Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
16-09-2012, 01:33
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Uśmiechnęła się widząc, że malec bez wahania wziął się do jedzenia, a kiedy się najadł usnął przy niej. Zawsze lwiątka wydawały się dla niej takie niesamowite, interesujące. Takie bezbronne, niewinne. I ufne. Ta bezgraniczna ufność względem każdej żywej istoty była czymś wyjątkowym dla Piaskowej. Niestety aż żal serce ściska wiedząc, że życie nauczy je nadmiernej ostrożności względem wszystkiego. Inaczej by nie przeżyły.
Kiedy przyszła Hatima, ona uśmiechnęła się szeroko. Jak dobrze, że jej się nic nie stało. - Witaj, Hatimo. - powiedziała, nie podnosząc się jednak z miejsca, aby przypadkiem nie obudzić młodego śpiącego obok niej. Jednak ten po chwili sam wstał, najwyraźniej znał jedno z tych lwiątek, które przyniosła Vasanti. Może to rodzeństwo? Wyglądały na bliźniaki. Kiedy królowa skończyła myć małą lwiczkę, ona podniosła się do siadu. - Wygląda na głodną i pewnie pije mleko. Lepiej ją nakarmię. - oznajmiła jedynie, po czym bez czekania na odpowiedź wzięła lwiątko i przysunęła do swoich sutków, żeby to mogło się posilić, po czym zaczęła się rozglądać po grocie, szukając wzrokiem swojej córki. - Esi! - zawołała ją, nie mogąc jakoś dostrzec w tym tłumie. Wolała, aby trzymała się blisko niej, ogólnie chciała mieć ją przy sobie, jako że ta nie była w najlepszym stanie i tak długo się nie widziały. /idę spać, bo już mi się zdania nie kleją xD/ |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
16-09-2012, 12:49
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Nie wiedziała za bardzo ile czasu minęło w trakcie jej snu, może kilka minut, może kilkadziesiąt, a może nawet pospała z godzinę lub dłużej. Ciężko jej to było stwierdzić, bo w końcu jak? W każdym bądź razie w pewnym momencie Hatima zaczęła się budzić. Jej świadomość wracała do niej z krainy snów, a oczy powoli i ociężale otwierały się. Pierwsze co zobaczyła to lekką mgłę. Często tak miewa przy budzeniu się to normalne. Mając głowę położoną na łapach zamrugała kilka razy, by pozbyć się tego uczucia. Po chwili udało jej się to i dzięki temu widziała też znacznie lepiej co się dzieje w grocie. Wtedy też zauważyła, że Vasanti wróciła wraz ze wszystkimi z sawanny. Naomi, Suri, tamto lwiątko i lawendowa. Musieli najwyraźniej przyjść, gdy ona spała. Nie obudzili jej? Wow, musiała być naprawdę zmęczona, skoro tak głęboko spała.
-Ooo... witajcie.- powiedziała spokojnie wciąż nie podnosząc głowy z łap. Chciała między innymi zasygnalizować tym przywitaniem, że już nie śpi. Mimo to ostatnio tak bardzo się wysilała bez odpoczynku, iż nawet teraz nie miała ochoty wstawać. Nie, spać nie będzie. Co najwyżej poleży sobie jeszcze trochę. Wędrowała wzrokiem po grocie, zatrzymując go na poszczególnych obecnych tu osobach. Widać Vasanti i Hewa zajęły się tymi porzuconymi lwiątkami... porzuconymi lwiątkami? Zaraz, było jeszcze jakieś trzecie, którego wcześniej nie widziała. Co za dzień... najpierw te obce lwy, a teraz jeszcze znajdują sporo porzuconych dzieci. Nie żeby pomarańczowa narzekała. Wręcz przeciwnie. Sama nie potrafiłaby zostawić porzuconego dziecka własnemu losowi. Po chwili ziewnęła lekko i tylko przesunęła trochę głowę, by na koniec mieć lepszy widok na Amanisa. Zastanawiało ją, kiedy mu się polepszy. Widać to po niej było. Kiedy spojrzała się na lygrysa jej mina przybrała taki... bardziej poważny wyraz, ale też taki zamyślony. Westchnęła cicho. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
16-09-2012, 20:24
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- Spokojnie... - wymruczała cicho, czule patrząc na Eenu spod wpółprzymkniętych powiek.
Panie i panowie, właśnie jesteście świadkiem sytuacji, jak Vasanti w obecności lwiątek z apodyktycznej despotki staje się uroczą niańką. Skinęła łbem Hewie na znak, że zgadza się na jej propozycję dotyczącą jednego z lwiątek. Drugie zaś, to mniej spokojne, lwica wciąż przytulała do swej sierści, znów traktując je delikatnymi rucham języka. Przerwała je, usłyszawszy słowa Naomi. W duchu westchnęła ciężko. I nie dane jej będzie przez chwilę pobyć dobrą mamką, trzeba wracać do szarej rzeczywistości, w której to najważniejszym zajęciem Vei jest politykowanie. Owszem, kochała to niemal równie mocno jak dzieci, jednakże w tym momencie takie nagłe przerwanie pielęgnacji orzechowookiego średnio jej odpowiadało. Cóż jednak mogła innego uczynić? - Widzę, że i tobie tamci dali się we znaki - stwierdziła, znów poważnym tonem, zwracając wzrok na ranę na pysku Białego Pazura. Trzeba będzie coś z tym zrobić. - Możesz mi powiedzieć, kogo jeszcze widziałaś? Opisz każdego z osobna, wszystkich, których pamiętasz - poprosiła uprzejmie, acz stanowczo. Zaraz też przeniosła wzrok na Suri. - Właściwie to tak. Możesz popilnować tej małej, kiedy będę opatrywać Naomi - uznała, a pod koniec tej wypowiedzi zwykle twardy głos nieco jej zadrżał. Spuściła wzrok na Eenu. W innej sytuacji nigdy nie oddałaby lwiątka w cudze łapy, szczególnie że najwyraźniej było to dziecko kogoś bardzo ważnego dla Króla. Skoro Mako poświęcił się, by ratować lawendową i to młode, to teraz w żadnym razie nie można było tego zaprzepaścić. Moment na wyrzuty przyjdzie później (oby...), teraz jednak należy skupić się na pomocy tym, dla których jeszcze można cokolwiek uczynić. Dlatego właśnie musiała teraz zająć się raną Naomi. Póki co jednak, dopóki nie uzyskała odpowiedzi od Suri, w dalszym ciągu leżała przy Eenu, nie spuszczając z niego pełnego miłości i spokoju spojrzenia. |
|||
|
Suri Zgryźliwa | Gość |
16-09-2012, 21:11
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Suri,słysząc słowa pomarańczowej przejeła od niej małe, by ta mogła zająć się ranną Naomi. Położyła się kładąc sobie delikatnie Eenu między przednie łapy. Suri miała miękkie i delikatne łapki, także małemu musiało być wygodnie.
-Zagoi się- przemówiła do Naomi, choć nie miała pojęcia skąd owa szrama pojawiła się na pyszczku mamy Hofu. |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
16-09-2012, 22:18
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Ułożona na ziemi lawendowa rozłożyła się nieco by polepszyć dla siebie komfort i oparła łeb na łapach. Jak przed paręnastoma momentami gdy jeszcze była na Lwiej Skale, trwała tak z półprzymkniętymi oczyma patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Masa masa myśli. Ale nie myśli chaotycznych, mknących jak przez chory wcześniej umysł samotniczki. Można powiedzieć, że co nieco się uspokoiło, że zaczęła dochodzić do siebie...
Jeszcze tam na wzgórzu nie wiedziała co było jawą i prawdą. Natłok przerażenie i stres najwyraźniej źle zadziałały na fioletową, tak że ta wzięła siebie w pewnym momencie za prawdziwą matkę Eenu. A wiemy przecież jak naprawdę wyglądała cała sytuacja. Chociaż... chociaż fascynujące jest to jak potrafi działać umysł takiego zwierzęcia. Roz by wesprzeć piaskowego na duchu jeszcze w dole wąwozu, zdecydowała się upewnić młodego, że jest tą, za kogo ten ją uważał. A zgodziła się na to tylko dlatego, by dowlec młodego żywego na powierzchnię gdzie znalazłaby dla niego lepszą pomoc niż tą, którą mogła mu zanieść. Czasami wystarczy chęć walki by przeżyć takie krytyczne sytuacje jak te, w której znaleźli się Roz i Eenu. Tak więc przez większość czasu Roz grała... A i ta gra zamieniła się pod wpływem przeróżnych charakterystycznych czynników w wizję, w prawdę w ślepiach lawendowej. Jeśli osoba wymyśli sobie coś i zacznie tym żyć, może zacząć nie odróżniać prawdy od 'kłamstwa' i uznać ten jeden szczegół za prawdziwy, za cząstkę rzeczywistości. Razem z momentem pojawienia się z lwiątkiem na Lwiej Ziemi sytuacja zaczęła nabierać dzikiego pędu. Fakty zaczęły się plątać, w głowie samotniczki zaczęły rodzić się dziwne myśli i chyba mogę oficjalnie powiedzieć, że z powodu nagromadzonego stresu i natłoku ścisłych faktów, w Roz zaczęły ukazywać się objawy pewnej choroby psychicznej. I naraziła Eenu na niebezpieczeństwo! Jej chory umysł podpowiadał jej by jak najszybciej wynieść się z tamtego miejsca i zabrała niewyleczonego do końca młodego na powierzchnię! Sama nie była w jakiejś super formie... Co tam się jeszcze potem stało...? Ah, no przecież - Mako zaczął plątać. Ale to dobrze. Bo pewnie gdyby nie on, jego ciepły i choć przesączony niepokojem lub... czym tam innym głos nie sprawiłby, że coś w Roz zaczęłoby się układać. Rzecz jasna potrzebny był ku temu czas. Czas jest niezbędny do regenerowania 'ran'. Ale niefortunnie się stało, że 'przypadkiem' przechodziło obok stado, które ... przepraszam, "rodzina", która szczerze raczej nie przepadała za członkami tutejszej grupy. Wcześniej wypowiedziane przez brązowo-czarnego słowa zaczęły w pewnym sensie działać. Zaczęła się walka. Roz musiała odeprzeć niektóre fakty i przypasować te, które wymieniał jej dawny przyjaciel, i nie ważne jak bolesne były. Ludzie chcieliby uciekać od rzeczywistości, od tego co ich boli. Ale i łatwo powiedzieć komuś tak zagubionemu "zaakceptuj to". Mogło się jeszcze wtedy tam na wzgórzu zdawać, że Roz była świadoma wszystkiego co się tam działo. Odwracała łeb w stronę rozmówców i przybierała różne emocje na twarzy. Ale w istocie tam z lwioziemcami i szkarłatnymi nie była. Nie słyszała ich praktycznie. Były teraz tylko myśli. Czas mijał na 'rozmowach' i fioletowa zaczęła dochodzić do siebie. Ale było trochę za późno na jakąkolwiek istotniejszą reakcję z jej strony. Mako oddał się w łapska wrogiego stada. Dlaczego? Kolejna przykra prawda, która jest teraz trudno akceptowana - zrobił to dla niej. Gdyby nie siedziała tam, mógłby wycofać się i uniknąć przyszłego losu. Kolejny fail, któremu mogła przecież zapobiec. Ale nie! Bo przecież jest nieodpowiedzialna i głupia! ... Co w ogóle robią tacy na tym świecie... Takich trzeba się pozbywać, no niech ktoś zaprzeczy. Mniej byłoby problemów, a życie każdego byłoby bardziej pokolorowane... Szkarłatni odeszli z czarnogrzywym... a ona została. Za późno już było na cokolwiek. Legła na brzuch i... i nie robiła nic. Nie wiedziała z resztą co mogłaby zrobić. Życie jej tylko bardziej dokopało. Potem ktoś chciał za nią się wziąć... W sensie zanieść gdzieś... I nie opierała się. Nawet pozwoliła lwicom myśleć, że rzeczywiście jest nieprzytomna czy coś w tym stylu. Nie obchodziło ją, że wychodziły z siebie z powodu jej ciężaru (choć miała sporą niedowagę, ale mimo wszystko jest lwicą, kotem który coś jednak waży). I teraz jest tu, w Grocie Medyków. Znowu myślała... I o wszystkim tym co napisałam powyżej. Refleksje i skutki... W końcu z transu wyrwały ją jęki wydawane przez piaskowego samczyka. Przesunęła nieznacznie łeb by móc się wszystkiemu przyglądać. Heh, bath-time. Ah, jak ona chciała by zrobić to za tą oranżadową lwicę... I znowu dręczące myśli. Roz w końcu musi jakoś wyznać samczykowi prawdę. Bez obwijania, bo to nie może dłużej trwać. Jeśli będzie zwlekała, efekt może być boleśniejszy niż może być on teraz. Oh zgrozo, wiecie, Roz właśnie wypowiedziałaby imię piaskowego by zwrócić na siebie jego uwagę, ale uwaga! - ona nawet nie wie jak się on nazywa! Nie pytała go o to wcześniej, bo przecież grała rolę Nanizu... A ona z pewnością znała imię swojego dziecka. Tak, cały ten czas Roz używała słów określających młodego, lub szukała takowych, w których nie musiała by się do niego bezpośrednio zwracać... Ciężko westchnąwszy nad swoją równie ciężką sytuacją, lawendowa trwała nadal w milczeniu. I będzie tak trwać, dopóki Eenu nie spojrzy jej w oczy. Eenu... ona się tak do niego przywiązała... |
|||
|
Amanis Konto zawieszone Gatunek:Tygrys Wschodu Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:82 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 50 |
17-09-2012, 11:41
Prawa autorskie: Tigon
Nie wiedział ile spał i co się z nim działo. Zjadł coś popił i zasnął. Pamiętał tylko okropny ból...
Amanis obudził się wreszcie. Jego błękitne oczy oglądały grotę. Trochę tu lwów przybyło jednocześnie pomyślał, widząc dość spory tłok. Ale szukał kogoś kogo znał. Nie potrzebnie się martwił znał. Spojrzał na Hatimę. Dochodziły do niego strzępki rozmowy. - O co chodzi? - powiedział do niej słabym głosem. Wciąż go bolało ale na aż tak jak poprzednio. |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
17-09-2012, 19:19
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Troszkę sporo tu było lwów w grocie toteż Hatima będąc na pół przytomna dalej niezbyt ogarniała co się dzieje. Widziała tylko, jak Hewa zajmuje się tymi lwiątkami, podobnie jak Vasanti, która potem postanowiła opatrzyć Naomi. Może ten wcześniejszy ból, który zobaczyła na sawannie był na tyle poważny? A może nie. W końcu po co myśleć pesymistycznie ciągle. Jakby nie spojrzeć równie dobrze mogła być to rana nie stwarzająca żadnego zagrożenia dla życia. Jednak to, że przez to jej siostra mogła cierpieć sprawiało, że pomarańczowej było jej szkoda. No ale jak to się mówi "do wesela się zagoi". Na pewno. Tymczasem uwagę samicy przykuło coś zupełnie innego. Zobaczyła nagle jak Amanis zaczął się powoli ruszać. Niedługo potem dotarł do niej fakt, że jest już przytomny i w dodatku patrzył się w jej stronę. nawet zadał pytanie. Widząc, że lygrysowi jest już w pewnym stopniu lepiej na pysku brązowookiej pojawił się lekki grymas zadowolenia.
-Hej. Nic, nic. Po prostu nie tylko ty dziś potrzebowałeś opieki z tego co widać.- chciała mu przez to tak po krótko wyjaśnić, jaka mniej więcej w grocie panuje sytuacja. No bo tak poza nim były jeszcze te porzucone lwiątka oraz lawendowa, którą też znaleziono w towarzystwie lwiątka. Wstała na moment, by trochę zbliżyć się do samca, aż w końcu położyła się z powrotem tuż obok niego. -Jak się czujesz?- zapytała się spokojnym głosem. Domyślała się po jego zachowaniu, iż najpewniej jeszcze nie jest w pełni zdrowy. W każdym razie miała nadzieję, że jednak czuje się już lepiej. Z pewnością jednak cieszył ją fakt, że Amanis jest przytomny. Tamte przejścia sprawiły, że był zmęczony i musiał odpoczywać. To było też konieczne w ramach kuracji. Chyba. Pewno snu też mu było trzeba. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
17-09-2012, 23:06
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Zadrżała, słysząc słowa Naomi. Jeden z opisywanych osobników idealnie wpasowywał się w wizerunek pewnej niegdyś znanej jej osoby. Moran...! Lwica miała w tym momencie ochotę walnąć się w łeb, rzucić to wszystko i zasnąć, trzymając w objęciach małego Eenu. Niestety, nie było jej to dane. Nie była zwykłą szeregową lwicą, żeby móc pozwolić sobie na taką niesubordynację. Była Królową, a Królowa musi przekładać obowiązki ponad... Samą siebie.
Oddaliwszy od siebie tą przykrą prawdę, podniosła się z miejsca, wcześniej pozwoliwszy Suri na chwilowe przejęcie od niej lwiątka. - Dziękuję. Jak jeszcze sobie kogoś przypomnisz, to powiedz - poprosiła, na chwilę przenosząc wzrok na jej siostrę. - Chyba że Hatima cię wyręczy. Dzień dobry. Uśmiechnęła się półgębkiem. W pewnym sensie zdążyła polubić obie lwice, choć postronnemu obserwatorowi ciężko byłoby to stwierdzić, jako że w przypadku rudawej granica pomiędzy ironią a serdecznością była niezwykle cienka. Wybrała się do tej części groty, gdzie znajdowały się medykamenty. Rumianek, rumianek... Och, nie ma rumianku? Trzeba będzie pójść i poszukać. Tymczasem weźmie bez. Tak, bez się nada. Wzięła owe kwiaty w pysk, po czym zbliżyła się do błękitnookiej. Umyła łapy (dobrze, że zostało jeszcze trochę czystej wody), oczyściła ranę i nałożyła na nią kwiaty bzu. - Jeśli będzie bardzo boleć, to powiedz, dam ci coś na to. Rana nie wygląda na poważną, niedługo powinna się zagoić. - Oświadczywszy owy fakt, lwica cofnęła się o krok, by przyjrzeć się krytycznie swojemu dziełu. Lubiła leczyć innych. Ale kiedy rannych było aż tylu, to powoli miało się tego dość. Zaraz nadstawiła też uszy w stronę Amanisa, który to najwyraźniej właśnie się obudził. Jednak ciekawszy okazał się fakt, iż ruszać się zdawała ta lawendowa lwica. Jak jej tam było...? - Nanizu... - rzuciła cicho, zbliżywszy się do owej osoby i nachyliwszy się nad nią. Trzeba przyznać, że była ona niezwykle urodziwa - nic dziwnego, że Mako tak na niej zależało. W pewnym momencie zaświtała jej w głowie kująca myśl, że może jej oddać dziecko...? W końcu ma do niego niepomiernie większe prawo niż ktokolwiek inny z tu obecnych. Wcześniej jednak wypadałoby otrzymać od niej odpowiedź. A co, jeśli nie jest jeszcze dość przytomna, by odpowiednio zająć się malcem? |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
18-09-2012, 00:15
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Przyglądanie się, jak Eenu jest oddawany z łap do innych łap było nieco irytujące. I pewnie nie odpowiadało mu to w takim samym stopniu jak Roz, choć kto wie, może i jeszcze bardziej... Lawendowa dawno by wstała, odebrałaby piaskowego i siadła gdzieś w bardziej zacisznym miejscu, z dala od tutaj zebranych, ale uznała to za... niestosowne. Już wystarczająco pokazała jak dziwnie potrafi się zachowywać, a ta sytuacja to przecież nic wielkiego... Eenu jest czyszczony, pod opieką, tulony... Gdyby rzucić okiem, jakaś krzywa się nie dzieje (pomińmy opieranie się lwiątka, tak...).
Jasno-grzywa wciągnęła dużo powietrza do płuc i ściągnęła brwi, to musi wystarczyć by zachować tako jaki spokój. Chciała na chwilę pomyśleć o czym innym, czymś przyjemniejszym... jeśli się dało... Tylko o czym? Gdy na chwile przestanie patrzeć na lwiątko i zastanawiać się nad jego przyszłym losem, i gdy spojrzy w całkiem innym kierunku, zaraz wracają obrazy z przeszłości... Np odchodzący ze szkarłatnymi Mako... Albo czarna demonica... a-albo koszmary nawiedzające ją każdej nocy, gdy skazała się na małą banicję wgłąb dżungli w osamotnieniu. Nim jednak Roz zdążyła oderwać wzrok z samczyka o orzechowych oczach i spojrzeć w mniej określonym kierunku, jej uwagę zwrócił pewien głos, który wypowiedział z miarę znajome jej imię. A okamgnieniu zorientowała się, że zwrócono się do niej. I gdyby nie pewien mały fakt, nie spuściłaby uszu po sobie, wyrażając zmieszanie, niesmak i zakłopotanie. Samotniczka nie wiedzieć czemu odczekała mały momencik, po czym ciężko westchnęła i podniosła łeb by zaraz spojrzeć na tą, która się do niej zwracała. Korciło ją, by poprawić królową, ale jeszcze nie teraz... Nie przy Eenu... Będzie musiała to rozegrać inaczej i... i więc na ten moment postanowiła powiedzieć--... - Przepraszam... Z-za wszystko... Sprawiłam tyle kłopotów, że aż ciężko jest mi tu siedzieć i patrzeć zwyczajnie na Twoją rodzinę... S-strasznie mi przykro... - i tu skończywszy, wykrzywiła pysk w grymasie i na powrót skierowała spojrzenie na małego Eenu. |
|||
|
Naomi Gość |
18-09-2012, 01:48
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Naomi wysłuchując słów Vasanti posłała jej lekki uśmiech i przechyliła nieco głowę w prawo. A tak, dla bardziej uroczego wyglądu. Po wypowiedzi królowej w głowie samicy zrodziła się myśl, czy aby ona niczego nie przeoczyła i nie powiedziała lwicy...Nie, na razie nic takiego nie przychodziło jej do głowy, no ale jednak skinęła łbem w odpowiedzi.
Samica uśmiechałaby się tak cały czas, gdyby nie to że Vei nagle postanowiła opatrzyć jasną. Kiedy ta dotknęła jej poranionego policzka jakimiś kwiatami, błękitnooka od razu syknęła głośno z bólu zaciskając swoje zęby i zamknęła jedno oko, te od strony Vasanti. - Mam taką nadzieję. I dziękuję - skwitowała ostatnie zdanie Vasanti skierowane do niej po czym spojrzała na wyspaną już Hatimę. W sumie Naomi sama też powinna odprężyć się po tych ostatnich wydarzeniach. Tak, to dobrze zrobi. - Chciałabym teraz odpocząć. Dość mam tych wrażeń jak na te ostatnie dni - powiedziała. Słowa te skierowane głównie były do królowej, ale do reszty też. Po tych słowach podeszła do Hatimy, aby położyć się obok niej. Nie ma to jak solidna drzemka przy ukochanej siostrzyczce. |
|||
|
Suri Gość |
18-09-2012, 03:00
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Czarna strzałka patrzyła na małe kocię z miłością w oczach. Uśmiechała się do niego i rozmawiała.
- Ależ ty masz piękne oczka, i jakie szerokie łapki- tu pocałowała malca pieszczotliwie w przednią łapkę.- Napewno gdy dorośniesz będziesz silnym lwem. Też bym już chciała mieć takiego maluszka jak ty wiesz?- Suri bardzo pragneła mieć swoje dziecko, mieć wogóle dziecko. Nawet mogła zaadoptować jakieś lwiątko. Zerkneła na chwilkę na lawendową, by zobaczyć jaki jest jej stan. I ku jej zadowoleniu, mama Eenu odzyskała przytomność. Ucieszyła się widząc Róż całą i zdrową, lecz jej uwadze nie umkneło także jej sposób w jaki patrzyła na Eenu. No tak, napewno bardzo chciała mieć swoje dziecko przy sobie. - Wiesz co kochanie? - zwróciła się czułym ,matczynym głosem do Eenu.- Twoja mamusia na Ciebie czeka.- Polizała go po raz ostatni po główce, po czym delikatnie przeniosła się z małym do lawendowej. Położyła jej lwiątko między przednie łapy, lecz sama nie miała zamiaru odejść. Ułożyła się obok Róży, w razie czego gdyby ta miała znowu zemdleć, wtedy zabrała by Eenu spowrotem do siebie. Ale na szczęście ,na nic podobnego się nie zapowiadało. |
|||
|
Esi Gość |
18-09-2012, 16:19
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Słysząc głos matki w ogólnym gwarze, podniosła się szybko i podkuśtykała z obandażowaną i usztywnioną łapą ku niej. Co prawda wyglądała naprawdę komicznie lecz jej nie było do śmiechu. Była to tak wielka i przykra odmiana dla tak żywego lwiątka, że aż chciało się płakać. Zwłaszcza jej. Sapnęła cicho, potem jeszcze raz i ostatecznie legnęła powoli obok matki wtulając się w jej pierś i przyglądając się bacznie pozostałym lwicom.
|
|||
|
Shyeiro KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 29 |
18-09-2012, 18:55
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
Shyerio poocierał się o siostrę, kilka razy nawet podgryzł jej ucho, jednak po chwili ogarnęło go zmęczenie.
Tak więc wślizgnął się niezdranie w łapy Hewy, mając ciepło samicy, jak i Esi otaczające go od dwóch stron, po chwili zapadając w sen. +2 hp |
|||
|
Sheyira Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:42 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 10 |
19-09-2012, 14:12
Prawa autorskie: Madkakerlaken |AlaDyllus
Gdy lwica wzięła ją w pysk ta nieco się uspokoiła. Mimo to nadal była bardzo głodna, jednakże liczyła iż skoro ktoś się nią w końcu zainteresował, to i zaspokoi jej pragnienie. Na szczęście tak się właśnie okazało. Oczywiście nie tak od razu. Najpierw czekała ją kąpiel, która szczerze mówiąc średnio się jej spodobała. Ukazała to machając łapkami na lewo i prawo oraz co jakiś czas popiskując. W końcu, gdy lwica skończyła ją myć mała została przystawiona do sutków. Czuła, że nie jest to zapach jej mamy, jednakże obok poczuła inny dość znajomy zapach. To był jej brat! Pisków radości nie było końca, choć nie, po chwili uciszyła się by w końcu zaspokoić swój głód. Mimo że spotkała w końcu swoją rodzinę, musiała najpierw uciszyć to burczenie w brzuszku. Czuła jak brat popędzał ją gryzieniem za ucho, jednakże tej się nie śpieszyło. No i niestety, gdy skończyła i odwróciła się do niego, ten już spał. Położyła się więc koło niego po czym również szybko usnęła.
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości