Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
26-03-2016, 23:01
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Stłumił śmiech i pokręcił głową. Nadal jednak nie oderwał się od swojej pracy. Ba, robił to w dodatku z przesadną dokładnością i pedantyzmem. Najpierw układał liście i nasiona w doskonałe kupki, potem swymi zwinnymi łapami czynił między nimi dokładnie wymierzone odległości. Kiedy wszystko było już gotowe, wziął parę wysuszonych łodyg i wrzucił je do stojącego przy skalnych półkach pustego, kościanego naczynia.
- No to mamy konflikt interesów, Busaro. Odstawił czarkę na ziemię i po raz pierwszy od początku spotkania spojrzał na nią przenikliwym, pełnym chłodu wzrokiem. - Bo kiedy widziałem cię po raz ostatni to obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie będę w zasięgu twojego wzroku. Myślałaś, że się zmieniłem? Jeśli tak, to rzeczywiście jesteś głupią lwicą. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
26-03-2016, 23:23
Zmienił się tylko w pewnym aspekcie, ale nie sądziła, żeby miał się kiedykolwiek zmienić. To nie był po prostu ten typ.
Po prostu z wyćwiczoną, martwą cierpliwością tkwiła w miejscu, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Przyzwyczaiła się już do tego... Lodowatemu spojrzeniu zielonych ślepi odpowiedział spokój ognistych. - Dlaczego? Już słyszałeś raz to krótkie pytanie, czarnogrzywy. - Nie dokończyliśmy nawet tamtej rozmowy. Uciekłeś. Nie miała zamiaru z nim się kryć ze słowami i myślami. Różnica wieku, wtedy będąca przepaścią w ich sposobie myślenia, zniknęła. Miała przed sobą dorosłego samca... i o tym musiała teraz pamiętać. Chciał jej uczciwości, będzie ją miał. Nawet za cenę krwi. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
26-03-2016, 23:35
Prawa autorskie: MadKakerlaken
- Ona była skończona - odpowiedział hardo i dobitnie, by zrozumiała przekaz - z chwilą, kiedy rzuciłaś tą głupią wymówką. Naprawdę sądziłaś, że się na to złapię?
Fuknął głośno i potrząsnął łbem. Cienkie, czarne kosmyki opadły ciężko w dół. - Odszedłem, bo nie było o czym gadać. Z resztą, powiedz, dziwisz mi się? Powierzasz komuś największy sekret tylko po to, by zostać odrzuconym. To ty zawsze odczuwałaś różne emocje, nie ja. Powiedz mi, naprawdę nie rozumiesz mojego zachowania? Ton jego głosu tak bardzo się zmienił od momentu jej pokojowego przywitania. Każde słowo przesycał jad i gniew. Małymi, acz stanowczymi krokami szedł do przodu, aż w końcu zatrzymał się przed łowczynią. Wyprostował się, żeby z góry na nią patrzeć. Już raz go upodliła. Nie pozwoli sobie nic wmówić. Już nic nie może przegrać. - Nie powinnaś była tu przychodzić, jeśli masz chociaż krztynę litości wobec swojego młodego kolegi. Ale jesteś tutaj, co tylko potwierdza moją teorię. Fuknął przez nos raz jeszcze, tym razem silniej. Ciepły kłąb powietrza musnął grzbietu brązowego nosa Busary. - Wynoś się. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
27-03-2016, 00:11
Na rudym czole pojawiła się nieśmiała zmarszczka, pogłębiająca się z każdą chłodnie rzuconą przez podrostka opinią. Znowu to zrobił, idiota. Znowu pozwolił, by we łbie urodziło mu się coś co było zlepem jego domysłów i poprzekręcanych faktów.
- Nie wiem co tym razem sobie wymyśliłeś... ale jeżeli myślisz że jestem na tyle głupia, że jakieś argumenty ukryłam za tym jednym... Nie, koniec tego. Wszystko rozbiło się o to, co się wtedy działo. Dopiero co zmusiłeś swoją matkę do powiedzenia prawdy, byłeś obrażonym na cały świat dupkiem, na mnie warczałeś przy każdej możliwej okazji. Jak miałam uwierzyć, że to co wtedy powiedziałeś nie było pomysłem chwili?! Kolejnym twoim wybrykiem tylko po to, żeby go wykorzystać przeciwko mnie?! Nie przeszkadzało jej ani trochę, że skrócił dystans... zapewne zrobiłaby to w tej chwili. Rzeczą którą w tej chwili ją irytowało było to, że był od niej wyższy. Doskonale wiedziała, że będzie chciał to wykorzystać... i to właśnie robił. Z narastającym morzem wzburzonych emocji w oczach dzielnie spoglądała w lodowate ślepia. - Że jestem głupią lwicą? Wiem, już to słyszałam.- odpowiedziała chłodno. Ruda sierść uniosła się na karku ze zirytowania, ogon smagał powietrze z trzaskiem. - Nie. Czemu to zawsze twoje słowo ma być ostatnie?- warknęła ciężko. Nie spodziewała się, żeby ta rozmowa przebiegła przyjemnie... - Czemu wtedy tak powiedziałam? Bo byś nie zrozumiał. Czego? Bo się bałam, że to co czuję to tylko odpowiedzialność wobec młodszego brata. Że gdybym dała temu szansę, ani ty ani ja nie bylibyśmy szczęśliwi, skończyłoby się to jednym wielkim fiaskiem. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
27-03-2016, 00:56
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Kąt pyska uniósł się w szyderczym uśmiechu.
- Nie jesteś głupia - wyszeptał. - Co to, to na pewno nie. Jesteś cwana. Problem w tym, że nie pojmujesz, że ktoś może być tak samo sprytny jak ty i rozgryźć twoje intencje. Zamilkł na moment i z tym paskudnym uśmieszkiem na ryju słuchał, jak rzucała w niego wszystkimi wyrzutami, które miała. Stał niewzruszony - mogłoby się wydawać, że to wszystko odbija się od niego jak piłeczki pingpongowe od ściany. - Hm - udawał zamyślenie. - Nie, cofam to. Jesteś głupia. Znów zamilkł i znów świdrował ją jadowicie zielonymi ślepiami. - Gówniarz, który nigdy nie udaje, że kogoś lubi i który zawsze wali wszystko prosto z mostu i wydaje się być niewzruszonym dupkiem nagle płaszczy się przed tobą i na drżących łapach wyznaje ci całą prawdę o waszej relacji. Gość wyraźnie parę razy nawalił, ale zawsze podkreślał, że nikt nie jest dla niego ważniejszy od ciebie. A ty uznajesz to za żart. Odstąpił na krok. - Moje słowo nigdy nie było ostatnie, bo to zawsze ty gadasz, a ja muszę uciekać, byś dała mi święty spokój. Jesteś męcząca, mówił ci ktoś to już? Zawsze upierasz się przy swojej racji i zawsze to ta druga strona jest w błędzie i jest totalnym debilem. I pewnie teraz też tak myślisz, co? Więc tak, przyznaję ci rację, idź święcić triumfy i daj mi w końcu zająć się robotą. I tak po prostu odwrócił się do niej ogonem i wrócił przed półkę, z której zaczął wybierać nasiona. Parę zielonkawych kulek wpadło do miski. - A gdybyś czuła to samo, co ja, to miałabyś to wszystko gdzieś. Miłość zaślepia, sprawia, że nie widzimy negatywów. Ja ich nie widziałem, zaś ty nagle znalazłaś jakąś przeszkodę. Powiedziałaś to, by zatuszować swój brak zainteresowania mną. To miłe z twojej strony - zrobiłaś to, by mnie nie zranić. Nie mam o to do ciebie żalu. Żal mam o to, że masz czelność tutaj przychodzić i rozgrzebywać stare rany. I teraz mnie ranisz. Po prostu tym, że tutaj jesteś. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
27-03-2016, 01:21
Jasne kły błysnęły w ostrzegawczym geście. Czy serio był jeszcze większym idiotą, pajacem i debilem jak jej się wydawało do tej pory, czy to tylko jej urojenia?
Czy po prostu odzwyczaiła się przez te parę ostatnich miesięcy od ich uroczych pogadanek? - Zraniłeś swoją matkę, Damaja. Odepchnąłeś brata. Jakim problemem byłoby to zrobić w moim przypadku? Oszustwo to nie żart.-mruknęła gniewnie. Ze spiętymi mięśniami obserwowała każdy jego krok, gest czy wyraz pyska. Miała dosyć tej zabawy w kotka i myszkę, teraz była już tego pewna. - Jestem męcząca gdy mi zależy, ośle uparty! Wiejesz ZA KAŻDYM razem, gdy wymaga się od ciebie nieco więcej cierpliwości i gdy nie wychodzi tak, jak ty sobie wyobrażasz! Kryjesz się za każdym razem w tej swojej pieprzonej skorupie i siedzisz znowu obrażony, tak jak robisz to teraz. Chowasz się za ziołami w tym padole... Jej oddech stawał się już nieregularny, płytki. Z trudem panowała nad sobą. Czemu to było tak ciężko zrozumieć... w jej oczach pojawiało się też powoli coś, czego w czerwonych ślepiach Damaja jeszcze nie widział. Czego w zasadzie chyba jeszcze nikt nie widział od lat. Potem nawet nie pamiętała, kiedy wykorzystała to, że młody stał do niej tyłem. Po prostu wykorzystała tkwiącą za nią ścianę, uwolniła palącą w mięśniach siłę. Gdy w końcu po kilku koziołkach zatrzymali się, ruda stała nad nim. Nie próbowała go przetrzymywać, nie rzuciła się na niego z kłami czy pazurami. Mógł ją zrzucić jednym, nawet lekkim ruchem łapy. Stała nad nim z drżącym podbródkiem, z trudem wyduszając z siebie słowa. Nie chciała pozwolić... nie teraz. Nie mogła wypuścić tych łez. - Gdybym się nie interesowała, nie spędziłabym ostatnich miesięcy na wędrówkach. Nie kłamałam wtedy, Damaja. Bałam się, że po prostu się znudzisz. Bałam się, nie kocham ciebie w sposób taki, jak... Oderwała od niego spojrzenie na kilka chwil. - To wtedy chciałam powiedzieć. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
27-03-2016, 02:20
Prawa autorskie: MadKakerlaken
I on tą możliwość wykorzystał. Jednym, acz mocnym ruchem łapy strącił ją z siebie i natychmiast stanął na wszystkie cztery łapy, sycząc wściekle.
- Bo zawsze jest tak, jak ty chcesz! Nie słuchasz mnie wcale, nawet teraz! - wrzasnął z furią i najeżył się. Czarne kosmyki odstawały w różnych kierunkach w wyniku nagłego styku z ziemią. - Powiedziałem - wynoś się. Mam dość tego, że zawsze, zawsze muszę przy tobie czuć się gorszy. Zawsze ja jestem najgorszy, zawsze ja popełniam błędy i muszę za nie przepraszać, zawsze ja muszę ponosić karę. Nie czułem tego, kiedy ciebie nie było. Nie miałem koło siebie perfekcji, wzoru, do którego się porównywałem ani kogoś, kto swoją upierdliwością wymuszał na mnie swoją wyższość. Nie potrzebuję takiego towarzystwa. Już nie stał tak pewnie i stanowczo. Łeb zwisał na wysokość barków, a zielone oczyska błądziły niepewnie po jej obliczu. Znów to zrobił. Znów powiedział, jakie uczucia się w nim rodziły. - Teraz wiesz wszystko. Idź już. Wycofał się w głąb groty. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
27-03-2016, 23:46
Nie opierała się... po prostu cofnęła się o kilka kroków, starając się nie stracić równowagi i nie przewrócić. Rude uszy skuliły się, chroniąc wrażliwy słuch lwicy. Z trudem przełykając ślinę, wolno kręciła łbem. Nie, nie prawda... a może jednak? Czerwone ślepia zbłądziły, wylądowały na podłożu gdzieś obok rozgniewanego samca. Przecież nie chciała źle, jedynym na czym jej zależało, było chronienie młodszego przyjaciela. Chciała, by wszystko było dobrze...!
Może właśnie oczekiwała zbyt dużo? Zbytnio na niego naciskała, wymagając od niego... wszystkiego. W końcu zdołała się do niego odezwać. Cicho, łagodnie. Pojednawczo. Niemniej jednak cofnęła się o kilka kroków w stronę wyjścia, zgodnie z jego prośbą. - Nigdy mi na tym nie zależało, Damek... jeśli się tak poczułeś, przepraszam. Naprawdę... nigdy nie miałam tego na myśli. Widziała, że i z niego powoli schodził gniew... mogli porozmawiać. A przynajmniej spróbować powiedzieć o tym, na czym jej zależało. - Miałeś rację... jestem głupia. Pozwoliłam, żeby strach przykrył moje uczucia... a teraz jest za późno na naprawę. A jednak... dziękuję, że to zrobiłeś. I przepraszam... nie będę ci już przeszkadzać. Kącik pyska uniósł się w lekkim, smutnym uśmiechu. Oboje chyba wybrali już swoją drogę... skłoniła lekko kark w ukłonie, po czym wyszła z groty. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
28-03-2016, 23:14
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Czarnogrzywy nie kłamał ani nie wymyślał wymówek, kiedy wyrzucał przed nią swoje żale. Naprawdę czuł się obrzydliwie. Całe życie tkwił w błędnym kole porażek i błędów. Nawet nie wiedział, kiedy w nie wszedł, za to zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma z niego wyjścia. Mógł tylko zaakceptować jego istnienie i traktować jak coś normalnego. Zaczęło się od nienawiści wobec matki, która potem przekształciła się w niechęć wobec samego siebie. Kiedy prawda o jego pochodzeniu wyszła na jaw, tamto uczucie przybrało na sile. Już wtedy miał dość poczucia beznadziei, lecz za każdym razem, gdy próbował się go pozbyć, popełniał kolejny błąd. Teraz też tak było - wiedział, że znajdował się na straconej pozycji i że lwica miała po części rację, ale gdyby ją jej przyznał, ponownie nazwałby sam siebie miękkim, bezwyrazowym tchórzem. Jednocześnie tak bardzo chciałby ją mieć dla siebie... Nie mógł pozwolić, żeby zaślepiony żądzą zwycięstwa w tej małej wojnie odrzucił swoją jedyną szansę na szczęście.
- Busara - powiedział drżącym głosem. - Potrzebuję... potrzebuję czasu. Nerwowe westchnięcie uciekło z jego ust, a on zamknął oczy i spuściwszy głowę czekał na to, co dalej przyniesie mu los. |
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
28-03-2016, 23:51
Zatrzymała się w pół kroku, słysząc swoje imię. Przez dłuższy moment stała nieruchomo z nadal uniesioną, gotową do wylądowania na podłej ziemi łapą. Z uszami nadal lekko cofniętymi, drżącą brodą... i wilgotnym śladem na lewym policzku.
Nie mówiłby tego, gdyby mu nadal nie zależało. Wiesz o tym dobrze... Kły zacisnęły się na wardze... po chwili spłynęła niewielka, szkarłatna strużka. Zaufaj... zaufaj sobie i jemu. Nie schrzań tego... pomóż mu. Ale nie tak jak zawsze... Damaja mógł dostrzec, z jaką nieśmiałością wróciła do groty. Nie była zupełnie pewna tego, co właśnie robiła... Każdy krok pełny był obaw. Chęci pojednania... porozumienia. Ogon zwisał tuż za jej tylnymi kończynami, nie ośmielając się nawet na najmniejszy ruch. Kark zgięty, nisko opuszczona głowa. Nie złamała granicy odległości między nimi. Jeżeli ktoś miał to zrobić... Jedynie szkarłatne ślepia spoglądały na rysującą się nieśmiało w ciemności groty postać. - Nie śpieszy się nam, Damek... po prostu... daj znać. Gdy będziesz chciał porozmawiać... gdy coś zdecydujesz. |
|||
|
Damaja Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:205 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 99
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 45 |
29-03-2016, 00:52
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Nieśmiało otworzył oczy, jakby sama ta czynność lub widok, który miał zastać sprawiały mu ból. Zielone oczy błądziły rozbieganym spojrzeniem po pysku lwicy, szukając nerwowego tiku, niepewnego spojrzenia czy cienia kpiącego uśmiechu, lecz nic takiego nie zauważyły. Obie brwi podniosły się w pytającym geście. Ostrożnie wyciągnął łapę do przodu i wolno położył ją na ziemi, a przykryta czarną grzywą szyja była całkowicie do dyspozycji Busary. Nie będzie jej się znowu narzucał. Jeśli będzie chciała, sama podejmie ten krok.
|
|||
|
Busara Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 55 |
29-03-2016, 01:14
Ona tymczasem szukała odpowiedzi na swoje słowa na jego pysku. Czegokolwiek...
Nie wierzyła już w to, żeby miał ją oszukać. Chciała... musiała mu zaufać. Widziała, że on szuka tego samego u niej. Czegokolwiek, co miałoby zdradzić ich złe intencje... oboje się tego bali. Zauważyła jednak jego niepewny, nieśmiały gest. Poddała się... Kąciki pyska uniosły się delikatnie, a ślepia znikły na moment pod osłoną powiek. I nie otworzyła ich do momentu, gdy nie wtuliła się w ciemną grzywę samca. Nosem musnęła jego szczękę, po czym schowała się. Mógł wyczuć jak drży... Kilka pomniejszych łez rozbiło się o skałę między ich łapami, część zniknęła w czarnych kudłach. - Tak bardzo cię przepraszam...- szepnęła, tłumiąc szloch. Naprawdę była głupia. |
|||
|
Wendigo Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:7 lat (Dorosły) Liczba postów:396 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 63 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 9 |
21-03-2017, 23:32
Prawa autorskie: Av: Askari
Przechadzał się po sawannie królestwa, korzystając z tego że jeszcze nie pada, choć ciemne chmury stale podążały za nim, zwiastując obfity deszcz przez który nie miał ochoty iść. Przyspieszył nieco kroku, starając się zyskać trochę czasu na znalezienie jakiegoś dachu nad głową. Zaczął ruszać łbem, a to w lewo, a to w prawo, widząc jedynie porządnie wzburzoną rzekę i niskie drzewa, inaczej mówiąc nic co by mogło posłużyć za kryjówkę. Jego krok stopniowo zamieniał się w trucht, mając nadzieję że szybko znajdzie przynajmniej jakąś wnękę lub norę. W oddali nagle zauważył jakąś grotę, może największa nie była, ale dla dorosłego lwa byłaby w sam raz, zważając na okoliczności. Poczuł małe krople na grzbiecie, oznaczało to że musi się pospieszyć o ile nie chciał znów zmoknąć. Dobiegł do groty ile sił w łapach, zatrzymując się w środku by złapać oddech. Zbadał wnętrze wzrokiem, wyglądało ono na opuszczone legowisko jakiegoś medyka, upewnił go zapach dochodzący z półek na jednej ze ścian, na której leżały nieznane mu rośliny, wyglądały jakby już tu trochę leżały. Przynajmniej było pusto, a przynajmniej mu się tak zdawało, nie miał zamiaru opuszczać tymczasowej kryjówki nawet jeśli ktoś już się tu chował. Poprawił opadniętą mu na oczy, lekko mokrą grzywę i spojrzał na swoje brązowe, nieco zabrudzone futro. Przydałoby się umyć, lecz teraz nie miał ochoty wychodzić w tę ulewę i wzmagający się wiatr. Podszedł do wyjścia, usiadł i spojrzał na ciemne chmury przesuwające się po niebie, wzdychając głęboko.
- Mam nadzieję że się nie mylisz, deklu. - Słowa zabrzmiały jakby z kimś rozmawiał, i owszem, rozmawiał z kimś. Ze sobą, czasem dobrze mu to robiło, mógł sobie gadać co dusza zapragnie i nikt by mu się nie sprzeciwił. Jeszcze czegoś brakowało. Uśmiechnął się prawą częścią pyska i zrobił głęboki wdech, po którym można było usłyszeć donośny ryk, rozprzestrzeniający się po okolicy. Teraz było o wiele lepiej, można by nawet rzec że doskonale się czuł, wystarczyło odreagować co jakiś czas, wyrzucić to niechciane coś co co jakiś czas się gromadziło w środku. Odwrócił się i poszedł w głąb jaskini, może by się zdrzemnąć? Przynajmniej skróci to czekanie aż przestanie tak lać, a z tego co wiedział to na razie nie był nikomu potrzebny. Ułożył się pod ścianą na przeciwko półek z roślinami, nasłuchując przez chwilę czy nie słyszy nic niepokojącego, po czym ułożył łeb między przednimi łapami i zamknął oczy, powoli odpływając do krainy snów. Po paru godzinach nadzwyczaj spokojnego snu, ocknął się gdy do jego uszu doszedł dźwięk łopoczących skrzydeł. Otworzył wpierw prawe oko, zerkając wokół siebie. Widząc że nic się nie zmieniło przez ten czas, otworzył też drugie oko i ziewnął przez parę ładnych sekund, kończąc na dźwięku stykających się ze sobą kłów i następującym po nim cichym pomruku. W końcu się porządnie wyspał, mimo tego że spał zaledwie dwie, góra trzy godziny. Przewrócił się na bok i rozciągnął, od ogona po palce u przednich łap, biorąc głęboki wdech. Zerknął na zewnątrz, deszcz już się uspokoił lecz nadal była mżawka. Wypuścił powietrze z płuc i wstał, rozglądając się po grocie. Nie widząc nic co by mogło przykuć jego uwagę, podszedł do wyjścia. Zerknął na nadal ciemne niebo i żwawym ruchem wyszedł na zewnątrz, kierując się ku nieznanemu. Zt
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-03-2017, 22:34 przez Wendigo.
Powód edycji: harmonijka
)
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: