Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
21-02-2018, 23:45
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Nieśmiertelność – to było jego największe marzenie. Spojrzeć śmierci prosto w jej kaprawe ślepia, splunąć i roześmiać się głośno w jej paskudną twarz. Już wielu wcześniej tego próbowało – medycy lekarstwami, szamani tajemnymi rytuałami, słyszał nawet o szaleńcach, którzy wdrapywali się na zaśnieżone szczyty przekonani, że przenikliwy chłód powstrzyma ich ciała od starzenia się.
Ale Gunter miał plan. A przynajmniej pomysł. Do jego wykonania brakowało mu tylko jednego czynnika, który był coraz bliżej. Już od długiego czasu próbował go wytropić. Poszukiwał śladów na piasku, wypytywał miejscowych, jednak cały czas bezskutecznie. Teraz jednak był pewien, że jest na wyciągnięcie łapy od celu. Poszukiwania zaprowadziły go aż do Ognistego Lasu. Przedzierał się przez gęste zarośla, ranił łapy o ciernie akacji, ale nic nie mogło go odwieść od założonego planu. Musiał odnaleźć węża – to jedyna szansa na znalezienie lekarstwa na śmierć. Jeszcze do niedawna znachor nie wierzył w legendy. Skoro jednak opowieść o latających rybach okazała się prawdziwa, to i niesamowita roślina zapewniająca nieśmiertelność mogła istnieć. Co prawda szaman, od którego usłyszał tę historię nałogowo nadużywał lulka, ale był profesjonalistą i nie zdarzało mu się kłamać (może z wyjątkiem opowieści o duchach, w których istnienie Gunter nie wierzył pomimo gorących zapewnień szamanów). Legenda ta opowiadała o pewnym medyku, który został zaatakowany przez węża. Mimo że zabił agresywnego gada, nie pozostał on długo martwy. W czasie kiedy medyk rozmyślał czy zrobić z jego skóry torbę na medykamenty, czy raczej bibelot do ozdoby jaskini, pojawił się inny wąż. Podał zmarłemu zioło, które sprawiło, że martwe zwierzę natychmiast wróciło do życia. Medyk zachwycony tym zjawiskiem resztę życia poświęcił poszukiwaniu cudownej rośliny, jednak nigdy mu się to nie udało. Podobno lata bezowocnych poszukiwań doprowadziły go do obłędu i medyk rzucił się w przepaść, żałośnie nucąc piosenkę na cześć ślimaków. Gunter jednak nie powtórzy jego błędu i nie będzie sam krążył po sawannie, zaglądając w każde zarośla i szukając rośliny, o której nie wie nawet jak wygląda. Skoro węże posiadają wiedzę na ten temat, znajdzie jakiegoś i zmusi go, żeby pokazał mu tę roślinę, czy tego chce czy nie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-02-2018, 00:22 przez Gunter.)
|
|||
|
Maziyo Konto zawieszone Gatunek:Kobra Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:8 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 30 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 50 |
22-02-2018, 08:36
Prawa autorskie: Culpeo-Fox (za zgodą)
Legendy, legendami, lecz to nie one były zmartwieniem innych zwierząt zamieszkujących ten osobliwy zakątek krainy. Większość tu była zajęta swoimi codziennymi sprawami. Jedni wylegiwali się pod drzewem, drudzy szukali pożywienia, trzeci spędzali czas na wspólnych zabawach, a większości przyświecał dzisiaj tylko jeden cel - jakoś dotrwać do końca i dożyć jutra. W całym tym porządku przez gęstwinę lasu przemieszczała się gadzina, która w tych stronach uchodziła za drapieżnika. Przynajmniej przez zwierzęta równie duże lub mniejsze. Teraz jednak nie była jego pora jedzenia. Tą już miał dawno za sobą, a akurat węże miały to do siebie, że po najedzeniu się, potrafiły dość długo wytrzymać bez kolejnego posiłku. Czego więc Maziyo szukał? Norki. Jakiegoś schronienia, gdzie mógłby sobie trochę odpocząć, gdyż zaspokajanie apetytu wprawiało go w skłonności do zasypiania.
- Sssssmaczne to było... teraz tylko wrócić do siebie i uderzyć w kimono - cichutko zasyczał sam do siebie, w dalszym ciągu przedzierając się na ziemi przez gęstwiny, chrust i opadnięte gdzieniegdzie rośliny. Starał się być na straży, pomimo potencjalnego znużenia. Wiedział, że na tych terenach chodzą zwierzęta znacznie większe od niego i choć mało który skusiłby się na zjedzenie jadowitego węża, takiego jak on, to jednak wciąż mogą nie zwrócić uwagi na to, dokąd idą i na niego po prostu nadepnąć. To by było... niefortunne. Tymczasem zerknął w górę, w stronę jednego z drzew i przyszło mu coś szybko do głowy. - Hm... przessssspanie się na drzewie nie jest takim złym pomyssssssłem - miał ot taki zwyczaj rozmawiać sam ze sobą. Niewielu tutejszych mieszkańców miało odwagę zbliżać się do kobry, więc by nie zwariować kompletnie z braku towarzystwa lub kogoś do rozmowy, prowadził konwersacje sam ze sobą. W trakcie tych rozmyślań kobra zbliżyła się do wspomnianego drzewa i powolutku, owijając się ostrożnie wokół pnia, zaczęła wspinać się ku górze. W tym też momencie przestał trochę zwracać uwagę na swoje otoczenie, gdyż bardzo mu zależało, by znaleźć się już gdzieś wysoko na jednej z gałęzi.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-02-2018, 08:40 przez Maziyo.)
|
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
22-02-2018, 11:28
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Gdzieś spośród traw dobiegł charakterystyczny dźwięk – cichy syk. Mógł on oznaczać tylko jedno. Pośród roślinności ukrywał się wąż. Gunter zatrzymał się, ponieważ nadepnięcie na gada mogło się nieprzyjemnie skończyć, szczególnie, że nie miał przy sobie antidotum, a w okolicy nie rosła kigelia, z której mógłby je przyrządzić. Musiał zachować ostrożność. Stawiając powoli łapę za łapą minął kilka drzew i wtedy znów go usłyszał. Tym razem syczenie dobiegło z góry.
- Mam cię – powiedział pod nosem i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu źródła dźwięku. Wokół rosło kilka wysokich akacji. Zapewne gad schował się na którymś z drzew. Ryzyko nadepnięcia na niego znacząco się zmniejszyło, ale należało dalej zachować czujność. Zaniepokojony wąż mógł bez ostrzeżenia użyć jadowitych kłów, dlatego lepiej było trzymać się na bezpieczny dystans. Znachor stanął pomiędzy drzewami w takiej odległości, aby gad nie mógł go dosięgnąć, gdyby przyszło mu do głowy nagle wychylić się spomiędzy gałęzi i zaatakować. Nie był tchórzliwy, po prostu nie przepadał za sytuacjami, kiedy ktoś wbija w niego zęby. Szczególnie że znał skutki ukąszenia. Najpierw pojawiał się ogromny ból, następnie ofiara traciła władzę nad kończynami i nie mogła się poruszać. Na koniec jad utrudniał oddychanie, prowadząc do śmierci, jeśli w porę nie została podana odtrutka. Nagle dostrzegł jakiś ruch. Na jeden z pni wspinał się długi ciemny kształt z jaśniejszymi prążkami. Był to pewien gatunek kobry, jednak znachor nie był ekspertem w rozróżnianiu gadów. Potrzebował węża i go znalazł. Miał tylko nadzieję, że będzie on znał tajemnicę wskrzeszającej rośliny. Bo czy taka wiedza mogła być dostępna dla pierwszego lepszego gada? Jeśli sam nie będzie znał odpowiedzi najwyżej zaprowadzi go do wężowego mędrca. Co prawda nigdy nie słyszał o takiej funkcji, ale węże zapewne są mistrzami w zachowywaniu tajemnic. Gdyby tak nie było sekret nieśmiertelności byłby od dawna powszechnie znany. Gunter zastanowił się. Jeśli ta niezwykła roślina byłaby znana tylko nielicznym, znacznie utrudniałoby to używanie jej w razie potrzeby. Węże nie żyją w stadach jak lwy, więc odnalezienie ichniego medyka zajęłoby mnóstwo czasu i mogłoby być już za późno na udzielenie pomocy. Nie, na pewno każdy wąż zna ten sekret. Pewnie uczą się go kiedy jeszcze są młode, tak jak lwiątka uczą się polowania. Zbliżył się o dwa kroki do drzewa. Wąż musiał mu zaufać, żeby zdradził swoją tajemnicę, więc Gunter przywołał na pysk sympatyczny uśmiech. Zakasłał cicho, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Witam pana uprzejmie. Mamy dziś idealny dzień na wspinanie się na drzewa, nie sądzi pan? – rzekł z najwyższą szarmancją. |
|||
|
Maziyo Konto zawieszone Gatunek:Kobra Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:8 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 30 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 50 |
22-02-2018, 20:16
Prawa autorskie: Culpeo-Fox (za zgodą)
Ot zwyczajnie kobra wspinała się po drzewie, nie mając najmniejszej ochoty na zaczepianie kogokolwiek w tym momencie. Jedyne na czym mu zależało, to znaleźć sobie jakieś odosobnione miejsce, ułożyć się w nim wygodnie, byleby też było bezpiecznie, i następnie ułożyć się do snu na kilka godzin. Wciąż w głowie miał wspomnienie swojego znakomitego posiłku. Udało mu się upolować jakiegoś sporego gryzonia. Na pewno był to szczurowaty. Zawsze jednego pozna po ich charakterystycznych ogonkach, pysku, no i sierści. Nie było ciężko go złapać, trudniej utrzymać w sidłach. Musiał być chyba starszy, a co za tym idzie, pewno i silniejszy. Jad jednak w końcu dał o sobie znać i jego ofiara straciła w końcu wolę walki, gdy siły go zaczęły opuszczać. Ach, pamiętał to tak, jakby to miało miejsce zaledwie godzinę temu. Zaraz... przecież to miało miejsce godzinę temu! Maziyo tak odleciał w swoje przepiękne wspomnienia, że na krótką chwilę stracił trzeźwy kontakt z rzeczywistością. Wreszcie udało mu się wspiąć na najniższą gałąź drzewa, które wybrał. Sama gałąź była może najbliżej ziemi, to jednak wciąż była na tyle wysoko, że potencjalny intruz musiałby się wspinać po pniu. Z wyskoku nikt nie powinien go dosięgnąć, choć z drugiej strony kto tam wie. W tym konkretnym momencie był przekonany o swoim bezpieczeństwie i to mu na razie wystarczało. Owinął się mocno wokół gałęzi i miał się właśnie ułożyć wygodnie do snu, kiedy do jego uszu doszła monotonia zwana zbiorem słów. Ktoś tam na dole coś gadał, ale początkowo nie domyślał się, że to było do niego. Wreszcie jednak zdał sobie z tego sprawę. Maziyo, wciąż trzymając się mocno gałęzi, opuścił swój łeb w taki sposób, że przednia część jego ciała odrobinę zaczęła zwisać z gałęzi. Oczom gada ukazał się dosyć sporej budowy lew. Czego to futrzaste stworzenie tu chciało? Zazwyczaj Mazi był obojętne nastawiony do obcych, może z lekką doza ciekawości. Teraz był trochę śpiący, więc oczywiście czuł się poirytowany, że ktoś mu przeszkadza w pójściu spać. Zresztą, kto wtedy nie narzeka?
- Idealny dzień na sssssssssen, tak. Czyżbyś się zgubił? Niewiele tu widuję lwów - stwierdził mierząc wzrokiem nieznajomego, choć widać było po nim, że nie był tą czynnością aż tak zainteresowany. Nie często tu widział futrzaste drapieżniki, więc trochę go zastanawiało, co przywiało tego tu osobnika. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
23-02-2018, 00:07
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Wyglądało na to, że wąż nie stanowi niebezpieczeństwa. Gunter spojrzał w górę na łepek wystający spomiędzy gałęzi i nie dostrzegł na nim wrogości. W takim wypadku była spora szansa za załatwienie sprawy polubownie. Znachor ułożył już w umyśle plan działania. Nie mógł okazać jak bardzo zależy mu na poznaniu tajemnicy, ponieważ gad mógłby to wykorzystać przeciw niemu. Musiał wyciągnąć informacje przy pomocy podstępu. Plan A zakładał nawiązanie serdecznej rozmowy ze zwisającym z drzewa znajomym i po zdobyciu zaufania węża nakierowanie rozmowy na pożądany temat. Szansa na niepowodzenie była całkiem spora, nie zakładał że gad łatwo podzieli się sekretem, ale dopóki nie było takiej potrzeby nie miał zamiaru używać siły.
- Mam szczerą nadzieję, że nie przerwałem drzemki. Całe szczęście nie zgubiłem się, lecz zawędrowałem tu celowo. – po przyjrzeniu się wężowi naszła go myśl, że byłaby z niego całkiem gustowna opaska na głowę. Postarał się jednak przybrać wyraz pyska, który zamaskuje te przemyślenia. - Pozwoli pan, że się przedstawię. Gunter. Gdybym miał przyjaciół nazywaliby mnie Gun. – formalności dopełnione, czas przejść do rzeczy. - Z zawodu i z zamiłowania jestem znachorem. Wędruję sobie po okolicy, zbierając ziółka, trochę zwiedzając. Zdarza się czasem zapoznać kogoś ciekawego. Rozumie pan jak to jest, całe życie w podróży, niby przyjemnie, ale to może doprowadzić do szału. – wiedział z doświadczenia, że najprostszym sposobem zdobycia czyjegoś zaufania było zbudowanie wrażenia jakby dobrze się znali. - Do wyboru tego zawodu zainspirował mnie mój świętej pamięci ojciec. – jak najwięcej szczegółów z życia, to zawsze działa – Próbowałem w życiu wielu rzeczy, trochę wojaczki, odrobinę bandyterii, w pewnym okresie życia chciałem nawet podjąć się opieki nad pewnym osieroconym serwalem. Jednak to medycyna jest moim konikiem. Ciągle balansowanie na granicy życia i śmierci. Choć wbrew pozorom nawet wyprawy po zioła mogą być niezwykle emocjonującym przeżyciem. Raz zdarzyło mi się podczas jednej z nich utknąć w bagnie, gdzie ledwo uszedłem z życiem przed zgrają krwiożerczych krokodyli. – może lekko ubarwił swoją opowieść, ale dreszczyk emocji zawsze czyni historię ciekawszą. Celowo zalewał gada potokiem słów. Niech myśli, że Gunter jest po prostu nieszkodliwym gawędziarzem. - A co słychać u ciebie? Wyglądasz mi na mieszkańca tych okolic. Zapewne wiesz o nich bardzo dużo. |
|||
|
Maziyo Konto zawieszone Gatunek:Kobra Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:8 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 30 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 50 |
26-02-2018, 18:52
Prawa autorskie: Culpeo-Fox (za zgodą)
Nie było zbyt ciężkim dostrzeżenie, że wąż nie był aż tak bardzo zainteresowany niespodziewanym gościem. Jak już zostało wcześniej wspomniane, wyglądał na kogoś wybudzonego ze snu lub dopiero co przymierzającego się do oddania w objęcia Morfeusza. Mimo wszystko, jak na węża, posiadał pewien zapas dobrych manier i przynajmniej na razie nie zamierzał rzucać w jego stronę, że najlepiej to by go kompletnie olał, wlazł wyżej na drzewo i nie przejmował się dalej obecną sytuacją.
- Twoje nadzieje zostały ssssspełnione. Przerwałeś ino mój zamiar pójścia sssssssspać - wyjaśnił futrzastemu. Postanowił jednak chwilę poczekać. Skoro go lew zaczepił, to chyba musi czegoś chcieć. W końcu kto tak wielki zaczepiałby kogoś takiego, jak on? Bah, węże nie miały zbyt wiele do powiedzenia w świecie lwów, tych ich stadach oraz co tam jeszcze sobie organizowali. Maziyo był więc na tyle zainteresowany, by przez moment wysłuchać nieznajomego. Ziewnął odrobinkę, dodając przy tym odrobinę syczenia. Jakim byłby wężem, gdyby nie syczał? Byle jakim! Lew zdecydował się przedstawić, ale nie poprzestał na samym tylko imieniu. Musiał mu wręcz wyłożyć całą swoją historię. Kiedy już się tak zapędził, to jedyne co Maziyo robił, to delikatnie potakiwał głową. Dawał dzięki temu znak, że słucha go, choć czasami można było mieć wrażenie, że na moment odpłynął. "Obudził" się, dopiero gdy osobnik zwrócił się do niego z pytaniem. Otrząsł się tak szybko, by nie dać po sobie poznać, że w pewnej chwili przestał słuchać. - Tak, tak sssssss... wiem tyle ile mi wyssssstarcza, by nie zabłądzić. Jak zapewne wiesz, dżungla potrafi być niebezpieczna - wyjaśnił swojemu rozmówcy i o ile nie wszystko zdołał sobie spamiętać z opowieści Guntera, to nie wypadł mu z głowy fakt, że jegomość przedstawił mu się. Cóż, matka uczyła go, że trzeba być uprzejmy, czasem nawet dla swojego pożywienia. Akurat tej ostatniej części nigdy nie rozumiał. W sumie mama zawsze lubiła bawić się jedzeniem - Ah tak... możesz mi mówić Maziyo, skoro się tu już przedstawiamy. Mam więc rozumieć, że zapuściłeś się do dżungli, szukając kwiatków? Nie prościej by ci było na sawannie? Albo gdziekolwiek indziej, bliżej twoich pobratymców? - skierował do niego pytanie, gdyż obecność Guntera w dalszym ciągu go intrygowała. Tylko odrobinkę. as
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-02-2018, 18:54 przez Maziyo.)
|
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
27-02-2018, 22:16
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Gad wyglądał na sennego, więc prawdopodobnie jego czujność była osłabiona. Schował się jednak na wysokiej gałęzi, tak że niemożliwe byłoby go dosięgnąć. Co prawda nie wydawał się chętny do współpracy, ale kontynuował rozmowę, co dawało Gunterowi pole do manewru. Zamierzał uderzyć w delikatną strunę duszy węża. O ile oczywiście gad ją posiadał.
- Nie chodzi dokładnie o szukanie kwiatków. A na sawannie nie odnalazłem tego, czego szukam. Chodzi o to… - przerwał nagle i odwrócił wzrok od węża. Potarł dyskretnie oczy łapą i kiedy z powrotem poniósł je do góry, lśniły w nich łzy. - Nie zamierzałem o tym opowiadać obcym, ale wydajesz się poczciwą osobą i myślę, że mnie zrozumiesz. – przybrał stosownie smutną minę. Matka miała rację, kiedy w dzieciństwie kazała mu dołączyć do podwórkowego teatrzyku. Nie zabawił tam długo, ponieważ ojciec stwierdził, że jego syn ma być lwem, nie małpą i nie będzie śpiewał i wymachiwał ogonem ubrany w spódniczkę z trawy. Zdążył jednak nauczyć się paru aktorskich sztuczek. - Moja najukochańsza, jedyna córeczka… - opuścił głowę w geście sugerującym targające nim emocje. – Próbowałem wszystkiego. Zioła, mikstury, prosiłem nawet o pomoc szamana, aby zjednał dla niej przychylność przodków. Okazało się jednak, że oni nie mogą nic zrobić, a ja także pomimo całej mojej wiedzy o chorobach i lekarstwach jestem całkowicie bezradny. Spojrzał prosto na węża oczami pełnymi rozpaczy. - Maleńka Erdmuta. Jeszcze nie zdążyłem nauczyć jej polowania, a już mam ją stracić. Erdmutka jest najsłodszym lwiątkiem pod słońcem, jestem pewien, że też byś tak uznał, gdybyś tylko ją spotkał. Gdyby tylko udało mi się znaleźć sposób, by ją uleczyć… Oddałbym za to wszystkie bogactwa świata. Mam tylko nadzieję, że nie jest dla niej za późno. Kiedy opuszczałem nasze legowisko jej stan był bardzo zły. Teraz okaże się, czy gad wykaże się choć odrobiną litości. Temat dzieci, w dodatku chorych zazwyczaj poruszał serca nawet nieznajomych. Czekając na odpowiedź opuścił łeb, udając płacz. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości