Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
22-06-2016, 11:57
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
Madan wędrując znalazł się na południowych ziemiach niczyich, gdzie słońce grzało najmocniej, piasek był czerwony, a trawa niska i sucha. Dotarł do niewielkiego strumienia, w którym woda spokojnie spływała pomiędzy kamieniami, powierzchnią przypominając satynowy materiał. Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc okolicę na barwy różu, oranżu i czerwieni. Lew szedł, a kamienie ugniatały poduszki jego łap. Zatrzymał się przy strumieniu, pochylił głowę i począł ugaszać pragnienie. Żółta trawa muskała jego tylne nogi przy każdym podmuchu wiatru, przednie łapy zmoczyła woda. Stał tak, pochylony, czarna plama wśród feerii barw, wyraźnie odcinający się od czerwieni piasku, żółtej falującej trawy i kolorytu nieba. Nie próbował się ukrywać, był idealnie widoczny i każdy, kto stanąłby na jednym ze wzniesień otaczających strumień, mógłby go obserwować samemu nie będąc widzianym. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
22-06-2016, 20:25
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Ciemnobrązowa lwica szła wzdłuż strumienia, mamrocząc pod nosem. W zasadzie sama nie wiedziała, czy przeklina na duchy przodków, czy na samą siebie. Problem i tak miała jeden, nie mogła przekroczyć tej wodnej wstęgi. Szła więc pod wiatr, który rozwiewał jej futro. Wspięła się w końcu na jedno z wzniesień otaczających strumień i usiadła, aby chwilę odpocząć. Podobało jej się tutaj. Te kolory, te czerwienie i żółcie. I te ostatnie promienie słońca rzucane zza jej pleców. Wzięła głęboki wdech, napawając się zapachem traw niesionych przez podmuchy wichru. Przyglądała się chwilę okolicy i nie potrwało to długo, żeby w końcu dostrzegła czarną plamę wśród zeschniętej roślinności. Przekrzywiła głowę, obserwując nieznanego lwa z bezpiecznej odległości. Kto wie czy mogłaby mu zaufać? Poczeka, jeżeli on ją zauważy, to chcąc nie chcąc będzie musiała nawiązać konwersację. A jak nie? To lepiej dla niej, przynajmniej będzie mogła wrócić do rozmyślań, jak pokonać tę upierdliwą wodną przeszkodę.
|
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
23-06-2016, 14:29
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
Uniósł głowę, a źródlana woda spływała mu z brody, mocząc pierś i czarną, splątaną grzywę. Był jakiś rozproszony i nie dostrzegł brązowej lwicy, siedzącej na wzgórzu. Z resztą, jej sierść zlewała się z czerwienią piasku, w dodatku siedziała pod słońce.
Madan położył się przy strumieniu, nie kłopocząc się wychodzeniem z wody i wkrótce cały brzuch również stał się mokry. Ziewnął rozdzierająco, ukazując czarne podniebienie i długie kły. Nagle przewrócił się na plecy, odsłaniając brzuch, a grzbiet zalała mu woda. Wyglądał dziwacznie, dorosły lew w kwiecie wieku, tarzający się w wodzie, jak jakiś szczeniak. Tym dziwniej, że lwy nigdy nie przepadały za wodą i jeśli miały możliwość, wolały ją obejść niż przeprawić się przez nią. Wstał wreszcie, a z jego ciemnej sierści spadały małe kaskady błyszczących kropel. Otrzepał się energicznie, rozsiewając je wokół, na kształt niewielkich perełek. Wreszcie uniósł wzrok w stronę wzgórza, mrużąc intensywnie zielone ślepia i ujrzał sylwetkę lwicy, skąpanej w świetle zachodzącego słońca. Na jego pysku pojawił się krzywy uśmiech, który nie sięgnął oczu. - Nie chowaj się przede mną. Podejdź, nieznajoma - powiedział z błyskiem w oku. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
23-06-2016, 20:33
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Wzdrygnęła się lekko, widząc poczynania lwa. Nie mogła zrozumieć, jak on mógł przeżyć w tym wodnym piekle. Lwica wstała i lekko zbiegła z wzniesienia. Utrzymywała przy tym bezpieczną odległość od wody. Gdy znalazła bliżej samca, uważnie zilustrowała go wzrokiem. Próbowała po wyglądzie wyrobić sobie o nim jakąś wstępną opinię.
- Nie chowam się... Po prostu odpoczywam. Sądzę, że ty robisz tu to samo. Nie chciałam ci przeszkadzać, więc może po prostu ja już sobie pójdę. Zwykle wyraziłaby się bardziej złośliwie lub bezczelnie, ale widziała, że samiec jest od niej starszy, a co najważniejsze silniejszy. Nie mogła sobie pozwolić na rozpoczęcie kłótni, która mogła zakończyć się walką, zapewne dla niej z góry przegraną. |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
24-06-2016, 14:32
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
- Rzeczywiście jest to idealne miejsce do odpoczynku, nieprawdaż? - spytał z szerokim uśmiechem. - Nie idź jeszcze. Skoro jesteśmy tu w tym samym celu możemy odpoczywać sobie wspólnie, co ty na to?
Jego uwadze nie umknął fakt, że nieznajoma lwica trzyma wyraźny dystans od strumienia. On sam nie przepadał osobiście za deszczem, który wiązał się z dość nieprzyjemnym uczuciem posiadania mokrego i często zabłoconego futra. Za to nie miał nic przeciwko zwykłej wodzie, takiej na ziemi. To on decydował, czy chce do niej wejść czy nie, a to było dosyć istotne. - Spójrz, ten strumień nie jest wcale głęboki. Tylko trochę zmoczysz łapy. Prócz małych rybek nie ma w niej żadnych stworzeń. Zero ryzyka - zapewnił. Nie był normalnym lwem i nikt, kto go znał nie miał chyba co do tego wątpliwości. Od zawsze był inny, jakby nie do końca pochodził z tego gatunku, jakby ktoś namieszał mu w genach. Wyglądał niby normalnie, choć miał szarą sierść, gęstą czarną grzywę i jarzące się zielone ślepia - ale i takie typy urody się zdarzają. Chodziło bardziej o jego...nieprzystosowanie. Zdawać by się mogło, że nic nie robi na nim wrażenia, a sam posiada tylko dwie miny - tę z szerokim, krzywym uśmiechem nie sięgającym oczu i tę bez uśmiechu, wyglądającą równie nienaturalnie, co ta z uśmiechem. Tylko jedno słowo określa go w pełni: "dziwny". |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
24-06-2016, 21:53
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Wzięła głęboki oddech i powolnym krokiem zbliżyła się do strumienia. Nie weszła jednak do tej małej rzeczki. Na jej pysku pojawił się zawstydzony uśmiech.
- Ja raczej zostanę na brzegu. Nie... nie lubię... nie lubię wody. Z każdym krokiem, który przybliżał ją do strumienia mówiła coraz ciszej. I być może na jej pysku widniał uśmiech, ale z oczu można było wyczytać całą prawdę. Patrzyła się na wodę, jak ktoś w środku pożaru patrzy na otaczające go płomienie. Z wewnętrznym przerażeniem i bezsilnością. W końcu otrząsnęła się i wzdrygnęła lekko odwracając wzrok od rzeczki. - Jednak z chęcią posiedzę tu sobie, jeżeli ci to nie przeszkadza. Samiec nie budził u niej podejrzeń, nie wyglądał na jakiegoś szczególnie agresywnego lub terytorialnego. Gdyby okazał jakąkolwiek złość Ema zawsze mogła uciec. Nie dogoniłby jej... Nie miałby na to żadnych szans. |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
25-06-2016, 13:22
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
Przyglądał się poczynaniom samicy, dostrzegł błysk strachu w jej oczach. Każdy czegoś się bał... Jego strach nie był tak oczywisty jak obawa przed wodą, niemniej nie był kimś pozbawionym lęków. Chyba nie istniał ktoś na tyle głupi, by nie bać się niczego. Długo by nie pożył.
- Skąd, nie przeszkadza mi to - rzekł z uśmiechem. - A nawet cieszy mnie twoja obecność. Każdy w pewnym momencie potrzebuje towarzystwa. Nie, nie miał szans na dogonienie Emy, ale wcale nie chciał, żeby przed nim uciekała. To nie miało sensu. I rzeczywiście nie był terytorialny ani tym bardziej agresywny. Wręcz niechętnie sięgał po przemoc. Zawsze sądził, że jest jakieś inne wyjście. No, chyba że nie było. Wtedy dopiero atakował z całą zapalczywością, jaką w sobie miał. Usiadł w miejscu, w którym stał. Woda lekko obmywała opuszki jego monstrualnych, szerokich łap. Owinął je ogonem, który zaczął delikatnie się poruszać, jak obdarzony własnym rozumem, osobny byt. - Jestem Madan - przedstawił się. - Jak mam mówić na ciebie, moja droga? Chyba od tego powinni wyjść. Może już wkrótce dowie się czy hydrofobia lwicy ma jakieś przyczyny czy też ten strach zakorzenił się w niej tak dawno, że powody lęku są już nie do odkrycia? |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
26-06-2016, 23:25
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Miała skłamać, czy powiedzieć prawdę? Nie znała Madana, praktycznie wcale. On jednak przedstawił się, jakby nie miał nic do ukrycia. Dla skrytej i ostrożnej lwicy to trudna decyzja.
- Ci którzy mnie znają, wołają mnie Giza. Powiedziała prawdę i jednocześnie skłamała. Jej imię brzmiało zupełnie różnie od Gizy, ale nie przedstawiała się inaczej, więc faktycznie tak na nią wszyscy mówili. Nie odczuwała zagrożenia, ze strony starszego samca, nic nie przeszkadzało jej w ułożeniu się wygodnie na brzegu. Wyciągnęła łapy przed siebie i położyła na nich łeb, spoglądając jednocześnie na samca, teraz nie z dystansem, lecz z ciekawością. - Może jestem nieco wścibska, ale skąd jesteś? Słońce, mimo że chowało się już za horyzontem, to wciąż jeszcze grzało mocno w plecy Emy. Upierdliwe owady, które próbowały usiąść na ciemnobrązowym grzbiecie, były natychmiast odganiane długim ogonem. Madan nie pytał, dlaczego Ema nie lubi wody i samica to doceniła. Nie miała aktualnie ochoty na omawianie tego tematy, ale jeżeli rozmowa się rozwinie, to czemu nie? |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
27-06-2016, 00:19
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
Jego imię nie miało znaczenia. Nikt nie znał go pod tym mianem przed tym, nim tutaj trafił. Było nowe, ale zdążyło przylgnąć do niego jak druga skóra. Nie kryły się za nim żadne tajemnice, kłamstwa, przeszłość. Dzięki niemu przyjął kolejną maskę, nałożył ją na wiele innych, które nosił.
Przenikliwe oczy samca zdawały się przewiercać samicę na wylot. Uśmiech nie sięgający oczu nie opuszczał jego pyska. - Pytanie tylko, czy ja cię znam? - W jego oku pojawił się błysk. Położył się na kamieniach, w pozycji przypominającej sfinksa. Ogon ułożył wzdłuż ciała, podrygujący co jakiś czas. Przymknął oczy, chroniąc je przed ostrym światłem. W przysłoniętych powiekami tęczówkach błyszczały promienie słońca, ciepła smużka w toni zieleni. - Powiadają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Uśmiechnął się szerzej. - Gdyby naprawdę tak było, już dawno smażyłbym się w jego ogniach. Westchnął, powoli wypuszczając nosem ciepłe powietrze. - Znikąd i zewsząd. Przybyłem tu kilka cykli księżyca temu. Można powiedzieć, że jestem obcy - rzekł, a w jego głosie zabrzmiała jakaś nostalgia, choć mogło to być tylko złudzenie. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
28-06-2016, 01:58
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Wciąż leżąc, przeciągnęła się i ziewnęła głośno. Ułożyła głowę tak, aby patrzeć na samca jednym okiem, a drugie skryte pod niesforną, jasną grzywką miała przymknięte, tak że mogło się wydawać, iż zaraz zapadnie w głęboki sen. Lecz to były tylko pozory. Tak naprawdę lwica w każdej chwili była gotowa zerwać się z miejsca i odbiec daleko. Nie dlatego, że czuła się zagrożona. Jej umysł już wcześniej wyeliminował poczucie zagrożenia z jej myśli. Po prostu Ema nie należała do takich co za długo siedzą w jednym miejscu. Teraz wyglądała na rozleniwioną, młodą samicę, ale w rzeczywistości była osobnikiem kochającym pęd podczas biegu niczym gepard i wiatr w swoim futrze, jak gdyby była szybującym wysoko orłem. Prawdopodobnie miała też w sobie coś z małpy, gdyż często bywała mega wredna.
- Teraz mnie znasz. Zamyśliła się na chwilę. Niektóre ze słów samca wzbudziły niemiłe wspomnienia. Lwica prychnęła cicho i skrzywiła się z smutkiem oraz irytacją. - Nie wierzę w piekło... Co może być gorszego od tego, co niektórzy z nas przeżywają na ziemi? Utraty kończyn, rozlewy niewinnej krwi, pożeranie młodych, aby zastąpić je własnymi? Co może być gorszego w piekle, że tak wielu się go lęka? Jedyne co przychodzi mi na myśl to ciągłe przeżywanie najgorszych błędów swojego życia, bez szansy na zmianę czegokolwiek. Skazanie, na wieczne odgrywanie tej samej roli, w kółko i w kółko, z bólem i świadomością, że ten mały odłamek zła był wyłącznie twoją własną winą. Ema podniosła wzrok na samca. Przyglądała mu się teraz obojgiem jadeitowych oczu spojrzeniem tak głębokim, że można by w nim utonąć. - Wybacz mi te refleksje. Mam tak czasem. Też nie jestem tutejsza, dopiero co przybyłam. Zwiedziłam już parę terenów. Nawet poznałam jakiegoś tam przywódcę stada. Ale świat jest wielki i stagnacja nie jest dla mnie. Wolę podróżować, przynajmniej na razie. Czuć... wolność. |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
28-06-2016, 10:33
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
Lwica sprawiała wrażenie rozleniwionej, z ułożoną na bok głową, jednym okiem przykrytym grzywką. Jak wiele razy Madan zamierał w równie rozluźnionej pozycji, pozorując spokój, a w głębi jestestwa szykując się na wszystko? Promienie słońca tańczyły na brązowej sierści, jasnych kosmykach czupryny, oświetlając sylwetkę Emy trochę tak, jakby nie pochodziła z tego świata. Gra światła i cienia w tym miejscu o tej porze była niezwykła, można było wpaść w zachwyt.
- Dopiero poznaję - zaprzeczył. Ileż pokładów osobowości, aspektów mógł mieć jeden osobnik? Nigdy nie było to wiadome. Dwie osoby musiały przejść ze sobą naprawdę wiele, żeby poznać się wzajemnie do tego stopnia, że mogły wręcz wniknąć w swoje dusze. Wymiana kilku zdań w porównaniu z ogromem wiedzy o tej drugiej istocie była kroplą w oceanie. - Nie wierzę w piekło. Mówię tylko, w co niektórzy wierzą. Osobiście myślę, że nie istnieje ani piekło, ani niebo. Samo życie tu, na ziemi, jest swego rodzaju jednym i drugim. Jednocześnie nie jest ani dobre, ani złe. To my decydujemy o tym, jakie może być. To zależy od wykorzystania zasobów, jakie nam daje. I od doświadczeń. Zamilkł, uśmiech zniknął. Jego także porwały wspomnienia. - Od zawsze był ból i cierpienie. Ale wierzę głęboko, że nie są tu na darmo. - Chwila przerwy. - Życie nas okalecza i tego nie da się podważyć. Każdego, niezależnie od tego, kim jest. Nie ma ucieczki od tej reguły. Ale jest szansa na uzdrowienie. Nawzajem możemy się uzdrowić. I chyba właśnie o to chodzi. Znaleźć kogoś, kto cię uzdrowi, uleczy rany. Blizny pozostaną, ale nie będą już boleć. Raz na jakiś czas spojrzysz na nie, wróci pamięć, ale twoje życie będzie toczyło się dalej. Odwzajemnił spojrzenie, wzrokiem równie głębokim i intensywnym. Tęczówki koloru szmaragdu przypominały dwa jeziora, w których utonie każdy, kto nie zachowa dostatecznej ostrożności. - Wybaczam. - Uśmiechnął się znów. - Jak mógłbym tego nie zrobić? W końcu sam miewam chwile zadumy, czego właśnie byłaś świadkiem. Jego uśmiech stał się szerszy. - Doskonale to rozumiem. Masz przed sobą lwa, który podróżował od narodzenia, aż do chwili gdy trafił tu. Ja też poznałem przywódcę, który stworzył stado na moich oczach, z moim udziałem jako członka. Postanowiłem tutaj zostać, a przynajmniej na razie. Zbyt mocno kusiła go gra. Nie tyle sam jej cel, co dążenie do niego, powolne, ale skuteczne pięcie się w górę. Wstał i przeciągnął się. - Co powiesz na małą przebieżkę wzdłuż rzeki? Nie musisz jej przekraczać - dodał od razu. W jego oczach dało się dostrzec zawadiackie błyski. On także lubił słyszeć pęd powietrza w uszach, biec szybko, widzieć rozmazujący się wokół świat. I chociażby miał przegrać ten wyścig, samo uczucie takiej właśnie wolności było warte bólu mięśni, który po takim wysiłku dawał wręcz słodycz. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
28-06-2016, 14:34
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
A zatem samiec też był myślicielem. Ema nie zamierzała teraz analizować jego słów. Musiała to zrobić w samotności i skupieniu, którego nie mogła osiągnąć w czyjejś obecności.
- Czyli należysz do jakiegoś stada. Jak już wcześniej mówiłam takie coś... to nie dla mnie. Należałam w życiu tylko do jednego stada i... nie wspominam tego całkiem miło. Lwica ożywiła się natychmiast na propozycję biegu wzdłuż rzeki. Szybko przyjęła pozycję, jakby w każdej chwili była gotowa ruszyć w pościg za czymś lub kimś. - Bieg? Jak najchętniej! Każdemu przyda się trochę ruchu od czasu do czasu. Tylko ostrzegam, że moje tempo jest dość szybkie, nawet jeżeli chodzi tylko o trucht. To tak, żebyś wiedział. |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
29-06-2016, 11:05
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
- Należę do stada, choć nie myślałem, że będę. Cały czas próbuję przystosować się do nowego porządku rzeczy. - Skrzywił się lekko.
Uśmiechnął się szeroko i tym razem jego oczy podjęły uśmiech. Był to chyba jedyny jak do tej pory szczery uśmiech, jakim kogoś obdarzył. - To co? Może do tamtych wzniesień na horyzoncie? Jestem już dosyć stary, nie wiem czy uda mi się ciebie dogonić, ale nie przejmuj się. Liczy się tylko poczucie wolności... Uniósł na chwilę głowę ku niebu i przymknął oczy w dogasającym blasku dnia. Wyglądał, jakby delektował się tym ostatnim oddechem, świeżością chłodniejszego powietrza nocy. Poczuł wiatr targający jego czarną grzywą, wdzierający się do płuc. Był gotów. Wystrzelił przed siebie bez ostrzeżenia. Był sporo wolniejszy od lwicy, widać to było na pierwszy rzut oka, jeszcze kiedy leżeli naprzeciw siebie, oddzieleni strumieniem podniesionym do rangi nieprzebytej przepaści. Nie był sprinterem, ale długodystansowcem. To wytrzymałość, nie zawrotna szybkość była jego domeną. A gonitwa dopiero się rozpoczęła. Jego łapy uderzały o kamienie z cichym chrzęstem, rozchlapując wodę. Biegł blisko strumienia, niemal w nim. Wykonywał długie susy, wyczuwając moment, kiedy ani jedna jego kończyna nie dotykała ziemi. To właśnie było latanie. Nie! - sprzeciwiło się coś w jego głowie. - Latanie to coś trochę innego... Ten głos był jednocześnie znajomy i obcy, jakby docierał z jakiejś odległej przeszłości. Madan był tak zaskoczony, że zatrzymał się gwałtownie, a hamując spod jego łap wystrzeliły kamienie. Dawno cię nie słyszałem... Przypomniał sobie kruka, który przyleciał do niego kiedy napotkał na swej drodze Sześć. Czy to zdarzyło się naprawdę, czy była to tylko halucynacja? Tak jak teraz... |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
30-06-2016, 04:31
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Nie spodziewała się, że samiec ruszy tak nagle. Uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła do siebie.
- Nie taki znowu stary, skoro tak dobrze biega. Wtedy i ona wystrzeliła jak strzała, biegnąc za czarnym lwem. Była szybka, nawet bardzo. To przecież był jej największy atut. Ostatecznie nie mogła poszczycić się wielką siłą, ale jej zręczność była, może nie perfekcyjna ale z pewnością godna pozazdroszczenia. Pędziła wzdłuż wodnej wstęgi, jak zwykle trzymając odpowiednią odległość. Nie minęło sporo czasu, a udało jej się dogonić Madana i nawet odrobinę go przegonić. Biegła i śmiała się, podczas gdy wiatr rozwiewał jej jasną grzywkę. Goniła zachodzące promienie słońca, zostawiając za sobą tumany kurzu. Szybciej, szybciej, szybciej! Za słońcem, za wiatrem, za chmurami i za ptakami! Pędząc cały czas przed siebie nie bacząc na nic. Dźwięk nagłego hamowania, wydany przez samca dotarł do niej z opóźnieniem. Umysł wyłączony prawie całkowicie na otoczenie, świadomy tylko na tyle, aby nie zderzyć się z kimś lub czymś. Lwica zahamowała ostro na przednich łapach, zataczając przy tym łuk, tak aby łbem być odwróconą do samca. Przekręciła głowę przyglądając się z niemym pytaniem "Co jest?". Nie była w stanie sklecić teraz nawet tak prostego pytania. W tym momencie była wiedziona czystym instynktem wolnego strzelca, który przez długie lata posługiwał się tylko mową ciała. Po co używać zbyt wiele zbędnych słów? Ema wyglądała przy tym tak niewinnie, jak gdyby była małym lwiątkiem, które obserwowało z zainteresowaniem nową rzecz. |
|||
|
Madan Konto zawieszone Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 20 |
30-06-2016, 10:25
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari
/Inspiracja muzyczna/
Zaatakowały go obrazy. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, chwilę potem nastała jasność. Biegł przez morze trawy, ale trochę inaczej niż zwykle. Spojrzał w dół i zobaczył swoje nogi - nienaturalnie długie kończyny zakończone...kopytami? Obejrzał się i ujrzał goniącego go czarnego lwa o zielonych ślepiach. Leciał. Jego czarne skrzydła uderzały miarowo, powietrze przepływało przez pióra. To NAPRAWDĘ było latanie. Nie jego marna namiastka, kiedy tylko co trzeci takt wisisz parę centymetrów nad ziemią. Tutaj, na wysokości lasy były tylko zielonymi plamami, morza niebieskimi. Czasami dostrzegał biegnące gdzieś zwierzęta, mniejsze od mrówek. Nagle zaczął pikować w dół. Cały świat stał się rozmazany, wiatr chłostał jego małe ciało z każdej strony. Wpadł pomiędzy las dżungli i przysiadł na gałęzi. Przed nim lśniły w mroku zielone oczy. Pełzł wśród traw. Widział przed sobą tylko zieleń, wysokie źdźbła, nieznające końca. Poruszał się z cichym szelestem. Wtem tuż przed nim wyrosły dwie ciemne łapy, niczym kolumny antycznego teatru. Spojrzał w górę i napotkał zielone ślepia. Takich obrazów ujrzał całe mnóstwo, kiedy opadł na kamienie. Prześcigały się wzajemnie jak szalone zające. Były przesycone kolorami, detalami, które go przytłaczały. Były tak różne, pokazywane z różnych perspektyw, że aż kręciło mu się w głowie. Wszystkie łączyło jedno: zielone ślepia, które patrzyły na niego niezależnie, kim był. Otworzył gwałtownie oczy. Zielone, błyszczące szaleństwem. Westchnął, jakby wyrwany z głębokiego snu. Po chwili wzrok mu się wyostrzył, dostrzegł wstęgę strumienia przed sobą, kłujące bok kamienie, łaskoczącą trawę. Podniósł się z trudem, jakby zapomniał, jak się poruszać. Wtedy jego spojrzenie napotkało wzrok Emy. Rozszerzone źrenice badały jej rysy, jakby nie mogły sobie jej przypomnieć. Oddech powoli zwalniał, serce przestawało tłuc się w piersi. Odetchnął, spojrzał na swoje łapy, upewniając się, że są na swoim miejscu. - Wy...wybacz mi - powiedział chrapliwym głosem w stronę Emy, próbując ukryć drżenie ciała. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości