Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
15-02-2016, 01:11
Prawa autorskie: Malaika4
Rozmowa z Kahawianem, wbrew moim pierwszym odczuciom, długo jeszcze nie dawała mi spokoju. Mijały godziny, godziny przeinaczały się w dnie, a ja wciąż rozważałam, które słowa powinnam była opuścić, które zmienić, a które zachować dla siebie, by zbliżyć się do złotego środka. Wiedziałam, że przeszłości nie zmienię... ale zmiany były potrzebne. Po spotkaniu z Nuru, zapasy ziół w mojej grocie zniknęły niemal w całości i potrzebowałam je uzupełnić. Także przeciekające już tykwy powinnam była wymienić na nowe. To dlatego tego dnia dużo łaziłam po okolicy, tej bliższej i tej dalszej, szukając potrzebnych roślin. Kiedy skończyłam, cienie powoli zaczynały się wydłużać, dlatego też, nie myśląc o niczym, zdecydowałam się chwilę odpocząć. Oddaliłam się wtedy odrobinę od mojej groty. Nie chciałam iść w stronę rzeki, zamiast tego udałam się w stronę granicy ziem. Tam też, z dala od wszystkiego, położyłam się.
Dużo myślałam o tym wszystkim, co miało ostatnimi czasy miejsce. Wszystko to miało na mnie wpływ - nawet, jeśli czułam, iż ostatnie dni zmieniły moje życie, nie mogłam przestać się zastanawiać. Nie dawało mi to spokoju. Czułam, że podejmowałam słuszne decyzje - ale dlaczego wątpiłam w takich chwilach w ich słuszność? Leżałam teraz pośród krzewów i traw, próbując poskładać myśli do kupy. |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
15-02-2016, 10:58
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Przygotowani leków dla Deyne Nyota dobiegły końca, mogła odetchnąć z wyraźną ulgą. Liczyła na to, ze pomogą i zelżą jej w cierpieniu jakiego doznaje. Zabrała małego ratela zanosząc go do swojej kryjówki, upolowała mu małego gryzonia i poprosiła by sam nie oddalał się nigdzie zbyt daleko. Sama zaś ruszyła dalej w trasę, i ona potrzebowała uzupełnić zapasy. Po drodze przy granicy Zachodnich usłyszała znajome brzęczenie. Oblizała się na samą myśl o posiłku, zaburczało jej aż w brzuchu. Wdrapała się na drzewo skąd dochodził dźwięk. Wsadziła łeb w dziuplę i rozdrapując pazurami wnętrze dobrała się do plastrów z miodem. Na żądlące owady nie zwracała specjalnie uwagi. Jej gruba skóra dostatecznie chroniła ją przed ukąszeniami. Pożarła kilka tłustych larw i wyrwała dość spory plater miodu. Zeszła z drzewa i cupnęła nieopodal na głazie, zajadając się łakociom i mlaskając przy tym głośno. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła lwicy leżącej nieopodal.
|
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
15-02-2016, 11:20
Prawa autorskie: Malaika4
Nie wierzyłam raczej w coś takiego, jak przypadek, a jednak wszystko wskazywało na to, że dokładnie tak miało wyglądać moje spotkanie z Kahawą - mistrzynią Damai, która przygotowała lekarstwa dla Nyoty. Drobne napomknięcie od Nuru wystarczyło, żeby na myśl o rateli spierały się we mnie emocje. Zazwyczaj w takiej sytuacji zadawałam sobie pytanie: "dlaczego", ale tym razem nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Z jednej strony cieszyłam się, prawdziwie cieszyłam na myśl o tym, że Nyota trafiła znów w dobre łapy, bez porównania lepsze od moich.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, zdawszy sobie sprawę z tego, że właśnie się w nie wpatrywałam. Potem pojawiały się wątpliwości. Gdzie popełniłam błąd, iż nie posiadłam wiedzy, którą wykazywała się ta malutka medyczka o wielkim sercu? Co mogłam była zrobić, aby również posiąść tę wiedzę i nabyć te umiejętności - a czego nie zrobiłam? Smuciła mnie ta myśl. Być może, gdybym nie zawiodła w tej kwestii siebie samej, byłabym w stanie również zadbać o Nyotę. Być może potrafiłabym ocalić oko Makariego, czy biedną Gizę. W tej chwili nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że Kahawa była praktycznie tuż obok mnie. Smutna zaduma dobiegła końca w chwili, w której Nuru opuścił moją grotę. Teraz chciałam tylko trochę odpocząć, zebrawszy odpowiednie zioła. Choć nie chciałam, ostatecznie dźwignęłam się z ziemi i przeciągnęłam się. Mięśnie stawiały mi opór, nie chcąc ze mną współpracować, ale nie mogłam sobie pozwolić na wylegiwanie się w słoneczku, podczas, gdy być może byłam potrzebna gdzie indziej. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojej groty. Moją uwagę przykuł jednak wtedy jakiś ruch na lewo ode mnie. Zatrzymałam się i zadarłam głowę - kształt, który zauważyłam wtedy kątem oka okazał się być nie ptakiem, a miodożerem, sumiennie pracującym na swoje miano. Nigdy nie widziałam jeszcze czegoś takiego - ratel zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na chmurę pszczół, goniącą wściekle dookoła niego. Zamiast tego zajadał się w najlepsze miodem. Przysiadłam, obserwując ten dziwny spektakl - nie wiedziałam, czy mam się uśmiechać z podziwem, czy też szykować się do udzielenia ratelowi pomocy. Rzadko kiedy miałam jednak do czynienia z żądłami. Czekałam więc cierpliwie, nie chcąc przeszkadzać mu w jedzeniu. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że główną bohaterką tego spektaklu była Kahawa we własnej osobie. |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
15-02-2016, 11:39
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Skończyła swój posiłek, te uparte pszczoły, które nie chciały ją opuścić zirytowały ją lekko. Zeskoczyła z kamienia i zaczęła kopać swoimi mocnymi pazurami w ziemi. Rozrzucając przy tym dookoła piasek, żądlące owady wkrótce zaniechały ataku i odleciały, część została żywcem pogrzebana ziemią. Nie wiedziała, że jest obserwowana przez zdumionego widza. Cóż to jednak musiałoby być za widowisko gdyby walczyła z jadowitym wężem. Jako przedstawiciel swojego gatunku wykazywała się bardzo dużą odpornością na jad. Przeciągnęła się oblizując pysk, jęzorem zlizała z niego resztki miodu które się przykleiły do sierści. Dopiero teraz rozejrzała się i zauważyła lwicę wpatrująca się w nią. Stały tak obie patrząc na siebie nawzajem, jakby czas się zatrzymał a ta chwila trwała wiecznie. Nie uczyniła jednak pierwszego kroku, nie była pewna jej zamiarów. Za to odezwała się.
- Witaj. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
15-02-2016, 11:56
Prawa autorskie: Malaika4
Szczerze mówiąc, dla mnie również czas stanął na chwilę w miejscu. Ale dlaczego? Przecież chciałam jedynie zapytać, czy nie mogę jej w czymś pomóc - dlaczego zamarłam, wpatrzona w czujne ślepia rateli? Na ładną chwilę zapomniałam języka w gębie, czułam też, że moje uszy wymagały wyprostowania, pysk zaś - miłego uśmiechu. Nadrobiłam braki, przytknęłam prawą łapę do piersi i skłoniłam się lekko.
- Witaj. - Odpowiedziałam na powitanie rateli, po czym wyprostowałam się, szybko poważniejąc. - Mam nadzieję, że nie będziesz mi mieć za złe, iż tak szybko przejdę do sedna; proszę, powiedz mi, czy potrzebujesz pomocy? Z całym należnym szacunkiem, ale te pszczoły nie wyglądały na szczególnie zachwycone twoim wyborem posiłku. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że w ogóle się nie przedstawiłam. Miałam tylko nadzieję, że udało mi się zreflektować wystarczająco szybko, by nie zostało to odebrane przez miodożera jako zlekceważenie. Dobrze się złożyło, że nie opuściłam jeszcze swej łapy. - Nazywam się Laja i jestem medykiem ze stada nieopodal stąd. - Wyjaśniłam, uśmiechając się znów, a potem przysiadłam na ziemi, pochylając się odrobinkę, aby nie górować tak nad postacią rateli, nie było to bowiem szczególnie grzeczne. Amulet zakołysał się na mojej piersi, delikatnie uwierając mnie w kark, jakby chciał o sobie przypomnieć. |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
15-02-2016, 12:37
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Obserwowała ją uważnie, jak się kłania z szacunkiem, przedstawia i proponuje pomoc. Szczerze była zdumiona, że jeszcze są młodzi, którzy potrafią się wypowiadać z taka elokwencją. Uśmiechnęła się w duchu słysząc jej imię. Laja, medyk Zachodnich ziem. Z tego co pamiętała Damaja twierdził, że jest sztywna i dziwna. To się zaraz okaże.
Podeszła bliżej i skłoniła łbem w geście wyrazu szacunku. - Dziękuję za troskę, czasami zdobycie pożywienia bywa uciążliwe. Jednak nie na tyle bym wymagała opieki medycznej. Przysiadła na tylnych łapach przed nią. - Jestem Kahawa, przyjaciółka waszego stada. - Bystry wzrok spoczął na jej szmaragdowym amulecie, który kołysał się przez chwilę na boki. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
16-02-2016, 07:37
Prawa autorskie: Malaika4
Kiedy wspominałam tamtą dziwną chwilę, czułam się tak, jak gdyby los dokładnie tak sobie ją zaplanował, żebym nie mogła o niej zapomnieć. Kahawa, mała wielka uzdrowicielka, którą poznałam podczas jej osobliwego posiłku, kąsaną przez dziesiątki pszczół, zasypującą je piachem, a potem oblizującą ze smakiem swój pysk. To było takie zwykłe, codzienne i naturalne. W swojej tępocie nie docierało do mnie, że ktoś w ogóle mógł mieć normalne życie, poza tym opiewanym w pochwałach i wyrazach podziwu. Nie wiedziałam, dlaczego coś takiego przydarzyło mi się z Kahawą, ale runęłam w tę przepaść, którą sama sobie zgotowałam.
Kiedy się przedstawiła, musiałam zapewne wyglądać na zszokowaną. Skłoniłam się przed nią raz jeszcze, odzyskując panowanie nad własnym głosem. - Szanowna Kahawo - odpowiedziałam jej, szeroko się uśmiechając - wiele opowieści o tobie i twoich dokonaniach dosięgnęło mych uszu. To dla mnie wielki zaszczyt. I proszę, przyjmij wyrazy podziękowania za całą pomoc, którą okazałaś temu stadu, zwłaszcza w sprawie biednej Nyoty. Jestem prawdziwie rada, że los postawił cię tam, gdzie moja wiedza zawiodła, a choroba przerosła moje zdolności. Dziękuję Ci. I skłoniłam się przed nią nisko, raz jeszcze przykładając łapę do piersi. To ona zasługiwała tutaj na szacunek - nie ja. |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
16-02-2016, 10:20
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Nie spodziewała się, że ktoś w taki sposób będzie jej dziękował. Podrapała się z wrażenia pazurami po policzku, zapominając, że miała pazury umorusane w piachu. Brązowa smuga została na jej policzku, jakby ktoś wysypał na niej proszek.
- Często opowieści bywają mocno przebarwione, szczególnie jeśli są przekazywane z uszu do uszu. Usiadła wygodniej składając łapy na podłożu, najwidoczniej szykowała się dłuższa rozmowa. Zastanawiała się czemu Damaja nie chciał pobierać od niej nauk, co medyk to ma inne sposoby leczenia. łącząc wiedze można by naprawdę wiele się nauczyć. Nigdy nie uważała że ktoś jest w czymś gorszy, co najwyżej brakowało mu trochę więcej doświadczenia w danej dziedzinie. - Podnieś swoją głowę Lajo - Gdy ich wzrok ponownie się napotkał, mogła kontynuować rozmowę. Nie chciała by ktoś się przed nią płaszczył, chciała porozmawiać jak równy z równym. Szacunek można wyrazić w całkiem inny sposób nie przesadzając. Z tym ubrudzonym policzkiem z pewnością nie wyglądała dostojnie. - Drogie dziecko, powiedz mi skąd czerpiesz swoja wiedzę o ziołach? |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
17-02-2016, 01:06
Prawa autorskie: Malaika4
Chociaż wtedy tego nie dostrzegałam, później zrozumiałam, że Kahawa była dokładnie tym typem osoby, którego w moim życiu brakowało od tak dawna. Łaknęłam mentora - istoty, od której mogłabym się czegoś nauczyć. Dzięki nauce poszerzałam swoje umiejętności, a one pozwalały mi lepiej służyć.
Ratela sprawiała wrażenie bardzo konkretnej i skromnej. Może to dlatego byłam jej wtedy tak posłuszna, pomimo wzbierającego w piersi sprzeciwu, kiedy wezwała mnie, by podnieść obniżony w wyrazie szacunku łeb? Nie zmieniło to faktu, że z radością pospieszyłam z odpowiedzią na jej pytanie. - Wszystkiego, co wiem, nauczył mnie mój dawny mistrz, pawian Rafiki. - Uśmiechnęłam się, lecz nie na długo. - Od kilku miesięcy nie stąpa już po tym świecie. Położyłam uszy po sobie. Bardzo szybko jednak - tak mi się przynajmniej wydawało - doszłam do siebie, nie chcąc w jakikolwiek sposób podpaść Kahawie. Spojrzałam na nią, uśmiechając się do niej ponownie. Dlaczego nawet teraz, gdy wspominałam tamto piękne spotkanie, wciąż uśmiechałam się na samą myśl o tych dwóch słowach, których wtedy użyła? "Drogie" oraz "dziecko". Dawno już nikt nie sprawił mi takiej przyjemności. Poza tym, byłam pewna, że w chwili, gdy to powiedziała miałam łzy w oczach. Przetarłam je wtedy łapą. // wybacz takie bele co, ale o tej porze nie stać mnie na nic więcej - jutro będzie lepiej :) |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
18-02-2016, 10:25
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Obserwowała jej emocje, które się zmieniały z każdą chwilą. Temat który poruszyła musiał być dla niej bolesny. Nie zaprzestała jednak, bolączki trzeba z siebie wyrzucić. Niczym jad rozchodzą się po ciele zatruwając cały organizm doprowadzając do szału lub depresji. Cichy zabójca.
- Musiał być zacną i mądrą małpą. Żałuję, że nie miałam okazji go poznać osobiście. - Pokiwała łbem przytakująco. To było smutne gdy odchodził ktoś doświadczony, uważała że miałaby z nim wiele wspólnych tematów do rozmowy. - Ten amulet to prezent od niego? -Wskazała pazurkiem na przyciągający swą zielenią kamień. Taka pierwsza myśl się jej nasunęła. Znała małpy ze swojej zręczności w dłoniach, zrobienie różnych przedmiotów było dla nich pestką. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
18-02-2016, 22:33
Prawa autorskie: Malaika4
- Był cudowny - uśmiechnęłam się do wspomnień - ale też bardzo, bardzo, bardzo stary. Pamiętał historię tych ziem na kilka długich pokoleń wstecz i całą tę historię powierzył mnie. Mam tylko nadzieję - przetarłam znów oczy, poczułam również, jak coś ściska mnie w gardle - że kiedy słońce zaszło dla niego po raz ostatni, był spokojny.
Nie wiedziałam, czemu z taką łatwością otwierałam się przed zupełnie obcym miodożerem. Postanowiłam sobie stanowczo, że nie będę uzewnętrzniać swoich rozterek, aby móc iść dalej - a tymczasem przy pierwszej okazji zatrzymałam się znów w miejscu, płacząc i plącząc się we wspomnieniach. Mało tego, dotarło to do mnie, ale nie wiedziałam, co o tym myśleć, ani co z tym zrobić. Bardzo szybko jednak ta i tak krótka refleksja spotkała swój koniec - Kahawa zapytała o mój medalion, a ja nie potrafiłam się zdobyć na cokolwiek mniejszego od prawdy. - Ten amulet to moje brzemię, a zarazem największy skarb. - Wyjaśniłam, ujmując klejnot łapą. Długo musiałam się uspokajać, szukać słów, odbudowywać każde zdanie od początku, zanim uspokoiłam się na tyle, by udzielić jej jakiejkolwiek odpowiedzi. Zamknęłam oczy - być może dzięki temu było mi trochę łatwiej. - Ten klejnot to wspomnienie największej krzywdy, jaką wyrządziłam: zła, którego przez moją ślepotę stałam się przyczyną. Z mojej winy zginęli niewinni. - Zwiesiłam łeb. - Z mego powodu zginął piękny lew, mój wybawiciel, Derion. Ivy, jego córeczka... nie odnalazłam jej na czas. Umarła w samotności, z głodu, strzegąc do samego końca tego amuletu. Zabrałam go, by móc opiekować się nim dalej. Wytłumaczywszy to wszystko - zamilkłam. Oddech wiązł mi w piersi. W ciągu ostatnich kilku dni często musiałam wracać do tej historii, ale za każdym razem przychodziło mi to z trudem. |
|||
|
Kahawa Konto zawieszone Gatunek:Ratel Płeć:Samica Wiek:11 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec / Znachor Liczba postów:269 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 28 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 70 |
21-02-2016, 12:00
Prawa autorskie: Madkakerlaken, Eyal Bartov
Słuchała cierpliwie jej pięknych wspomnień związanych z jej mentorem. Nie spodziewała się jednak, że gdy zada pytanie o ten przeklęty amulet sytuacja zmieni się diametralnie. Jej wyjaśnienie było nieco płytkie i ukrócone, ale czego się można spodziewać, i tak dużo powiedziała obcej osobie.
Głosem spokojnym, nie zimnym ani ostrym zapytała. Pewne kwestie trzeba było wyjaśnić a widać był, że tej lwicy przeszłość nie daje spokoju za dużo do niej wraca. - Lajo, czy zrobiłaś wszystko co w twojej mocy by pomóc tym osobom? Jeśli tak, nie powinnaś się obwiniać za niepowodzenia. Nie wszystkich się da uratować. Nawet mi się to nie udaje, jednakże gdybym się załamała i złożyła ręce usuwając się w cień. Nie pomogłabym wielu istnieniom, zamiast tego doskonale swoje umiejętności by być jeszcze lepszą. By zdziałać w przyszłości więcej. Ujęła swoimi dłońmi jej policzki. - Nie możesz zatracać się w przeszłości, to sprowadzi na ciebie zgubę. Powinnaś z niej wyciągać wnioski by nie popełniać kolejnych błędów w przyszłości. - Pogładziła ją pazurkiem po delikatnej sierści na pysku. - Rafiki wierzył w ciebie i twoje umiejętności, przekazał ci spora wiedzę i zapewne chciał byś kontynuowała jego dzieło. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
21-02-2016, 16:34
Prawa autorskie: Malaika4
Przed chwilą, od której stać mnie było tylko na łzy, czułam się tak, jak gdybym znalazła się w innym świecie. Przez długie miesiące byłam sama w swojej grocie, pośród połamanych tykw zapisując historię Zachodnich Ziem. W końcu przemogła mnie moja słabość i wyleczywszy Nuru z jego ran, odważyłam się opuścić terytorium stada choć na chwilę. Przez ten czas pośród lwów i hien z Cieniowiska, pośród tych, których miałam mieć za swoich wrogów odnalazłam pomoc i zrozumienie. Na Cmentarzysku poznałam Ate, nieco przerażającą z zachowania, acz w głębi ducha wspaniałą lwicę. A teraz, na sawannie poznałam Kahawę: tę samą Kahawę, która zajmowała się Nyotą. Wyszkoliła Damaję. Tę Kahawę, która sama zaoferowała mi pomoc i ciepłe słowo.
Płakałam. Mogłam powiedzieć, że każde jej słowo było dla mnie celnym ciosem, ale to nie byłaby prawda. To było bardziej jak szturchnięcie, pociągnięcie za sobą, wskazanie innej drogi. Czy lepszej? Przez łzy nie byłam w stanie ocenić. Próbowała Kiu, próbował Belial, ale dopiero po usłyszeniu tego z ust rateli zrozumiałam, że ma rację. Wtedy płakałam najbardziej - kiedy ujmowała mnie swoimi małymi, wciąż nieco lepkimi łapkami, głaszcząc mnie po policzku. To były łapy, które leczą. Spojrzałam prosto w jej oczy, poprzez łzy. Trwałam tak przez chwilę, a potem przetarłam ślepia łapą. Byłam w stanie wykrztusić z siebie tylko kilka słów. - Dziękuję ci. Czułam, że jeżeli istniał ktokolwiek, kto mógł mi pomóc, kto mógł wskazać właściwą ścieżkę, była to właśnie ona. Czułam w sercu głęboki ból, ledwo panowałam nad swoim oddechem. Nie potrafiłam się zdobyć w moim życiu na tak wiele - teraz, drżącym ze strachu głosem, powiedziałam coś jeszcze. Było to pytanie. - Kahawo, wybacz mi te łzy- czy zechcesz wysłuchać- mnie? A potem zamknęłam ślepia. Straciłam panowanie nad swoim oddechem. Zacisnęłam ze wszystkich sił szczęki, nie chcąc znów się rozpłakać. - Ja potrzebuję pomocy. - Wyszeptałam, zwieszając nisko łeb. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
24-02-2016, 15:39
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
/Przepraszam, lenistwo nie pozwoliło mi na przelogowanie się./
Otarła delikatnie jej łzy, gdy zaczęły obficie spływać po policzkach. Ciężar jaki dźwigała lwicy był na tyle przytłaczający, że udzielił się staruszce. Na chwilę obecną wszystko inne wydawało się błahe. Jeśli jej nie postara się pomóc to może być kolejna osoba, którą stracą zachodni. Zdziwiła się tylko, że nikt ze stada nie zauważył jej dziwnego zachowania. Nikt nie prosił o pomoc. - Cii dziecko, spokojnie. Wyszeptała, ujmując łapką jej podbródek by nie opuszczała głowy. Uniosła ją do góry. A jej wzrok mimo, że ciepły emanował jeszcze stanowczością mówiąca wręcz by się nie poddawała. Pierwszym krokiem do tego było właśnie nie zwieszanie łba. - Mam czas, mogę cię wysłuchać... nie śpiesz się. - Nie chciała jej tak naciskać, niech zaczerpnie oddechu. Uspokoi rozkołatane serce i nerwy. Mimo, ze miała szukać ziół, to może to odłożyć na później. Nie zostawi teraz lwicy samej. nie po tym jak wołała o pomoc. |
|||
|
Laja Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 75 |
24-02-2016, 21:04
Prawa autorskie: Malaika4
Czułam, że łzy wciąż spływają po moich policzkach, nawet, gdy podniosłam na nią wzrok. Nie zasługiwałam na nic spośród tego, co od niej otrzymałam. Stała naprzeciw mnie na swoich krótkich łapkach, ocierając moje łzy, obejmując, szukając mojego spojrzenia. Wpatrując się w jej bursztynowe oczy czułam, jak coś we mnie pęka.
- Nie zabiorę zbyt dużo z twojego czasu, obiecuję. - Powiedziałam z trudem, próbując się uśmiechnąć. - I tak zabrałam go już tak dużo. Proszę, wybacz mi - odwróciłam ze wstydem wzrok - ale dłużej nie potrafię tego wszystkiego dusić w sobie. Z każdym bolesnym oddechem zapominałam na chwilę o swoim wstydzie, jednakże on wracał za każdym razem. W końcu jednak posłuchałam słów Kahawy i powoli położyłam się na ziemi - łeb starałam się trzymać tak wysoko, jak tylko mogłam, by nie przewróciła się, kiedy się kładłam. Zajęło mi chwilę dojście do siebie w wystarczającym stopniu, by opowiedzieć jej swoją historię. - Nie pochodzę z Zachodnich Ziem, Kahawo. Nie pochodzę nawet z Lwiej Ziemi, z której trafiłam tutaj. Przybyłam z daleka, ze stada, które opuściłam za młodu. Nie pamiętam z tamtego okresu za wiele, poza krzykiem, ucieczką i krwią. Przypominał mi o nich sen o mojej matce. Miałam wtedy rok. Zaczerpnęłam powietrza, na moment milknąc. - Powiedziała mi, że powinnam udać się na Lwią Ziemię. Tam odnaleźć miałam moją starszą siostrę, Manuelę. Wyruszyłam więc, jednakże nie znalazłam jej tam. Ówczesny Król Lwiej Ziemi przyjął mnie w szeregi stada, a tam... tam poznałam Rafikiego. Nie dało się nie uśmiechnąć na wspomnienie o nim. - To on nauczył mnie wszystkiego, co wiem. To on nauczył mnie rozpoznawać zioła, przygotowywać farby, to on nauczył mnie malować historię stad. Pokażę ci kiedyś. - Obiecałam, a potem przymknęłam ślepia. - Spędziłam tam dwa lata. W końcu jednak wyruszyłam z powrotem na poszukiwania siostry; bez skutku. Kiedy moje łapy postały znów na Lwiej Ziemi, Rafiki wskazał mi nową drogę. Powiedział mi, że widział Manuelę. Wskazał mi drogę do Wąwozu. Zwiesiłam łeb. - Nie pamiętam dokładnie tego, co się wtedy stało, ale jestem prawie pewna, że byłam odwodniona. Zginęłabym, gdyby nie Derion: piękny lew o ciemnej grzywie i jasnym futrze. Obudziłam się następnego dnia, a on był przy mnie. Opiekował się mną. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, kim był. Od Kahawiana dowiedziałam się później, iż był partnerem Manueli. Mieli razem córeczkę, Ivy. To do niej należał ten amulet. - Pokazałam go łapą. - Derion zostawił Ivy w kryjówce, samemu poszedł na polowanie. To wtedy mnie znalazł... dlatego jak się obudziłam, poszedł polować jeszcze raz, dla mnie i dla niej. Ja w tym czasie spałam. Kiedy się obudziłam, nie było go już przy mnie. Czułam, że coś jest nie tak. Poszłam jego śladem. Zamknęłam oczy. Wiatr. Ciemna grzywa. Spokój na jego pięknym pysku. - Znalazłam go bez życia, przebitego rogiem antylopy, na którą polował. Wyzionął ducha, zanim zdążyłam go odnaleźć. Wykrwawił się na śmierć. - Te słowa ledwie przeszły mi przez gardło. Czułam znowu wzbierające we mnie łzy. - Nie wiem, ile czasu spędziłam przy nim... ale dopiero potem przypomniałam sobie o Ivy. Szukałam jej na oślep przez wiele godzin, ale znalazłam ją zbyt późno. Umarła z głodu. - Przetarłam łapą oczy. - Do samego końca strzegła tego amuletu. Obiecałam jej, że się nim zaopiekuję. Potem zaniosłam ją do Deriona, aby... spoczęli razem. Westchnęłam, chcąc w ten sposób pomóc sobie zapanować nad oddechem. - Strzegłam ich przez trzy dni i trzy noce, zanim... zanim zleciały się muchy. - Dodałam z trudem. - Błądziłam potem bez celu, nie jedząc i nie pijąc, aż znalazł mnie Kahawian, władca tych ziem. Poprosił mnie o pomoc. Był przyjacielem Deriona, rozpoznał ten amulet, opowiedział mi o jego związku z Manuelą... Zamknęłam oczy. - ...o tym wszystkim, co zniszczyłam. Nie otworzyłam już ślepi. Zamarłam, wsłuchana w mój własny oddech, nie czując już nic. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości