♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

23-01-2018, 01:42
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Zdziwiła ją reakcja Ines i nieco przygasiła nadmierną euforie, przez co zielonooka zaczęła myśleć już nieco bardziej racjonalnie. Po chwili to i nawet jej uśmiech nieco zelżał. Chyba odrobinę przesadziła z tym całym podekscytowaniem, choć to z drugiej strony było silniejsze od niej, nieprzyzwyczajonej do tak długiego przebywania w jednym miejscu, a poza tym tak strasznie tęskniła za przyjaciółką że nawet teraz nie potrafiła wyzbyć się całkowicie uśmiechu na widok Ines.
- No i nadal nie mam, znaczy... To troszkę bardziej skomplikowane, sama byłam zdziwiona, pewnego dnia się budzę, aż tu nagle... Ale może od początku, bo najpierw spotkałam... - i tutaj przerwała, słysząc tatusiów lwiątek. A nie mówiła że się znajdą?
- O, właśnie tu idą... - zdążyła dodać, oglądając się na Banjo, uśmiechnęła się kiedy puścił jej oczko, dostrzegła też Imbaliego, akurat zielonooka była tym dość rozbawiona, ale powstrzymując się póki co od śmiechu. Zwłaszcza że kaczkę musiało to trochę zaboleć i na pewno przerazić, chciała coś powiedzieć, niestety zdążyła posłać jedynie Kykczorowi przepraszający uśmiech, cóż, uciekł. Może nawet tego nie dostrzegł? Troszkę obawiała się reakcji Ines, która chyba nie bardzo lubiła tak nagłe wejścia, a które zielonooka zresztą sama przed chwilą zrobiła, ups...
- A siema, co tam u was? - przywitała się z Banjo, chcąc dodać coś jeszcze i właśnie wtedy jej uwagę odwrócił synek.
- Co się stało? - zapytała Bahatiego, tyle się działo dookoła że trochę jej umknęło że z czwórki maluchów zrobiła się dwójka. Zresztą było tyle jeszcze do dopowiedzenia i wyjaśnienia, co zaraz zamierzała zrobić, ale wtem stało się coś czego najmniej się spodziewała. Wybałuszyła oczy, widząc zamach Ines na Ima.
- Yyy... - wydobyła z siebie, zaszokowana.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

19-02-2018, 15:21
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Gdy biała lwica pchnęła Imbali’ego, ten nie stawiał oporu. Bo i po co miałby to robić? Przecież w takim manewrze nie mogło kryć się nic złego. Ot, zwykły element dobrej zabawy. Z uśmiechem patrzył, jak samice nad nim staje. Ciekawe tylko, dlaczego wyglądała na taką złą...
I nagle bach!
Mina zdezorientowanego Ima musiała wyglądać doprawdy zabawnie.
- CO TU SIĘ ODJANIEPAWLA ODPIERDZIELA!? - niemal wrzasnął czarny.
[Obrazek: img_2801.jpg]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-02-2018, 15:23 przez Imbali.)
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

21-02-2018, 10:55
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Maluch uważał, że oddalanie się od mamy jest nierozsądne. To nieznany świat i wszędzie może czaić się niebezpieczeństwo. Coś, co skacze i śpiewa albo coś jeszcze gorszego, na znacznie wyższym poziomie zagrożenia, którego Bahati nawet nie był w stanie sobie wyobrazić. Z drugiej strony jego rodzeństwo odchodząc uwolniło się od tatusiów, więc może to nie do końca takie nierozsądne. Jednak jasnooki nie miał wystarczająco odwagi, żeby się do nich przyłączyć. 
Kiedy mama wreszcie zwróciła na niego uwagę, zawahał się. Może jednak nie powinien ich wydawać. Znowu nazwą go skarżypytą. Z drugiej strony, mogą wpaść w jakieś tarapaty...
Jego rozterki przerwało zachowanie białej pani. Przez chwilę myślał, że dołączyła do zabawy tatusiów, ale jeden z jej ruchów widocznie zaskoczył wszystkich dorosłych. Malec nigdy nie widzial ich tak zszokowanych.
Okrzyk Imbaliego doskonale wyrażał to, co chodziło Bahatiemu po głowie przy każdej wizycie tatusiów. Choć ostatnie słowo nie było mu znane. W każdym razie, czarny był ostatnią osobą, po której spodziewałby się takiego pytania. No, zaraz obok Banjo.
Spojrzał dużymi oczami na Ines. Mieszał się w nich lęk i podziw. Była pierwszą osobą, która potrafiła przerwać wygłupy tatusiów. Był ciekaw, jak dlugo utrzyma się ten efekt.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-02-2018, 10:55 przez Bahati.)
Mishines
Konto zawieszone

Gatunek:Leopon Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:25 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 50

24-02-2018, 01:27
Prawa autorskie: Lioden

Mishi tak się skupiła na  fruwającym nieopodal motylku, że zapomniała o całym świecie, co czasem jej się zdarzało. Do rzeczywistości przywrócił ją dopiero znajomy głos, który ją wołał. Zielonooka wzdrygnęła się, zastrzygła uchem i szybko się rozejrzała. Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu ujrzała znajomą biało-brązową lwicę w towarzystwie dwóch dorosłych lwów i gromady lwiątek. Kaczka gdzieś znikła, ale biała lwica wciąż była w pobliżu. Mishines zdążyła zobaczyć, jak grzywiasta powala jednego z samców, a następnie go policzkuje. Leoponka wzdrygnęła się ponownie. Skoro ta lwica potrafiła potraktować w ten sposób kogoś z własnego gatunku, co zrobi dziwadłu z dwoma ogonami?
Ale Mishi musiała z nią porozmawiać; chciała dołączyć do stada żyjącego w tej okolicy. Oczywiście nie miała pewności, że ją przyjmą, ale jeśli nie spyta, nigdy się tego nie dowie, prawda?
Tak więc Mishines ruszyła raźnym krokiem ku zebranemu towarzystwu, by w końcu stanąć obok Xeni.
- Witaj - zwróciła się z uśmiechem do biało-brązowej lwicy. W jej obecności czuła się bezpieczniej i cieszyła się, że Xenia tu jest.
[Obrazek: 1yvoxy.jpg]
Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

24-02-2018, 20:13
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Jego nagłe podniesienie głosu sprawiło, że biała odchyliła uszy, nie mogąc znieść myśli, iż powietrze unoszące się nad świętymi ziemiami jest wykorzystywane do wydawania z siebie takich okropnych dźwięków. Wykrzywiła się w niesmaku. Z każdą sekundą narastało w niej przekonanie, że ten dziwak jest nie tyle groźny, co zwyczajnie głupi.
Chwilowo nie obchodził jej drugi samiec, lwiątka, lamparcica ani nawet Xenia. Nadal stała nad Imbalim, nachylając nad nim łeb, ale pozostawiając go na tyle wysoko, by trzymać komfortowy dla niej dystans. Nie chciała smyrać go po pysku warkoczem ani resztą włosów.
- Dotknij mnie raz jeszcze, a nie zaznasz więcej litości - warknęła przez zęby, wpatrując się w samca chłodno, niemalże z odrazą. - Czy to jasne?
Obraz drobnej lwicy grożącej potężnemu grzywiastemu mógł wydawać się zabawny, ale Kapłanka bynajmniej nie była w nastroju do żartów. Jeśli tamten nadal nie będzie rozumiał, to nie zawaha się przed skalaniem swej śnieżnobiałej sierści szkarłatem hipisiej krwi.
Ines nie pamiętała, kiedy ostatnio wyraziła tyle złości nie tylko swoją postawą, ale i słowami. Chyba było to przy spotkaniu z tą nieznośną czarną lamparcicą... A teraz proszę, wcale nie przychodziło jej to z taką trudnością, jaką można by zakładać. Czyżby podświadomie wdawała się w swojego lubego?
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

26-02-2018, 22:38
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Banjo patrzył sobie wesoło jak kaczka odlatuje. No eeeeej... brak kompletu humoru poczucia. W sensie czopucia muhoru. A tam wszystko jedno. Samca mało to obchodziło.Jednak szczerze się zdziwił, gdy dostał od Pani kierowniczki Ines naganę.
- Ależ pięęęęękna biała pani, ja wszystkich szanuje ssaki dnawe i nie dnawe , ja nikogo dyskryminuję o nie! Ja też przecież jestem dnawy ,bo dno to ja bardzo często widuję. W czwartki na parzeniu naparów z kocimiętki. Choć chyba mnie lubi, bo spotykamy się o wiele częściej.- stwierdził z kretyńskiem uprzejmym uśmiechem. Odwrócił się do Xeni i już miał zacząć coś mówić, kiedy usłyszał krzyk Ima. Z pewnością Banjo stanąłby w obronie Ima i powiedziałby coś Ines o molestowaniu towarzysza, gdyby w tejże chwili nie pokładał się ze śmiechu i nie tarzał po ziemi, na którą padł gdy zobaczył wyraz Imowego pyska. Nie umknęło mu też zdziwienie i mina Xeni, które tylko spotęgowało śmiech lwa. Banjo nie widział świata, a w szczególności swojego syna, który bezskutecznie próbował zwrócić na siebie uwagę, ponieważ łzy zaczęły płynąć z oczu loczkowanego lwa, a ten zaczął się najnormalniej w świecie dusić. Ze śmiechu. No chyba, że to zapach Ines spowodował reakcje alergiczną, w końcu zaciąganie się lwicami jest sportem ekstremalnym i nie zawsze wychodzi się z tego cało. Ryzyko zawodowe.
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-02-2018, 23:10 przez Banjo.)
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

26-02-2018, 23:06
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Czarny patrzył z czymś, co od biedy można by nazwać przestrachem na białą lwicę i w pewnej chwili... wybuchł śmiechem. Śmiał się serdecznie, wturyjąc tym kumplowi, najwidoczniej nie robiąc sobie wiele z pozycji, w jakiej się znalazł. Rozłożył szeroko przednie łapy, tak jakby chciał wzruszyć ramionami.
- Aaaa to trzeba było tak od razu! Wielka szkoda, na prawdę wielka, no ale cusz.
Z tymi słowy podniósł się do pozycji stojącej, jednocześnie spychając z siebie (ale nie dotykając) Ines. Gdy był już wolny, cofnął się kilka kroków tak, by dzieliła jego i lwicę bezpieczna odległość.
- No? I trzeba było tak się rzucać?
Znów się zaśmiał i, o ile nic mu w tym nie przeszkodziło, ruszył by przyjacielskim ciosem w łeb uratować kumpla przed uduszeniem.
[Obrazek: img_2801.jpg]
Ava
Wtajemniczony
*

Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 56
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 43

27-02-2018, 01:34
Prawa autorskie: Ghalib

Raz, dwa, trzy, cztery maszerują lwice, hieny. Wspólna wędrówka grupki składająca się z dwóch lwic i hieniej strażniczki trwała już pewien czas. Tak jak na samym początku zaplanowała najpierw odwiedzili najświętsze centrum stada Srebrnych, czyli Złotą Skałę. Niestety dopadł ich pech i kapłanki tam nie zastali. Mówi się trudno, nic straconego. Po krótkim odpoczynku, zorganizowanego głównie ze względu na kondycję i słaby stan Iris, chociaż nikt tego głośno nie powiedział, ruszyli dalej na północ. Wedle hienich rozmyślań duże szanse były na spotkanie Ines pod wielkim baobabem, miejsce również roztaczajace jakąś taką mistyczną atmosferę. Wpierw jednak wkroczyli na Ognisty Step. Wycieczka może iść przecież na około, nikt ich nie goni. Ava co jakiś czas niuchała w powietrzu, mając nadzieję na złapanie tropu jasnowłosej, niestety w większości prób bezskutecznie. Biała nieznajoma mogła mieć chyba jej dość gdyż szara "umilała" wędrówkę opowiastkami, czasem jakimiś żarcikami. Teraz właśnie znów zagadała do Ayany, truchtając u jej boku.
- To powiedz... Ups sory... Raczej nie możesz mówić. To może po prostu kiwnij głową, bo interesuje mnie pewna rzecz. Czy u was w rodzinie to wszyscy tacy biali? Bo wiesz skoro jesteś siostrą Ines, a ona jest biała i ty jesteś biała to coś w tym musi być. Zapewne Jasny Pan wam błogosławi. Bo wiesz, gdybym ja mogła być taka bielutka to by...
Urwała w pół słowa dostrzegając tę cała zbieraninę przed nimi i zatrzymała się raptownie. Nie zamierzała się tam wbijać bez uprzedniej oceny sytuac... I wtedy dostrzegła, że Ines również się tam znajduję i cały planowanie diabeł strzelił. Kapłanka jest tutaj sama, otoczona w większości przez obcych... To może się bardzo źle skończyć.
- Acha... Jak widać nie tylko ty pragniesz widzenia z kapłanką... Mamy więcej gości.
Ostatnie słowo wręcz wywarczała, jej "grzywa" nastroszyła się w agresywnej manierze. Bez wiekszego zwlekania ruszyła w stronę całej tamtej ekipy, wciąż jednak pilnując swoich towarzyszek. Bez wiekszego pierdzielenia podeszła do Ines, obrzucając po drodze samców jadowitym spojrzeniem. Ukłoniła się kapłance z wielkim szacunkiem, jakim chyba darzyła właśnie jedynie Ines. Bo w tej białej lwicy było coś takiego majestatycznego.
- Najwyższa Kapłanko. Przyprowadziłam tu kogoś kto bardzo chciał się z tobą spotkać. Nie mówi za wiele, ale twierdzi, że jest twoją siostrą. Widzę że masz też innych gości. Mam nadzieję, że ci się nie naprzykrzają. Jeśli tak to powiedz słowo, a odeskortuje ich do naszych granic.
Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie
Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie
O, rany, rany
Jestem niepokonany

Iris
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 75

27-02-2018, 23:44
Prawa autorskie: Ja

Przez niemal całą drogę trzymała się z tyłu, wyciągając najszybciej łapy jak mogła, z początku, bo później zwątpiła czy to w ogóle coś daje, tępo w jakim się przemieszczała i tak wydawało jej się niemal tak samo powolne. 
Nie wtrącała się słowem w rozmowę. Natomiast słuchała, pół na wpół wypowiedzi hieny, głównie po to by uwolnić się choć na chwilę od uciążliwych myśli. Niektórych absurdalnych, jak ta że to przez nią mają pecha i nie mogą odnaleźć Kapłanki. 
Chyba ostatnia zauważyła obcych, to że coś jest nie tak podpowiedziała jej urwana wypowiedź Avy. Stanęła jak wryta, nigdy nie było tu aż tylu obcych, miała wrażenie że nagle wszyscy oni patrzą wyłącznie na nią, za bardzo się im nie przyjrzała, a już próbowała uciec wzrokiem, przyjęła też dość zgarbioną postawę, niepewna czy powinna tu zostać. Nie próbowała specjalnie się chować, wątpiąc czy to miałoby jakiekolwiek sens. 
Podążyła za Avą, po paru minutach stania w jednym miejscu, będąc jej całkowicie uległa, jak i Kapłance, przed którą skłoniła głowę niżej niż musiała, zatrzymując się też w odległości paru kroków by nie naruszać jej przestrzeni. Przysiadła na ziemi z mocno walącym sercem, i ruszającą się na boki końcówką ogona zdradzającą jej stres, owinęła go ciasno wokół kikuta, po chwili mimo wszystko obracając się tak by osłonić swój brak łapy. Zdążyła już podsunąć sobie do łba że myślą o niej pewnie jak najgorzej i może w ogóle nie powinno jej tu być, tylko przynosiła wstyd własnemu stadu, będąc kaleką i wyglądając tak okropnie, przez to że głodowała, co zresztą także było jej winą, zwyczajnie nie próbowała nawet zadbać o to by mieć ten pełny żołądek, choćby poprzez polowanie na same gryzonie...
[Obrazek: hshhAbo.png]
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

28-02-2018, 00:17
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

A zielonooka zdążyła jedynie zamknąć przez cały ten czas otwarty pysk, chciała coś powiedzieć lub coś... Sama już nie wiedziała co, kompletnie się zacięła. Zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji po Ines, ani tego że nic w tym momencie nie zrobi. Co jak co, ale normalnie to by próbowała jakoś to powstrzymać, acz zwyczajnie ją zatkało, jak nigdy dotąd.
Sama też zbzikowała, bo kompletnie nic, żadne słowo nie przychodziło jej do głowy przez dobre kilka minut, pustka. To było niecodzienne. Cały ten dzień był niecodzienny.
- A... - przypomniała sobie nagle o Mishines: - Witaj - posyłając jej przyjacielski uśmiech, no a potem to już prawie doszła do siebie. Szkoda że nie mogła zagadać do leoponki, ale musiała coś zrobić z tym co już się wydarzyło na jej oczach. 
- Chwila, moment... Co się... A zresztą... Co to było? - wydobyła z siebie, wciąż zaszokowana, patrząc zmieszana na Banjo, który akurat jakoś dziwacznie zaczął mówić, obaj nie bardzo przejęli się całą sytuacją, więc chyba, prawie nic się nie stało, no właśnie, prawie.
- Wybacz za nich, są trochę... Są po prostu jedyni w swoim rodzaju... - uśmiechnęła się przepraszająco do przyjaciółki, mając w tej chwili mieszane uczucia, humor zresztą też nie najlepszy, inaczej sobie wyobraziła to spotkanie: - W ogóle to... Nie lubię przemocy i... No raczej mi się to nie podobało, ale... Cóż... Chyba trochę sobie zasłużył... - przyznała z lekką niechęcią, dodając od razu: - Wybacz Im, ale... Zresztą za chwilę wam wszystko wyjaśnię... Może przestańcie się już śmiać? - zwróciła się do tatusiów lwiątek, ostatnie zdanie mówiąc nieco głośniej, było jej z tym kompletnie nieswojo, ale chciała jakoś pogodzić obie strony, a ciężko cokolwiek mówić kiedy wokoło tak głośno: - Chyba trochę przesadziliście... No wiecie, nie każdy lubi wplątywać się w zabawę, o i... Nie każdy też lubi huczne przywitania, są też spokojniejsze osoby... To znaczy... Właściwie to każdy jest inny w sumie, zresztą sami wiecie... I... Jakby to... Było by strasznie nudno gdyby świat nie był taki różnorodny, dlatego trzeba szanować tą różnorodność, więc... Może by wypadało przeprosić Ines? - czuła się w tej chwili jakby pouczała lwiątka i coś w tym było, a chyba to że przecież była matką, szkoda że tak rzadko z tego korzystała i swoim maluchom (zresztą nie tylko im) pozwalała na niemal wszystko. 
- I zaprzestać na momencik szaleństw... - dodała, już raczej jako prośbę: - No to może... - zaczęła już mówić do wszystkich, ale wtem kiedy obracała głowę, dostrzegła Ave z dwójką nieznanych jej lwic. Ciekawość wzięła górę i całe zainteresowanie biało-brązowej spoczęło na przybyszkach. Ave już znała, biała lwica natomiast była nawet podobna do Kapłanki, a ta ostatnia, brązowa... Cóż, aż serce się łamało na jej widok. Te zielone oczy nigdy nie widziały aż tak chudej lwicy, zdawało się jakby za chwilę miała paść, do tego jej nietypowy sposób chodzenia to podkreślał i jeszcze dziwne zachowanie, kompletnie obce Xenii, zupełnie jakby ktoś zrobił tamtej krzywdę, gdy już biało-brązowa była pewna że nie może być gorszego widoku nieszczęścia, zauważyła że ów lwica nie posiadała jednej z łap (bez kończyny to też nikogo jeszcze nie widziała), to do końca załamało jej (na ten moment) pozytywny obraz świata i w dodatku było dość przerażającym widokiem, zwłaszcza dla kogoś kto od dawna już nie widywał zwłok, bo nie jadał mięsa. Przy okazji przypomniało jej się o "zabawach" z lulkiem, zastanawiała się nawet czy przypadkiem nie zjadła tej rośliny wraz ze śniadaniem - robaki pochłonęła dziś wyjątkowo szybko, spiesząc się na tę wycieczkę, kto wie czy ta roślina jej się nie napatoczyła pod łapę? I no cóż... Zemdlała sobie, a to z nagłego lęku, a to w podświadomej reakcji obronnej, w razie czego, przed lulkowymi koszmarami. I już nie dowiedziała się że biała nieznajoma jest siostrą Ines.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-02-2018, 01:13 przez Xenia.)
Ayana
Poszukujący
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:2/4 Tytuł fabularny:Siostra Kapłanki Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 20

01-03-2018, 18:21
Prawa autorskie: KamiLionheart, tło: Disney

Ayana szła obok hieny w ciszy, ale zgoła innego powodu niż Iris. W każdym razie emanowała opanowaniem, zerkała co chwilę na Avę starając się od czasu do czasu posyłać jej uprzejmy uśmiech bo chciała by ta uznała ją za zupełnie niegroźną i przyjazną. Kiedy zadała pytanie biała potrzebowała kilku chwil do zastanowienia. Szybko pokręciła głową przecząco. Postanowiła dodatkowo się wysilić do odrobiny głosu.
- Po mamie - wydukała ledwie słyszalnie ale miała nadzieję, że Ava zrozumiała co powiedziała. 
Ona nie miała takich przemyśleń względem przeznaczenia jej i Ines, ale było coś rzeczywiście wyjątkowego w tym, że księżyc wybrał na swoją kapłankę białą jak śnieg siostrę Ayany. Ta zresztą sądziła, że gdyby była bardziej gorliwa może też mogłaby stać się kapłanką. Brakło jej jednak tej gorliwości w sercu.
Od czasu do czasu oglądała się także na Iris i co i rusz starała się chować ukryte w jej spojrzeniu współczucie. Pomyślała sobie, że zapewne co druga osoba, którą brązowa lwica spotykała pałała do niej jedynie litością i wydało się to Ayanie wyjątkowo niesprawiedliwe i przykre. Uznała więc, że może ona nie powinna traktować jej w ten specjalny sposób, może powinna traktować ją zupełnie normalnie. Posłała jej więc szczery i uprzejmy uśmiech. 
Podróż nie męczyła jej tak bardzo bo i tak była doświadczoną łazęgą, opuszki miała twarde i łapy przyzwyczajone do ciągłego marszu. Mimo to z ulgą usiadła gdy tylko dotarły do celu. W końcu już wcześniej bolała ją głowa i nadal się to nie zmieniało. W pewnym momencie dostrzegła też białą lwicę i uśmiechnęła się serdecznie. Nie czekała już na nic i ruszyła za Avą by stanąć oko w oko z siostrą. 
[Obrazek: sekretny_sandau_fiammeta_by_kamilionheart-d5nc7ex.png]
Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

09-03-2018, 02:10
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Lwica nie miała już najmniejszej ochoty na dyskusje z xeniowymi towarzyszami. Słowa Banjo całkiem zignorowała, zaś w Imbaliego wciąż wbijała niezbyt przyjazne spojrzenie.
- Owszem, ponieważ wasza obecność skalała święte ziemie Księżyca - wyjaśniła sucho. - I lepiej dla was, jakbyście rychło je opuścili. Albo przynajmniej zachowujcie się tak, jak na gości przystało.
Jej przyjaciółka zdecydowała włączyć się do rozmowy, co było do przewidzenia. Kapłanka przyjęła ten fakt z pewną niechęcią, ale i zrozumieniem; tamta i tak długo wytrzymała bez słowa. Aż można by się zacząć martwić, czy coś się nie stało!
- Widzę - odparła z cichym westchnieniem.
Pogoda ducha Xeni zawsze trochę jej się udzielała, ale teraz nawet i jej nie dopisywał przesadnie dobry humor.
Zastrzygła uchem na dźwięk kroków, a i mieszanka znajomych zapachów zwróciła jej uwagę. Utkwiła wzrok w Avie, jako że ona odezwała się jako pierwsza i, jak się miało okazać, jedyna. 
Wysłuchawszy jej, przeniosła spojrzenie na swoją przyrodnią siostrę. Siostrę, która pojawiała się i znikała niczym sen - tak ulotny, że zanim zdążysz się nim nacieszyć, to on już zdążył odejść. Ines podchodziła teraz z dystansem do swojego rodzeństwa; przywiązywanie się do rodziny nigdy nie wychodziło jej na dobre.
Iris nie poświęciła zbyt wiele atencji. Nie ona była tu teraz najważniejsza.
Trwała w milczeniu, aż usłyszała, jak lwie ciało osuwa się na ziemię. Odwróciła się momentalnie, a zawiesiwszy wzrok na Xeni, zmarszczyła nos. Świetnie, tylko tego brakowało. Więcej zamieszania, więcej problemów! W tej sytuacji dostrzegała tylko jedno sensowne wyjście.
- Tak, odeskortuj ich - poleciła swej wiernej szajbniętej hience. - I niech zaniosą Xenię gdzieś, gdzie będzie łatwo ją ocucić. Może to być nasz wodospad, byle później odeszli tam, skąd przyszli.
Odchrząknęła, po czym ciągnęła dalej:
- Xenia jest moją przyjaciółką i ma moje błogosławieństwo na przebywanie na naszych ziemiach, póki jej tego przywileju nie odbiorę. Oni nie. Zwłaszcza że nie dają najlepszego świadectwa jako goście. I niech zabiorą ze sobą lwiątka... Te, których jeszcze nie zgubili.
Jasnowłosa nie odczuwała potrzeby zwracania się bezpośrednio do samców; dość już sobie z nimi pogadała. Dopiero jak będą protestować przeciwko jej planowi, to zostanie zmuszona do kolejnej interakcji, acz ta mogłaby być jeszcze mniej przyjemna niż ostatnia. Szczęśliwie, pomimo potężnej masy, żaden z nich nie wydawał się być typem wojownika, nawet w porównaniu ze zwykle też przecież spokojną Ines.
Wreszcie wlepiła błękitne ślepia w tą, z którą dzieliła tak wiele, a które jednocześnie niemal nic nie łączyło.
- Niech Księżyc oświetla twą drogę, Fiametto - zwróciła się do niej z tonem uprzejmym, nieco zbyt formalnym na rodzinną relację. - Czego poszukujesz?
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

09-03-2018, 21:03
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Niestety szok tatusiów trwał krótko. Prędko wrócili do typowego dla siebie humoru, zaczęli się śmiać i mówić bez sensu. Jednak biała lwica używała znacznie więcej słów, których znaczenia Bahati nie znał. W domu nikt ich nigdy nie używał. Przy każdej nieścisłości miał ochotę zapytać, o czym mowa, ale odniósł wrażenie, że wszyscy go ignorują, nawet mama. Nie żeby mu to jakoś wadziło, raczej nie przepadał za byciem w centrum uwagi. Starał się zapamiętać jak najwięcej fraz użytych przez Ines i później poprosić mamę, żeby mu je wyjaśniła. Próbował też wyczytać ich znaczenie z kontekstu, ale możliwości było zbyt wiele.
Mama po raz pierwszy zdawała się zauważyć, że tatusiowie zachowują się nieodpowiednio. Malec miał nadzieję, że po powrocie do domu też zacznie zwracać na to uwagę. Może nawet będzie ich wyganiać? Ale marne były na to szanse. Z całego rodzeństwa chyba tylko Bahati martwił się, że kiedyś zostanie zmiażdżony przez cielska tatusiów.
Lwiątko schowała się między łapami matki, gdy do zgromadzenia dołączyły kolejne osoby. Na czele szło dziwne stworzenie, które lwem raczej nie było, choć do pewnego stopnia go przypominało. Następnie w oczy rzucała się Zapasowa Ines - bo jak inaczej ją nazwać? Przydałby się taki Zapasowy Bahati, który zastępowałby swój oryginał podczas odwiedzin tatusiów. No i na końcu zabawnie kuśtykała trójnoga lwica. Kocurek zastanawiał się, co się stało z jej czwartą łapą. Coś mu mówiło, że jeden z jej tatusiów kiedyś na niej usiadł i odpadła. Od teraz Bahati będzie zachowywał podwójną ostrożność, bo lubił wszystkie swoje łapy.
Niespodziewanie mama zasnęła. Przewróciła się na bok, dzięki czemu nie upadła na swojego synka. Ale i tak nie podobała mu się ta sytuacja. To był najgorszy moment, żeby uciąć sobie drzemkę.
- M-m-mamo! Wstawaj! - Malec pobiegł do głowy Xenii, oparł się o jej kark przednimi łapkami i próbował nią potrząść. Był przerażony. Uszy całkowicie mu oklapły, a łzy same pchały się do oczu. Szlochając wciąż starał się wybudzić mamę. Była jego jedyną ostoją. Tylu obcych wokół, a co gorsza, tatusiowie. Kto go teraz obroni?
Jego próby obudzenia mamy spełzły na niczym. Nigdy tak twardo nie spała. W końcu Bahati musiał zwrócić uwagę na to, co dzieje się wokół. Zwłaszcza, że Ines zaczęła mówić coś o Xenii. Oczywiście użyła przy tym wiele niejasnych słów i koniec końców malec nie wiedział, co dorośli zamierzają zrobić z jego rodzicielką.
- O-odeskojtuj? Ocu-cu-cu-cucić? Wo-wodospad? Nie jóbcie ma-mamie krzywdy! P-p-pjoszę... - wybełkotał rozpłakany.
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

11-03-2018, 22:06
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Na głos Xeni Banjo otworzył mokre oczy i głęboko oddychał starając sie uspokoić. Tymczasem gdy podnosił się z ziemi wciąż jeszcze chichotając, przybyli goście. Ale fajnie tylko biała coś marudzila. A biedna Xenia zemdlala. To na pewno przez obcych. Ech tam zaraz się obudzi.
- .Ależ nie martwcie się sami ja ocucimy. Ej Im chocmy do Upendi. Tam jest o tej porze roku pięknie!- powiedział lew po czym chwilę mocując się z Xenią przełożył ją sobie przez  grzbiet a w pysk wziął płaczącego Bahatiego. A temu co się stało? Nie ma co ten księżyc chyba źle na wszystkich działa. Na pewno pomoże kocimietka. A więc w drogę!


Z.t z małym Xenią i Imem of course jeśli pójdzie za mną
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-03-2018, 22:07 przez Banjo.)
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

11-03-2018, 22:30
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

No i proszę, ile się tu osób zeszło! Możnaby tu rozkręcić na prawdę porządną imprezkę! No może gdyby nie to, że Ines ciągle się piekliła, hiena stroszyła, Bahati płakał, a Xenia postanowiła zemdleć. Super zabawa, ale chyba czas się zmywać. Im uśmiechnął się szeroko na słowa kumpla.
- Tak, PRZEPIĘKNIE!
Zarówno myśli jak i wyraz twarzy czarnego mogły wydać się dość podejrzane, ale zanim ktoś zdążył o nie spytać, samiec ruszył za Jo. Jako, że nie było nic ani nikogo więcej do zabrania, postanowił umilać brązowemu dźwiganie Xeni zaiste wspaniałą pieśnią.

Z.t.
[Obrazek: img_2801.jpg]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości