Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
26-09-2016, 00:46
Dotarł do Królewskiej Groty. CAŁY. Miał wszystkie cztery łapy i parę uszu na swoich miejscach. Mógł być z siebie naprawdę dumny. Słońce ledwie podniosło się nad horyzont o jedną długość swojej średnicy, a Skadim miał już na koncie udaną ucieczkę przed śmiercią.
Czy on o to kogoś prosił? Czy, chodząc teraz po grocie z jednego jej końca w drugi, był losowi wdzięczny za to, że miał okazję przekonać się o szybkości i sile swoich łap? Wpadł w panikę i wiedział tylko jedno - nie pójdzie już nad wodopój, nie pójdzie już nigdy, nie sam. Jego rewir drastycznie się skurczył. Już nie sięgał od zagajnika za grotą do wodopoju, ale zaczynał się przy porośniętej mchem ścianie głębiej w środku i kończył u wejścia, miał całe pięć dużych kroków długości. Zaraz miał zmaleć do przestrzeni głowy, a potem zniknąć i oszaleć lwiątko, nie zostawić je bezpiecznym nawet we własnych myślach. Stop. Nie. Skadim zatrzymał się pośrodku swojego małego terytorium i wziął bardzo głęboki wdech. Chociaż serce kołatało mu w piersi jak oszalałe i nie wynikało to już ze zmęczenia biegiem, lecz strachu, lewek postanowił zatrzymać nakręcaną dreptaniem w kółko spiralę paniki i przytknąwszy brodę do piersi, zamknął oczy, położył po sobie uszy i postarał się sprowadzić oddech na płyciznę spokoju. Potrzebował dużo czasu i i mnóstwa wystosowanych do samego siebie zapewnień, żeby uwierzyć, że Daenerys za nim nie pobiegła, że w gruncie rzeczy uchwycił kątem oka jej kładącą się nad brzegiem wodopoju sylwetkę i resztę drogi przecwałował, uciekając przed widmem. Na szczęście dla siebie - potrafił zracjonalizować swój strach i nie popaść w paranoję, jeszcze nie. Przynajmniej nie taką, która nakazałaby mu zwinąć się w kłębek i czekać na któregoś z braci lub siostrę w takim-sobie-stanie. W niespiesznie rozwartych piwnych ślepkach błyszczało jeszcze całkiem dużo trzeźwości. Całkiem dużo bardzo zdeterminowanej trzeźwości, takiej która bardzo chciała walczyć z lękiem, nawet jeśli ten przestawał być racjonalny. Bo ile trzeba było mieć samozaparcia i ile złości na samego siebie, żeby wystawić ostrożnie łepek z obrysu wejścia do groty i próbować przebić się przez niewidzialny mur z irracjonaliów, które wyrosły na sawannie wokół domu Skadima jak grzyby po deszczu. O, tam widział wyskakującą nagle zza kamienia hienę, a tam spadającego z gałęzi maruli lamparta. Ach, i jeszcze ten pikujący ku ziemi krogulec, fantastycznie! Zarojona barwnym stadem strachów okolica jedynej ostoi bezpieczeństwa na Lwiej Ziemi - Królewskiej Groty - była prawdziwym polem minowym. Skadim aby nie deprymować się bezskutecznymi próbami wyjścia na zewnątrz, większość czasu, który spędził na intensywnej wewnętrznej walce po prostu się nie ruszał. Potem, jak gdyby nigdy nic po prostu to zrobił. Miał wtedy lekko zacięty wyraz pyszczka i stulone uszy, a krok sztywny, jakby odrętwiały. Pęczniał strachem na przemian z rozluźnianiem się, ale miły los chciał, że to drugie wzięło górę, kiedy lewek przejrzał przez przezrocze swoich lęków i zorientował się, że rześki poranek przeszedł w gorące przedpołudnie, roztapiając wszystkie widma zimnej nocy. Teraz uderzył go w nos zapach soli, mokrego piasku i glonów. Może tamta lwica była tylko widmem. Tylko jakąś paskudą, koszmarkiem sennym, a Skadim tak naprawdę jeszcze nie poszedł nad wodopój? W każdym razie teraz jego pyszczek był zupełnie rozluźniony, a drobne spięcie, jeśli muskało jego mięśnie, układało jego rysy w subtelny uśmiech. I z nim, jak z lekkim bagażem, podreptał lewek ku oceanowi. Już prawie zapomniał, że on tam jest, rzadko bywał nad Wielką Wodą z rodzeństwem. Pomyślał, że to wielka szkoda, ponieważ w tej krótkiej chwili, kiedy rześki, zimny świt przechodził w gorący dzień, ocean był zupełnie spokojny, gładki jak szklista powierzchnia oka, i zachęcał do zbliżenia się do siebie jak potężny ojciec potrafiący wykrzesać dla swojego potomstwa prawdziwie kobiecą czułość. Skadim stanął blisko brzegu. Płaskie woalki fal obmywały jego łapy. Wszędzie wokół panowała przejmująca cisza, woda była spokojna, więc nie bał się, że nie usłyszy kogoś, gdyby ten przyszedł zza jego pleców, najprawdopodobniej idąc przedtem wzdłuż Słonecznej Rzeki.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
26-09-2016, 01:16
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Zgubiła ślad doszczętnie. Nerwowe rozglądanie się i szukanie niewidzialnych nitek, które doprowadziłyby ją po zapachu do gepardzicy, nie zdało się na nic. Teraz znów była tylko przestraszoną, małą lwiczką, całkiem samotną na tym wielkim świecie. Jej cel zniknął, rozpłynął się jak mgła znad bagiennego terenu, a czarna nic nie mogła na to poradzić. Bez większej więc nadziei podążała zatem wzdłuż niebieskiej, wodnej wstęgi, którą była Słoneczna Rzeka. W jej ciepłym serduszku wciąż siedziało ziarenko wiary, iż poszukiwana przez nią samica również podróżowała, wiedziona bystrą strugą. Nagle do jej noska dotarł zapach, którego wcześniej nie sposób było jej poczuć. Nic dziwnego, wychowała się daleko w głębi lądu. Nieznany był dla niej, więc zapach bezkresnego z pozoru Oceanu. Mieszanina tak wielu woni kusiła małą i niedoświadczoną Taal, obiecując jej w wyobraźni piękne i niewidziane wcześniej widoki. Ciekawska samiczka wiedziona tymi obietnicami, które tworzył umysł ruszyła prędko przed siebie. Byle jak najszybciej dotrzeć do nieznanego, odkryć coś czego wcześniej się nie widziało. W tym momencie przestało się liczyć wszystko. Nie liczyło się zagubienie, nie liczyła się samotność. Nawet nie liczyła się zagubiona rodzina. Było tylko to co jest nieznane i to co bezgłośnie przywoływało zielonooką do siebie. Podróż drobnym truchtem nie potrwała długo i oto zza zwykłego pagórka wyłoniła się wielka woda. Błękit stykał się ty z błękitem, słońce odbijało się od z pozoru ciemnej tafli. Zielonooka zastygła w zdumieniu. Jak coś tak ogromnego, mogło się dotąd przed nią ukrywać. Z szeroko rozdziawionym pyszczkiem i rozwartymi oczkami wpatrywała się w wodny bezkres, a w jej oczach tańczyły wesołe iskierki podziwu. Musi podejść! Musi dotknąć! Sprawdzić, czy to tylko sen, czy może jednak jawa? Bo czy coś tak cudownego może istnieć naprawdę? Nie traciła więcej czasu podeszła do wody, która raz po raz przybliżała i oddalała się od piaszczystego brzegu. Z każdym krokiem zwalniała, aż do całkowitego zastygnięcia w miejscu, z jedną łapką w powietrzu, gdyż dostrzegła przeszkodę, stojącą pomiędzy nią, a tym niezwykłym cudem. Obcy! Lecz jednak nie wydawał się jej niebezpieczny. Bliżej mu było do niej wiekiem niż do okropnych, głośnych samców, które to napotkała do tej pory na drodze. Ot lwiątko, przyjazne, a jednocześnie równie niebezpieczne co inne napotkane stwory. Lwiczka miała jednak dobre serduszko i wiara w dobroć innych przeważyła ostatecznie szalę, na wadze niepewności. Przecież spotkany niedawno rudzielec, był przyjazny czyż nie? Dlaczego z tym młodym miałoby być inaczej? Przekonawszy samą siebie, ponownie podjęła swoją wędrówkę. Zatrzymała się w odległości paru kroków od nieznajomego. Dla dorosłego wystarczyłby sus, aby pokonać tą niewielką przestrzeń, jednak czarnej wydawała się ona przepaścią. Przepaścią, którą aby pokonać potrzebuje mostu, a mostem tym była akceptacja młodzika. Głos uwiązł jej w gardle, więc zdobyła się jedynie na nieśmiały szept.
- Hej... Jestem Taal, a ty? |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
26-09-2016, 16:34
Skadim z wdzięcznością przyjął podarunek Taal w postaci mostu, który między nimi rozłożyła. Jak nikt potrzebował dzisiaj pewności, że ktoś szanuje przestrzeń jego oddechu; potrzebował miejsca wokół siebie, prywatności rozciągniętej poza ramy własnej głowy. Może dlatego wybrał się nad ocean. Chociaż znał go całkiem dobrze, a widok bezkresu nie był mu obcy, tego dnia bezmiar wody i jej świetlista rozciągłość zapewniały go o tym, że chociaż z jednej strony nie musi obawiać się zagrożenia. O potworach morskich jeszcze nie słyszał. O niewielu rzeczach w gruncie rzeczy słyszał, legendy Lwiej Krainy były mu obce. Pamiętał jak przez mgłę jedną opowieść Maru, ale pamiętał również, że wydała mu się ona jakaś zmyślona, a sam Maru przez to wszystko jakiś taki niewiarygodny. Opowiadał o świecie, w którym nie było dnia i nocy, więc to musiała być bujda.
Taal nie była jednak bujdą, chociaż w czerni swojego futerka i zielonych oczach przemycała odrobinę takiej bujdy, takiego zmyślenia i niewiarygodności. Skadim nie mógł przypomnieć sobie, by widział lwiczkę kiedykolwiek wcześniej, ale i nie przeszkadzało mu to. W jej spokojnym kroku i uprzejmej nieśmiałości było coś nierzeczywistego. Rzeczywista była Daenerys. Jej atak, który bolał. Grzeczność Taal skontrastowana z wydarzeniami poranka przypominała taki świat bez dni i nocy z opowieści wuja. Równie dobrze zamiast Adanosa i Innosa jednym z jej bohaterów mogłaby być ona. - Skadim - odpowiedział, zarzucając łepkiem w górę. Pozostawił głowę zadartą, pyszczek niedomknięty, a wzrokiem spłynął od białej grzywki do jasnych palców, a potem ponownie powędrował spojrzeniem w górę, żeby zakończyć wędrówkę w zielonych oczach i szybko stamtąd umknąć, gdzieś w bok. Coś go dziwiło w tej lwiczce, coś nie dawało mu spokoju. I chyba wolał o to nie pytać. Czy jesteś ze stada? Gdzie są twoi rodzice? Ile masz lat? Ile rodzeństwa? Co lubisz robić... I setka podobnych błahostek, o które wszyscy pytali, spotykając się po raz pierwszy, straciła nagle w oczach Skadima na wartości. Dlaczego by nie zapytać o coś innego? - Chciałem zbudować kopiec z piasku, pomożesz mi? Lewek zerknął niepewnie w zielone oczy. Nie mógł zbyt długo wytrzymać ich przenikliwego wejrzenia, dlatego prędko rozłożył uszy nieco bardziej na boki i się oblizał, chcąc dodać sobie jakiejś prowizorycznej otuchy.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
26-09-2016, 23:44
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Skadim... A zatem to tak się nazywał. Może tylko jej się zdawało, ale wszyscy w tej okolicy mieli takie fascynujące imiona. Tak jak jej tatuś miał ciekawe imię. W zasadzie imię orzechowego lwiątka całkiem podobnie brzmiało do imienia jej ojca. W tym samym czasie ona była po prostu zwykłą, przeciętną Taal. Jej miano całkowicie było pozbawione tego, jak się młodej zdawało, majestatycznego wybrzmienia. Samczyk nie wyraził żadnej niechęci na jej przebywanie, w pobliżu swojej osoby, co czarna przyjęła z radością. Wręcz przeciwnie nawet chyba zaaprobował jej obecność tutaj, a to ucieszyło zielonooką jeszcze bardziej. Dopiero gdy wydało się iż osiągnęła zgodę młodzika na zbliżenie się podeszła kilka kroczków, siadając w niewielkiej odległości od niego. Posłała mu promienny uśmiech, chcąc pokazać mu, że nawet jeżeli nie mieli okazji wcześniej się poznać, to bardzo cieszy ją spotkanie z nim. Dla tej dobrodusznej istotki, ktoś przyjazny był przyjacielem, od tak po prostu. Naiwne i dziecięce myślenie, ale tak właśnie Taal postrzegała świat. Na szczęście dla tej lwiczki nie dane jej jeszcze było poznać podłej natury niektórych istot, które pod uśmiechniętą maską skrywały wiele złych i niezbyt czystych intencji. Oczywiście nie była naiwna i zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, czyhających na takie maluchy jak ona, czy obecny tu Skadim. Niemniej uważała, iż każdy zasługuje na drugą szansę, nie ważne jak źle zostałaby przez kogoś potraktowana.
- Miło mi cię poznać. Było jednak coś niepokojącego w sposobie, w jaki patrzył na nią dopiero co poznany lwiak. Nie tyle żeby poczuła się zagrożona, a jednak nie czuła się z tym komfortowo. Skadim patrzył się na nią jak... na dziwadło, jak na coś czego istnienia można doszukiwać się w opowieściach. Zielonooka zaśmiała się nerwowo i odgarnęła łapką białą grzywkę, tylko po to, aby ta po chwili znów opadła jej na oczy. - No wiem wyglądam nieco dziwnie, co? Ta czarna sierść i biała grzywka... No i te zielone oczyska. Strasznie do siebie nie pasują, prawda? Na skierowane do niej pytanie, przekręciła łepek i z zdziwieniem rzuciła wzrokiem na piaszczysty brzeg, tam gdzie teraz siedziała. A więc to był piasek? Z zainteresowaniem pacnęła żwirowatą substancję. Ten piasek był inny, tak jak i ta wielka woda była inna, od wszelakiej znanej jej wody. Tam gdzie mieszkała piasek zmieniał się w brudzącą, brązową papkę, która brudziła futerko. Dorośli nie lubili kiedy się w niej tarzała i zawsze potem czekała ją długa kąpiel. Tutaj jednak nie było papki. Choć piasek nasiąkał nadpływającą i odpływającą wodą, to wciąż był podobnie sypki. A przynajmniej na wierzchu, bo po dłuższej chwili mieszania go łapką, Taal dostrzegła tą brązową maź ukrytą pod żwirową warstwą. Spojrzała pewnie w piwne oczy Skadima, a w jej własnych ślepkach błyskały wesołe ogniki. Znów uśmiechnęła się promiennie i zachichotała podekscytowana, propozycją zabawy. - Jasne, że pomogę! Od czego zaczynamy? |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
27-09-2016, 19:03
Nie mogły spotkać się dwa bardziej różne lwiątka. Skadim nie był najbardziej pokrzywdzonym malcem na świecie, nie był też najbardziej ostrożnym, ale pewne wydarzenia odcisnęły się na jego postrzeganiu świata trwałym piętnem. Daleko było mu do nazywania przyjacielem każdego, kto zaoferuje mu uśmiech, prędzej już nazwałby go zamaskowanym wrogiem. Albo łagodniej - potencjalnym zagrożeniem. Takim, przy którym należało mieć się na baczności. W zasadzie klasyfikowanie wszystkich wyjściowo jako nieprzyjaznych mogło mieć tylko pozytywne skutki, bo albo ktoś taki pozytywnie zaskakiwał, okazując się miłym, albo nie zaskakiwał, ponieważ już wcześniej został zdemaskowanym. Taal pozostała dla Skadima tylko lwiczką, na razie. Jej promienny uśmiech był wprawdzie zaskakujący i nie powstrzymał lwiątka przed speszeniem się, pogłębieniem dołków w policzkach i ukryciem swojego spojrzenia, ale nie znaczył od razu, że należało rezygnować z ostrożności. Jeśli nie sama Taal, to a nuż jej rodzic lub starszy brat ukryty za wzgórzem zapewniłby Skadima o słuszności przekonania, że obcych należy trzymać od siebie na dystans, taki uprzejmy dystans.
Uporawszy się ze speszeniem, lewek wytrzeszczył na czarną lwiczkę oczy. Jej słowa równie dobrze mogły być preludium do wybuchu gniewu. Taal nie musiała tak łagodnie obchodzić się z jego nietaktem, jakim było zmierzenie jej wzrokiem w tak ostentacyjny sposób, a co dopiero zareagować na niego rozbawieniem. Skadim odczuł w jednej chwili i strach, i wielką ulgą. Ta druga, na szczęście, wzięła górę i go rozpogodziła. - Nie byłaś nigdy na plaży? - zapytał lub raczej stwierdził bez pretensji, z pewnym zachwytem obserwując, jak czarna lwiczka sprawdza konsystencję piachu. Uśmiechnął się, śledząc ruch jej szarej łapki odkrywającej pod jasną, suchą powierzchnią tę mokrą, zimną. Nie oderwawszy od niej wesołego spojrzenia, powiedział: - najpierw buduje się kopiec, żeby potem wykopać w nim norę. Można się dokopać do wody i zrobić tunele. Uśmiech z jego pyszczka raptownie znikł. - Tylko nie wolno pić tej wody - dodał z przejęciem po podskoczeniu wzrokiem prosto w zielone oczy. - Jest niedobra, ale poza tym można się zatruć. Możesz spróbować. Tak mało można wypić, to tylko jak się za dużo wypije - wytłumaczył z powagą. To nie było beztroskie stwierdzenie, że od jednego łyku się nie umrze, rzucone z machnięciem łapą. To była Bardzo Poważna Informacja.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
27-09-2016, 20:22
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Ciężko jej było zrozumieć, dlaczego tak się speszył. Powiedziała coś nie tak? Nie chciała go przecież niczym urazić. Przemyślała dokładnie swoje słowa, ale nie znalazła w nich nic co mogłoby zostać odebrane, jako obelgę. Przynajmniej nie w jego stronę, bo przecież fakt zaśmiała się, lecz przecież poczyniła uwagi dotyczące własnego wyglądu. Nagle do jej główki wleciał kolejny powód, dla którego Skadim mógł tak odwracać od niej wzrok. Zezując próbowała dostrzec czubek własnego noska.
- Mam coś na pyszczku, czy co? Łapką przetarła mordkę, starając się pozbyć nieistniejącego brudu. Niestety użyła w tym celu łapki, którą przed chwilą z ciekawością grzebała w piasku, a to poskutkowało faktycznym naniesieniem błota na jej biały nos. Zimne odrobinki gleby dostały się do nozdrzy lwiczki, a to spowodowało głośne kichnięcie. Niesforna grzywka znów zasłoniła Taal całkowicie pole widzenia, więc ta zmuszona była ponownie odgarnąć ją na bok. Kręcąc energicznie łebkiem zwróciła się do Skadima. - Nie. Tam gdzie mieszkałam nie było... Jak to nazwałeś? Plaży. Było tylko takie duże i śmierdzące bagnisko. Mhmmm... Czarna zaczęła zgarniać piasek na kupkę i dumnie uklepywać go na kształt ogromnego kreciego kopczyka. Spojrzała na samczyka akurat, kiedy przekazywał jej tę niezwykle poważną informację o trującej wodzie. Dostrzegła powagę w jego oczach, gdy ich spojrzenia się spotkały, więc z mądrą miną i niezwykłą, tak jak Skadim powagą skinęła głową na znak, że przyjęła jego ostrzeżenie do wiadomości, całkiem na serio. Skierowała niepewne spojrzenie na "trującą" wodę i porzuciwszy na chwilę swoją piaskową budowlę podeszła do falującej cieczy. Obwąchała ją uważnie, chcąc porównać czy pachnie podobnie jak zła woda z bagna. Przecież na bagnie też była zła i trująca woda, ale ta tutaj miała zupełnie inny zapach. Lwiczka nie znała zapachu soli, stąd też ta dziwna woń wydała jej się co najmniej niezwykła. Ciekawość wybiła się ponad ostrożność, którą przed chwilą uaktywniła informacja piwnookiego. Z resztą on sam powiedział, że można wypić taki mały łyczek. Z podejrzliwą minką liznęła wodę, tylko po to aby natychmiast od niej się odsunąć, idąc szybko tyłem, jak pokraczny krab. - Bleh! Masz racje jest bardzo niedobra! Zupełnie jakby chciało mi zrobić dziurę w języku! Słony smak od razu znalazł się na wysokim miejscu listy rzeczy, których Taal nie lubi. Tuż obok siedzenia samemu po ciemku lub przebywania w pobliżu obcych dorosłych. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
27-09-2016, 21:05
- Nie wiem, dlaczego jest tutaj tak dużo niedobrej wody - zaczął Skadim. Przedtem przez chwilę obwąchiwał śmieszny kopczyk usypany przez Taal, ale zaalarmowany jej prychnięciem i gwałtownym ruchem, skierował w jej kierunku jedno ucho. - Czasem na sawannie brakuje wody, wiesz, jak jest pora sucha - ciągnął. - Co by się stało, gdyby wszystkie zwierzęta przyszły wtedy tutaj i zaczęły to pić? Podobno od tego dostaje się biegunki i widzi się dziwne rzeczy, ale jakbym nie pił od dawna to chyba i tak bym spróbował - skończył myśl i prychnął, ponieważ węsząc wokół kopczyka wciągnął w nozdrza kilka okruszków piasku.
Wyprostował się i zabrał do pracy, nie komentując stertki piasku usypanej przez lwiczkę. Zaaprobował efekt jej starań, jakikolwiek on był, nie wyśmiał go, ani nie wyszydził. Jednak jego praca nie miała nic wspólnego z tym, co usiłowała zrobić Taal. W jej próbie usypania kopczyka było coś uroczo dziewczęcego, ale i bardzo niepraktycznego. Łapką to sobie można było poprawiać grzywkę. Skadim zabrał się do kopania jak na lwa przystało - stanął do kreciej górki tyłem, rozstawił szeroko tylne łapy i zaczął mocno kopać w piasku obiema przednimi łapami na raz, nasypując na kopczyk wielkie porcje budulca. Tym sposobem za jego plecami wkrótce miała wyrosnąć na plaży prawie termitiera! Nie chciał jednak usypać jej zupełnie samemu, w zasadzie cieszył się na myśl o przyłączeniu się do niego czarnej lwiczki, dlatego po krótkiej chwili zaprzestał kopania i pod pretekstem przetarcia brudnego noska wierzchem łapy, odwrócił lekko łepek, żeby zerknąć za siebie, i zapytał: - Jesteś tutaj sama? Koniec końców to było jedno z tych pytań, których Skadim miał dosyć, ale po przełamaniu pierwszych lodów przyszło ono mu na język jakoś bardziej naturalnie, z porywu serca. Wystarczyło mu ono jednak, jedno niewyszukane pytanie, dlatego wrócił do kopania, mając nadzieję, że Taal się do niego przyłączy. Pracował dzielnie jak na swoje gabaryty i kształty, po których można się było raczej spodziewać leniwego bachorka objadającego się najtłustszymi częściami maminej zdobyczy.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
27-09-2016, 21:40
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Uważnie obserwowała postępowanie Skadima, gdy ten zaczął błyskawicznie usypywać ogromny kopiec ziemi. Ona tylko unikała piasku lecącego w jej stronę skacząc wesoło raz w prawo, raz w lewo. W pewnym momencie garść ziemi uderzyła ją prosto w pyszczek, a ona przewróciła się na plecy zaskoczona niespodziewanym uderzeniem piaskowych drobinek. Na szczęście nic nie dostało jej się do oczu. Leżała tak chwilę oszołomiona, lecz już w następnej sekundzie śmiała się do rozpuku. Śmiała się z tego niespodziewanego zdarzenia, bo przecież musiała niezwykle zabawnie wyglądać, gdy przewracała się na grzbiet, w pół skoku.
- Ale ze mnie niezdara. Tatuś chyba nie byłby zadowolony. Oczywiście nie myślała tak naprawdę. Wszak była to jedynie zabawa i podczas prawdziwego zagrożenia z pewnością bardziej przyłożyłaby się do uników, niż przy tych piaskowych "atakach" ze strony orzechowego lwiątka. Postarałaby się wtedy, bo chciała aby tatuś był z niej dumny. Przekręciła się tak, by leżeć na boku i znów przyglądać się pracującemu Skadimowi. - W moim domu, nawet jak była pora sucha to zawsze było duuuużo wody. Mieszkaliśmy obok rzeki i bagna, więc o każdej porze picie znajdowało się tuż obok. Tylko wody z bagien nie zawsze można pić. Bo na bagnach są złe miejsca, gdzie rosną trujące kwiatki i one psują wodę. Albo są straszne kork... krko... KRO-KO-DY-LE! Ostatnie słowo sprawiło jej większą trudność, ale wyłącznie dlatego iż nie używała go zbyt często. Tatuś nauczył ją ładnie mówić, ale przez samotną podróż i brak możliwości odezwania się do kogokolwiek, niektóre mniej ważne słówka zatarł się w jej pamięci. W podskokach podniosła i otrzepała się z piachu, aby dołączyć do lwiątka w kopaniu. Stanęła kawałek od niego i również, naśladując go poczęła energicznie kopać. Nie była taka całkiem dziewczęca i nie bała się złamać pazurka! Ostatecznie kiedy wychowuje cię wąż... Na ostatnie pytanie Skadima zamarła na chwilę, a uszy oklapły jej ze smutku. Prawie całkiem zapomniała o swoim nieszczęściu, w radości jaką nieświadomie wniósł do jej świata nowo poznany. Potrząsnęła głową, aby pozbyć się ponurych myśli. Nie chciała psuć zabawy, więc uśmiechnęła się jedynie smutno i wróciwszy do pracy powiedziała smętnie. - Tak... Jestem sama. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
27-09-2016, 22:02
- O, nigdy nie byłem na bagnach - powiedział książę z zainteresowaniem.
Na krótką chwilę bagna wydały mu się bardzo interesujące. Nigdy nie słyszał o miejscu, w którym znalezienie wody było łatwe przez cały rok, ale i nie słyszał o kwiatkach, które ten wspaniały dar bagien odbierały... Trudno powiedzieć, czy to one, czy może krokodyle, które raz widział nad Słoneczną Rzeką, bardziej odebrały mu ochotę na wyprawę na bagna, w każdym razie dom Taal nie był dla niego. Należał do Lwiej Ziemi i już przysiągł sobie, że nie wybierze się nigdzie poza jej obręb. Dość wspomnieć Śnieżny Las i to wszystko obce, czego nie chciałby widzieć po raz drugi... Ale Taal pasowała do bagien. Bagna, krokodyle, całoroczny dostęp do wody i trujące kwiatki w pewien niewytłumaczalny sposób bardzo dobrze ją tłumaczyły. Z wszystkiego. Określały ją, pasowały do niej i tak mogło zostać. Taal i jej bagno. Mogły nawet składać wizytę Skadimowi i jego sawannie. Lewek nie uważał, żeby którekolwiek z nich miało większe prawo do plaży. Bo plaża w zasadzie nie należała ani do niego, ani do Taal. Plaża i ocean były im wspólne. Skadim przerwał na moment pracę. Przyglądał się, jak lwiczka kopie, ale w głowie przeprowadzał bardzo intensywne procesy myślowe, potrzebował tylko chwili oddechu. Jego boki falowały intensywnie. Przedpołudniowy upał już dał mu się we znaki. - Ja mam dwójkę braci i siostrę, więc rzadko jestem sam - przyznał. Usłyszał w odpowiedzi zielonookiej tę smętną nutkę, zwiastun jakiejś niewesołej opowieści, która musiała się za tym dzwoneczkiem kryć. I nie zbagatelizował jej. Raczej nie wiedział, co z nią powinien zrobić. Był tylko dzieckiem, mógł westchnąć ciche "o" lub powiedzieć coś innego, żeby jakoś sobie z nią poradzić. Wybrał to drugie. - Ale nie jesteś ze stada, prawda? - wolał się upewnić. Trochę się zapomniał i nadal nic nie robił. - A powiedziałaś, że jesteś z bagien, tak... Bo mama nam mówi, że jesteśmy ważni, że Lwia Ziemia jest ważna, ale i tak nie do końca wszystkich znam. Masz na bagnach dużą rodzinę? Bo ja nie wiem nawet, jak duża jest moja rodzina, nigdy nie wiem, kto jest ze stada, a kto nie, a jak już ktoś mówi, że jest ze stada, to kłamie i jest - zaszkliły mu się oczy - niemiły. W zasadzie to nie planował tego powiedzieć. Słowa popłynęły z jego pyszczka samoistnie. Wezbrały w nim jak potok po ulewie. Jego mordkę wykrzywił bardzo żałosny wyraz, bardzo przy tym dziecięcy w rysach. Lewek nie rozpłakał się, nie rozkleił. Był dzielny. Ale w tej dzielności znać było w tej chwili różnicę wieku między nim a Taal, to, że jest mały i jeszcze nie do końca wie, jak reagować na świat. Na to, z czego się zwierzył, nie wiedział, jak zareagować, zupełnie. Zacisnął wargi między zębami i patrzył w dal na klify, przy których szalały jakieś wielkie ptaki.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
27-09-2016, 22:44
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Wychyliła głowę z tego dołka, który sama sobie podkopała. Dosłownie, jak i w przenośni. Jej biała grzywka, była utytłana ziemią, podobnie jak biały nosek. Oparła się przednimi łapkami o krawędź dołka, tak aby się nie zasypać. Patrzyła teraz Skadimowi prosto w oczy, nie odwracając wzroku nawet na chwilę. A gdyby on przyjrzał się nieco głębiej dostrzegłby tę dziecięcą rozpacz ukrytą, gdzieś w środku lwiczki. Fakt była starsza i ciut mocniej doświadczona od lewka, ale jej emocje nie był jeszcze w pełni rozwinięte. A przynajmniej nie te najbardziej pierwotne. Gdy była smutna płakała, gdy czuła się szczęśliwa, to śmiała się do rozpuku. Nie potrafiła ukrywać swoich uczuć zbyt dobrze, zupełnie jak bezbronne dziecko i łatwo to było wykorzystać przeciw niej. A mimo to starał się być silna, bo tak ją nauczona, prawda? Musiała być silna i odważna, nawet kiedy było ciężko. Rozdziawiła mordkę, gdy Skadim poinformował, jak liczne rodzeństwo zazwyczaj mu towarzyszy.
- Wow! To musi być fajnie mieć tyle rodzeństwa! Tyle szans na zabawę! Westchnęła ciężko wspominając te pojedyncze, smutne chwile, kiedy to żal jej było iż nie ma do towarzystwa nikogo w swoim wieku. Nie musiał być to koniecznie lew, gdyż towarzystwo jej własnego gatunku nie wydawało się lwiczce konieczne. Zielone oczy znów patrzyły wprost w piwne ślepka lwiątka. Nie było to jednak natarczywe i peszące spojrzenie, ale takie które promieniowało ciepłem. Jak gdyby Taal samym tylko spojrzeniem chciała powiedzieć "Mi możesz zaufać. Ja ciebie nie okłamię.". - Nie nie jestem ze stada. A przynajmniej nie tego, o którym mówisz. I raczej byłam z okolic bagien. Mieszkałam na takiej ogromnej skale. Bagna tylko należały do naszego terytorium. Przygryzła wargę i odwróciła wzrok, by nie pokazać łez, które zbierały się w jej, sekundę temu, ciepłych ślepiach. Wspominanie rodziny, za którą okropnie tęskniła, wbiło cierń w jej niewinne serduszko. I nawet mimo nadziei na ich odnalezienie, nie mogła powstrzymać smutku. - Mieszkałam z tatą, ciocią i moimi wujkami. Ale potem... zgubiłam się, bo... Urwała w połowie zdania. Nie! Nie chciała teraz wracać do tamtego momentu. Za nic w świecie. - Wróciłam na nasz teren i nikogo tam nie znalazła. Ani taty, ani cioci, nawet żadnego wujka. Byli tam tylko obcy. Obcy, którzy zapewne przepędzili moja rodzinę i zajęli nasz dom... MÓJ DOM! I teraz.. Jestem sama. I nie mogę nikogo znaleźć, nieważne jakbym mocno szukała. A ci których spotykam... nie często są przyjaźni. Myślami wróciła do niedawnego incydentu, gdzie to była świadkiem kłótni dwóch samców nad Jeziorkiem Duchów. Bała się ich. Bała się, że zmówią się i zamiast walczyć ze sobą napadną na nią i zrobią jej dużą krzywdę. Dlatego uciekła. Uciekła bo nie rozumiał, dlaczego tak strasznie się pokłócili, a to przeraziło ją najbardziej - niewiedza. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
01-10-2016, 19:46
Taal siedząca w dołku wydawała się Skadimowi bardzo bliska. Łatwo mu przyszło przerzucić spojrzenie z klifu i wielkich ptaków na nią i prościej wskutek tego skoncentrować się na czymś innym niż na sobie. Lwiczka schwyciła go ponadto swoimi wężowymi oczyma i zrobiła to tak wprawnie, że Skadimowi nie pozostało nic innego, jak utkwić w tym dołku razem z nią. Utkwić oczywiście w przenośni, bo nadal stał na piasku na wszystkich czterech łapach, niezasypany - jak ona - prawie po uszy.
Kiedy Taal zdecydowała się opowiedzieć o sobie coś więcej, Skadim akurat ruszał z miejsca, żeby ją obejść i wznowić pracę. Niech zielonooka sobie siedzi w dołku, a on w tym czasie uklepie kopiec, bo bez uklepania nic się nie uda, żadna norka. Słuchał lwiczki przy tym uważnie. Klepanie zeszło na drugi plan. Ważniejsza była rozmowa. Słowa Taal docierały do niego zza hołdy piasku, ale tylko dzięki temu Skadim mógł się od nich jakoś odgrodzić również emocjonalnie, nie porównywać przeżyć swojej nowej koleżanki z własnymi, tak bardzo przecież zbieżnymi. Jej opowieść płynęła sobie swoim własnym rytmem, on tymczasem kładł przednie łapy na górce z piasku i mocno je dociskał. Kopiec tracił trochę na objętości, ale zyskiwał na stabilności. A Taal mówiła. Mówiła bardzo ładnie, miała coś pięknego w głosie i piękne były słowa, które dobierała do swojej odpowiedzi. Skadim, chociaż zajął się utwardzaniem kopczyka, słuchał jej bardzo uważnie i jak tylko czarna lwiczka skończyła mówić, opadł przednimi łapami na równy grunt i odparł: - To było daleko stąd? - Podreptał w stronę wody. Stanął tak, że fale oblewały wszystkie jego łapy, przez co, ciągnąc po odwróceniu się w stronę kopca i Taal, zapadał się w piach coraz głębiej. - Ja bym nie poszedł daleko od Lwiej Ziemi bez nikogo dorosłego - oświadczył z przekonaniem. - Może jakbym powiedział mamie, że tu jesteś, to by coś zrobiła? Ciężko kogoś znaleźć, kiedy nie wie się, dokąd poszedł. Chociaż to, co powiedział, było oczywiste, Skadim poczuł, że jego myśl zawarła w sobie jakąś bardzo prostą prawdę. Taką prawdę, która nie wymaga w zasadzie żadnego dopowiedzenia. Zamyślił się nawet nad nią chwilę, ale później przebiegł myślami przez kopczyk i przypomniał sobie, że jeszcze go nie skończył. Chciał się jednak przed powrotem do pracy ochłodzić, dlatego wyciągnął (z niemałym trudem) łapę z mokrego piasku, który ją wessał, i wlazł do krystalicznie czystej wody aż po łokcie. Zimno potrząsnęło nim i wywołało na jego pyszczku szeroki uśmiech, jak jakaś fizyczna reakcja, wskutek której nie mogło stać się nic innego. Naturalną koleją rzeczy lewek zawołał: - Chodź, jest zimna!
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
01-10-2016, 21:20
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
A jednak, czarna nie była osóbką bez sensu tkwiącą w miejscu. Jeżeli tylko siedziałaby i rozpaczała nad sobą, to nigdy nie wygrzebałaby się ze swojego dołka i nie zaczęła szukać utraconej rodziny. Tylko działanie przynosi zmiany, czasem na lepsze, czasem na gorsze. Ale jeżeli będziemy stać w miejscu, nigdy nie dowiemy się co nas czeka. Tak więc i Taal podjęła decyzję. Z determinacją i pewnością wygrzebała się, nieco nieporadnie, z piaskowej dziury. Nie będzie grzebać samej siebie w rozpaczy. Znajdzie rodzinę! Prędzej... lub później. Lwiczka otrzepała się z piasku i przyglądała się jak Skadim pewnie uklepuje swoją piaskową budowlę. Niepewnie obeszła cały kopiec, nie naruszając go jednak. Nie chciała wbijać swojej wizji budowlanej, która mogła kłócić się z oczekiwaniami lwiątka. Bądź co bądź, on był samcem, a ona samiczką. Każdą, nawet najdrobniejszą rzecz mogli wykonać na dwa różne sposoby. Dopiero, gdy piwnooki oddalił się od piaskowej górki, Taal podeszła do niej i dołożyła od siebie parę klepnięć. Mimo że jej uderzenia nie były silne, ani wielkie, to zdołały nadać temu kopczykowi lekki charakter czarnej. Lekkie skrzywienie z jednej strony, lekkie z drugiej. Taka niesymetryczność, ale jednocześnie duża stabilność. Taka właśnie była Taal. Jej charakter był stabilny, ale dla wyjątkowych przypadków miał swoje odchyły. Wychyliła swój łepek zza piachu i zerknęła niepewnie na Skadima, którego łapy coraz głębiej w mulisty piasek.
- Tak, to było bardzo, bardzo daleko. Brewki lwiczki utworzyły jedną kreskę, gdy ta zmarszczyła je w wyrazie zastanowienia. Czy ona opuściłaby teren Bractwa całkiem sama, jakby to zależało od niej? Raczej nie... Kiedy tylko jej nowy znajomy wspomniał o swojej mamie, oczy Taal rozwarły się szeroko w niemym przestrachu. - Nie! Natychmiast zakryła sobie pyszczek łapką, zaskoczona brzmieniem własnego głosu. Nie chciała go tak mocno podnieść, ani tym bardziej brzmieć na rozgniewaną lub... przerażoną. Stuliła uszy zawstydzona własnym zachowaniem. - Przepraszam! Naprawdę przepraszam! Nie chciałam krzyczeć... Jestem pewna, że twoja mama jest bardzo miła, ale... Ale nie chcę żeby jakikolwiek dorosły wiedział, że tu jestem. Bo dorośli... Oni nigdy nie są szczerzy! Zawsze mówią jedno, a myślą drugie! Czasem udają miłych, a potem krzyczą na ciebie bez powodu, albo robią gorsze rzeczy. Nigdy nie mogę zrozumieć dlaczego. Albo jak mój tatuś. Przez pewien czas w ogóle nie pozwalał mi wychodzić z naszej jaskini! Ani kawałeczek, no chyba że pilnował mnie jakiś wujek albo ciocia, ale wtedy to tylko niedaleko. I nie wiedziałam czemu muszę siedzieć tam... Wyrzuciła z siebie całą frustrację zgromadzoną przeciw dorosłym. Nie przelała jej jednak na Skadima, tylko jej żale poleciały w przestrzeń, jak gdyby nie chciała zrzucać na orzechowego swoich problemów. Lwiczka wychowana w otoczeniu zwierząt różnych gatunków, właściwie poza własnym. Być może dawno temu opiekował się nią jakiś lwi wujek, ale teraz nie mogła sobie tego dokładnie przypomnieć. A im więcej dorosłych lwów poznawała tym bardziej jej własna rasa wydawała się wredna, niemiła i agresywna. Odbiło się to dość znacząco na psychice Taal, która, krótko mówiąc, teraz po prostu bała się dorosłych lwów. Uśmiech Skadima i jego wesołe wołanie bardzo szybko przepędziły złe myśli z główki małej lwicy. Z entuzjazmem podeszła do wody, zatrzymując się jednak na brzegu. - Nie wciągnie mnie? Woda na bagnach nie bardzo nadawała się do pływania, w skutek czego, czarna po prostu takiej umiejętności nie posiadła. Z wodą obchodziła się więc dość ostrożnie, nie lękając się jej jednak przesadnie. Skoro jednak Skadim wszedł do wody bez lęku, to i ona chyba nie miała się czego obawiać. Wzięła więc głęboki wdech i dziarskim krokiem ruszyła przed siebie, wysoko podnosząc łapki. Dotarła mniej więcej tam, gdzie stał Skadim i odwzajemniła jego uśmiech. - Całkiem fajnie! |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
02-10-2016, 20:21
Skadim wszedł do wody i chociaż łaskotało go pod sierścią zimno, prowokując do robienia dziwnych min, lewek nadal słuchał Taal bardzo uważnie. Dlatego też zamiast odpowiedzieć na jej entuzjazm, kiedy lwiczka znalazła się tuż obok, on - ciągle zatopiony myślami w jej dłuższym zwierzeniu - z poważną miną odwrócił się w jej stronę i utkwiwszy spojrzenie w parze zielonych ślepek, powiedział lekko rozedrganym przez chłód wody głosem:
- Dzisiaj spotkałem lwicę, która powiedziała, że jest z mojego stada, a potem mnie chciała zagryźć. Kłamała. Ja też ją okłamałem, bo powiedziałem, że mój tata jest blisko, a go tam nie było. Chyba się zorientowała i dlatego przestała być miła. Myślałem, że jak powiem o tacie, to nic się nie stanie, bo też nie lubię być sam. A jak ktoś myśli, że mój tata jest blisko, to raczej nic nie zrobi. No tak myślałem, może głupio. - Zwiesił uszka i przechylił głowę na bok, spoglądając na moment w bok. Rozdął boki bezsilnym westchnięciem i szybko dodał: - Nie wiem, jak poznać, kiedy ktoś jest dobry naprawdę. Szkoda, że Taal też nie wiedziała, i że Skadim nie zorientował się, że nic mu w tym względzie nie poradzi. Chociaż, kto wie, może razem mieli szansę dojść do tego, jak rozpoznać kłamcę? Fale podnosiły się i opadały, podchodząc pod samą brodę zamyślonego lwiątka. Małemu kotu było w wodzie bardzo miło, nie spieszyło mu się do wyjścia z niej i powrócenia do pracy nad kopczykiem. Po oswojeniu się z temperaturą wody okazywało się nawet, że ocean jest ciepły. A miał być jeszcze cieplejszy - pora sucha dopiero się rozpoczynała. Wielka woda ciągle pamiętała chłodniejsze noce pory deszczowej i nie zdążyła jeszcze nagrzać swojego bezkresu najcieplejszymi w ciągu roku promieniami słońca.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
02-10-2016, 21:05
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Z zdumieniem wysłuchała historii Skadima. A im dłużej słuchała tym większy zbierał się w niej gniew. Postawę lwicy, która według młodej była całkiem niezrozumiała, skomentowała tylko rozeźlonym tupnięciem łapki. Rozbryzgała przy tym wodę na boki, ochlapując jednak tylko siebie. Nieśmiało podeszła do młodego księcia i z wahaniem wyciągnęła łapkę w jego stronę. Zatrzymała ją w powietrzu, zagryzła wargę i skuliła uszka. Nie wiedziała czy samczyk pozwoli się dotknąć, po tym co przeszedł. Może już po tym wszystkim nie lubił, jak ktoś go tyka? Zastanowienie Taal trwało jednak chwilkę, aby zaraz ustąpić stanowczej decyzji. Położyła ostrożnie łapkę na barku Skadima, przygotowana na jej odtrącenie. Póki jednak tego nie zrobił odezwała się nieco roztrzęsionym, trochę przez zimno, a trochę z powodu targającej nią wichury uczuć, głosem.
- Ona nie była dobra. Jestem pewna! Gdyby była to nie próbowałaby cię skrzywdzić! Przecież ty nic jej nie zrobiłeś! Tak, to w wyobrażeniu czarnej było. Nieznajoma, dorosła kłamczucha na pewno zaatakował jej nowego znajomego bez żadnego powodu! Potrząsnęła główką, kiedy Skadim stwierdził, że głupio zrobił. Wcale nie! Postąpił bardzo dobrze! - To wcale nie było głupie! Naprawdę bardzo mądrze to wymyśliłeś! Może i była lwicą, ale na pewno bałaby się twojego taty. Bo my samiczki jesteśmy słabsze od was samców. Bo wy macie grzywy i jesteście później okropnie wielcy! No... przynajmniej większość z lwic tak ma... Bo ja chyba jetem jakimś dziwnym wyjątkiem. W końcu mam grzywkę, a jestem samiczką, tak? Próbowała jakoś rozśmieszyć piwnookiego, naśmiewając się z własnych dziwactw. Z tego co wiedziała to tylko lwy miały grzywy, a nie lwice. A tu ona ma grzywkę, a jest lwicą! Powoli zdjęła łapkę z barku Skadima, a na jej pyszczku pojawił się wyraz głębokiego zastanowienia. No właśnie jak rozpoznać kłamcę? Jak ktoś kłamie, że jest dobry, a kiedy mówi prawdę? - Wiesz co? Wszyscy dorośli kłamią. I potem mówią, że to dla naszego dobra. Albo kłamią, bo są źli! Dlatego wszystkim obcym dorosłym nie wolno ufać tak całkiem całkiem. Ja też nie zawsze wiem kiedy ktoś jest dobry, a kiedy tylko kłamie. Ale to czasem można zobaczyć w oczach. Jak ktoś jest zły to ma takie, złe oczy! Tak źle się na ciebie wtedy patrzy. Dlatego ja zawsze staram się patrzeć dorosłym prosto w oczy, bo wtedy można zobaczyć czy kłamią, czy nie! Jak kłamią to nie chcą patrzeć prosto w oczy. Taal też nie wiedziała jak rozpoznać dobrych, a jak złych dorosłych. Ale wiedziała, że jak się komuś dobrze popatrzy w oczy to czasem można zobaczyć, czy kłamie, czy mówi prawdę. Lwiczce było nieco zimno w łapki, więc nerwowo skakała z jednej na drugą, aby się nieco rozgrzać. Nie była przyzwyczajona do tak zimnej wody, ale z drugiej strony nie chciała Skadima zostawiać. Siedziała więc w tej zimnej wodzie. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
02-10-2016, 21:33
Wędrująca w jego stronę łapka nie była przerażająca i Skadim nie miał nic przeciwko gestowi Taal, mimo że ten w pierwszej chwili go zaskoczył. Zaraz jednak, kiedy poczuł na swoim barku pokrzepiający ciężar, popatrzył na lwiczkę z nadzieją w oczach. W jej słowach była pewność, której Skadimowi brakowało w ocenie całej nieprzyjemnej przygody z Daenerys. Nieważne, że czarna nie znała detali tej historii. Młody Lwioziemiec nie pomyślał o tym, że tak pobieżne przedstawienie przez siebie najbardziej dramatycznych faktów może w jakikolwiek sposób wpłynąć na odbiór jego słów. W gruncie rzeczy ich sens był zgodny z rzeczywistością i odzwierciedlał stan podupadłego ducha lwiątka. Daenerys powiedziała, że jest Lwioziemką, a potem go zaskoczyła. I zaatakowała. Co prawda Skadim wcześniej kazał jej się chrzanić, ale czy mogło mieć to wpływ na przebieg wydarzeń? Skąd. W jego mniemaniu - żaden.
- Tak myślisz? - zapytał z nadzieją, chociaż twierdzenie Taal, że wszyscy dorośli kłamią, bynajmniej nią nie napawało. Nadzieja miała jednak nieobliczalną naturę i mimowolnie wypełniła struchlałe serce Skadima, kiedy młody książę pomyślał, że lepiej wiedzieć, że jest źle, niż nie wiedzieć, czy jest dobrze. - Chyba jeśli nie ufa się tak całkiem - spodobało mu się to stwierdzenie, więc umyślnie, z lekkim uśmiechem na pyszczku, je zaakcentował, a ciągnął z pogodnym zaangażowaniem: - to można na tym lepiej wyjść. Można myśleć, że każdy kłamie, a potem to sprawdzać. Ale trzeba myśleć na początku, że kłamie. To jest ostrożność? - zapytał. - Czasem o niej zapominam. Nie jestem ostrożny... A o oczach nie wiedziałem! - podekscytował się. Odsunął się od Taal gwałtownie w bok, mącąc wodę z miłym uszom szumem. - Patrzyłem ci w oczy, nie wydaje mi się, żebyś kłamała - stwierdził, taksując czarne futerko (to nad i pod wodą) wzrokiem. W jego ściągnięciu brwi i krytycznym spojrzeniu nie było jednak ani grama gniewu. To było zdziwione oburzenie, oburzenie własną nieuwagą. Lwioziemiec musiał zrewidować swój wcześniejszy osąd i raz jeszcze sprawdzić, czy Taal zdradza po sobie jakieś oznaki... zakłamania. Bogowie sawanny raczą wiedzieć, co chciał w jej aparycji znaleźć, by upewnić się, że Taal jest prawdomówna. Raczej chciał sprawdzić, czy to, co powiedziała, faktycznie działa. Jakkolwiek. Koniec końców musiał jednak do czegoś dojść, skoro podniósł wzrok na jej wężowe oczy i rozkazał: - Skłam teraz o czymś.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości