♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ingo
Gość

 
#1
15-09-2012, 19:13

Jestem w trakcie pisania. Pokazuję to co zdążyłam napisać przez 3,5 godziny. Żeby po prostu pokazać xD
NIE oczekuję i nie chcę krytyki pod względem ortografii/gramatyki. Ani zasobu słów. Piszę to dla własnej przyjemności, nie żeby zachwycić. Cieszcie się że wam pokazuję w ogole xD
Wszystko to było tworzone przez mój mózg przez prawie rok, skróciłam to wywalając sceny typu przejazd pekaesem, powrót do domu, inne takie bzdury. I tak są nudy.

Część I

Ta głupia bezsilność. Udawanie, że nikogo nie potrzebujesz by być szczęśliwym. Mówisz, że nie chcesz pomocy, a w myślach błagasz, by ktoś w końcu nie posłuchał i po prostu pomógł. Ale oni ciągle mówią:
"W porządku. Ale pamiętaj, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim."
Dlaczego nie widzą, że cierpisz? Dlaczego pytają o zgodę na pomoc? Czemu ciągle odmawiasz, skoro chcesz tej pomocy?
Oni są głupi. Ty jesteś głupi. Nie... ty po prostu nie potrafisz się odnaleźć. Boisz się, że ktoś wyciągnie cię ze skorupy, której nienawidzisz ale boisz się swiata na zewnątrz.
To trwało cztery długie lata. Andreas miał teraz dziewiętnaście lat. Dopiero teraz, kiedy wykrzyczał wszystko ślepym rodzicom, jak bardzo nie potrafi sobie poradzić, oni zdecydowali się, że wyciągną go z jego własnego, ciasnego świata i rzucą pomiędzy obcych ludzi.
Nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Bał się. Nie chciał.
Brązowowłosy nastolatek zgodnie z wolą rodziców został zmuszony do kontaktu ze światem. Było to korzystne głównie dla nich, bowiem w końcu mogli spełnić marzenie ukochanej córki, które do tej pory żyło jedynie w ich obietnicach. Dwunastolatka marzyła o jeździe konnej, ale jej rodzice byli zbyt zajęci pracą, by pozwolić sobie na kilkugodzinne wizyty w stajniach. Teraz ich miejsce miał zająć pełnoletni już Andre, miał przy okazji otworzyć się na nowe kontakty i nauczyć się, że wychodzenie z domu wcale nie musi być stresujące.
w końcu nadszedł ten dzień, pierwsza wizyta w ośrodku jeździeckim o nazwie "Kelpie". Rodzice przerażonego Andreasa i podekscytowanej Alexii już wcześniej ustalili wszystko z instruktorami telefonicznie i przy jednym spotkaniu w przerwie od pracy, a teraz po prostu podrzucili dzieci na miejsce, po czym odjechali. Czemu Andre pomyślał, że tylko na to czekali, na pozbycie się go z domu? Wydawali sie być zadowoleni... bardziej niż zwykle.
Chłopak odwlekał przejście przez bramę ośrodka, tłumacząc się tym, iż próbuje złapać zasięg w telefonie. Ku jego zadowoleniu sygnał by słaby i praktycznie każda próba połączenia z siecią kończyła się fiaskiem. Jednak sosnowy las okazał się być wystarczającą przeszkodą dla cywilizacji.
W końcu Alexia pociągnęła brata bezlitośnie za rękę, a gdy tylko na placu zaczepił ich pracownik stajni pytając, czy są umówieni, jej pewność siebie nagle stanęła jej kołkiem w gardle. Andreas nie miał wyjścia, musiał się przełamać i w końcu zacząć rozmawiać z ludźmi.
-Tak, to nasza pierwsza wizyta. Mieliśmy spotkać się z panią Anyą, właścicielką stajni.- powiedział, poprzedzając swą wypowiedź krótkim "yyy...".
-A, tak. Mówiła, że ktoś przyjdzie. Niestety musiała pilnie udać się do urzędu miasta, powinna być za godzinę. Hmm... Niestety, musicie albo poczekać albo zadzwonić do niej i zmienić termin spotkania.- starszy pan poprawił czapkę i podrapał się po skroni. -Nie bardzo wiem, czy mogę dać wam jakieś zajęcie, w zasadzie nie wypada, ale jeśli chcecie, to możecie pójść do stodoły. Tam Akira układa kostki słomy, biedak zawsze dostaje najgorszą robotę. Pogadajcie z nim, niech was oprowadzi.- potem siwy pan w ogrodniczkach odszedł, a rodzeństwo zostało zupełnie samo.
-To co Alex, idziemy do domu, nie? Zadzwo- -
-Nie! Nie ma mowy! Czekamy. Nawet do wieczora.- dziewczynka była uparta. W zasadzie nie ma się co dziwić, po tylu miesiącach marzeń w końcu pierwszy raz miała być na pierwszej lekcji jazdy konnej, a za chwilę okazało się, że jednak nic z tego.
Andreas został zmuszony do kolejnego wysiłku, tym razem to on musiał zacząć rozmowę. Chłopak wszedł do pachnącej słomą stodoły, w której panował nieznośny upał i duchota. O dziwo nikogo układajacego czystych belek ściółki nie było. A może ktoś jest, tylko po prostu go nie widać..? To wszystko było bardzo stresujące, Andre nie chciał wyjść na głupka.
-W czym mogę pomóc?- rozległ się nagle głos, dochodzący z najwyższej sterty, tuż spod samego sklepienia stodoły. Andre skrzywił się, ciekawe jak długo ten ktoś obserwował go z góry.
-Kazano nam przyjść tutaj, byliśmy umówieni z panią Anyą ale...-
-Ale musiała pilnie wyjść. Często jej się to zdarza. Eehh.- chłopak nie wyglądał na ciężko pracującego. Wręcz przeciwnie, leżał sobie wygodnie i liczył dziury w dachu, przypominające gwiazdy.
Nastała cisza. Młody pracownik ośrodka westchnął głębiej, przewrócił się na plecy (gdyż spoglądając na Andreasa i jego siostrę leżał na brzuchu) i położył rękę na czole w geście besilności. W końcu niezręczna minuta minęła i czarnowłosy dwudziestolatek usiadł gwałtownie i wyjął z kieszeni telefon.
-Czekajcie chwilę.-
Jego rozmowa z Anyą nie należała do spokojnych dyskusji. Okazało się bowiem, że po spotkaniu w urzędzie miasta kobieta wybrała się na przedwczesne odwiedziny w hurtowniach pasz i innych takich, ze stresu zapominając o umówionym spotkaniu z nową uczennicą. Akira krzyczał na nią, beształ za jej roztrzepanie i kazał natychmiast zjawić się w "Kelpie". Minęło dwadzieścia minut i samochód szefowej podjechał pod bramę ośrodka. Cały ten czas minął na obgadywaniu młodej kobiety i jej nieodpowiedzialności. W międzyczasie Andreas i Akira przedstawili się sobie nawzajem i ku przerażeniu brązowowłosego zauważył, że zbyt szybko otwiera się na ludzi. To zapewne spowodowane jest brakiem odpowiedniej ilości rozmowy na codzień... Takie skumulowane myśli i słowa nie są dobre, kiedy wypełzają mimowolnie za jednym zamachem. Kiedy Alexia przyglądała się koniom na padoku, jej starszy brat wypaplał, dlaczego to właśnie on tu jest a nie jego rodzice. To pociągnęło za sobą dalsze tematy- głównie o jego problemach emocjonalnych i tym, jak strasznie źle się czuje w towarzystwie obcych ludzi.
Akira skwitowal to wszystko ciepłym uśmiechem, po wysłuchaniu Andre poklepal go lekko po ramieniu. Wtedy pojawila się Anya i zabrała dwunastolatkę na spacer po stajni, rozpoczynając tym samym pierwszą lekcję jeździectwa.
Andreas przyglądał się chwilę siostrze, byla taka szczęśliwa... W dodatku nie wyglądała na skrępowaną czy nieśmiałą, pytała o wszystko bez wahania. To pewnie przez wiek Anyi, była cztery lata starsza od Andre. I sprawiała wrażenie sympatycznej osoby, nawet jej ubiór zdawał się mówić "ta osoba jest ostoją spokoju i przyjaźni". Czarne bryczesy, długa, luźna biała tunika przewiązana w talii czarnym pasem i jasnoróżowa chustka na głowie, trzymająca dlugie falujące włosy w kolorze karmelu w jako takim porządku.
-Nie musisz za nimi łazić, nic jej tu nie grozi.- powiedzial nagle Akira zamykając drzwi stodoły.
-Będą tak krążyć kilka godzin, Anya potem pewnie jeszcze będzie przedstawiać twojej siostrze każdego konia w okolicy... ma na tym punkcie obsesję.- Andreas zaśmiał się cicho pod nosem, odrywając wzrok od budynku za ktorym wlaśnie zniknęła jego siostra i jej nauczycielka.
-Będziesz się nudzić.- dodał Czarnowłosy po chwili, tuż po tym jak zauważył andreasowe nerwowe bawienie się dłońmi.
-Wiem.
-Co będziesz robić?
-...Nie wiem. Postoję, pospaceruję...-
-Gdzie pospacerujesz?-
-NIE WIEM.- An odparł w końcu stanowczo. Zaraz potem odezwał się ciszej, odwracając wzrok. - Przecież nie wiem gdzie mogę iść a gdzie nie... Posiedzę po prostu.- nagle poczuł beznadziejność sytuacji w której się znalazł. Zbyt bardzo bał się, że ktoś zwróci mu uwagę, że nie może tu wchodzić, że nie ma takiego prawa... albo coś. Najlepiej schowałby się teraz pod ziemią i tam czekał na moment w którym będzie mógł uciec do domu, do łóżka, do książek i komiksów. W jednym momencie zupełnie przestał panować nad chaosem w swojej głowie. Czuł jak Akira mu się przygląda, to wręcz bolało. Ta cisza... Boże, niech on wreszcie coś powie! Ale nic nie powiedział. Tylko go dotknął. Położył mu dłoń na ramieniu. A drugą ręką złapał za nadgarstek, uniemożliwiając mu dalsze nerwowe ruchy nimi.
-Weź się w garść. Przecież nikt cię tu nie obedrze ze skóry...- wreszcie powiedział coś, co przegoniło te stresujące obłoki sprzed oczu Andreasa.
-Chodź, pokażę ci miejsce w którym możesz przeczekać te nudy.- wtedy Akira odsunął się od kłębka nerwów i ruszył w kierunku bramki ogrodzenia padoku. Kiedy przez nią przeszli, po kilku metrach spaceru wdłuż betonowego muru wyznaczającym koniec działki należącej do ośrodka dotarli do prowizorycznego przejścia- kilka zbitych razem desek luuźno opartych o dziurawy odcinek murku. Kiedy znaleźli sie po drugiej stronie, oczom Andreasa ukazał się całkiem przyjemny i kojący widok- szeroka na siedem, może osiem metrów spokojna rzeka obrośnięta jasnozieloną trawą. I kładka, na której można było usiąść i swobodnie zwiesić nogi by trochę ochłodzić się w upalne dni, które od niedawna zaczęły coraz bardziej dokuczać.
-Przychodzę tutaj po pracy.- odezwał się Akira i wszedł na kładkę, gdzie po chwili usiadł.
-Nie spieszy ci się do domu? Wolisz siedzieć nad rzeką?- spytał Andre kiedy już zajął miejsce obok Czarnowłosego. Na to pytanie Aki nie odpowiedział od razu. Wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, coś w stylu "mhh".
-Szczerze mówiąc... To mieszkam tutaj. To znaczy, w ośrodku. Nie stać mnie na własne mieszkanie, tutaj przynajmniej mam pokój i łazienkę za darmo, w ramach wynagrodzenia. W zasadzie to gdyby nie dobroduszna Anya nawet nie miałbym tego.- chcąc ukryć swoje zmieszanie zaśmiał się cicho. Był to tego przyzwyczajony i było mu dobrze, konie były jego pasją a wszystko wskazywało na to że jego kariera miała ruszyć do przodu... Mimo to niektórzy ludzie nazywali go dziwakiem i mówiono o nim, że do szczęścia wystarczyłby mu karton w którym zmieściłby się by się przespać.
Andreas nie wiedział co powiedzieć. Za to skarcił się w myślach, zawsze musial kogoś urazić swoją bezmyślnością. To dlatego wolał nigdy się nie odzywać. Najchętniej to zostałby niemową.
Akira przeciągnął się i położył na plecach, podkładając ręce pod głowę. Chwilę siedzieli tak w ciszy, słuchając odgłosów natury.
-Wiem co czujesz.- odezwał się nagle. Andreas drgnął i spojrzał na niego.
-Co?
-Wiem jak to jest cały czas myśleć, że coś zrobisz nie tak. Że coś powiesz źle i inni wyśmieją cię albo dostaniesz opieprz. Serio. Też tak miałem. I szkoda żebyś ty trwał w tym dłużej. Pomogę ci z tego się wyrwać, co ty na to?-
Andreas zaniemówił. Chwilę przypatrywał się chłopakowi i jego delikatnie uśmiechniętym ustom i zamkniętym oczom. Gdy tylko te się otworzyły, Andre błyskawicznie odwrócił wzrok. Potem odwrócił się cały, zawieszając spojrzenie na czubkach swoich butów, opierając ręce o zgięte kolana i na nich położył głowę.
-Nie wyglądasz na takiego... Ja nie wiem. Nie wiem czy chce się zmieniać. Było mi dobrze, kiedy nikt nie zmuszał mnie do wyjścia z domu. A teraz po prostu mi kazali. Tym jestem najbardziej przerażony.-
Akira nie ruszył się. Znow przymknął oczy.
-Może i jest to dla ciebie niewygodne, ale twoi rodzice po prostu chcą ci pomóc. Fakt, że trochę zbyt nagle i zbyt brutalnie. Dlatego ja chcę ci pomóc. Lepiej jest mieć zaufaną osobę kiedy jest się pomiędzy zupełnie obcymi.- potem nastała cisza. Pierwszy raz od wielu miesięcy podczas rozmowy z kimś Andre nie czuł tego niepokoju kiedy rozmowa urywała się. Zaczął podejrzewać, że Akira naprawdę też musiał mieć taki problem, skoro teraz opowiada o tym nie wyśmiewając niezdarności i żałosnego zachowania Andreasa. Może warto mu zaufać?
-Uznam, że twoje milczenie to zgoda.- zaśmiał się nagle chłopak, wyrywając tym samym z zamyślenia Andre. Potem usiadł i ciepło uśmiechając się zaczął wypytywać dziewiętnastolatka o przeróżne rzeczy: jak często tu będzie, czy sam chciałby jeździć konno, gdzie się uczy, jakie ma plany na przyszłość, hobby...
Każda następna wizyta tak im mijała. Czasem siedzieli nad rzeką, czasem razem karmili konie, czasem po prostu nie mieli okazji porozmawiać, bo Akira również był instruktorem.
W końcu skończyło się na tym, że Andreas zaczął przyjeżdżać do "Kelpie" sam, z własnej nieprzymuszonej woli. On, Akira i Anya stali się trójką najlepszych przyjaciół, ale więź między Akirą a Andreasem była zdecydowanie trwalsza i silniejsza niż ta pomiędzy Anyą a którymś z chłopaków.
Nadszedł okres matur. Andreas był najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy okres jego edukacji zakończył się na dobre. Wreszcie mógł oddać się przyjemnościom i zabawie, na którą przez ostatnich kilka tygodni zupelnie nia miał czasu.
Przy pierwszym spotkaniu z Akirą i Anyą rzucił się na nich w pełni szczęścia i tego dnia przegadał ich zupełnie. Był tak podekscytowany wolnością, że od razu planował wsiąśc w bylajaki pociąg i zwiedzić cały świat za środek lokomocji mając jedynie autostopy. Oboje szybko wybili mu ten pomysł z głowy twierdząc, że bez nich nigdzie nie pojedzie, a oni stajni zostawić nie mogą.
Kilka dni potem nadszedł przeddzień dwudziestych urodzin Andreasa. Jak można się było spodziewać, w domu rodzice nie wyprawiali z tej okazji żadnych imprez. Nawet nie zanosiło się na to, by dostał jakikolwiek prezent. Było mu z tego powodu trochę dziwnie, bo zawsze dostawał jakiś gadżet: rower, komputer, zegarek, nowe ubrania albo jakąś wycieczkę i zawsze wcześniej pytano go o to, co chciałby dostać lub czego potrzebuje. Za to czekała go niezbyt ciekawa niespodzianka. Tuż przed wyjściem jego rodziców do pracy, oznamili mu, że Alexia po powrocie z obozu konnego będzie uczęszczać do innego ośrodka- "lepszego". A oczywiście on miał z nią tam chodzić.
-Chyba sobie kpicie.- odparł, już czując nagły przypływ nerwowej atmosfery.
-Hm?- mruknął ojciec.
-Nigdzie z nią nie będę chodził. Niby czemu ten ośrodek jest gorszy? W porządku, przenoście sobie ją, ale ja tam zostaję. Tam pracuję i nie będę miał czasu na wasze widzimisię.- potem nie odpowiadając na żadne słowa i "rozkazy" pozostania dzisiaj w domu Andreas ubrał się i opuścił mieszkanie szybciej niż zrobili to jego matka i ojciec.
Co oni sobie myśleli? Czy chociaż raz byli tam i przypatrzeli się dokładnie warunkom "Kelpie"? Czy dla nich drożej znaczy lepiej? No i powiedział im, że tam pracuje... A prawda była taka, że on tylko przychodził tam dla przyjemności. Ale czy oni nie widzieli, jak bardzo się zmienił przez to? Jak wreszcie się usamodzielnił? Nie był już kłębkiem nerwów. Był szczęśliwy. Nie potrzebował już nawet swoich dotychczasowych rzeczy, które odciągały go od realnego świata.
Andre postanowił że za żadne skarby świata nie odejdzie z "Kelpie". Nawet jeśli jego beznadziejni rodzice zagrożą mu wydziedziczeniem, czy jeszcze czymś żałośniejszym. Kochał to miejsce, było jak jego drugi dom. A pracownicy ośrodka byli mu jak rodzina. Zwłaszcza Anya i Akira.

--Edit--

Po godzinnej podróży busem wreszcie dotarł do Kelpie. Było tam zupełnie cicho. Ciszej niż zwykle. A może to tylko Andreasowi tak się wydawało?
W bramie minął się z Anyą, dopiero wtedy przypomniał sobie, że prawie cały ośrodek jedzie na zawody do innego miasta. Prawie, bo kilku "wolontariuszy" nie miało powodu by tam jechać, a pod przywództwem Akiry zajmą się stadniną.
Teraz był tu tylko Akira.
Andreas znalazł przyjaciela na jednym z parkurów. Trenował skoki na swym karym koniu, Negro. Gdy ten zauważył widza podprowadził rumaka do barierki, na której siedział Andre i niemal natychmiast zauważył, że coś jest nie tak.
-Chcę pogadać...- mruknął cicho brązowowłosy, nie patrząc na jeźdźca. -Rodzice wymyślili sobie, że przeniosą Alexię do innego ośrodka, a ja mam być jej opiekunem. A ja wcale nie mam ochoty na zmianę tego wszystkiego.-
Akira westchnął.
-Nie rozumiem czemu chcą ją przenieść...- chłopak zastanowił się chwilę. -Muszę pojeździć jeszcze z pół godziny. Porozmawiamy potem, okej?- nie czekając na odpowiedź zawrócił konia i ruszył galopem na jedną z przeszkód. Nim koń ruszył, Andreas zdążył tylko oznajmić, że idzie nad rzekę.
Siedząc na kładce rozmyślał nad tym, jak bardzo uzależniony jest od rodziców. Może powinien zamieszkać w ośrodku, tak jak Akira? To byłaby dobra próba przed faktycznym uniezależnieniem od nich.
Minuty mijały, każda zdawała się być godziną. Czyste, błękitne niebo już dawno zaszło szarymi chmurami, a zimny wiatr zamazywał odbicie na tafli wody, któremu przypatrywał się chłopak. Co powinien zroobić?
Może po prostu za bardzo się tym przejmował. Dramatyzował. Przecież mógłby po prostu jeździć z Alexią dwa razy w tygodniu tam, do tej innej stadniny, a potem przyjeżdżać tutaj? To przecież nie problem... Ale musiałby znowu przechodzić przez ten sam stres, co tutaj, na początku. Skąd można mieć pewność, że tam znajdzie się ktoś taki jak Akira? Tam napewno będą same snoby... sami wredni ludzie. Ci bogaci. Jak jego rodzice.
Minęło już umówione pół godziny... w porządku, przecież trening nie trwa dokładnie co do sekundy. No i trzeba oporządzić potem konia... W tym momencie nagle z nieba spadł deszcz. Wokół rozległ się ogłuszający szum, krople były wielkie i było ich naprawdę dużo. W ciągu kilku sekund Andre był przemoknięty do suchej nitki. Ale siedział dalej w bezruchu, ten deszcz wydawał mu sie przyjemny. Po następnych dziesięciu minutach pojawił się Akira.
-Ty idioto.- powiedział z hukiem wpadając na kładkę i nakrywając chłopaka płaszczem przeciwdeszczowym.
-Czemu nie przyszedłeś do stajni, przecież deszcz pada.-
-Wiem, że pada, widzę. Po prostu nie chciało mi się stąd ruszać. Zaraz przestanie, zresztą, patrz, chmury już się przerzedzają.- i faktycznie, niemal natychmiast wielka ulewa zmieniła się w delikatną mżawkę, która błyszczała w promieniach słońca nieśmiało wyglądającego zza obłoków.
-Dziwny jesteś.- skomentował Aki, siadając obok na swoim płaszczu.
Oboje siedzieli teraz, tak jak kiedyś. W ciszy, wpatrując się w lekko falującą powierzchnię wody. Tylko tyle wystarczyło Andreasowi, by poczuć, że jednak ma kogoś, kto go wspiera. Zaczął lekko drżeć z nerwów. A może z zimna? W każdym bądź razie Akira widząc to przysunął sie bliżej i objął zziębniętego Andre ramieniem.
-Głupi też jesteś. Nie wiesz, że nagłe wychłodzenie może skończyć się szpitalem?- An nic nie powiedział. Wciąż wpatrywał się tępo przed siebie. W dodatku przez to dziwne obce ciepło zaczął trząść się jeszcze bardziej.
Deszcz zupełnie ustał. Słonce na powrót zaczęło rozgrzewać ziemię, wręcz już po chwili gumowy płaszcz przecowdeszczowy którym okryty był Andre zmienił się w saunę, dlatego szybko został zdjęty.
-I jak masz zamiar wrócić do domu? Albo wytrzymać w takim stanie do wieczora?- Akira zabrał rękę i poprawił swoje mokre włosy, by nie wpadały mu do oczu. Andre znów wydał mu się taki, jak był na początku. Tylko czemu? Czy zmiana otoczenia naprawdę była dla niego takim wysiłkiem? Naprawdę tak bardzo się tego bał?
-Chyba mam pomysł, jak uwolnić cię od niańczenia Alexii. Rozmawiałem z Anyą, jest skłonna zatrudnić cię jako opiekuna koni i w ogóle, takie tam... Spędzałbyś wtedy w stajni prawie cały dzień, miałbyś usprawiedliwienie, czy coś. Bo nie wiem czy warto walczyć z rodzicami samymi "nie bo nie".-
Andreas w końcu się poruszył. Spojrzał na Akiego jakby niedowierzając.
-Mówisz poważnie...? Bo dokładnie to samo powiedziałem im dzisiaj... Że tu pracuję... To by mi uratowało tyłek, naprawdę. Zresztą, mógłbym się też uwolnić od nich. Własnoręcznie zarobione pieniądze by mi w tym pomogły... Nie wiem jak wam dziękować...-
-Ej, ej, spokojnie. Za nic nie musisz dziękować, w końcu jesteśmy jak rodzina, nie?-
Potem znów nastała cisza. Tym razem Andreasowi wydawało się, że słyszy więcej miłych odgłosów niż zwykle. Od razu poprawił mu się humor, miał nawet ochotę wstać i zacząć biegać dookoła bez celu... Ale po co? Zamiast tego zaczął uśmiechać się szeroko kiedy wyobraził sobie jakby to wyglądało i jaka byłaby reakcja Akiry.
-Co sądzisz o Anyi?- ni stąd ni z owąd usłyszał dziwne pytanie.
-Czemu pytasz?
-Tak po prostu. Nie uważasz, że jest dość dziwna?-
-Dziwna? Nie... chyba nie. Po prostu ma zbyt dużo do roboty, albo zbyt dużo chce zrobić na raz. Nie zawsze jej się to udaje. Ale widać że żyje tylko dla swojej pracy.-
Chopaki spojrzeli się na siebie z politowaniem.
-Zdecydowanie potrzebuje kogoś, kto doprowadzi ją do porządku, kto pomoże jej się ogarnąć. Musi sobie znaleźć chłopaka.- dodał po chwili Andre. -Albo kupić notes i długopis.- oboje zaśmiali się krótko, wokół znów zapanowała głucha cisza.
-A ty?- zaczął Aki. -Masz dziewczynę?-
-Hę? Czemu pytasz?- Andre spojrzał na niego zmieszany. Niby jak miał mieć dziewczyne, skoro wszystkie według niego były puste i głupie... a one wcale nie miały lepszego zdania o nim. Często wyśmiewały jego potknięcia w wypowiedzach. To od razu je skreślało. -Nie mam.-
-A miałeś?-
-Nie, nie miałem. A ty?- Akira nie odpowiedział. Cwaniaczek.
Pauza w ich dialogu trwała dłuższy moment.
-A całowałeś się kiedyś?-
Gdyby Andre stał, z pewnością to pytanie wgniotłoby go w ziemię. W zasadzie- w drewnianą kładkę.
-Aki. Nie miałem nigdy dziewczyny. Z kim miałem się całować. Z kotem?- a tak, jedynym pupilem jaki dotychczas znalazł sie w domu jego rodziców to kot. Stary, gruby kocur. I wredny.
Po tych słowach cisza zapanowała na dobre. Co to miało w ogóle być?! Co to za pytania? I w dodatku sam na nie nie odpowiadał.
-A chciałbyś zobaczyć jak to jest?- w tym momencie Andre zerwał się na rowne nogi.
-Co ty... O co ty pytasz w ogóle?!-
-Rany, Andre. Tylko pytam czy chciałbyś się kiedyś całować z kimś, kogo kiedyś polubisz. Wyluzuj.-
Chłopak usiadł z powrotem z miną obrażonego pięciolatka któremu kolega zabrał zabawkę.
-Może. Kiedyś.-
-A będziesz potrafił całować, jak już co do czego przyjdzie?-
-A to z całowania trzeba pisać doktorat...?- zaśmiał się starając ukryć zakłopotanie. Dziwne te pytania, Aki. Dziwne.
Akira przypatrywał się przyjacielowi z pewnym wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Andre chyba nie bardzo lubił te tematy. Już przy rozmowie o samym całowaniu był zawstydzony jak uczeń podstawówki.
Spojrzenie Akiego parzyło. Bardzo. Andreas wiedział, że czarnowłosy mu się przygląda. Nie lubił tego. Przecież zawsze gadał z nim na wszystkie tematy bez krępacji, a teraz?
-Pocałuj mnie.-
Andreas zachłysnął się powietrzem. To, co właśnie usłyszał zupełnie zbiło go z tropu, tak jakby ktoś podszedł od tyłu i zasadził mu kopa w głowę. Miał wrażenie że się przesłyszał.
Nie odklejając wzroku z czubków swoich butów rozwarł szerzej powieki.
-Co?- wolał upewnić się czy to co na chwilę zatrzymało bicie jego serca naprawdę byo tym co zdawało mu się że usłyszał.
-Pocałuj mnie.- tak, znowu to samo. W dodatku Aki mówił poważnie. -Chcę zobaczyć czy potrafisz całować.-
-Oszalałeś?- Andre przełknął ślinę i spojrzał na czarnowłosego. Ich spojrzenia spotkały się, i dopiero teraz, po tak długim czasie zauważył, że oczy Akiry były koloru nieba. Nie... Były jaśniejsze. Nigdy takich nie widział.
-Boisz się? Przecież nie wyznaję ci niczego, tylko mówię, że chcę zobaczyć jak całujesz. Żebyś nie zbłaźnił się jeśli kiedyś będziesz to robił naprawdę.-
-A...ale Aki, przecież ty jesteś facetem. To dziwnie wygląda, wiesz?-
-Myślisz jak gimnazjalista. Nie jak dorosły człowiek. Nie masz się czego bać, przecież nie umrzesz od tego.-
Andreas miał wodę z mózgu. Czemu w ogóle Akira wpadł na taki pomysł?
-Nie bój się. Zaufaj mi.-
-Ale Aki... ja nie umiem.
-To cię nauczę. Tylko musisz chcieć. Chcesz?- Aki obrócił się w stronę Andreasa, a kiedy Andre zrobił to samo, byli teraz naprzeciwko siebie. Andre zawsze unikał wzroku rozmówcy. A teraz nie potrafił zrozumieć, jakim cudem nie zauważył wcześniej koloru tęczówek przyjaciela.
-A co mi tam...- An siedział ze skrzyżowanymi nogami, był lekko zgarbiony. Aki za to zdawał się być wyżej, siedział na zgiętych nogach, opierając się na rękach. Oboje przez chwilę się wahali, Andre nawet chciał się cofnąć, ale Akira w tym momencie pochylił się i ich usta złączyły się. Nie było teraz odwrotu.
Niemal natychmiast na swoim karku Andre poczuł chłodny dotyk dłoni błękitnookiego. Całował się. Z chłopakiem. Świadomość tego nie pozwalała mu wykonać żadnego ruchu- ani tego, którym mógłby się uwolnić, ani tego, który zbliżałby go do Akiry. Nie był w stanie nawet zamknąć oczu, tak jak zrobił to jego "partner".
Pocałunek był długi. Delikatny. Dopiero gdy wszystko się skończyło, Andreas zamknął oczy. Zamarł w bezruchu w nadziei, że to był tylko zły sen. Nie był teraz w stanie spojrzeć przyjacielowi w oczy. Może udawać, że go nie widzi?! Tak to dobry plan... O ile chce się wyjść na totalnego dupka i idiotę.
-Już możesz otworzyć oczy.- odezwał się błękitnooki z uśmiechem na twarzy.
Andre odważył się spojrzeć. Od razu napotkał lśniące oczy Akiego.
-I... i co, już się dowiedziałeś, czy potrafię?- zapytał, ale Aki tylko zaśmiał się cicho i wstał.
-Aki!- Akira znów zaśmiał się i pochylił nad Andreasem, całkiem znienacka pocałował go po raz kolejny. Tym razem był to zwykły pocałunek, który miał jedynie rozdrażnić chłopaka.
-Co ty robisz...?!- Andre zasłonił usta dłońmi i przerażonymi oczami starał się zabić TĘ osbobę, która bez zgody pozwoliła sobie na coś takiego...
-Diagnozę zachowam dla siebie.- odparł po chwili czarnowłosy, podnosząc płaszcz na którym dotychczas siedział. Przerzucił go sobie przez ramię i ruszył w kierunku stajni.
-Ej!- Andreas zerwał się z miejsca i zaczął biec za Akirą.
Co to miało być?!

--Koniec części I--
Dajcie znać jak ktoś to przeczyta. Po prostu wystarczy post ze słowem "przeczytalem/am"[hide][/hide]
Sheridan
Gość

 
#2
15-09-2012, 21:04

O Jezu, jak ja przez to przebrnęłam?
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#3
15-09-2012, 21:21
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Dziecię przeczytało i stwierdza, że to bardzo przyjemna lektura. Ciekawi mnie, co będzie dalej :3
Ingo
Gość

 
#4
16-09-2012, 23:44
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Część druga, jeszcze w fazie produkcji...
MUSZĘ napisać to: +16. Nie ma na razie nic strasznego, do niczego jeszcze nie doszło. Ale to się niedługo stanie, ale nie ma stracha- nie mam zamiaru opisywać męskiej anatomii ani anatomii prokreacji xd także jest lajtowo.
Czytacie na własną odpowiedzialność. Zwłaszcza ty, Storm, nie wiem co ty tu robisz w ogóle xDD

Dopra.
Do rzeczy.
Prawdopodobnie jest to dopiero połowa tej części. Nie wiem nawet czy to nie będzie najdłuższy post ever na tym forum xD

II

Następny tydzień minął Andreasowi okropnie. Ani razu nie był w ośrodku. Ani razu nie wyszedł z domu. Nie spotkał Akiry. Bał się. Myślał cały czas o tym, co zrobili nad rzeką i im bardziej nad tym dumał, tym bardziej był przerażony. Czemu w ogóle zgodził się na to? Kim jest Akira? Andre na początku naprawdę wierzył, że to było TYLKO sprawdzenie umiejętności, że to nic nie znaczyło. Ale teraz... po tygodniu walenia głową w ścianę... Bał się że coś jest tutaj nie tak, jak powinno. Przecież nigdy nawet nie pomyślałby o tym, że mógłby całować się z facetem. To było chore!
Andre stanął na środku pokoju. Jednak Aki miał rację, że przez siedzenie na deszczu trafi do szpitala. No, nie dosłownie, bo ze zwykłym przeziębieniem nikt by tam nie poszedł. W każdym bądź razie dwudniowa gorączka, katar i zupełny brak siły i chęci na cokolwiek był dla niego wygodną wymówką, w razie gdyby ktoś w "Kelpie" pytał, czemu nie przychodził.
Ranek. Andre zwlókł się przed chwilą z łóżka. Czuł się okropnie. Okropnie, bo już całkiem wyzdrowiał. Czas więc zmierzyć się z rzeczywistością. Cały ten czas miał wyłączony telefon, nikt nie wie co się z nim dzieje. Nikt nie przyszedł go odwiedzić- bo nigdy nie mówił gdzie mieszka.
Chłopak tępo wpatrywał się w lustro. Miał na sobie niebieską, o kilka rozmiarów za dużą nieużywaną już koszulę ojca, zakrywającą bokserki. Długie rękawy zasłaniały prawie całe jego dłonie. Andre czuł się dziwnie. Kiedy do jego głowy wdarło się wspomnienie zdjęć młodych dziewczyn ubranych w koszule swoich chłopaków... Ogarnęło go przerażenie. W pośpiechu zdarł z siebie tę przeklętą szmatę i sapiąc wściekle zdeptał ją. To. Jest. Straszne.
"Dlaczego ja w ogóle o tym pomyślałem?! Przecież jestem facetem, nie jakąś dziewuchą...!" powtarzał sobie to w kółko. A potem po ataku szału przychodziła inna myśl.
Co, jeśli ten pocałunek naprawdę był niczym? Nic nie znaczył. Przecież Akira nie jest... no właśnie. i tym bardziej Andre nie jest---!
Po pół godzinie, kiedy już się ubrał, nieobecnym zwrokiem wyszukał telefon, który rzucił w bliżej nieokreślonym kierunku parę dni temu w afekcie. leżał pod biurkiem. Wyłączony. Kiedy go włączył, urządzenie całkiem zwariowało. Dotarło około dwudziestu siedmiu wiadomości o próbie połączenia, cztery o wiadomości głosowej i trzy zwykłe SMSy. Akira i Anya dobijali się do niego z kilku różnych numerów, tych z komórek i stacjonarnych w biurze ośrodka. Chłopak wpatrywał się w ekran telefonu. Odczytał pierwszego SMSa, którego dostał zanim jeszcze wyłączył komórkę. Po prostu go nie czytał. Akira pytał, czemu An nie przyszedł i czy wszystko gra. Drugi zdawał się być próbą szantażu- albo odbierzesz telefon, albo więcej nie zadzwonię. Ostatnia wiadomość dotarła już po tym, jak komórka Andre przestała logować się do sieci- była wyłączona. Treść owej tekstówki była dosyć dziwna i odbiorca na początku nie załapał, o co chodzi. "Przepraszam. Odbierz wreszcie".
On przepraszał go za ten pocałunek? Czy za ten śmieszny szantaż, że już nie zadzwoni?
Andreas położył telefon na kolanach i schował twarz w dłoniach. Przez to ukrywanie się narobił sobie kłopotów, teraz będzie musiał mieć dobre wytłumaczenie, czemu nie odbierał, oprócz tego, że był idiotą.

Wtedy zadzwonił. On. Znowu.
Andre chciał odebrać, powiedzieć, że nic mu nie jest i zaraz wychodzi z domu, by złapać busa do "Kelpie". Ale zawahał się. Czy jest sens rozmawiać przez telefon o tym wszystkim? Co powiedzieć najpierw? Co powie Akira?
Nim zastanowił sie nad tym wszystkim, telefon umilkł. Może to i lepiej...

Podczas godzinnej jazdy w drodze do stadniny Andre zignorował jeszcze sześć połączeń. Chciał jak najszybciej spotkać się z Anyą i Akirą osobiście, wytłumaczyć im wszystko. Ale miał dziwne wrażenie, że Akira zabije go na miejscu. Bez ostrzeżenia.
To już. To ten przystanek. Chłopak wysiadł z pojazdu w zupełnej dziczy. Jedyną oznaką cywilizacji była gładka asfaltowa ulica otoczona sosnowym lasem. Kolejne dwadzieścia minut zajmował spacer z przystanku do faktycznego celu podróży.
An stanął w bramie. Znów było tutaj ciszej niż zwykle. Spojrzał na zegarek. 11:26. Akira zwykle o tej porze już zajmował się końmi, podobnie jak kilku chętnych do pomocy nastolatków. Głównie były to dziewczyny, rzecz jasna. A teraz nikogo nie było widać, chociaż drzwi stajni były otwarte a konie wyprowadzone na padok. Ale niestety ta błoga cisza nie trwała długo. Anya. Wyszła właśnie z budynku w ktorym miesciły się pokoje gościnne i biuro oraz szatnia. Szybko podeszła do "zguby" i rzuciła mu się na szyję.
-Co sie z tobą działo?! My tutaj od zmysłów odchodziliśmy...! Jeszcze raz taki numer i dostaniesz dożywotni zakaz przychodzenia tutaj.- dziewczyna cały czas miała oplecione ręce wokół szyi Andreasa. Mówiła serio, ale z uśmiechem. Andre wziął głębszy oddech.
-Byłem chory. Nie miałem siły nawet podłączyć telefonu pod ładowarkę... wyładował się a ja o tym zupełnie zapomniałem.- cóż, może nie będzie tak źle?
-Taak. Jasne.-
-Akiry nie ma?- zapytał, jednak zanim Anya zdążyła odpowiedzieć, chłopak poczuł jak coś uderza go w ramię, po czym gwałtownie obraca, mocno ściskając go za ręce.
-Ty...- Akira nic a nic nie był tak delikatny jak wtedy, był zupełnie kimś innym. Złapał Andre za fraki i potrząsnął nim kilka razy, niekoniecznie delikatnie. An stracił równowagę i wylądował na ziemi, szczęśliwie nie zaliczył mocnego upadku, bo Aki wciąż go trzymał i zlagodził upadek.
-Ty kretynie.- Andre znów został brutalnie szarpnięty. Spodziewał się opieprzu ale aż tak? Tymczasem Anya stała z boku i udawała że wszystko jest w porządku.
-Ty egoistyczny debilu. Ty...! ...będziesz płacił za mój rachunek za telefon!- niebieskooki był tak wściekły, że nie wiedział nawet, jakich słów używać.
-Aki, przestań nim trząść... może?- Anya odezwała sie nieśmiało, zupełnie jakby bała się wtrącać. Mimo to Akira puścił swoją całkiem omdlałą ofiarę i wyprostował się.
-A ty może jedź już, bo spóźnisz się na samolot.- odpysknął chłopak, po czym pomógł wstać Andreasowi którego jeszcze przed chwilą chciał zabić.
-Dobra, dobra, mam jeszcze dużo czasu. Nie pozabijajcie się i nie zapomnijcie o obowiązkach. Zadzwonie jak będę już na miejscu.- Andreas otrzepawszy się z kurzu spojrzał na dziewczynę, która bez słowa odwróciła się i poszła w stronę swojego samochodu. W środku było kilka większych toreb. Czyżby znowu jakieś zawody?
Chłopaki pożegnali się z Anyą, a gdy ta odjeżdżała, chwilę stali za bramą i machali jej. Auto szybko zniknęło za ścianą sosen, zapadła cisza. Andre poczuł się nieswojo. Co jeśli Aki postanowi jednak go zabić i przerobić na pełnowartościową paszę dla koni?
-A... a gdzie ona tak w ogóle się wybiera...?- chłopak stojąc nieco bardziej z tyłu za czarnowłosym niesmiało odezwał się. Jakby nie odstawiał umierającej na katar królewny, to by wiedział.
-I co... Musiałeś tak się zachowywać?- odpowiedział Aki, co niebardzo zrozumiał jego "rozmówca", a oznaką tego było krótkie "hę?". -Musiałeś znowu grać ofiarę losu.-
-Aki, o co ci chodzi?- Czarnowłosy na razie nic nie powiedział. Odwrócił się i nie patrząc na Andreasa zaczął iść w kierunku bramy ośrodka.
-Mówić szczerze, czy wolisz słyszeć poetyckie owijanie w bawełnę?- powiedział i kiedy tylko oboje znaleźli się na terenie ośrodka, zamknął bramę wjazdową na kłódkę. Najwyraźniej dziś "Kelpie" było zamknięte na klientów.
-Po prostu powiedz, a ja potem się wytłumaczę i będziemy mieć to z głowy.- Andreas zaczął układać sobie w myślach przebieg tej rozmowy. Przecież już mówił Anyi, że nie miał siły myśleć i rozmawiać, o odbieraniu telefonu nie myśląc. Nie chciał kłócić się z najlepszym przyjacielem, ale czuł, że zrobił mu świństwo. No przecież można było oszczędzić mu zamartwiania się, prawda?
Oboje zadarli głowy w stronę nieba, które przed chwilą zostało rozdarte przez błyskawicę. A miał być taki piękny dzień... Tak to jest z tymi prognozami.
-Pomóż mi wstawić konie do boksów.- rzucił oschle Akira. Wyglądało to tak, jakby był obrażony. Andre wolał nic nie mówić. I tak już schrzanił sprawę.
Po dwudziestu minutach wszystkie zwierzęta już bezpiecznie odpoczywały w ciepłej stajni. Ich opiekunowi zaś udali się do stodoły, by tam przeczekać deszcz. Było tutaj zdecydowanie przyjemniej i cieplej niż w budynku mieszkalnym.
Andre położył się w pierwszym lepszym miejscu i zamknął oczy. Zapach słomy był strasznie relaksujący, można by nawet rzec, że odganiał wszystkie zmartwienia a smutek na twarzy zastępował lekkim uśmiechem. Chłopak otworzył oczy kiedy usłyszał kroki obok siebie. Akira nie usiadł obok niego, za to zaczął wspinać się na największą wieżę ułożoną ze słomianych kostek. Dokładnie na tą samą, na której leżał kiedy po raz pierwszy Andreas wraz z siostrą przyjechał do "Kelpie".
W połowie drogi zatrzymał się.
-Idziesz?- zapytał spoglądając na Andre. Ten bez słowa wstał i ruszył za przyjacielem. Ciekawe, co takiego tam jest.
Wkrótce się przekonal. Na szczycie wieży Akira uwił sobie całkiem wygodne gniazdko- miękka słomiana "podłoga" okryta kocami, a całość otoczona kilkoma kostkami, tworzącymi swojego rodzaju mur. Całość była w kształcie okręgu, mniej więcej średnicy dwóch metrów. W sam raz by położyć się wygodnie, w dodatku kłujące kłosy nie przeszkadzały.
Andre i Aki usiedli w tym słomianym kręgu, nie patrząc na siebie.
-Uciekłeś i udawałeś, że nie istniejesz.- odezwał się w końcu kruczoczarny chłopak, wcale nie kryjąc urazy w głosie. -Zachowujesz się jak durny bachor, Andre.-
-Uciekłem? Byłem chory. Tak jak wykrakałeś. Moja wina, że nie miałem siły żeby- - Aki przerwał mu.
-Nieprawda!- warknął błękitnooki, przenosząc swój lodowy wzrok na zaskoczonego Andreasa. -Zwiałeś. Wystraszyłeś się tego pocałunku. Uciekłeś przede mną, jak dziecko.-
-Aki, chy... chyba to jest normalne że czuję się dziwnie po tym, nigdy tego nie robiłem, wiesz że szybko się stresuję i w dodatku ty jesteś facetem... Czego oczekiwałeś?- zapadła cisza.
Akira ściągnął brwi napotykając odważne spojrzenie rozmówcy. Oparł się o słomkowy mur i odwrócił wzrok.
-Co w ogóle czułeś?- zapytał nagle. -Nie wiem czemu tak się tym przejmujesz. Przecież to było tylko na próbę. To była nauka.-
Andre wahał się chwilę co powiedzieć. Normalnie spaliłby buraka i schował się w tej słomie, ale chciał się zmienić, chciał się otworzyć. Faceci przecież rozmawiają o takich rzeczach, prawda? No... tylko nie jeśli robią to razem.
-Nie wiem co czułem, byłem za bardzo zestresowany.- Aki wyszczerzył się w uśmiechu. Nadal nie patrzył na Andreasa.
-Dzięki tobie wiem teraz, jak dosłownie smakuje stres.- Andre skrzywił się i naprawdę coraz bardziej chciał stąd uciec. -I wiesz... To był dobry smak. Nie da się go opisać.- wtedy spojrzał wreszcie na spiętego przyjaciela. Nogi Andre były jak z waty. Zupełnie nie panował nad ich delikatnym, nerwowym drżeniem i chociaż zaczął się pocić, było mu zimno. Wbił wzrok w swoje skrzyżowane nogi, co wykorzystał Aki i zbliżył się znacząco.
-Czemu się trzęsiesz?- zapytał jak gdyby nigdy nic.
-A... a jak myślisz, głupku? Przerażasz mnie.- nim cokolwiek jeszcze powiedział, nim w ogóle zdążył pomyśleć, co powiedzieć, nagle zdał sobie sprawę z tego, że leży. Leżał na plecach, do tej pory lekko skulony, teraz siłą pozbawiony tej prowizorycznej ochrony. Nad sobą zobaczył przyglądające mu się oczy Akiego. Były jak niebo, ale nie to przyjazne... To było dziwnie niepokojące uczucie, tak jakby to niebo zaraz miało spaść i przygnieść cię. Bez szans na przeżycie.
-Co robisz?- wydukał An, kiedy tylko zdołał zmusić swoje ciało do jako takiej posłuszności.
-Andreas... Nie myśl o niczym. Po prostu nic nie mów, nic się nie bój.- słowa Akiego były jak ten deszcz, który zmywał z dachu wszystkie pyły i kurze. Tylko że TEN deszcz zupełnie wyczyścił myśli Andreasa. Nie potrafił się ruszyć, nie potrafił nic powiedzieć. Nic nawet nie myślał. Nie potrafił. Tak jakby czas dla niego się zatrzymał.

Czy on tego chciał? Czy on na to pozwalał? Czy życzył sobie tego? Czemu to się dzieje?

Usta Akiry dotknęły szyi chłopaka. Ten niemal natychmiast drgnął. Chciał podnieść ręce, wcisnąć je między niego a osobę, która robiła z nim co chciała, potem odepchnąć. Zrobił to w myślach. Ale w rzeczywistości nie potrafił ruszyć nawet palcem.
Tępo wpatrywał się w dziurawy dach, przez który o dziwo nie wpadała woda, mimo że ulewa rozhula się na całego.
W końcu Akira posunął się dalej, całując Andreasa tak, jak należy. Andre na początku nie był zbyt chętny do tego. Ale nie potrafił się też sprzeciwić, w końcu natarczywość Akiry zwiększała się i Andre musiał zdecydować. Nie miał nic do stracenia. Nie musiał się niczego bać... Prawda? Nikt się nie dowie. To było tylko między nimi, to było tylko... tylko to. Nie było żadnych uczuć, żadnych zobowiązań.
Brązowowłosy zaczął nieśmiało odwzajemniać pocałunki. Kiedy zamknął oczy było to znacznie łatwiejsze, czuł, jakby nikogo z nim nie było, nie miał się kogo wstydzić.
Cała ta sytuacja miała na niego dziwny wpływ. Świadomość, że są sami. To ciepło ze wszystkich stron. Ten szum deszczu i zapach słomy, ten półmrok... To sprawiło, że przybyło mu sił. Ruszył rękami, ale zamiast odepchnąć Akirę, oplótł je wokół jego szyi... Coraz śmielej oddawał pocałunki, w głowie mając jedynie pustkę.
-Aki...- wydusił z siebie, gdy w końcu udało mu się wyrwać spod ust chłopaka. -Przestań.-
-Dlaczego?- oparł Akira, na chwilę powstrzymując się od dalszych czułych gestów.
-To jest złe... Nie możemy tego robić.- Aki pokręcił tylko głową z politowaniem. Podłożył jedną rękę pod głowę Andre, a z drugą uczynił podobnie, tylko niżej. Potem oparł głowę na jego ramieniu, przyciskając go do siebie.
-Wiesz, że jestem na ciebie wkurzony?- powiedział nagle Aki, mocniej przytulając zupełnie sparaliżowanego Andre. -Jestem wkurzony na ciebie i na siebie. Zniknąłeś mi i nawet nie odbierałeś telefonu. Chciałem złożyć ci życzenia. Wiedziałem o twoich urodzinach... A ty po prostu zniknąłeś. Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz. Gdybym wiedział, nie poszłoby ci to tak łatwo.- głos Akiego był dziwny. Taki spokojny, chyba jak nigdy dotąd. I nawet lekko się zachwiał.
Potem oboje nic nie mówili. Długo też nic nie robili. Aki ciągle przytulał mocno Andreasa, a An zacisnął pięści miętosząc tym samym koszulę tej osoby, która zupełnie pozbawiła go zdolności myślenia.
To wszystko za szybko się działo, o ile w ogole miało prawo się dziać. Andre i Akira powrócili do całowania, w miarę jak an odzyskiwał władzę nad ciałem i umysłem, mimo że coraz bardziej byl świadom tego co robi, jego obawy zmieniły się w pragnienia. Wcale nie chciał przestawać. Dotyk Akiego działał na niego kojąco, a jednocześnie ta świadomość, że robili to i to było złe sprawiało, że An chciał jeszcze więcej. To dawalo mu poczucie odpowiedzialności za wlasne czyny i pozwalało oderwać się od codzienności, od tej szarej codzienności, która teraz chwilowo była czymś tajemniczym i zakazanym.
Coraz zachłanniej i coraz pewniej. Aki całował nie tylko usta Andreasa, czasem jego wargi lądowaly miękko na bladej szyi pokrytej kropelkami potu i gęsią skórką.
Już nic nie bylo ważne.
Andre zupełnie zatracił się w tej chwili. Zostal brutalnie wyrwany z transu gdy na swoim brzuchu poczuł zimną dłon Akiry. Drgnął tylko. Miał nadzieję, że to o czym właśnie pomyślał nie okaże się prawdą.
Dotyk Akiego przesuwał się w górę, zupełnie pozbawiając Andreasa pewności siebie.
-Co... co robisz.- jęknął.
-Nigdy tego nie robiłeś, prawda?- odparł Akira, nie odrywając twarzy od szyi chłopaka.
-T... "tego"? TEGO "tego"?- odsapnął. -Nie... I nawet o tym nie myśl...!-
-Andre.- Akira odsunął się od... kochanka? i usiadł na zgiętych nogach, na których opierały się uda Andreasa. Spojrzał na niego z góry. Było dość ciemno, ale błękitne, zimne tęczówki było widać tak, jakby ktoś celowo je oświetlał. -Ja... ja też nigdy tego nie robiłem. Ale chcę. Nie wiem czemu... Ale chcę to zrobić. Z tobą.- Andreas zerwał się do siadu.
-Nie, Aki, nie... To przesada.- cofnął się trochę, a przynajmniej tak mu się zdawało. Czarnowłosy położył dłonie na udach Andreasa, tak jakby w ogóle nie docierało do niego słowo "nie". Pochylił się do przodu i oboje znów złączyli się w delikatnym pocałunku. Ręce Andreasa znów odmówiły posłuszeństwa. Luźno trzymał je na kocu, by po chwili unieść je i kurczowo złapać Akiego za błękitną koszulę na piersi. Nie potrafił teraz się sprzeciwiać. Nie chciał. A może TYLKO nie potrafił? Wcale tego nie chciał?
Znów Andre wylądował na plecach. Różnicę, jaką wyczuł to to, że tym razem Akira był o wiele bliżej niż przedtem. Już nie pochylał się nad nim, można powiedzieć że wręcz na nim leżał. Był tak blisko...
-Andre...- szepnął mu prosto do ucha, co wywołało u chłopaka przeszywający, zimny dreszcz. Znowu poczuł na swoim ciele chłodną, drżącą dłoń Akiego, błądzącą w co raz to różniejszych miejscach. Cholera. Przecież po to miał ubrania, prawda? Po to, żeby nikt nie dotykał go bez jego zgody.

Cholera, Aki... Cholera!

Błekitnooki napierał coraz bardziej. Oboje drżeli ze stesu i ekscytacji. To wszystko trwało już dobre piętnaście minut...
Żaden z nich nie odważył się pozbyć jakiejkolwiek części garderoby. Nawet jeśli, to zepsułoby tylko ten "zakazany" klimat. To nie byłoby już to samo. Świadomość tego, że mogli być tak blisko siebie, a granicę stanowiły jedynie ubrania była drażniąca i dziwnym sposobem to doprowadzała ich do jeszcze większego podniecenia.
Andreas czuł, że to wszystko wymyka się spod kontroli. Ale póki to trwało, było dobrze. najgorsze nadejdzie, jak już uspokoją swoje instynkty i będą musieli wrócić do normalnego życia...
Aki pozwolił sobie na śmielsze gładzenie wilgotnego ciała partnera. Powoli zjeżdżał coraz niżej, chociaż z drugiej strony nie miał na to ochoty... Tak podpowiadał mu rozum, ale ciało mówiło coś innego. Gdy już dotarł prawie do bioder Andreasa, ten złapał go za nadgarstek, wyrwał się spod jego ust i po krótkim, łapczywym oddechu wydusił z siebie stanowcze "nie.".
Czarnowłosy nie miał wyjścia. Musiał się powstrzymać.
Oparł się łokciami o podłoże i zaprzestał całowania, dając sobie i Andre chwilę odpoczynku. Leżał teraz na nim całkowicie, nie miał siły podnieść się. Cały ten stres i podniecenie zupełnie wyssały z niego energię. Przyglądali się sobie chwilę, dopóki całkiem czerwony i spocony Andreas nie odwrócił głowy w prawą stronę. Tak jak sądził- to uczucie zażenowania, kiedy atmosfera minie będzie straszna. Nie mylił się.
-Co... co tak patrzysz...?- zapytał, jednak nie dostał żadnej konkretnej odpowiedzi. Aki położył głowę na jego klatce piersiowej, dzięki temu przez chwilę mogli uniknąć swoich zmieszanych spojrzeń. Leżeli tak w ciszy kilka minut, słuchając odgłosów rozdrażnionej natury. Burza trwała w najlepsze i nie zanosiło się na szybkie rozpogodzenie.
Napięcie minęło. Atmosfera zmieniła się zupełnie, na całkiem znośną. Andreas uniósł dłoń i wplótł ją w długie do ramion, czarne włosy Akiry, by całkiem nieświadomie gładzić je chwilę, jednocześnie myślami błądząc zupełnie w innym miejscu i czasie. Wydawało mu się, że przygniatający go prawie chłopak zasnął. Jego oddech był spokojny, miarowy. Czy to wszystko właśnie się skończyło? Tak po prostu? I co teraz? Znów ma zerwać kontakt na tydzień, dwa, do czasu dopóki nie zapomną o tym, jakie myśli nachodziły ich podczas tego całego... całowania...?
Nie. To nie był koniec. To był dopiero początek i oboje świetnie o tym wiedzieli. Początek ich tajemnicy. To zostanie z nimi na całe życie, niezależnie od tego kim i z kim będą za te kilka lat.

Aki drgnął. Podniósł się na drżących rękach, a jego włosy niczym wodna kaskada zupełnie zasłoniła jego pochyloną twarz. Chłopak cofnął się, usiadł. Nic nie mówił, nie patrzył na Andreasa. Chyba dopiero teraz dotarło do niego to, co chciał zrobić. To go przeraziło... ale zdawało się, że wzruszył tylko ramionami i zupełnie pogodził się z tym. Widać tak musiało być. Ponownie dotknął dłońmi ud Andre, powoli przesuwał się wyżej i wyżej, aż dotarł do drżących, rozprostowanych rąk tej osoby, która zupełnie mokra od potu drżała coraz bardziej, już nie ze strachu. To było coś innego. Aki splótł razem swoje dłonie z dlońmi Andre. Ich twarze były blisko, zbyt blisko. Żaden pocałunel jednak nie nastąpił, za to poważna, w zasadzie niewyrażająca żadnych uczuć mina lekko zaniepokoiła brązowowłosego, cóż, uke. Chyba czas, by użyć tego określenia.
Akira podniósł partnera do pozycji siedzęcej, po czym schował twarz przyciskając ją do ramienia chłopaka. Mocno objął go i przytulił. Znowu. Andreas jednak nie odpowiedział na to w żaden sposób- po prostu siedział i pozwalał na to. Niepokoił go to milczenie, jakie zapadło między nimi.
Niepokoił go także inny fakt- to, że przez chwilę chciał, by wszystko zaczęło się od początku.

Tak jak chciał... wszystko znów się zaczęło. Tym razem siedzieli, splątani własnymi rękami. Wszystkie ich ruchy były coraz śmielsze, jakby w miarę upływającego czasu oboje przyzwyczajali się do swojej obecności i tego, co robili. Zimne od adrenaliny dłonie wywołujące dreszcze na ich ciałach błądziły w tę i z powrotem i nawet zupełnie niespodziewanie sprawiły, że koszulka Andreasa zniknęła. Chłopak nawet tego nie zauważył. Był zajęty czymś zupełnie innym, czymś ważniejszym niż jakaś głupia koszulka. To była tylko koszulka i on pozwolił sobie na tę nieostrożność... na własne zyczenie.
Akira delikatnie sprawił, że Andreas znów znalazł się w pozycji leżącej- na plecach.
I jeden i drugi byli na skraju szaleństwa. Wiedzieli co ryzykują, co może za chwilę się stać. Ale czy byli gotowi na aż taką bliskość? Czy ufali sobie aż do tego stopnia by pozwolić na tak śmiały dotyk?

Aki napierał na Andreasa, to dało się wyczuć. Chciał być z nim jak najbliżej, ale ten na to nie pozwalał. Mimo to chwila ze zwykłego całowania zaczęła zmieniać się w coraz bardziej odważną, żadne słowa nie padały, już nie rozum a ciała rządziły.
Czarnowłosy zacisnął dłonie na kocu, jego serce waliło jak szalone, tak samo jak serce młodszego chłopaka. Andre zatracał się coraz bardziej. Jego ręce do tej pory nieśmiało leżące wzdłuż ciała nagle uniosły się i objęły Błękitnookiego, ani na chwile nie pozwalając na jakiekolwiek, nawet najmniejsze oddalenie.
Akira czuł, jak chłopak przyciąga go do siebie. Ekscytacja jaka zamroczyła ich umysły- czy raczej podniecenie sprawiło, że granice jakie sobie postawili powoli zanikały. Ich biodra już od dawna doświadczały kontaktu, ale ciągle tego niewinnego. Andre zabronił robienia czegoś więcej, Aki wiedział o tym, ale przeszkoda w postaci spodni bardzo go irytowała. Mimo jej obecności delikatnie poruszył się w "ten" sposób, czego już nie potrafił zatrzymać.
Andreasowe gesty stały się przez to jeszcze bardziej "zachłanne". Nie bronił się przed ruchami partnera, chciał ich. To nie było przyjemne. To doprowadzało do szału. Do tego specyficznego szału.
Andre jeszcze mocniej objął Akirę, wyzwalając się od całowania, zaczął ciężej oddychać. Chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Musieli to zakończyć. Teraz.
Aki nie mogąc całować ust Andreasa, który skrył je przyciskając do jego ramienia zaczął gładzić wargami szyję chłopaka, poruszając się coraz pewniej i mocniej, jakby chcąc przełamać barierę między nimi. Lekko ugryzł dyszącego mu do ucha Andre, na co ten zareagował bardz, bardzo cichym jęknięciem i zupełnie niedelikatnym zaciśnięciem dłoni na koszuli i skórze na plecach Akiry.

Andreas chciał żeby to szaleństwo już się skończyło. Wiedział że za bardzo oddalił się od realnego świata i to wcale nie było dobre...
Chciał wymówić imię czarnowłosego, by ten opamiętał się i zapanował nad sobą, ale jedyne co wyrwało się z jego piersi to ciche, wysapane "a". Andre wcale nie miał zamiaru wydawać z siebie TEGO odgłosu, ale brakowało mu oddechu na pozostałe kilka głosek. Zmieszał się zupełnie, cały czar tej chwili prysł. Brązowowłosy ocknął się z transu i szybko uwolnił Akirę z objęć, co skutkowało nagłym opadnięciem na koc- cały czas uczepiony był Akiego a ten w pewnej chwili uniósł ich ciała nieznacznie.
Andreas w swoim przerażeniu zacisnął powieki i zasłonił szczelnie usta dłońmi bojąc się, że Aki znów zacznie go całować. Dyszał jakby właśnie przebiegł maraton, a przecież nic szczególnego nie zrobili... An nie czuł już tych drażniących ruchów Akiry. Słyszał tylko jego i swoje ciężkie oddechy oraz odgłosy burzy, która swoją drogą wciąż nie zelżała ani trochę. Andre bał się otworzyć oczy, bał się powrotu do brutalnej rzeczywistości. Odważył się zrobić to dopiero po minucie, kiedy już uspokoił nieco oddech i miał pewność, że Aki niczego nie zamierza. Drżał delikatnie ze wstydu. Akira napewno słyszał ten odgłos... ten jęk... Napewno teraz śmieje się z niego albo próbuje powstrzymać od tego.
An zobaczył jak czarnowłosy pochyla się nad nim, trząsł się jeszcze mocniej niż półnagi An. Nie patrzył na niego, chował oczy pod opadającą, zupełnie mokrą grzywką. Andreas zastanawiał się, co się dzieje. Oboje byli znieruchomieni, nikt nic nie mówił. Dopiero po chwili poczuł na swoim sercu wciąż chłodną dłoń, ten dotyk był tak niepewny i delikatny, że An przez chwilę nie potrafił uwierzyć, że to ręka Akiry.
Czarnowłosy drgnął i podniósł głowę, już nie ukrywając twarzy za czarną kaskadą. Uśmiechał się delikatnie, an był pewien że to przez jego żałosny odgłos jaki zakończył to, co robili.
---BĘDZIE EDIT---
Serpeen
Gość

 
#5
17-09-2012, 08:37
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Ja tu czytam a tu +16 *_* Kurcze xD A spodobało mi się.
Akilian
Gość

 
#6
21-09-2012, 17:07
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Cytat:Czytacie na własną odpowiedzialność. Zwłaszcza ty, Storm, nie wiem co ty tu robisz w ogóle xDD


Czytam ;3
Fiametta
Gość

 
#7
22-09-2012, 23:48
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Więcej nie przeczytacie bo zarzucam projekt. :*
Wolę jednak zatrzymać go dla siebie...


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości