Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
13-12-2017, 18:44
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Tym razem nie szedł prostą drogą na na ziemie Księżyca. Właściwie nie do końca tam właśnie zmierzał. Raczej kręcił się pod okolicy, gdzieś między Starym Baobabem a dżunglą.Nie było w tym większego sensu, na pozór. Może postanowił sprawdzić nieco dalszy teren? Chciał dobrze zapoznać się z granicami Srebrnego Księżyca. Oczywiście nie namierzał tego stada, byłoby to w jego sytuacji nonsensowne. Na razie jeszcze nie znał na tę wątpliwość odpowiedzi, choć wydawała się nasuwać.
Obejrzał się za siebie, w stronę z której można było dobrze zobaczyć szczyt Kilimandżaro.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
16-12-2017, 01:57
Prawa autorskie: Askari
Haki, jak to przystało na prawdziwego władcę, miewał czasami głupie pomysły. Jedne mniej drugie bardziej, a czasem zdarzały się też takie perełki, które w razie realizacji można by śmiało nagrodzić Nagrodą Darwina. Zazwyczaj cesarz potrafił się pohamować, jednak tego dnia było inaczej. Zielonooki postanowił wybrać się na tereny księżycowych by poinformować ich, że Azim aktualnie przebywa na ziemiach Cesarstwa i ma się dobrze. Kto wie, może stworzy to dobry grunt pod przyszłe negocjacje? Zajęty snuciem niecnych planów cesarz, jak gdyby nigdy nic przekroczył granice Cesarstwa, swoje kroki kierując na południowy wschód.
Zaślepionym myślami o przyszłych stosunkach ( dyplomatycznych), nie spostrzegł ciemnej sylwetki rosnącej na horyzoncie z każdym jego krokiem. Szedł z wiatrem więc z daleka nie był w stanie wyczuć obcego, a kiedy to nastąpiło, było już za późno by ulotnić się z klasą. Haki zatrzymał się w odległości kilkudziesięciu kroków od ciemnego samca. Słyszał już dość by móc dojść do wniosku , że ma przed sobą Ghaliba. W sumie równie dobrze mógł to być jakiś randomowy lew tsavo, jednak cesarz nazbyt dobrze znał swoje szczęście. A było zostać w domu, Vari upolowałaby coś dobrego na obiad, byłoby miło…- przeszło mu przez myśl. No nic, cesarzowi nie wypada uciekać a przynajmniej nie w takiej sytuacji. Haki westchnął po czym spokojnym, krokiem ruszył w stronę samca. Idąc w jego stronę nie spuszczał wzroku, wiedząc że takim zachowanie z miejsca postawiłby się w roli ofiary. -Salut- rzucił zatrzymując się w odległości kilkunastu kroków od ciemnego, po czym delikatnie skinął mu łbem. -Piękny widok, prawda przyjacielu?- przemówił na moment zwracając łeb w stronę Kilimandżaro- niby kawał zimnej, twardej skały, ale ma w sobie coś…majestatycznego- gdy kończył zdanie, cesarskie ślepia na powrót wpatrywały się w sylwetkę czarnego. W tym momencie Haki zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, Kilimandżaro było świetnym tematem do rozpoczęcia dialogu z nieznajomym a po drugie, pod wpływem adrenaliny całkiem nieźle szło mu udawanie, a przynajmniej taką miał nadzieję. Jeżeli chcesz dobrze kogoś zagrać, to na czas spektaklu musisz się nim stać. Podobnie było w tej sytuacji. Mógłby teraz udawać swojego ojca… no ale on nie był starym lwem z nadwagą. W każdym razie Haki wiedział, że musi robić wszystko, by nie obnażyć się przed Ghalibem ze swoimi obawami, toteż starał się zachowywać tak, jakby rozmawiał z pacyfistą. W sumie to tylko kwestia wysilenia swojej wyobraźni. -W każdym razie, nazywam się Haki i miło mi Cię poznać panie...?- zagadnął, uśmiechając się przy tym przyjaźnie, jednak w myślach próbował przewidzieć trajektorię ewentualnego ciosu ze strony Ghaliba.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-12-2017, 03:42 przez Haki.)
|
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
16-12-2017, 20:36
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Cóż powiedzieć poza tym, że gdy tak wpatrywał się w górę w oddali dostrzegł nagle kropkę, która powoli rosła i nabierała kształtów? Uniósł nieco wyżej nos bo najwyraźniej istota szła z wiatrem, a ten przyniósł zapach obcego co pozwoliło go wstępnie zidentyfikować. Lew, samiec. Zresztą powoli się to potwierdzało, bo sylwetka była coraz bardziej wyraźna i ów osobnik wyglądał Ghalibowi na wyjątkowo zamyślonego. Wyjątkowo, bo kto inny podszedłby tak blisko obcego samca (swoją drogą wyglądającego tak jak Ghalib) bez wyraźnych intencji? A te można było odczytać w postawie intruza. Tsavo stanął nieśpiesznie frontem do orzechowego samca spoglądając na niego z góry, acz bez emocji wypisanych na pysku.
Poparzeniec ani trochę nie rozpoznawał tego, który się zbliżał. Nie spotkał go nigdy wcześniej. Starał się pamiętać praktycznie o każdej postaci, która na moment bądź dłużej pojawiała się na jego drodze. Każdej. Nawet takiej, które marnie na tym wyszły. Nie zamierzał tracić na czujności i bacznie obserwował Hakiego. Nie wyglądał, ale mógł chcieć zaszkodzić wyznawcom księżyca, a co za tym idzie jedynej w jego życiu Białej Damie. Pozory mylą i zwodzą, a on doskonale o tym wiedział a jego oczy widziały już wiele.
Zmrużył nieco oczy słysząc osobliwe, jak sądził, powitanie. Skinął bezsłownie łbem. Potem uniósł jedną brew ku górze słysząc początek gadki szmatki. Mlasnął i odetchnął.
- Istotnie - odezwał się w końcu. - Wszystko co większe i potężniejsze przytłacza, bo jesteśmy niczym wobec tejże góry na przykład.
Strach, respekt, podziw aż wreszcie fascynacja i dostrzeganie piękna. Ghalib wierzył, że w niemal każdym aspekcie życia można dostrzec podobny łańcuch powiązań. Jednych fascynują góry innych zew wojny. On... cóż, chyba należał do jednych i drugich. Natura nie pozwalała mu przejść bezrefleksyjnie wobec wszystkiego co spotykał. Nie miały jednak góry tego co skrywały w sobie sawanny i skały ziem, które miał za plecami.
Zapamięta dobrze imię, które przedstawił mu obcy, przypisze je do wyglądu i zapachu. Jak każdy kto mógł mieć znaczenie lub go nie mieć.
- Ghalib - dodał chcąc uzupełnić wypowiedź Hakiego w ramach wymiany uprzejmości.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
23-12-2017, 01:30
Prawa autorskie: Askari
Teraz kiedy stał twarzą w twarz z ciemnym samcem, mógł dokładnie przyjrzeć się zdobiącym jego ciało bliznom. Brązowy starał robić to na tyle dyskretnie, żeby Ghalib nie zorientował się, że zielonooki poświęca im swoją uwagę. Można powiedzieć, że dopełniały one obrazu jaki do tego momentu wytworzył się w głowie Hakiego: potężny, zaprawiony w bojach samiec, który w ramach relaksu urządza sobie masakry i morduje wszystko co wpadnie mu w łapy. Jednak, już samo zachowanie tsavo nieco zaburzało tę wizję, a jego słowa… cóż, nieco zaskoczyły cesarza, który nie miał teraz pojęcia czy ma do czynienia z mordercą czy może z jakimś artystą. Haki wyobrażał sobie Ghaliba jako typowego wojownika. Osobnika dość mocno przypakowanego ale za to tępego, stosunkowo łatwego do wykiwania i mającego przy tym problemy z poprawnym wysławianiem się.
Na dobrą sprawę, Skaza podobno lubił malować na ścianach jaskiń…- Haki odtwarzał w myślach treść jednej z ojcowskich bajek-…no ale za to był wątłej postury. Wcześniej cesarz liczył, że nawet jeżeli trafi kiedyś na silniejszego osobnika, to będzie w stanie go przechytrzyć, ale w tym wypadku trzeba będzie nieco zmienić podejście. Kiedy ciemny przedstawił się, Haki stracił już wszelkie złudzenia, w sumie to już od samego początku był niemal pewien z kim ma do czynienia, ale zawsze pozostawał promyk nadziei, że Ghalib ma brata bliźniaka. W każdym razie jak już się zaczęło rozmowę, to wypadało pociągnąć ją dalej, niezależnie od tego z kim się dyskutowało. Haki, postanowił przyjąć dość ryzykowną taktykę. W sumie nie miał pojęcia jak ciemny zareaguje na jego słowa, ale brakował mu innego tematu do zaczepienia. W sumie mogli jeszcze pogadać sobie o górach, no ale ile można? -Cóż, Twoja sława Cię wyprzedza panie Ghalib- rzekł, wywołując na pysku lekki uśmiech- można śmiało powiedzieć, że w Lwiej Krainie stałeś się kimś w rodzaju…celebryty- Haki musiał nieco się wysilić, by móc zapanować nad swoim wyrazem i zamaskować swoje obawy pod pozornym wyluzowaniem. - Niezależnie czy urządzam sobie spacer pod Kilimandżaro, czy też odwiedzę Lwią Skałę, wszędzie słyszę o Tobie, i raczej nie są to sława uznania- dodał, do końca trwając w swoim swobodnym wyrazie. Czy po fakcie Haki żałował swoich słów? W sumie to trochę tak. Zdawał sobie sprawę, że mógł przesadzić z tym „nieokazywaniem strachu”. Jedyne co go teraz pocieszało, to myśl, że w gruncie rzeczy zawsze chciał poznać jakąś sławną osobę. -No chyba, że istnieje inny tsavo o Twoim imieniu, przed którym drży połowa tej krainy?- |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
23-12-2017, 03:07
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Dobrze wiedział, że Haki się na niego gapi, ale sam niespecjalnie zdradzał zirytowanie tą wiedzą. Był już wystarczająco przyzwyczajony do tego, że wiele postaci, które spotykał najpierw widziały jego blizny a dopiero potem jego.
Czy miał kłapnąć na niego ze złością by ukazać sławetne straszne zębiska i blade dziąsła? Czy widział w tym sens? I ostatecznie... czy rzeczywiście ten, którego Haki spotkał na swojej drodze, był aż tak zły by obrazić się o parę słów? Wyglądało na to, że najprostsza odpowiedź była równocześnie najkrótsza - nie. Uniósł rzeczywiście nieco brwi i nos spoglądając na obcego samca będąc zaskoczonym nagłą śmiałością. Wcześniej gadka szmatka a teraz? Nagle postanowił nie tyle być konkretny co bezpośredni. Nie miał zbyt często okazji do podobnych rozmów.
- Cele...bryty...? - Mruknął jedynie czując się niemal zalewany dziwnymi słowami uznania dla jego osoby. Wolał myśleć, że ten lew nie zamierzał wytrącać Ghaliba z równowagi. Kimże był by rzucać mu wyzwanie? Chłopiec z bujną grzywą. Poparzeniec był przekonany, że w razie czego był w stanie poradzić sobie z kupą futra. Czy więc od pierwszego wejrzenia na sylwetkę orzechowego samca planował już jak pozbyć się zwłok? Cóż, niektórzy lubią mieć plan na każdą ewentualność.
- Nie interesują mnie plotki - Powiedział w końcu głosem pełnym przyjemnej, aksamitnej głębi. - Jeśli zaś moja sława wyszła z pysków moich wrogów? Odrobina rozważnego strachu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Potrząsnął szczątkową grzywą i ponownie posłał spojrzenie Kilimandżaro. Kątem oka zerknął na obcego samca.
- Niech drżą. Wszystko mi jedno - wzruszył ramionami.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
26-12-2017, 01:46
Prawa autorskie: Askari
Pomimo pozornej śmiałości, w środku Haki miał coraz większego pietra, a świadomość, że Ghalib mógł źle zinterpretować niezrozumiałe dla niego słowo, w niczym mu nie pomagała. Jednak ponownie zdołał się przełamać i spróbował jak najlepiej odegrać swoją rolę.
-Celebryta, czyli ktoś powszechnie znany i rozpoznawany, cieszący się niemałą sławą- wyjaśnił, tym razem uważając by nie wtrącić jakiegoś zbędnego słowa. Pomimo ogromnej chęci spuszczania łba, brązowy opierał się spojrzeniu błękitnych ślepi. Niestety w sytuacjach takich jak ta, stare nawyki dawały o sobie znać. Za młodu Haki często spuszczał łeb na widok silniejszych od siebie samców, a że o takowego nie było nigdy trudno, to zielonooki spędził już sporo czasu na oglądaniu swoich przednich łap. Jednak teraz nie mógł sobie pozwolić na takie zachowanie, pomimo że ciemny samiec wyglądał mu na bardzo silnego osobnika. Krótkiej ghalibowej refleksji dotyczącej strachu wysłuchał z uwagą, jednak nie był w stanie przytaknąć chociaż na jedno słowo. Głównie dlatego, ze stało to w całkowitej sprzeczności z tym w co wierzył. -Bardzo możliwe że masz rację, w końcu nie ma nic złego w odrobinie strachu...- odparł, ponownie nadając swoim słowo, nieskażone obawami, brzmienie-...jednak z czasem staje się on bronią obosieczną- dodał, po czym poczynił krótką pauzę, potrzebną do odświeżenia w myślach kilku ojcowych lekcji. -Wystarczy przekroczyć pewną, bardzo cienką granicę,a tak zwany rozsądny strach przerodzi się w masową histerię- rzekł, a z każda kolejną chwilą jego obawy względem ciemnego stawały się coraz mniejsze. Nie żeby przestał się go bać, po prostu lwia cześć jego uwagi skupiona była na składaniu nowych zdań. -Wtedy to strach przestaje osłabiać wolę a staje się potężną siłą, która spaja swoich wyznawców i skupia wszystkie ich myśli na jednym, jedynym celu. Pozbyć się źródła- gdzieś przez myśli Hakiego przetoczyła się obawa, ze ciemny może potraktować jego słowa jak groźbę, więc zielone ślepia co jakiś czas poświęcały nieco uwagi ghalibowej sylwetce. -Napędzany strachem tłum nie zna pojęcia litości, jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że zazwyczaj ofiarami padają Ci którzy niczemu nie zawinili- ostatnie słowa zwieńczył cichym westchnieniem. Może jego ojciec miał sporo na sumieniu i zasłużył na śmierć, jednak cesarz był przekonany, że jego mata i siostry nie zasłużyły na swój los, który w swojej przewrotności oszczędził tylko znienawidzonego starucha. -Dlatego panie Ghalib, osobiście wolę nie budzić strachu,bo wiem, że ostatecznie zapłacą za niego moi bliscy, a ja zostanę z niczym-rzekł, i na moment pozbawiony weny, zamilkł. Przez tą krótką chwilę ciszy niezliczona ilość myśli zdążyła przejść przez cesarski łeb. Zbyt dużo by się o nich teraz rozpisywać, jednak miały one ogromny wpływ na następne słowa Hakiego. - Sam też masz kogoś na kim Ci zależy, prawda? Kogoś za kim zszedłbyś na same dno otchłani...- urwał, wpatrując się w błękitne ślepia. Po raz pierwszy od rozpoczęcia tej rozmowy, Haki próbował spojrzeć na Ghaliba w inny sposób. Przestać postrzegać go jako maszynę do zabijania, a spojrzeć na niego jak na normalną istotę, która w gruncie rzeczy też ma swoje uczucia, a przemoc nie jest jedyną rzeczą wpisaną w jej naturę. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
26-12-2017, 03:58
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Nie był do końca pewien, czy obcemu samcowi chodziło o to by go zirytować czy nie, ale udało mu się. Gorące powietrze wydobyło się z jego nozdrzy na moment wraz z cichym, ale łatwym do wychwycenia warkotem.
- Wiem co to słowo oznacza - nie zamierzał dopytywać czy ten tu Haki ma go za idiotę. Dobrze wiedział, że to jedno z tych pytań, na które nie ma dobrych odpowiedzi. - Nie wiem co to ma wspólnego ze mną.
Potem został niejako zmuszony do wysłuchania całego kazania ze strony młodszego lwa, którego skóra nie nosiła żadnej znaczącej blizny. W jego stronach lwice często je nosiły i nie wstydziły się dowodów stoczonych walk. Orzechowy lew nie był dla Ghaliba żadnym autorytetem. O ile w ogóle jeszcze jakikolwiek, który mógłby mieć wpływ na ghalibowy osąd żyje.
- Więc pojawiasz się... znikąd i ostrzegasz mnie przed linczem? - Mówił tonem zdradzającym nonszalancję ale i stosując wyraźne pauzy między stwierdzeniami. Unosił przy tym jedną brew ku górze a kącik pyska lekko drgnął ku górze.
W przeciwieństwie do Hakiego Ghalib nigdy nie miał problemu by spojrzeć komuś prosto w twarz. Niezależnie gdzie się pojawiał nie tracił pewności siebie i pewnie stąpał po ziemi. Może właśnie to dawało mu przewagę? Nie bał się tego co inni mogliby u zrobić czy o nim pomyśleć. Zwyczajnie o to nie dbał.
- Kogo starasz się chronić w tej chwili? Siebie czy twoich bliskich?
Cały czas miał jednać choć cień nadziei, że Haki dobrze wie z kim rozmawia, że nie zamierza wystawiać jego cierpliwości na próbę, bo ta nie należała do zbyt wytrzymałych. Nie da się do końca ukryć dobrej miny do złej gry. Ghalib był dobrym graczem i widział wiele.
- Więc postanowiłeś skorzystać z okazji i niezręcznie sprawdzić czy potwory to rzeczywiście potwory - odparł - nie mamy łusek i kłów jadowych, ogień nie bucha z naszych gardzieli. Mamy za to ciała takie jak wy i problemy takie jak wy.
Zamierzał być powściągliwy. Przynajmniej na razie.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
01-01-2018, 01:52
Prawa autorskie: Askari
Warkot, jaki dobył się z pyska Ghaliba nie wróżył dla Hakiego niczego dobrego, zwłaszcza, że brązowy nawet przez chwilę nie myślał o tym, by naigrywać się z ciemnego samca. No dobra, może wcześniej rozważał taką opcję, jednak już dawno zdążył porzucić ten zamiar. Nie zamierzał mówić Ghalibowi, dlaczego wcześniej określił go mianem celebryty bo zdawał sobie sprawę, że im dłużej trzyma się tego tematu tym jego szanse na wyjście żywym z tego spotkania maleją. Inną sprawą było to, że Haki już na samym początku wyjaśnił Ghalowi, że ostatnimi czasy ten stał się chodzącą legendą, co zdaniem brązowego równało się z byciem powszechnie znanym. Tak więc, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć, zielonooki postanowił dyskretnie przemilczeć tę kwestię.
Właściwie to nie tyle chciał go ostrzec przed linczem, co przed bardzo nieprzyjemną śmiercią, ale skoro taka wizja nie robiła na jego rozmówcy żadnego wrażenia to Haki postanowił dać za wygraną i nieco zmienić swoją strategię. -Jedno nie musi wykluczać drugiego- odparł krótko i nie zamierzał zbytnio się nad tym rozwodzić. Dla odmiany, a przede wszystkim by zmniejszyć ryzyko uwikłania się w bezsensowną bójkę, cesarz postanowił ograniczać się jedynie do krótkich wypowiedzi. Niestety, to co usłyszał chwilę później nie ułatwiło mu zadania. Ostatecznie pomogła mu świadomość, że zawiłe próby tłumaczenia się mógłby tylko rozjuszyć jego rozmówcę, który najwyraźniej powoli tracił już cierpliwość. Cóż, trzeba to będzie dobrze odegrać. Wzrok Hakiego, który do tego momentu spoczywał na ghalibowych ślepiach powędrował teraz w kierunku ziemi. -Wybacz…-rzekł ze skruchą-…po prostu jestem jeszcze młody i głupi. Po chwili spędzonej na gapieniu się w swoje przednie łapy, Haki z powrotem podniósł wzrok na ciemnego samca, jednak jakoś nie spieszyło mu się do wskrzeszenia rozmowy. Liczył, że teraz to Ghalib wyjdzie z inicjatywą i podejmie jakiś niedrażliwy dla siebie temat. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
02-01-2018, 00:22
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Dostrzegł jak szybko Haki zmienił się. Przestał tyle mówić i Ghalib miał wrażenie, że targają nim emocje. Ghalib nadal jednak nie miał aż takiego mniemania o sobie by sądzić, że to z jego powodu - choć wiedział, że nie wzbudzał powszechnego zaufania czy sympatii. Nie bez przyczyny więc zaczął powoli się domyślać, że ten tutaj zapewne słyszał o wydarzeniach sprzed paru miesięcy. Bo jeśli nie chodziło o te parę śmierci tamtego dnia, to Ghalib nie wiedziałby o co. W końcu... kto pamiętał jeszcze o Cieniowisku? Poparzeniec doskonale pamiętał, że jeden młody lew przeżył i uciekł. Może poznał tego Hakiego, może mu się wyżalił? Może są ze sobą powiązani? Te ostatnie kilka przypuszczań sprawiły, że tsavo rozejrzał się ukradkiem. Tak na wszelki wypadek.
- Dlaczego uważasz, że miałbym zrobić krzywdę twoim bliskim? - Nie zamierzał owijać w bawełnę uznając, że ie ma sensu tracić czas na subtelności. Nie mógł powiedzieć, że przecież jemu nic nie zrobi choć na razie brązowy nie dawał Poparzeńcowi ku temu powodów.
Nie umknęło jego uwadze spuszczenie wzroku i ta niepewna mina. Ghalib skrzywił się widząc taką postawę okazaną tak otwarcie. Nie był pewien czy ten tutaj tylko teatralizuje czy może rzeczywiście poczuł pewną skruchę po słowach czarnego.
- Nie jesteś już aż tak młody żeby każdy samiec na sawannie wybaczał ci twoje błędy - powiedział bez zająknięcia czy cienia zawahania. Mówił bez większych emocji i choć nie wyglądał przyjaźnie to jednak jego postawa nie zdradzała agresji. Ghalib czuł się po prostu w obowiązku powiedzieć młodszemu samcowi prawdę prosto w oczy. - Świat to nie jest stadne przytulisko gdzie urocze lwice ochoczo pielęgnują złamane pazury czy zadraśnięcia. Radzę ci to dobrze zapamiętać. Skądkolwiek przychodzisz i kimkolwiek jesteś tutaj nie ma to żadnej wartości.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
13-01-2018, 03:26
Prawa autorskie: Askari
Cesarz zdawał sobie sprawę, że zmiana jaka zaszła w jego zachowaniu mogła się wydać Ghalibowi podejrzana i to nawet bardzo, jednak wiedział też, że aby zachować chociaż resztki wiarygodności to będzie musiał jak najlepiej odegrać narzuconą sobie rolę. Kiedy był jeszcze lwiątkiem Haki często udawał, że jest bohaterem którejś z zasłyszanych od rodziców bajek. Oczywiście podczas zabaw z rodzeństwem to jego bohater zazwyczaj ginął jako pierwszy, jednak zielonooki do dziś był przekonany, że było to wyłącznie winą zmowy pomiędzy resztą jego rodzeństwa. Swoją drogą, z tego co pamiętał to doskonale wychodziło mu odgrywanie swojej śmierci.
Pytanie Ghaliba, w pierwszej chwili nieco zaskoczyło Hakiego, w końcu napomknął już plotkach jakie krążyły po krainie. Delikatny ruch gałek ocznych tsavo, spowodował, że na brązowego natychmiast spłynęło olśnienie. Wiedział, że nie może pisnąć słówka o swojej znajomości z Athastanem, a z drugiej strony doskonale zdawał sobie sprawę, że w gruncie rzeczy jest beznadziejnym łgarzem. Jednak przemilczenie ciężko nazwać kłamstwem, prawda? -Wolę miłe zaskoczenie od przykrego rozczarowania – oparł krótko, przez cały czas spoglądając w ghalibowe ślepia. Oczywiście w tym momencie srogo korciło go by wzbogacić nieco swoją wypowiedź, jednak musiał pozostać wierny obranej taktyce. To, że zrozumiał kazanie czarnego, potwierdził krótkim skinieniem łba, jednak tym razem obyło się bez spuszczania wzroku i innych wyrazów skruchy. Nie usłyszał tu niczego, czego sam by doskonale nie wiedział, jednak stwierdził że lepiej będzie jeśli pozwoli Ghalowi trochę się wygadać. Ojciec Hakiego też lubił sobie czasem pogadać i pomęczyć innych poprzez dzielenie się z nimi swoimi „mądrościami”. -Znasz może jeszcze jakieś miejsca, gdzie można nacieszyć oczy podobnym, równie imponującym widokiem?- zagadnął, na moment odwracając spojrzenie w kierunku Kilimandżaro. Skoro gadanie o dziełach matki natury jak na razie wychodziło im najlepiej, to może warto podjąć próbę wskrzeszenia tego tematu? |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
14-01-2018, 00:06
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Ghalib wyraźnie zmarszczył brwi słysząc lakoniczną odpowiedź Hakiego, która tylko zdenerwowała czarnego tsavosza. Odważenie się młodszego samca do tego by w tej chwili spoglądać w Ghalibowe oczy również nie pomagało w jego ocenie. Poparzeniec zadał konkretne pytanie i spodziewał się konkretnej odpowiedzi.
- Masz mnie za idiotę? - Rozchylił czarne wargi ukazując solidny rząd ostrych zębów, pozwalając sobie na okazanie irytacji. Nie tracił przeświadczenia, że to on jest panem tejże sytuacji i nie zamierzał odpuszczać w przypominaniu orzechowemu lwu o tym.
- Przypadkowo mnie spotykasz, z jakiegoś powodu rozpoznajesz mnie, mówisz, że mógłbym skrzywdzić kogoś tobie bliskiego a teraz? Unikasz odpowiedzi? - Marszczył nos i wargi, ale nic poza tym. Pozwalał złości płynąć, ale kontrolował ją bardzo dobrze. - Zgrywasz idiotę z każdym razem gdy na ciebie warknę. Zbierasz informacje czy co? Nie uważasz, że twoje zachowanie może być dla mnie nieco... podejrzane?
Uniósł nieco wyżej brwi kiedy młody nagle zmienił temat. Prychnął wypuszczając przez nos gorące powietrze. Postawa Hakiego miała w sobie coś takiego, że Ghalibowi ciężko było jednoznacznie wyrobić sobie opinię. Ta nagła zmiana tematu w ogóle nie pomagała mu w odbiorze. Poparzeniec nie był ufny wobec obcych, ale ten ewidentnie coś kręcił.
Mógłby odpowiedzieć, że kamienna pieczara, w której mieszkał miała swój pierwotny urok, ale wtedy zasugerowałby mu gdzie mógłby Ghaliba szukać. Czarny wolał mieć jednak tę swobodę i się tą informacją nie dzielić. Za plecami miał natomiast tylko jeden punkt, który go interesował, ale nim również nie zamierzał się dzielić.
- Wodospady - odpowiedział. Woda nadal robiła na czarnym tsavoszu wrażenie, tam skąd pochodził nie było jej wiele więc docenianie faktu, że w tej krainie jej nie brakowało przychodziło mu łatwo.
- Kierowałeś się do stada Srebrnego Księżyca - oznajmił znów bezpośrednio. Obaj tam podążali, w końcu to na tym szlaku się spotkali. - Czego tam szukasz?
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
20-01-2018, 19:37
Prawa autorskie: Askari
Cóż, jeżeli Haki dowiedział się czegoś o Ghalibie, to tego że dość łatwo jest go zdenerwować. W innej sytuacji mógłby to wykorzystać na swoja korzyść, jednak teraz, kiedy dzieliło ich zaledwie kilka metrów, cesarz musiał być bardziej uważny. Chociaż w środku zielonooki sam zaczynał już się nieco irytować postawą Ghaliba, który co rusz próbował pokazać mu, że jest panem tej sytuacji. Hakiego nieco już to męczyło, jednak nie zamierzał tego po sobie pokazywać.
-W żadnym razie- odparł krótko, jednak jego spojrzenie pozostawało tam gdzie wcześniej. W sumie przed tym spotkaniem miał nieco inne zdanie, jednak pytanie ciemnego odnosiło się raczej do teraźniejszości. W każdym razie, musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji a wszystko wskazywało na to, że krótkie odpowiedzi, jakimi próbował zaspokoić potrzeby swojego rozmówcy, mogą już nie wystarczyć. -Jak już mówiłem, sporo podróżuję po tej krainie i słyszałem wiele plotek na Twój temat. Tak więc rozpoznanie Ciebie nie było niczym trudnym- odparł. Na wzmiankę o zgrywaniu idioty, na jego pysku błysnął lekki uśmieszek, który ułamek sekundy później ustąpił miejsca, obojętnemu wyrazowi pyska. -Tylko na własne potrzeby, a co do mojego zachowania cóż, tutaj rzeczywiście możesz mieć rację- Cesarz nie zamierzał się przyznawać, że te wszystkie mniej lub bardziej udolne zabiegi miały na celu ukrycie jego prawdziwej tożsamości, i dopóki Ghalib nie zorientuje się z kim tak naprawdę ma do czynienia, zielonooki mógł uważać, że nawet nieźle mu idzie. Kiedy poparzeniec wspomniał o wodospadach, Haki musiał włożyć wiele trudu, by powstrzymać się od uśmiechu. Tak się składało, że jeden znajdował się na terenach księżycowych, a w cesarskiej głowie powstało już kilka teorii co do powiązań Ghaliba z kultystami. Oczywiście mógł być to tylko przypadek, jednak kolejne słowa Ghala zdawały się potwierdzać jego przypuszczenia. -Zgadza się- odparł bez chwili wahania- tak się składa że przyjaźnię się z pewnym młodzikiem ze stada Srebrnego Księżyca i szedłem go odwiedzić. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
21-01-2018, 01:40
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Spoglądał na Hakiego kamiennym obliczem kiedy ten mówił a Ghalib był w gotowy każde jego słowo uznać za kłamstwo. Za dużo było w tym kręcenia, za dużo peszenia się, za dużo unikania odpowiedzi a przecież bliznowaty dostrzegał, że jego rozmówca nie jest zupełnie głupi, że rozumie co się do niego mówi. Cmoknął z niesmakiem kiedy orzechowy samiec postanowił powtórzyć bajeczkę o wędrowaniu. Dobrze wiedział, że informacja, która rzekomo pochodziła od zasłyszanych plotek miała zupełnie inne źródło.
- Wiesz - zaczął głosem zupełnie chłodnym, ale i lekko rozbawionym. Ghalibowe oczy rozświetliły się na moment a kąciki warg delikatnie uniosły. Tylko brwi miał wykrzywione dość złośliwie. - Można mi wiele zarzucić, ale nie to, że jestem kłamcą. Prędzej coś przemilczę niż powiem nieprawdę, bowiem brzydzę się fałszem.
Posłał wtedy swojemu rozmówcy przelotne, ale przenikliwe spojrzenie. Nie był znawcą lwich dusz, ale zwykle widział z kim ma do czynienia.
- Kilka miesięcy temu zabiłem dwa młode lwy i pomogłem w zabójstwie lwicy - powiedział bez większego zahamowania i bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia kryjących się w jego obliczu czy tonie. Potem zaczął się nad czymś zastanawiać. - Nie mówię tego żeby cię nastraszyć, ale chyba po to byś dobrze sobie na przyszłość uświadomił za co i kogo nienawidzisz. Jestem mordercą.
Cały ten czas uważnie przyglądał się Hakiemu. Obserwował każde drgnięcie jego mięśni na twarzy i ciele i starał się je interpretować.
- Pytałeś mnie czy mam kogoś, na kim mi zależy - kontynuował swoją nową grę, która wyraźnie sprawiała mu jakąś satysfakcję. - Mam potomków. Mam też ukochaną lwicę. Jestem więc ojcem, partnerem.
Kiedy tylko samiec wspomniał o tym, że ma przyjaciela na terenach stada Srebrnego Księżyca pokiwał głową bez większego przejęcia.
- Tak się składa, że też tam idę - odparł. - Myślę, że dowiem się czy przynajmniej część tego co mi powiedziałeś jest prawdą czy nie.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
12-02-2018, 18:33
Prawa autorskie: Askari
Uśmieszek, jaki pojawił się na pysku Ghala, od razu nie spodobał się Hakiemu. Zielonooki od samego początku doskonale zdawał sobie sprawę z kim rozmawia i że za wszelką cenę nie może ujawnić mu kilku kluczowych informacji. Co do kłamstw, to Haki również za nimi nie przepadał, można powiedzieć, że po ojcu odziedziczył kompletny brak talentu do okłamywania innych. Jednak jeśli chodzi o niedomówienia, to cesarz miał o nich znacznie lepsze zdanie niż jego rozmówca. W końcu uogólnianie i pomijanie pewnych faktów ciężko nazwać kłamstwem, prawda?
Kiedy Ghalib opowiadał Hakiemu o swoim sposobie na spędzanie wolnego czasu, wzrok cesarza cały czas spoczywał na ślepiach zmory i pomimo lekkiej pokusy, pozostał tam przez cały czas. Haki znał ten scenariusz na tyle dobrze, że słowa ciemnego nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Fakt, ęe chwalił się przed nim tym, że zamordował osobnik które nie miały w starciu z nim najmniejszych szans, napełnił cesarza czymś w rodzaju odrazy do swjego rozmówcy, jednak pomimo chwilowego przypływu złości, z zewnątrz wyraz Hakiego nie uległ nawet najmniejszej zmianie. -Jak każdy- odparł ze spokojem, gdy poparzeniec określił się mianem mordercy- w końcu wszyscy zabijamy żeby przeżyć- dodał a na jego pysku błysnął delikatny uśmieszek. Wysłuchał Ghaliba gdy ten opowiadał mu o swojej rodzinie, jednak ani na moment nie uśpiło to jego czujności. Jego rozmówca nagle postanowił się otworzyć i Hakiemu wydało się to lekko...podejrzane? W każdym razie dopuszczał do siebie możliwość, że Ghal tylko zgrywa prawdomównego lewka, a tak naprawdę próbuje mu zamydlić oczy. W końcu to trochę dziwne, że ktoś kto nie brzydzi się mordować słabszych jest aż tak przewrażliwiony na punkcie kłamstw. Jakoś niespecjalnie uśmiechał mu się spacer w towarzystwie mordercy, jednak wiedział, że jest to teraz jedyne sensowne wyjście. W końcu dość dobrze znał tę trasę i zorientuje się jeżeli poparzeniec spróbuje wywieść go w jakieś podejrzane miejsce. -Doskonale- rzucił pełnym entuzjazmu głosem, ukrywając tym samym wszystkie męczące go w tym momencie obawy. -Znam w miarę szybką trasę przez dżunglę a drzewa ochronią nas nieco przed tym męczącym słońcem- rzekł jednocześnie kalkulując, że w dżungli ma dużo większą szansę na ewentualną ucieczkę niż na otwartej przestrzeni. Za punkt docelowy Haki przyjął wodospad, który kiedyś już miał okazję oglądać i mniej więcej wiedział jaka droga do niego prowadzi. Jeżeli zobaczy ze Ghal spróbuje zaciągnąć go w inne miejsce, to szybko zorientuje się że coś jest nie tak. Plan wydawał się idealny. -To jak ruszamy?- zapytał, zwracając ciało w kierunku dżungli jednak jego wzrok przez cały czas spoczywał na ghalibowych ślepiach. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
25-02-2018, 22:28
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Ghalib jedynie nonszalancko wzruszył zdobionymi bliznami ramionami by wzgardzić bezrefleksyjnym stwierdzeniem Hakiego, że każdy lew jest mordercą. Może i był o ile przyjaźnił się ze zwierzyną łowną, jeśli miał na tyle miękkie serce by przejmować się jej losem. Poparzeniec był ostatnim do tego by kwestionować prawa natury i wręcz odkąd żył w tejże krainie odnosił wrażenie, że to właśnie jej mieszkańcem odwracają się od tego naturalnego prawa.
Aprobatę do udania się na ziemie Księżyca w towarzystwie tsavosza Ghalib przyjął bez zbędnej emocjonalności. Skinął jedynie Hakiemu głową wskazując mu drogę, którą miał za sobą.
- Po co zbaczać z drogi - odpowiedział. - Chyba, że masz ochotę odczuwać na swojej skórze nieprzyjazne spojrzenia jej mieszkańców?
Może i nie do końca interesowało go tak na prawdę zdanie żyjących w dżungli zwierząt, i tak żadne z nich nie odważyłoby się raczej zaatakować dwóch lwów, jednak czarny chciał zwyczajnie posłuchać co obcy samiec mu odpowie. Może był to rodzaj jakiegoś mikro testu, a może nie miało to większego znaczenia. Trudno powiedzieć.
- Chodźmy - skinął głową obracając się delikatnie w stronę ziem Księżyca.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości