♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Liessa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:14 miesięcy Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:20 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 33
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 47
Doświadczenie: 5

#1
17-01-2017, 20:39
Prawa autorskie: jo // Disney tło

Bujnie porośnięty zieloną trawą skrawek sawanny, otoczony akacjami. Kilka zebr i gazeli pasie się spokojnie.
Liessa była już bardzo, tragicznie wręcz głodna. Nie jadła od wielu dni, a od wielu tygodni jest niedożywiona i chuda. Snuła się po okolicy bez celu, nawet nie wiedząc co robić, czego szukać. Miała wrażenie, że to właśnie jej koniec, że już nie da rady wrócić do domu, gdzie chociaż ciotki dałyby jej się najeść.
Mówi się trudno. Jej przyjaciel orzeł był z nią i czuwał, a półprzezroczyste sylwetki zwierzyny gromadziły się wokół młodej lwicy jakby ciekawe. Liessa nie miała nawet siły skupić na nich wzrok, a gdy zauważyła gromadkę gazel thompsona rzuciła się pędem przed siebie. Już prawie dorwała jedną, jednak po kilkunastu sekundach biegu łapy odmówiły jej posłuszeństwa i lwica padła na ziemię, drżąc lekko z wycieńczenia.
-Nie mam siły... Nie mogę już.- szepnęła do ducha orła który usiadł obok niej i przyglądał się uważnie, by zaraz potem rozpłynąć się w powietrzu niczym dym.
Zostawił ją, w takiej chwili? Nie, najwyraźniej miał jakiś plan, i chciał jej pomóc. Tylko jak? Już od dawna wiadomo, że nikt poza nią go nie widzi, z jakiegoś powodu...
[Obrazek: liessa_sygna_by_deadfisheye_0-dau0bp1.png]
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#2
17-01-2017, 23:46

Zatrzymał się. Trawa sięgała mu brody, łaskocząc jasne podgardle kruchymi końcówkami z płowego kwiecia. Z intensywnej zieleni sawanny przed nim wyrastały co kilkadziesiąt metrów potężne akacje obejmujące wzburzone szarymi chmurami niebo swoimi kolczastymi gałęźmi, spośród których zerwało się nagle, zwracając jego wzrok ku sobie, małe stado wikłaczy.
Nie domknął pyszczka, prowadząc ich roztrzepotany lot zmęczonym wzrokiem.
Spojrzał ponownie w miejsce, w które przed chwilą został rzucony szary kamień, szara lwica. Miał za sobą cały dzień drogi, który wyzuł jego myśli z ambitnej refleksji i pozostawił w jej miejsce samo tylko czucie otoczenia; branie zielonego oddechu, stąpanie po połaciach wilgoci, chrustu i odłamków. Dlatego szary kamień w ogóle go nie zdziwił. Był tak zaskakujący, jak zaskakującym byłby upadający z kigelii worsboom, ot wywołał tylko reakcję zwrócenia na siebie uwagi, ale ani nie można powiedzieć, że zaskoczył, ani że zdziwił. Wydarzył się jego upadek w trawę jak wydarzało się wszystko wokół.
Miała tylko dwa miesiące więcej od niego, kiedy do niej podszedł, ale wyglądała jak wieczna śmierć - szkielet i skóra, głód. Nawet nie bał się, że mu coś zrobi, kiedy do niej podszedł i zniżył głowę, by wessać w nozdrza zapach wiszącej nad nią gorączki zmęczenia. Wąchając ją z nie większej odległości jak na wyciągnięcie łapy, śmiało zerkał w jej fiołkowe oczy, chociaż to, co mógł tam dojrzeć, go nie interesowało. Chciał poznać niesioną przez jej sierść woń, podnieść głowę, wyciągnąć szyję, dowiedzieć się, czy jest sama - była, i patrząc na odbiegające od nich w wesołych podskokach stadko gazel thompsona, zdecydować, na co spojrzeć, kiedy spuści z nich wzrok. Padło na fiołki.
- Jesteś cała? Kopnęła cię któraś, uderzyła? - zapytał, a jego ciągle jeszcze dziecięcy głos oraz uprzejmość spojrzenia nie przystały do wcześniejszej powagi, z jaką obwąchał szarą lwicę.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Liessa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:14 miesięcy Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:20 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 33
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 47
Doświadczenie: 5

#3
18-01-2017, 02:37
Prawa autorskie: jo // Disney tło

Dyszała lekko, obserwując własne łapy, drżące w zielonej trawie. Nie miała siły ruszyć nawet uchem, a co dopiero skupić się na otoczeniu i wyczuć czy dojrzeć młodego lwa. Kiedy już zdała sobie sprawę z jego obecności, jej serce przyśpieszyło, ale nie drgnęła nawet, a jej pierwszym instynktem była ucieczka.
Pozwoliła mu się obwąchać i kiedy ich oczy spotkały się, Liessa wysiliła się i uniosła łeb spomiędzy łap by spojrzeć na samca. O dziwo, mimo wszystko młody książę od razu wzbudził w niej coś na kształt zaufania i sympatii, nawet przez głowę jej nie przeszło że mógłby ją skrzywdzić. Wręcz przeciwnie, od razu miała ochotę złapać się go jak ostatniej deski ratunku, i trzymać mocno bo czuła, że ten nie zrobi jej nic złego, że jej pomoże.
-N-nie, nic mi nie jest.- wydukała i ruszyła się, wsuwając tylne łapy pod siebie i potem wstając. Wciąż drżała, zmęczone mięśnie i głód zrobiły swoje. Ledwo stała, uparcie trzymając równowagę, i w końcu uniosła łebek jeszcze wyżej, by lepiej przyjrzeć się lwu.
Nie chciała mówić, że była głodna, że nie potrafiła upolować niczego porządnego, że czuła jakby za chwilę miała umrzeć, a to wszystko z jej własne winy, bo nic nie potrafiła, niczego się nie nauczyła. Była chodzącym nieszczęściem i błędem, i gdyby jej matka żyła, pękłoby jej serce z żałości.
[Obrazek: liessa_sygna_by_deadfisheye_0-dau0bp1.png]
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

#4
18-01-2017, 16:49
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial też czasem musiał jeść, wybrał się więc na polowanie, chciał złapać coś skromnego dla siebie. Oczywiście szybko się okazało że jest tu coś ciekawszego od jedzenia... Kolejna miłosna historia? A co... Popatrzymy sobie! Usiadł więc kawałek od parki i przyglądał się, uznał że jeszcze nie będzie się wtrącać... Może się czegoś nauczy? Nigdy jeszcze szary nie zaznał miłości, przynajmniej tak mu się wydawało.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#5
18-01-2017, 17:51

/Liessa wie, gdzie jest, czy jest to jakieś konkretne miejsce, czy Gydzio ma ją oświecić i tym samym ja mam coś wymyślić?/

Nic dziwnego, że Gyda wzbudził w Liessie sympatię i odrobinkę chociaż zaufania. Był niski jak na swój wiek, w dodatku okrąglejszy tu i ówdzie, i miał małe ślepia, duży nos, a w dodatku troskliwe przejęcie wymalowało się na jego pysku bardzo wyraźne, czyniąc ogół jego postaci wcieleniem nieco zabawnej i nierozgarniętej niewinności. Oczywiście ocenę jego rozczulającej w tym wydaniu osoby filtrował spowijający myśli i ciało lwicy głód, ale nie zmieniało to faktu, że coś w nim (coś, czego jeszcze o sobie nie wiedział, czego nie rozumiał) sprawiało, iż wzbudzał zaufanie. Ot nieszkodliwe stworzenie z roześmianymi oczyma i głową pełną psot, zdawałoby się, a w chwili pełnej napięcia, takiej jak ta, trochę pogubione i na pewno bardzo przejęte. I nic innego, jak przejęcie właśnie, pogłębiło już i tak głębokie zmarszczki na zmartwionym czole, kiedy szara lwica zacisnęła oczy i wstała, roztrzęsiona i niepewna własnych mięśni. Gyda patrzył na nią z półotwartym pyszczkiem, obawiając się, że zaraz przed jego oczami z powrotem upadnie w trawę.
- To dobrze, ale... - Ukąsił powietrze, łapiąc mały wdech, kiedy Liessa się zachwiała, a jemu się wydało, że traci przytomność. A nie. Tylko podniosła głowę i na niego spojrzała. - Na pewno? Tam są... - Raptownie przesunął zad, by ustawić się bokiem do nowej znajomej i spojrzeć w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widział ogony gazel. Przeszukiwał horyzont i przestrzenie między pniami akacji z nadzieją, że wypatrzy jakąś kulejącą sztukę, i mówił: - Tam są gazele, może jest jakaś chor... a nie, ty na nie polowałaś właśnie... Pomyślałem, że moglibyśmy do nich podejść, ale teraz uciekły i będą bardziej czujne. - Odwrócił się z powrotem ku Liessie. Fiołkowe oczy na tyle mocno przykuły jego uwagę, że nieumyślnie utknął w nich spojrzeniem swoich piwnych ślepi na cały czas przepełnionego zawstydzeniem stwierdzania, że: - Jestem kiepski w pościgach.
Uśmiechnął się przepraszająco i nieco obniżył łeb.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Liessa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:14 miesięcy Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:20 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 33
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 47
Doświadczenie: 5

#6
18-01-2017, 18:06
Prawa autorskie: jo // Disney tło

Nawet nie wiedziała kiedy na jej pysku wymalował się ciepły uśmiech. Lew zdawał się dbać o nią, mimo że się nie znali ani trochę. Miał w tym jakiś interes? Oszukiwał ją dla żartu? Nie, wyczuwała, że jego przejęcie było szczerze, i szczerze martwił się o nią. Wiedziała, że była w kiepskim stanie, minęło kilka dni odkąd udało jej się upolować zaledwie małą surykatkę i jakiegoś węża, ale to nie było wystarczające po kilkutygodniowej głodówce i wędrówce donikąd.
Spojrzała w oczy młodego, i miała wrażenie że jej przeklęte oczy widzą coś więcej niż tylko ślepka--widziała ciepło, i siłę, tak jakby w oczach Gydy żarzył się delikatny, łagodny płomyk ogrzewający jej ciało nie tylko od środka.
-To ja tu jestem fajtłapą.- westchnęła. Idea, że ktoś inny mógłby być gorszy od niej, że nie była najgorsza było tym samym gdyby ktoś powiedział jej że ogień jest mokry, a niebo zielone. Jej beznadzieja była oczywistością, i nie próbowała nawet uwierzyć że Gyda naprawdę był w czymś kiepski.
-Odpocznę tylko chwilkę... I spróbuję jeszcze raz. Przepraszam, że cię zmartwiłam.- szepnęła, targana wyrzutami sumienia. Nie chciała też prosić o pomoc w polowaniu, mimo że była pewna iż nie da rady się ruszyć nawet po chwili odpoczynku.
Była zbyt zmęczona żeby wyczuć obecność kogoś jeszcze, ale pomógł jej w tym jej orli duch przyjaciel, krążąc nad Belialem. Kiedy Liessa w końcu go zauważyła, położyła uszy po sobie i skuliła się lekko. Znów ktoś nieznajomy, i w dodatku o wiele większy...
[Obrazek: liessa_sygna_by_deadfisheye_0-dau0bp1.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-01-2017, 18:08 przez Liessa.)
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#7
18-01-2017, 18:22

- A weź! Ale grzmotnęłaś poważnie, dobrze, że nos masz cały - stwierdził wesoło, podnosząc lewą przednią łapę i nieśmiało wskazując nią na szary nosek lwicy. - Mój brat kiedyś tak uderzył nosem w ziemię, że mu cały spuchł, mogło mu to zostać.
Poruszył barkami w kilku taktach cichego, podszytego braterską złośliwością chichotu.
Nadal był nieco zmartwiony stanem samicy, nie był jednak typem, który usilnie nalegałby na przyjęcie oferty swojej pomocy. Z resztą nie złożył jej jeszcze, bo cóż by mógł wielce Liessie zaproponować? Przyniósł ze sobą tylko wyciszenie, którym spowiła go całodzienna wędrówka, spokój wewnętrzny i samozadowolenie ze znalezionego zagajnika akacjowego. Dlatego mimo że widok samicy i wystających spod jej skóry żeber przyprawiał jego czoło o mimowolne mięcie się, starał się zatrzymać jakiekolwiek obawy o stan zdrowia lwicy dla siebie. Po części też prostodusznie uwierzył, że faktycznie ma się dobrze, a stąd przecież prosta droga do stwierdzenia, że nic mu do tej chudości i roztrzęsienia. Trochę na nieszczęście Liessy, która czuła, że nie jest w stanie podołać kolejnemu polowaniu, a trochę na jej korzyść, bo przynajmniej zyskała w Gydzie chociaż na kilka chwil bezpretensjonalnego druha. O ile to jej wystarczy, bogowie sawanny winni być zadowoleni, ale sprawy miały przybrać nieoczekiwany obrót.
Lewek spojrzał w kierunku, w którym odwróciła się lwica. Wstrzymał na chwilę oddech, zauważywszy siedzącego nieopodal samca, wielkiego i silnego. Niespecjalnie dał po sobie cokolwiek poznać, ale wewnątrz skamieniał z zaskoczenia. Przeoczyć takie zagrożenie znaczy zginąć. Miał już siebie i swojej nieostrożnośći dość.
- Nic tu po nas, lepiej stąd chodźmy - burknął kącikiem pyska, marszcząc brwi. Czekał tylko, aż Liessa z powrotem na niego spojrzy, żeby mogli odejść od Beliala, zanim sytuacja obróci się na ich niekorzyść.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

#8
18-01-2017, 19:53
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Bez wątpienia zauważyli szarego, to jednak nic dziwnego bo Beli nie próbował się kryć... Tylko czyżby oni się przestraszyli? Łooohoho, to mocno połaskotało jego ego, ale postanowił się tym nie unosić. Podszedł do nich bliżej, zachowywał się spokojnie bez zgrywania kogoś silniejszego, w razie potrzeby zły duch, czy jak go nazwać, był mu w stanie pomóc.
- Anudora! - znów jakby ten drugi przywitał się za niego. Spojrzał w niebo gdy zatrzymał się przed nimi.
- całkiem fajna pogoda na polowanie, acz widzę że coś wam nie wychodzi... - zarechotał cicho.
- też jestem głodny... Może razem złapiemy coś większego? - sam sobie dziwił, nie często oferował komuś pomoc. Spojrzał na lwicę, dla cieniowiska była by interesująca, teraz jednak nie miało to znaczenia. Widział jednak że była mocno wynędzniała, a to nigdy się szaremu nie podobało, uważał że można zginąć w walce, nawet nieczystej ale nie z głodu. Postanowił że spróbuje jej pomóc.
- jestem Belial... - skinął łbem.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-01-2017, 20:32 przez Belial.)
Liessa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:14 miesięcy Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:20 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 33
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 47
Doświadczenie: 5

#9
18-01-2017, 20:13
Prawa autorskie: jo // Disney tło

Kiwnęła łebkiem i spojrzała na Gydę pytająco, może nawet błagająco. Bała się, i nie wiedziała co za chwilę może się stać, a ona nie miała siły na ucieczkę czy walkę. Zresztą walkę i tak by przegrała.
Kątem oka widziała, że Belial do nich podchodzi, ale bała się spojrzeć wprost na niego. Chciała jak najszybciej potruchtać daleko stąd, niestety niezbyt jej i Gydzie się to udało.
Dopiero kiedy Belial się odezwał Liessa odważyła się unieść wzrok, uszy przylegające płasko do łba. Była lekko pochylona, nie tylko ze zmęczenia ale był to też jej odruch, musiała ukorzyć się przed silniejszym. Oby jej nie zbeształ, nie wygonił, nie wyśmiał... Nie chciała już tego słyszeć, ale spodziewała się tego, i wyczekiwała tego by nie być niemiło zaskoczoną.
Belial jednak zdawał się być przyjaźnie nastawiony, chociaż brakowało mu aury podobnej do tej, którą wyczuła w młodym Lwioziemcu, i był to wystarczający powód by mu nie ufać.
-J...jestem Liessa.- odparła zanim w ogóle zastanowiła się czy powinna. Potem skupiła się jeszcze raz na tym, co szary powiedział. Czy on naprawdę oferował im pomoc w polowaniu? Tak po prostu? Jej, nędznemu nieudacznikowi?
[Obrazek: liessa_sygna_by_deadfisheye_0-dau0bp1.png]
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#10
19-01-2017, 02:11

Wcale mu się to nie podobało. Wcale a wcale. Samiec był duży, miał pewny krok i emanował zwodniczą pewnością siebie, przynajmniej na początku i jeszcze przez chwilę, kiedy rechotał z ich rzekomego fiaska na polowaniu. Gyda stał wtedy w bezruchu przed Liessą, zwrócony do niej bokiem, a przodem do nieznajomego. Na jego pysku malował się mimowolnie nieco wrogi wyraz - zmarszczki na nosie pogłębiały się z każdym bardziej gwałtownym ruchem Beliala, a wygładzały się, kiedy Gyda przywoływał się od razu potem do porządku, tak, że pozostawał mu tylko koniec końców skierowana w stronę różnookiego podejrzliwa mina. Tym bardziej podejrzliwa, im mniej Belial odpowiadał obawom młodego. Ten bowiem czuł się w obecności dwójki spłoszonych podrostków pewnie i swobodnie, a poza tym nie wyrażał ani gestem, ani słowem chęci wyrządzenia im krzywdy. Zachowywał się bardziej jak starszy brat niźli obcy samiec, wobec których Gyda czuł instynktowny respekt. Problem ze starszymi braćmi, jak i w ogóle z braćmi, był jednak taki, że bywali nieprzewidywalni i często zdarzało się tak, że szukali tylko okazji, by dać młodszemu rodzeństwu znać o jego słabości, najcześciej pod jakimś pozorem, uczynności na przykład lub podzielenia się jakąś wiedzą. Chodź, pokażę ci największe drzewo na sawannie, mówili, po czym podprowadzali pod jakieś zakryte gałęźmi zapadlisko w ziemi i potem bardzo dobrze się bawili.
Gyda odnalazł więc w zachowaniu Beliala całkiem wiele pretekstów do tego, by mu nie ufać, jednocześnie jednak szary lew emanował właśnie tym wszystkim, co stanowiło odwrotną stronę tej negatywnej strony medalu każdego z podejrzeń - wynosił się ponad młodszych pewną siebie nutą w głosie, przy tym chcąc zaoferować im pomoc. Co tu robić. Może się przedstawić, tak na dobry początek.
- Gyda. - Krótka pauza. Ściągnięte brwi i zmarszczone czoło nie chciały być woli Gydy posłuszne, więc następne słowa lew wypowiedział okraszone tym nieco nieuprzejmym wyrazem pyska. Ton mimo to, i całe szczęście, pozostał plastyczny i z łatwością zaintonował zainteresowanie. - Myślisz, że się tutaj coś znajdzie? Tamte gazele uciekły, pewnie powiedziały o nas już wszystkim ptakom. - I nawet znalazło się na koniec w postawie Gydy na tyle swobody, by zarzucić lekko łebkiem, jakby chciał wskazać ku rzeczonym gazelom thompsona. Lekko, trochę tylko.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

#11
19-01-2017, 06:59
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial spojrzał tym razem na samca...  Młody był, ciekawe czy ambitny jak często się zdarza u młodzieży. 
- Tak... Tu już może być ciężko... - Belial i tak zawsze polował na małe zwierzęta, lenistwo sprawiało że jadł gorsze żarcie, byle tylko się nie męczyć. 
- mimo to musimy jakoś sobie poradzić... - uśmiechnął się cwaniacko do młodzieńca 
- myślę że to nie problem dla młodych pełnych energii Lwów? - spojrzał też na lwicę...  Ta chyba nie pasowała pod ten opis. Beli mimo to miał pewien pomysł. 
- zapolujemy na guźce. Trzeba ich jedynie poszukać...  Bywają agresywne w większej grupie... Można to wykorzystać. -  dlaczego im pomaga? Czemu ostatnio stał się takim typem? Jeszcze jakiś czas temu brzydziło go takie zachowanie... Oj dziwne rzeczy się dzieją.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#12
01-02-2017, 18:12

Guźce. Fantastycznie. Gyda wręcz uwielbiał guźce. Zwłaszcza te zwinne, te szybkie i te waleczne. Zwłaszcza te stare z połamanymi kłami, prawie równe jego wzrostowi, dwukrotnie od niego silniejsze. Jeśli młody miałby liczyć porażki, których przysporzyły mu świnie, nie starczyłoby mu palców, nie starczyłoby mu wstydu, zdechłby, przytłoczony wspomnieniami o tych wszystkich wytracianiach prędkości za oddalającymi się raciczkami lub bliskich i bolesnych spotkaniach z ziemią. O tutaj. Pod brodą. Miał ostatnie zadrapanie. Rąbnął w kamień.
Dlatego kiedy Belial zaproponował polowanie właśnie na nie, Gyda w pierwszej chwili stracił sprzed oczu cały świat i ledwie ustał na łapach, pozwalając całej tej świńskiej menażerii, na którą dotychczas bezskutecznie ważył się polować, maszerować przed oczyma wyobraźni - guźce pulchne i guźce szczupłe, guźce długonogie i niskopodłogowe, sine i rdzawe, o oczach brązowych i piwnych, jak jego własne.
- Super. Możemy - wydukał przez zaciśnięte zęby z nieudolnie powstrzymywaną zmartwioną miną, kiedy zauważył w końcu przed sobą parę dwukolorowych oczu czarnego samca, wpatrujących się w niego w oczekiwaniu na odpowiedź. - Jasne - próbował się rozluźnić, rozmiękczyć ściśnięte gardło. Odchrząknął. Przebrał tylnymi łapami, przednią prawą przetarł brodę i wspomniane na niej zadrapanie. Łypnął na Liessę, chcąc znaleźć w jej fiołkowych oczach jakąś dla siebie podpowiedź. - Widziałeś jakieś? Tutaj? - zapytał Beliala ciągle dosyć słabym głosem. O nic głupszego zapytać nie mógł. Ale zdenerwowanie nie pozwalało mu wyjść z inicjatywą, miał jednak nadzieję na wyswobodzenie się z jego dygocącego uścisku i zaimponowanie starszemu samcowi - to drugie uczucie, swoją drogą, mogło być najlepszą motywacją do tego, żeby wziąć się w garść, bo jeśli idzie o zastanowienie Beliala nad tym, czy ma do czynienia z ambitną młodzieżą, odpowiedź na to pytanie w przypadku Gydy była jednoznacznie pozytywna.

/szkoda mi tego wątku, żeby się zmarnował, ale jeśli Liessa nadal nie będzie odpisywać, to może Gyda z Belialem uznają lwicę uznają za niezdolną do wysiłku i wybiorą się na to polowanie sami?
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

#13
16-02-2017, 22:20
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial wzruszył ramionami. 
- trzeba poszukać... Najlepiej przy wodopoju. - odparł do młodego samca. Ciekawe czy młody się do czegoś nadaje, jak się zachowuje i czy ma w sobie ikrę...
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#14
17-02-2017, 11:25

Gyda i Belial poszli na łowy sami. Liessa była za słaba, by móc za nimi nadążyć, a co dopiero polować. Powiedzieli jej, żeby poczekała, aż wrócą z posiłkiem. Obrót spraw. Polowanie miało przybrać dla Gydy kształt prawdziwego testu, sprawdzenia się. Nie szło jedynie o próżny popis przed równolatką, ale wyświadczenie jej prawdziwie niezbędnej przy- lub raczej posługi. Kryterium, podług którego wyimaginowany starzec z siwą grzywą miał ocenić polowanie, nie była wyimaginowana skala rozciągająca się od potknięcia o własną łapą, a kończąca na zabitym bawole, tylko sytość żołądka potrzebującej. Mniej syty — gorzej, bardziej — lepiej.
— Jeden z nas się przyczai, a drugi na niego zagoni guźca?
Myślał nad tym pytaniem tak długo, że aż wstyd się przyznać. WYPRODUKOWAŁ JE. Był świadkiem wszystkich procesów, które zaszły w jego krwi i głowie, żeby w końcu ułożyć język w jot, ułożyć język w A, a całość zamknąć wznoszącą intonacją, by broń Boże nie wydać rozkazu, ale zapytać.
Byli już daleko od Liessy. Drzewa rosły bliżej siebie, trawa wydychała soczystszą zieleń.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

#15
17-02-2017, 16:37
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Belial nie był znów taki stary więc młodszy lew nie powinien w nim widzieć tylko nauczyciela a też konkurenta. Z tym że teraz faktycznie Beli chciał dać lekcję młodemu... Uśmiechnął się cwaniacko i odparł. 
- tak będzie najłatwiej... Ale my nie chcemy by było za łatwo nie? - spojrzał na młodego nie przestając się uśmiechać. 
- byłem w twoim wieku gdy mój herszt kazał mi przynieść mu cztery kły guźca... Musiałem więc ubić dwa. W dodatku nie miałem zbyt wiele czasu... Więc musiałem ubić dwa na raz. - zatrzymał się w miejscu i znaczenie ciszej dodał. 
- czasem wystarczy pomyśleć... Trzeba być kreatywnym... A może nawet się nie zmęczysz. - Belial mógł mu pomóc w polowaniu ale chciał by ten zrobił to sam... I chyba miał pomysł jak młodego do tego zmotywować. 
- tamta lwica jest głodna... Zrobisz na niej wrażenie gdy ubijesz dwa guźcce. I jeśli tego dokonasz to potwierdzę że zrobiłeś to sam. - zrobić wrażenie na samicy, co mogło być większą motywacją dla młodego samca? Bel już wyczuł zwierzynę, kilka sztuk koiło pragnienie przy małym jeziorku. 
- jakieś pytania? Służę pomocą... - praktycznie już szeptał by nie spłoszyć zwierzyny.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-02-2017, 16:38 przez Belial.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości