Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
22-06-2016, 22:42
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Po tym, jak Samiya odkryła ciało Volundra w grocie medyka przy Wodospadzie, nie potrafiła wysiedzieć tam dłużej niż parę minut. Dlatego też postanowiła, że jej siedzibą jako medyka będzie właśnie to miejsce.
Nora ta znajduje się w dość dużym pagórku porośniętym złocistą trawą. Została ona wykopana przez wdzięcznego serwalce mrównika, i początkowo miało być jedynie miejscem dla jej odpoczynku. Jednak w trakcie kopania mrównik odkrył pokłady piaskowca we wnętrzu pagórka, a w nim wydrążoną jaskinię, wręcz idealną dla przyjmowania ewentualnych chorych i rannych. W środku znajdowało się nawet coś na kształt półki, przydatnej do składowania i sortowania ziół. Ściany nory są jasnozłote, a korytarz prowadzący do niej jest na tyle szeroki, by spokojnie mogły tam iść równocześnie dwa lwy i jest wydrążony w zwykłej ziemi. Warto również wspomnieć o niewielkim świetliku w sklepieniu nory, przez który w dzień wpadają promienie słońca, a w nocy światło Księżyca. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
26-12-2016, 22:30
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Samiya pewnie prowadziła swego rudego towarzysza, choć mieli kawałek do przejścia. I wcale nie zakończyła rozmowy, wręcz przeciwnie. Nie musiała się skupiać na drodze, bo przecież pokonywała ją już tyle razy, a i podróżowanie z Firraelem nie było jej obce. Dlatego też pociągnięcie rozmowy nie sprawiało jej żadnego problemu.
- Warto zachować nadzieję, że to przyniesie jakiś skutek. Może będąc częścią stada, otoczona opieką, życzliwością, wyzdrowieje choć trochę? - poruszyła lekko głową, co można by przyrównać do gestu wzruszenia ramionami. Zerknęła na Firraela, ciekawa jego odpowiedzi. Bo czy on sam nie ruszył za przypadkowo poznaną w lesie serwalką, w nadziei na odkrycie remedium na własną ślepotę? Powinien więc zrozumieć na czym polega nadzieja w coś nawet nieprawdopodobnego, nawet jeżeli nie do końca było mu to w smak. Już kroczyli pośród wysokich traw, które ostatnio zazieleniły się pod wpływem deszczów. W zasięgu wzroku Sami wyłapała znajome jej wzniesienie, cel ich krótkiej podróży, choć na razie majaczył on na horyzoncie. - Do groty medyka - uśmiechnęła się, odpowiadając na pytanie rudzielca. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
28-12-2016, 23:14
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Złotokot podążał za Samiyą idąc dosyć swobodnie. Ulga spowodowana zostawieniem tłumu w tyle sprawiała, że nie przejmował się nawet otwartą przestrzenią. Zresztą ufał serwalce już do tego stopnia, że nie potrzebował drzew jako punktów orientacyjnych.
- Mhm, o ile kogoś wcześniej nie stratuje - odparł na argumenty rozmówczyni. W jego odczuciu zebra była niebezpieczna. Głównie dlatego, że zachowywała się chaotycznie i nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. Bilans korzyści i strat stawiał sprawę jasno. Przez chwilę się zastanawiał, czy Mauara nie dołączyła do Srebrnych tylko po to, żeby ratować swoją skórę. Ale prędko zwątpił, by mogła być na tyle bystra. Nie uważał, że był w podobnym położeniu. Od początku był przekonany, że Samiya chce znaleźć lek na ślepotę, by pomóc swojemu bratu, a on miał służyć jako tester i przy okazji towarzysz podróży. A on się na to godził, bo nie miał nic do stracenia. To, co wydarzyło się przy wodospadzie mogło trochę zmienić sytuację, ale wciąż był pośrednikiem w leczeniu niesprawnego oka młodego lwa. Dosyć surowo postrzegał świat. - Grota medyka... - powtórzył. - Czyli obecnie twoja własna. Przypomniał sobie o tym, że jej nauczyciel odszedł, no i gdyby w tym stadzie był jeszcze jakiś medyk, to pewnie odwiedziliby go wcześniej. Był całkiem ciekaw, jak prezentuje się to miejsce. Sam fakt, że to jakaś grota już dobrze o nim świadczył, bo Firrael zdecydowanie wolał jaskinie niż polany, czy wodospady. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
03-01-2017, 19:19
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Potrząsnęła łbem i prychnęła na słowa Firraela, choć bez złośliwości. Chyba po prostu już nie miała dobrej odpowiedzi, ale nie uważała, by zebra w stadzie była czymś złym - i musiała zaznaczyć to, że ma swoją rację!
Jednak na kolejne jego słowa już odpowiedziała, i to całkiem obszernie. -Mhm - potwierdziła na początek - Choć nie spędzam tam tak dużo czasu. O ile tylko nie pada, wolę spać i wypoczywać pod gołym niebem. Ale do składowania ziół przydaje się jakieś chłodne, w miarę suche miejsce, no a chorzy powinni mieć dla siebie jakiś spokojny kąt, by móc wyzdrowieć. Dlatego medycy często zajmują sobie różne takie jaskinie. Choć moja "grota" to bardziej nora - zaśmiała się - Właściwie to taki jeden mrównik ją znalazł, pomogłam mu ze zranioną łapą i tak mi się odwdzięczył. Z każdym krokiem pagórek coraz bardziej rósł w oczach, no... Przynajmniej dla Samiyi, Firrael pewnie nie widział różnicy. Jednak młoda nieco przyśpieszyła kroku, gdy byli już blisko celu - zwłaszcza, że niebo zaczynało się chmurzyć, a i słońce powoli zaczynało zachodzić. - To tutaj - oznajmiła złotokotowi, bo wystarczyło tylko obejść kawałek pagórka porośniętego rzadką trawą, i już - znajdowało się całkiem duże wejście do króciutkiego przedsionku, tunelu. Cętkowana miała zamiar bez zatrzymywania się przestąpić "próg" nory, by poprowadzić Firarela do jaskini. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
05-01-2017, 02:29
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Firrael uważnie słuchał słów serwalki. Jej głos był miły dla uszu, a po chórze chaotycznych dźwięków szumiących z bliska, niósł wręcz ukojenie. Oczywiście nie na samej barwie się skupiał, lecz też na treści. Zainteresował się nawet tymi zwyczajami medyków. Skoro to ważna część życia Samiyi, warto coś o tym wiedzieć.
Uśmiechnął się na wzmiankę o mrówniku. Nie miał pojęcia, co to za zwierz, ale to swoją drogą. Po prostu wciąż podziwiał uzdrowicielkę za to, że pomagała osobom, które nawet nie należały do jej stada. Pewnie dzięki temu cieszyła się popularnością i miała wielu przyjaciół. Zupełnie odwrotnie niż Firrael. Aż zaczął się zastanawiać, czy na nią zasługuje; jednak szybko zrezygnował z tych rozmyślań, bo obawiał się, że werdykt mu się nie spodoba. Podążył za Samiyą, aż poczuł chłód i usłyszał lekki pogłos. Wiedział już, że znalazł się w owej norze. W powietrzu unosił się też dosyć pikantny aromat suchych ziół. Przez chwilę jama wydawała mu się dosyć ciasna, ale wkrótce wszedł do większego pomieszczenia, gdzie dźwięki rozchodziły się w inny sposób, a chłód ścian znacznie mniej dawał się we znaki. Niewidomy znalazł sobie kawałek ziemi, która nie była zajęta przez żadne medyczne graty, i tam właśnie usiadł. - Całkiem przytulnie - stwierdził z uśmiechem i nasłuchiwał własnego pogłosu. Z góry rozległ się pisk i przez świetlik wleciała pustułka, zostawiając marchew na podłożu. Zaraz potem wyleciała z powrotem. Raczej unikała zamkniętych pomieszczeń. - Masz jakieś pomysły oprócz tego korzenia? - zapytał Firrael towarzyszkę. Wcześniej nie zastanawiał się, co zamierzała zrobić Samiya. Był wdzięczny, że zabrała go z tamtego tłocznego miejsca. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
06-01-2017, 01:07
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Weszła pewnie do nory, prowadząc złotokota. Zaciągnęła się głęboko aromatem medykamentów, uśmiechając się przy tym lekko. Dla niej ten zapach był niezwykle przyjemny, kojarzył się z chwilami spokoju i skupienia, wymagającej, choć jednak ciekawej pracy.
W pierwszej kolejności podeszła do skalnej półki przyglądając się uważnie zebranym tu ziołom w różnym stanie, proszkom, liściom, korzeniom, kwiatom. Niemal wszystko wysuszone, ale w dużych ilościach. Zazwyczaj medykamenty lepsze były świeże, ale utrzymywanie stale jakichś nowych zapasów nie miało największego sensu, zwłaszcza, że Srebrni jednak rzadko wymagali pomocy medycznej. Po przekonaniu się, że zioła wciąż znajdują się w należytym stanie i nikt niepowołany się do nich nie dobrał, odwróciła się do Firraela. Jej koci wzrok już przyzwyczaił się do ciemności, tak, że widziała niewiele gorzej niż na świetle dziennym. Zwłaszcza, że świetlik w sklepieniu zaskakująco dobrze rozświetlał grotę. Światło na chwilę przygasło, zasłonięte przez pustułkę. Samiya nie odpowiedziała od razu na pytanie, a przez chwilę milczała, ociągając się. W końcu potrząsnęła łbem. -Nie - przyznała niechętnie -A co do tego korzenia... - zawiesiła na chwilę swój głos, po czym westchnęła. -Tamten medyk od Mglistych mówił o spożywaniu paru korzeni dziennie, ale nawet wprowadzając pewne poprawki na to, że nie jesteś rozmiarów lwa, to zwyczajnie dużo - zmarszczyła nos, bo akurat ten fragment leczenia nie brzmiał zbyt... poprawnie, powiedzmy. -Przez cały cykl Księżyca... Musielibyśmy tego nazbierać całą górę. Co będzie trudne do wykonania. - znów zamilkła na chwilę, mówiła to wszystko wyraźnie niechętnie, bo choć miała niezwykle optymistyczne podejście do życia... W sprawach medycznych musiała pozostać realistką. -Och, przecież zbieranie ziół nie jest takie proste! A zebranie takiej ilości dziwnego, nieznanego korzenia? Zwyczajnie... Nie uda nam się. - wymamrotała, i odwróciła swój wzrok od rudego. Znów milczała przez chwilę, ze skrzywionym pyskiem, chcąc wypowiedzieć jeszcze parę słów, które jednak nie potrafiły się przecisnąć przez jej gardło. - A i tak nie mamy pewności, czy to w ogóle zadziała. - odezwała się w końcu, nadal nie podnosząc wzroku. Jej ogon poruszał się niespokojnie. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
07-01-2017, 00:35
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Firrael słyszał, jak Samiya krząta się po norze, ale nie wnikał w to, co robi. Odczekał, aż była gotowa poświęcić mu uwagę. A kiedy już się odezwała, zdziwiła go swoim nastawieniem. W końcu znał ją jako optymistkę. To on miał w głowie same czarne scenariusze. Szybko połapał się, do czego zmierza serwalka. Jednak wyraz jego pyska pozostawał niewzruszony. Doceniał sposób, w jaki chciała mu uświadomić, że cały ten pomysł z marchewkami się nie wypali. Jej samej wyraźnie trudno było się z tym pogodzić. Starała się to przekazać delikatnie, ale też konkretnie. Gdy przerwała na chwilę, w zaległej ciszy Firrael usłyszał jej niespokojne bicie serca. Oddech też był przyspieszony.
Kiedy już skończyła, rudy przez chwilę milczał analizując wszystko, czego się dowiedział. Musiał przyznać przed samym sobą, że trochę się zawiódł. Ale z drugiej strony pamiętał, że opuszczając dżunglę miał świadomość, że ta podróż wcale nie musi skończyć się sukcesem. Już wtedy wiedział, że są na to nikłe szanse. Nie mógł niczego zarzucić uzdrowicielce. Wreszcie podniósł się z ziemi i podszedł do serwalki, bo jej poczucie bezradności i wyrzuty sumienia były dostrzegalne nawet dla niego. Gdy już wiedział, że jest tuż przed kotką, ostrożnie przylgnął szyją do jej karku i oparł podbródek na jej łopatce. Zdążył już zatęsknić za jej gładką sierścią. - W porządku. Nie mam ci niczego za złe. Wynik tej wyprawy był z góry przesądzony. W sumie to nawet się cieszę, że nie będę musiał jeść tego paskudnego korzenia - powiedział cicho. - Zresztą, zyskałem coś wspanalszego niż wzrok. Ciebie. Cichy pomruk, nieskutecznie powstrzymywany, wydobył się z jego gardła. Nie znał podobnej błogości do tej, która towarzyszyła bliskości Samiyi.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-01-2017, 00:36 przez Firrael.)
|
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
07-01-2017, 03:00
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Przygryzła lekko usta, wciąż wlepiając swój wzrok w podłogę z piaskowca, nie chcąc spojrzeć na złotokota. Jego milczenie ją zaniepokoiło, choć przecież nie było zupełnie poza jego zwyczajami. I nawet gdy usłyszała, że się poruszył, nie spojrzała na niego, a jedynie zastrzygła uszami. Znów obawiała się jego reakcji, i znów przyszło jej na myśl, że to zawsze jego odpowiedzi tak niespokojnie wyczekiwała, tak niepewnie. Nawet jeżeli już poznała jego charakter i zachowanie, gdzieś w niej siedziała obawa, że tym razem jednak coś poszło nie tak, tym razem złotokot jakoś ją odtrąci. Bo czy ona w ogóle była kimś, z kim taki wolny samotnik, niezależny, całkowicie samowystarczalny, nie potrzebujący towarzystwa kogokolwiek, miałby nawiązać nić porozumienia? Nie rozumiała, czemu wtedy zatrzymał się przy niej, czemu zaczął rozmowę. Nie rozumiała, czemu zgodził się zostać jej towarzyszem, ale przede wszystkim nie rozumiała czemu ją, akurat ją! polubił, jej towarzyszył i jej pokazywał sympatię.
Odważyła się podnieść na niego swe spojrzenie dopiero, gdy poczuła jego obecność tuż obok. Gdyby tylko złotokot miał sprawne ślepia, ujrzałby wtedy jak ona spogląda na niego zielonymi oczami, pełnymi obawy, niechęci, wyrzutów sumienia, pewnej dozy smutku i żalu, ale też było to spojrzenie szukające w nim otuchy i pocieszenia, choć mimowolnie. Z ulgą przyjęła jego gest, świadczący o tym, że Firrael nie miał jej nic za złe. I zresztą jego słowa tylko to potwierdziły, co poskutkowało nikłym uśmiechem na jej pysku. Jednak ten uśmiech zaraz zniknął, gdy tylko dotarł do niej sens ostatniego zdania. Poruszyła uszami i cała drgnęła, a z jej krtani wydobył się dziwny, zaprzeczający dźwięk, który chyba nawet miał być szybkim "nie!", ale został nagle stłumiony i urwany. Nie mogła zrozumieć, w jaki sposób miałaby wynagradzać brak możliwości wyleczenia choroby. Ale powstrzymała swoją reakcję, swój silny, wewnętrzny sprzeciw, i nim się odezwała, dała sobie chwilę namysłu, pozwoliła sobie lekko oprzeć pysk o bark samca i zanurzyć nos w jego rudym futrze. - Przecież ja w żaden sposób ci nie wynagradzam utraty wzroku. Tylko cię ze sobą ciągałam po różnych, dziwnych medykach, po różnych ziemiach i wszystko na nic... - mruknęła, choć niezbyt przekonującym tonem. Dla niej ten czas w żadnej mierze nie był stracony, a i niski pomruk Firraela nie wskazywał na to, by żałował on chwil spędzonych z nią. Potarła lekko nosem o jego futro, niemal nieświadomie wyginając kąciki ust w górę. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
09-01-2017, 16:28
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Słowa złotokota wyraźnie ulżyły Samiyi, co od razu odczuł. Wyraźnie miała wątpliwości, jak on zareaguje. To był znak, nie pierwszy zresztą, że jej na nim zależy. Znając jej upór, pewnie sama nie potrafiła znieść tej porażki. Rudzielec nie mógłby się na nią gniewać. Poruszył lekką głową, by jeszcze wygodniej ją ułożyć w pachnącej sierści serwalki.
Jednak potem coś poszło nie tak. Uzdrowicielka znowu się zestresowała, co Firrael rozpoznawał po wielu czynnikach. Mimo to, nie odsunęła się od niego i sama naparła na jego grzbiet poznaczony drobnymi bliznami od szponów Jicho. Chciał zapytać, co ją jeszcze trapi, ale wyprzedziła jego pytanie. Cmoknął z lekkim rozdrażnieniem. - Ehh... Musisz wszystko utrudniać? - skarcił towarzyszkę. Następnie westchnął i przeszedł w delikatniejszy ton. - Nie poszedłem za tobą tylko dla szansy odzyskania wzroku. To znaczy... Na początku sobie tak wmawiałem. Ale ostatnio uświadomiłem sobie, że gdyby wtedy na tym drzewie płakał ktokolwiek inny, nie ingerowałbym. A przecież nie wiedziałem, kim jesteś. Coś mnie do ciebie przyciągnęło. To "coś" skłoniło mnie, żebym ci zaufał... Urwał na chwilę i przełknął ślinę. Wymawianie tylu słów i to prosto od serca nie było dla niego łatwe. W głowie miał już wykreowany obraz świata i trzymał się utartych schematów. Dlatego wcześniej nie dopuszczał do siebie myśli, że w tej misji może być większy priorytet niż lek na ślepotę. W końcu jednak pogodził się z tym, że Samiya zagięła cały jego dotychczasowy światopogląd. Wprowadziła coś, czego nigdy wcześniej nie brał pod uwagę... Wzrok to coś wspaniałego, pozwala doceniać zewnętrzne piękno, ma najlepszy zasięg odbierania bodźców. Ale kiedy go zabraknie, inne zmysły przejmują dowodzenie, a są mniej podatne na złudzenia. Przebijają się przez pozory i pokazują prawdziwą głębię. Złotokot nauczył się to doceniać. Chęć odzyskania wzroku była przejawem zwykłej chciwości. Choć swoją wypowiedzią chciał podnieść Samiyę na duchu i oczyścić ją z jej własnych zarzutów, stawało się to coraz trudniejsze. Firrael nigdy nie kwapił się mówić tego, co myśli. Był szczery aż do bólu. Ale teraz tą szczerością obnażał samego siebie. Żałował, że Srebrnej nie wystarczyło to, co powiedział wcześniej. Łatwo mu przyszło. Odsunął się od niej na tyle, by mogła spojrzeć w jego zamglone źrenice. Mimo, że sam nic nie widział, czuł się speszony świadomością, że serwalka bacznie mu się przygląda. Czuł jej oddech, słyszał bicie serca. Połowicznie złożył uszy i pomimo tego, że przecież był niewidomy, wycelował nosem gdzieś w posadzkę na boku. - Ja... Ja ko... Kocham cię - wykrztusił i znowu wrócił swym niewidzącym spojrzeniem do serwalki z nowo-nabytą odwagą. Powiedział to, co było najtrudniejsze do powiedzenia. Teraz wszystko zależało od niej. Niby nic, niby przy wodospadzie doszło do czegoś podobnego, ale tym razem chciał postawić sprawę jasno. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
09-01-2017, 19:12
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Przymknęła oczy, wtulając się w sierść rudego i słuchając jego słów uważnie. Na jej pysku pojawił się uśmiech, który stopniowo rósł, bowiem każde kolejne słowo przynosiło jej ukojenie, zagłuszało głupie myśli i niekończące się wątpliwości, niepewność. Bo nie było tak, że złotokot odkrywał teraz przed nią wielkie tajemnice, Samiya czuła - a może tylko miała nadzieję? - że tak właśnie było, że gdzieś po drodze, może nawet całkiem wcześnie, ich podróż zupełnie zmieniła cel. I nie towarzyszyli sobie tylko ze względu na poszukiwanie leku, ale cieszyli się nawzajem swoją obecnością.
Firrael wielokrotnie pokazywał, że sam radzi sobie doskonale, zwłaszcza z pomocą Jicho, i nie potrzebuje niczyjego towarzystwa do szczęścia. Nie był wylewny ani wyjątkowo społeczny. A mimo to, bez słowa skargi jej towarzyszył, pomagał, zawsze wspierał słowem - był przy niej. I nie odstępował. Otworzyła oczy, gdy nagle rudy odsunął się od niej i spojrzała na niego pytająco. Doskonale dostrzegała jego speszenie i zawstydzenie, co sprawiło, że sama się zaniepokoiła. Postawiła uszy, spoglądając niepewnie na rudego, bo co też mógł on chcieć jej przekazać, że tak się zdenerwował? A gdy w końcu wyjąkał tak ważne słowa, przez krótką chwilę tylko patrzyła na niego okrągłymi ze zdziwienia oczami. Sens jego wypowiedzi dotarł do niej od razu, i to właśnie ją przeraziło - jak dotąd nigdy nie rozmawiali o tym, co było między nimi, jedynie pokazywali swoje uczucia, a przecież to brzmiało tak poważnie! Kochać... Tak wiele nagłych myśli przeleciało przez jej głowę, że spowodowało to u niej niemal panikę, gdy próbowała to ogarnąć umysłem - i to właśnie trwało tylko jedną, naprawdę krótką chwilę, nim na jej pysku pojawił się uśmiech tak szeroki, że aż zabolały ją policzki, nim w jej zielonych ślepiach pojawił się radosny błysk, gdy spoglądała na jeszcze przed chwilą tak uroczo onieśmielonego, a teraz odważnie wyglądającego samca. Niech rozum próbuje bezskutecznie to ogarnąć, w czasie gdy emocje każą jej podejść do Firraela i czule otrzeć się pyskiem o jego polik, przeciągając również językiem wzdłuż linii jego szczęki. - Też cię kocham - powiedziała miękkim, delikatnym, ale wyraźnie szczęśliwym tonem, przytulając się do samca i skrywając nos na powrót w jego sierści na karku. Ach, ta chwila była tak istotna, a niby nic wielkiego się nie stało. Cętkowaną ogarnęło przyjemne ciepło, gdy znów była blisko rudego, a dowodził tego cichy pomruk wydobywający się z jej piersi, tylko potwierdzający jej słowa oraz uczucia. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
12-01-2017, 22:23
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Minęła chwila nim ślepiec dostał odpowiedź. Nie mógł dostrzec uśmiechu i nie potrafił skupić się na tak specyficznych wskaźnikach jak rytm oddechu i tętno, bo zagłuszał je własnym rozregulowaniem. Dopiero wyraźny bodziec w postaci drżenia wibrys poprzedzającym rozkoszny gest pozwolił mu uznać, że serwalka przyjęła jego wyznanie pozytywnie. Już to wywołało u niego delikatne dreszcze, a słowa - tak istotne i wypowiedziane tym aksamitnym tonem sprawiły, że przez moment nie potrafił opanować szaleńczego łomotania serca.
Było to dosyć kłopotliwe. Firrael nie sądził, że jest zdolny do tak emocjonalnego podejścia. Ale przy Samiyi nic nie było tak, jak zwykle, więc może nie powinien się tym przejmować. Chyba za bardzo chciał być twardy i opanowany. Mruczenie i towarzyszące mu wibracje pomogły mu się rozluźnić. Zresztą sam się do tego dołączył, tym razem już bez krępacji. Chyba musiał przyznać przed samym sobą, że jest szczęśliwy. Dopóki nie wynajdzie jakiejś przeszkody, która skomplikuje sprawę, a o to nie było trudno. Tymczasem jednak zanurzył się pyskiem w pachnącej sierści serwalki. Nie był w stanie powiedzieć niczego, co nie zniszczyłoby atmosfery. Wolał więc tak stać w milczeniu, z ciepłem najdroższej mu osoby, najdłużej, jak się da. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
23-01-2017, 19:10
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Przymknęła lekko ślepia, ocierając policzkiem o kark Firraela i mrucząc radośnie. W tej chwili czuła się szczęśliwa jak nigdy dotąd, a przecież była całkiem wesołą osóbką, czyż nie? W dodatku nigdy nie sądziła, że akurat towarzystwo jakiegoś samca wprawi ją w taki nastrój, a zwłaszcza nie sądziła, że mógłby to być złotokot. Choć instynkty kazały zwierzętom łączyć się w pary, ona przecież żyła w krainie niemal zupełnie pozbawionej serwali. Cóż, okazało się, że to wcale nie serwala brakowało jej do szczęścia - i bardzo dobrze, bo samce jej własnego gatunku jedynie grały jej na nerwach.
Nie zamieniłaby Firraela na żadnego serwala, nigdy. Choć gdzieś na obrzeżu jej świadomości pałętała się świadomość konsekwencji tego, w tej chwili nie pozwoliła sobie na zastanowienie nad tym. Pozwoliła sobie za to na tę chwilę błogości i szczęścia, bliskości z ukochanym. Choć jakaś jej część chciałaby tak stać w nieskończoność, przytulona do rudego samca, jednak serwalka odsunęła się od Firraela z uśmiechem na pysku - ale nie zbyt daleko, właściwie przysunęła swój nos tak blisko nosa rudzielca, że dzieliło ich raptem parę centymetrów. -Ale, w takim razie... - odezwała się wesołym, zaczepnym tonem -Chyba będziesz musiał zostać ze mną, tutaj, na ziemiach mojego stada - wyszczerzyła kły w szerokim, nieco podstępnym uśmiechu - A przecież to członkowie stada powinni tu żyć, nie samotnicy, prawda? Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
27-01-2017, 01:56
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Brązowy nos zadrżał, gdy został połaskotany przez oddech serwalki. Czujne uszy skierowały się naprzód, w oczekiwaniu na dalsze poczynania samicy. Niestety poruszyła drażliwy temat, który i tak musiał zostać poruszony w krótkim czasie. Firrael był nieco skołowany faktem, że kotka mówiła o tym w tak przekorny sposób.
- No co ty? Miałem zamiar zabrać cię ze sobą do głębi dżungli - zdobył się na droczący ton. Jego wargi rozszerzyły się w cwaniackim uśmiechu. - Spodobałoby ci się. Ale racja... To stado upadnie bez ciebie... Przybrana maska zaczęła topnieć przekształcając się w smutny uśmiech. Rudzielec zdał sobie sprawę z tego, że musi jakoś opisać, co targa nim od środka. Usiadł i westchnął cicho. - Tutaj właśnie tkwi problem. Serce oddaję tobie, ale moja dusza wciąż należy do wilgotnego lasu. Ciągnie mnie do niego, do tego, co znam, do niezależności. Przy tobie czuję się dobrze, ale towarzystwo innych mnie przytłacza. Nie jestem wyznawcą księżyca... Beznadziejna sytuacja. Mam przeczucie, że cokolwiek wybiorę, będę żałował straty drugiej części. Opuścił łeb i zacisnął powieki. Był rozdarty, a jego umysł nie był w stanie wskazać jednoznacznie właściwej wartości. Rozwiązanie tej rozterki nie mogło odbyć się z dnia na dzień. - Daj mi czas na podjęcie tej decyzji - stwierdził unosząc znowu nos na wysokość głowy Samiyi. - Żeby dołączyć do twojego stada potrzebuję czegoś więcej niż uczucie do ciebie. Powiedziałaś, że gromadzą się tu ci, którzy czczą księżyc. Zatem naucz mnie respektować ten jasny krąg na nocnym niebie. Ciężko było mu wyobrazić sobie życie w stadzie. Ale jak już miał dołączać do grupy wyznawców, to nie było opcji, żeby żył między nimi nie podzielając ich wiary. A na tę chwilę wysławianie księżyca niezbyt go przekonywało.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-01-2017, 01:56 przez Firrael.)
|
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
28-01-2017, 16:08
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Wciąż szczerzyła kły w uśmiechu, jeszcze szerszym, gdy i Firrael uśmiechnął się cwaniacko. Ale przekrzywiła lekko łeb, i grymas na jej pysku zgasł, gdy uśmiech samca nagle stał się tak... Smutny. Odruchowo odsunęła lekko swoją głowę, i spojrzała na niego pytająco.
Gdy usiadł i znów zaczął mówić, słuchała uważnie. Wiedziała, że Firrael nie da się łatwo wciągnąć do stada, zatem nie było to dla niej zaskoczeniem. Przez chwilę miała ochotę zaprotestować, że przecież do ziem Srebrnych należy fragment dżungli, ale powaga tej rozmowy ją powstrzymała. Ruszyła się ze swojego miejsca i płynnie podeszła do złotokota, by usiąść naprzeciwko niego i wsunąć swój pysk pod jego, nos wtulając w sierść na jego szyi. W tej pozycji wysłuchała go do końca. -Moje stado rzeczywiście gromadzi tych, którzy wyznają Księżyc. Ale z tej wiary wynika również to, że jest przede wszystkim azylem dla wszystkich, którzy go potrzebują - dla każdego, kto pragnie spokojnego miejsca, do którego może wracać, kto pragnie domu, i kto jest otwarty na wiarę. - odezwała się cicho, i na chwilę wyswobodziła swój pysk, by polizać samca po policzku. - Dużo osób dołącza do stada jeszcze nie wierząc w pełni, ale pragnąc nauczać się o Księżycu. Zamilkła na chwilę. -Mówiłeś, że to "coś" powiedziało ci, żebyś mi zaufał, "coś" skłoniło do zatrzymania przy mnie. - znów odezwała się cicho, wciąż przytulona do rudzielca. - My uważamy, że tym "czymś" jest właśnie Księżyc. Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
05-02-2017, 23:46
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Bliskość Samiyi skłaniała rudego ku myśli, że jakoś to będzie. Ale ten drobny impuls był na przegranej pozycji w konfrontacji z jego chłodno kalkulującym rozumem. Słowa serwalki, które choć doceniał, również słabo działały na jego osąd. Pewnie gadka o domu, tym jednym miejscu na świecie poruszyłaby każdego, ale Firrael wyłamywał się w tej dziedzinie. Od zawsze wiódł żywot wędrowca, który owszem, miał kilka lubianych miejsc, ale nigdy się do nich nie przywiązywał. Domem mógłby nazwać dżunglę, ale ona była czymś więcej - do niedawna była dla niego całym światem.
Lecz tutaj raczej nie chodziło o miejsce samo w sobie, ale też grupę zwierząt, która je zamieszkuje. Nie poprawiało to sytuacji. Mało kto zasługiwał na jego zaufanie. Wcześniej nie sądził, że kiedyś dopuści do siebie kogoś poza Jicho. W porównaniu z Samiyą, pustułka była znajomością znacznie łatwiejszą do utrzymania. Firrael miał już chwilę zwątpienia, w której poważnie rozważał, by odpuścić, dla dobra ich obojga. Jednak doszedł do wniosku, że to nie w jego stylu, żeby poddawać się bez walki. "Całus" samicy sprawił, że rudzielec uniósł na moment kąciki ust. Lecz tylko na moment. Potem znowu miał minę, jakby stanęła przed nim mroczna wizja przyszłości. A przynajmniej do momentu, gdy uzdrowicielka przerwała ciszę. Jak dotąd było to najsensowniejsze wyjaśnienie tej religii, jakie dotąd usłyszał. - Hm. Chyba prędzej docenię księżyc niż przywyknę do tłumów - przyznał ze zdziwieniem. Zaraz jednak postanowił to sprostować. - Ale tylko dlatego, że nie potrafię nadać "temu czemuś" innej tożsamości. W końcu sam powiedział, że jakaś siła wyższa musiała zwrócić jego uwagę ku serwalce. Choć pewnie, gdyby się głębiej zastanowił, stwierdziłby, że był to jakiś chwilowy kaprys. Ale nie wnikał to, wcześniej nie miało znaczenia. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości