Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
27-01-2014, 00:33
Zieleń traw. Błękit nieba. Biel dymu. I krwista czerwień trawiącego sawannę płomienia. Podmuchy wiatru niosły ze sobą następne fale gorąca, gryzącego w oczy dymu i zapachu spalenizny. Pora sucha rządziła się własnymi prawami, które tyczyły się zarówno żyjących na sawannie zwierząt, jak i samych spieczonym słońcem równin. Natura jakby wyciągała szpony po swoje - i zawiesiła na niebie bez nawet chmurki palące, bezlitosne słońce. Płomień, który zrodziło zdawał się palić nawet cień - drzewa stawały w płomieniach, antylopy rozpierzchły się w popłochu po całej okolicy, a co żywsza dusza oddalała się szybko od pożaru, łukiem ognistej łuny i dymu zataczającego coraz szersze kręgi.
Niejedno zwierzę straciło tego dnia swoją kryjówkę, spokój, może nawet nadzieję. Kiedy już natura powiedziała przedstawieniu "dość", a słońce zaczęło chylić się ku zębom górskich szczytów, sawanna wciąż była w płomieniach - wiatr uspokoił się, dym płynął prosto w górę, ale nawet to nie przywróciło ziemi pierwotnego koloru. Zieleń, żółć i brąz strawił krwisty płomień, pozostawiając za sobą tylko żarzącą się gdzieniegdzie czerń popiołów. W okolicy nie było żywej duszy - tak przynajmniej było słychać. Ptaki - co do jednego - omijały tę część sawanny szerokim łukiem. Powietrze było zatęchłe, ciężkie, nieprzyjemne. Cały ten smutny obraz można było obserwować spokojnie od strony rzeki, wijącej się misternie pośród wzniesień i dolinek, jakby i ona próbowała unikać tego miejsca. Powierzchnię piętrzyły nosy hipopotamów, gdzieś dalej odpoczywało kilka słoni, a wśród zielonych traw przemykały szakale, wiecznie liczące na łatwy łup. Drzewa również miały chwilę wytchnienia - w bezruchu obserwowały czarny pierścień ognia w oddali. Dziwna była to rzecz, by w jednym miejscu i w jednym czasie kojący błękit wody spotykał się z zielenią traw i liści, a także czerwienią płomieni i czernią popiołów. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
27-01-2014, 01:04
Prawa autorskie: malaika4//
Nie każdy obawiał się płomienia, nie każdy lękał kroczyć po zgliszczach, wystawiając delikatne nozdrza na duszący swąd dymu.Zapewnię nie ona, szara postać zlewająca się z ponurym otoczeniem jaka kroczyła wolno, lodowatym spojrzeniem niebieskich oczu od czasu do czasu zaledwie liżąc pozostałości po pożarze.Tak na wszelki wypadek, nigdy do końca nie wiadomo co może skrywać się pod warstwą popiołu,a jej nie marzyła się ani nie potrzebna rana, ani spotkanie z jakimś gadem który mógł skryć się w ziemnej noże , tym samym unikając niebezpiecznych płomieni.
Pytanie brzmi- dlaczego w takim wypadku nie wybrała innej drogi, ogień jaki strawił sawannę nie pożarł wszystkich terenów... Nie miało to dla niej znaczenia. Nawet jeżeli opuściła dom, zawsze jakaś część będzie szukała jego zastępstwa. Dla niej i ta wędrówka po zgliszczach , była owym wspomnieniem ziem skąd pochodziła. Bo czyż i wulkan niegdyś na Czarnoziemi nie pochłonął bujnego lasu, pozostawiając po sobie zaledwie szkielety drzew i warstwę popiołu jaką i upływający czas nie był wstanie zabrać. Ten sam zapach, śmierci. "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
27-01-2014, 01:39
Zatrzymywała się jak gdyby z każdym wspomnieniem ziem, które niegdyś nazywała domem, a które zostawiła daleko za swoimi plecami. Stały się dla niej równie szare, co jej futro - czy gdyby było inaczej pozostawiłaby za sobą zieleń znajomych moczar, kamienny chłód syjońskich bram, zimną biel ośnieżonych szczytów? Wraz z szkieletem jej życia pozostały tam jednak dusze tych, których odebrał jej czas, teraz rzucający jej popiół pod nogi. Wdzierał się nieprzyjemnie pod pazury, gdzieniegdzie nawet parzył. Zupełnie, jak wspomnienia rodziny, której krew dawno już wsiąkła w ziemię, teraz pewnie - tak, jak ta - przykrytą warstwą popiołu i kurzu. Syjon okazał się być niczym więcej, niż stertą kamieni wobec upływu czasu i nawet wartości przypisywane mu przez rodzicieli nie ostały się długo. Wilcza zawieja odebrała wszystko, o co warto było walczyć, a wszystko stało się na własne czyjeś życzenie. Nie była bowiem jedyną, co błądziła.
Zauważyła dziwne ślady na ziemi. Pozostawił je duży lew, zapewne w sporym pośpiechu - to było praktycznie wszystko, co była w stanie wydedukować. Odciski łap urywały się w jednym miejscu, a obok niego popiół był wygnieciony, rozorany, rozdmuchany na wszystkie strony. Później zaś ślad urywał się, tylko po to, żeby za moment rozgałęzić się w dwie strony, z których żadna nie przechowywała jawnego zapachu. Ktoś przed czymś uciekał i próbował zgubić pogoń. Ktoś zdesperowany - kto inny ciąłby drogę ucieczki poprzez samo serce dogorywającego pogorzeliska? Ślad był świeży, a ilość krzyżujących się i mieszających tropów wyraźnie sugerował, że nie chodziło o ucieczkę przed płomieniami. I nie chodziło. Daleko wciąż od niej czyjeś szare łapska przedzierały się przez popioły. I zmierzały w jej stronę. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
28-01-2014, 14:13
Prawa autorskie: malaika4//
Jak wielki mógł mieć dla niej sens znaleziska? Ślady jak każdy ślad, świeży czy też stary, nie miały one znaczenia do czasu, aż nie poznasz ich właściciela, historii która mogła się za nimi kryć, ale i wiele mogło także zależeć od osobnika jaki je znalazł,a dla samej Raity traciły na ważności w tej samej chwili gdy je dostrzegła. Ktoś uciekał a ktoś go gonił, szybki wniosek jaki przemknąć miał przez jej łeb, nim ruszyła dalej, nie zmieniając też trasy, która przecinała pogorzelisko, obojętna i na niewygodę.
Ciągnięta pragnieniem zemsty, nie spocznie dopóty dopóki krew czarnej zmory która niegdyś nawiedziła jej ziemie, rujnując panujący tam spokój ,ale i niszcząc tę drobną nic jaka trzymała ją w Syjonie, nie wsiąknie w glebę... "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
29-01-2014, 09:25
Szary kształt bez trudu doścignął wlekącą się przez pogorzelisko lwicę. Niespodzianki często idą w parze razem z nieszczęściami - ale Raita miała być drugim nieszczęściem, które przekroczyło granice tych ziem. Sunęło za nią, aż w końcu ujawniło się.
- To znowu ty? - Usłyszała obcy głos. Kilka metrów za nią zatrzymał się szary, poznaczony bliznami lew. Był duży, większy od niej, ale wciąż dość młody, choć miał bujną, czarną grzywę, która kołysała się i falowała w rytm jego ciężkich kroków. Silna łapa jakby od niechcenia zamiotła popiół przed nim, kiedy wpatrywał się w nią chłodną, przenikliwą zielenią ślepi. To ci niespodzianka, pomyślał lew. Spośród wszystkich miejsc, spotykamy się właśnie tutaj, w ziemi kochasiów, sierot i mięczaków. Czatowałem na przełęczy, czekając na Darkned, a znalazłem ciebie, zaginiony wrzód na dupie: Raita. Uśmiechnął się kątem pyska. Po tym wszystkim, co się stało była chyba jedyną istotą, której widok potrafił go ucieszyć. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
02-02-2014, 14:09
Prawa autorskie: malaika4//
Ciche prychnięcie , czy tylko tyle zamierzała zrobić na widok brata który jak cała reszta odpuściła ich dawny dom.Miała pozostać nie wzruszona, jedynie chłodem ślepi obdarować naznaczony bliznami lwi pysk, sama pozostawiając ponurą minę. Nie do końca, krótki błysk w oku i ledwo widoczny ruch warg, jaki miał ukształtować niemrawy uśmiech. A jednak cieszył ją widok ostatniego żyjącego członka jej upadłej rodziny. To samo pragnienie zemsty.
Czyż to nie był powód dlaczego spotkała go akurat tutaj, nie gdzie indziej jak na ziemiach gdzie kiedyś miał żyć i królować ich ojciec. -Ho a kogoż to me oczy widzą, czyżby to nie mój kochany młodszy braciszek Taka....-odezwała się chrypliwie, zmęczonym głosem, prostując się, lecz nic nie wskazywało żeby zamierzała do niego podejść. Sam to uczyni jeżeli będzie chciał. "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
02-02-2014, 14:29
- We własnej osobie. - Odpowiedział z przesadną kurtuazją szary lew, a choć ukłonił się przy tym z podobną galanterią, jego ślepia pozostały raczej chłodne.
To, że widok jej całej przyniósł mu odrobinę ulgi było oczywistością, tematem, którego nie był zobowiązany poruszać. Domyślał się również powodu, dla którego wychyliła nos poza Syjon. Zemsta. Ten sam, dla którego on czatował na górskiej przełęczy, licząc na pojawienie się Darkned, zamiast której odnalazł właśnie Raitę, którą śledził aż do teraz. - Wyglądasz jeszcze gorzej, niż cię zapamiętałem. Po tych słowach wyprostował się, uznając czas na żarty za skończony. - Czy mi się wydaje, czy oboje szukamy tu tego samego? - Zapytał, poważniejąc. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
02-02-2014, 20:29
Prawa autorskie: malaika4//
-Zdaje mi się ze i dla Ciebie los nie okazał się łaskawy-mruknęła przekornie nie omijając ani jednej blizny które zdawały się "rozsiewać" po jego ciele tak samo jak u ojca. Liczne, świeże czy stare, jak wiele walk już musiał stoczyć, czy tylko ona wolała je unikać, chociaż nie powiem że i jej ciało nie nosiło kilka,a największa z nich znajdowała się na jej podgardlu.
-Darkned- dodała chrypliwie, zwężając i źrenice na samo wspomnienie czarnej żmii. Ileż także jadu można umieścić w wypowiedzeniu jednego imienia, jak wiele musi kryć się za tym nienawiści. Nie potrzeba było mówić wiele,aby cel przybycia szarej był jasny. Nie spocznie dopóki,dopóty krew czarnej nie wsiąknie w ziemie. "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
03-02-2014, 00:19
Lew skinął łbem z kamiennym wyrazem pyska.
- Darkned. - Potwierdził również swoje zamiary, przyglądając się przenikliwie starszej siostrze. Wspomnienie czarnej zmory nie budziło w nim tak żywych wspomnień i uczuć, jak to działo się w wypadku Raity. Mimo to, chłód, który był w jego zielonych ślepiach był skierowany właśnie pod adresem niegdysiejszego gościa ojca. Nie zapomniał swojego zdziwienia, kiedy Darkned wypięła się na syjońskie zasady, ignorując krew jego i Raity, a ojciec jedynie ją za to pochwalił. To był zresztą pierwszy raz, kiedy miał bliższy z nim kontakt. Odurzony zielskiem, którego musiał się z pamięci uczyć rozpoznawać, spał w kącie, podczas, gdy Darkned zyskiwała w Syjonie następne przywileje. Nie zapomniał. I uznał, że ojciec był w błędzie. Dlatego podjął się naprawić jego błąd i przypomnieć lwicy, że Syjon miał swoją Omertę. - Współpraca? - Odezwał się w końcu do Raity, odwracając spojrzenie w kierunku majaczących w oddali zębów górskich szczytów. Odziedziczył po ojcu coś więcej, niż tylko upiorny wygląd i pysk, jak z koszmaru. Walki musiał uczyć się wprawdzie sam, płacąc za nią słono własną krwią, jednak prowokowanie bitew i rzucanie wyzwań stadom nauczyło go tłuc się z zimnym opanowaniem i kontrolowaną zaciekłością. Stracił szacunek do własnego ciała, w zamian ucząc się bólu, uzyskując posturę Levisa. Oczekiwał od niego tylko, by pazury, mięśnie i kły nie zawiodły, kiedy najbardziej będzie ich potrzebował. Nie dbał o nie więcej, niż miał czas. Ale ta cała wojownicza przeszłość miała również swoje dobre skutki. Nauczył się podbijać serca i ciała lwic tak, jak pokonywał w walce swoich wrogów - był więc teraz w dobrej kondycji, a do jej szczytu wciąż miał jeszcze daleko. Stał się zagubionym w sobie samym skurwysynem, który miał tylko środki do wyszarpywania tego, co chciał, lecz nie wiedział, czego chciał tak naprawdę. Kiedyś myślał, że da mu to Chila. Rozstanie z córą Darkned, nieszczęśliwie, zniweczyło plan wykorzystania jej przeciwko czarnej. Natomiast sprawiało, że zastanawiał się nieraz, jak sobie radzi. Była silną, młodą lwicą, miała w ślepiach ten błysk, który nauczył się wywoływać w podporządkowywanych sobie lwicach. Z tym, że w wypadku Chili nigdy o niego nie zabiegał. To dlatego była wyjątkowa. Im częściej o tym myślał, tym bardziej żałował, że odszedł. Nepal miał swoją Nakuru, nawet Levis miał swoją Satal. Z czasem oduczył się jednak tęsknoty na rzecz zimnej kalkulacji, której nauczyła go samotność. Pamięć o tych, którzy odeszli, lub zniknęli nauczyła go szacunku - nawet, jeśli nie do wszystkich, to do tych, którzy byli go warci. Nauczył się jednak dużo, dużo więcej. W końcu miał przebiegłość i doświadczenie w tych zielonych ślepiach i siłę w łapach na poparcie swoich słów. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
20-02-2014, 21:38
Prawa autorskie: malaika4//
-Masz już coś?-ach niema to jak przejść do sedna sprawy, nie przejmując się po drodze zbędnymi formalnościami. Na co one komu, to czy zamierzała z nim współpracować wolała zachować dla siebie. Równie dobrze mogła by się nim posłużyć,lecz i Taka powinien zdawać sobie sprawę z charakteru starszej siostry- W takim wypadku czy aby na pewno chce polegać akurat na niej. Może i wcześniej zaczęła w końcu tolerować jego obecność jednakże i on ostatecznie zniknął pozostawiając ją całkiem samą w Syjońskich czterech ścianach.
Raita zmrużyła oczy, poruszając nerwowo końcówką ogona. Nie należała do cierpliwych osób ale i chciała wiedzieć na czym obecnie stoją, co w dużej mierze miało i zdecydować czy jednak rozważy propozycje ewentualnej współpracy- Na Taka jak daleko zaszedłeś we własnym śledztwie, czy może tak jak ona jesteś na samym początku, z niczym? "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
20-02-2014, 22:13
Taka miał w swoich poszukiwaniach nieco więcej szczęścia. A może po prostu użył rozumu?
- Ostatecznie opuściła Czarne Ziemie niedaleko po tym, jak odszedłem z Syjonu - zaczął Taka - i po drodze spotkała się z córką, która została w górach. Później przecięła przełęcz i prawdopodobnie udała się tutaj. Wątpię, by przebywała na Ziemiach Czterech Stad, ale do tej pory szła równą linią na północ. Dobiła do córki i nie znalazła pomocy, dlatego pewnie idzie od znajomego do znajomego. Jeżeli nie znajdziemy Darkned, przynajmniej natrafimy na jej kolesi. A oni zaprowadzą nas do niej. Jej brak odpowiedzi zanotował, jednakże nie skomentował go. Gdyby tylko była w stanie wytężyć którąś z pozostałych szarych komórek doszłaby do wniosku, że najlepiej będzie połączyć siły. Nie zależało mu wprawdzie aż tak rozpaczliwie na powodzeniu przedsięwzięcia, jednak jeśli to był jedyny powód wizyty Raity w tym miejscu... nawet ona powinna zdawać sobie sprawę z tego, że we dwójkę mieli większe szanse ją dorwać i utłuc. Do tego oboje mogliby się trochę przy tym zabawić, nie dając lwicy najmniejszych szans na ucieczkę, które miałaby walcząc jeden na jednego. No cóż, musiał przyznać, że śmierć Darkned byłaby tutaj bardzo - dla niej - niefortunnym, a dla nich miłym zwieńczeniem trudów wędrówki, wisienką na torcie. Domyślał się, że Raita nie miała komfortu wystawiania rachunków. Widział to po jej ślepiach. Domyślał się, że nie wiedziała zbyt wiele na ten temat. Dlatego spojrzał na nią przenikliwie, uśmiechając się do niej krzywo. - A co ty masz? - Zapytał, prowokując lwicę do zdania sobie sprawy z tego, że wypluła już z siebie wszystkie asy. To on tu rozdawał karty, czy tego chciała, czy nie. Znajomość z Chilą, choć dziwna, okazała się być nie tylko zaskakująco przyjemną, ale też przydatną znajomością. Jeżeli tak jej na tym zależało, w interesie Raity było mieć go po swojej stronie. I dziwnie bawiło go światło, w jakim udało mu się postawić siostrę. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
20-02-2014, 23:14
Prawa autorskie: malaika4//
Gdyby tylko wyglądała na przejętą. Wiedziała w jakiej znajdowała się sytuacji ale i względem jego wiedzy, przyszła na tereny czterech stad ciągnięta raczej przeczuciem niż zawartością świeżych informacji. Nie miała tyle szczęścia co on na swej drodze napotykając jej córkę. Jednakże jak dawno miało to miejsce i ile z nich posiadało jeszcze jakąś wartość
-Więc znalazłeś już kogo i jak dawno rozmawiałeś z jej córką -mruknęła wymijająco, oczywiście ze nie mając nic mu nowszego dopowiedzenia. Nie pomijając że aż skręcało ją na samą myśl przyznana się do porażki. Nie chciała dać mu większej satysfakcji niżeli tej którą już miał. Siedziała cały wcześniejszy czas na czarnoziemii, pilnując dziedzictwa rodziców, nim i ona porzuciła je, skupiając się na czarnej szmacie jaka zniszczyła ostatnią część która trzymała ją w Syjonie "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
21-02-2014, 00:56
- Mało tego: uratowałem jej życie. - Pociągnął temat jeszcze dalej, zanim resztki uśmiechu zniknęły z jego pyska.
To był jego ukryty atut: nie zamierzał wprawdzie wykorzystywać Chili w tej batalii, jednakże sam fakt posiadania tak silnej karty sporo znaczył. Dług wdzięczności otwierał furtkę do wielkich możliwości - ale czy Darkned była tego warta? Zdaniem Taki, nie. Mimo to, mina Raity dała mu sporo satysfakcji, z nawiązką odpłacając mu za wszystkie te chwile, w których chciał rozszarpać ją na strzępy. Ten delikatny, przysłowiowy prztyczek w sam nos, jaki dostała Raita w zupełności mu wystarczy. Niewiele więcej jednak było dobrych wieści. - To było kilka miesięcy temu - wyjaśnił - nie wiem jednak, gdzie Chila przebywa teraz. Jedno wiem: nie darzy swojej rodzicielki sympatią. Trudno zresztą się jej dziwić, nieprawdaż? - Zawiesił pytanie w powietrzu, uśmiechając się znów. Nie trwało to jednak długo. Powróciła powaga, kiedy spojrzał bystrymi, zimnymi ślepiami na siostrę, kierując do niej następne pytanie. - Syjon jeszcze stoi? Za tymi słowami ukrył pytanie o rodzinę, o wieści, o wszystko. Zniknął stamtąd niedaleko po Mali oraz Nakuru, kiedy znalazł Nepala martwego w jednej z komnat. Nie był w stanie przewidzieć, że w tym momencie Raita powróci do syjońskich bram. Być może wiedziała coś o losie ich rodziców. W szczególności o losie ich matki. Jedynej duszy, dla której kamienne serce w jego piersi mogło znów zacząć bić. |
|||
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
24-03-2014, 23:20
Prawa autorskie: malaika4//
-I co z tego zyskałeś? Nie wiele warte informacje jakie straciły na znaczeniu wraz z czasem i skoro zawdzięczała coś tobie, nie mogłeś wykorzystać jej lepiej. Nawet jeżeli czuła do niej nienawiść, mogła być użytecznym przeciwko czarnej narzędziem -burknęła pod nosem, niezadowolona, lecz trudno zadowolić szarą zołzę , jaka obecnie jadowicie spoglądała na brata.
Może i wcześniej dostała po uszach, lecz sytuacja raptownie po kolejnych zdaniach się zmieniła. Jak dla niej oboje zawalili sprawę. Nie mili nic. To co zaprowadziło ich na ten sam trop to przeczucie, nie poparte żadnymi faktami. -Trza było jednak ukręcić jej łeb kiedy była ku temu okazja-fuknęła marszcząc nos, nie udzielając chwilowo odpowiedzi na temat Syjonu. Materialnie stać, stoi, lecz czy duchowo, upad już dawno o czym sam powinien najlepiej wiedzieć "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
08-04-2014, 20:55
-Trzeba było. - Odpowiedział, przesadnie akcentując pierwsze słowo. - Ale o ile pamięć mnie nie myli żadne z nas się wtedy ku temu nie poczuwało. Poza tym, to była ulubiona zabawka ojca.
Poprzednich słów Raity nie uznał za wartych komentarza: wiedział, że schrzanił, ale jednocześnie czuł, że podjął właściwą decyzję, choćby miał bronić jej kłami i pazurami. Czego robić nie zamierzał, dlatego zjadliwą odpowiedź siostry wpuścił jednym, a wypuścił drugim uchem. To nie była wojna Chili, jakkolwiek pani-szary-generał-pocałuj-mnie-w-dupę nie ciągnęła jej na front. To było równie niewłaściwe, co niejedno ze zdarzeń, które miały miejsce w Syjonie. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości