Wodospad w dżungli

[Drake]

Tu jest wodospad. Za strumieniem wodospadu znajduje się jaskinia. Jest w niej ciemno, ale rozświetlają ją dziwne, błyszczące na niebiesko rośliny. Obok wodospadu rośnie wysoka trawa, drzewa i inne typowe elementy dżungli. W konarach wielkiego drzewa  jest dziupla blisko ziemi, Aby się do niej dostać trzeba wykonać mały skok. Często chowają się tam lwiątka.

[Drake]

Przybyła, miała na głowie wiele spraw i dręczących myśli. Napiła się wody i wspięła na drzewo z dziuplą. Położyła się na gałęzi, po czym obserwowała strumień wodospadu. Czuła coś dziwnego.

[Wendigo]

Ciemny lew przechadzał się po dżungli, ukazującą swój urok przeróżnymi odcieniami zieleni. Jak na porę deszczową to ku zdziwieniu brązowego nie padało, było nawet przyjemnie uniknąć mokrej sierści gdy tylko się wyłoniło z jakiejś kryjówki. Wędrując naprzód, usłyszał sam siebie jak jest głośny gdy się przemieszcza. Przywykł już trochę do szumu deszczu, więc może stał się nieco mniej ostrożny jeśli chodzi o stawianie kroków, choć było też możliwe że po prostu go nie obchodziło czy ktoś go zauważy, złych zamiarów nie miał. Słysząc szum wody, podniósł nieco łeb i ujrzał wodospad. Skierował się w jego stronę, zbliżał się czujnym krokiem, nigdy nie wiadomo co może się kryć w tym miejscu. Może to nawet był teren jakiegoś stada? Jeśli tak, to nie miał zamiaru tutaj się zatrzymywać, nie miał zamiaru być powodem jakiejś draki przez swoją obecność. Jak już był blisko tafli wody, poczuł jakiś zapach. A jednak. Szybko stanął jak na baczność i zaczął się rozglądać wokół, nic jednak nie widział, przynajmniej na ziemi. Zaczął patrzeć się na drzewa i ujrzał warana (warankę?) na jednej z gałęzi drzew. Odchrząknął cicho, wyglądał jakby chciał zamaskować lekkie zaskoczenie wywołane nieznajomym.
- Witam, nie spodziewałem się że ktoś tu może być. Mało kto chodzi samotnie. - rzekł i usiadł obok wody. Z zaciekawieniem przyglądał się gadowi, dawno już takowego nie widział.

[Drake]

Przywykła do tego, że wszyscy się na nią gapią, czują strach i nienawiść wobec niej. Była zdziwiona, nikt przez całe jej życie nie przywitał się z nią w sposób kulturalny. -Witaj. Nie trzeba się dziwić. Nie mam stada, ani przyjaciół.
Widziała wiele lwów, ale ten wyglądał jej na jakiegoś, który przeżył wiele walk.

[Wendigo]

Na słowa warana nieco zmarszczył nos, przenosząc wzrok na wodę, odzwierciedlającą wodospad.
- Niektórzy uważają że ci bez stada są dziwni, jednak nie da się porównać wolności samotnika z przynależnością do jakiejś grupy, wtedy ma się zawsze jakieś obowiązki. Lecz brak jakichkolwiek znajomych potrafi dać w kość. - Powiedział na głos swe myśli, jakby były skierowane w powietrze. Zdziwienie na twarzy nieznajomej nieco zbiło go z tropu. Czyżby powiedział coś niestosownego? Nie wydawało mu się. Podszedł do wody i musnął łapą wodę, widząc swoje drżące odbicie. Wypadałoby się przedstawić, nie wyglądał na miłego, a wyjść na takowego nie chciał. Odwrócił łeb w stronę gałęzi na której znajdował się waran.
- Wendigo jestem, wędrownik jakich wiele. - Niczym szczególnym się nie wyróżniał, typowy lew.

[Drake]

-Drake. Zwykła samica warana szarego.
Zeszła z drzewa i zaczęła sunąć w wśród traw. Dotarła do wody.  Napiła się i  usiadła na małej skale obok drzewa, na którym wcześniej przebywała.

[Wendigo]

Po krótkiej odpowiedzi Drake, doszedł do wniosku że nie miała ochoty na rozmowę lub coś ją trapiło. Podążał wzrokiem za piaskową, myśląc po co tu tak naprawdę przyszedł. Było to dobre miejsce do wypoczynku, jednak za wiele to się tu nie działo. Zauważył niewielki kamień, leżący na ziemi przed nim. Chwycił go łapą i rzucił do wody, patrząc na okrągłe fale powoli rozchodzące się po jeziorku. Nudy. Ziewnął, ukazując dwa rzędy lekko żółtych już zębów.
- Skąd pochodzisz? - Spytał.

[Drake]

-Mimo, że jestem pustynnym gatunkiem wyklułam się z jaja właśnie tu.
Kiwnęła łbem. Przypominając sobie dawne lata i przejścia z rodziną jej źrenice stały się wąskie.

[Wendigo]

Lew uniósł lekko brew na odpowiedź Drake. Nie spodziewał się tego że pochodzi stąd, może wydawało mu się to dziwne bo sam znajdował się daleko od swych rodzinnych ziem. Gdyby miał szansę to by wrócił, chociaż na chwilę, wiedział jednak że nie ma po co wracać.
- To ciekawe, ja sam stąd nie jestem. Szukałem jakiegoś miejsca gdzie bym mógł na dłużej się zatrzymać, i tak wylądowałem na tych terenach. - powiedział i zastrzygł uchem. Skoro Drake pochodzi stąd, to może wie co nieco o okolicach? Świadomość tego że mogą tu się znajdować niebezpieczne obszary by się przydała, szczególnie dla niego.
- Wiesz coś o stadach tu przebywających? - Zwrócił wzrok w stronę Drake'a.

[Drake]

Spojrzała na niego.

-Nie ma tu stad lwów. Jedynie jakieś grupki lemurów.

Machnęła lekko ogonem. -Jeżeli chcesz pokażę Ci kilka miejsc.
Zaproponowała i zeszła ze skały. Widać ją było wśród wysokich traw. Rozmyślała o jaskini za wodospadem, o której wiedzą tylko stare, doświadczone zwierzęta żyjące w tej krainie. Weszła na skały obok strumienia wodospadu. Zwierzęta nie umiejące dobrze pływać po nich przechodziły do jaskini. Mimo, że Drake potrafiła pływać, czasami tędy przechodziła. Cały czas spoglądała na lwa.

[Wendigo]

"Grupki lemurów? Nie brzmi groźnie." pomyślał, przynajmniej nie było tu żadnego stada, wolał je unikać. Propozycja Drake przypadła mu do gustu, lepsze to niż pałętanie się wszędzie samemu. Postanowił przyjąć propozycję.
- Chętnie pójdę, lepsze to niż siedzenie i dumanie o życiu. - Wstał i się przeciągnął, rozprostowując kości.
- Gdzie chcesz iść? - Spytał i spojrzał pytającym wzrokiem na Drake'a.

[Drake]

-Zacznijmy od jaskini. Później odwiedzimy jeszcze jakieś miejsca.
Poruszyła łbem i przeszła przez strumień wodospadu. Otrzepała się lekko. Znalazła się w wielkiej jaskini. Był tam świecące na niebiesko kwiaty. Małe owady chowały się za roślinnością. Czekała na Wendingo'a. -Jeśli nie chcesz płynąć, przejdź po skałach!
Krzyknęła, głos rozległ się po jaskini. Było go słychać poza nią. Położyła się obok spadającej w dół wody.

[Wendigo]

Podążał wzrokiem za Drake gdy ta zniknęła za wodospadem. Nie miał pojęcia że tam się coś znajduje, z zainteresowaniem zaczął iść w stronę wodospadu. Nie wyglądało na to że w wodzie coś się czai, wskoczył więc do wody i przepłynął przez ścianę wody. Znalazł się w dużej grocie porośniętej jakimiś niebieskimi kwiatami. Ciekawym wzrokiem przyjrzał się kwiatom, po czym pacnął łapą jeden z kwiatów. Posypał się jakiś dziwny pyłek, którego Wendigo nie miał zamiaru dotykać, licho wie co to może być. Odwrócił się w stronę ściany wody i rzekł do Drake:
- Ładnie tu, można się ukryć w razie potrzeby.

[Drake]

-Heh... Spokojnie, ten pyłek nic nie robi. Jedynie unosi się w powietrzu.
Rozejrzała się po jaskini dostrzegając owady. Poszła w głąb jaskini. Nie było to zbyt daleko. Była tam mała grota, porośnięta roślinnością, tym razem rośliny były jak te z poza wodospadu. Zielone... Położyła się obok krzaczka. -Potem ruszymy do nory.
Mruknęła. Było ją słychać w całej jaskini.

[Wendigo]

Pomimo słów Drake, postanowił nie zbliżać się do pyłku. Już chciał się zapytać czy to wszystko w tym miejscu, lecz nic nie powiedział gdy zauważył że piaskowa zaczęła iść w głąb jaskini. Szedł za nią rozglądając się wokół w tym skrytym przed światem zewnętrznym miejscem. "Nory?" Pomyślał, nie wiedząc że może coś się tu jeszcze kryć.
- A więc, prowadź. Może trafimy na coś ciekawego. - Powiedział dość cicho, mimo to słowa jego było dobrze słychać dzięki echu noszonego przez ściany.