Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ate Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 71 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 51 |
29-06-2016, 18:04
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba
Szmaragdy zabłyszczały, wyraźnie poruszone krótką obietnicą, którą złożyły samcze wargi a także niebywale głębokie szafiry, w toni których mogła spokojnie odpoczywać i rozpływać się, wiedząc doskonale, że toń ta nie zgubi jej. Cień uśmiechu spowił te smoliste wargi upadłego anioła, który z nieskrywanym już teraz uczuciem wpatrywał się w lico swego białogrzywego Apollina. Miała w tej chwili jakiś kąt, w którym mogła się podziać... i ktoś nieustannie i nieustępliwie trwał obok niej. A wdzięczność w jej oczach nie posiadała granic. Nie wiedziała jak odwdzięczyć się Kobie za jego zwykłą obecność. Chociaż... może winnam napisać: za jego AŻ obecność, bowiem ta była dla niej jak brzytwa dla tonącego, której trzymała się i nie pozwalała sobie utonąć w otchłani swoistego bólu jakim ozuta była jej dusza w tym momencie. Jednak okowa gehenny powoli pękała, a przez wnęki i liczne dziury do jej wnętrza zaglądało teraz światło, oświetlając i ocieplając jej przeżartą duszę. Tak różni. Dzień i noc. Miłość i nienawiść. Czerń i biel. Diabeł i anioł. Trwali tu w tej błogiej ciszy obok siebie, racząc siebie mową dusz, które szeptały cicho, a dookoła unosiła się cicha melodia nocnych mgieł. Przymknęła ślepia pozwalając sobie na te drobne czułości i pieszczoty skierowane w jego stronę. Niechybnie zasługiwał na nie. A ona była mu dłużna. Powiodła wzrokiem po swojej córce, która poczłapała w stronę samca i tam znalazła dogodne miejsce. Czarna roześmiała się, widząc jej zachowanie, a także nieco niepewne ruchy Koby. Pokrzepiająco trąciła pyskiem jego bok.
- Najwidoczniej... to ciebie wybrała. - uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła niego swój łeb, a ciepły, choć może nieco szorstki język, przejechał po jego białym poliku w czułym geście. Jej ogon wolno powędrował do jego ogona, wokół którego zaplątał się, nie chcąc go wypuszczać. Ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi, gdy pozwoliła sobie położyć pysk na łapach, aby przyglądać się poczynaniom białej kulki, wyraźnie zaciekawionej dużym białym kotem.
A t e
|
|||
|
Vanthi Konto zawieszone Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 15 |
29-06-2016, 18:49
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja
Vanthi wzniosła na Kobę te swoje piękne szafirowe oczęta, przyglądając mu się z nieskrywanym zaciekawieniem, kiedy ten nagle... zaatakował ją łapą, czochrając jej łebek. No nie. Tak przecież nie mogło być! Uznała to za zaproszenie do zabawy? Albo coś takiego. Złapała jego łapę, z którą zaczęła się droczyć. Co raz chwytała dużą łapę samca między swoje i skakała, co by ją dopaść. Nawet chwytała ją małymi kiełkami. A jednak Koba nie dał się pokonać i powalić małej Vanthi. Mimo to jakoś zmusiła go, aby się zniżył i uczepiła się jego grzywy, co by móc wdrapać się na jego głowę i tam spocząć, wyraźnie zadowolona z tego, co osiągnęła. I przytuliła się do niego zamykając oczka. Chyba uważała go za kogoś więcej niż bliskiego przyjaciela jej smolistej mamy. Najwyraźniej uznawała go za swojego prawowitego i jedynego ojca. Był w końcu tak samo biały jak i ona! No i miała takie same oczęta. Chwyciła go zębami za ucho, które z lekka pociągnęła i zachichotała przy tym wesoło.
Sweet home Alabama,
Where the skies are so blue, Sweet homa Alabama Lord, I'm coming home to you. |
|||
|
Koba Kai Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:8 Liczba postów:68 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 6o Zręczność: 7o Spostrzegawczość: 8o Doświadczenie: 35 |
11-07-2016, 01:19
Prawa autorskie: Lion by Tigon, edit by me.
Niewątpliwie białofutry nie spodziewał się takiej oto reakcji ze strony małego szkraba, który postanowił go napaść po czym wykorzystując jego nieporadność, czym prędzej spacyfikował. Jednakże żeby w tym wszystkim nie było mu za mało ambarasu w jakim to teraz się znalazł, tuż obok rozległ się dźwięczny ton rozbawienia po którym na jego lico wstąpił szczodry uśmiech. A w samej zaś duszy poczuł fantastyczne uczucie, jakie dość niespodziewanie sobie przypomniał, dotyczące jego wczesnych wspomnień beztroskich psot oraz zabaw, tuż przed tym kiedy to wszystko niechybnie utracił w piekielnej pożodze w której tak wiele odebrało mu ogniste kwiecie. I wówczas jego mina raz jeszcze sposępniała, tym samym oddalając się z miejsca we własnym jestestwie o którym wolałby na chwilę a być może nawet na wieki całkowicie zapomnieć. Aby i tym razem znajdując się całkowicie osamotniony na rozszalałym oceanie, dostrzec w oddali cudowne światło latarni za którym postanowił podążyć, którym było nic innego jak ich wspólne szczęście wobec jakiego od tejże chwili był pełnoprawnym powiernikiem, a zarazem ich nowym strażnikiem w którym mogli odnaleźć znacznie więcej aniżeli tylko bezpieczeństwo – A zatem jestem zaszczycony. - Rzekł bardzo dumnie, po czym wykorzystując ową nadarzającą się chwilę na drobny figiel, tuż po oficjalnej wypowiedzi jak wymagało tego dobre wychowanie, białogrzywy uraczył z zaklętym spokojem się ukłonić, aby równocześnie i zarazem delikatnie pozbyć się pasażera na gapę, który tuż zza sobą pozostawił nieład na jego głowie w postaci potarganej grzywy, wyglądając od tejże chwili bardziej komicznie aniżeli dostojnie.
Jednakże to nie było wszystko z obecnych mu wrażeń, którym w bieżącej chwili musiał całkowicie sprostać, aby nadal odczuwać na sobie drobną falę dreszczu spowodowaną jej jakże czułym gestem pozostawionym na jego poliku. Wobec którego nie mógł być dłużnikiem, lecz była to nieznana ścieżka po jakiej pierwszy raz w swoim dotychczasowym życiu stąpał i na nic teraz nie mogła zdać się cała jego wiedza oraz doświadczenie, których tak wiele nagromadził – Nie tylko ona. - Odrzekł po dłuższej chwili ich wspólnego milczenia, stoickim jak to miewał w swoim zwyczaju tonem, po czym delikatnie poruszył swoim jakże dokładnie oplecionym ogonem, spoglądając równocześnie w zwierciadła jej szmaragdowych oczu. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości