Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
26-09-2017, 00:19
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Od kilku dni Tib zajmował się patrolowaniem okolicy Mrocznych Grot. Dopóki miał pod swoją opieką Tene wraz z Arvo, stary nie mógł się za bardzo oddalać od legowiska, i z tego powody rozważał już jak mógłby się ich pozbyć. Oczywiście, przez "pozbycie się" Tib rozumiał znalezienie im bezpiecznego miejsca, chociaż kilka razy myśli podsunęły mu pewne amoralne rozwiązanie, metodę na pozbycie się zbędnego balastu i świadków. To tak jakby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, w przenośni i dosłownie. Kiedyś stary od razu porzuciłby te myśli, lecz ostatnimi czasy, kiedy to żądza zemsty połączana z trawiącą go od środka rozpaczą brały górę na logiką i zdrowym rozsądkiem, stary potrafił rozważać sposób na uproszczenie sobie życia.
W końcu gdybym puściłby ich żywych to mogliby wrócić do Myra...- pomyślał i w tym samym momencie poczuł do siebie ogromną odrazę. Nein, to nie w moim stylu, jestem szturmowcem a nie sukinsynem...-zacytował w myślach jedno ze swoich ulubionych powiedzonek i od razu poprawił mu się humor. Wprawdzie nieznacznie, ale zawsze coś. By dopełnić dzieła poprawy nastroju, stary zaczął bawić w uśmiercanie w myślach. Tym razem padło, kto by zgadł, na Myra. Kiedy król zdążył już spłonąć żywcem, spaść z wysokości, utopić się i złamać piszczel, Tib dotarł nad rzekę. Nurt był w tym miejscu słaby, więc stary lew bez problemu mógł dostrzec w wodzie swoje odbicie. Kiedy w skupieniu przyglądał się swojej pogrążonej w chaosie grzywie, naszła go pewna myśli. Stary zachichotał cicho, obejrzał się czy aby na pewno jest sam, po czym zabrał się do układania swojej grzywy. Potem przyszła kolej na całą resztę, a kiedy lśnił już jak niemal nowiutkie Ferrari, uznał, że nadszedł czas. Dumnie wypinając pierś do przodu, uniósł prawą łapę ku górze. -Heil Kaiser- zakrzyknął i przez kilkanaście następnych sekund, z dumą wsłuchiwał się w swoje echo. Jak za starych dobrych lat- pomyślał zadowolony, po czym opuścił prawą łapę. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
28-10-2017, 14:27
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Odkąd Vasanti zamieszkała z ghalibową rodzinką i przyjaciółmi, rzadko zdarzało jej się oddalać od jaskini, w której dorastały pielęgnowane przez nią młode. Czasem jednak odczuwała potrzebę udania się na samotny spacer, choćby i po to, by zaspokoić pragnienie za pomocą innej wody niż ta, która znajduje się przy samej grocie. Udawała się wtedy nad rzekę, gdzie zazwyczaj witała ją zbawienna cisza i spokój.
Dziś jednak było inaczej. Już z oddali dobiegł ją ostry zapach obcego samca, a zaraz potem dołączył do niego głos wykrzykujący jakąś niezrozumiałą frazę. Kojarzyło jej się to z dialektem, którym, jeśli wierzyć opowieściom matki, uwielbiał posługiwać się dziadek Vei. Nie była jednak w stanie zrozumieć znaczenia słów, zwłaszcza tego drugiego. Ruda postawiła uszy i ruszyła w stronę samca, który swoimi czynami i postawą niewątpliwie sprawiał wrażenie stukniętego. W jej nowym domu również mieszkali wariaci, ale to byli swoi wariaci. A temu tutaj to nie wiadomo, co może strzelić do łba. Oby tylko nie podzielał zainteresowań z pewnym martwym już lygrysem, bo wtedy będzie zmuszony skończyć jak pasiasty... Stanęła naprzeciw tego szajbusa i przywiodła na pysk szeroki uśmiech. Zapowiada się ciekawa rozmowa. - Asante sana - rzuciła w jego stronę, co miało, w jej mniemaniu, równie wiele sensu co i jego wypowiedź. - Gawarisz ty pa lwiemu, towarzyszu? |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
28-10-2017, 18:32
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
-Scheiße- zaklął cicho pod nosem a podnosząc swój wzrok, upewnił sie że karwasze znajdują się na swoim miejscu. Jego spojrzenie napotakło rudą w momencie gdy ta rzuciła w jego stronę całkowicie obcą mu frazę.
-...und der Kaiser unser Meister?-odpowiedział pierwszym stwierdzeniem jakie przyszło mu w tym momencie do głowy po czym uważnie zlustrował nieznajomą. Nie wyglądała mu na jednego ze sługusów Myra, a poza tym była tutaj sama, ale czy aby na pewno? Tib na moment oderwał wzrok od swojej rozmówczyni, i przeleciał nim po okolicy. Czysto. Jego węch też nie odnotował żadnej obcej woni prócz tej jednej, więc stary mógł spokojnie założyć że ma do czynienia z miejscowym a nie z jednym z królewskich egzekutorów. Chociaż liczył się też z tym, że pozory mogły go mylić. -Chyba ja- odparł zerkając w ślepia swojej rozmówczyni- a swoją drogą ciekawy akcent- dodał śląc rudej lekki uśmieszek. -Tylko mi bitte nie mów, że znowu wlazłem na teren jakichś szajbusów, a ty jesteś przykładnym strażnikiem, który musi mnie stąd przegonić...- rzekł, udając zrezygnowanie. Stary nie odnotował niczego, co mogłoby świadczyć, że teren na którym przebywa znajduje się "pod ochroną" jednego ze stad, chciał po prostu nieco podrażnić się z lwicą. -Kłaniać się też nie mam zamiaru, bo ostaniami czasy strasznie doskwierają mi bóle pleców- tym razem stary nie miał zamiaru ukrywać się z tym, że nie traktuje tego poważnie. -Übrigens, jeśli już przerywasz komuś heilowanie, to chociaż wypadałaby się przedstawić, ja?- prawa brew starego powędrowała ku górze, a uśmiech delikatnie się poszerzył. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
28-10-2017, 19:31
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Z nieskrywaną fascynacją obserwowała, jak nieznajomy odstawia kolejne cyrki. Utwierdzało ją to tylko w przekonaniu, że coś jest z nim nie tak, lecz bynajmniej nie sprawiał wrażenia niebezpiecznego. Tacy raczej nie drą się bez powodu na cudzym terenie; takie wygłupy na ogół nie sprzyjają niecnym planom.
- Nie ciekawszy niż twój - odrzekła uprzejmie, co zresztą było prawdą. Ona tylko grała, a ten zachowywał się tak, jakby ten sposób mówienia był dla niego codziennością. Ciekawe, jak jego pozostali rozmówcy radzili sobie z tym, że co któreś jego słowo brzmiało jak bełkot. Bacznie go lustrowała, słuchając tego, co ma jej do powiedzenia. - Bez obaw, tu nie ma komu się kłaniać. Rzadko kogoś spotykam, dlatego zdziwił mnie twój widok - stwierdziła. - Można wiedzieć, co cię tu sprowadza? Ach, kiedyś to by mu kazała się kłaniać! Padać do łap! Tak ją to bawiło przez lata, ale czy zapewniało jej prawdziwe szczęście, czy też jeno jego iluzję? Ruda obawiała się, że druga opcja leżała zdecydowanie bliżej prawdy. W końcu też nachyliła się ku rzece, by zaczerpnąć kilku łyków wody, wszak po to tu przyszła. Na tę okazje spuściła wzrok z samca, ale zaraz do niego powróciła. Lew znów coś do niej mówił; czy jemu się czasem zamyka ta jadaczka? - Co przerywam? - Zamrugała z niezrozumieniem. - Oczywiście. Jestem Santi, a ciebie jak wołają? Normalnie kazałaby mu przedstawiać się jako pierwszemu, jako że to on jest tu nachodźcą, ale akurat nie odczuwała takiej potrzeby. I tak nie przedstawiała się pełnym mianem; ba, zastanawiała się nawet, czy kiedykolwiek zechce do niego wrócić. Santi powoli stawała się jej alter ego - milszym, spokojniejszym i zdecydowanie mniej przejmującym się pierdołami niż oryginał. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
28-10-2017, 21:44
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
-Danke- odparł, jednocześnie śląc lwicy miły uśmiech.
-Gut, mam już serdecznie dość obcowania ze wszelkiej maści sługusami i nadętymi monarchami, którzy nieustannie potrzebują cudzych pokłonów do podniesienia swojej samooceny- stary aż westchnął na myśl o swoim poprzednim stadzie. Odpowiedź na kolejne pytanie musiała być dobrze przemyślana. Przecież nie powie randomowej lwicy, że jest ścigany przez największe stado w tej krainie. Jego sytuację dodatkowo komplikował fakt, że z natury był kiepskim kłamcą. Chociaż, na dobrą sprawę nie musiał nikogo okłamywać. -Rozglądam się po okolicy za pewnym lwem, taki z pozoru nieszkodliwy pierdoła- oczywiście w tym momencie stary miał na myśli Hakiego- chociaż bardzo możlwe że zdechł już z głodu albo zginął w jakiś cholernie głupi sposób, w każdym razie nie jest to dla mnie nikt ważny- zakończył znudzonym głosem, żeby utwierdzić lwicę w swojej wersji wydarzeń. Jak raz Haki na coś się przydał- pomyślał, jednak bardzo szybko dopadły go wątpliwości. Na dobrą sprawę tylko on mu jeszcze został. Po krótkiej chwili stary doszedł do wniosku, że z chęcią spotkałby się ze swoim synem, chociażby tylko po to by znów móc porządnie przywalić mu w pysk. Stary aż uśmiechnął się na tę myśl. Kiedy lwica schyliła się by ugasić pragnienie, Tib dalej trwał w swojej pozycji, cierpliwie czekając aż jego rozmówczyni skończy. -Nic takiego, to tylko taki nawyk z młodości- odparł uśmiechając się niewinnie. Santi...-powtórzył w myślach. - W takim razie miło mi Ciebie poznać Santi- odprał, wykonują delikatne skinienie łbem w stronę swojej rozmówczyni- Ich heiße Tib- rzekł lecz szybko zdał sobie sprawę, że mógł nie zostać zrozumiany- co po waszemu oznacza: nazywam się Tib. -Jak widzę Santi twój niecodzienny akcent był tylko chwilową przypadłością- rzekł wesoło a prawa brew znów wzleciała ku górze.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-10-2017, 22:21 przez Tib.)
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
29-10-2017, 00:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Powoli przestawała się przejmować tym, że samiec wtrąca do rozmowy słowa, o jakich świat nie słyszał. Mimo wszystko, całkiem ją bawiła ta pogawędka. Ten tutaj zachowywał się dziwnie, ale sympatycznie.
- Tak, dumni władcy stadek, które rozpadają się przy byle silniejszym podmuchu wiatru... Żałosne - odmruknęła w odpowiedzi, rozsiadając się naprzeciw brązowogrzywego. Nie dane jej było rozwinąć tego tematu, bo lew zdążył już przeskoczyć na inny... Ale pewnie to i lepiej. Jeszcze domyśliłby się zbyt dużo, a licho wie, po czyjej on jest stronie. Skupiła się na jego kolejnej wypowiedzi. Jak na osobę rzeczywiście poszukującą zaginionego, obcy pominął kilka istotnych faktów. - Byłoby łatwiej, gdybyś powiedział, jak wygląda - odparła, unosząc przy tym brew. Nie zakładała, że zna kogoś takiego, choć to, co o nim opowiadał, nasuwał jej na myśl typowego mieszkańca Lwiej Ziemi, więc jakaś szansa jednak była. O "nawyk z młodości" nie dopytywała. Coś jej mówiło, że nie chciałaby wiedzieć, o co chodzi. - I ciebie również, Tibie. - Uśmiechnęła się prawie bez złośliwości. - Tak jest, nie jestem zbyt dobrze obeznana z obcymi dialektami. Za to mniemam, iż ty wychowałeś się w stronach, do których horyzont nie sięga - zasugerowała z pewnym zaintrygowaniem. Rzadko spotykała obcych. To znaczy, w pewnym sensie ciągle ją otaczali, ale zawsze okazywało się, że jednak znają te same osoby, stada... Wydawać by się mogło, że teraz będzie inaczej, że ten lew okaże się być prawdziwym obcokrajowcem. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
29-10-2017, 01:23
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib z zaciekawieniem przyglądał się rudej kiedy ta wykładała mu swoje poglądy na temat stad. W sumie troszkę go teraz korciło by zacząć szkalować Królestwo i jego władców, jednak wciąż nie był pewien po czyjej stronie jest lwica. W swojej wypowiedzi nawiązała do rozpadu stada a ostatnim jakie spadło z rowerka była Lwia Ziemia, dlatego też stary miał lekkie obawy co do jej poglądów politycznych i zdecydował że śmieszkowanie z Myra odłoży na inną okazję. Idąc za przykładem rudej, Tib, ku uciesze jego starzejących się kości, rozsiadł się naprzeciwko swojej rozmówczyni.
-Ich komme aus dem Norden-odparł dumnie, jednak szybko dotarło do niego, że po raz kolejny mógł nie zostać zrozumiany. -Co znaczy: pochodzę z północy- poprawił się momentalnie a na jego obliczu błysnął uśmieszek zakłopotania. -Jednak tam gdzie się urodziłem gadali w miarę normalnie, po prostu moim rodzicom strasznie się nudziło i postanowili, że nauczą mnie czegoś co i tak pewnie się mi nigdy nie przyda- skłamał, uśmiechając się przy tym od uch do ucha. W sumie mógł jej powiedzieć że nauczył się tej mowy podczas swojej służby w szwadronie śmierci, jednak coś mu mówiło, że nie miałoby to dobrego wpływu na ich znajomość. Kolejna kwestia jaką poruszyła lwica wymagała od Tiba odkrycia części ze swoich kart. Co prawda mógłby jej nakłamać ale z drugiej strony nie chciał przepuścić okazji do zdobycia cennych informacji. -Als Er aussah?-pomyślał na głos a jego wzrok powędrował ku górze, zupełnie jakby na niebie znajdował się portret pamięciowy zielonookiej pierdoły. -Zielone oczy, brązowa grzywa und futro- wyrecytował mając przed oczyma wyobraźni sami wiecie kogo. - Z zachowania typowa oferma, nieudacznik i pierdoła, idealista który w pojedynkę chciałby zbawić cały świat a tymczasem nie potrafi nawet samodzielnie polować- przy opisie charakteru Tib postanowił nieco sobie ulżyć i nie szczędzić szczegółów. -Mieliśmy się spotkać jakiś czas temu w umówionym miejscu ale się nie zjawił. Tak więc postanowiłem trochę się za nim rozejrzeć, chociaż znając życie, pewnie już go coś zeżarło- rzekł obojętnie. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
29-10-2017, 15:33
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Pokiwała łbem ze zrozumieniem. Ona w dzieciństwie nasłuchala się lwioziemskich legend... Cóż, nic jej z tego nie przyszło. Nie promowały tych wartości, które teraz ceniła ruda.
Dalsze słowa Tiba uświadomiły jej, że istotnie opisany przez niego samiec zawitał niegdyś na Lwią Ziemię. Nie dała tego jednak po sobie poznać; zmarszczyła brwi w udawanym zastanowieniu, by w końcu je unieść i uśmiechnąć się uprzejmie. - Ach, tak, zdaje się, że go kiedyś spotkałam, ale to było już ładnych parę pełni temu. Młodszy od ciebie, prawda? Jak on... Haki? - Tu na moment urwała. - Choć pewnie wiesz, że jego partnerka jest już nieco starsza... Teraz szczerzyła zęby w lekko szyderczym wyrazie. Oj, wiele mogła sobie darować, ale szkalowania Vari - nigdy! Brązowa za swoje zachowanie zasłużyła na najgorszą karę i powinna być wdzięczna swej dawnej królowej, że ta nie zdecydowała się wtedy na jej wymierzenie. Zresztą Haki też powinien był skończyć gorzej niźli tylko jako wygnaniec. Lepiej dla tej dwójki, by już nigdy nie natknęli się na Vei. Niby puściła już w niepamięć dawne urazy, ale niewykluczone, że widok tej parki mógłby przywołać je z powrotem. Swoją drogą, ciekawe, czy w ogóle nadal są razem. I czy żyją. - Szukałabym go w okolicach dżungli, lecz obawiam się, że w tej chwili równie dobrze może być na drugim końcu krainy - stwierdziła, tym razem całkiem szczerze. Frapowało ją, kim jej dawny poddany był dla starego, ale bynajmniej nie zamierzała wprost o to pytać. Jeśli zechce, to sam jej to powie, a jeśli nie, to jakoś się obejdzie bez tej wiedzy. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
04-11-2017, 17:43
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
W pełnym skupieniu Tib obserwował mimikę Santi, która jednoznacznie świadczyła o tym, że mózgownica rudej pracuje na pełnych obrotach. Kiedy zaczęła mówić, na pysku starego pojawił się delikatny uśmiech, który poszerzył się w momencie gdy lwica wypowiedział imię zielonookiej pierdoły.
-Ja, zgadza się- odparł nim lwica zdążyła napomknąć o Vari. -Ale w senie, że taka żywa, czy po prostu wykopał sobie jakąś z ziemi?- zażartował, jednocześnie szczerząc się w złośliwym uśmiechu. Dla Tiba było nie do pomyślenia, że ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby zwrócić uwagę na jego syna. Szczególnie jeżeli z wraz z wiekiem przybywa mądrości. -Jesteś pewna, że się nie pomyliłaś? Nie wiem jak bardzo zdesperowana musiałaby być ta lwica, by oglądać się za kimś takim jak Haki- rzekł z tym samym wrednym uśmieszkiem na pysku co poprzednio. W sumie od momentu ich rozstania miał mało okazji by móc poszkalować sobie Hakiego, tak więc stary musiał teraz nadrobić powstałe zaległości. -A właśnie jak go poznałaś?- zapytał, nie próbując przed nią udawać, że sprawa zielonookiego kompletnie go nie interesuje. -Swoją drogą, widzę, że nie darzysz go zbytnią sympatią, z resztą jego partnerki tak samo. Tylko mi bitte nie mów, że to dlatego, że odbiła Ci Hakiego- kończąc jedna z jego brwi powędrował wymownie ku górze. Stary miał świadomość że nieco przegina pałę, jednak jedną z jego wielu przypadłości było to, że lubił droczyć się z obcymi.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-11-2017, 02:10 przez Tib.)
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
20-11-2017, 12:51
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- Z tego co się orientuję, to nadal jest żywa. Niestety - odparła, ostatnie słowo dodając pod nosem, co brzmiało niczym syk węża.
Nie zamierzała przesadnie obnosić się ze swoją niechęcią do kuzynki, ale też nie było sensu tego ukrywać. Zresztą, czy można pałać miłością do kogoś, kto oszpecił jej pysk paskudnymi bliznami? Nawet jeśli te dodawały powagi czy grozy jej facjacie, co można było uznać za pozytyw, to w innych aspektach raczej przeszkadzały niż pomagały. - Jest głupia - przyznała z rozbrajającą szczerością, mierząc samca śmiałym spojrzeniem. - I to właśnie dzięki niej go poznałam. Widzisz, to moja kuzynka. - Westchnęła teatralnie, manifestując swoje zrezygnowanie. Kolejna jego uwaga najwyraźniej miała ją rozbawić. Nie wyszło. Ruda ściągnęła brwi i wydała z siebie głuchy warkot. Bynajmniej nie planowała ataku, ale faktem jest, że dziwak działał jej na nerwy. - Masz jeszcze coś mądrego do powiedzenia? - burknęła, wprawiając ogon w ruch bliski wahadłowemu. Nagle zapragnęła powrócić do młodych, przekonać się, czy wszystko u nich w porządku. - Z naszej dwójki to prędzej ty brzmisz na zakochanego, nie uważasz? - spróbowała powrócić do żartobliwego tonu. Nie mogła wdać się w walkę, nie teraz. Nie u szczytu pory suchej, kiedy każdy medykament był na wagę złota, a nie trzymała ich już tylko dla siebie. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
26-11-2017, 01:33
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
-W każdej rodzinie trafi się jakaś schwarze Schafe- odparł uśmiechając się pod nosem. Jednak czy kuzynka Vei aby na pewno była taka głupia? Na dobrą sprawę znalazła sobie dużo młodszego samca, którego będzie mogła do woli rozstawiać po kątach bo tamten będzie się bał jej sprzeciwić. Chociaż z drugiej strony mówimy tutaj o Hakim...
Tib nie zamierzał dalej drążyć tego tematu. Od tego z kim sypia jego syn, bardziej interesowało go pochodzenie tej całej Santi. Składając wszystkie informacje które udało mu się wyciągnąć, można było dojść do wniosku, że lwica należała bądź też należy do jakiejś zorganizowanej grupy. I na dodatek te "skarpety". Arvo ma podobne a staremu udało już się rozgryźć, że młodzik najprawdopodobniej pochodzi z Lwiej Ziemi. Jakaś krewna czy jak? Rozmyślania Tiba przerwała manifestacja niezadowolenia ze strony Vei, na którą stary zareagował cichym chichotem. Jak widać ciągle był dobry we wkurzaniu innych osób. -Statystyka pokazuje, że osobniki o czarnym kolorze sierści najczęściej porzucają swoje młode- przemówił próbując udawać poważnego. Niestety trwający na jego pysku uśmieszek nieco psuł cały efekt. Następne uwaga Santi, chociaż zapewne miała być tylko niewinnym żartem wprawił starego w lekkie zakłopotanie. W sumie Santi wyglądała na taką co potrafiła porządnie przywalić, a blizny które nosiła na pysku w oczach starego dodawały jej uroku. I jeszcze ta groźna mina. Tib nie rozumiał, dlaczego tak bardzo kręcą go lwice, które najchętniej zatańczyłyby na jego grobie. -Ich?- odparł, za pomocą szerokiego uśmiechu maskując swoje zakłopotanie -daj spokój mein Lieber, taki stary grat jak ja miałby...- podczas nieudolnych prób tłumaczenia się, brązowogrzywy poczuł nieodpartą chęć podrapania się po jednym z barków. Zaabsorbowany rozmową Tib, wykonał nieco zbyt mocny ruch przez co niedbale przymocowany naramiennik, który zakrywał znamię królewskiego czempiona, obsunął się i poleciał na ziemię, tym samym czyniąc symbol doskonale widocznym dla Vei. Scheiße- zaklął w myślach, gdy element pancerza uderzył o ziemię. Dobra teraz bez paniki, udawaj, ze nic się nie stało. -Entschuldigung na chwilę, jak widać kupowane na przecenie- zażartował, śląc swojej rozmówczyni szeroki uśmiech po czym udał, że jego uwaga koncentruje się wyłącznie na naramienniku. Tib zdawał sobie sprawę, że jeżeli jego rozmówczyni postanowi uciec, to on będzie musiał ją zatrzymać i wyjaśnić jej kilka spraw. W najgorszym wypadku zabić, ale bądźmy dobrej myśli. Jeżeli Santi spróbuje się podnieść, stary zerwie się z miejsca by zagrodzić jej drogę ucieczki. -Należysz do jakiegoś stada, ja? - rzucił, podejmując się próby wskrzeszenia dialogu i odwrócenia uwagi lwicy od pamiątki po swojej przynależności do królewskich.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-11-2017, 01:38 przez Tib.)
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
20-03-2018, 17:22
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Królowa już dała sobie spokój z próbami rozszyfrowywania każdego słowa wypowiadanego przez samca. Wiele dało się wywnioskować z kontekstu, a pozostałymi wyrażeniami zdecydowała się nie zaprzątać już sobie głowy.
Uniosła brwi na kolejną jego uwagę. Stary naprawdę był szajbnięty. Co kogo obchodzą czarnosierstni? Ciemnym kolorem futra nie szczyciło się żadne z nich ani też żaden bohater ich rozmowy. Chyba że jednak każde z nich mówi o innym Hakim, ale ta opcja również wydaje się co najmniej dziwna. Jak można było się spodziewać, zsuwający się naramiennik i to, co odsłonił, od razu przykuło uwagę lwicy. Bystre spojrzenie wyłapało nieznany jej symbol. Choć sam w sobie był jej obcy, to tylko jedno stado poza Księżycem kojarzyło jej się z takimi malunkami, a oni przecież rysowali tylko Srebrny Glob. Zmrużyła ślepia. Co za głupiec. Dobrze, że ona nie dała się nigdy oszpecić żadnymi kretyńskimi słoneczkami czy innymi maziajami. Siedziała w miejscu, choć wyraźnie korciło ją, by zmienić ten stan rzeczy. Kpiący uśmiech wymalował się na jej pysku. - Ja nie, ale o tobie już można to powiedzieć, nieprawdaż? - spytała pozornie miłym, a jednak zjadliwym tonem. I jednak wstała, a nawet zbliżyła się do samca. Czujnie obserwowała każdy jego ruch. Mogłaby się wykłócać o wiele rzeczy z dawnym "wrogiem", ale symbol któregoś z kolejnych zachodnich stad obudził w niej zbyt wiele bolesnych wspomnień, by mogła tak zwyczajnie je odrzucić i skupić się na niedawnych konfliktach. - Znałeś Ragnara? - wyrzuciła z siebie, nagle kierując rozmowę na poważne tory. Ruda jakby trochę przygasła; odchyliła uszy i stała tak przed rosłym grzywiastym, już przejęta tym, co miała zaraz usłyszeć. Dobrze wiedziała, że żadna odpowiedź jej nie uspokoi, ale może przynajmniej będzie w stanie odepchnąć na bok te niespodziewanie kłębiące się w niej, gromadzone przez miesiące czy lata emocje spowodowane stratą jedynego lwa niepołączonego z nią więzami krwi, którego potrafiła szczerze pokochać. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
23-03-2018, 01:16
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib właśnie kończył użerać się ze swoim naramiennikiem gdy przemówiła Santi. Wzmianka o jego przynależności do stada, starła uśmiech z tibowego pyska. W tym momencie stary tak jakby troszkę spoważniał.
-To już nieaktualne mein Lieber- rzekł wymachując niedbale łapą- to jedynie pamiątka po mojej przygodzie w Królestwie Mgły i Popiołu. Kiedy lwica postanowiła się do niego zbliżyć stary z uwagą obserwował każdy jej ruch. To że nie postanowiła mu nawiać nie oznaczało wcale, że ma wobec niego pokojowe zamiary. W końcu może być bardzo dobrą aktorką. Kiedy zapytała go o Ragnara, Tib chciał instynktownie zarzucić jakimś żartem w stylu:” pewnie że znałem, w końcu osobiście obdzierałem go ze skóry”, jednak zmiana jaka zaszła w wyrazie Santi szybko odwiodła go od tego pomysłu. Czuł, że niezależnie od tego co powie, sprawi jej tym przykrość. Jeśli nic nie powie to pewnie też. Stary nienawidził takich sytuacji. Jedno konkretne pytanie nurtowało teraz starego. Kim był dla niej ten cały Ragnar? Synem, partnerem, ojcem a może bratem? Ungültig. W tym momencie stary spróbował wydobyć z siebie te resztki empatii których nie strawił w nim żal po stracie Kamy. -Podczas swojego pobytu w Królestwie miałem okazję spotkać wiele lwów, jednak o żadnym Ragnarze nie było mi nawet dane usłyszeć- rzekł a w jego głosie dało się słyszeć coś na kształt współczucia, co prawdę mówiąc nawet jego trochę zdziwiło. On, stary drań współczuł jakiejś randomowej lwicy bo ta nie mogła znaleźć jakiegoś tam Ragnara… Chyba rzeczywiście zaczynam mięknąć na starość- pomyślał z lekkim rozbawieniem. -Wszyscy kogoś szukamy mein Lieber- stary pozwolił sobie na ciche westchnienie- jednych dlatego, że za nimi tęsknimy innych bo chcemy im odpłacić za dawne krzywdy. I to właśnie dlatego nie należę już do Królestwa- dodał pod koniec będąc już śmiertelnie poważnym. Dlaczego dzielił się tym z Santi? Tib sam do końca tego nie wiedział. Może po prostu od dłuższego czasu nie miał komu się wygadać? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
31-03-2018, 23:19
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Postawiła uszy. Oho, czyli jej podejrzeania okazały się być słuszne, zresztą tutaj byłoby trudno o pomyłkę.
W napięciu czekała, aż wypowie to, co nieuniknione - zaraz się okaże, czy Tib podczas swojego pobytu na zachodzie zdążył poznać najwspanialszego z mieszkańców tej krainy... I, oczywiście, czekało ją tylko rozczarowanie. Nie nastawiała się jednak na sukces, tak więc aż tak jej to nie dotknęło. A może to i lepiej? Kto wie, na ile członkowie dawnego stada Ragnara pałali doń sympatią? Owszem, był dobrym i potężnym władcą, ale do czasu. O słabych milczy pamięć, nie słucha się o nich pieśni ni legend. - Dobrze to słyszeć, Tibie. Prawdę mówiąc, również nie pałam do nich miłością - stwierdziła, zdobywszy się na krzywy półuśmiech. Liczyła na to, że użycie jego imienia podświadomie wzbudzi w nim sympatię. Mimo że od dawna nie rządziła Lwioziemcami, to wciąż pozostały w niej dawne nawyki. Informacje, intrygi, zwodzenie, słowem - polityka, to było włąśnie to, do czego wciąż miała dryg i co niekiedy nadal sprawiało jej podobną satysfakcję co zajmowanie się młodymi. - Rozumiem więc, że bynajmniej nie zyskują przy bliższym kontakcie? Wciąż zachowywała ostrożność; nie chciała zaryzykować pytania, które wprawiłoby lwa w nieprzyjemny nastrój. Bądź co bądź, pozostawał on rosłym samcem i choć w starciu z nim Vei mogłaby nadrobić swoją zwinnością, to gdyby ten zdążył przedtem uwalić się na nią ze swoim ciężarem, to na niewiele by się to zdało. Całe szczęście, że, bacząc na jego posturę, mała była szansa, że oranżowooka nie zdołałaby uniknąć takiego nagłego ataku. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
02-04-2018, 00:55
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Kiedy Santi wspomniała o swojej niechęci do królewskich Tib wyraźnie się ożywił. Odwzajemnił przy tym uśmiech lwicy, co mogło oznaczać, że jej drobna zagrywka się powiodła. Co prawda nie mógł być pewien, że ruda należy do jakiejś zorganizowanej grupy wrogo nastawionej wobec Królestwa, czy jej niechęć wynikała wyłącznie z faktu, że miała już nieprzyjemność napotkać na swojej drodze któregoś ze sługusów Myra. W każdym razie wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, ja?
Pierwszą odpowiedzią na jej pytanie był przytłumiony śmiech. Dopiero po dłuższej chwili stary ogarnął się do tego stopnia by móc udzielić lwicy w miarę konkretnej odpowiedzi. -Powiedzmy, że już na samym początku miałem powody, żeby ich nienawidzić- rzekł, jednocześnie przypominając sobie jak razem z Kamą zostali wcieleni do stada siłą. Oczywiście nie zamierzał się do tego przyznawać, bo miał świadomość, że tamtego dnia został przez Myra upokorzony. -Potem było tylko gorzej, przymusowe wcielanie do stada dzieci i podrostków, kolesiostwo i tym podobne machlojki. Jednak chyba najgorsze wrażenie zrobiły na mnie osobniki znajdujące się niżej w hierarchii. Zachowywali się jak pozbawione własnej woli marionetki, ba jestem pewien, ze gdyby ich król postanowił napluć im kiedyś w pysk to tamci by mu jeszcze za to podziękowali…- Tib zorientował się że karuzela nienawiści zaczyna się za bardzo rozkręcać i należałoby ją zatrzymać. -W każdym razie Santi, jak sama słyszysz nie mam o nich zbyt dobrego zdania- rzekł tym razem już nieco weselej, jednocześnie samemu postanawiając przejść z nią na ty. -A właśnie, miałaś już okazję spotkać, któregoś z tych gburów, czy Twoja niechęć opiera się na tym co usłyszałaś o ich wyczynach?- zagadnął, w gruncie rzeczy będąc bardzo ciekaw dlaczego lwica nie przepada za królewskimi. Może po prostu nie podoba jej się sama nazwa? Albo to kwestia religii? Możliwości było całkiem sporo. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości