♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#1
22-02-2016, 20:44

To nie były lekkie czasy dla Zachodnich Ziem. Po śmierci Gizy i zniknięciu Kalani, Mai nie brakowało zajęcia. Pora sucha trwała w najlepsze, dlatego coraz częściej udawała się coraz dalej, poza wyznaczone, po wielokroć utrwalane granice swojego stada. Szukała nowych terenów łowieckich - i znalazła ich kilka. Nie wystarczająco jednak.
Nastał wieczór, następnego dnia poszukiwań. Wróciła na terytorium stada, z jakiejś przyczyny nie chcąc spędzać nocy poza jego granicami. Zatrzymała się nieopodal rzeki, gdzie - wsłuchana w jej usypiający szum - postanowiła odpocząć chwilkę. Wyłożywszy się na rozgrzanym słońcem kamieniu, nieopodal jaskiń Lai i Saixa, czekała, aż przyjdzie do niej sen.
Los chciał jednak, by przyszedł do niej ktoś inny.
Frigg
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#2
23-02-2016, 00:49
Prawa autorskie: Ragous

Och, tak. Los lubi pogrywać z nami. Traktuje to niczym niewinną zabawę, kiedy oplata swoje palce naszymi nitkami. Jesteśmy jego marionetkami i tańczymy jak nam zagra. Czasami ku naszej uciesze, a innymi czasy... Wręcz przeciwnie.
Kroczący wzdłuż grot szary samiec był świadom, że przekroczył granicę wytyczającą tereny nieznanego mu stada. Wonie obcych lwów były na tyle silne, że na chwilę przystanął i zaczął obmyślać jakim sposobem uda mu się przejść przez nie niezauważonym. Wybór padł na groty. Były one posunięciem równie inteligentnym, co ryzykownym. Zapachy rodzin zamieszkujących jaskinie mogły zatuszować jego pojedynczą aurę, lecz jeżeli akurat trafi na przechadzającego się nieopodal strażnika… Może już nie być tak łatwo.
Duha postanowił zdać się na los. Ten nie zawiódł go ostatnimi czasy. Może i dziś mu będzie sprzyjał. Srebrne spojrzenie omiotło pobliskie kamienne budowle, a posiwiałe cielsko kroczyło ciężko pomiędzy nimi. Nie starał się nawet zachowywać cicho, bo i po co? Węch zadziała szybciej u młodych osobników aniżeli słuch. Jego sytuacja i tak już była patowa, lecz nie odstraszało go to.
Miał wytyczony cel i zamierzał do niego dążyć.
Ciężka, włochata grzywa zaszeleściła przyjemnie kiedy samiec przystanął. Srebrne ślepia wpatrzone były w leżącą na skale lwicę. Lwicę nie byle jaką, ale…
-Maya?-zawołał, ostatnią sylabę wymawiając wysoko, w pytającym znaczeniu. Gęste, pokrapiane siwizną brwi uniosły się wyżej zakreślając zmarszczki na szarym czole Duhy.
Czy to możliwe, że ją odnalazł? Po tak długiej podróży?
Srebrne spojrzenie przepełnione wewnętrzną nadzieją wlepiło się w kremową samicę.
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#3
23-02-2016, 21:22

Słysząc nieznany jej głos, samica szybko poderwała łeb. Natychmiast zerwała się z ziemi i strzeliła w jego stronę spojrzeniem jak jadowity wąż. Poderwała się tak szybko, jakby miała zamiar prześcignąć własne serce, teraz bijące w jej piersi na alarm. Stanęła naprzeciw samca, nawet nie kryjąc swoich zamiarów. Obniżona postura, cofnięte uszy, obnażone kły i wściekły warkot. Kilka ciężkich, stanowczych kroków w jego stronę.
- Skąd znasz moje imię? - Warknęła wściekle samica.
Miała bardzo nieprzyjemny głos, jej zielone ślepia płonęły nawet nieskrywaną wrogością. Jasno dawała mu do zrozumienia, że tylko od odpowiedzi na to pytanie zależało, czy na tym ostrzeżeniu się skończy - "kim jesteś" i "czego tu szukasz" schodziło na dalszy plan. Był intruzem w samym sercu terytorium stada, do tego znającym jej imię.
Tym samym Myr, Saix, Nuru, Damaja, Kahawian i Tyrvelse podpisali na siebie wyrok.
Lwica miała chude, lecz wyrzeźbione w polowaniu i walce ciało. Przecinało je wiele blizn, raz większych, raz mniejszych - największą z nich była poczwórna szrama pod jej wściekle zmrużonym okiem. Przede wszystkim jednak, całą sobą objawiała niezachwianą pewność siebie, która pozwalała jej stanąć naprzeciw dorosłego, doświadczonego samca.
Frigg
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#4
23-02-2016, 21:43
Prawa autorskie: Ragous

Samiec nie był zdziwiony reakcją lwicy, co więcej takiej właśnie się spodziewał. W końcu to on był intruzem na jej terytorium. W jej tak zwanym "nowym domu". Szary samiec cofnął się o krok i przystanął, nadal wpatrzony w intensywnie zielone tęczówki Mayi.
Widział jej zarysowane pod skórą mięśnie. Lwica widać nie próżnowała w treningach i innych ćwiczeniach. Miała wyrzeźbione ciało. Zupełnie inne niż wtedy kiedy ją zapamiętał.
Blizny jednak nadal pozostały na swoim miejscu. Rany, które zadał jej razem z bratem pozostawiły widoczne znamiona na jej ciele. O dziwo, czuł swego rodzaju obrzydzenie patrząc na niego. To on zadał jej to cierpienie. Skazał ją na ból i poniżenie.
Srebrne spojrzenie przeniosło się na pysk lwicy. Zlustrował ją spokojnym spojrzeniem, by w jednej chwili zauważyć nową bliznę. Serce zwolniło tempo, krew wolniej płynęła w krwiobiegu. Samiec skrzywił się nieznacznie, a jego brwi zmarszczyły się na moment. On nie zadał jej ciosu w pysk. Ani jego brat, a jednak na poliku lwicy malowała się blizna. Poczwórna. Głęboka na tyle, że pozostawiła wyraźne szramy.
Kto był zdolny do tego, żeby ją uderzyć? Ją, lwicę, na której mu zależało?
"Ten skurwiel wydał na siebie wyrok śmierci."
Nieważne było, że nie znał okoliczności zadania blizny. Nikt nie miał prawa podnieść na nią łapy. NIKT.
Szary samiec na powrót przybrał neutralny wyraz pyska, a ślepia zwróciły się na tęczówki beżowej lwicy. Kąciki warg nieco się uniosły, kiedy usłyszał pytanie.
-Jak to… Nie pamiętasz mnie?-zapytał mimowolnie chociaż widział, że dla Mayi jest to widocznie pytanie czysto retoryczne. Westchnął cicho.
-Może to i dobrze.-dodał, zerkając na chwilę w bok, by potem ponownie spojrzeć Zachodniej w oczy. Tym razem głęboko i nie spuszczając srebrnego spojrzenia.
-Duha.-wymówił te dwie sylaby powoli, lecz dobitnie. Nie chciał jej okłamywać. Nigdy więcej.
Prawdę najlepiej jest wypowiedzieć szybko. Jak wylanie kubła zimnej wody.
Szybko i z zaskoczenia.
Tylko czy przypadkiem samiec zdoła przeżyć to spotkanie, by się o tym przekonać?
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#5
24-02-2016, 19:51

Cierpliwość zielonookiej samicy miała swoje granice. Ci, którzy mieli okazję ją dobrze poznać wiedzieli, że wystarczyło postawić jeden tylko krok w złym kierunku, by znaleźć się niebezpiecznie blisko bariery. O jej istnieniu przypominała całą swoją posturą. Chociaż sama zamarła w bezruchu, kołysała niecierpliwie ogonem.
Pysk starej lwicy tężał coraz bardziej, wraz z każdym zbędnym słowem samca. Aż w końcu przyszło to jedno, najważniejsze słowo - imię, będące kluczem do jej przeszłości. Duha.
Zaniemówiła. Zielone ślepia rozszerzyły się w szoku, który przygasił wzbierający w nich gniew. Samica aż cofnęła się o krok, dopiero teraz rozpoznając w tymże samcu figurę z jej historii. Bardzo złą i okrutną figurę. Te srebrne ślepia, tembr głosu, imię, które słyszała tylko tamtej przeklętej nocy, której skrzyżowały się ich ścieżki. Księżyc w milczeniu przyglądał się jej torturom. Jej udręce.
Zielone ślepia zapłonęły z powrotem.
- TY. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Frigg
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#6
08-03-2016, 09:38
Prawa autorskie: Ragous

Szary czuł na sobie mierzący go wzrok zielonookiej lwicy. Ciemna grzywa ciążyła mu, lecz nie dał tego po sobie postrzec. Uniósł osiwiały łeb wyżej i uważnie przypatrywał się Mayi. Wyczekiwał reakcji po jego skromnej podpowiedzi. Wiedział, że ona nadejdzie.
Minęło kilka sekund, gdy zauważył niebezpieczny błysk w szmaragdowych ślepiach. I kolejne kilka kiedy napiął mięśnie przygotowany na cios. Ten, jednak nie nadszedł. Srebrne tęczówki ujawniły się spod ciemnych powiek i zlustrowały pysk lwicy. Ujrzał zmarszczony nos oraz płonące nienawiścią i wściekłością oczy. Ślepia, które tak pragnął ponownie zobaczyć. Za którymi tęsknił i które co noc pojawiały się w jego snach.
Mięśnie rysowały się pod napiętą skórą lwa, lecz ten rozluźnił je w jednej chwili. Chciał pokazać Mayi, że z jego strony nie musi się obawiać krzywdy.
Ty stary tępaku. Po tym co jej zrobiłeś myślisz, że uwierzy ci, iż nie stanowisz dla niej zagrożenia?
Jednak to on stał pośrodku terenów jej stada. Mogła wezwać pobratymców. Jeden ryk wystarczył, by ją uratować, a jego pozbawić możliwości porozmawiania z nią. Miał tego pełną świadomość, a jednak postanowił zaryzykować.
Dla niej.
Nie przytaknął jej słowom. Nie miałoby to największego sensu, a może jeszcze bardziej rozsierdziłoby i tak zdenerwowaną lwicę.
-Przyszedłem porozmawiać.-odparł za to, a na jego pysku pojawił się lekki grymas. Patrzenie na nią w tym stanie było niewyobrażalnie ciężkie dla Duhy. Te blizny, które on i jego brat jej pozostawili były kamieniem ciążącym w jego sercu. Wiedział, że mu nie wybaczy. To nie będzie prosta droga. Jednak musi spróbować.
Dla niej.
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#7
08-03-2016, 22:04

Maya powolnym, ciężkim krokiem zbliżyła się do samca. Każdy krok był wymierzony z wielką dokładnością. Ciężar ciała opierał się na lewych łapach, nieco ugięte zadnie łapy były przygotowane do skoku. Samica wzięła głęboki wdech.
- Nie rozmawiam z nieboszczykami. - Powiedziała.
Duha, od samego początku tej smutnej sytuacji był skupiony tylko na niej. Chłonął ją wzrokiem, całą, rozpoznając każdą bliznę na jej ciele, zapoznając się z każdą nową. Wpatrzony był w lwicę, którą zatruł i złamał. Widział, jak daleką zaszła drogę na ścieżce gniewu, w którym zabiła jego brata, a jego zostawiła na pastwę losu, który okazał się dla niego łaskawszym, niż dla niej.
- Byłeś martwy! - Dyszała wściekle samica. - A teraz nie dość, że żyjesz, to chcesz ze mną POROZMAWIAĆ?!
Widział nienawiść w jej oczach. Widział tężejący wyraz pyska. Widział dźwigające się na zadnich łapach ciało. Dostrzegł grające pod skórą mięśnie. Przed oczyma miał smugę, która mogła być tylko jej łapą. Samica z całej siły grzmotnęła go w pysk. Wygięła się jak sprężyna, dodając temu ciosowi tak wiele siły, jak tylko mogła. Smagnęła go ostrymi pazurami po policzku, strzępiąc sierść i zostawiając po sobie różowiejącą, acz płytką szramę. Zbytnio skupiła się na nabraniu szybkości, by zadać mu prawdziwą ranę.
Dyszała wściekle, stojąc naprzeciw niego i obserwując jego kamienny wyraz pyska. Jego opuszczoną gardę. Jego pogodzenie się z nagłym ciosem. Jego spojrzenie, które po momencie powróciło znów do niej. Jego brak reakcji na ból i czerwieniejący powoli policzek. To zbijało ją z tropu. Wyprowadzało z równowagi. Zaburzało oddech.
- Czego ode mnie chcesz? - Warknęła samica, nie wycofując się, lecz trwając tuż przy nim.
Frigg
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#8
08-03-2016, 22:18
Prawa autorskie: Ragous

Dla orientacji jak wygląda Duha:

Szary spodziewał się ataku. Poznał to po jej naprężonych mięśniach i skupionym wyrazie pyska. Przygotował się do tego, że lwica spróbuje go powalić, lecz ta najwidoczniej zrezygnowała z tego manewru na cześć zwykłego uderzenia go łapą. Lew przymknął na chwilę ślepia, by bryzgająca krew nie chlapnęła mu oczu. Gdy już było po wszystkim rozwarł powieki i nadal obserwował Mayę spokojnym spojrzeniem srebrnych tęczówek. Mógłby przysiąc, że lwica zaczęła czuć się przez ten wzrok nieswojo.
Czarnogrzywy nie pofatygował się nawet, by zbadać zadaną mu ranę. Skoro nie poczuł nic oprócz pieczenia stwierdził, że szrama musiała być powierzchowna. Westchnął cicho, usłyszawszy pytanie zielonookiej. Czy naprawdę było to takie trudne?
-Tak jak powiedziałem. Chcę porozmawiać. Wyjaśnić pewne sprawy z przeszłości.-rzekł stanowczo, lecz nie na tyle twardo, aby sprowokować tym lwicę. Nie chciał być nachalny czy bezczelny. Na razie. Teraz zależało mu na tym, by ta była skłonna go wysłuchać. Jeśli nie będzie chciała to spróbuje innym razem. Jeśli za następnym nie poskutkuje to znowu. I tak bez końca, póki nie znajdą jakiejś cienkiej nici porozumienia między sobą. Ciekawe tylko czy Maya była świadoma samozaparcia jakie posiadał w swoim wnętrzu ów samiec.
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#9
25-03-2016, 21:57

Stara samica nie panowała już nad sobą. Oddech płonął jej w płucach, obnażone kły ociekały śliną, a ślepia, gdyby mogły, dawno już stanęłyby płomieniem. Jeżyło się futro na jej karku, ona sama stała, wygięta dziwnie, gotowa do następnego ataku.
Duha nie zrobił nic, nawet nie drgnął - i tym zupełnie zbił Mayę z tropu. Maya nie lubiła być zbijana z tropu. A była zbijana z tropu przez upiora jej przeszłości: przez samca, który pobił ją, torturował i gwałcił. A teraz przyszedł z nią porozmawiać? Porozmawiać?
Wyjaśnić sprawy z przeszłości?
Tym razem Maya dała mu jeszcze mniej czasu na przygotowanie się. Ile tylko miała siły w łapach, uderzyła go w ten sam policzek - poszła jednak za ciosem. Zanim samiec zdążył się obrócić, raz jeszcze wystawiony przez nią na próbę, zdążył mu przed oczyma mignąć jedynie jej ogon. Zadawszy mu cios, samica obróciła się w miejscu, a potem oparła się zadnimi łapami o jego bok i szyję, popychając go z całej siły na ziemię. Na tym również się nie skończyło - wykorzystując impet, obróciła się w miejscu raz jeszcze, tym razem doskakując do samca. Unieruchomiła jego łapę własnym ciężarem, stając na niej, zaś prawe łapsko starej samicy naparło na jego szyję, przybijając mu łeb do ziemi.
- Jedyne, co wymaga wyjaśnienia, to to, że jeszcze żyjesz. - Wycedziła przez kły samica, gromiąc go wzrokiem. - Dlaczego mam nie naprawić tego błędu? - Nacisnęła mocniej, wysuwając pazury.
Już raz znalazł się w tej sytuacji. Maya, wychudzona, zakrwawiona lwica z obłędem w ślepiach, powaliwszy go, tłukła jego głową o kamień, z całej siły, aż stracił przytomność, a ziemia pod jego łbem spłynęła jego krwią. Tym jednak razem ten cios nie nadszedł, a choć Maya miała w ślepiach płomień... wycofała się. Uwolniła go od swego ciężaru i cofnęła się o kilka kroków.
Wtedy dopiero do lwa mogło dotrzeć, że jej celem bynajmniej nie była jego śmierć. Dlaczego jednak? Skąd w tej lwicy ta zmiana, to wahanie, niepewność? Miała mnóstwo siły, bez wątpienia mogła stawić mu czoła... a jednak nie zrobiła tego. Jedynie przekazała wiadomość. Bardzo, bardzo jednoznaczną wiadomość.
- Wstawaj. - Warknęła do niego.
Wypowiedzenie jednego słowa jeszcze nigdy wcześniej tyle jej nie kosztowało. Cholerne lwy z tej cholernej krainy, nauczyły ją tego jebanego zastanawiania się nad wszystkim, co się mówi, myśli i czyni. Widząc tego potwora, Maya przypomniała sobie o tym, że nie pochodziła stąd. Że była zwykłą lwicą, którą Duha niegdyś zranił.
I miała tej nocy przeklinać siebie, że poczuła się źle z tym, iż jej przypomniano. Nie potrafiła pojąć, jakim cudem ten lew nie odpowiadał na jej ataki, nie reagował na jej nienawiść. Jedynie stał, powtarzał w kółko, że chce jedynie porozmawiać. I patrzył, z taką cierpliwością, skalnym opanowaniem. Doprawdy czuła się tak, jak gdyby nie lwu zadała te razy, a zimnemu głazowi - Duha pozostawał niewzruszony.
Jedyne, co mogła zrobić, to pokazać mu, gdzie jego miejsce. Ale widziała, że lew faktycznie jej szukał, faktycznie chciał porozmawiać. Poza tym, na pewno nie odnalazł jej przypadkiem. Ktoś musiał wskazać mu drogę. Ktoś, komu ona sama musiała ufać. I tylko ze względu na to lwica odstąpiła od niego, pokaz siły uznając za zakończony, a wiadomość za dostarczoną.
Była gotowa go zabić. Miała siłę na poparcie tej palącej nienawiści. Ale miała też ten dziwny błysk w ślepiach. Choć Duha w starciu z jej siłą i okrucieństwem był bezbronny, to ona pierwsza, mając jego życie na wyciągnięcie pazura, wywiesiła białą flagę.
Jeszcze nigdy wcześniej wypowiedzenie jednego słowa nie kosztowało jej tak wiele.
- Mów.
Frigg
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata. Znamiona:0/0 Liczba postów:372 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#10
10-04-2016, 18:10
Prawa autorskie: Ragous

Nie zareagował na jej cios ani na próbę powalenia, która napomnijmy odniosła pozytywny skutek. Dlatego też z pełną świadomością Duha leżał pod Mayą, oddając swój los oraz życie w jej pokryte bliznami łapy. Jedyne co nadal nie zmieniło się w jego postawie to, to, że jego srebrne tęczówki wciąż wpatrywały się wyczekująco w lwicę. Błyszczała w nich wątła iskierka nadziei i coś jeszcze- zaufanie. Tak, możliwe, że to właśnie to tak bardzo zirytowało Mayę. Samiec może i postąpił głupio, stawiając swoje życie na szali przeciwko osobie, która nienawidziła go najbardziej na świecie. Miał pełną tego świadomość. W dodatku, gdzieś w głębi swojego ogromnego, włochatego łba ubzdurał sobie, że pomimo wszystko mistrzyni nie będzie chciała go zabić.
I proszę bardzo. Głupota czasami potrafi się przydać.
Szary podniósł się w chwili, gdy lwica cofnęła się na tyle, by nie czuć się przez niego zagrożona. Wstawał jednak powoli i uważnie stawiał łapy, gotowy w każdej chwili ponownie paść na ziemię na jedno warknięcie Mayi. Nie, nie tracił przez to honoru.
Bo czy można stracić dumę, gdy jest się tak perfidnie zakochanym?
Czarna grzywa zaszeleściła gdy samiec w końcu stanął przed lwicą. Krew spływała z jego polika i wsiąkała w czeluść włochatych kosmyków, lecz ten nie zwrócił na to większej uwagi. Ważne było jedno- zechciała go wysłuchać. Skinął łbem, po czym oblizał delikatnie ozorem zewnętrzną część warg, by potem zacząć swoje wyjaśnienia.
-Chciałbym cię przeprosić. I choć wiem, że teraz buzują w tobie emocje i miałabyś ochotę rozszarpać mnie na strzępy, to proszę, pozwól mi mówić dalej.-uniósł nieco jedną z szarych łap, jakby w pojednawczym geście.
-Po tym co między nami zaszło… Szukałem cię. Nie mam ci za złe to, co mi zrobiłaś. Wiem, że na to zasłużyłem. Zasłużyłem na każdy cios, na każdą szramę, którą dzisiaj noszę jako karę za moje czyny. Pewnie myślałaś, że zginąłem tak jak mój brat, ale… Nie. O dziwo, nie zmarłem. Przeżyłem. I kiedy się obudziłem i zdałem sobie sprawę z tego co zaszło, pragnąłem ciebie odszukać. Po wielu latach znalazłem stado, w którym jak się później okazało żyły twoje siostry. To one zdradziły mi gdzie poszłaś. W dodatku… Spotkałem pewną osobę, której nie spodziewałem się tam zastać. Pewnego samca- przywódcę. Może nie zwróciłbym na niego większej uwagi, bo to lwice miały interesujące mnie informacje, ale… On miał moje oczy, Mayu. W nich samych widziałem własne odbicie.-odparł, przegryzając grubą, czarną wargę.
-Dobrze wiem, że on nigdy nie będzie taki jak ja. On jest stuprocentowo lepszy niż ja kiedykolwiek się stanę. Dlatego też po jego spotkaniu, ponownie zapragnąłem cię odnaleźć. Uczucie to rosło we mnie z dnia na dzień. Szedłem długo. Szukałem bezustannie i za dnia, kiedy słońce wisiało wysoko na niebie i w nocy, gdy towarzyszył mi chichot hien, odgłosy ciemności.-westchnął, wspominając te nieprzespane noce i zmęczone poduszki łap. Jego wzrok stał się przymglony jakby przeszłość całkowicie go na tą chwilę pochłonęła. Otrzeźwiał jednak w chwili, gdy jego szare ślepia ponownie spoczęły na Mayi.
-I oto tu stoję. Po tylu dniach, miesiącach i latach tułaczki. Pragnę tylko jednego- przebaczenia. Nie, nie chcę byś zrobiła to teraz, bo wiem, że czegoś takiego nie można żądać tak od razu… Jednak chcę na to zapracować. Zrobię wszystko, bym tylko kiedyś, w jakimś dniu usłyszał od ciebie, że… Że mi wybaczasz.-zakończył, nadal obserwując beżową lwicę.
-Wiem, że mój czyn nie zasługuje na wybaczenie pod żadnym względem. Dlatego też nie będę się bronić. Możesz zrobić ze mną co zechcesz. Jednakże jeśli istnieje w tobie choć wątła iskra, że kiedyś będziesz skłonna mi przebaczyć… To poczekam na nią. Nawet jeśli miałbym czekać rok, dwa, a nawet lata.-dodał, a jego szare uszy cofnęły się nieco, jakby był świadom tego w jakim położeniu się znalazł. I oto tak stał. Wielki, szary, masywny samiec o włochatej i bujnej grzywie, który czekał na wyrok wymierzony przez ducha swojej przeszłości.
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#11
11-04-2016, 12:20

// Załóżmy, że podczas rozmowy padły konkretne imiona. Nie chce mi się ich wymyślać. :P

Cierpliwość oraz Maya rzadko szły ze sobą w parze. Na ogół irytowały ją zbędne słowa, nieważne, czy wypowiadał je niegdyś Ragnar, Kahawian, Busara, czy ktokolwiek inny. Dla niej wszystko to było jedynie marnotrawstwem oddechu. Duhę wysłuchała jednak od początku do końca, nawet, jeśli nie wiedziała dlaczego to robi.
Czuła każde jedno uderzenie serca w swojej piersi, czuła również gorzki posmak w ustach, jak i zaciskającą się gardziel. To nie jego słowa przysparzały Mai takiego trudu, lecz wspomnienia, które przywoływały na myśl. Wspomnienie wszystkich jej lwic. Jej syna. W duchu, ukryta głęboko, obudziła się malutka iskierka, drobinka żaru. Tęsknota. Duma. Ominęła przez to ją część wywodu Duhy, lecz nie uznała tego za aż tak dużą stratę. Skupiła się natomiast na czymś innym. Sam fakt, że był teraz tutaj oznaczał, że zaskarbił sobie zaufanie jej sióstr, z tej samej przecież ulepionych gliny, co ona sama. Nie wspominając już w ogóle o ich przywódcy, jej synu, który przecież miał każdy powód pod słońcem, by Duhę co najmniej przepędzić precz. A jednak tego nie zrobił.
Maya zmrużyła nieufnie ślepia. Przyjrzała się uważnie Dusze. Co widziało w nim jej stado? Ten lew był miękkim, skapcaniałym cieniem dumnego samca, gdy na nią patrzył, w ślepiach miał obłęd. Korzył się przed nią jak kocię, pozwalał jej tłuc się i miotać, tylko po to, żeby wstać i znów prosić o przebaczenie. Jakim cudem ktoś tak miękki w ogóle zaskarbił sobie zaufanie jej stada? Jej ślepia zmrużyły się jeszcze bardziej. I jak nie po kolei musiał mieć w głowie ten lew - skąd w ogóle pomysł, żeby porzucić wszystko, porzucić odzyskane życie w imię jakieś mrzonki, wielkiej wyprawy w poszukiwaniu lwicy, którą zgwałcił? Tylko po to, żeby ją przeprosić? Prosić o wybaczenie.
Obnażyły się kły.
- Zejdź na ziemię, kretynie. - Warknęła, gdy skończył mówić.
Urwała tym samym temat, uznając go za jednoznacznie zakończony. Nie chciała w ogóle myśleć o żadnych przebaczeniach, przeprosinach czy całym tym cholerstwie. To była przeszłość, miejsce przeszłości jest w przeszłości. Czy on niczego się nie nauczył? Skoro już w swojej ułomności nie upewniła się wtedy, czy dokończyła dzieła, przez co odzyskał swoje życie - nie wyciągnął wniosków? Poleciał od razu do niej z podkulonym ogonem, obijając się od stada do stada, aż w końcu znalazł to jedno właściwe?
Co też tobie w głowie siedzi, ty cholerny matole?!
- Co z ciebie za jeden, Duha? - Warknęła znów. - Jesteś miękki, mielisz językiem gorzej jak Lwioziemiec. Co ci da moje przebaczenie? Będziesz w nocy spać spokojnie? Zejdź na ziemię.
Duha zakochał się bowiem w lwicy, która nie istniała. Nie znał wtedy nawet jej imienia, nie zadał sobie tego trudu, wyrządzając jej krzywdę. Wyruszył na oślep w drogę, która kierowała go od stada do stada, aż w końcu trafił na to jedno, właściwe. Stado, w którym wnuk strącił ojca z tronu, przejmując właściwą pieczę nad doświadczoną grupą lwic z bagien i mokradeł. Dzięki nim odnalazł lwicę, którą nazwali Mayą - wskazali mu drogę. Dlaczego? Dlaczego jej stado mu pomogło? Tylko to sprawiało, że Duha w ogóle jeszcze teraz żył.
Ze świadomością roli jej stada w jego poszukiwaniach, lwica złagodniała odrobinę.
- Dla twojej wiadomości, to był mój syn. - Zwęziły się zielone ślepia. - Dopilnowałam, żeby nie wdał się w tatusia. - Syknęła z pogardą.
Rozgrzebał głębokie, stare blizny. Nie mógł liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową.
- Nie mogę uwierzyć, że pomogli komuś takiemu jak ty. - Dodała po chwili. - Dlaczego?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości