Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
29-04-2016, 20:05
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
W głębi wiecznie zielonej, afrykańskiej dżungli znajdowała się młoda kotka.
Znów skryła się w gąszczu drzew oraz lian, i znów szukała wytchnienia poza granicami stada, choć tym razem nie odeszła daleko. Wdrapała się na jedno z drzew i tam leżała spokojnie. Na jej pysku widać było ślady łez. Uniosła łapę, by rozetrzeć je, choć i tak nikt by ich nie zobaczył. Chyba po prostu próbowała oszukać samą siebie, bo było jej wstyd. Rozkleiła się jak głupia, więc polazła ryczeć w gąszczu dżungli. Bardzo odpowiedzialne. Właściwie zachowanie dla kogoś o jej stanowisku i obowiązkach w stadzie, czyż nie? Westchnęła ciężko. Niby powinna się cieszyć z każdego awansu... Ale ostatnio czuła się przytłoczona. Właściwie, czuła się paskudnie od czasu śmierci Volundra. Czy może od czasu znalezienia jego ciała, bo przecież nie było jej przy jego śmierci. Nie potrafiła sobie tego wybaczyć. Wymówki, pocieszające słowa innych, zrzucanie odpowiedzialności Anubisa... Nic nie potrafiło odgonić ogromnego poczucia winy i żalu. Nawet gdyby miała okazję pomóc Volundrowi, pewnie nie dałaby rady - a przecież Anubis zniknął i już się nie pojawił - ale chociaż spróbowałaby. Dałaby z siebie wszystko, byle tylko pomóc staremu lwu. Wszystko Zacisnęła mocno zęby, czując kolejne łzy napływające do jej oczu. Gdy była wśród swoich, wśród Srebrnych, trzymała się dobrze. Uśmiechała, była miła i uprzejma. Radosna jak zawsze. Naprawdę radosna, jeżeli tylko zatraciła się w porządkowaniu medykamentów, uczeniu się i doglądaniu Nighta. Gorzej, gdy zostawała sama. Po dłuższej chwili znów roztrząsała całą sytuację, a także wiele innych spraw. I znów skończyła kryjąc się przed Srebrnymi. Zacisnęła pazury na drewnie i z jękiem rozpaczy uderzyła głową o konar, tylko po to, by wydać z siebie kolejny jęk - tym razem bólu. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
29-04-2016, 22:47
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Firrael przechadzał się po terenach dżungli, jak po swoich włościach. Co prawda nie należały dosłownie do niego, ale czuł się pewnie - co raczej nietypowe dla drobnego kota pozbawionego wzroku, żyjącego w niebezpiecznym tropikalnym lesie.
Jego skrzydlata towarzyszka latała gdzieś w pobliżu. I bez jej pomocy potrafił poruszać się między drzewami, nie uderzając w pnie. Potrafił szybko analizować informacje nadesłane przez sprawne zmysły, co pozwalało mu funkcjonować dosyć sprawnie. Na tle śpiewu ptaków i krzyków małp usłyszał jakieś jęki. Znalazł się całkiem niedaleko źródła tego dźwięku. Pewnie zignorowałby to zupełnie, ale według szybkiej interpretacji musiała to być kotka. Być może jego gatunku. A swoich pobratymców spotykał bardzo rzadko. Prawdopodobnie dlatego, że zazwyczaj unikał jakiegokolwiek towarzystwa. Rudzielec podszedł do pnia, u którego stóp wyraźnie wyczuwalny był jeszcze zapach. Podobny do jego własnego, ale z dodatkiem woni samicy, sawanny, lwów i kilku innych, które złotokot nie do końca potrafił rozpoznać. Kogokolwiek gościło to poczciwe drzewo, była to ciekawa persona. - Wszystko w porządku tam na górze? - Zapytał głośno, zadzierając łeb. Usłyszał dobrze znany trzepot skrzydeł nad głową i skierował swój niewidzący wzrok na gałąź, którą Jicho obrała sobie za lądowisko. Pustułka przycupnęła w pewnej odległości od serwalki i przegięła głowę na bok, wydając pytający pisk. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
30-04-2016, 18:57
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Zamarła, słysząc czyjś głos. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że słyszała kroki jakiegoś kota, choć były o wiele lżejsze od dźwięku lwich łap. Choć i tak większość kotów stąpała delikatnie, miękko, cicho. A ona sama była teraz mocno rozproszona, nic więc dziwnego, że nie zauważyła, że ktoś tu się zbliża...
Przynajmniej głos nie był znajomy. Czyli nikt ze Srebrnych. Nieco przerażona myślą, że ktoś mógł być świadkiem jej słabości, wyjrzała zza liści i spojrzała w dół. Dziwne. Nigdy nie widziała takiego kota - był mniej więcej jej rozmiarów i nieco podobny do karakala, ale o bardziej złoto-rudej sierści, i oczywiście nie miał pędzelków na uszach. Poza tym, Sami dobrze znała wygląd karakali i była prawie pewna, że ten obcy karakalem nie jest. Młoda poruszyła niespokojnie ogonem. -Ta-ak Chciała odpowiedzieć głośno i z mocą, ale jej głos się załamał w połowie tak krótkiego słowa. Nie brzmiało to zbyt przekonująco. Gniewnym ruchem otarła łzy z pyska. -Albo nie. Nie jest w porządku. - tym razem odezwała się głośniej, a jej głos na szczęście jej nie zawiódł. Przyglądała się z ciekawością obcemu i nawet zastanawiała, czy nie zejść, ale nie miała na to ochoty. Zresztą, liście nie były takie gęste, powinien móc dostrzec ją tutaj. Od tajemniczego gościa jej uwagę odwrócił szum skrzydeł i ciężar ptaka, który poruszył delikatnie gałęzią. Serwalka spojrzała z niedowierzaniem na pustułkę. Czy ona nie wie, że Samiya mogłaby jednym susem pozbawić ją życia? ...No dobrze, może skakanie po drzewie nie było zbyt mądre, ale mogła tak zrobić. No i niespecjalnie miała teraz humor na polowanie. Co nie zmieniało faktu, że ptaki często padały ofiarą serwali. -Kysz! - syknęła, odsłaniając ostre zęby w odpowiedzi na ptasi pisk. Niech stąd zjeżdża, głupia, póki Sami nie chciało się po nią sięgać. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
30-04-2016, 22:01
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Złotokot poruszył uszami, gdy padła odpowiedź. Nietrudno było wywnioskować po głosie kotki, że płakała. A z samej treści wynikało, że to nie przez jakąś fizyczną krzywdę. Miała problemy, które ją przytłaczały. Cóż, nie takie zagadki Firrael musiał rozwiązywać na co dzień.
Nie zgrywała twardej. Nie ukrywała się ze swoimi wewnętrznymi rozterkami przed zupełnie obcym osobnikiem. Desperacja? Rudzielec nie był pewien, czy chce być jej ramieniem do wypłakania się. Ale w sumie nie miał obecnie ciekawszych zajęć niż rozmowa z tą nieznajomą. Pustułka nastroszyła pióra i zaskrzeczała gniewnie w stronę serwalki, gdy ta usiłowała ją przegonić. Następnie zeskoczyła z gałęzi obrażona i zaszybowała spiralnie wprost pod łapy złotokota. Wydała z siebie kilka jazgoczących dźwięków, jakby się skarżyła. - Jicho chciała tylko sprawdzić, czy nic ci nie jest. - Wyjaśnił ślepiec, nieco rozbawiony naburmuszeniem przyjaciółki. Nie miał za złe kotce, że przepędziła ptaszynę. Nie każdy widział w potencjalnym posiłku towarzysza. - Mogę tam do ciebie wejść, czy mnie też przegonisz? - Zapytał bezpretensjonalnym tonem. Jedną łapą dotknął pnia. Może we wspinaczce nie był tak zwinny, jak koty o sprawnym wzroku, ale wciąż radził sobie całkiem dobrze nawet bez pomocy Jicho. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
30-04-2016, 23:00
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Ze zdziwieniem obserwowała zachowanie pustułki, która ani trochę nie zachowywała się jak zwykłe ptak jej gatunku. Ogólnie ptak. Samiya zmarszczyła lekko brwi, nie mogąc zrozumieć jej gniewnych skrzeków, po czym ze zdumieniem spostrzegła, że ptaszyna wylądowała u stóp obcego. Zupełnie nie bała się kotów, które przecież z łatwością mogły ją upolować!
Och. Najwyraźniej tego kota już znała. Może dlatego się nie bała? Ale, dlaczego miałby się on przyjaźnić z posiłkiem? Już, już otworzyła pysk, by o to spytać, czy nawet wygłosić kąśliwą uwagę... Ale po chwili zamknęła pyszczek, nie wypowiedziawszy ani słowa. W końcu sama zaprowadziła zebrę do lwiego stada, oczekując, że jej więksi pobratymcy nic jej nie zrobią. Czym więc to się różniło od pustułki i tego rudego obcego? Ptak sprawdzający, czy nic jej nie jest. Sami uśmiechnęła się słabo, słysząc tak ciekawą wypowiedź. Przez następną chwilę zastanawiała się, czy dać temu obcemu tu wejść, czy jednak nie. W tej chwili nie bardzo chciała z kimkolwiek rozmawiać, ale co miałaby robić? Dalej użalać się nad tym, czego nie zrobiła i smęcić nad swoim och jakże smutnym losem? Robić z samej siebie ofiarę losu? No i musiała przyznać, że ten kot bardzo ją zainteresował. A rozmawiając z nim... Przestanie myśleć o Volundrze. Czy nie tak zawsze było? Gdy dopadała ją chandra, zazwyczaj poznawała kogoś nowego, obcego i znów poprawiał się jej humor... Nawet jeżeli już nigdy nie spotkała tej osoby po raz drugi. Po prostu lubiła poznawać nowych znajomych. -Wchodź. - odpowiedziała w końcu rudemu, a z każdą chwilą jej głos brzmiał normalniej. -W końcu to nie jest tylko moje drzewo. Przesunęła się nieco, robiąc miejsce dla samca, gdyby zechciał usiąść na tym samym konarze, co ona. Był gruby i mocny, spokojnie udźwignąłby dwa koty ich rozmiarów. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
01-05-2016, 01:08
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
- Dobrze więc... - Odparł, gdy tylko dostał zgodę. Odsunął się trochę o drzewa, tylko po to, by nabrać rozbiegu i wskoczyć jak najwyżej. Pazurami uczepił się kory drzewa i zaczął się wspinać. Przeskakiwał coraz wyżej, sunąc pionowo. Nie wspierał się na żadnych gałęziach. Wręcz przeciwnie - omijał je. W końcu co mu po gałęzi, jeśli nie widzi kolejnej, na którą mógłby wskoczyć. W tej chwili kierował się głównie węchem. Nieznajoma zostawiła za sobą ledwie wyczuwalną woń, mieszająca się z otoczeniem, której większość zwierząt by nie zarejestrowała.
Nie miał wątpliwości, gdy zbliżył się do celu. Wcześniej w miarę dobrze ocenił odległość na podstawie głosu, ale przede wszystkich zapach stał się silniejszy. I dopiero w tej chwili przypomniał sobie, dlaczego unikał rozmów. Jego znajomości zaczynały się zazwyczaj od "Och, ty jesteś ślepy!". No ale cóż. Już nie było odwrotu. Wdrapał się na gałąź, zajmując miejsce tuż u jej nasady. Zwrócił ślepia w stronę, gdzie jak sądził znajdowała się głowa kotki. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. - Em... Może zacznę od przedstawienia się. Jestem Firrael. - Rzekł, a jego uszy poruszyły się, informując o ruchu na wyższych partiach drzewa. - A moją przyjaciółkę Jicho już poznałaś. - Uśmiechnął się lekko. Pustułka ani pisnęła. Siedziała kilka metrów nad serwalką. Firrael miał nadzieję, że nie zgotuje jej jakiejś ptasiej zemsty. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
01-05-2016, 02:00
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Ze zdumieniem i pewnym podziwem obserwowała, jak rudy kot wspina się po drzewie. Ona sama była uczona od małego najpierw przez rodziców, a następnie przez karakala jak się wspinać i wyglądało to inaczej. Jasne, na niewielkie odległości potrafiła to robić tak jak ten obcy - z dużą prędkością wbiec po niemal pionowym pniu, ale nie tak wysoko! Po prostu uważała to za niebezpieczne. Wyższe gałęzie mogły być zdradliwe, dlatego zawsze wolała je dokładnie sprawdzać i wspinać się powoli, ale z rozsądkiem. Taka brawura skutkowała upadkami, czego Sami doświadczyła na własnej skórze.
Dlatego Samiya była pod wrażeniem, ale szybko o tym zapomniała, gdy dostrzegła oczy nieznajomego. Od razu przypomniały jej ślepe oko małego Nighta. Czyżby ten obcy również miał problem ze wzrokiem? Ale... Wtedy nie dałby rady tak wspiąć się na drzewo, prawda? Zresztą, może jego oczy po prostu tak wyglądają? Pytając go o to mogłaby go urazić... Wolała nie próbować. A może wszystkie koty jego gatunku mają takie oczy? W każdym razie, postanowiła, że dopóki nie nabierze pewności, nie będzie o to pytać. Choć trochę ją niepokoił ten nieobecny wzrok... Ale ją tam na przykład drażniło, gdy przy pierwszym spotkaniu ktoś od razu wołał "ojejku, ale masz ogromne uszy!". Ma. I inni nie muszą jej o tym mówić, sama zauważyła. zero empatii ;-; -Samiya. - przedstawiła się uprzejmie i wreszcie poczuła, że nie jest już na skraju płaczu. Jeszcze raz otarła łapą policzki, tak dla pewności. Przyjrzała się nieufnie pustułce, by po chwili spojrzeć ponownie na samca. Och. Uśmiechnął się. -To dość niespotykane, by kot przyjaźnił się z ptakiem. - odchrząknęła najpierw, by jej głos wrócił do normalności i odwzajemniła uśmiech. Choć wciąż nie była pewna, czy Firrael w ogóle go dostrzeże. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
02-05-2016, 00:07
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Sporo czasu zajęło mu, by nauczyć się wspinać w ten sposób. Jednak nie poddawał się i osiągnął sukces. Był jak przerośnięta wiewióra. Jeśli trzeba było poruszać się szybko i sprawnie, nieoceniona była pomoc Jicho, która ostrzegała go przed gałęziami na drodze. Sam również potrafił je wyczuwać, ale zajmowało mu to odrobinę więcej czasu.
Gdy już siedział przed serwalką, w tak bliskiej odległości, był w stanie nawet usłyszeć jej oddech i bicie serca. Wszystko wskazywało na to, że opanowała emocje, które jeszcze przed chwilą nią targały. Szkoda, że niewiele wiedział o jej wyglądzie. Nawet będąc z nią twarzą w twarz nie mógł ocenić, jakimi cechami się odznaczała, czy do jakiego gatunku należała. Jak na razie utożsamiał ją głównie głos. Młody i czysty. Zanotował sobie jej imię w pamięci, choć prawdopodobnie za kilka godzin zostanie ono całkowicie wymazane. Mógł zgadywać jedynie po tonie głosu, czy Samiya się uśmiecha. I był prawie pewien, że tak właśnie jest, bo nie wyobrażał sobie, by tak życzliwa mowa łączyła się z grymasem. - Dawno temu darowałem jej życie. - Odparł na wzmiankę o pustułce. Nawet nie podniósł głowy, by spojrzeć na nią. - A ona uratowała moje. Wielokrotnie. - Wyznał. Ptaszyna zagruchała z dumą. Choć Firrael jej nie widział, był przekonany, że się napuszyła. Uśmiechnął się nieznacznie, ale przypomniał sobie, z jakiego powodu się tu fatygowł. Mimo, że teraz Samiya wydawała się pogodna, to jeszcze przed chwilą twierdziła, że coś "nie jest w porządku". Rudzielec nie miał dużego doświadczenia w rozmowach, bo zwykle gadał do ptaka, który odpowiadał mu piskami, i nie do końca wiedział, jak powinien się teraz zachować. Ostatecznie uznał, że bezpośrednie uderzenie w punkt to nienajlepszy pomysł. - Za to ja rzadko spotykam pomniejsze koty, które przyjaźnią się z lwami. - Odbił piłeczkę. Już wcześniej czuł od niej delikatną woń tych wielkich drapieżników, ale teraz stała się ona bardzo wyraźna. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
02-05-2016, 04:13
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Uniosła łeb, by spojrzeć na ptaka. Faktycznie, napuszył się, dumny z siebie. Najwyraźniej ta parka bardzo się lubiła. Firrael zawdzięczał Jicho życie... Zerknęła jeszcze raz na oczy kota, coraz bardziej przeświadczona, że ma ten sam problem, co Night. No, tyle że Night nie widział tylko na jedno oko, drugie miał zdrowe.
To było ciekawe, być w towarzystwie ptaka, którego normalnie próbowałaby upolować. Widzieć jego dumę i to, jak bardzo jest zadowolony z samego siebie. Widzieć, że ma on kogoś, kto się o niego troszczy... Że nie jest tylko kupką piór, kości i mięsa. Było to jednocześnie fascynujące, a także bardzo dziwne. Przecież jeszcze chwilę temu łaskawie zdecydowała się go nie zabijać, a teraz myśl o pozbawieniu pustułki życia wydawała się czymś złym. Samiya czuła, że coś takiego mogło być niebezpieczne. Drapieżniki nie powinny odczuwać sentymentu do ofiar, a teraz, gdy tylko będzie widziała jakąkolwiek pustułkę, przypomni sobie o Jicho. Powróciła wzrokiem do rudzielca, gdy ten zadał jej pytanie. Zdziwiło ją, że to odgadł. Pewnie przez zapach... Pachniała tak, jak inni Srebrni, to był zapach jej stada, a że składało się ono głównie z lwów... Nic dziwnego. Jakoś reszta osobników mieszkająca w tej krainie nie potrafiła na to wpaść. Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnęła. Byle kot był bystrzejszy od tych dumnych lwów... Ale po chwili jej uśmiech zbladł. -Właściwie, należę do stada. Tylko że to nie jest typowe lwie stado, to nie do końca w ogóle jest lwie stado... - nawet z tej krótkiej wymiany zdań Sami zdążyła wywnioskować, że Firrael nie jest typowym mieszkańcem Krainy Czterech Stad. Przez to nagle poczuła się głupio, tłumacząc, że żyje w stadzie. - Ale najwyraźniej ja z tej przyjaźni mam więcej korzyści niż lwy... - mruknęła cicho. Czuła się źle. Co prawda już nie płakała i gdy tylko czuła, że łzy zaczynają się gromadzić w jej oczach ganiła samą siebie w myślach, ale nie potrafiła zwalczyć swoich uczuć. A zawiodła. I czuła się jak bezużyteczny, mały serwal, który nic nie może od siebie dać reszcie stada. Spuściła wzrok, zawstydzona własnymi myślami. Gdzie przepiękna idea, że Księżyc wszystkich oświetla jednakowo? - Bezużyteczna - mruknęła tak cicho, jak tylko potrafiła. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
03-05-2016, 16:43
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Firrael nie wiedział za dużo o życiu poza granicami dżungli, ale lwy znał doskonale. Co i rusz jakiś osobnik zapuszczał się w podmokły las. Rzadko z którymkolwiek rozmawiał, ale wyrobił sobie na ich temat opinię zuchwałych osiłków. Miały swoje atuty, ale zazwyczaj za bardzo się przez to wywyższały. Nie przypuszczał, że są w stanie zaakceptować kogoś z innego gatunku. A tu proszę, miał przed sobą drobną kotkę, którą lwy przyjęły do stada. Ale czy to bardziej nietypowe od złotokota żyjącego w symbiozie z pustułką?
Rudzielec wysłuchał jej słów z uwagą, bo naprawdę go zainteresowała. Dobrze się ustawiła - miała potężnych przyjaciół, nie musiała się niczego bać i pewnie nawet dostawała część ich łupów. Żyć nie umierać. Zdziwiło go, że mówiła o tym tak, jakby nie była z tego zadowolona. Wyczuł jej drżące serce, jakby znów miała się rozpłakać. A więc o to tutaj chodziło? Teraz "widział" nieznajomą w zupełnie innym świetle. Była ambitna i na pierwszym miejscu stawiała przyjaciół. Chciała być przydatna. Firrael nie miał pojęcia, jak to jest żyć w stadzie. Od zawsze był indywidualistą. Myślał głównie o sobie, choć oczywiście Jicho też nie była mu obojętna. Przez chwilę chciał powiedzieć Samiyi, że przejmuje się głupotami, ale to nie rozwiązałoby problemu. - Bezużyteczna? - Powtórzył, bo doskonale słyszał jej szept. Zrobił skwaszoną minę i pokręcił głową. - Bzdura. Żaden lew nie potrafiłby się tutaj wdrapać. Możesz się przemknąć tam, gdzie nie mieszczą się ich wielkie cielska. Poza tym, to co oni mają w krzepie możesz nadrobić wiedzą. Wiedza to potęga. Ach te lwy. Nie dość, że mają się za panów świata, to jeszcze wpędzają innych w kompleksy. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
03-05-2016, 22:18
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Zastrzygła uszami. Była nieprzyzwyczajona do tego, że inni mogą mieć niewiele gorszy od niej słuch. Choć Firrael na takiego nie wygląda.
Uniosła nieśmiało łeb, by spojrzeć na kota. Jej ogon poruszał się niespokojnie, gdy słuchała wywodu rudzielca. Nie mogła mu zarzucić mówienia nieprawdy. Miał rację, tylko problem polegał na czym innym. Ona sama też potrafiła sobie wytłumaczyć, że wcale nie jest tak, jak uważa... Tylko co z tego? Wciąż czuła się winna i bezużyteczna. Jakoś argumenty wcale nie trafiały do jej serca. Przejechała łapą po chropowatej korze drzewa, zastanawiając się, czy wyjawić kotu powód swego smutku. Czy miała prawo opowiadać o swoich żalach przypadkowym osobom? To nie był problem Firraela, tylko jej. Z drugiej strony... On wciąż tutaj był. Sam zdecydował się wysłuchać jej, mógł odejść w każdej chwili. Ba! Mógł po prostu przejść obojętnie i nie zwrócić na nią uwagi. Ale tego nie zrobił. -Chodzi o to, że ja... - zaczęła mówić nieśmiało - Ja jestem medykiem w stadzie. Moim obowiązkiem jest pomaganiem chorym... Ale ostatnio znalazłam członka stada w grocie medyka, martwego. -Pewnie przyszedł tam, szukając pomocy. - zaczęła się tłumaczyć, choć sama nie wiedziała czemu. -Ja wtedy wciąż się uczyłam i nie byłam pełnoprawnym medykiem, to mój mistrz powinien tam być i mu pomóc, ja rzadko kiedy bywałam w tej grocie... Ale... Mogłam mu pomóc. A nawet nie wiedziałam, że coś jest nie tak... Nie wiedziała, czy Firraela w ogóle obchodzi jej historia, bo niby czemu miałaby? A mimo to, poczuła się trochę lepiej, dzieląc się z nim powodem swojego niepokoju. Tylko trochę. Choć to już coś. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
04-05-2016, 20:18
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Najwyraźniej Firrael za wcześnie wyciągnął wnioski. Nie dokopał się jeszcze do epicentrum żalów Samiyi. Dopiero po jego niezgrabnej mowie kotka przeszła do sedna. Niemal poczuł dumę, gdy wyznała, że jest medykiem. Bardzo praktyczny kierunek wiedzy, o której dopiero wspominał. Zanim jednak uśmiech aprobaty na dobre zagościł na jego pysku, Samiya opowiedziała o martwym lwie.
Był lekko zmieszany i pewnie wbiłby wzrok w ziemię, ale tak się składa, że mógł go kierować prosto w oczy rozmówczyni bez skrępowania. Nie przejmował się losem byle lwa, każdy kiedyś umrze. Jednocześnie rozumiał (albo przynajmniej próbował sobie wyobrazić), jak czuje się z tym Samiya, dla której ten lew musiał być kimś ważnym. Znowu analizował wszystko, jak popadnie. Każde słowo samicy. Zrobił sobie w głowie szybkie podsumowanie. - To nie twoja wina i wiesz o tym. - Oznajmił z zawziętością. Kotka przeżywała konflikt wewnętrzny, a on postawił sobie za cel, by go rozwiązać. - Byłaś wtedy tylko uczennicą, prawda? To nie na tobie ciążyła ta odpowiedzialność, a na twoim mistrzu. Rozumiem, że nie chcesz go obwiniać. Ale jeśli on pozwala ci obwiniać siebie samą, to jest zwyczajnym dupkiem. Dupkiem i kretynem. Nawet nie znał tego lwa, ale już go nie lubił. Zresztą, nie spotkał jeszcze lwa, który by go nie irytował. Choć szybko doszedł do wniosku, że nie wszyscy w stadzie Samiyi tacy są. Zachowywała się, jakby uważała, że zasługuje na karę. Ale jej nie dostała. A więc nie zwalali na niej całej winy i być może nawet próbowali ją uspokoić. Dla rudego brzmiało to abstrakcyjnie, ale nie mógł tego wykluczyć. - Pogódź się z tym, że nie miałaś na to wpływu. - Zszedł z hardego tonu na bardziej łagodny. I nawet zrobił pocieszającą minę, choć nie miał w tym wprawy. Nad ich głowami zaćwierkała Jicho, najwyraźniej zaintrygowana tą żywą rozmową. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
05-05-2016, 22:05
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Wpatrywała się w kota, a przede wszystkim w jego oczy. Czy ślepiec byłby zdolny tak sprawnie dostać się na to drzewo? Poza mleczną barwą ślepi i spojrzeniem sprawiającym wrażenie niewidzącego, nie miała dowodów na to, że Firrael ma problemy ze wzrokiem. A jakoś tak... Głupio było zapytać.
Drgnęła, gdy rudy z taką zawziętością odezwał się do niej. Słuchała jego słów uważnie, choć skrzywiła się lekko, gdy Firrael tak dosadnie określi Anubisa. Jednak to, co mówił kot, wreszcie zaczęło do niej docierać. Wreszcie dała samej sobie zrozumieć, że nie jest tak, jak uważa. -Masz rację. - przyznała nieco niechętnie, po czym westchnęła. Mimo wszystko, poczuła się lepiej. Może dlatego, że Firrael był kimś obiektywnym i z tego powodu jego słowa miały większą wartość niż słowa Srebrnych? Dobrze wiedziała, że jej pobratymcy mówili tak po to, żeby poczuła się lepiej. Ale skoro i on, przed chwilą spotkany osobnik tak uważa... -Powinnam przestać to rozpamiętywać. Zacisnęła zęby. Tak, to najwyższy czas, by przestała rozpaczać z powodu Volundra. To nic nie zmieni, nie wróci mu życia. Spojrzała z wdzięcznością na rudego, i po raz kolejny nie mogła oderwać wzroku od jego oczu. Wyglądały zbyt podobnie do ślepego oka Nighta, na tyle podobnie, że ciężko było mówić o pomyłce. -Ty... Nie widzisz, prawda? - zapytała niepewnie. Czuła się strasznie głupio, zadając to pytanie, ale chyba udawanie, że niczego nie widzi byłoby jeszcze gorsze. Mimo to, bała się, że urazi w ten sposób Firraela, a przecież wcale tego nie chciała. Była mu wdzięczna za to, że wysłuchał jej trosk, choć przecież się nie znali! Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
06-05-2016, 23:56
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Koniuszek ogona rudego zwijał się w dwie strony, gdy ten w pewnym napięciu czekał na reakcję kotki. Spodziewał się, że będzie musiał wyszukiwać kolejnych argumentów, by ją przekonać. Jednak najwyraźniej to jej wystarczyło. Tak przynajmniej wynikało z jej odpowiedzi. Może po prostu chciała zakończyć ten temat. Dobrze słyszał bicie jej serca i był całkiem dobry w określaniu na tej podstawie, czy ktoś kłamie, ale mimo to trudno mu było określić, czy kotka mówi zgodnie ze swoimi przekonaniami.
- Jako medyk pewnie będziesz musiała przywyknąć do tego, że nie każde życie uda ci się uratować. Nie możesz ubolewać nad dawnymi porażkami, gdy kolejni będą potrzebować twojej pomocy. - Dodał jeszcze. Może nie do końca wiedział, co mówił, bo niewiele miał doświadczenia ze zwierzętami, które leczą rany innych. Od zawsze działał na własną łapę i ze wszystkim radził sobie sam. No dobra, razem Jicho. Czasem żałował, że nie próbował szukać pomocy, gdy jego wzrok słabnął. Może dzięki jakiemuś znachorowi dziś dalej oglądałby świat swoimi błękitnymi ślepiami? Wiele by dał, by spojrzeć w niebo, na słońce, gwiazdy, księżyc... Uśmiechnął się smutno, bo akurat w tym momencie Samiya go zapytała. Nie miał jej tego za złe. To pytanie chyba musiało w końcu paść. A on i tak nie zamierzał udawać widomego. - Nie w ten sposób, co ty. - Pokręcił głową. Pustułka zleciała ze swojej gałęzi, by usiąść przy nim. Firrael uśmiechnął się szerzej i lekko trącił ją łapą. - Jicho jest moimi oczami. Ale bez niej też nie jestem całkiem bezbronny. - Powiedział zawadiacko. Następnie syknął cicho i roześmiał się, gdy towarzyszka dziobnęła go zaczepnie. Nie chciał współczucia. Już dawno się pogodził ze swoim losem i żyło mu się całkiem dobrze. Z jakiegoś powodu większość jego rozmówców czuła się z tego powodu niezręcznie. Dlatego też zazwyczaj ich unikał. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
07-05-2016, 21:43
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Ulżyło jej, gdy Firrael tak spokojnie zareagował na jej pytanie. Naprawdę nie chciała, żeby poczuł się urażony, czy żeby nagle przerwał ich rozmowę. Dobrze się jej z nim rozmawiało, choć ta rozmowa polegała głównie na tym, że ona się żaliła, a on ją pocieszał.
Smutny uśmiech kota w jakiś sposób chwycił ją za serce. Zastanawiało ją, jak to jest - nic nie widzieć. Nic. Night miał jedno oko sprawne, ale i tak miał problemy z oceną odległości, był nieco mniej zręczny, no i oczywiście zwyczajnie nie widział rzeczy po swojej prawej stronie. Ale jak to było, nie widzieć niczego? Trawy, drzew, innych zwierząt, koloru nieba, gwiazd, słońca... Księżyca? Choć Samiya często polegała bardziej na swym słuchu niż wzroku, nie potrafiła sobie tego wyobrazić. A więc jej przypuszczenia były trafne. Firrael naprawdę nie widział, za to Jicho mu pomagała. To wyjaśniało, dlaczego się z nią zaprzyjaźnił - i jakim cudem jeszcze żyje. Musiało mu być ciężko. -Mój przybrany brat nie widzi na jedno oko. - powiedziała nagle, sama nie wiedząc czemu. Dałaby wiele, by pomóc Nightowi, tylko nie miała pojęcia jak. W dodatku był on jeszcze małym dzieckiem, nie potrafił jej wyjaśnić jak to się stało, że stracił wzrok... A może, gdyby tylko wiedziała, mogłaby coś z tym zrobić? Wykorzystać wiedzę medyka? Choć Anubis nic jej nie wspominał o leczeniu wzroku. Ale też... Nigdy nie powiedział, że nie jest to możliwe. -Może... - zaczęła niepewnie -Może udałoby mi się coś znaleźć, jakiś lek na utratę wzroku? Zacisnęła zęby, niepewna. Nic o tym nie wiedziała, tak naprawdę. I nie chciała dawać Firraelowi złudnej nadziei, ale gdyby tylko jej się udało... Mogłaby mu pomóc. I Nightowi. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 8 gości