♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

14-01-2016, 01:02
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial też był zdziwiony i jej zachowaniem i jej słowami. Jednak nie dał po sobie tego poznać stojąc jak głaz niewzruszony.
- Jedni będą Cię tutaj klepać po grzbiecie powtarzając że to przecież nic takiego... Inni nie zwrócą na to uwagi wcale jeśli jesteś wartościowym osobnikiem. - Dźwignął łape i przyglądał się swoim pazurom. Po chwili spojrzał na nią i dodał.
- Jeśli ktoś ma jakąś wartość, nie powinien się przejmować pierdołami! Co co nie dadzą się złamać będą szanowani... Jesteś warta szacunku? - Na koniec postawił pytanie patrząc głęboko w jej oczy. Właściwie sam nie rozumiał dlaczego tyle gadał, zazwyczaj preferował słychać. Jednak zrobił to i już było po sprawie.
Air
Konto zawieszone

Gatunek:Tygrys Płeć:Samiec Wiek:prawie pięć lat Liczba postów:7 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 10

14-01-2016, 01:17
Prawa autorskie: blandcrayon

Na wieść o tym, ze na tych ziemiach mogłaby odnaleźć spokój, przeszedł ją dreszcz ekscytacji, ale nie pozwoliła radości zawładnąć jej umysłem. To wszystko ułuda. Może nieznajomy kłamał? Może cieszyłby się z zapędzenia jej w kozi róg? Ale przecież był mieszańcem, przynajmniej w jej oczach. Czy chciałby źle?
Przygarbiła się nieświadomie.
- Czyli nie ma tych, którzy zmieszają cię z błotem za kolor twego futra? - Zmarszczyła pysk i na chwilę spojrzała w bok na spokojne wody rzeki. Pytanie lwa sprawiło, że w jednej chwili miała chęć zbesztać go za taką śmiałość. Kim był, żeby ją o to pytać? Ale z drugiej strony, czy nie miał racji? Air wiedziała, ze w pewnym sensie ją miał i wcale się jej to nie podobało. Czy to znaczy, że była słaba? Zasępiła się.
- Mogę wierzyć w swoją wartość, nieznajomy. - odparła nagle, kierując poważne spojrzenie na jego pysk. Bez lęku patrzyła mu w nietypowe dwubarwne oczy - Mogę wierzyć, że jestem warta szacunku, ale to nie zmieni podejścia innych. Moja wiara, a wierz mi, że nawet moje czyny nie dadzą mi gwarancji spokoju. Zdążyłam się o tym przekonać.
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

14-01-2016, 01:27
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial zaśmiał się na głoś, po czym zmarszczył brwi bo takie coś go wkurzało...
- Spokój?! Nieee... - Pokiwał łbem na znak że ta nie trafiła.
- Ziomki nie będą cię oceniać po kolorze sierści... Inni może i tak, ale wtedy spokój można sobie wywalczyć a to właśnie droga do szacunku. - Ciągle siedział jak głaz, czasem nie był nawet świadomy tego jakim robotem się staje.
- Jestem Belial. Przybyłem tu jako wygłodniałe lwiątko, które było o krok od śmierci... Nikt mnie nie wyśmiał, wyciągnięto łapę w moim kierunku i zapytano czy Można na mnie polegać. Wierz mi ze można... Teraz nie jestem sam i nikt ze mnie się nie będzie nabijał, a jeśli już się tak stanie, to tylko znak że należy to zmienić. Silni są dużo warci, i kolor sierści jak i cały wygląd nie grają roli. - Zamilkł i uspokoił umysł, gdy już wyrównał oddech dodał.
- Jak Cię zwą...- Czasem było mu głupio że tak odzywał się do starszych osobników, jednak tylko tak mógl pracować właśnie nad szacunkiem.
Air
Konto zawieszone

Gatunek:Tygrys Płeć:Samiec Wiek:prawie pięć lat Liczba postów:7 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 10

14-01-2016, 19:49
Prawa autorskie: blandcrayon

Najeżyła się. Kpina w śmiechu obcego sprowadziła na nią kompletnie irracjonalne poczucie wstydu. Powstrzymała wyszczerzenie kłów, ale grymasu niechęci już nie.
- I czego się śmiejesz? Każdy wyznaje inne wartości, a ja pragnę spokoju - pragnęła też poznać smak zemsty, ale to właśnie przez nią chciała spokój uzyskać. Pragnęła też innych, dużo bardziej żenujących rzeczy o których nie chciała myśleć. O, choćby tego, by w końcu znaleźć swoje miejsce wśród tych, którzy potrafiliby ją docenić.
- Żeby mówić "ziomki" trzeba ich najpierw mieć - odcięła się - a do tej pory nikt nie traktował mnie jak "ziomek" i powiedz, czy to, że dam po pysku komuś komu się nie podobam naprawdę sprawi, że zacznie mnie szanować? Bo rozumiem, że to rozumiesz przez "walkę"? - Tym razem pozwoliła by jej głos przybrał złośliwą barwę. Obrzuciła samca, krótkim, taksującym spojrzeniem, a potem prychnęła.
- O tak, do mnie, gdy byłam kocięciem również wyciągnięto łapę. Ja pragnęłam by na mnie polegali, ale wiesz co? Nie chcieli, choćbym przywlekła im całe stado gazeli i broniła własną piersią przed niebezpieczeństwem - zaśmiała się, drwiąc z samej siebie i z irracjonalności tej rozmowy. Po co na los zaczęła się z nim licytować? Pokręciła łbem na koniec spoglądając w ciemniejące niebo. Westchnęła głęboko.
- Wobec tego, miałeś szczęście, tak jak powiedziałam na początku... - Zamilkła i dopiero po chwili znów spojrzała na samca. Jego dziwny spokój od czasu do czasu poprzecinani równie dziwnymi wybuchami kazał jej sądzić, że być może ma do czynienia z kimś niestabilnym emocjonalnie.
- Belial, tak? Ja jestem Air i jak już wiesz nie pochodzę z tych ziem - uśmiechnęła się krzywo, ale sympatyczniej niż dotychczas.
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

14-01-2016, 20:06
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial pokiwał łbem jakby zrezygnowany, po czym westchnął. Znów spojrzał na nią a wyraz pyska miał jakby mocno się nad czyms zastanawiał.
- A więc Air... Nie daj sobie szansy na zamartwianie się tymi, którzy cię skrzywdzili... Nie są warci twoich myśli. - Wstał i okrążył tygrysicę by na powrót stanąć przed nią, tym razem jednak nie siadał.
- Miałem szczęście, ale to sprawia że miałem łatwiej niż Ty. Skoro zaś miałem ławiej nie musiałem się starać i nie jestem tak wartościowy jak Ty, bo poprzez trudności losu się bogacimy... - Zaśmiał się cicho i znów dodał.
- Jestem jeszcze dość młody i mam czas by powalczyć o swoją wartość. - Westchnął na koniec, wiedział że w końcu ją zapyta co ona myśli o przynależności do stada, Belial chętnie złoży jej tą propozycję.
Air
Konto zawieszone

Gatunek:Tygrys Płeć:Samiec Wiek:prawie pięć lat Liczba postów:7 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 10

14-01-2016, 20:22
Prawa autorskie: blandcrayon

To było dziwne. Nie spodziewała się takich słów. Nie z obcego pyska. Przeszedł ją dreszcz, aż otrzepała futro. Podążała wzrokiem za lwem, jasno dając do zrozumienia, że gdyby chciał zaatakować ją od tyłu, to nie da się zaskoczyć, ale mimo to pozostała spokojna. Przynajmniej na zewnątrz. W jej wnętrzu zaś szalała burza. Ona to wszystko wiedziała. Wiedziała, że to nie jest warte takiego bólu jaki sama sobie zadawała, ale... uczyniła z zemsty wszystko, co miała. Nic więcej jej nie pozostało. Jeśli z tego zrezygnuje, to kim będzie? Zwiesiła pysk.
- Nie rozumiesz... - szepnęła i zamilkła. Nie powinna mu się zwierzać, za łatwo jej to przychodziło. Może to przez samotność? Wbiła pazury w ziemię zanim znów na niego spojrzała.
- Nie rozumiesz - powtórzyła głośniej - jeśli o nich zapomnę, to... ja... - Zacisnęła szczęki. To co miała zamiar powiedzieć ciężko przechodziło przez gardło - wspomnienia, to wszystko co mam. Chcę by cierpieli jak ja, pragnę znów zajrzeć im w ślepia i wykrzyczeć wszystkie żale, bo nigdy nie dali mi okazji. Więc jeśli zapomnę i przestanę ich szukać... będę nikim - Ból wykrzywił jej pysk w brzydkim grymasie - więc co mi po tej wartości, skoro pozbawię się celu? Z resztą! - machnęła łbem na bok - Jeśli to co przeżyłam jest bogactwem, to pieprzyć takie bogactwo - zaśmiała się gorzko. - obyś ty nie musiał być bogatszy o takie przeżycia.
Rozluźniła się nieco i spuściła wzrok. Tak dawno nie mówiła nikomu o przeszłości i swoich odczuciach, że poczuła się kompletnie obdarta z godności, ale czy nie pogorszyłaby sprawy gdyby teraz po prostu sobie poszła na co miała ogromną ochotę? Pewnie tak, dlatego trwała w bezruchu, jedynie drgającą końcówką ogona zdradzając swoje zażenowanie.
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

14-01-2016, 21:12
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Tak... Belial widział o co chodzi, rozumiał Ją choć może nie do końca, domyślał sę jak musi się czuć.
-Widzisz. Masz cel, tylko czy zemsta jest warta tego. Sama musisz zapisać swoją księgę, a ty nadal chcesz kończyć to co ktoś w tej księdze napisał. Zostaw pierwszy rozdział i zajmij się kolejnym - Odparł całkiem spokojnie, nie chciał jej zmieniać, bo widział ze tygrysica ma w sobie wiele siły skoro tak uparcie szuka zemsty że zaniechała swoje życie... Szkoda jedynie ze to był błąd.
- Twój cel, twój trud włożony w zemstę nie buduje niczego. A wspomnienia? Cóż, nie każdy ma wspomnienia... Ja nie pamiętam tego co chciałbym pamiętać, też szukam, ale moje szukanie ma coś zbudować... Twoje szukanie Cię niszczy, wcale nie szukasz spokoju. - Zbliżył się do niej jeszcze o krok by być już całkiem blisko, po czym cicho dodał
- Ty szukasz współczucia, empatii ze strony kogoś na kim Ci zależy... Szukasz rodziny, której nie masz, czy straciłaś. - Belial mógłby jej pomóc znaleźć cel w życiu, cel który sprawi ze ona odzyska życie i spokój.
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

23-01-2016, 11:57
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

/ Jakbyś chciała dokończyć to napisz PW ale nie mogę się tak blokować./

Z.T
Aladar
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:6 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:95 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

27-02-2016, 20:06
Prawa autorskie: szkic :ja kolorowanie: Askari

Upał, upał... i jeszcze raz upał. To miejsce jako jedyne według niego mogło mu przynieść w tej chwili ukojenie. Zgrzany samiec usiadł nad rzeczką i patrzył w odbicie. - Ehh.... Westchnął do siebie. Następnie zniżył swoją czuprynę i wysunął język by napić się wody. Cicho i spokojnie..... Zastanawiał się. Czy innym nie przeszkadza taki upał? Wzrok miał cały czasu uniesiony - czujny w razie niebezpieczeństwa. Jako, że nikt nie się zjawiał, poszedł gdzieś indziej.
z/t
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

07-03-2016, 04:02
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Marsz był długi i męczący. Opuszki ciężkich od brzemienia łap pokrywały się brunatno-czerwoną cieczą. Rany raz po raz rozrywane i pogłębiane. Nie dające się uleczyć. Zdawało się, że czują okrutny żar rozpalonej ziemi, mimo iż to trawa jedynie uginała się teraz pod ciężkimi łapami.
Dzień miał się ku końcowi i niebo oblało się szlachetnym kolorem krwi. Wiatr łagodnie błąkał się między soczystymi trawami, których zielony spokój łagodził ból oczu wywołany ostrymi promieniami zachodzącego słońca. W oddali majaczyła woda, niby obietnica odpoczynku, który należy się strudzonemu wędrowcy. Wiła się w oddali błękitną wstęgą mieniącą się rozkosznie. Słodka, chłodna woda, która zwilży wyschnięte, czarne lwie wargi.
Ciemny kształt pojawił się pośród tego przybytku spokoju. Kształt, który zdawał się burzyć harmonię wszystkiego dookoła. Ciężki chód popalonych łap dźwigał na sobie równie bliznowate cielsko, które przywodziło na myśl lwa, choć grzywę miał skąpą. Nieprzyjaznym spojrzeniem lodowatych oczu obdarzał wszystko dookoła zupełnie tak, jakby chciał jednym rzutem oka obrócić wszystko w krainę lodu. Nie zważał na zwierzynę, która kręciła się wokół brzegu rzeki. Szedł prosto przed siebie za nic mając uciekające przed nim zwierzęta.
Powoli zbliżał się do upragnionego wodopoju. Jego pysk nie zdradzał zadowolenia. W końcu lwisko zatrzymało się u trawiastego brzegu rzeki. Poparzeniec wszedł przednimi łapami do wody dając swym łapom ulgę. Pochylił się też zaraz nad jej taflą by wziąć kilka łyków. Dopiero po zaspokojeniu owych potrzeb legł w morzu miękkich traw dla odpoczynku.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

07-03-2016, 18:44
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

Szedłem gdzie mnie łapki prowadziły. Juz dawno opuściłem tereny stada. Byłem może i lekkoduchem ale taki byłem. brak wychowania, a raczej osób, które mogły by to zrobić robiło swoje. Nie byłem jednak gburowaty czy coś. Po prostu nie robiłem sobie dużo z pewnych rzeczy.
-Ładnie tutaj, nie?- Rzekłem do Imira, postaci nie widocznej dla nikogo innego. Tak tutaj krążąc ujrzałem coś ciemnego. Przechyliłem łeb lekko na bok. Nie powinienem się zbliżać ale ja nie bałem sie niczego. po prostu może nie zdawałem sobie sprawy, ze to może byc niebezpieczne? Zbliżyłem się na długość trzech łap i usiadłem
-Hej- rzekłem do cielska. To był lew, tak coś takiego. Przyglądałem się samcowi z uwagą i lekkim uśmiechem
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

07-03-2016, 19:24
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Zasnął. Nic dziwnego. Przyjemne ciepło grzało obolały grzbiet a trawa pod jego bokiem była miękka. Nie drażniła w żaden sposób naruszonej, nagiej skóry. Zmęczenie wzięło górę nad oczyma i umysłu ciemnofutrego samca. Spokój i subtelny szum wody grały swoistą kołysankę. Ghalib usnął niczym kocię.
Nie był jednak zupełnie pozbawiony czujności. Uszy poruszały się raz po raz, gdy namierzyły jakiś choćby szmer.
Nie było mu jednak najwyraźniej dane przespać zupełnie spokojnie, bo ktoś postanowił mu przeszkodzić. Nie obudził się co prawda od razu gdy młodzik pojawił się nieopodal. Nie. Dopiero gdy do jego uszu dotarł czyjś głos powieki poruszyły się a brwi zmarszczyły. Niezadowolenie odmalowało się na pysku groźnego drapieżnika. Ze zniecierpliwieniem w lodowatych oczach odszukał tego, który go zbudził. Przyjrzał się dokładnie. To tylko lwiątko.
- Czego tu? - Warknął ukazując kły.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

07-03-2016, 19:33
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

-Jestem Furaha- odparł nadal ze uśmiechem na pysku- Co ci sie stało?- Zapytał widząc jego blizny. To nie były zwykłe po bójce ze znajomym. Cos musiało mu sie stać.
-Dlaczego jesteś sam? Nie boisz się?- Kolejne pytania wydobyły się z pyska młodzika
- Imir mi mówi aby uważał an siebie ale uważam- Dodał i zastrzygł lekko uchem. Samiec wyglądał na dorosłego ale nie miał pełnej grzywy. Dla młodego wydawało to się dziwne.
-Dlaczego nie masz całej grzywy? Wyglądasz na starego?- No dobra może nie starego ale na pewno w porównaniu do wieku młodzika, to był stary.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

07-03-2016, 20:10
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nic go nie obchodziło jak dzieciak miał na imię. Toteż nie odpowiedział mu nic na to, że się przedstawił. Wzruszył ramionami wyrażając w ten sposób swoją obojętność. Nie podobało mi się to, że dzieciak był taki rozgadany. W zasadzie nie podobało mu się wcale to, że jakiś smarkacz go obudził i jeszcze domaga się atencji.
Samiec podniósł łapę i położył ją sobie na czubku głowy. Przeczesał swoją grzywę i podrapał się po głowie olewając potok słów wydobywający się z pyszczka młodzika. Zastanawiał się kiedy konkretnie gadulstwo tej złotej pchły zirytuje go do tego stopnia, że będzie miał ochotę przetrącić mu kark. Tnącym spojrzeniem mierzył Furahę a jego smoliste wargi drgały w niezadowoleniu raz po raz ukazując ostre zęby.
Położył przednie łapy przed sobą, przeciągnął się i ziewnął całą rozwartością paszczy. Zerknął kątem oka na złotego młodzika. Wciąż tu był.
- Nie bądź taki ciekawski bo się nie uchowasz - rzucił lakonicznie.
Podniósł swoje bliznowate cielsko i przeszedł parę kroków dalej gdzie ponownie się położył. Może mały zrozumie aluzję?
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

07-03-2016, 21:42
Prawa autorskie: Własne

Vincent opuszczając tereny Srebrnego Księżyca po trzech dniach pobytu na tamtych terenach udał się w kierunku dżungli, w której natrafił właśnie na to miejsce. Wydawało mu się ono spokojne i ciche. Tak też i z resztą było. Idąc wzdłuż rzeki, w stronę wodospadu, natrafił na dwójkę nieznajomych - czarnego, całego w bliznach, samca Tsavo i małe lwiątko. Do jego nozdrzy zapach krwi dotarł niemalże od razu. Na myśl przyszło mu że może leżący lew jest ranny? Nieco się wahając postanowił podejść bliżej. Co jak co ale niebieskooki nie wyglądał za przyjemnie na pierwszy rzut oka.
-Witam...-
Powiedział spokojnie i skinął głową.
-Wszystko w porządku?-
Spytał spoglądając prosto w ślepia Tsavo.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości