♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#1
12-04-2016, 22:51
Prawa autorskie: Malaika4

Moje spotkanie z Otieno na długo zapadło mi w pamięć.
Stałam tamtej nocy u progu mojej jaskini, spoglądając na tonącą w objęciach nocy sawannę. Wiatr kładł pośród traw szerokie fale, na niebie zaś zaganiał chmury brzemienne w deszcz, zasłaniając jednak wspinający się w górę księżyc. To miała być jedna z ostatnich spokojnych nocy przed porą deszczową - cieszyłam się więc nią, póki tylko mogłam. Zachodnie Ziemie potrzebowały deszczu, spękana skorupa już od dawna pod łapami zanosiła się pyłem, jak spragniony domagając się wody. To będzie dla mnie okres pełen pracy - i nie tylko dla mnie. Byłam przekonana, że pod tymi ciemnymi chmurami nieraz natrafię na Kahawę, czy Damaję. Wszystkich nas połączy jeden cel - wypatrywanie ziół. Prawdę mówiąc, nie mogłam się tego doczekać. Po tym wszystkim, co miało ostatnimi czasy miejsce, z radością spędziłam kilka dni w pozornej samotności - nie byłam bowiem sama.
Na mej różdżce, opartej teraz o ścianę obok mnie, wiatr zaszeleścił podwieszonymi tykwami, ten sam podmuch pogładził zaś moją sierść. Uśmiechnęłam się szeroko, obserwując bynajmniej nieprzypadkową wstęgę liści, która zawieruszyła się między mną, a moją laską.
- Tak, mistrzu. Na taką zmianę czekałam. - Odpowiedziałam na to wezwanie. - Byłam ślepa.
Srebrna tarcza wychyliła się nieśmiało zza ciemnej plamy nadchodzących deszczów i burz.
- Jak mogłam zapomnieć, że księżyc i słońce wciąż świecą, nawet jeśli kryją się za chmurami?
I na tym właśnie upływały ostatnio moje noce. Na kontakcie z moim ukochanym mistrzem. Tak, jak dawniej, przy jego baobabie, w podobne, gwieździste noce. Ta noc miała być jednak nieco inna od pozostałych.

// Tak nawiasem - Laja wygląda już dokładnie tak, jak w podpisie.
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#2
13-04-2016, 21:17
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Brązowy po ostatnim spotkaniu się z Sadie, Myrem oraz swą babką miał pełno myśli, które zaprzątały jego umysł. Nie wiedział co robić, jak się miał zachować, czy to wszystko nadal miało sens. Dołączył do stada kilkakrotnie, z początku dla rodziny, później... sam nie wiedział po co. Szukał wieści o korzeniach, lecz po zakochaniu się w Gizie jakby zszedł z tej ścieżki, zaś powrót wydawał się stracony, jakby most za nim się zerwał. Nie czuł już potrzeby szukania informacji o Ericku, szczególnie że Kami czy też jego ciotka ciągle błąkały się po terenach krainy i mógł je spotkać, dopytać, lecz ta chęć zwyczajnie się ulotniła, zostawiając pustkę. Właśnie dlatego brązowy tyle czasu spędzał na patrolach, łaził bez celu. Dopiero teraz pojął, że nie pasował do tego stada, ukrywał prawdziwego siebie, którego to poznała Kalani przed śmiercią Gizy. Nie wiedział czemu wolał być wielkim idiotą przez cały ten czas, lecz czasem tak bywa, oczy otwierają się w najmniej oczekiwanym momencie, często zbyt późno, lecz brązowy miał jeszcze czas na zmianę. Szedł więc przez ziemie, rozglądając się wokoło, zastanawiając się czy to właśnie dziś będzie ten ostatni raz? Może jednak postanowi zostać na dłużej, może jednak się dopasuje... zawdzięczał sporo Kahawianowi, lecz nie chciał by ktoś go ograniczał. Musiał więc z kimś porozmawiać o tym wszystkim, choć za rozmowny on nie był. Przechodził jednak obok groty medyczki i coś go skłoniło ku temu, by wejść do środka.
-Sal... witaj.- mruknął. Nie rozumiał czemu zostawili przywitanie, które należało do kogoś zupełnie innego. Spojrzał na lwicę, w ślepiach widoczne było zagubienie, walkę z myślami. Czekał na jej odpowiedź, stojąc w progu, spodziewał się bowiem wygonienia, przecież większość stada musiała usłyszeć od Kalani jaką to on bestią nie jest, zresztą nie interesowało go to, co myśleli. Nigdy się tym nie przejmował, ani za młodu, ani teraz, przydałoby się jednak otworzyć do kogoś pysk, choćby ostatni raz.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#3
14-04-2016, 13:19
Prawa autorskie: Malaika4

O takiej porze nie spodziewałam się żadnego towarzystwa. No, może ze strony dorastającej Maeli - zdarzało się już to w przeszłości, a za każdym razem działo się to w rzeczy tyleż ważnej, co smutnej. Ostatni raz widziałam ją jednak po wspólnym powrocie z Lwiej Ziemi, od tego czasu nie zamieniłyśmy ze sobą słowa. Być może powinnam w takim razie przyjść do niej sama - ostatnim, czego Maela teraz potrzebowała były dodatkowe zmartwienia, a wizyta na Lwiej Ziemi zdecydowanie nie należała do najprzyjemniejszych.
Z tego zaś względu zupełnie nie spodziewałam się tego, że tej nocy, jednej z ostatnich przed porą deszczową, odwiedzi mnie utrapiona dusza. Tej nocy, jednej z ostatnich nocy odpoczynku przed całymi dniami wędrówek, odwiedził mnie Otieno.
Spojrzałam na jego nadchodzącą sylwetę nie bez zdziwienia. Ciepły, tak znajomy dotyk mojego mistrza opuścił mnie wtedy, pozostawiając mnie samą z tym biednym, strapionym lwem. Gdybym od razu wiedziała, z czym do mnie przychodził i co go trapi - niestety jednak, jedynym co wtedy dostrzegłam, była jego niezdecydowana postura, podkreślona przez jego niepewne powitanie.
- Witam cię, drogi Otieno. - Skinęłam mu głową, przywdziewając dla niego lekki uśmiech. - Czy mogę ci w czymś pomóc? Wybacz mi, że przywitałam się z tobą pytaniem, nie spodziewałam się jednak tej nocy tak miłego gościa. Czy mogę coś dla ciebie zrobić?
Przyjrzałam się mu uważnie, a wtedy natychmiast zrezygnowałam z uśmiechu i wyprostowałam się. Nie byłam ślepa, widziałam w jego oczach niepewność, niemą, acz tak ciężką walkę z własnymi myślami. Poczułam wbijające mi się w pierś ukłucie chłodu.
- Wyglądasz na zmartwionego. - Dodałam cichszym tonem.
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#4
17-04-2016, 18:22
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Nawet on nie spodziewał się, że znajdzie się w tym miejscu kiedykolwiek, nie należał do tych towarzyskich, a co dopiero gadatliwych, jeśli chodziło o to co czuł czy myślał. Los jednak przyprowadził do tej groty, lwica wydawała się przyjazna, rozejrzał się wiec i powoli ruszył przed siebie, by nie stać dłużej w progu. Myślał, cały czas w jego głowie panowała burza, której nie potrafił uspokoić, może więc medyczce w końcu się to uda? Usiadł nieopodal niej i westchnął, chciał w końcu trochę spokoju, oparcia, które oczywiście miał niby w Sadie, lecz tu potrzeba było osoby bezstronnej, choć czy Laja będąc w tym stadzie taką była? Postanowił jednak zaryzykować, co bowiem miał do stracenia? -Mam nadzieję, że mogłabyś mi jakoś pomóc, lecz nie wiem jeszcze czy coś się da z tym zrobić...- mruknął, znów rozglądając się po jaskini, próbując zebrać myśli, od czegoś zacząć. Już dostrzegła jego stan, nie musiał więc owijać, lecz wcale nie ułatwiało mu to zadania. -Niedługo zostanę ojcem.- zaczął od najlepszej części tego wszystkiego. Nawet na chwilę pojawił się uśmiech na pysku brązowego, lecz po chwili znów westchnął, nie przyszedł przecież chwalić się przyszłą gromadką dzieci. -Dzięki pewnej lwicy o imieniu Sadie coś w końcu do mnie dotarło. Nie pasuję do tego stada. Trzymałem się tych ziem tak uparcie, tylko dlatego że stąd pochodzi moja rodzina. Lecz stado, które teraz tu mieszka... to nie moja bajka, nie pasuję tu i nigdy się nie dopasuję.- słowa same popłynęły, wyrzucił z siebie część smutku i żalu, który w sobie nosił już od ponad roku. Nie martwił się jak ona zareaguje, wierzył że jakoś pomoże mu ułożyć ten mętlik w głowie.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#5
20-04-2016, 18:34
Prawa autorskie: Malaika4

A pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu dziwiłam się Rafikiemu, gdy zapowiadał tej nocy gościa. Zdążyłam nawet o tym całkowicie zapomnieć, aż do momentu, w którym Otieno przekroczył próg mojej groty i usiadł obok mnie. Dopiero wtedy sobie o tym przypomniałam - i tym bardziej pragnęłam udzielić mu wszelkiej pomocy, której mógł potrzebować. A sądząc po jego smutnych słowach, potrzebował każdej pomocy. Zmarkotniałam, w ciszy wysłuchując opowieści Otieno. Zdążyłam rozpromienić się tylko na chwilę, gdy wspomniał o swoich pociechach.
- To cudowna wiadomość! Gratuluję! - Uśmiechnęłam się szeroko, machnąwszy ogonem. Ta radość nie potrwała jednak długo.
Otieno zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak wiele znajomych nut uderzył swymi słowami. Dlatego po chwili przywdziałam dla niego delikatny uśmiech.
- Być może na pierwszy rzut oka nie jest to tak widoczne - odpowiedziałam - ale doskonale rozumiem, o czym mówisz, Otieno.
Dałam mu chwilę na oswojenie się z tym dziwnym wyznaniem z mojej strony, a później zaczęłam mówić.
- Również nie czuję się częścią tego stada, drogi Otieno. - Z uśmiechem na pysku zaczęłam wyjaśniać. - Wszystko zaczęło się od chwili, w której mój przyjaciel oraz jego córka oddali za mnie życie, bym sama mogła żyć dalej. To na ich pamiątkę noszę ten amulet. - Ujęłam go łapą, pokazując klejnot lwisku. - Jak możesz się domyślić, był to najmroczniejszy etap w moim życiu. W tamtym jednak właśnie momencie natrafiłam na Kahawiana, który ten amulet rozpoznał. Należał on bowiem do Deriona: do lwa, który mnie ocalił. Derion był jego przyjacielem.
Nawet nie czułam, jak uśmiech na moich ustach powoli smutnieje. Nie zniknął on jednak.
- To Kahawian poprosił mnie o to, bym pomogła jego stadu jako medyk. Przystałam na tę propozycję, łudząc się, że pozwoli mi to uprzątnąć moje myśli. Myliłam się jednak. - Spojrzałam znów na niego. - Tak jak rozumiałam to wtedy, tak i teraz rozumiem, że to stado nigdy nie zaakceptowało wychudzonej lwicy z Lwiej Ziemi, która zawsze zna o jedno słowo za dużo. Gdybyś zapytał mnie wtedy o to, dlaczego w ogóle jestem tutaj, odpowiedziałabym ci, że to dlatego, iż nie mam gdzie się udać.
Przekrzywiłam nieco głowę.
- Co odpowiedziałabym na to pytanie teraz? Odpowiedziałabym wciąż, że nie czuję się częścią tego stada i wyjawiłam to Kahawianowi. Nie mam jednak zamiaru opuścić tych lwów. Być może siedzę tu zazwyczaj sama i nikt mnie nie odwiedza... ale jestem tu dla tych kilku chwil, w których potrzebna jest moja pomoc. Jestem im tego dłużna. Jestem to dłużna Kahawianowi. Jestem to dłużna Derionowi oraz Ivy. I, w szczególności...
Spojrzałam na niego, a później lekko objęłam Otieno łapą.
- ...jestem to dłużna tobie, Otieno. - Uśmiechnęłam się, a później odstąpiłam od niego. - I zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ci pomóc.
Cofnęłam się o kilka kroków, po czym przysiadłam nieco dalej, przyglądając się mu. Dając mu odrobinę czasu na przetrawienie tego, co usłyszał. A później odezwałam się znów.
- Rozumiem, że to Sadie jest twoją szczęśliwą wybranką? - Uśmiechnęłam się. - Posłuchaj więc głosu serca, drogi Otieno. Ono cię poprowadzi. Moje serce pozostaje tutaj, wśród zwierząt, które potrzebują mojej pomocy: czy to lwy, czy to ptaki, czy hieny. A gdzie pozostało twoje serce, drogi Otieno? - Spojrzałam mu prosto w oczy.
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#6
26-04-2016, 12:00
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Uśmiechnął się na chwilę, słysząc gratulacje, w końcu przecież się cieszył, lecz problem zaćmił te szczęście, przynajmniej w tym momencie. Kiwnął więc łbem w podziękowaniach i słuchał jej opowieści, którą to go nieco zaskoczyła. Przyjrzał się również amuletowi, który to pokazała, spodziewał się że musiało być to dla niej niebywale ciężkie, lecz nie chciał jej przerywać, słuchał dalej, przyglądając się jej uważnie. Gdy skończyła opowiadać o przeszłości, przekrzywił nieco łeb. -Myślisz ze ten przyjaciel chciałby widzieć ciebie w takim stanie?- zapytał, ponownie zaskoczony tym wszystkim. Przyszedł do niej po pomoc, ale czy przypadkiem ona również jej nie potrzebowała? Słuchał jednak dalej jej słów, by na końcu powiedzieć, co myśli. W końcu patrząc jej prosto w oczy westchnął. -Moje serce jest przy rodzinie. Jest nią babka, Kami, którą to niedawno spotkałem, a teraz i Sadie. Dziękuję ci za twe słowa, wiem teraz że decyzja, którą wcześniej podjęłam jest słuszna, lecz zanim wyruszę w drogę, pozwól sobie pomóc. - odpowiedział w pełni poważnie, już bez strachu, przerażenia czy też niepewności w głosie. Czuł w końcu że to, co zamierza zrobić jest takie, jak być powinno, w końcu robi coś dla siebie, postępuje zgodnie z tym, co podpowiada mu serce. Jednakże najpierw musiał zrobić coś ze sprawą Laji, nie mógł tak po prostu teraz odejść. -Lajo, Derion oddał życie po to, byś mogła z niego w pełni korzystać. W zamian tego siedzisz tu samotna. Jeśli czujesz, że tu nie pasujesz, odejdź. Pomagaj wszystkim w lwiej krainie, nie tylko Zachodnim, bądź wróć do miejsca, z którego pochodzisz. Możesz również udać się ze mną, bylebyś była szczęśliwa.- dodał, nadal patrząc prosto w jej oczy. Mówił to, co czuł, wręcz z przejęciem. Nigdy dotąd nie interesował go żaden lew, lecz po spotkaniu z Sadie, Kamie i dowiedzeniu się o ojcostwie coś się w nim zmieniło, znów wracał dawny Otieno, lecz odmieniony, bardziej poważny i opanowany. Martwił się, naprawdę martwił o Laję i nie chciał, by cierpiała. Pomagała każdemu, nie zasłużyła więc na taki żywot i nie rozumiał, czemu Kahawian na to pozwalał. Skoro znał jej przyjaciela, powinien sam jej powiedzieć, że nie ma obowiązku siedzieć na tych ziemiach za wszelką cenę, lecz cóż, już dawno go nie rozumiał i nie zamierzał tego zmieniać. Liczył że Laja również postanowi tak jak on zmienić coś w życiu, lecz nie zamierzał naciskać. Każdy musiał sam o tym zdecydować, tak jak on.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#7
26-04-2016, 18:50
Prawa autorskie: Malaika4

Rozmowa, którą odbyłam tamtej nocy z Otieno często wracała do mnie w myślach. Padł podczas niej szereg słów, który w tamtej chwili zdziwił mnie na tyle, że z pewnością zbił mnie z tropu na ładnych kilka chwil. Pamiętam, jak dziwiłam się, gdy zdradził mi swoje pochodzenie.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, a później skłoniłam się przed nim.
- Kami, powiadasz. - Powiedziałam, spoglądając na niego z uśmiechem. - W twoich żyłach płynie więc krew lwicy, której łapa w dawnych czasach nadawała kształt ziemiom; tym ziemiom. Niestety, zniknęła w nieznanych mi okolicznościach, a historia pozostała niekompletna. Czy chcesz mi powiedzieć, że powróciła na Ziemię Czterech Stad i przebywa w pobliżu? Byłoby dla mnie wielkim zaszczytem, poznać ją i wysłuchać jej historii, lecz nie przystoi marnej szamance nękać wielkich figur przeszłości.
Wyprostowałam się, spoglądając mu prosto w oczy.
Cóż mogłam odpowiedzieć na słowa tego kochanego, zagubionego lwa? Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a potem spokojnie pokręciłam głową. Zbliżyłam się do niego o krok, żeby otrzeć się bokiem pyska o jego policzek - tak po prostu. Widziałam bowiem, że podjął już decyzję, jego oczy błyszczały gotowością do stawienia czoła nowemu jutru; jutru, w którym będzie partnerem i ojcem. Ja jednak również podjęłam swoją decyzję.
- Kahawian również mi to proponował. Przyszedł do mnie kilka dni temu, z bardzo podobnymi słowami. Jak możesz się domyślić, odmówiłam. - Odpowiedziałam mu z uśmiechem. - Ja pojęłam to wszystko w trochę inny sposób. Widzisz, Otieno, grota, w której teraz jesteśmy to moja siedziba. Mój początek leży w krainie, która spłynęła krwią i popiołem. Mój dom natomiast pozostał w Lwiej Ziemi, której strażnicy okrzyknęli mnie zdrajczynią po tym, jak zjawiłam się tutaj. Można powiedzieć, iż nie mam się dokąd udać. Ale to nic. Czy wiesz bowiem, gdzie leży moje serce? - Zapytałam. - Moje serce jest wśród tych, którzy mnie potrzebują. Wśród zwierząt, które potrzebują mojej pomocy. Nieważne, czy to hiena, czy lew, ani z jakiego stada. Pomogę im wszystkim. Zachodnie Ziemie, choć surowe, mają swoje zalety, nawet, jeśli trudno jest mi nazwać je moim domem. Kochałam Lwią Ziemię i nic, nawet najgłębsze oskarżenie nie obedrze mnie z moich wspomnień.
Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Przyznaję: bywało ciężko. Dzięki moim przyjaciołom odnalazłam jednak spokój. Dlatego nie przejmuj się mną, drogi Otieno. I dziękuję ci za troskę. - Złożyłam na jego policzku pocałunek. - Pamiętaj tylko, że sztuką jest nie szczęście odnaleźć, a je zatrzymać, nawet, jeśli przychodzi w rzeczach małych.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości