♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#1
08-11-2015, 00:25
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

Na Szarych Ziemiach niewiele drzew przetrwało wybuch wulkanu. Większość spotykanych tu roślin to młode pędy, nie pamiętające tej katastrofy. Ogromna marula zalicza się do tej mniejszości. Co więcej, jest największym i najstarszym spośród tych ocalałych. Nosi na sobie ślady spalonej kory i zwęglonych gałęzi, jednak nie odbiera jej to majestatu. Wciąż wydaje na świat żółte owoce, które raczą swym słodkim zapachem. Coraz więcej roślinożerców pojawia się na odradzającej sawannie kierując się tą przyjemną wonią. A więc rola tego drzewa jest niezastąpiona.

_


Zapach owoców był bardzo miłą odmianą od odoru zgniłych ryb. Intensywna i miała w sobie coś kojącego. Oczywiście dla Zephyra najpiękniejszym zapachem był zapach świeżego mięsa, ale woń owoców również była znośna.
Gepard obejrzał się za długouchą, czy aby na pewno idzie nad nim. Choć był to raczej zwykły odruch, aniżeli celowe upewnianie się. Spod drzewa rozbiegły się jakieś gryzonie, gdy dwa kotowate stanęły na widoku. Na ziemi leżało kilka nadgryzionych owoców. Część z nich zaczynała gnić, ale nie było to odczuwalne. Na szczęście.
- Tu chyba będzie dobrze. Korona drzewa zapewni ochronę przed słońcem i deszczem. - Rzekł, siadając przy pniu maruli. Pogodny uśmieszek zniknął z jego pyska, gdy znów ujrzał zranione oko Ciernia. W jamie panował półmrok, a dodatkowo samica miała ciemną sierść, więc zdążył zapomnieć, jak nieprzyjemnie to wygląda.
- Żałuję, że nie mamy medyka, który mógłby ci z tym pomóc. - Powiedział spoglądając na stopniowo krzepnącą ranę. Wciąż jednak strużki krwi ciekły powoli po jej policzku. - Jeśli pozwolisz, spróbuję coś z tym zrobić. Trochę to obmyję. Obiecuję, że będę delikatny. - Zaproponował, podchodząc powoli.
W końcu coś go tknęło. Ale czy Chikja pozwoli mu dobrać się do jej wrażliwej rany? Nie miała większych podstaw, by mu ufać, ale z drugiej strony sama sobie z tym nie poradzi mimo imponująco długiego języka.
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

#2
09-11-2015, 10:31
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

Szła, może nie stawiała kroków z sobie właściwa gracją, ale jednak nie wlokła się nadto. Gdy Zephyr obejrzał się uniosła odruchowo wzrok myśląc że ma zamiar cos powiedzieć, czy coś w tym stylu, długie uszy praktycznie natychmiast kierowały sie do przodu.
Kilka chwil później dotarli do celu, proszę, proszę, jakież to niespodzianki skrywa jałowa ziemia,nie spodziewałaby się tutaj owocującego drzewa, a więc i dawne ziemie Płonących mają do zaoferowania coś więcej niż popiół i piach.
Mlasnęła na widok umykających szczurkowatych, przekąsiłaby coś.. na razie jednak chyba będzie musiała zadowalać się padliną i resztkami, o polowaniu w takiej kondycji nie było mowy. Siadła pod drzewem.
- Zdecydowanie lepiej. Dla kogoś mojego pokroju zapach zaczyna mieć większe znaczenie niż wygląd..- Zażartowała, nie chodziło tu o wyostrzenie się tego zmysłu, tylko o ograniczenie o połowę innego.
Rana jątrzyła się cały czas, może była to krew, albo i samo osocze, ale nie wykluczone że i łzy, kanały łzowe zostały 'podrażnione' o ile nie uszkodzone.
- Wątpię czy da się je uratować... - Yh, gdyby wiedziała że nie maja medyka, może poczekałaby na matkę, okład z papki czy co tam szykowała dla niej może chociaż odrobinę ukoiłby to uciążliwe pieczenie i pulsowanie.
Obrzuciła go nagłym spojrzeniem w stylu "że co?", gepard miał jej mordę lizać? No chyba sobie kpił.. w umyśle czarnej rozgorzał właśnie konflikt, obrzydzenie wojowało ostro z korzyściami płynącymi z wyczyszczenia rany. Nie była głupia, wiedziała że zakażenie w tym miejscu mogło ją zabić. Stęknęła odwracając łeb od cętka. Tak bardzo nie chciała by ktoś obcy.. ktokolwiek poza matką w ogóle ją dotykał..
- ..niech będzie.- Mruknęła przez nos skrobiąc pazurami ziemię.
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#3
13-11-2015, 20:34
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

Gepard uśmiechnął się sztucznie, gdy długoucha zażartowała o swoim kalectwie. Dobrze dla niej, że ma do tego jakiś dystans. Póki ma jedno oko, wzrok nadal będzie jej pomocny. Ograniczone pole widzenia, ale obraz równie wyraźny. A przynajmniej tak prosto to brzmiało. Zephyr nie do końca wyobrażał sobie swoje polowania, gdyby spotkał go podobny los. Wzrok był dla niego najważniejszym zmysłem. Choć utrata łapy byłaby dla niego najboleśniejszym ciosem.
- Nie znam się za bardzo na medycynie, ale być może istnieje jakiś sposób, byś wróciła do pełnej sprawności. - Odparł, starając się narzucić trochę optymizmu.
Speszył się lekko widząc reakcję Ciernia na jego propozycję. Zatrzymał się, czekając na ostateczną decyzję. No tak, była to dość nietypowa oferta. Ale liczyło się tylko to, by jakoś pomóc rannemu gościowi. Nie pomyślał nawet, że taki zabieg mógłby nie przypaść ciemnej do gustu. Sam raczej nie miał w tym większych korzyści poza uspokojonym sumieniem. W każdym razie ostatecznie długoucha się zgodziła. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że potrzebuje pomocy, a w obecnej sytuacji desperacja skazywała ją na medyka amatora.
Ośmielony usiadł przy jej boku i krytycznym wzrokiem zbadał ranę.
- Nie ruszaj się. - Rzekł , po czym mlasnął i przetarł językiem po jej policzku. Wolał nie zaczynać od epicentrum, jakim był oczodół. Zlizywał wpół suchą krew ze smolistej sierści. Napotykał krótkie rozcięcia po ciosie pazurami. Jeszcze z godzinę temu uważał, że zasłużyła sobie na taką pamiątkę, ale zaczynał coraz bardziej jej współczuć. Gdy uporał się z mniej wrażliwą częścią, przerwał na chwilę i opłukał język z krwi.
- Teraz może trochę zaboleć. - Ostrzegł i przymierzył się do oczyszczania powiek. Tym razem używał tylko koniuszka języka, którym nie tyle co smarował, a jedynie delikatnie dotykał rany. Był to dosyć żmudny proces, który musiał wykonywać z jak największą precyzją, by nie zadawać "pacjentce" bólu. Gdy skończył, wciągnął jęzor i cofnął się nieco.
- Skończone. Teraz powinno być już lepiej. - Oznajmił i zaczął się oblizywać, by jakoś pozbyć się smaku krwi i ropy.
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

#4
22-11-2015, 11:46
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

Na szczęście dla czarnej wszystkie zmysły były równo istotne.
Zachowanie Chikji nie było przesiąknięte optymizmem, raczej prędzej trudno było się jej pogodzić z tym że była teraz kaleka. Ona! Wspaniała księżniczka nieistniejącego stada.. tak w jej mniemaniu tytuł wcale nie stracił na znaczeniu tylko dlatego że Świtu już nie było.
- Być może.. - Przymknęła zdrowe oko spoglądając na Zephyra spod rzęs, do łba za sprawą jego pocieszenia zakradła sie jej ciekawa myśl. - Słyszałeś o szamanach? Podobnie jak medycy potrafią uleczać.. korzystają przy tym z rytuał i mocy duchów.- To mogło być to, tylko czy gdzieś tutaj, na ziemiach czterech stad mieszkał ktoś obdarzony tą tajemną wiedzą? Jeśli tak.. zapewne Sadism będzie wiedział o tym..
Cóż, niech dzieje się co dziać się ma.
Nie patrzyła na niego czekając na najgorsze, aż ciepły szorstki i wilgotny język kota dotknie wrażliwego miejsca na policzku. - ..dobrze, pośpisz się.- Burknęła pod nosem biorąc głęboki wdech i rozszerzając przy tym nozdrza, było widać że jest spięta, para długich uszu przyklapnęła. Kiedy poczuła wreszcie dotyk zacisnęła zęby z lekkim zgrzytem, nie dlatego że bolało. Dlatego że była zmuszona zaistniała okolicznością do takiego kontaktu fizycznego z kimś, z kim nie miała ochoty.
Czy zasłużyła sobie na taki los? Nie, dlatego będzie uparcie szukała okazji do zemsty, na Kahawianie, Saixie.. Otieno, każdym kto miał chociażby najmniejszy udział w zbezczeszczeniu jej urody.
Spojrzała na niego gwałtownie. To jeszcze nie był koniec zabiegu? Powieka zdrowego oka drgnęła jej w nerwowym tiku, było widać że jest zirytowana, nawet nie starała się zatuszować tego faktu, czując koniuszek ozora na zranionej powiece wypuściła powietrze nosem z ostrym parsknięciem, z wnętrza gardła czarnej zaczęło dobywać się głuche warczenie, nie ważne jak się starał, bolało jak jasna cholera, walczyła z tym żeby nie cofnąć się i nie zdzielić go w pysk, jej ogon cały czas wił się po ziemi jak wściekły wąż. Zaraz gdy tylko skończył zerwała się na cztery łapy, odsunęła od niego jeżąc i pochylając łeb, jej irytacja sięgnęła zenitu kiedy spostrzegła jak ochoczo Zephyr zaczął się oblizywać.
- .. phy, smak lwiej krwi przypadł Ci do gustu chyba. - Prychnęła na niego, oto jej podzięka. Oko było czyste, ale znowu bolało ją bardziej, trudno powstrzymać irytację i zachować trzeźwość umysłu w takiej chwili. Obeszła go kładąc się bezceremonialnie miedzy korzeniami drzewa, plecami do geparda, cały czas burczała coś pod nosem powstrzymując chęć otarcia pyska łapą.
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#5
26-11-2015, 16:09
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

Gepard zmarszczył lekko brwi, gdy Chikja wspomniała o szamanach. Słyszał kilka historii na ich temat, ale według niego były to bajeczki, jedno wielkie oszustwo sprzedawane naiwniakom, którzy jeszcze bardziej je ubarwiali w swoich opowieściach.
- Wierzysz w to? - Zapytał. - W duchy i w ich czynny udział w naszym życiu?
Gaszenie iskry nadziei nie było jego zamiarem, ale jemu samemu trudno było sobie wyobrazić, by ktoś mógł używać duchów do leczenia. No bo, nawet, gdyby istniały, to czemu miałyby pomagać żywym?
Podczas zabiegu medycznego Zephyr starał się ignorować te wszystkie sygnały długouchej sugerujące, jak bardzo jej się to nie podoba. Przypisywał to wszystko bólowi, który musiał być wielki, bo mimo wszystko Chikja siedziała i pozwalała mu robić, co trzeba. W niektórych momentach wydawać by się mogło, że lwica zaraz się na niego rzuci, ale nie przerywał. Medycy jednak nie mają łatwo w życiu. On oczywiście nim nie był, ale teraz stwierdził, że zdecydowanie by nie chciał. Zwłaszcza po tym, co otrzymał w ramach wdzięczności.
- Cóż, do impali ci wciąż daleko. - Odgryzł się i mlasnął. Krew bez mięsa nie była szczególnie smaczna. To jakby jeść przyprawę bez dania głównego.
Odprowadził samicę wzrokiem, po czym z ironicznym uśmiechem pokręcił łbem i położył się tam, gdzie siedział. Tyłem do pnia drzewa i marudy obserwował horyzont.
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

#6
03-12-2015, 17:53
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

Wierzyła, chyba jako nieliczna na tych ziemiach... och tak, ale ktoś jej pochodzenia musiał uznawać takie cuda za prawdziwe. Inni tak mało wiedzieli, chociaż tuz koło nich działy się niewyjaśnione rzeczy, woleli wynajdować setki wytłumaczeń, byle tylko nie uwierzyć w magię i duchy.
- Zdecydowanie tak.- Stwierdziła bez wahania. - Chociaż większość to szarlatani żerujący na frajerach.. - Zaśmiała się pod nosem, oh tak, jakże łatwo było żerować na potrzebujących kontaktu z zmarłymi bliskimi, albo ciężko chorych. Podły świecie..
Nie dziwiło jej że Zephyr powątpiewał w 'czary', bez urazy, ale wyglądał jej na prostego kota, takiego co raczej nie zgłębia tajemnic świata. Ot żyje sobie, poluje, może założy rodzinę i przekaże geny dalej.
- Pfh.. - Burknęła na sarkazm w jego odpowiedzi, patrząc jednak w druga strone, suche mięso też jadło się kijowo, nie ma to jak krwisty stek, zaspakaja głód i pragnienie za jednym razem.
Zaczęła myć łapy by zająć się czymś. Po łbie chodziły jej w tym czasie przeróżne myśli, jedne drażniły ją inne wywoływały lekki uśmieszek, coś tam mamrotała pod nosem. W pewnym momencie ogon czarnuli poruszył się gwałtownie i aż uderzył z trzaskiem o ziemię, zastrzygła długimi uszami kierując je w kierunku geparda.
- Właściwie.. czemu zdecydowałeś się dołączyć do Sadisma?- Nadal leżała tyłem do niego, przyglądała się właśnie swoim pazurkom.
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#7
04-12-2015, 23:12
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

Może i było trochę racji w tym, że Zephyr jest "prostym" kotem. Choć on sam raczej określiłby siebie jako twardo stąpającego po ziemi. Na własnej skórze doświadczył "magii" ludzi, ale nie miał podstaw, by wierzyć w duchy i szamanów. Co prawda potwierdzenie długouchej budziło lekkie kontrowersje, ale nie zamierzał dociekać.
Cętkowany leżał ta sobie pośród owoców, poruszając uszami, gdy zza jego pleców dochodziły jakieś szmery i inne ciche dźwięki. Była to jedynie oznaka czujności. Gdyby smolista wstała, gepard musiał być gotowy na reakcję. Jednak nic takiego się działo, więc sam mógł zatopić się we własnych myślach, co wychodziło mu znacznie ciszej niż jego "podopiecznej".
Wreszcie padło głośniejsze zdanie, które musiało być tym razem skierowane do niego. Odwrócił łeb, by spojrzeć na samicę, ale nie napotykając jej wzroku, wrócił zielonymi ślepiami ku horyzontowi.
- Przez długi czas żyłem z dnia na dzień. Wędrowałem, polowałem, odkrywałem ciekawe miejsca. Nie mogę powiedzieć, że czułem się samotny, bo ciągle spotykałem nowe osoby. Jednak nie miałem stałych towarzyszy, a życie poza pewnym okresem było wręcz monotonne. Sadisma poznałem przypadkiem. Był pierwszym wężem, z którym zamieniłem słowo. Jego propozycja mnie zdziwiła. Oferował wiedzę i wpływy. Ale chyba najbardziej zaintrygowała mnie sama grupa złożona z zupełnie różnych zwierząt. I to prowadzone przez żmiję. Unikalne zjawisko. Pomyślałem, że dzięki nim będę miał jakiś większy cel w życiu, niż okazjonalne przedłużanie gatunku. Zgodziłem się i nie żałuję. - Odparł obracając w łapach żółty owoc.
Dołączając do grupy Yehisses, Zephyr założył, że jeśli coś nie będzie mu pasowało, to po prostu odejdzie. Jednak im dłużej tam był, tym bardziej się przywiązywał. Fakt faktem, po niedawnej rozsypce, cały obowiązek polowań spoczął na jego barkach i łatwiej byłoby mu przetrwać samemu. Jednak członkowie Bractwa stali się jego przyjaciółmi, rodziną wręcz, więc nie było mowy o porzuceniu ich.
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

#8
09-12-2015, 11:54
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

Po 'dniu' pełnym wrażeń należał się jej porządny odpoczynek, więc póki co nie zamierzała się ruszać spod drzewa.. no, na razie, chociaż robiła się głodna..
Memłała pazurki ostrząc je i pozbawiając nadmiaru zrogowaciałych narośli, zestaw zabójcy powinien być w nienagannym stanie, kiedy skończyła z lewą łapą rozcapierzyła ją oglądając zdrowym okiem efekt zabiegu.
- Wygląda na to że nasz wspaniały Yehisses ma sporo do zaoferowania, każdemu coś.- Inaczej nie zebrałby w jednym miejscu tylu różnych zwierząt i inaczej nie dogadywałby się ze sobą tak dobrze, to było dość kontrowersyjne. Skąd u węża takie wpływy? "Bogactwa?" mhm, czyżby jego sukces tkwił właśnie w obietnicach? Sapnęła, z prawą łapą poczeka jeszcze.
- Ale dobrobyt bractwa opiera sie na układach z otoczeniem. Nie martwisz się trochę że gdy staniecie się zbyt wpływowi, ktoś zacznie się was obawiać i zapragnie się was pozbyć? Strach pcha do zdrady..- Zaufanie którym Zephyr obdarzył żmiję było dla niej czymś.. niepojętym, może dlatego że wciąż miała wątpliwości, sama nikomu nigdy nie ufała, zwierzątka były przewrotne, dla korzyści zabijały braci, zdradzały.. temu prawdziwa lojalność była czymś, abstrakcyjnym dla czarnej. Nie czuła tego.
Skrzywiła się kiedy z jej brzucha wydobyło się burczenie, zagłuszyła je natychmiast chrząknięciem.
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#9
11-12-2015, 23:24
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

Brzydka i skrócona wersja, bo oryginał mi zżarło :/


- Przede wszystkim akceptację, szacunek i wsparcie, bez względu na gatunek, czy pochodzenie. - Pociągnął stwierdzenie długouchej. - To szansa dla wielu samotnych i nierozumianych zwierząt. Władza również jest istotnym elementem, ale bez współpracy niemożliwym jest ją osiągnąć.
Bądź co bądź wystarczyło dowieść swojej wartości i przydatności, by zostać przyjętym w szeregi Bractwa. A prawdziwe zalety poznaje się dopiero po czasie.
Zephyr zagapił się na ciemne kontury drzew, których gałęzie przepuszczały promienie zachodzącego słońca.
- Władza nigdy nie jest pewna i zawsze wiąże się z ryzykiem. Kluczem jest odpowiednie przygotowanie.- Odparł krótko.
Tym właśnie obecnie zajmowało się Bractwo - przygotowaniami. Nie porywali się z motyką na słońce, tylko stawiali każdy krok z rozsądkiem. Choć ostatnio zrobili więcej kroków w tył niż naprzód. Po dezercji Koho, Vadera i Nyasiego został jedynie fundament tego, co było jeszcze niedawno. Ale ten fundament właśnie był najbardziej solidny. Składał się z samych zaufanych osób. Gepard znał ich dostatecznie długo. I wiedział, że nie mieliby żadnej korzyści w obróceniu się przeciw niemu.
Cętkowany zaśmiał się cicho słysząc burczenie, które czarnula starała się zamaskować. Jednocześnie zrobiło mu się trochę głupio, że wcześniej nie zaproponował posiłku. Przez aferę w rybnej jamie całkiem wyleciało mu to z głowy.
- No dobra. Pora coś zjeść. Sprawdzimy, czy zostało jeszcze coś z mojego wczorajszego polowania. Jednak jeśli Israel wszystko wyżarł, będziemy musieli udać się na mały spacer, a ja spróbuję złapać coś świeżego. Co ty na to? - Gdy kończył ostatnie zdanie, stał już nad jednooką, gotów do drogi.
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

#10
17-12-2015, 18:20
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

(Cos usiłuje zakłócić ten wątek |D)

Wiele wielkich słów, akceptacja, szacunek, wsparcie, szansa.. wszystko to brzmiało naprawdę kusząco. Nie mogła więc tym bardziej oprzeć się wrażeniu że było to coś na krój kuszenia przez diabła. Była ostatnią, którą podpisałaby cyrograf swoją krwią, wręcz chorobliwie nieufna.. taka była. Górna warga drgnęła jej i oblizała szybciutko kącik ust.
- Potrzeba sporej ilości cierpliwości, a i odporność na porażkę się przyda.. - Kto stawiał wszystko na jedną kartę, musiał się liczyć z tym, że los bywał przewrotny i potrafił podłożyć skórkę banana pod pewnie stąpające łapy. Yhm... zabawne, bo żmije nie miały łap.
Zephyr wydawał sie jej dość naiwny w swoich przekonaniach, prosty.. taki, dobry? Z trudem przeszło jej to przez myśl, prędzej pasowałby na wzorowego Lwioziemca.. niż na członka bractwa, chociaż z tego co mówił jej Sadism ich celem jest posprzątanie tej krainy, w układance było coraz więcej klocków, ale wcale nie była bardziej kompletna.
- Ta.. - Bąknęła pod nosem w odpowiedzi na zaproszenie na obiad, kolację.. posiłek, o tak, posiłek. Zmarszczyła się na pysku, czując że stoi nad nia obróciła łeb i spojrzała do góry.
- Izrael?- Chyba go nie kojarzyła. Postanowiła się podnieść, pozycja w jakiej się znajdowała w odniesieniu do geparda sprawiała że czółka się jakaś tka mała.
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#11
19-12-2015, 22:00
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

- Owszem. - Przytaknął gepard.
I na tym mniej więcej temat się urwał. Zephyr nie miał nic do dodania, a przynajmniej dopóki nie padnie kolejne pytanie.
Cętkowany nigdy nie miał okazji, by uciąć dłuższą pogawędkę z Lwioziemcami. W każdym razie nigdy nie pomyślałby o tym, by do nich dołączyć. Przede wszystkim oni byli lwami, a on gepardem. O drobnych wyjątkach nie miał pojęcia. W każdym razie we wcześniejszym życiu nigdy nie myślał o tym, by stać się częścią stada. Jego pobratymcy tworzyli co najwyżej tymczasowe grupy. Wśród lwów czułby się wyobcowany, jako ten inny. W Bractwie nie ma tego problemu, bo tu każdy jest "tym innym". Co więcej, Zephyr nie postrzegał swoich braci jako "tych złych". Bo jak grupa, w której panuje honor może być zła? Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że "tymi dobrymi" też nie są.
- Myślałem, że okażesz więcej entuzjazmu. - Powiedział z udawanym rozczarowaniem. Uśmiechnął się lekko, gdy lwica podniosła się przykryta jego cieniem. Niczego innego się nie spodziewał.
- Jeden z członków Bractwa. Niewiele robi, dużo je. - Wyjaśnił, zapytany o wymienione imię. - Ale prawdę mówiąc dawno go nie widziałem, więc jest szansa, że coś tam zastaniemy.
Czasem irytowało go, że hiena miała tak wysoką rangę, a jedyne, co robiła, to pilnowanie pustej jaskini. Nie okazywał tego i nigdy mu tego nie wypomniał ze względu na pozostały do niego szacunek. No i nie chciał ranić bractwa głupim konfliktem o tytuł.
- To niedaleko. - Rzekł, wracając myślami do posiłku. Odwrócił się, kiwnął jej głową i ruszył przed siebie.

/zt x2 (ekonomicznie)
Jeanette
Samotnik
*

Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 17

#12
10-08-2016, 22:32
Prawa autorskie: Asura

Przybyła pod to ogromne drzewo, zwiedzając nowe dla niej tereny. Od razu poczuła, że będzie często odwiedzać to miejsce. Uwielbiała drzewa, jak chyba każda żeneta, a to było nie dość że ogromne, to jeszcze rosły na nim smaczne owoce. Nie czekając ani chwili wspięła się na jedną z gałęzi, aby schronić się przed tym okropnym słońcem. Zapach owoców był cudowny, więc cętkowana zerwała jeden i szybko go zjadła. Rozciągnęła się na gałęzi i obserwowała okolicę z drzewa. Wiatr szumiał wśród liści, powoli wprawiając Jeanette w stan drzemki.
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#13
11-08-2016, 18:47
Prawa autorskie: Salvathi

Velse od dłuższego czasu podążał w górę rzeki, trzymając się źródła wody. Może nie była ona krystalicznie czysta, ale przyzwyczaił się do tego, żyjąc na Zachodnich Ziemiach. Lepsza taka woda niż żadna. A wody potrzebuje również zwierzyna, co było zbawieniem dla tak niedoświadczonego łowcy jak on. Tropienie przerastało jego umiejętności, czy też raczej ich brak. Wystarczyło zaczaić się i czekać, aż ktoś nieostrożnie zechce zaspokoić pragnienie.
Dlatego jakimś cudem wciąż żył, choć był naprawdę beznadziejnym łowcą. Potrafił zaspokoić swój głód, przynajmniej na razie - nie chciał myśleć co będzie podczas pory suchej.
Jednak bieg rzeki zaprowadził go na suche, popielne tereny, wyraźnie zaznaczone lwim zapachem. Czyli najprawdopodobniej zajęte przez jakieś stado, co go zainteresowało. Nieco obawiał się agresywnej reakcji mieszkających tu lwów - takiej w stylu Zachodnich - ale miał nadzieję, że najpierw dadzą mu odejść, nim zechcą przetrzepać mu skórę. Na razie jego uwagę przykuła ogromna skała o nietypowym kształcie, zatem postanowił przyjrzeć się jej z bliska. Szedł ostrożnie i powoli, cały czas wypatrując członka stada, który zechciałby mu wyjaśnić, co tu się dzieje. Nigdy nie słyszał o stadzie na północy, jedynie o Lwiej Ziemi.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Jeanette
Samotnik
*

Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 17

#14
11-08-2016, 20:05
Prawa autorskie: Asura

Być może i drzemała, ale mimo to jej czujne uszy wychwyciły odgłosy kroków, zbliżającego się lwa. Mruknęła niezadowolona i zerknęła jednym okiem na to co działo się poniżej drzewa. Przyglądała się nieznajomemu z swojej gałęzi, czujnie go obserwując. Jej ogon zwisał z gałęzi, poruszając się to w lewo, to w prawo. Obcy samiec stawiał ostrożnie każdy krok, co nie umknęło uwadze żenety. A zatem nie mógł być tutejszy, bo gdyby był stąd czułby się pewniej. Westchnęła poirytowana faktem, że powinna sprawdzić kim jest ten lew i czego tu chce. Ostatecznie swobodnie przechadzający się nieznajomy, mógł sprawić stadu kłopot. Szybko wstała i przemknęła na sam koniec gałęzi, tak aby samiec mógł ją usłyszeć. Oczywistą przecież sprawą, było to że do niego nie zejdzie! Nie mogła ryzykować, tego iż ten brązowo-grzywy ją zaatakuje. Z jej wątłą posturą nie miała szansy nawet zadrapnąć lwa, nawet jeżeli wydawało się, że osobnik który się zbliżał wyglądał na dość młodego.
- Hej obcy! Czego szukasz?
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#15
15-08-2016, 17:53
Prawa autorskie: Salvathi

Młody drgnął, gdy nagle usłyszał głos znikąd. Rozejrzał się czujnie, jednak nie dostrzegał żadnego lwa, czy jakiegokolwiek innego kota. O co więc chodzi? Choć, zaraz, ten głos nie brzmiał jakby należał do dużego, rosłego lwa, do tego dobiegał nie z poziomu ziemi... Velse raptownie podniósł łeb, kierując swój wzrok na pobliskie drzewo. Ach! Żeneta!
Przez chwilę był pewien, że wzrok płata mu figle. To przecież niemożliwe! Hymir tutaj? Jego ukochana, mądra opiekunka na tych dalekich, monotonnych ziemiach? Ale nie, to nie Hymir. Choć z początku wydawała się identyczna, ta tutaj osóbka w gruncie rzeczy wyglądała jednak inaczej. Choć nie dało się ukryć, że należała do tego samego gatunku.
-Witaj, żeneto. - Tyr odezwał się z lekkim, ledwie widocznym uśmiechem.
Nie spodziewał się niewielkiego stworzenia na drzewie. Raczej... Dumnego, grzywiastego lwa z pretensjami. Ale i tak musiał się chwilę zastanowić, nim odpowiedział.
-...Niczego - odpowiedział zrezygnowanym tonem -Raczej zwiedzam te ziemie.
Skrzywił się. Teraz... Teraz nie miał żadnego celu, choć żyjąc w stadzie, jego cel był bezsensowny. Ale chociaż był, mimo że ciągłe treningi i dążenie do bycia najlepszym teraz wydawały mu się idiotyczne. A teraz co? Starał się przeżyć, i właściwie do tego się ograniczał.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.




Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości