♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#16
02-08-2015, 05:42
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Nie odpowiedziała na pochlebstwo Saixa, ale za to pławiła się w przyjemności jaką sprawiały jej teraz pieszczoty, które jej zafundował. Oddychała miarowo i spokojnie, była zadowolona. Mimo napływającego do groty chłodu czuła jedynie ciepło wytwarzane przez ich ciała. Podobało jej się to.
Podświadomie musnęła łapą swój brzuch, miała nadzieję, że to zajście spowoduje, że zostanie matką.
- Cii - mruknęła sięgając delikatnie łapą pyska samca.
Czuła, że powoli czas spać. Czuła się zmęczona mimo wszystko i domyślała się, że samiec odczuwał to samo. W końcu spędził dzień na patrolu, polowaniu a potem jeszcze doszło między nimi do zbliżenia. Mógł się zmęczyć.
- Jutro porozmawiamy - ziewnęła po czym przeciągnęła się przekręcając się z pleców na bok. Leżała teraz opierając brzuch o bok samca a łapy wyciągnęła i położyła na przednich łapach samca.
- Dobranoc - powiedziała za chwilę.
Zamknęła oczy i nawet ziewnęła jeszcze kilka razy. Było jej ciepło, miękko i przyjemnie. Nie zastanawiała się teraz nad niczym szczególnym po prostu zasnęła i smacznie śniła aż do rana.
Obudziła się gdy do jej uszu dotarły pierwsze ptasie głosy. Zastrzygła uchem po czym otworzyła zaspane oczy. Popatrzyła na śpiącego obok niej samca. Postanowiła podnieść się w końcu z legowiska, minęła Saixa i przeciągnęła się czując ogromną przyjemność. Ziewnęła cicho i pokręciła łbem, żeby spędzić z siebie sen. Powolnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia z groty. Po drodze jeszcze uszczknęła kawałek mięsa z resztek guźca. Pomyślała teraz nawet, że potem przeciągnie ją po piachu, żeby wytrzeć wewnętrzną stronę skóry. Pomyślała, że w ten sposób mogłaby pozbyć się z niej resztek mięsa i jakoś ją osuszyć. Jednak zanim się za to zabrała poszła w stronę rzeki, żeby zaczerpnąć nieco orzeźwiającej wody.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#17
02-08-2015, 15:16
Prawa autorskie: Dirke

Saix faktycznie był zmęczony. Kiedy serwował Gizie te pieszczoty, senność już chwytała go w swoje objęcia. Nie chciał rozmawiać, ale uważał że Giza zasługiwała na ten jeden komplement. Tak na dobrą sprawę wywróciła mu świat do góry nogami, ale jemu się to podobało. Więc teraz miział ją, czując po prostu zadowolenie. Z siebie, ze swojej pracy, z udanego związku ze swoją partnerką. Nie myślał teraz o tym, czy ich zbliżenie zaowocuje u Gizy zajściem w ciążę. Ale jeśli tak się stanie, on również będzie uradowany. Choć myśl że tym razem to on dorobi się potomka była póki co dziwna, kiedy o tym pomyślał. Ciężko było mu wyobrazić siebie w roli ojca, przynajmniej na razie.
Odpowiedział Gizie "dobranoc" i po pewnym czasie jego również zmorzył sen.
Spał smacznie i długo, dłużej od szarej, jak się okazało. Obudził się, choć nadal nie otwierał oczu. Wyciągnął łapę w stronę Gizy, ale napotkał pustkę. Zmarszczył noc i w końcu uniósł powieki. Oczywiście szarej obok nie zastał, musiała już wstać. Uznał więc, że najwyższa pora podnieść się z posłania. Przeciągnął się, ziewając potężnie przy czym ukazał swoje kły i powoli ruszył do wyjścia z jaskini. Powitało go jasne słońce. Powietrze jeszcze nie było tak gorące jak to bywa w południe. Ranek był rześki i napawający nadzieją na pogodny dzień. Stał przez chwilę w wejściu aż jego oczy przeniosły się na Gizę. Czarny uśmiechnął się pod nosem i niespiesznym truchtem ruszył w jej kierunku. Potarł pyskiem jej bok i stanął obok.
- Dzień dobry - powiedział radosnym tonem.
Jak dla niego Giza promieniała. W sumie, nie miał nigdy okazji albo sporobności zapytać o to szarej, ale domyślał się, że nie miała ona wcześniej młodych. Hm, no znając jej stosunek do samców to się nie dziwił. Teraz więc kiedy istniała szansa że w końcu się to zmieni, szara zdawała się jaśnieć nadzieją, przynajmniej w jego oczach.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#18
03-08-2015, 02:45
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Zanurzyła nos i pysk w chłodniej wodzie, żeby potem gwałtownymi ruchami ochlapać resztę ciała. Nie chciała wchodzić do rzeki, wolała nie ryzykować spotkania z jakimś krokodylem albo, że nurt by porwał ją gdzieś w dal. Potem wzięła kilka łyków i otrzepała się. Czuła się już odpowiednio orzeźwiona. Miała teraz w planach wyjść na trochę do stada. Czuła się już nieco lepiej więc mogłaby spokojnie wrócić do życia stadnego. Zresztą gdy tylko zajdzie w ciążę powinna poinformować o tym stado. Zwłaszcza Kahawian powinien o tym wiedzieć.
Usłyszała za sobą kroki więc odwróciła się i wtedy zauważyła Saixa, który to na powitanie otarł się o nią czule. Wymieniła się z nim małą czułością na dzień dobry po czym uniosła nos ku górze, jak to miała w zwyczaju gdy czuła się wyjątkowo pewna siebie.
- Dobra dobra, nie podlizuj się tak - powiedziała z lekkim przekąsem. Liznęła samca w lewy polik po czym znów wróciła do poprzedniego tonu.
- Jak wrócisz z patrolu a ja od lwic to zajmiemy się tą kłodą? - Spojrzała na niego. - Potem wytrzemy tę skórę o piasek. Pomyślałam, że w ten sposób zetrze się resztki mięsa z niej a na koniec zostawimy ją na słońcu, żeby przyschła. Hm?
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#19
03-08-2015, 03:30
Prawa autorskie: Dirke

Tak, Kahawian zdecydowanie powinien wiedzieć. W końcu to on odpowiadał za szkolenie młodych, głównie samców, ale tak czy siak, powinien zostać poinformowany o tak sporej zmianie w stadzie. No, ale nie było to jeszcze nic pewnego. Pójdzie się do niego z tą informacją na spokojnie, kiedy już nie będzie wątpliwości co do stanu Gizy.
Oho, Saix znał to spojrzenie. Nie mógł nic poradzić na cichy śmiech, który wyrwał się z jego pyska. Tak, to właśnie była szara. Trudno było uwierzyć, że ta bezczelna lwica potrafi być taka przytulaśna. A jednak taka była i Saixowi strasznie się to podobało.
- Dobrze. - odpowiedział, nadal z uśmiechem na pysku. - Upoluję coś na obiad w drodze powrotnej.
Giza powoli wracała do sił, ale Saix nie chciał jej jeszcze przemęczać. Okej, zawsze też mogła coś przytargać, nikt nie bronił.
- Widzimy się później. - trącił ją jeszcze raz pyskiem w bok i odszedł pełnić swoje obowiązki.

* Miesiąc później*

Minęło trochę czasu. Przez ten okres Saix pracował dość ciężko, wszystko po to żeby połączyć swoje obowiązki strażnika oraz dogodzić Gizie. Samica była bardzo ważna w jego życiu, toteż robił co mógł, by była zadowolona. A nie było łatwo, bo szara stała się nieco kapryśna w ostatnich dniach.
Przez ten czas także przystąpili do realizacji swoich planów. Pierwsza skóra nad którą pracowali nie wyszła idealnie, po kilku próbach oczyszczenia jej, porobiły się w niej dziury. Przy drugiej było już nieco lepiej, ale idealnie wyszła dopiero trzecia. W chwili owa skóra, należąca wcześniej do pokaźnego samca guźca, leżała w ich grocie, służąc za część legowiska. Pozostałe, w strzępach, też tam wylądowały. W końcu nic nie mogło się marnować, prawda?
Nad pniem zagradzającym wejście Saix również pracował. Udało się już przytargać odpowiedni konar - dość wysoki by dorosły lew przeszedł nad nim bez trudu, ale by ewentualny wylew rzeki nie zaszkodził grocie oraz.... by lwiątka miały problem z wydostaniem się na zewnątrz.
Swoją drogą, Saix był już pewien, że to ta ostatnia funkcja pniaka przyda im się najbardziej. Giza miała coraz grubszy brzuch, no i robiła się humorzasta. Nie odezwał się jednak ani słowem na ten temat. Postanowił nie psuć jej radości z możliwości powiedzenia mu tego.
Tego dnia wrócił do groty z młodą gazelą w pysku. Zawsze dbał o to, by w jaskini było coś do zjedzenia.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#20
03-08-2015, 03:53
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Pokiwała głową.
- Ale nie zapomnij, żeby zanieść coś Lai - dodała zanim odszedł wypełniać swoje obowiązki - ona też zmarniała przeze mnie.
Cóż, musiała zadbać o to, żeby się jej odwdzięczyć a w tej chwili tylko Saix polował w tej parze. Chociaż uważała, że niedługo sama będzie musiała się zabrać za pracę żeby zupełnie nie zardzewieć.
Kiedy tylko czarny odszedł ona udała się w przeciwnym kierunku na spotkanie z lwicami.

*Miesiąc minął*

Mijały dni a szarej zdawało się, że z każdym miała coraz większy apetyt i coraz bardziej wymyślne obiady wymyślała. Saix przynosił zawsze te tłuste guźce, czasem tylko gazele. W końcu sama zaczęła wymykać się na polowania, żeby złapać jakiegoś chudziutkiego zająca.
I tym właśnie sposobem ich legowisko wypełniło się skórami dzikich świń i futerkiem zająców, które szara skrupulatnie wyrywała.
Spała też zwykle dłużej i więcej, teraz też ucinała sobie drzemkę leżąc na plecach i odsłaniając nieco większy brzuch. Cała jej fizjonomia zdradzała, że jest w stanie błogosławionym, ale jakoś nie mówiło się o tym w grocie. Może dlatego, że dopiero teraz ciąża stała się widoczna? Wcześniej po prostu Giza kaprysiła i zrobiła się nieco chimeryczna, więc tylko po tym można było coś podejrzewać. Jednak ona wiedziała już wcześniej. Wiedziała zanim można było to dostrzec z zewnątrz. Jednak nie mówiła o tym zanim jej ciało nie utwierdziło jej w tym zupełnym przekonaniu i właśnie tego dnia postanowiła Saixowi przekazać tę radosną nowinę.
Usłyszała, że ktoś wchodził. Ostatnimi czasy miała sen bardzo lekki i budził ją każdy szmer i każdy wzbudzał w niej niepokój. Mieli szczęście, że przez ten okres nie było burz jak do tej pory. Podniosła wzrok i wstała z legowiska. Poczłapała w stronę wyjścia ostrożnie aż dostrzegła czarne lwisko z gazelą w pysku.
- Och, to ty - powiedziała na dzień dobry.
Podeszła do niego żeby otrzeć się bokiem o jego ciało. Zakręciła się wokół złotookiego a potem nosem trąciła gazelę, żeby ją wypuścił. Nie chciała jeść jej tak w powietrzu.
- Wiesz? Mam ci coś ważnego do powiedzenia - oznajmiła oficjalnym tonem ale łapczywie patrząc na antylopę.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#21
03-08-2015, 04:08
Prawa autorskie: Dirke

Cóż, Saix miał też pewne ograniczenia jeśli chodzi o polowanie. Nie każdą zwierzynę dało się upolować za dnia, szczególnie z jego umaszczeniem. Z kolei w nocy część albo chowała się do nor - dla przykładu surykatki, które można by przegryźć na przekąskę - albo zbijały się w jeszcze ciaśniejsze niż za dnia stada. Wtedy trudno było odseparować jedną sztukę od pozostałych. No, ale robił co mógł, znosił jedzenia naprawdę dużo, bo szarej apetyt dopisywał jak nigdy. No a przecież on sam też musiał jeść.
Czarny zapatrzył się na chwilę w horyzont, rozmyślając o tej całej sytuacji.
Giza z pewnością była w ciąży, co do tego nie miał wątpliwości. A więc naprawdę na świat zostanie wydane jego potomstwo. To była tak abstrakcyjna myśl dla niego w tej chwili... No bo jak to, on, który przez cztery lata błąkał się sam po świecie, miał być ojcem? Przez chwilę próbował sobie to wyobrazić. Siebie, obok siedzącą Gizę, a pomiędzy jej łapami dwójkę maluchów. Taką liczbę przewidywał, ale równie dobrze mogło być tylko jedno.
No po prostu nie mógł się przyzwyczaić do tej myśli.
W tym momencie jego rozmyślania przerwała Giza, która wyjrzała z jaskini. Nie zauważył, że do tej pory cały czas ściskał zabitą gazelę za kark, w końcu wypuścił ją, kiedy szara trąciła go pyskiem.
Kiedy razem drzemali w jaskini i Giza odwracała się ostatnimi czasy na grzbiet, nie było jeszcze aż tak widać że jej brzuch się powiększył. Jednak kiedy stała, wyraźnie widać było, że jest szersza. Saix nawet przez chwilę patrzył się na jej brzuch, jednak kiedy tylko Giza się odezwała, zwrócił spojrzenie na jej pysk.
- Może lepiej najpierw zjedz, bo widzę że już pożerasz tę antylopę wzrokiem.
No, domyślał się o czym szara chce mu powiedzieć. Ale to wyglądało trochę komicznie, kiedy próbowała być taka oficjalna, jednocześnie zezując z pożądaniem w oczach na upolowaną zwierzynę.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#22
03-08-2015, 04:47
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Była szersza, owszem. Brzuszek już się powoli zaokrąglał i musiało być widać o co chodzi. Ona jednak wolała udawać, że Saix na pewno nic nie zauważył niczego i, że niczego nie może się spodziewać.
Obserwowała jak gazela upada na ziemię a potem bez zaproszenia zatopiła zęby w jej mięsie. Urwała sobie kilka ochłapów i mięsa. Dopiero po dłuższej chwili oderwała się od jedzenia i oblizała swój pysk z krwi. Znów spojrzała na samca. No co? Zrobiła tak jak powiedział, najpierw trochę zjadła a dopiero później postanowiła wrócić do tematu.
- Będę bezpośrednia - powiedziała znów oblizując pysk - jestem w ciąży.
Powiedziała to jak zupełnie najnormalniejszą rzecz na świecie. Jakby mówiła o tym, że będzie chłodno albo ciepło, albo, że pora wyjść na polowanie. Choć tak na prawdę bardzo cieszyła się z tego faktu bo przecież w końcu spełniało się jej marzenie.
- Będę niedługo wybierać się do lwic - dodała za chwilę. - Muszę im o tym powiedzieć. Nie wiem czy będą zadowolone bo ostatnio nie mają ze mnie żadnego pożytku. Najpierw rana, teraz ciąża. Wiadomo, ciąża nie choroba, ale zapewne nie będą chciały mnie przemęczać.
Patrzyła chwilę niemo na samca po czym westchnęła. Podeszła do niego i przytuliła się na chwilę a potem znów wróciła do gazeli.
- A ty? Powiadomisz Kahawiana? - Spojrzała na czarnego znad truchła antylopy.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#23
03-08-2015, 21:54
Prawa autorskie: Dirke

Saix posadził tyłek na ziemi. Obserwował jak Giza zabiera się za antylopę. No, sam jej powiedział żeby sie poczęstowała, więc przecież nie robił jej żadnych wyrzutów, że to zrobiła. Chociaż sądził, że skoro Giza twierdziła, że ma mu coś ważnego do powiedzenia, to jednak najpierw mu powie, a dopiero potem zabierze się za jedzenie. No, ale mniejsza.
Potem w końcu szara powiedziała mu oficjalnie o ciąży. Tutaj również spodziewał się po nieco innego zachowania, generalnie raczej sądził, że Giza okaże choć nieco radości. Nie oczekiwał że samica mu tutaj zacznie odstawiać tańce, ale taka mała iskierka radości w spojrzeniu, weselszy ton w wypowiedzianych słowach? W tej chwili zachowywała się tak, jakby robiła mu z tego powodu wyrzut, choć takowy nie rozbrzmiewał w jej głosie. W każdym razie, wcale nie wyglądała na kogoś, kogo marzenie się spełnia.
- Nie wyglądasz, jakbyś się z tego powodu cieszyła - zauważył nieco rozczarowany.
Trochę go to zabolało, ojcostwo wcale nie malowało mu się w kolorowych barwach, jeśli Giza tak podchodziła do macierzyństwa. A generalnie przecież Saix nie znał jej podejścia do lwiątek, nigdy nie gadali na ten temat. Raz jeden szara pokazała jak potrafi być opiekuńcza, kiedy na sawannie natknęli się na tego małego lwiaka, jak mu tam było... Makariego? Ale poza tym? Mogła ich równie dobrze nienawidzić, a on by o tym nie wiedział.
Kolejne słowa lwicy tylko go utwierdziły w jego przekonaniu. Zrobiło mu się ciężko na duchu, wykrzywił nieco pysk. Polizał Gizę po szyi, kiedy ta podeszła, ale nic nie powiedział. Dopiero kiedy zapytała czy czarny zaniesie nowinę Kahawianowi, odpowiedział:
- Dobrze. Pójdę do niego od razu, nie ma co zwlekać.
Podszedł jeszcze do Gizy i oblizał jej mordę z krwi. Niech się jakoś przed tymi lwicami prezentuje. Zaraz by sie zleciał do szarej rój much.
- Zobaczymy się wieczorem. Kahawian pewnie znów mnie wyśle na patrol - powiedział jeszcze, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie, mając nieco przygarbioną postawę.

zt
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#24
04-08-2015, 00:04
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Zmarszczyła brwi spoglądając na swojego partnera, ale milczała cały ten czas.
- Wszystko w porządku? - Uniosła brew ze zdziwienia jego postawą. Nie wiedziała co wywołało takie zmartwienie na obliczu czarnego. Nie zdążyła jednak uzyskać odpowiedzi. Może wcale nie ucieszyła go wiadomość o ciąży? A co jeśli on wcale nie chciał mieć lwiątek?
Patrzyła tylko jak odchodził a potem obejrzała się na swój rosnący powoli brzuch. Coś było nie tak? Nie sądziła bowiem, że jej rzeczowe podejście do sprawy mogłoby w jakikolwiek sposób urazić Saixa, albo wywołać u niego wątpliwości. Ona się cieszyła mimo kamiennego wyrazu twarzy. Chociaż teraz nie była pewna. Sądziła bowiem, że oboje wezmą czynny udział w odchowaniu młodych, ale może się myliła. Może wszystko spadnie na nią? Może przeliczyła się co do cierpliwości złotookiego łowcy?
Musiała to teraz przemyśleć.
Obróciła się i udała w kierunku termitiery.

zt

[ Dodano: 2015-08-07, 19:12 ]
Nadszedł więc dzień, który stał się najbardziej uciążliwym w życiu lwicy. Od samego rana czuła jak jej pociechy kręcą się w jej brzuchu niecierpliwie. Niewątpliwie chwila porodu była coraz bliżej. Pospieszyła więc w stronę groty żeby najbliższe chwile spędzić jak najbliżej legowiska.
Powoli robiło jej się coraz słabiej. Nie wiedziała czy to zawsze jest tak przy ciąży czy może jednak nadwyrężyła się znów przez to, że nie chciała ustąpić z polowaniami? Może... ale duma nie pozwalała jej tego przyznać. Czuła się źle, poddenerwowana i słaba.
Weszła do groty na miękkich łapach i mogłaby przysiąc, że z ogromnym ciężarem przyszło jej tutaj przyjść. Zmusiła się jednak do dojścia do legowiska a potem legła na boku. Z tego całego zmęczenia od razu zasnęła.
Sen nie był przyjemny, głowę zaprzątały Szarej niezrozumiałe koszmary aż w końcu samica obudziła się z warkotem. Wtedy poczuła ból w okolicach podbrzusza. Czuła więc, że to już, że to ten moment. Położyła się na boku oddychając ciężko. Nie miała doświadczenia, to był jej pierwszy miot. Zastanawiała się więc czy zawsze jest tak ciężko.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#25
07-08-2015, 21:47
Prawa autorskie: Malaika4

Nie znałam odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie zdjęta bólem Giza. Wiedziałam natomiast, jak wielkim był ten jeden szczęśliwy traf losu, który pokierował mnie najpierw po tykwę i kij do Ognistego Lasu, a potem z powrotem na ziemie mojego stada. Do tego nietypową ścieżką - samym brzegiem rzeki! Gdyby nie ta nietypowa trasa, nigdy nie zdążyłabym na czas. Nigdy nie natrafiłabym na wiadomość, że Giza opuściła Termitierę, bezpieczną i tłoczną kryjówkę na rzecz samotni jej oraz Saixa. Jak dobrze zrobiłam, że postanowiłam to sprawdzić! Myślałam wtedy, że to być może coś związanego z raną - tfu, tfu - w końcu ciąża zdecydowanie nie sprzyja ranom. Działało to zresztą w obydwie strony.
To dlatego powoli wspięłam się do skalnego progu jaskini. Czułam wyraźnie zapach Gizy. Był jakby nieco... inny. Na to uwagi jednak większej nie zwróciłam - natychmiast zauważyłam jednak stan, w którym się znajdowała. Poczułam się w tym momencie tak, jakby dusza schowała się gdzieś za mną. Przysięgłabym, że nawet moje serce przestało w tym momencie bić.
- Giza! - Wykrzyknęłam, wypuszczając przepołowioną tykwę i patyk. W momencie znalazłam się przy niej. - Co się stało?
Wtedy w ogóle nie docierało jeszcze do mnie, że miałam być świadkiem przyjścia na świat jej młodych. Nawet teraz, gdy wspominam tamtą chwilę, była ona dla mnie abstrakcyjna, nierzeczywista. Dziwiłam się sobie samej, że byłam w stanie w ogóle się ruszyć, gdy dotarło do mnie, w jakim stanie jest Giza.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#26
07-08-2015, 22:22
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Tak była przejęta porodem, że nawet nie zauważyła jak ktoś się zbliża. Nie usłyszała ani szmeru ani nie poczuła żadnego zapachu, albo raczej nie zwracała już uwagi na takie rzeczy choć wiedziała, że powinna. Było jej jednak ciężko. Leżała, dyszała a jej brzuch ostro pracował - opadał i znów się podnosił. Miała poważny problem, bo pierwsze lwiątko, które pchało się na świat zdawało się nie mieć ku temu odpowiedniej drogi i cała reszta szła opornie.
Kątem oka dostrzegła piaskową gdy ta już praktycznie nad nią wisiała.
- Och... Laja... - wysapała.
Piaskowa nawet nie zdawała sobie sprawy jak Giza cieszyła się na jej widok, ta jednak była tak zmęczona, że nie umiała tego w żaden sposób wyrazić. Parła tak silnie jak umiała, ale nadal miała problem.
- Ja... - westchnęła - ... sama widzisz. Lwiątka - zakomunikowała w najprostszy możliwy sposób.
W końcu zebrała w sobie na tyle powietrza, żeby powiedzieć coś więcej.
- Mam problem... z pierwszym... - wydyszała. Musiała jakoś Lai powiedzieć, że pierwsze lwiątko ma problem z przyjściem na świat. Giza nie mogła jeszcze wiedzieć, że ten pierwszy będzie po prostu duży... a ona... no po prostu jest mała.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#27
07-08-2015, 23:29
Prawa autorskie: Malaika4

Pamiętam bardzo wyraźnie chwilę, w której Giza nie pozostawiła mi żadnych złudzeń. Nie wiem sama, jak to lepiej opisać: czy oblałam się zimnym potem, czy to krew całkowicie odpłynęła mi z głowy? Zachwiałam się, przez moment nie byłam w stanie nawet drgnąć. Giza nie pozwalała mi jednak na rozkojarzenie - każde jej słowo bardzo wyraźnie sprowadzało mnie na ziemię.
Od tego momentu zupełnie nie wiedziałam już, co się działo dookoła mnie. Wszystko jak gdyby toczyło się samo na moich oczach. Słyszałam tylko mój własny głos, widziałam, jak moje łapy stawiają następne kroki. Jak gdybym obserwowała kogoś innego, z jego własnej perspektywy.
- Weź głęboki oddech i naciskaj, stopniowo coraz mocniej!
Sama aż wzdrygnęłam się, słysząc stanowczość w tym znajomym głosie. W moim własnym głosie. Zamarłam w połowie ruchu - jak gdybym chciała usiąść. Dopiero wtedy udało mi się otrząsnąć.
- Jak to nie pomoże, to weź głęboki oddech i naciskaj z całej siły! Wierzę w ciebie, dasz radę!
Giza musiała nieźle się zdziwić, gdy zobaczyła mnie wybiegającą z jaskini. Wróciłam jednak w momencie, niosąc ze sobą mój kij. Podsunęłam jej go nieopodal głowy. Wolałam nawet nie myśleć o tym, w jak wielkim jest cierpieniu.
Chwyciłam jednak mocno jej łeb łapami i spojrzałam jej prosto w oczy.
- Jestem z tobą, Giza. Wszystko będzie dobrze. Głęboki wdech! - Instruowałam, przykładając jej ten kij niemal do ust. Ku przerażeniu mojego struchlałego serca, pewnie będzie go potrzebować. Ta historia jak gdyby sama toczyła się na moich oczach. Z moim udziałem, a jakoby bez niego.
Byłam przerażona. Ale musiałam działać.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#28
07-08-2015, 23:58
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Łatwo było mówić. Szara robiła co mogła żeby zakończyć poród tak szybko jak to było możliwe. Jedak to pierwsze lwiątko zdawało się jakby utknąć wewnątrz jej ciała i było jej bardzo ciężko. Zresztą wiedziała już po rozmiarze swojego brzucha, że albo urodzi spore młode albo co najmniej trójkę.
- Robię co mogę - powiedziała przyklejając uszy do potylicy. Na prawdę tak jej się wydawało i powoli zaczynała się martwić o lwiątka. Bała się, że jeśli to pierwsze tak długo będzie się rodzić to pozostałe lwiątka mogłyby się udusić. Ta myśl spotęgowała przerażenie szarej samicy. Pazury zacisnęły się na skórze guźca leżącej pod pyskiem samicy.
Widząc kij podstawiony pod jej pysk samica odruchowo chwyciła go zębami i mocno zacisnęła szczęki. Może to właśnie dzięki temu zebrała w sobie więcej siły? Czy to ten kij był jakoś wyjątkowy czy świadomość, że przy większym wysiłku nie odgryzie sobie języka, nie było istotne. Ważne, że zaraz po tym jak zacisnęła szczęki na kiju zaczęła przeć jeszcze mocniej, tak, że niemal traciła dech. Aż wreszcie. Po wielu minutach bólu i strachu, że z lwiątkami jest coś nie tak pierwsze młode uszło z jej ciała na ciepłe legowiska aż matka poczuła ulgę.
Uzbierała w sobie tyle siły, żeby unieść się na przednich łapach i spojrzeć w stronę pierworodnego. To rzeczywiście było duże lwiątko. Giza delikatnie chwyciła go i przeniosła w miejsce, gdzie trzymała pysk. Zaczęła oczyszczać pierwsze młode i doskonale wiedziała, że to jeszcze nie koniec. Czuła, że kolejne pcha się na świat.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#29
08-08-2015, 01:14
Prawa autorskie: Malaika4

O cudzie narodzin wiele można byłoby mówić - choć, przyznam szczerze, że wolałam nigdy już go nie oglądać. Mimo to, na pysku miałam szeroki uśmiech, a w oczach łzy.
- Jest piękne. - Te dwa słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Ta iskierka życia, wijąca się pośród jej łap, witająca się z nowym, zimnym światem... to było coś niesamowitego. Z jednej strony byłam dumna z siły i zdrowia Gizy. Z drugiej - byłam szczęśliwa i zaszczycona, że pozwoliła mnie sobie pomóc. Nawet w tak pięknej, wzruszającej chwili była jednak trzecia strona - oczywistym było, że to jeszcze nie był koniec.
Będzie jeszcze czas na podziwianie jej maluchów. Otarłam więc łzy łapą.
- Jestem tu z tobą. Jeszcze trochę! - Nachyliłam się nad Gizą, gotowa w każdej chwili służyć jej oparciem, objęciem, czy po prostu dotykiem.
Tjalve
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:62 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#30
08-08-2015, 01:26

Jak zaczyna się życie - wie każdy. Nie zdziwi się więc nikt, kiedy napiszę tu, że maluch nie był zbyt szczęśliwy z faktu, że z ciepłego, mokrego wnętrza mamy został wypchnięty na zewnątrz, na posłanie utkane z traw, piór, mchów i innych miękkich elementów. Cały obleczony błonami płodowymi, które jednak szybko zostały rozerwane. Maluch od razu wziął oddech, a potem świeżo upieczona matka mogła już tylko zacząć wysłuchiwać skarg swojego pierworodnego.
Maluch został dość szybko oczyszczony ze wszystkich brudów które sklejały jego sierść. Bardzo głośno protestował, kiedy jęzor Gizy dokładnie go wylizywał. Dopiero po chwili nieco się uspokoił i popiskiwał już rzadziej - wydawanie z siebie dźwięków było męczące dla małego gardziołka!
Jeśli chodzi o rozmiary lwiątka - owszem, był spory. Nic więc dziwnego, że Giza miała spory problem! Szary samczyk zaczął węszyć, zdezorientowany. Posługując się swoimi jakże niezgrabnymi jeszcze, króciutkimi łapkami, przysunął się bliżej do ciepłego ciała, które było jego mamą. Zapamiętywał jej zapach, rzecz, której nigdy już miał w swoim życiu nie zapomnieć.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości