Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Venety Rekrut Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:1,177 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 105 |
13-12-2015, 15:43
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna Trawiaste tereny bajecznego Upendi przecina malownicza rzeczka, wijąc się leniwie meandrami. W przeciwieństwie do większości rzek krainy, jest stosunkowo niewielka i dość płytka, lew szukający tu ochłody niestety się rozczaruje. W większości miejsc woda nie dosięga nawet do brzucha, najczęściej po prostu można sobie co najwyżej pomoczyć łapy. Dno jest piaszczyste, pozbawione korzeni i kamyczków, trzeba mieć naprawdę bardzo wyjątkowego pecha, aby poharatać sobie poduszeczki łap przez jakiś zabłąkany ostry kamień. Wprost przeciwnie, spacer po piasku daje ukojenie kończynom zmęczonym ciągłymi łowami. Nurtu praktycznie nie ma, obserwując spokojną toń ma się wrażenie, że rzeka usnęła i nie ma zamiaru płynąć dalej. Często można napotkać kwiaty przypominające nenufary, zdobiące strumyk niczym kwieciste ornamenty na błękitnym płaszczu wody. Brzegi pokrywa miękka, zielona trawa poprzeplatana licznym kwieciem, gdzieniegdzie rosną stosunkowo niskie akacje i różne kwitnące krzewinki o fantazyjnym kształcie liści i ciekawych barwach. Urokowi miejscu dodaje majestatyczne Kilimandżaro, które doskonale jest widoczne na różnych odcinkach strumyka. Przepięknie stąd widać zachody słońca - wtedy cały strumyk płonie od pomarańczowego ognia, czy też rozgwieżdżone niebo, odbijające się nieśmiało na leniwej tafli wody. Miejsce to upodobały sobie zakochane zwierzęta, które przychodzą tutaj adorować siebie. Krąży legenda, że to właśnie tutaj Kiarze udało się ponownie spotkać swojego ukochanego Kovu. |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
23-07-2016, 20:07
Prawa autorskie: Ssaku
Przyniosła małego w jakieś cieplejsze miejsce. Musi się napić. Dzięki zimnu krew przestała kapać, jednak trzeba załatać ranę, a sam Skadim musi odpocząć. Amani położyła samczyka przy rzece, ale w bezpiecznej odległości aby nie wpadł do koryta. Sama zaś nie wiedziała co robić, nie była medykiem, ani dobrą matką. Jej własny dzieciak zwiał, a ona nie umiała go znaleźć.
- I co ja mam z tobą zrobić? - rzuciła bardziej do siebie niż do Skadima, który był pewnie zbyt słaby, aby ją usłyszeć. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
24-07-2016, 01:28
Wziął łapczywy, paniczny łyk powietrza i uniósł głowę raptownie, jakby ktoś wybudził go z koszmaru. Nie wiedział, gdzie jest i co się stało; ostatnim, co pamiętał, był kołyszący go do snu rytm trzeszczących w śniegu kroków Amani i uspokajające bujanie, które pomogło mu zasnąć, kiedy lwica, nie zważając na ciężar nie tak już małego lwiątka, niosła je w bezpieczne miejsce. Uratowała go. Ale wtedy, kiedy patrzył na nią olbrzymimi fiołkowymi oczyma, nie rozumiał jeszcze, co się stało i otoczenie - szumiący nostalgicznie strumień, szare, popołudniowe niebo, wilgotne, zimne powietrze - odbierał przez szum mdłości i zawrotów głowy.
Zassał kolejny haust powietrza, prostując gwałtownie przednie łapy i sięgając pyskiem błyskawicznie ku swojej pupie i nasadzie ogona, którą zaczął namiętnie wylizywać z krwi, tak bardzo piekła. Umorusana krwią skóra raz za razem szarpana mocnym pociągnięciem języka z trudem odzyskiwała dawny koloryt, a zakwaszone nadmiernym wysiłkiem przednie łapy nie potrafiły długo wytrzymać napięcia mięśni i Skadim koniec końców, po ledwie kilku liźnięciach rannego miejsca, padł na bok, spłoszony jak młoda gazela czekająca na ostateczny cios ze strony drapieżnika. I też jej oczami, oczami ofiary, olbrzymimi z przerażenia, patrzył na Amani, próbując zrozumieć, dowiedzieć się jakoś, co się stało.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
07-08-2016, 19:15
Prawa autorskie: Ssaku
Samica miała natłok myśli, tyle pytań żadnej odpowiedzi. Wzięła trzy głębokie oddechy i usiadła. Musiała coś wymyślić. Jak wytłumaczy się królowej? Jak ona zareaguje i najważniejsze: Co się do cholery stało?! Obserwowała jak Skadim próbuje wylizać sobie ranę.
- Na mnie nie patrz, już cię takiego znalazłam - wzruszyła ramionami. Trzeba coś zrobić z tą raną. Amani podeszła do samczyka i zabrała się za delikatne zlizywanie krwi, która fakt przestała już lecieć, ale dalej była na ogonie Skadima. Gdy już szkarłatna powłoka zeszła można było zauważyć ranę po odgryzieniu, a raczej wyszarpnięciu. Nie wyglądało to ładnie. - Może się napij, uzupełnij płyny, straciłeś dużo krwi - powiedziała do niego, nie miała pojęcia co robić. Jasne miała podstawową wiedzę medyczną, ale nie do takich poważnych ran. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
09-08-2016, 20:59
Młody nie mógł na to nic poradzić. Piekło jak cholera, a Amani była nieustępliwa i chociaż czyściła jego ranę delikatnie, to i tak mocniej niż on przed momentem, a ponadto każdym pociągnięciem języka przywołując na chwilę zapomniany ból. Skadim mógł jedynie wykręcić się częściowo na grzbiet i próbować odsunąć od siebie jej pysk. Skończyło się jednak na tym, że trzymał rozcapierzone łapy blisko swojej pupy, w jednym miejscu, rytmicznie przyjmując na opuszki dotyk nosa czyszczącej go ostrożnie lwicy. Z jego oczu ciekły łzy wstydu, chociaż nie szlochał, był dzielny - chciał myśleć, chociaż w przemęczonej głowie kołatała tylko myśl o tym, że boli, i że czegoś brak. Propozycja Amani była w tym wszystkim jakąś fantastyczną ulgą, zapewnieniem, że jego wybawicielka wie, co robi, i go ocali. Skadim pokiwał głową, pociągając nosem. Pozostały po płaczu katar lśnił na jego wargach i brodzie, po policzkach wiły się błyszczące witki łez. Kiedy wstał, postawił jedynie dwa pewne kroki. Podszedł do wody chwiejąc się, ledwie trzymając w pionie, który i tak szybko stracił, bo zaraz po zanurzeniu szeroko rozstawionych, przednich łap w strumyku, stracił podparcie w tylnych nogach i wylądował na ziemi. Nie zniósł bólu w dole kręgosłupa i finalnie zgiął pod sobą również przednie łapy. Wisząc z brodą nad taflą wody wyglądał bardziej jak po mocnym zatruciu niż spotkaniu z lampartem i jak po zatruciu się zachował - zwymiotował. Ponieważ od dawna nic nie jadł, zabarwił strumień żółtą pianą i sokami trawiennymi.
Przymknął oczy. Może stracił na moment przytomność, ale głowę utrzymał w pionie. Wielką ulgę przyniósł mu bezruch, lekki żołądek, ciemność za zamkniętymi oczami i szum wody, do której w końcu sięgnął suchym językiem. Pił długo, chociaż powoli. Każde otwarcie pyska i wysunięcie języka poprzedzał głęboką analizą tego działania. Kiedy skończył, ponownie ukrył się przed światem za zamkniętymi oczami. Trwał chwilę w bezruchu, oddychając głęboko, powoli. - Gdzie je... gdzie jestem? - zapytał zachrypniętym głosem. Chociaż brzmiał dla siebie samego obco i jakby z oddali, usłyszenie się pomogło Skadimowi odzyskać trochę z umykającej mu ciągle świadomości. Po tym dużo łatwiej przyszło mu skoncentrować się na dryfującym na wodzie nenufarze, na kolistych falach tworzących się wokół niego, na kolorze zieleni.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
16-08-2016, 01:04
Prawa autorskie: Ssaku
Przez łeb samicy przemknęło dużo myśli, cały czas myślała co ma teraz zrobić i obserwowała zachowania samczyka. W pierwszej chwili pomyślała, że musi coś zjeść i zaczęła rozglądać się za jakąś gazelą dla małego. Potem od zamyśleń oderwało ja pytanie Skadima.
- Jesteśmy gdzieś koło Kilimandżaro - odpowiedziała pobieżnie. Nie wiedziała gdzie są dokładnie, by była tu po raz pierwszy, ale mniej więcej się orientowała. - Może chcesz coś zjeść? - zapytała dojrzawszy kopytną istotę. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
17-08-2016, 00:18
//Kocie, mnie się z Tobą bardzo miło pisze, ale jeśli zamierzasz sadzić odpisy w takim tempie, to napisz w nieobecnościach, że Cię nie ma, a przedtem odblokuj mi postać. Nie po to napisałam w zapisach fabularnych, żeby zamiast na Vei, czekać na kogoś innego, HALO. Tak się nie robi.//
Przymknąwszy oczy, Skadim rozhuśtał oddech do chrapliwych i powolnych ledwie łyków. Chociaż odpowiedź Amani nie była mu praktycznie przydatna, wlała w niego coś na kształt otuchy. Pokiwał ostrożnie głową, dając znak, że rozumie. Otworzył sklejony brakiem śliny pyszczek i kiedy już zbierał się, by wypowiedzieć jakąś wątłą myśl na głos, lwica ubiegła go o całą wartość nieprzytomności, która trzymała się go jak rzep. - Mhm - mruknął zamiast tego, po czym spojrzał na Amani bez wyrazu. Miękko mu było na ziemi i wygodnie na szeroko rozstawionych łapach. Nareszcie bolało mniej, nie bolało wcale, kiedy się nie ruszał, prawie wcale. Dało się znieść. - Amani? - ocknął się nagle. Chociaż jego głos był cichy, a sylaby odłączały się od siebie, znać było w jego tonie desperację, na którą nie zdobyłby się jeszcze kilka minut temu. - Był ze mną Zor, zabrałaś go też? - zapytał. Zamknął oczy. Tak czekanie na odpowiedź, każda jego sekunda, była bardziej znośna. Kołysanie głowy na zmęczonym, słabym karku uspokajało.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
17-08-2016, 02:37
Prawa autorskie: Ssaku
// Sorka, ale nie miałam przez jakiś czas internetu i nie bardzo miałam jak napisać w nieobecnościach, że mnie nie ma//
Amani bez marudzenia przyczaiła się na gazelę, która najwyraźniej zgubiła swoje stado. Była bezszelestna. Jednym skokiem powaliła parzystokopytną na ziemię i choć ta wierzgała i próbowała ratować swój zakrwawiony tyłek to nie udało jej się to. Samica zatargała ciało młodej weganki do Skadima. - Jedz, musisz odzyskać siły - rzuciła do samca, podczas gdy sama wzięła kęs soczystego mięsa. - Hm? - zapytała przeżuwając mięso. Coś przypominała sobie o jakimś Zorze, chyba nawet siedział na jej grzbiecie gdy tutaj szli. - Tak gdzieś tutaj powinien być - powiedziała rozglądając się. Po chwili zauważyła małego gekona przechadzającego się koło rzeki. - O tam jest! - powiedziała idąc po małego gada. Wzięła go na nos i przyniosła bliżej Skadima. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
17-08-2016, 13:35
Skadim posłusznie wykonał polecenie lwicy. Starając się ograniczyć ruch tylnej części ciała, wziął ją za oś obrotu i przekręcił się ku mięsu, pomagając sobie w tej czynności swoimi ogromnymi, niezgrabnymi łapami. Może miał być w przyszłości duży i silny - teraz był niezgrabny.
Wieść o Zorze momentalnie odciągnęła jego uwagę od jedzenia. Jego proste serduszko miało wielką nadzieję na pozytywną odpowiedź, ale głowa podpowiadała, że w Śnieżnym Lesie nie było czasu na rozglądanie się za zahibernowaną jaszczurką, dlatego tym większe było jego zaskoczenie i tym boleśniejsze zdanie sobie sprawy z tego, że skok w kierunku przyjaciela był głupim pomysłem. Skadim otworzył pysk, wytrzeszczył oczy, oniemiały przez ból, który przepłynął przez niego jak prąd. Rąbnął brodą o ziemię, splątawszy przednie łapy pod swoim brzuchem. Ale wylądował z nosem tuż przed gekonem i kiedy wynurzył swoją jaźń z otępienia bólu i zobaczył jego blady jeszcze od zimna, zielonkawy pyszczek, westchnął w wyrazie wielkiej ulgi. Wyciągnął spod siebie łapy, tym razem każdy jego ruch okraszony był niemal paranoidalną ostrożnością, i obtoczył nimi jaszczurkę, do której uśmiechnął się słabo. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, po czym uniósł brwi i spojrzał w górę, by zlokalizować wzrokiem Amani. - Dziękuję - powiedział. Ostrożnie wyprostował przednie łapy i odwrócił się z powrotem do jedzenia i zabrał się za żucie mięsa. - Gdzie jest mama?
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
18-08-2016, 03:47
Prawa autorskie: Ssaku
Obserwowała co robi Skadim, było jej żal małego. Taki młody,a już tak pokiereszowany. Chciała zareagować, kiedy ten za wysoko wycenił swoje możliwości, ale sam szybko się pozbierał. Popatrzyła na słońce, było prawie południe, niedługo będą musieli wracać na Lwią Ziemię. Vei i tak pewnie już ich szuka.
- Nie ma sprawy- odrzekła do uroczego samczyka. Przypomniał jej się w tej chwili Haraka, który zwiał i jeszcze nie wrócił. Musi go dalej szukać, w końcu to jej podopieczny. - Pewnie cię szuka. Musimy wracać na tereny naszego stada inaczej oboje będziemy mieli przechlapane - powiedziała do niego i położyła się na brzuchu. - Wskakuj - rzuciła i czekała, aż małe ciałko wejdzie na jej plecy. // Myślę, że już możemy wejść do Groty Medyka, została tam tylko Vei i dzieci więc nie jest tak dużo osób.// |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
20-08-2016, 11:25
Pokiwał posłusznie łebkiem, zgadzając się na powrót, chociaż nie miał bladego pojęcia o tym, jak długa ich droga czeka i że w czasie jej trwania przyjdzie mu wycierpieć drugie tyle, ile już wycierpiał. Oblizał umorusane posoką wargi i podszedł do lwicy, ledwie rozginając kolana - zbyt bolało, by całkiem się wyprostować. Zbyt bolało również później, kiedy objął przednimi łapami kark Amani, a tylnymi szarpnął niekontrolowanie, w obawie przed zbyt gwałtownym wstaniem swojego rumaka. Z jego oczu pociekły łzy, a wargi zniknęły między zaciśniętymi mocno zębami.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
25-08-2016, 23:13
Prawa autorskie: Własne
Vincent, krocząc poprzez ogromną równinę, w stronę sporego wzniesienia Kilimandżaro, natrafił na mały strumyczek, dzięki któremu ukoił swoje pragnienie w mgnieniu oka. Jak tylko pokonał małą rzeczkę, rozejrzał się naokoło, wpierw podziwiając górę, a potem - dostrzegając niedaleko siebie dwójkę nieznajomych. Nie był pewien, czy to co widzi było prawdą, ale dostrzegł, może nie tyle co sporo, ale ważne, że w ogóle, krew, na ciele młodego lwiątka. Jako znachor nie zamierzał tracić czasu i pomóc, tak więc jak tylko najszybciej mógł - ruszył pędem w stronę nieznajomych mu zwierząt.
Zatrzymał się praktycznie z metr od nich. -Witajcie...- Powiedział spokojnie, aczkolwiek jakby trochę podenerwowany. Zerknął na Skadima, nieco wystraszony. -Hej mały? Co się stało?-
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven" |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
25-08-2016, 23:44
Pamiętał go - ciemnoszarego samca ze śmiesznym kształtem na czole, który zapisał się w pamięci Skadima, nie wiedzieć czemu, jako listek. Może w ogóle tylko przez ten listek mógł stwierdzić, że skądś zna te czerwone oczy i czarną grzywę. Wspomnienie było i świeże, i niewyraźne jednocześnie. Jak sen minionej nocy. Może sam Vincent był widziadłem sennym i złudzenie jego realności dawało pstryczka w nos Skadimowych zmysłów? Otępiałe lwiątko nie było w stanie zastanawiać się nad tym zbyt długo. Listek co chwilę rozmywał się, tracił ostrość konturów i zlewał się z czołem Vincenta, zupełnie tak, jakby go tam w ogóle nie było. A potem lew pojawił się blisko niego i listek przestał być listkiem, ale okazał się tylko romboidalnym kształtem. I nie było czasu na dłuższe przyglądanie mu się, ponieważ czarnogrzywy lew, chociaż starał się być spokojnym, skrzył się w oczach przestrachem, który Skadim bez trudu odczuł. Być może w jego stanie pozostawały jedynie odczucia i chłonięcie cudzych emocji, żadnego głębszego myślenia. Zaraz jednak i tego zabrakło - chcącemu zaczerpnąć większy łyk powietrza lwiątku zakręciło się w głowie. Monotonny pisk w uszach narastał równocześnie ze wzbierającym ciężarem łepka malca, który przechylił się na bok i miał zaraz pociągnąć za sobą na ziemię całego Skadima.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
26-08-2016, 19:46
Prawa autorskie: Własne
-Uhh... Poczekajcie tutaj. Mały, nie śpij.-
Powiedział stanowczo i ustawił go na Amani tak, aby odgryziony ogon był nastawiony ku górze, aby krew nie mogła mu lecieć takim potokiem jak wcześniej. -Zaraz wrócę.- Powiedział ciepłym tonem, aby dodać młodemu otuchy. Dżungla była zaledwie z kilkaset metrów od miejsca, w którym znajdowała się cała trójka. Vincent potrzebował mocnych lian i wytrzymałych liści, aby zatamować krwawienie. Nie tracąc czasu ruszył pędem po potrzebne mu rzeczy w stronę afrykańskiej puszczy. Po kilku minutach wrócił, z kilkoma sporymi, rozłożystymi liśćmi, które będą służyć jako opatrunek i kilkoma lianami, aby zacisnąć mocniej liście na kikucie. Położył owe rzeczy na ziemi i sięgnął do karku Skadima, aby ściągnąć go z pleców lwicy. Bardzo ostrożnie postawił go na ziemi i wziął się za tamowanie krwawienia. Najpierw obłożył kikut liśćmi, owijając je naokoło końcówki ogona. Potem obwiązał je linami, uciskając ranę. -Skąd jesteście? Musimy szybko znaleźć jakiejś schronienie. On musi odpocząć, a przede wszystkim się uspokoić..- Powiedział nieco podenerwowany, zerkając na malucha i opatrunek, który zrobił. Oby nie było za późno.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven" |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
27-08-2016, 15:34
Prawa autorskie: Ssaku
Amani, jednocześnie się zestresowała i ucieszyła na widok innego lwa. Mógłby on być potencjalnym zagrożeniem, a Skadim nie zniesie już za dużo. Vincent okazał się być jednak przyjacielem, uśmiechnęła się smutno na jego widok.
- Nie wiem co się stało, znalazłam go takiego w Śnieżnym lesie, oczyściłam ranę i mieliśmy iść do naszego medyka - powiedziała o dziwo spokojnie, strasznie się stresowała, mimo iż Skadim wyglądał lepiej niż wtedy kiedy go znalazła, ale dalej słabo. - Jesteśmy z Lwiej Ziemi, a to jest syn Królowej, dziękuję za pomoc - powiedziała, może królowa go nagrodzi za uratowanie jej syna, albo po prostu podziękuje. Po Vei można się było spodziewać, że nawet kogoś zamorduje za to. Z nią nigdy nic nie wiadomo. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości