczęście, że lwica nie wpadła w aż taką furię, by pokusić się o wysunięcie pazurów.
- Czy ty naprawdę nie masz co robić, tylko analizować przeciwnika?! - wybuchnęła ze wściekłym sykiem. Ciemno zakończony ogon wił się gniewnie między jej tylnymi łapami. - Jeśli weźmiesz ją na grzbiet, wcześniej będzie pod opieką niż gdyby ktoś po nią przybiegł. Zanim medyk się zbierze, zanim przyjdzie minie wiele cennego czasu.
Emocje kawowej nie opadły, wręcz przeciwnie - kiedy przybył Saix i kiedy widziała jego narastającą rozpacz, miała ochotę postawić Otieno na jego miejscu.
- Zejdź mi z oczu, bestio - wysyczała ponownie w jego kierunku i bezpardonowo wybiegła z polany w kierunku groty medyka. Nawet, jeśli ten nie uratuje życia szarofutrej, to przynajmniej uśmierzy jej ból - i pozwoli odejść z godnością. A Kalani nie będzie miała poczucia, że nie była w stanie nic zrobić.

zt*

//*Umówmy się tak, że za parę postów (jak już stanie się nieuniknione) Kali wróci, ok?
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#23
30-11-2015, 01:35
Prawa autorskie: Salvathi

Biedna Shida skuliła się. Nie wiedziała co się dzieje. Świat zdawał się kręcić, a czas raz przyśpieszał niebezpiecznie, by potem niemal stanąć w miejscu. Czuła jak otacza ją niewidzialna bańka. Kiedy w końcu się ocknęła wszystko dookoła uderzyło w jej małe ciałko. Wszystkie odgłosy, zapachy. Trzymając ciało nisko przy ziemi, niepewnie podeszła do matki. Wsunęła się pod jej łapę tuląc niczym niemowlę.
- Mamo... - wyszeptała płacząc. - Przepraszam...
Choć jeszcze tego nie rozumiała, to całym swym ciałem przeczuwała co nadchodzi. W jakiś sposób wiedziała, że jej matka z tego nie wyjdzie.
- Kocham cię. - wyszeptała chowając pysk w futro matki, teraz przebarwione krwią.
Tjalve
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:62 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#24
30-11-2015, 11:45

Tjalve również tutaj był, przybiegł wkrótce po Kalani i trzymanej przez nią w pysku Shidzie. Był już zmęczony biegiem na cmentarz, poza ty miał znacznie krótsze łapy niż ciocia, dlatego też nie był w stanie dotrzeć na miejsce w tym samym momencie co one. Dotarł jednak tutaj i fakt, że prawie wypluwał sobie płuca po tak szaleńczym biegu nie miał najmniejszego znaczenia w momencie, kiedy zobaczył, w jakim stanie jest jego mama.
Był przerażony, w życiu widział już krew, w końcu mięso jadł już od jakiegoś czasu, ale nigdy jej widok nie sprawiał, że marzło mu serce. Podobnie jak Shida, bardzo powoli podszedł do Gizy, chowając ogon między łapy. Czuł się winny, to on wpadł na to głupie cielę schowane w trawie! To przez niego ta durna krowa bawołu zaatakowała mamę!
Szary samczyk zbliżył się do szyi Gizy i wtulił w jej futro.
- To wszystko przeze mnie - załkał. - Gdyby... gdyby nie to głupie ciele... mamo przepraszam...
On także czuł, że mama się z tego nie wyliże, mówiły mu o tym jej chrapliwy oddech oraz przerażenie wszystkich wokoło. Szczególnie ojca, który przybył na polanę niedługo potem.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#25
30-11-2015, 12:28
Prawa autorskie: Dirke

Saix podszedł do pyska Gizy. Potarł parę razy jej nos, jakby chciał ją nakłonić, by wstała, by pomogła im przenieść się do groty medyka. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że ją też może stracić. Jednak już po chwili zaprzestał nawet prób trzymania się myśli, że Giza da radę z tego wyjść. Było za dużo krwi a samica była zbyt słaba. Spojrzał na łapę Gizy, którą ta położyła na jego własnej. Spojrzał też na maluchy, które przylgnęły do ciała umierającej matki. Atak bawoła? W duchu dziękował losowi, że chociaż im nic nie było. Szybkim ruchem polizał po pyszczku najpierw zrozpaczonego syna a potem córkę.
- Nic im nie jest, widzisz? Jesteś super mamą, uratowałaś ich - chciał ją jakoś pocieszyć, bo widział jak ogromny ból dręczy teraz jej ciało. Wiedział, że nie da się jej uratować, ale tak bardzo, bardzo nie chciał do siebie dopuścić tej myśli. Podświadomie jednak chciał jej przekazać same dobre wieści o lwiątkach, żeby jakoś jej ulżyć. Zupełnie nie zwracał uwagi na Kalani i Otieno, równie dobrze mogłoby ich tutaj nie być. Położył się tuż przy Gizie.
- Tak, były bardzo grzeczne. Były dzisiaj obie u Mayi na treningu. Maela robi coraz większe postępy, wyrośnie na świetną łowczynię. Zobaczysz, będziesz z niej dumna. Megara też się świetnie spisała. Teraz sobie odpoczywają - powiedział, słowotok praktycznie sam wylatywał z jego pyska. Oczywiście o Megarze skłamał, ale nie chciał zadawać Gizie dodatkowego bólu informacją, że czarna lwiczka odeszła w zaświaty przed swoją matką. Niech myśli, że wszystko jest okej, że wszystko jest w porządku.
Zerknął się z nią pyskiem. Serce mu się krajało, kiedy widział jej cierpienie.
- Giza, nie odchodź... - poprosił niemal błagalnym tonem.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#26
01-12-2015, 11:55
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Nie chciała już tracić cennego czasu na upominanie Otieno. Nawet teraz miała ku temu powód. On myślał, że jeśli coś atakuje jej dzieci, to ona nie skoczy im na ratunek?
Cokolwiek Saix by nie zrobił Giza traciła już siły, nie byłaby w stanie się podnieść, nawet ruszyć łapą. Końcówka ogona tylko drgała ale uspakajała się zdradzając, że Szara już się nawet nie denerwuje.
Obserwowała wybuch złości na pysku Kalani, chciała ją zatrzymać i uspokoić, ale nie zdążyła. Kawowa już pobiegła szukać medyka. Giza wolałaby, żeby jej przyjaciółka, jej siostra z grupy łowieckiej była teraz tutaj. Szara nie miała już złudzeń. To był koniec.
Jej serce na chwilę jeszcze uradowało się gdy poczuła, że jej maluchy tu są i się do niej tulą. W końcu, chociaż raz czuła się w pełni przez nie doceniona.
- To nie wasza wina - wydyszała. - Tjalve, opiekuj się rodzeństwem. Shida, nie dokuczaj Meg i Mel - mówiła na jednym wdechu, jakby na chwilę wróciła do sił. Jednak to było tylko chwilowe.
Gdy usłyszała zapewnienie od Saixa, że jej młodsze córeczki są grzeczne jak zwykle, uśmiechnęła się ciepło.
- Kocham cię Saix - powiedziała po raz ostatni. Potem tylko wydobyło się z jej pyska ciche westchnienie a powieki zamknęły się. Zasnęła i nigdy już miała się nie obudzić.


// Giza umarła ;-;
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#27
06-12-2015, 21:20
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Bolało. Nie musiała go walić w pysk, bowiem to nic nie zmieniało, był to jedynie ból fizyczny, którego w sumie aż tak nie odczuł, bowiem lwica postanowiła nie wysunąć pazurów. To, co czuł teraz, w głębi siebie, było o wiele gorsze, niż jej gniew, atak, cokolwiek. Również kochał Gizę, choć odepchnął to uczucie dawno temu. Był na nią zły, na Saixa również, lecz uczucie nie zniknęło, pierwsza miłość to trudny temat. Również chciał, by żyła, lecz nie miał złudzeń, widział że to było na nic, a ruszanie jej jedynie sprawiłoby jej ból lub od razu ją zabiło, tak choć miała czas na pożegnanie się z rodziną. Długo stał i patrzył na nich, nie zwracając uwagi na Kalani, która prawdopodobnie pobiegła po medyka, a może mu się wydawało że gdzieś poszła? Nie ważne, skupił teraz całą swą uwagę na szarej, która coraz to słabiej oddychała, aż w końcu zasnęła. Miał nadzieję, że jednak powie coś jeszcze w jego stronę, cokolwiek, chociażby obelgi, niestety nie miał tej przyjemności. Stał więc i dalej się patrzył na jego rodzinę, która przeżywała odejście matki jak i partnerki, aż w końcu po dłuższym czasie ocknął się, pokręcił łbem, otrząsając się z tego beznadziejnego stanu po czym powolnie podszedł do Saixa.
-Odeszła. Czas by ją...- nie dokończył. Spojrzał na lwiątka wtulone w jeszcze ciepłe ciało mamy, która już nie oddychała, na około było pełno krwi, a on westchnął. Los był okrutny, lecz czemu aż tak?
Kalani
Dobrotliwa | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 82
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 17

#28
10-12-2015, 12:11
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP

//Zastój się zrobił, więc jednak wbiję teraz.

Jak najszybciej się dało dobiegła do Groty Medyków, która okazała się być pusta. Laja zapewne szukała niezbędnych medykamentów, zaś Damaja... Kląc cicho pod nosem na buntowniczego młodzika, ruszyła pędem ku skalisku. Jej córka wspominała, że to właśnie ono staje się jego ostoją w niespokojne dni. Ta wskazówka okazała się być trafna - kawowa odnalazła tam czarnogrzywego, który dowiedziawszy się o tragicznym zdarzeniu, pomknął po swój zapas opatrunków i leków. Obiecał, że dołączy do niej na miejscu. Ona zaś miała zająć się psychicznym komfortem chorej.
Niestety, nie było jej to dane. Atmosfera, którą zastała na miejscu zaraz po przybyciu dała jej znać, że coś poszło nie tak.
Giza nie żyła.
Śmierć wisiała w powietrzu zmieszana z wonią łez, bólu i rozpaczy. Cierpienie Saixa było widoczne z daleka, a strach i przerażenie ich małych lwiątek nie mogło umknąć uwadze nawet beznadziejnego obserwatora.
Zatrzymała się na dwa-trzy metry przed ciałem szarej i poczuła, jak targa nią fala szlochu. Ciche łkanie wymykało się z jej ust, a ciemne powieki przykryły powleczone łzami bursztynowe ślepia.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#29
12-12-2015, 01:53
Prawa autorskie: Dirke

Minęła jedna chwila. Potem druga.
Błękitna źrenica zniknęła za szarą powieką i już nigdy nie miała się ukazać światu. Saix zamarł, wpatrując się w pysk Gizy. Jeszcze przez kilka chwil próbował łudzić się nadzieją, że samica jeszcze raz odetchnie, wykrzywi pysk. Choć z pewnością sprawiłoby jej to ból, nadal by żyła. Ból był nieodłącznym elementem egzystencji!
- Hej... Giza... - nieco niepewnie poruszył łapą, na której szara złożyła swoją własną. Reakcji jednak nie było, więc spróbował szturchnąć ją odrobinę mocniej. - Giza! - prawie krzyknął jej do ucha, co z pewnością mogło wystraszyć maluchy. Lwica jednak już się nie poruszyła. Leżała teraz niewzruszona niczym głaz, nawet umaszczenie mieli podobne.
Saix odsunął się dwa kroki i ryknął głośno z żalu i rozpaczy. Drugi raz tego dnia zapłakał gorzko. Prawie nigdy nie zdarzało mu się płakać, tymczasem dzisiejszego dnia przydarzyło mu się to aż dwa razy. Serce pękało mu z żalu. Podszedł do ciała szarej i jeszcze raz otarł się o jej pysk.
- Opiekujcie się sobą wzajemnie z Megarą - powiedział cicho.
Spróbował znaleźć pocieszenie w fakcie, że jego maleńka córeczka nie będzie w zaświatach sama. Giza na pewno się nią zaopiekuje i teraz obie będą patrzeć na nich z góry i czuwać nad nimi.
Przeniósł spojrzenie na swoje dzieci. Tak rozpaczliwie tuliły się do futra matki... Usiadł i przygarnął ich oboje do siebie. Minę miał niezwykle zbolałą. W ciszy razem z lwiątkami opłakiwał partnerkę, matkę i wspaniałą łowczynię.
Milczał, nawet kiedy Otieno zaczął coś mówić, nawiązując zapewne do pochówku. Usłyszał też jak wróciła Kalani, nie zwrócił jednak na nią uwagi. Spojrzał po smutnych pyszczkach swoich dzieci.
- Słyszeliście co powiedziała mama. Od dziś, zostaliśmy sami. Musicie się sobą nawzajem opiekować i nie dokuczać Maeli.
Kalani
Dobrotliwa | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:722 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 82
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 17

#30
19-12-2015, 15:00
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Tytuł pozafabularny: VIP

W końcu zacisnęła wargi i powstrzymując łzy spojrzała ku niebu. Było jasno, lecz była pewna, że gdy nadejdzie noc, pojawi się tam nowa gwiazda. Możliwe, że jej nie zauważą wśród natłoku innych symboli lwich dusz, ale z pewnością będzie im świecić. Nigdy nie zostawiłaby Megary, Maeli, Tjalve i Shidy bez opieki. A już w życiu nie pozostawiłaby Saixa samemu sobie.
Dała osamotnionej rodzinie parę chwil ciszy, po czym podeszła do czarnego samca. Zignorowała Otieno - był w tej chwili jej najmniejszym problemem, jednak nie omieszka poinformować odpowiednie osoby o jego wybrykach. Czas młodzieńca nauczyć, co oznacza słowo "rodzina".
- Saixie... - zagadała nieśmiało smutnym, cichym głosem, gdy stanęła u boku żółtookiego. - Tak mi przykro... Zabierz Gizę do groty i pożegnajcie się w samotności, ja zaś poinformuje stado. Dość już dla dzisiaj przeżyć dla was. Proszę, powiedz mi, czy mogę coś jeszcze dla was zrobić?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: