♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Callum
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:27 Dołączył:Mar 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 55
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 85
Doświadczenie: 5

#1
07-03-2017, 15:41
Prawa autorskie: lineart-Malaika4/ kolory- ja/ cienie-Soren/ tło- Disney

Callum

Czteroletni Lew

Samotnik



charakter
Jak na kogoś tak krótko żyjącego Call ma już całkiem poukładane w głowie. Chociaż cel jego drogi jeszcze nie został mu podany.
 Pozorna pewność z jaką kroczy jest wypełniona kleistym gazem braku wiary w siebie i obaw. Na szczęście gazy mają to do siebie, że nie wylatują ze szczelnych naczyń,  a on szczelnie w sobie tłumi wszystkie obawy i lęki.  Na pierwszy rzut oka oschły z niego typ. Małomówny i zamyślony. Wydaje się być osobą opanowaną wręcz nieprzeciętnie spokojną. Zdarza się nawet, że ktoś określi go mianem miłego i przyjaznego- „Po prostu nie umie się odnaleźć.” Prawda jednak nieco odbiega od prezentowanej okładki. Jego małomówność, można spróbować nazwać specyficzną. Lubi mówić, jeśli ma do powiedzenia coś ciekawego (oczywiście w jego mniemaniu) lub jeśli wie, że ktoś za chwilę nie rzuci się aby wydłubać mu oczy. Ponadto miły obraz jaki mógłby wokół siebie stworzyć psuje się gdy w ust wylewa mu się wodospad sarkazmu i zgrabnie odzianej kpiny. Mimo tej odrobiny arogancji, jest on dobrym i uważnym słuchaczem. Raczej nie zdarza mu się przerywać, Sam tego bardzo nie lubi. Typ stratega i obserwatora. Porywczość nigdy nim nie kierowała. Nigdy też nie był urodzonym wojownikiem. Unika otwartych konfliktów. Ufa bardziej ciętemu językowi, niż sile łap i ostro zakończonym pazurom.
Trzeba powiedzieć, że Call jest egoistą, bez dwóch zdań. Jest i tyle. Nigdy nie wierzył w większe dobro i na pewno nie dałby się zabić za kogoś obcego. Oczywiści jeśli ktoś zajmuje w jego życiu dostatecznie ważne miejsce, to zapewne byłby zdolny do poświęceń. Ale jak dotąd na jego drodze nie stanął nikt godny miana chociażby przyjaciela. Czy jest on złą postacią? Oh, do takiego wniosku sam by nie doszedł. Mimo całej jego zgryzoty nie jest jednak zły.

 aparycja

Porusza się z może aż nazbyt przesadnym dostojeństwem. Trochę powłócząc łapami, tak jak by stawiał je z lekką niechęcią czy może łaską dla ziemi, po której kroczy.
Jak na lwa  drobnej budowy. Raczej wielkości samicy niż samca w swoim wieku. Zwinny i nie obdarzony dużą siłą. Sierść ma kolor szaro-złoty. Może lekko podchodzący pod brunatny. Ciemniejsze pasma biegną mu w z dłuż kręgosłup i zachodzą w kierunku łap. Grzywa i końcówka ogona mają rdzawy odcień. Nie zbyt pokaźna.
  Łeb nieduży,  podłużny, o ostrych rysach. Wokół rdzawobrązowych oczu ciemne obwódki.


przeszłość

Wychowała go matka. Biała lwica o kryształowym spojrzeniu.  Ojca zna tylko z opowieści.
Urodził się jako najmniejszy w miocie. Ale jak widać nie wpłynęło to na niego negatywnie.  Podczas zabaw szybko nauczył się, że nie ma szans z silniejszym rodzeństwem.
Pewnego ciepłego dnia gdy jego nieznośne rodzeństwo oddawało się swawolnym zabawą położyła się obok niego matka.  Bił od niej ten dziwny zapach dający otuchę i bezpieczeństwo. Mały lew głowę miał położona na przednich łapach i spod przymrużonych powiek patrzył na świat. Jednak gdy matka znalazła się tak blisko drgnął lekko i zerknął na nią.
"Co robisz?" - spytała miękkim aksamitnym głosem. Mały nieznacznie wzdrygnął się w geście niewiedzy."Czemu do nich nie dołączysz?"
"Nie chcę" - mruknął malec.
"Skoro uważasz, że nie masz sans podczas takiej zabawy, możesz spróbować znaleźć ich słabe punkty i wykorzystać je. Zobacz jemu na przykład trzęsą się nogi" kiwnęła głową stronę jednego z kociaków. Oczy Callum'a powędrowały we wskazanym kierunku. Chwilę przyglądał się potyczce dwóch braci. "Jeśli nie chcesz bawić się z nimi, wykorzystaj czas na analizowanie otoczenia" dodała po czym wstała i przeciągnął się. Od tamtego czasu Call nadal poświęcał równie mała ilość czasu na zabawy z rodzeństwem, ale teraz gdy ich unikał coraz częściej z zainteresowaniem przyglądał się otoczeniu.
W życiu każdego przychodzi taki moment gdy po raz pierwszy spotyka się ze śmiercią.  Call spotkał ja już jako kociak, chociaż nie przyszła do niego. Pewnego popołudnia wraz z wiatrem przybył na sawannę wielki skrzydlaty cień. Rodzicielki nie było wówczas z potomstwem, oddaliła się na polowanie. Większość rozkosznego miotu siedziała w stosunkowo chłodnym cieniu. Prócz parze chyba największych i najbardziej rozbrykanych z rodzeństwa. Wspięli się na wielki kamień, który wystawał z ziemi nieopodal i próbowali polować na jaszczurki. Robili to jednak bardzo nieudolnie, bo wszystkie im uciekały. Wówczas wielki cień zniżył lot i zapikował na jedno z lwiątek. W ciągu paru sekund porwał go w przestworza. Widzieli złota szamoczącą się plamkę oddalającą się wraz ze skrzydlatym intruzem. Było to szokujące przeżycie dla małego Callum'a.
Kolejnym mocnym kopniakiem od życia, było zniknięcie białej lwicy. Nastąpiło to długi czas po śmierci jednego z braci. Tym razem miot był już starszy i  uczył się polować na coś większego niż jaszczurki.  Zazwyczaj jednak kociaki wychodziły z gęstych traw dopiero na koniec lekcji. Głównie obserwowały polowanie matki. Miało być tak i tym razem. Lwica skradała się do swojej ofiary po czym atakowała. Puściła się pędem za potencjalnym obiadem i zniknęła potomstwu z oczu. Mijał czas. Godzina, dwie, w końcu wieczór zamienił się w ciemna noc. A gdy ta ustała i jasność świtu zaczęła razić lwiątka, poczuły dreszcz niepokoju. Czekały w miejscu cały kolejny dzień. A z kolejnymi promieniami słońca ruszyły śladem, którym zniknęła ich matka. Przeszły razem kilka kilometrów głodne i przerażone. Jednak nie spotkały na swojej drodze, żadnego śladu obecności lwicy. W tedy powstała pierwsza prawdziwa kłótnia. Nie mogąc się porozumieć lwiątka rozdzieliły się. Callum poszedł wraz z dwiema siostrami kierunku wodopoju.
Chociaż pogodzenie się z prawdopodobną śmiercią matki było trudne, w końcu przyszedł taki dzień, gdy łatwiej było o tym myśleć w ten sposób.
Trzeba przyznać, że trójce młodych lwiątek powodziło się całkiem dobrze. Strategiczny umysł Call'a i ich zwinność i siła dobrze ze sobą współgrały. Nauczyli się do siebie szacunku i współpracy miedzy sobą. Chociaż Call przebywając z nimi widział większe korzyści dla siebie niż dla nich, był pewnie, że one go nie zostawią. I tak było. Było, ponieważ półtorej roku temu na skutek wypadku sytuacja uległa zmianie. Łapy poniosły rodzeństwo ku wąwozowi. Szli powoli przy jednej z krawędzi rozprawiając o ostatnim polowaniu, które zakończyło się dużym sukcesem. Byli w dobrych humorach i nawet kotłujące się nad nimi czarne chmury nie mogły im go zepsuć. Chcieli znaleźć przyjemne miejsce do przeczekania ulewy która miała nadejść. Ich nieśpieszne tępo i lekceważące podejście do żywiołu przeważyło szalę. Z nieba runęły ciężkie krople i zerwał się wiatr. Dmuchało na tyle mocno, że ledwo można było iść wyznaczonym kursem. Bez zbędnych słów ustalili, że trzeba pędem znaleźć się w jakiejś szczelinie między skałami, jeśli nie chcą by wiatr ich zdmuchnął do wąwozu. Puścili się biegiem.
Call trzymał się raczej z tyłu, gdy jeden z silniejszych podmuch przesunął go o parę metrów ku przepaści.  Zdążył wbić pazury w uciekającą mu spod łap ziemię. Była jednak już na tyle mokra, że nie pomogło mu to w żaden sposób. Nie wiedział co go uratowało.  W jaki sposób to przeżył. Gdy się obudził świeciło już słońce. Każdy centymetr ciała bolał go okrutnie ale żył. Zaraz jednak się okazało, że płynąca woda musiała przenieść go dobry kawał drogi. Nie rozumiał jakim cudem się nie utopił ani niczego nie połamał. Rozumiał jednak, że odnalezienie sióstr teraz będzie równie trudne jak odnalezienie matki, po pamiętnym zniknięciu. Mogły też skończyć dużo mnie szczęśliwie od niego.
Chcąc nie chcąc zebrał się w sobie i wówczas zaczęła się jego samotna podróż.

Od pamiętnego upadku, zauważył, że cierpi na niewytłumaczalny lęk przed wysokością.
Odpowiedz
Askari
Wódz
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:352 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 76
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

#2
07-03-2017, 15:46
Prawa autorskie: av - Shimyur; podpis - Ja
Tytuł pozafabularny: Junior Admin

A własnie ze nie, bo Khett - http://kitchiki.deviantart.com/art/Fathe...-263414066

Dobra rada> Skoro już wyliliłeś/aś się na tak wyczerpującą i oryginalną biografie to design też zrób własny.
[Obrazek: CXahL1L.png]
Bring me the head of the lion king
Let me see the things he's seen
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-03-2017, 15:48 przez Askari.)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości