♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Xavier
Gość

 
#16
30-06-2012, 20:23

Imię: Xavier
Płeć: Samiec
Wiek: 6
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Pochodzi z dalekiej Północy z miejsc, które nie są znane tutejszym lwom.
Strażnik Czarnego Ognia. Na owych terenach prawdopodobnie nie znalazł się przypadkiem. Czego tu szuka i na jak długo się pojawił? Czas pokaże.
(Opis lakoniczny, bo muszę zmodyfikowac jego historię przez regulamin.)

Ozdoby i ich pochodzenie: Xavier nosi na szyi rzemień z przezroczystym kamieniem. Normalnie jest on raczej nie widoczny, ukryty pod bujna grzywą

Regulamin przeczytany?: ta
Hasło wysłane?: zaraz wyśle
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

#17
01-07-2012, 13:48
Prawa autorskie: malaika4//

Imię: Alaina
Płeć: lwica
Wiek: 14 miesięcy
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Alaina nie urodziła się na żadnych z tutejszych czterech stad. Porzucona przez rodzinę, pierwsze miesiące życia spędziła włócząc się po terenach stad, w żadnym z nich nie mogąc się porządnie zadomowić.
Ostatecznie nie mogąc się nigdzie odnaleźć, ale nie mając także bratniej duszy, która mogła by sprawić by samotne lwiątko, mogłoby zaznać odrobiny szczęścia, zniknęła, dopiero po długich 8 miesiącach decydując się na powrót, nie mając przy tym żadnego celu.

Ozdoby i ich pochodzenie: brak

Regulamin przeczytany?: tak
Hasło wysłane?: na wcześniejszym forum, bo chyba nie powiecie mi,że jeszcze raz będę musiała zabawiać się w szukanie jego xp
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Ayari Reinmar
Gość

 
#18
04-07-2012, 12:30
Prawa autorskie: malaika4//

Imię: Ayari Reinmar (Dumah)
Płeć: Samiec
Wiek: Rok i dwa miesiące.
Historia: Młodzik niewiele przeżył, jednak mimo wszystko dostał już od życia ogromnego kopniaka. Urodził się dość niedaleko stąd, jeszcze przed panowaniem hien na byłych terenach czterech stad. Był szczęśliwy żyjąc samotnie z matką i w ogóle nie odczuwał braku ojca czy rodzeństwa (które zmarło zaraz po porodzie). Uczył się szybko, dużo bawił oraz jadł, typowe lwiątko. Po jakimś czasie beztroskiego życia miało wydarzyć się coś, co na zawsze odmieniło życie Opium i ugrzęzło w jego psychice raczej na dobre. Jednego z najnormalniejszych dni lata, gdy matki (jak zwykle o tej porze) nie było w domciu, młody spał oczekując na ewentualny obiad. Wszystko na luzie, gdyby nie fakt, że mamuśka dość długo nie wracała. Skoro Opium się wyspał, a jego wrodzona, młodzieńcza ciekawość kazała ruszyć na jej poszukiwania. Całą dobę zajęła mu wyprawa, ale w końcu do jego małego łebka wpadł na pomysł ruszenia za jej tropem. To, co zastał wstrząsnęło nim dość mocno. Patrzył na rozszarpane ciało matki, a wokół niego mała grupka hien żywiąca się jej porozrzucanym ścierwem. Zupełnie zdezorientowany trwał w bezruchu, póki jedno z młodszych psisk nie zadrapało mu pyszczka- z tego powodu jest teraz ślepy na jedno oko oraz posiada blizny przez pół twarzy. Hieny nie ścigały go, jednak on uciekał póki nie zabrakło mu sił w łapkach.
Reszta jest na poprzednim forum.
Ozdoby i ich pochodzenie: brak
Alandor
Gość

 
#19
04-07-2012, 15:30
Prawa autorskie: malaika4//

Imię: Alandor
Płeć: lew, on
Wiek: piętnaście miesięcy, mniej więcej
Historia: urodzony na Piaskach Północy, wychowany przez naprawdę dużą ilość zwierząt różnych gatunków. Stracił swych rodziców podczas jednej z wypraw przez pustynię. Tam, gdzie przeżyć mogą tylko najsilniejsi panuje dosyć dziwny dla niektórych środowisk "ekosystem". Mianowicie antylopy potrafią wychować młode innego gatunku, i na odwrót: przykładowo lew może wziąć pod opiekę młodego oryxa, lub inne zwierzę które teoretycznie powinien pożreć. Na swoje szczęście Alandor pochodzi właśnie z takiego regionu. Jako czteromiesięczny młodzik został sierotą, jak już było wspomniane. Zaopiekowała się nim mała grupka adaksów i elandów. Jego nową matką stała się samica elanda, której młode właśnie padło. Alandor żywił się jej mlekiem, a kiedy nadszedł czas jego pierwszych polowań, wszyscy zgodnie ustalili, że młody lew powinien znaleźć swoje miejsce wśród innych swego rodzaju. I tak właśnie Alan pożegnawszy się z rodziną udał się w podróż, przez pewien czas eskortowany przez swoją ukochaną matkę. Antylopa nie chciała się z nim rozstać, chociaż wiedziała iż jej syn może dłużej nie dać rady panować nad instynktem i im prędzej znajdzie lwy, tym lepiej dla nich obojga. W końcu naprowadziwszy go na właściwy szlak zawróciła na północ, a młody Alan z nadzieją na spotkanie kogoś, kto wprowadzi go w koci świat opływający w mięso, ruszył na południe, i chociaż słyszał nawoływania matki, nie odwrócił się.

Ozdoby i ich pochodzenie: brak, jedynie jaśniejsze futro w skomplikowanym kształcie i łata na grzbiecie tego samego koloru przypominająca skrzydła orła mogą się do tego zaliczać.

Regulamin przeczytany?: przeczytany i zrozumiany
Hasło wysłane?: wysłane
Destiny
Gość

 
#20
05-07-2012, 22:42
Prawa autorskie: malaika4//

Imię: Destiny
Płeć: Samica
Wiek: trzy lata
Historia: Urodziła się daleko poza terenami czterech stad - w nowo co założonym stadzie składającym się z Matki Desti, jej ojca oraz ciotki. No cóż... stado dopiero się rozrastało, a po narodzinach samicy i jej rodzeństwa, powiększyło się aż o czterech członków. Poród nie był łatwy. W końcu nie często zdarza się zobaczyć lwie czworaczki. Wszystkie były takie same jak rodzice - o sierści złocisto-beżowej oraz błękitnych oczach. Cud, miód i orzeszki, można by rzec. Wszyscy? Zapomniałam wspomnieć o Desti - ona była inna (jak to wypada). Jej sierść była bardzo ciemna- niemal czarna, a oczy koloru czytego błękitu. Dzieciństwo nie przychodziło jej łatwo - miała trudności z polowaniem w dzień, kiedy to rodzice uczyli pozostałe rodzeństwo. Zawsze czuła się odtrącona przez los, a problemy ze strony rodziny tylko pogłębiały jej smutek. Już po osiągnięciu dojrzałości odeszła ze stada - w sumie to rodzice chętnie ją pożegnali z racji jej charakteru, który do najłagodniejszych nie należał. Zawsze Desti była nieprzewidywalna oraz wybuchowa (co mimo wszystko BARDZO rzadko się zdarzało), a jej oczy na każdym kroku emanowały... emanują ironią. Jest, o dziwo, dość towarzyska, lecz o miłą i ciekawą rozmowę trudno. Stara się uczyć wszystkiego jeszcze raz. Jej przygoda z KL zaczyna się od dotarcia na te tereny. Podróż nie była długa i męcząca, a raczej krótka i przyjemna (jako że samica jest dość wytrzymała). Dodam jeszcze, że można ją bez skrupułów nazwać bezduszną wiedźmą - tylko jej tym pochlebiacie. Do teraz Destiny jest kiepską łowczynią, ale ze swoim sprytem, zręcznością i spostrzegawczością, jest w stanie szybko się uczyć. Następny rok jej życia był dość... niepewny. Cztery Stada się rozpadły. Nie było Złej Ziemi, więc Destiny założyła razem z Darkned Kryształowe Przymierze. Nie trwało ono długo, gdyż wkrótce Darkned odeszła, a czarna była zbyt młoda, by zajmować się stadem. Zmieniła się bardzo podczas wydarzeń tuż sprzed opuszczenia terenów Czterech Stad i to dlatego postanowiła udać się w jakieś inne miejsce, by nieco to przemyśleć. Teraz znowu wróciła, by poszukać tego, co znalazła tutaj kiedyś.
Ozdoby i ich pochodzenie: złamany ogon... pochodzenie? Kami :3

Regulamin przeczytany?: No ba!
Hasło wysłane?: Dawno
Mino Eive
Gość

 
#21
07-07-2012, 19:20
Prawa autorskie: malaika4//

Imię: Mino Eive
Płeć: Samica
Wiek: około 2 lat
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Matką Mino-jak już niektórzy wiedzą- jest Darkned. Urodziła ją dwa lata temu w pewnej grocie. To bylo jej już drugie dziecko, bowiem pierwszym był Akidom. Razem przez jakiś czas mieszkali razem, dopóki Darkned nieoczekiwanie odeszła, zostawiając lwiątka na pastwę losu. Akidom, jako opiekuńczy brat, dbał o swoją siostrę przez cały czas. Razem jakoś udało im się przetrwać. Oczywiście nie zostali w grocie rodzinnej, tylko wyruszyli w nieznane, szwendając się długo po nieznanych terenach. Los chciał, by zawitali do Krainy Czterech Stad, gdzie aktualnie przebywała ich matka. Mino była wtedy jeszcze lwiątkiem, ale za to Akidom dosyć dojrzałym samcem. Darkned musiała się długo napocić, by jakoś ich oszukać, że opuściła potomstwo dla ich dobra. Ale prawda była taka, że nie chciało jej się nimi opiekować, tyle.
Rodzeństwo nie mieszkało długo w Krainie Czterech Stad. Akidom znalazł sobie partnerkę, której poświęcał cały swój czas, zapominając o siostrze, a Darkned jak zwykle zajęta była swoimi sprawami. Mino, mimo, że była jeszcze lwiątkiem, rozumiała doskonale, że nie była tu potrzebna, tak naprawdę nie miała już lwa, który by ją tu trzymał. Doszła do wniosku, że nikt nie pomoże jej dorastać, nie będzie jej mentorem, i że musi od tej pory radzić sobie sama i nauczyć się życia, by nikt nie musiał podcierać jej tyłka. Tak więc odeszła z Krainy, wędrując dalej samotnie, ucząc się życia, wyrabiając charakter.


Po latach wróciła, by zobaczyć, czy Akidom i Darkned pamiętają jeszcze jej parszywy ryjek. Niestety zdziwi się, gdy się dowie, że oboje odeszli.

Ozdoby i ich pochodzenie: Bandaż na ogonie, należący do Darkned, znaleziony w rodzinnej grocie, tuż po odejściu matki.

Regulamin przeczytany?: hai
Hasło wysłane?: hai
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#22
10-07-2012, 14:03
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Machafuko
Płeć: Samiec
Wiek: 2 lata 6 miesięcy
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Właściwie to nie wie skąd pochodzi. Urodził się na pewno nie na tych terenach, ale czy daleko stąd? Trudno powiedzieć. Przez pierwszy okres swojego życia, ani nie wyróżniał się zbytnio, ani nic nadzwyczajnego nie działo się wokół niego. Był zwykłym kociakiem, który jadł, bawił się, plątał pod nogami i wściubiał swój nos we wszystko, co go zainteresowało. Tak sielankowo minął mu cały rok.
Dzień był nieco pochmurny, słońce zaś górowało na nieboskłonie. Młody Machafuko wdrapał się na swoje ulubione wzgórze. Uwielbiał obserwować z niego tereny należące do stada. Położył się na trawię i z lubością zaczął obserwować horyzont. Widok piękny, aczkolwiek z lekka monotonny. Wzniesienia, od czasu do czasu jakieś skupisko drzew, jedna czy dwie oazy w zasięgu wzroku. Kociak poczuł się zmęczony, drzemka dobrze mu zrobi...
Obudził się, ziewnął i przeciągną, jak to koty mają w zwyczaju. Słońce już chyliło się ku zachodowi, choć nadal było widno. Musiał wiec spać jakieś dwie godziny. Cóż... czas wracać. Ruszył do głównej siedziby stada. Była to dość sporej wielkości cały system grot, ciągnący się w skale. Co najdziwniejsze, nie wydawało się stworzone przez naturę. Głównie ten fakt, który został uznany jako swoisty znak, zadecydował o wybraniu tego miejsca. Przez jaskinię przepływała też rzeka, bijąca z podziemnego źródła więc, jakby nie patrzeć, miejsce było wręcz idealne na osiedlenie. Machafuko znajdował się już blisko jaskini. Lekko zdziwił go fakt, że nikogo nie zastał. Zazwyczaj bawili się tu jego rówieśnicy, a kilka samic jednocześnie wypoczywało, ale też miało oko na kociaki. To wywołało u niego lekki niepokój, jednak chciał sprawdzić, czy może nie ma ich w grocie. Może stało się coś ważnego i wszyscy się tam zebrali? Wszedł do jaskini... i zobaczył jak kilku lwów rzuca się na jego władzę. Ten nie miał szans. Chwilę później leżał z przegryzionym gardłem.
I wtedy napastnicy zauważyli młodego lwa. Ruszyli do niego z żądzą mordu, która wydzierała się z ich ślepi. Z świeżą krwią na pyskach wyglądali przerażająco. Machafuko nie wytrzymał, zaczął uciekać. Oni zaś ruszyli za nim w pościg. Biegł na ślepo, byle dalej on nich. Słyszał ich kroki za sobą. To go jeszcze bardziej przerażało, więc gnał, nie zważając na ograniczenia swego ciała. Potknął się... i wylądował w rzece. Lew i woda to niezbyt trafne połączenie. Nie potrafił się utrzymywać na powierzchni, zaczął się topić. W desperacji machał łapami na wszystkie strony, jednak to tylko wyczerpywało jego siły. Dorosłe samce, które go goniły, nawet nie próbowały wchodzić do wody. Dla nich kociak był już martwy, dlatego po prostu odeszli.
Nurt porywał dalej bezbronnego lwa. Ten już nie miał siły, by walczyć z rzeką. Krztusił się wodą. To był już jego koniec.
Obudził się na brzegu. Tulił się do dość sporego kawałka drewna. Wbił się w niego pazurami. Chyba musiał się go złapać w ostatnim przypływie świadomości. Bo później mógł zemdleć. Właściwie to był cud że żyje. Jednak to była małą pociecha. Był przemoknięty, na jakimś obcym terenie, zmęczony, głodny i do tego daleko od domu... Rodzice... Co się stało z jego matką i ojcem? Wzdrygnął się na myśli, które mu przeszły przez głowę. Był zrozpaczony. Zobojętniało mu wszystko. Po prostu zasnął.
Przebudziło go ssanie w żołądku. Piekielnie zgłodniał. Był ranek. Trzeba będzie coś zjeść, tylko co? Zobaczył jakiegoś gryzonia. Zaczął się skradać. Już miał skoczyć na swoją ofiarę, gdy ta go usłyszała i uciekła. Cóż... będzie musiał spróbować z czymś innym, albo nie zje nic dzisiaj.
Na początku polowanie nie szło mu dobrze. Przez pierwsze dni głodował, tylko czasami udało mu się złapać coś zjadliwego. Musiał się nauczyć polować. Był taki okres, że musiał się odżywiać padliną, pozostawioną przez inne drapieżniki. Z biegiem czasu szło mu jednak coraz lepiej.
Teraz jest już dorosłym lwem, zaprawionym w trudach życia. Cały czas podróżuje. Miał też czas na przemyślenia i doszedł do pewnych wniosków. Szuka swojego miejsca, w tym nieprzyjaznym świecie.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.
Regulamin przeczytany?: Owszem.
Hasło wysłane?: j.w

Ok, tylko nie możesz mieć zielonego futra. Poza tym, z tego co się orientuję, to PearlEden nie zezwala na używanie swoich prac.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Verde
Gość

 
#23
11-07-2012, 01:48
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Verde
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Nie jest to długa, ckliwa historia pełna zwrotów akcji. Rodzice go nie porzucili, nie był najsłabszy z rodzeństwa... Wręcz przeciwnie! Ale dobrze. Zacznijmy od początku. Był wtedy dość chłodny, choć słoneczny dzień. Z pewnej małej groty dochodziły jęki bólu, a później zachwytu. Ale co dalej? Dalej wybieranie imienia. Młodzi rodzice głowili się nad tą kwestią cały dzień. Terdum! Piękne imię, nie? Szkoda, że każdy je przekręcał. Serdum, Gerdum, Hertum, Verdum... I tak bez końca. W końcu imię Terdum, przekształciło się w Verde. I tak już zostało. Ten wątek mamy za sobą. Verde rósł i rósł i w końcu miał już trzy miesiące. I wtedy urodziła się pierwsza dwójka jego rodzeństwa. Rodzice nazwali bliźniaki Angel i Olivier. Później urodziła się jeszcze Lily. Verde czuł się usatysfakcjonowany swoją pozycją. Najstarszy z rodzeństwa! To on był najważniejszy (poza rodzicami). Kochał stawiać na swoim i udowadniać swoim braciom i siostrze, że jest od nich lepszy, pod wieloma względami. W końcu osiągnął wiek 2 lat. I co. Wyruszył w świat. Samodzielnie. Wraz ze swoim wyluzowanym charakterem i poczuciem wyższości.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak

Regulamin przeczytany?: Yes
Hasło wysłane?: Yes

Masz zły avatar. Lew nie może mieć czerwonej grzywy; jak chcesz, to mogę ci to przekolorować. Z tym że musisz jeszcze wpisać autora avatara.
Numer 2
Gość

 
#24
12-07-2012, 16:50
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Numer 2
Płeć: Samiec
Wiek: Nie wiadomo dokładnie, w przybliżeniu dwa lata.
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Gdy tylko przestał być żywiony mlekiem matki, został pojmany, razem w paroma innymi samczykami i samiczkami przez pewną psycho-tygrysicę. Ta przez księżyce niszczyła w nich zdolność wolnej woli i wpajała, że jednym celem geparda jest służenie gatunkom silniejszym od siebie i o innej płci niż się jest. Tylko szczęście drugiej osoby się liczy - tej Pani lub Pana. Komu gepard miał służyć? Pierwszej napotkanej samicy. I ma go nie obchodzić co ta sobie myśli, że się jej znudził czy co. Jego przeznaczeniem będzie wierność tej jednej.
Gepard nazwany przez tygrysicę Numerem 2 opuścił "akademię" wraz z chwilą osiągnięcia dorosłości. Teraz musi tylko kogoś znaleźć... i służyć.
Ozdoby i ich pochodzenie: Niebieska chustka związana luźno na szyi, taki "prezent" od psycho-mamy. A skąd ona go wytrzasnęła? Ze śmieci? Ukradła człowiekom? Nie wiem.

Regulamin przeczytany?: Oui!
Hasło wysłane?: Oui!
Amare
Gość

 
#25
13-07-2012, 23:58
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Kesho
Płeć: Lwica
Wiek: 11 miesięcy.
Historia: Żadna bajka, ale i tragedia też nie. Jej matka, Jioni, wydała na świat czwórkę młodych. ... była trzecia z kolei, tak więc ani nie była specjalnie kochaną pierworodną ani najsłabszym, ostatnim lwiątkiem. Początkowo nic się ich życiu nie działo, rodzeństwo było ze sobą zżyte - dwa samce i dwie samiczki. Oczywiście, ich ojcu nie podobała się obecność kolajnych "rywali"w stadzie - miał już bowiem paru synów. Gnojek, nie zastanawiając się długo, wygnał młodzików, Edana i Guaira. Siostry postanowiły odejść razem z nimi, uciec od codzienności. Kesho, naiwa i podążająca za rodzeństwem, postanowiła być taka jak oni - butna i dumna. I udawało się, przez jakiś czas. Ale potem, Guair zaczął planować założenie własnego stada, kiedy dorośnie. Ale, nie miało się niczym różnić od tego, z którego odeszli. Niezbyt się to podobało Kesho, ale miałaby podważyć zdanie braci i siostry, piękniejszej od niej, Mauy, Kwiatu?
W żadnym razie.
Bracia się rozzuchwalili, zapomnieli o tym że tak naprawdę wszyscy są jeszcze dziećmi, którym ledwo udaje sie przeżyć - tylko dzięki temu, że umieli jako tako polować - na drobne jaszczurki, gryzonie.
A wiara beżowej coraz bardziej słabła, decyzje rodzeństwa wydawały się już mniej trafione i głupie. Kiedy nocowali na granicy Czterech Stad, zebrała w sobie tyle odwagi ile mogła, i odeszła. Pomaszerowała przed siebie, mając przed oczami Złotą Skałę. Nie gonili jej - po cóż im takie strachajło?
Teraz pytanie, czy Kesho opłacało się odejść od rodzeństwa i wylądować w krainie Lwioziemców, Szkarłatnych, Strażników i Półocnych? Okaże się.


Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.


Regulamin przeczytany?: Tak.
Hasło wysłane?: Tak
Jarema
Gość

 
#26
15-07-2012, 16:26
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Jarema.
Płeć: Samiec.
Wiek: 2,5 roku.
Historia: Pochodzenie Jaremy jest znane, zaś jego historia - nie do końca. Może dlatego, że nie jest zbyt ciekawa? Lew ten pochodzi z Zarzecza, górzystej krainy położonej "za wszystkimi rzekami", czyli, krótko mówiąc, w pizdu daleko stąd. Klimat był nieco inny niż tutaj, toteż lwy z krótkim futrem miały ciężki orzech do zgryzienia. Jarema zawsze chciał odwiedzić te cieplejsze strony świata, więc wybrał się w podróż. Tak trafił tutaj.
Ozdoby i ich pochodzenie: brak.

Regulamin przeczytany?: Tak.
Hasło wysłane?: Tak, jako Moran.
Nigara
Gość

 
#27
15-07-2012, 17:26
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię:Neavera
Płeć:Samica
Wiek:2 lata
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Neavera przyszła na świat jako pierwsza z bliźniaków. Matką była lwica mianem Anukari, a ojcem gwałciciel- Nader. Nie wiadomo do końca, czy Nakato i Nea są owocem gwałtu na lwicy, czy też ta, oddała się mu dobrowolnie. Nea była niesamowicie zżyta ze swoim najbliższym bratem, bo po prawdzie rodzeństwa miała dużo, a to za sprawą Nadera. Jednym z jej przyrodnich braci jest Bjorn. Przez jakiś rok żyli w nieświadomości, o istnieniu lwa, zwanego niegdyś Bastianem, jednak o jego egzystencji dowiedzieli się na wojnie, która była między stadem w którym urodził się Bjorn, a stadem jego ojca, tam, mimo tego, że rodzeństwo miało walczyć przeciwko sobie, Nader przedstawił ich sobie, co poskutkowało temu, że Bjorn kazał im uciekać, tak też razem opuścili szarą dolinę, przybywając do krainy Czterech, gdzie poznali Hatimę, która pomogła im na początku ich wspólnej drogi.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak

Regulamin przeczytany?:Tak
Hasło wysłane?:Też

+Dziękuję Moronowej za pomoc w napisaniu histori ^^
Kivuli
Gość

 
#28
15-07-2012, 18:38
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię:
Jego mino to Kivuli, co w języku suahili oznacza cień.
Płeć:
Samiec
Wiek:
Jest młody, ma zaledwie dwa lata.
Historia :
— Twoje miano to Kivuli, czyli cień. — to pierwsze słowa, które usłyszał z pyska szamanki oraz jego matki, Annabell.
Narodził się gdzieś daleko na terenach swego rodzimego stada. Żył jak każde lwiątko, bawił się oraz pakował w kłopoty. Jednakże z czasem stawał się cieniem samego siebie. Wycofywał się, nie chciał już z nikim rozmawiać. Matka martwiła się o niego tak bardzo, że próbowała użyć jakichś czarów, aby wypędzić „demony” ze swego syna. Jednak bez skutku. Gdy Kivuli miał około roku narodził mu się brat, Nathaniel. Niedługo potem ich ojciec zmarł. Kivu opiekował się swym bratem i starał się go nauczyć wszystkiego czego nauczył pierworodnego ojciec. Jednakże wkrótce nastąpił
następny zwrot w życiu Kivu. Jego matka odeszła i pozostawiła sześciomiesięcznego Natha, pod opieką półtorarocznego lwa. Starał się nim opiekować najlepiej jak tylko mógł, jednakże demony powróciły. Znów zaczął się wycofywać, nie potrafił z nikim rozmawiać. W nocy miał koszmary, więc wkrótce przestał spać.
„Już na zawsze będziesz cieniem samego siebie, lecz nie możesz dać się opętać „demonom”, w takim stopniu, żebyś nie mógł opiekować się bratem” — którejś nocy usłyszał od ducha swego ojca.
Gdy miał rok i dziewięć miesięcy wyruszył do krainy Czterech Stad, o której niegdyś słyszał. I tak zaczyna się jego historia tutaj.
Ozdoby i ich pochodzenie:
Jak na razie brak ozdób.Chyba, że za ozdobę można uznać dosyć roznośniętą jak na ten wiek grzywę.

Regulamin przeczytany?:
Tak
Hasło wysłane?:
Tak
Avero
Gość

 
#29
16-07-2012, 15:33
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię:Obecnie przejeła miano po matce, reszta skojarzy ją jako Bella.
Płeć:Samica
Wiek:2,5 roku
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Bella od kiedy osiągnęła wiek 7 miesięcy już zamieszkiwała krainę czterech stad. Nie będę już wspominać o jej aspiracjach dołączenia do Świtu, gdzie zapewne jej rude dupsko było by (według jej opinii) solidnie chronione. Należała też do stada Kryształowego przymierza, gdzie wtedy rządziła Destiny. No ale jak to bywa, stado rozpadło się, a ruda została skazana ponownie na samotność. Błąkała się tu i tam, aż w końcu miała tego dość i postanowiła odnaleźć jakieś ciekawsze miejsce do bytu.
I tutaj stało się nie oczekiwane. Nie wiadomo dlaczego, los postawił na jej drodze matkę, która była niesamowicie podobna do córki (Była jej 2 dzieckiem). Lwica zwała się Libana. Bella nie za bardzo miała ochotę o czymkolwiek z nią rozmawiać, bo w końcu nigdy się nią nie interesowała, więc na logikę, miała jakiś cel.
A więc Lib, po dłuższej namowie przekonała młodą lwicę, by ta udała się wraz z nią do jej stada. Tak, była królową, a owe stado liczyło jakieś 10 osobników. Libana była wojowniczką, a z chwilą dołączenia do stada stała się nie dość, że pełnoprawną członkinią, to jeszcze z tytułem następczyni tronu. Panowała tam monarcha, a jej matka była królową. Nie była nią z krwi, zaś z tego, że jej partner był właśnie królem. Nikt inny jak Sabadu.
Zanim Libana dowiedziała się, że Sabadu jest przywódcą stada, nie chciała się w nic angażować, jednak sama myśl o wysokiej pozycji, która ją czeka spowodowała, iż lwica rozkochała w sobie lwa, ostatecznie stając się królową u jego boku. Narodziny pierwszej córki przypieczętowały nie dość, że ich związek ale dodatkowo silną pozycję królowej. Ale za bardzo odbiegam od historii rudej.
Więc wracając. Jeszcze zanim na świat przyszła Bella, stado rozpadło się, a Sabadu wraz z partnerką musieli chronić swoją córkę i po prostu uciekli.
To był czas nędzy, ale o dziwo para była nadal razem, jakoś sobie radzili. Wtedy na świat nie oczekiwanie przyszła Bella, a kilka miesięcy po niej następne młode. Jednak stało się coś, czego nie spodziewał się nikt. Pewnego ranka, Sabadu po prostu się nie obudził, a Libana porzuciła swoje młode, prosząc najstarszą córkę, aby się nimi zajęła i odeszła po prostu w nieznane.
Bella poznała prawdziwą historię swego życia, jednak najciekawszy moment miał dopiero nastąpić. Libana w jakiś sposób zgromadziła rozsiane po świecie jednostki, które kiedyś tworzyły stado i zaczęła z nimi na nowo.
Córkę nauczyła tego, co sama umiała, by w przyszłości, osiągnęła jak najwięcej. Chcąc by jej imię jej matki przetrwało na wieki, po prostu je zmieniła i odeszła, pozostawiając stado matki, wróciła z powrotem na tereny Czterech. Starsza, bardziej doświadczona.
Ozdoby i ich pochodzenie:

Regulamin przeczytany?:ta
Hasło wysłane?:ta
Cathir
Gość

 
#30
16-07-2012, 15:46
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Imię: Cathir.
Płeć: Samiec.
Wiek: Około półtora roku.
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Urodził się tuż na granicy ziem Czterech Stad i nieznanych terenów, z związku lwa zwanego tam Kew'em i lwicy, której miana jakoś nigdy nie zdołał poznać. Nie wiadomo czemu, matka nigdy nie pałała sympatią do swojego najmłodszego z miotu syna. Może dlatego, że chciała go ukarać za to, że jej ojciec ją pozostawił samą, z czwórką bachorów. Kto wie. Był ostatni z czwórki młodych, inne były silne i większe niż on, ale niestety w kolejnych dniach wszystkie zmarły. On jednak pozostał, najsłabszy i najmniejszy. Dziwne zrządzenie losu, nieprawdaż? Matka jednak nie chciała by ostatnie z lwiątek również umarło więc po długiej, wewnętrznej bitwie postanowiła go wychować. Nigdy nie zwracała się do niego miło, jedyne co zapamiętał to suche słowa, którym brak było jakichkolwiek uczuć, czy emocji. Jednak gdy niegdyś zapytał ją o swojego ojca, ta odpowiedziała tylko imię tamtego, które na zawsze zostało w pamięci młodego. Kiedy był w wieku mniej więcej pół roku, jego matka związała się z innym lwem, który postanowił na siłę zostać jego ojczym. Cathir nigdy go nie zaakceptował lecz po kilku kolejnych miesiącach narodziło mu się... Rodzeństwo. Zdołowało go to lecz najgorsze było to, że widział swoją matkę, jak z olbrzymią czułością opiekowała się młodymi. Zraniło go to dogłębnie i przez to młodziak już na dobre odsunął się od "szczęśliwej rodziny". Kiedy lwiątka były już starsze, oczywiście musiały wtykać wszędzie swój nos, a zwłaszcza uwielbiały oddalać się daleko od ich rodzinnej groty. Na ich nieszczęście wybuchł wtedy pożar. Ojczyma nie było wtedy w pobliżu, od kilku dni nie wracał z polowania, a jego matka gdy tylko zobaczyła kłęby szarego dymu nad lasem, pobiegła na ratunek dzieciom. Nikt nie powrócił.
Ogień jednak roznosił się szybko więc Cathir dłużej nie czekając, po prostu uciekł. A jedyne co wtedy siedziało mu we łbie, to jedno, jedyne imię. Kew. Wiedział co musi zrobić. Musi odnaleźć swojego ojca.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.

Regulamin przeczytany?: Si.
Hasło wysłane?: Si.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości