Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Jeanette Samotnik Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 17 |
16-09-2016, 02:05
Prawa autorskie: Asura
Cętkowana istotnie dostrzegła próby ukrycia znamienia. Nie uznała ich jednak za nic ważnego. Jej wiedza o Mglistym Brzasku, była na razie dość ograniczona. Znała ich przywódcę i wiedziała, gdzie mieszkali. Nic jednak ponad to. Ich znamię oraz powitanie było jej całkiem obce, dlatego dla niej częściowo wykonane znamię karakala było jedynie kilkoma bliznami. Ni mniej, ni więcej poprzez lata gromadzenia wiedzy oraz informacji w różnej postaci nauczyła się wyczuwać kłamstwo, odsiewać ziarno od plew i wyczuwać większość przekrętów. Oczywiście jej również dane było popełniać błędy, lecz w tym przypadku miała 100% pewności. Kocur dokładnie wiedział o Mglistym Brzasku, o ile sam do niego nie należał. Z swoich jednak powodów, jak widać wolał się do tego nie przyznawać. Był na tajnej misji? Nie znał sojusznika? Kto go tam wie... Żenety nie obchodziło, zbytnio kłamstwo rudego, skoro sama je tak szybko przejrzała. I nawet jeśli z chęcią dowiedziałaby się więcej o nowym sojuszniku, to stwierdziła że w nieodległej przyszłości będzie miała na to dużo czasu. Zwróciła się zatem do lemura.
- Lwy... Stada są lwie... Tak to wyglądało z jej punktu widzenia. Wśród drapieżnych kotów, które błękitnooka znała, tylko lwy tworzyły trwałe grupy. Jednak jak widać w każdej regule trafia się wyjątek. Ona sama była tego przykładem, tak samo jak karakal siedzący tu lub samica o której wspomniał Kigeni. Prychnęła słuchając jego kolejnych rewelacji. I o ile z początku historie stada, nieznanego Jeanette, znów wzbudziły jej zainteresowanie, to tytuł "Najwyższej Kapłanki" sprawił, że stado przestało przedstawiać dla niej jakąkolwiek wartość. Ot czczące nieistniejące duchy, bóstwa czy przodkowie wiedzą co jeszcze. Zachowanie takich osobników było dla niej... co najmniej niezrozumiałe. Po co szukać wytłumaczeń w nieistniejących i niemożliwych do udowodnienia bytach, skoro większość zjawisk można wytłumaczyć w sposób logiczny? Ogon żenety poderwał się w chaotycznym tańcu, okazując jej rosnącą irytację i zdenerwowanie. Lemur, choć sprawiał wrażeni inteligentnego, z punktu widzenia cętkowanej plótł same brednie! - Bogowie! Nie ma! Pomaganie wszystkim... zbędne do przeżycia... Pomoc... musi opłacać... obustronnie! Rozumowanie osobnika z pręgowanym ogonem, jak i rozumowanie jego "Wielkiej Doradczyni" po prostu nie wpisywały się w logikę i styl bycia Jeanette. Jeżeli ktoś nie będzie potrafił poradzić sobie samodzielnie w końcu zginie. Bezsensowna i bezinteresowna pomoc, w każdej choćby i błahej sprawie, nie były z jej punktu widzenia korzystne dla żadnej ze stron. Pomagający nie zyskuje nic, a w większości tylko traci cenny czas. Potrzebujący pomocy zaś traci szansę na zdobycie cennego doświadczenia. Lepiej doświadczyć czegoś samemu prawda? W końcu co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ścieżka uczenia się na własnych błędach, była ścieżką błękitnookiej, którą nieustanie kroczyła od czas... No rzec można że od dawna. Wymamrotała coś cicho pod nosem zbierając myśli. - Ognisty Las.... Unikać... Unikać zawsze... Tylko raz... Sprawdzić fakty... Nie lubiła tego miejsca, nawet jeśli nigdy tam nie była. Z opowieści Kigeniego doszła do wniosków, że mieszkają tam zwierzęta... przynajmniej można powiedzieć dziwne. No i jeszcze jej brat... |
|||
|
Kigeni Konto zawieszone Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 35 Zręczność: 51 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
19-09-2016, 02:03
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria
Gdyby nie to, że Kigeni był wpatrzony w Jeanette jak w ósmy cud świata, być może dostrzegłby bliznę karakala i jego niezdarne próby ukrycia prawdy. Ale i tak nic z tą wiedzą nie mógłby zrobić, bo jedyne lwie stado, jakie znał, to Stado Srebrnego Księżyca.
- No tak, winienem się domyślić. - Odparł, gdy się dowiedział, że chodzi o grzywiaste istoty. - W tej krainie wszystko kręci się wokół lwów. Wszystkie inne zwierzęta z pewnością oddają cześć tym majestatycznym i silnym stworzeniom. W jego tonie nie było śladu zgryźliwości, czy sarkazmu. Wręcz przeciwnie, był pełen aprobaty w stosunku do tego stanu rzeczy. Gdy pojawił się na lądzie, trzymał się dżungli, a tam zazwyczaj słyszał od tubylców, że lwy to najgroźniejsze drapieżniki. Więc długo były jego koszmarem. Do czasu, aż je poznał. Były inteligentne i wyrozumiałe w stosunku do niego. Od tego momentu uznawał je za najwyższe stworzenia na tym lądzie. I jak dotąd ta opinia była jedynie wzmacniana. Drgnął. gdy Jeanette nagle wybuchła, najwyraźniej zirytowana jego słowami. Jej minimalistyczne wypowiedzi, choć były miodem dla uszu, nie były łatwe do zrozumienia, więc na kilka sekund lemur zaciął się, próbując je rozszyfrować. Ale fakt, że była oburzona wyłapał od razu. - Rozumiem, iż takie są twe przekonania. - Powiedział elokwentnie. - Są bardzo praktyczne, a jakże. Jednakowoż wiele zwierząt wyznaje inne zwyczaje. I wcale nie wychodzi na tym źle. Jeśli zechcesz, o pani, mogę przedstawić ci inny punkt widzenia. Lecz nie oczekuję, iż będziesz chciała go przyjąć. Kigeni zawsze potrafił akceptować zasady i wierzenia innych. Często sam z nich czerpał. Dlatego też jego system wartości i moralności był bardzo chaotyczny. W zależności od sytuacji kierował się różnymi regułami. Zawsze był dumny z faktu, że jest nieprzewidywalny. Zmarszczył brwi zdziwiony kolejnymi wyrazami umykającymi z ust żenety. Powtórzyła "unikać" dwukrotnie. Aha! Czyli jednak nie zawsze minimalizuje wypowiadane słowa. Choć to mało ważne. - Dlaczegóż to? Ognisty Las jest całkiem sympatycznym miejscem. Mieszkają tam różnorodne zwierzęta, a owoce są całkiem smaczne. Była tam panienka kiedyś? - Zapytał falując ogonem. |
|||
|
Jeanette Samotnik Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 17 |
20-09-2016, 01:42
Prawa autorskie: Asura
Wysłuchała w całkowitym milczeniu słów lemura. A milczała dłuższą chwilę i po tym jak Kigeni skończył mówić. Nie patrzyła już na niego tylko na te małe świecące robaczki, które niby nie czujące zagrożenia z strony żenet, powoli podlatywały coraz bliżej. Ba! Jeden z odważniejszych błyskotków, nawet usiadł żenecie na nosie. Zezując na niego cętkowana wypuściła powietrze przez nos, tak aby natrętny owad wyruszył dalej w swój powolny lot. Dopiero wtedy skierowała swój wzrok znów na szarego zwierzaka. Jej spojrzenie było chłodne, jak pustynia po zmierzchu.
- Nie chcę go odwiedzać... Sympatyczne, czy nie to naprawdę złe miejsce. Nie byłam tam nigdy. Mój brat był, może jeszcze jest, o ile dalej żyje. Tym razem nie szczędziła słów, a nawet udało jej się wypowiedzieć je niemal bez żadnej przerwy. Temat Ognistego Lasu był dla niej, dość niemiły. Wciąż w pamięci miała to jak ona i jej rodzeństwo rozchodziło się, każde w swoją stronę. Wdała się wtedy w sprzeczkę z swoim błazeńskim braciszkiem, który osiedlił się gdzieś na południu. Ptasie plotki głosiły, że zamieszkał w Ognistym Lesie, Jeanette stale czuła jednak poważną urazę do brata, za wymienione podczas kłótni obelgi. Od tamtego najdalsze ziemie południa, były dla niej praktycznie tematem tabu. Nabrała powietrza, by kontynuować swój wywód, lecz miast tego dostrzegła coś, czego absolutnie się nie spodziewała. Jej wzrok sięgał, gdzieś ponad prawym ramieniem lemura, patrzył w dal jak gdyby z niedowierzaniem. Cętkowana przeskoczyła szybko na gałąź obok wymijając Kigeniego. Zwinnie dostała się na sąsiadujące drzewo i ześlizgnęła się do podnóża pnia. A tam, była norka. Nie za wielka, ale też nie za mała. Dla żenety w sam raz. I to nie pierwsza lepsza nora. Tylko jej rodzinna nora! Tutaj się urodziła. W zaschniętym, na kamień błocie widniały jeszcze dawne tropy, które zostawiła goniąc się z siostrami i bratem. Powoli przejechała po nich łapką, uśmiechając się z sentymentem do własnych wspomnień. Jakże za tamtych dni była naiwna i głupiutka! Ale teraz to się zmieniło... Teraz miała cel. Teraz miała misję... Misja! Jakże mogła zapomnieć! Gwałtownie potrząsnęła głową, chcąc odpędzić powracające, sentymentalne wspominki. Nie było teraz czasu! Zerknęła za siebie rzucając lemurowi i karakalowi prawdopodobnie ostatnie spojrzenie. - Żegnam się już... Praca na mnie czeka... |
|||
|
Kigeni Konto zawieszone Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 35 Zręczność: 51 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
21-09-2016, 22:49
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria
Uwadze lemura nie umknęło, iż Jeanette nie skupiała na nim całej swej uwagi. Obserwowała te migające robaczki. Nie miał jej tego za złe, bo sam był pod wrażeniem tych stworzonek. Zwłaszcza, że smakowały znakomicie. Chrupkie z zewnątrz i soczyste w środku. Uznał, że panienka wabi owady swoją urodą, bo jeden z nich sam do niej podleciał, lądując na jej nosie. Jakże mu zazdrościł. Jednak Jeanette nie pozwoliła mu napawać się dotykiem jej skóry na długo. Kigeni powstrzymał się przed schwytaniem delikwenta, gdy przelatywał obok niego.
- A więc panienki brat ma tam problemy lub panienka ma problemy z nim, jak mniemam? - Wywnioskował z zadziwiająco pełnej wypowiedzi srebrnej. Nie wątpił, że potrafi używać dłuższych zdań. Był zachwycony faktem, że obdarzyła go swoim głosem w tak rozbudowanym wydaniu. Sądził, że to coś oznacza. Może go trochę polubiła? Uznała za wartego usłyszenia jej głosu? Obdarzyła jakimś zaufaniem? Nie ważne, dla lemura to był duży krok naprzód. Wtem żeneta rzuciła się w jego stronę. Nie znał jej zamiarów, ale nawet nie drgnął, choć instynkt chciał go zmusić do ucieczki. Przeskoczyła na tyle blisko, że wyraźnie mógł poczuć jej wspaniałą woń. Ale była to chwila ulotna. Jeanette wyraźnie była zainteresowana czymś u podstawy innego drzewa. Lemur czuł się niegodny, by patrzeć na nią z góry, więc również zszedł na ziemię. Powoli zbliżył się do piękności, choć zatrzymał się w odległości metra. Przyglądała się jakiejś norze. Może polowała na jakieś gryzonie? Serce mu pękło, gdy usłyszał słowa pożegnania. Prawie zapomniał o karakalu. Jednocześnie zastanawiał się, jaką to pracą mogą być obarczone jej drobne barki. Jego zdaniem nie powinna pracować. Powinna wieść swobodne i łatwe życie. Zdecydowanie na to zasługiwała. - Och, me serce krwawi! Po stokroć za krótkie było nasze spotkanie. Zdradź mi, proszę, moja pani, czy dane mi będzie cię jeszcze ujrzeć? Gdzie mógłby cię, znaleźć? - Powiedział z rozpaczą. Nie śmiał zapytać, czy pozwoli mu towarzyszyć w swojej pracy. |
|||
|
Jeanette Samotnik Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 17 |
22-09-2016, 02:45
Prawa autorskie: Asura
Zajrzała lemurowi w oczy, zastrzygła uchem i machnęła ogonem. Każdy z tych drobnych gestów coś oznaczał, niemożliwe było jednak odczytać co, póki się cętkowanej bliżej nie poznało. Z pewną irytacją żeneta stwierdziła, że jej ogon jest teraz prawie całkowicie ubabrany błotem. Nie żeby była jakoś obrzydliwie narcystyczna i przejmowała się odrobiną błota, jednak jeżeli chodziło o ogon starała się utrzymać go w pożądanej czystości. Był niejako jej sztandarowym walorem, z którym obnosiła się z niemałą dumą. Zignorowała pytanie o brata, jak gdyby złotooki wcale go nie zadał. Nad jego ostatnimi słowami zastanowiła się głębiej. On chce się jeszcze spotkać? Czemu? Po co? Milcząc, drobnymi pazurkami wydrapała kształt w korze rodzinnego drzewa. Następnie przekrzywiła głowę, by znów skupić swój teraz już mniej lodowaty wzrok na Kigenim. Jak widać drobny sentyment, do rodzimej nory, stopił trochę lód w jej sercu.
- Nie wiem... Nie moja... Mhm... decyzja... Czy się jeszcze kiedyś spotkają? Jak już powiedziała, nie sądziła by zależało to od niej. Bo cóż sama lemura szukać nie zamierzała. Jeżeli kiedyś spotkają się przypadkiem, to może pogadają. A może po prostu na niego zapoluje, jeśli będzie głodna. - Dom... Wskazała łapą w kierunku ziem należących do Cinis. Teraz tam był jej dom i jeżeli małpiatka odważy się jej szukać, to powinna zacząć właśnie tam. - Lwi teren... Niebezpieczny dla... trawojadów. W zasadzie tak postrzegała lemura. Jako roślinożerną wersję własnego gatunku, skrzyżowaną z jakimś gatunkiem małpki. Uważała to za dziwne, a jednak akceptowała istnienie tych istot. |
|||
|
Kigeni Konto zawieszone Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 35 Zręczność: 51 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
24-09-2016, 19:58
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria
Kigeni nie zważał na fakt, że Jeanette została pobrudzona błotem. Dla niego jej piękno było nieskazitelne i drobne grudki mokrej ziemi niczego jej nie ujmowały. Jego kita zwyczajowo kołysała się w górze, więc jedynie łapy miał niezbyt czyste, choć korzystał z każdej kępki mchu po drodze, by je wycierać.
Panienka nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła wniosków lemura, więc uznał, że trafił w sedno i nie zamierzał tego drążyć dalej. Był otwartą osobą, ale nie wymagał tego samego od innych. Zresztą, może jeszcze kiedyś się dowie, co dokładnie odpycha żenetę od miejsca, które było dla niego drugim domem. Postanowił, że odnajdzie jej brata i sobie z nim porozmawia, gdy tylko tam wróci. Być może Maeva mu w tym pomoże. - Jeśli istnieje taka szansa, może być panienka pewna, iż dokonam wszelkich wysiłków, by ją spełnić. - Obiecał uroczyście. Uważnie prześledził wzrokiem kierunek, który wskazała. Jeśli się nie mylił, było to naprzeciw strony, z której przyszedł. Zakładając, że po drodze nie ma Ognistego Lasu, którego Jeanette unikała, mógł wykluczyć tamten obszar jeśli chodzi o poszukiwania Maevy. Gdyż owszem, nie była to łatwa decyzja, jednak najpierw wolał wrócić do Doradczyni i trochę poduczyć się o tutejszej geografii, a dopiero potem odwiedzić damę jego snów. Tak było bardziej rozsądnie. - Och, proszę, nie przejmuj się tym, o pani. Poznałem już lwy i wcale nie są takie straszne, jak to rozpowiadają małpy. Żadna to przeszkoda dla naszego spotkania. - Powiedział. Odkrył już, że wystarczy zainteresować wielkie koty, by oszczędziły mu życie. A ze względu na pochodzenie sam w sobie był interesujący. - W dodatku nikt roztropny nie atakuje lemurów. Nasze niepozorne kły kryją w sobie jad, na który niewiele zwierząt jest odpornych. - Skłamał i uśmiechnął się, ukazując wspomniane kiełki. To ostrzeżenie zadziałało, gdy miał do czynienia z pewnym nakrapianym kotem, więc czemu miałoby nie zadziałać po raz wtóry? Nie miał też wyrzutów sumienia, że okłamał kogoś, kogo tak podziwiał. Kłamstwo było jego chlebem powszednim. Nie skomentował określenia "trawojada", które w jego mniemaniu było zupełnie mylne i dosyć obraźliwe. |
|||
|
Jeanette Samotnik Gatunek:Żeneta Afrykańska Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:131 Dołączył:Lip 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 17 |
25-09-2016, 03:10
Prawa autorskie: Asura
Wysłuchała na razie dla niej ostatniego słownego kazania od lemura. Skinęła na nie tylko głową z lekkim powątpiewaniem. Jadowite kły? A to jakaś nowość, bo poza wężami nie znała innych trujących stworzeń. Nie uwierzy dopóki nie zobaczy. Co do lwów postanowiła udzielić złotookiemu rady, wynikającej z doświadczenia. Może posłucha jej, a może nie. To tylko jego wola.
- Lwy... zbyt dumne i pewne siebie... Trzeba uważać... Nie dla maluczkich jak my spoufalanie się z przeciętnymi osobnikami takich gatunków. Choć... są też ponadprzeciętne... Odwróciła się w stronę, gdzie w oddali znajdował się cel podróży. Ruszyła przed siebie szybko, ale po kilku krokach zatrzymała się na chwilę i nie odwracając głowy w stronę Kigeniego wypowiedział beznamiętnym głosem, jedno, jedyne zdanie. - Pamiętaj, że mnie się nie okłamuje. Rzuciła to jako przestrogę bardziej na przyszłość, bo przecież nie potrafiła wyczuć każdego kłamstwa. Nie miała więc pojęcia o fałszywych zapewnieniach lemura. Ostatecznie wspięła się na najbliższe drzewo i ruszyła dalej przed siebie. //z.t |
|||
|
Kigeni Konto zawieszone Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 35 Zręczność: 51 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
17-10-2016, 14:16
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria
Kigeni nie oczekiwał, że ktoś bezwzględnie uwierzy w jego jad. Wystarczyło, że ktoś weźmie to pod uwagę, gdy będzie rozważał atak na niego. Tylko taki był cel jego kłamstwa.
- Są też wielkie i ciężkie, co nie działa na ich korzyść, gdy w pobliżu są drzewa. - dopowiedział. - Mimo wszystko dziękuję uprzejmie za cenną radę. Ukłonił się elegancko, po czym spojrzał na żenetę z niegasnącym zachwytem. Nie mógł dłużej podziwiać lwów, skoro pośród nich żyła taka piękność. Z bólem zauważył, że Jeanette się oddala. Odwróciła się na jedną chwilę. Pełen nadziei czekał na jakieś życzliwe pożegnanie, ale usłyszał ostrzeżenie, które ścisnęło go za żołądek. - Naturalnie. - odpowiedział, nie tracąc maski. Owszem, miał wyrzuty sumienia. Ale całą prawdę mógł mówić tylko w obecności zaufanych osób. Chciałby, żeby Jeanette taką się stała, ale wydawało mu się, że to dosyć odległe marzenie. Gdy ta chwila nastąpi, z pewnością przyzna jej się do wszystkiego. Tymczasem postanowił rozejrzeć się jeszcze za guźcem, bo karakal zniknął mu z oczu, gdy był zajęty żenetą. Niestety jego poszukiwania były bezowocne. Zaszył się w koronach drzew i obudził się rano. Pora na dalszą wędrówkę w poszukiwaniu Maevy. /zt |
|||
|
Mwuaji Konto zawieszone Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 5 |
04-11-2016, 18:49
Prawa autorskie: Ja
Zanim Mwuaji się obejrzał, lemur zniknął mu z oczu. Jego umorusane błotem futro całkowicie zlewało się z otoczeniem, a słaby wzrok guźca nie mógł wypatrzeć żadnego ruchu. Cóż, skierował się nad czystą wodę, skoro już i tak miał się tam wybierać. Może kiedyś spotkają się ponownie.
z.t.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-11-2016, 18:50 przez Mwuaji.)
|
|||
|
Anahel Konto zawieszone Gatunek:lampart Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 5 |
11-03-2017, 05:17
Prawa autorskie: moje / gif z gugla
Chyba pierwszy raz była w tych stronach. Nie widziała jeszcze ani tego lasu ani tych mokradeł. Musiała jednak przyznać, że było w nich coś czarującego. Najpierw te sczerniałe wysokie i szczupłe drzewa wystające z wody jak trzcina, potem te liany wiszące między nimi a na koniec to mętne światło, które przeciskało się przez gęste gałęzie i liście by delikatnie opadać na pewne punkty. To, co jeszcze przyszło jej do głowy to to, że poczuła się tu wyjątkowo przyjemnie. Chyba byłoby to fajne miejsce do odpoczynku. Gdyby tak znalazła gdzieś w pobliżu swoje terytorium? Byłaby wręcz zachwycona. Tymczasem jednak wdrapała się na jedno z drzew u brzegów bagien, a kiedy już znalazła się na wysokim konarze, przeskoczyła na następny by znaleźć się na jednym z tych drzew, które stały w wodzie. Było akurat dość grube i rozłożyste, że znalazła sobie na nim wspaniałe miejsce do leżenia. Nie myślała wiele, po prostu się tam legła dla relaksu. Jadła niedawno, mogła odpocząć. Wokół brak konkurencji - mogła odpocząć. Jedyne co mogłoby komuś przeszkadzać to duchota. Anahel jednak nie zamierzała narzekać. Wkrótce bowiem niebo znów zaszło chmurami i wkrótce miało zanosić się na deszcz. Miała tylko nadzieję, że ten będzie nieco bardziej chłodny.
|
|||
|
Noir Konto zawieszone Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
08-04-2017, 07:35
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk
W dalszym ciągu zastanawiałem się czy dobrze postąpiłem oddając swoje terytorium na rzecz stworzenia azylu dla panter. Ceniłem sobie prywatność i samotność, jednakże coś w tamtym staruszku sprawiło, że dałem się namówić na ten projekt. Teraz posłusznie wykonywałem część planu, patrolowałem dżungle w poszukiwaniu nieproszonych gości.
Moje łapy stąpały po coraz bardziej grząskim gruncie. Wciągnąłem nosem powietrze zapowiadające kolejną ulewę oraz narastającą duchotę. Pachniało domem. Zrezygnowałem z dalszej części przemierzania terenu na ziemi, wdrapałem się na jedno z okolicznych drzew. Resztę wędrówki kontynuując wśród gałęzi. Szelest liści ocierających się o skórę i ciche trzeszczenie cieńszych partii gałęzi mogło dać jedynie znak o mojej obecności. |
|||
|
Anahel Konto zawieszone Gatunek:lampart Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 5 |
08-04-2017, 18:57
Prawa autorskie: moje / gif z gugla
W istocie, deszcz uchylał się ku temu miejscu coraz bardziej. Drobne, leniwe i chłodne kropelki, które skapnęły na nos Anahel wprawiły cały jej łeb w nagłe, chwilowe poruszenie. Wibrysy zadrżały podrażnione by pantera poczuła konieczność ku temu by wargi naciągnąć i rozluźnić. Potarła łapą wrażliwy nos, żeby pozbyć się wątpliwie przyjemnego uczucia.
I właśnie wtedy usłyszała szelest. Obejrzała się. Cóż to takiego mogło być? Pośród mętnego i słabego światła roztaczała się paleta brązów i zieleni i czerni, która łatwo i szybko spowijała większość terenów bagniska. Nastawiła uszy, bo oczom nie można było zupełnie ufać a nos mógł zawieść, gdy wokół unosił się zatęchły bagienny smród. Usłyszała szelest. Czy to ptaki? A może jakieś małpy? A może po prostu wiatr zakołysał gałęziami i teraz drwił z niej z ukrycia? Szybko wykluczyła jednak tę ostatnią przyczynę, bo przecież tutaj wiatr należał do rzadkości. Nie podniosła się, ale nagle sielanka przestała mieć swój czar a ustąpiła miejsca niepokojowi. Czujnie leżała teraz obserwując okolicę. Wolała nie zostać zaatakowana w takim miejscu i skończyć w gęstej brei. |
|||
|
Noir Konto zawieszone Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
09-04-2017, 11:15
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk
Przystanąłem na jednej z wyższych partii gałęzi. Pod sobą miałem widok na grubsze konary, oblepione listowiem, jeszcze niżej znajdowała się mętna woda, która przez te deszcze podnosiła swój stan. I pewnie ruszyłbym dalej gdyby mojego wzroku nie przykuł ruch. Niewielki ale wystarczył by wiedzieć, że wśród tego listowia kryje się coś jeszcze. Przyczaiłem się przylegając brzuchem do gałęzi, łapy miałem ugięte gotowe ruszyć do ataku. Przenikające krople wody spadające z nieba i bębniące o górną zasłonę liści, utrudniały wyczucie intruza ale również działały na moją korzyść zagłuszając ruch. Gdyby nie to pewnie nie udałoby mi się tak blisko podejść. Aktualnie miałem czas i cierpliwość.
Wzrokiem oceniałem tylko odległości obliczając potencjalne susy. |
|||
|
Anahel Konto zawieszone Gatunek:lampart Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:28 Dołączył:Lut 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 5 |
10-04-2017, 21:02
Prawa autorskie: moje / gif z gugla
Wytężyła wzrok tak mocno jak mogła, ale nie dostrzegła niczego. Wszelkie szelesty zamarły. Teraz była pewna, że ktoś, ktoś groźny tu był. A może chował się tak samo jak i ona? Albo też czaił się do ataku prosto na nią? Nie zamierzała dać się zaskoczyć i stać się ewentualną ofiarą. Zawodził wzrok, zawodził słuch i zawodził węch. W takiej sytuacji widziała jedno wyjście. Przeskoczyła na jeden z grubszych konarów znajdujących się około dwóch metrów nad samym bagnem. Stanęła na mocno zapartych łapach. Wydała z siebie niski ostrzegawczy warkot by za chwilę zaryczeć głośno i donośnie. Niech wszystko to co czai się wokół wie z czym ma do czynienia, że w razie czego ma ostre kły i pazury i nie zawaha się ich użyć jeśli będzie musiała.
Być może to jednak nie jest nic groźnego? Zaraz po tym gdy zamknęła pysk rozejrzała się dookoła znów. |
|||
|
Noir Konto zawieszone Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
11-04-2017, 10:34
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk
Cętkowane futro śmignęło zatrzymując się na jednym ze stabilniejszych konarów. Moje napięte mięśnie rozluźniły się a ciało wyprostowało. Uszy drgnęły gdy kocica zaryczała, kilka ptaków wzleciało wystraszonych powodując wiele hałasu i zamieszania. Gdzieś w oddali zaskrzeczały małpy. Przeczekałem chwilę aż wrzawa ustanie i będzie słychać tylko ponownie muzykę deszczu.
- Nie moim zamiarem było cię wystraszyć. - Odezwałem się spokojnie po czym zeskoczyłem na niższe partie gałęzi by mogła mnie dostrzec. Zrównałem się z nią poziomem, nie ukrywałem się więcej gdyż mogłaby odebrać moje intencje za nieczyste. Gdybym chciał ją zaatakować nie ujawniałbym swojej obecności i rozmowa nie miałaby miejsca. Zaatakowałbym z góry, próbując ją strącić w mętną toń. Przyglądałem się przez chwilę obcej zastanawiając się nad dalszą częścią wypowiedzi. Miałem zamiar ją zachęcić i zaciekawić a nie nalegać i błagać. - Jestem Noir, strażnik miejsca, w którym pantery mogą nazwać ostoją i bezpiecznym domem. Co cię tu sprowadza nieznajoma? Swoim wyglądem trochę odmiennym od lampartów, choć masywniejszym ciele idealnie reprezentowałem tą funkcję w jakiej się przedstawiłem. I choć dżungla była rozległa a ja póki co sam starałem się jak mogłem kawałek po kawałku pilnować ziem.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-04-2017, 10:34 przez Noir.)
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości