Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
18-03-2014, 09:03
- Co za idiota. Co za cymbał. Co za debil.
Maya mamrotała pod nosem coraz to nowe obelgi, wszystkie oczywiście pod adresem Deriona. Była na niego tak zła, że przez dłuższą chwilę nie zwracała nawet uwagi na to, jak szybkie tempo narzuciła swoim nienawistnym marszem. Biedna Vasanti musiała już nawet za nią biec. Dopiero widok jej zdziwionego, niewinnego pyszczka sprawił, że Maya zatrzymała się, a czułe słówka, które miała dla Deriona ucichły. Zatrzymała się, rozglądając się po swojej paczce. Znaleźli się na otwartej sawannie - miejscu, które ich rodzice już dawno temu określali za niewystarczające źródło pożywienia. Zwierząt było mało, stanowczo zbyt mało jak na potrzeby całego stada, jednak teraz było ich tylko sześcioro. Sześcioro lwiątek do tego. Maya uśmiechnęła się w końcu przepraszająco do Hewy, Vasanti, Ganrora, Kumezy oraz Manueli, podnosząc łapkę i pocierając sobie nią tył łba, jakby w zawstydzeniu. Położyła nawet uszy po sobie. - Przepraszam, Vasanti. I was wszystkich też - pyszczek samiczki przyozdobił krzywy uśmiech, choć jej oczka pozostały dziwnie smutne - poniosło mnie tam pod Skałą. Przepraszam, że was w to wciągnęłam. Obiecuję, że nie zjem nic z tego, co dzisiaj upolujemy. Będziemy kwita. Lwiczka przysiadła w końcu naprzeciw pozostałych lwiątek, przyglądając się im przez chwilę. Odziedziczyła po swojej matce kilka cech, które teraz zaczęły wychodzić na jaw. - Poluje się w grupie. Mogę się założyć, że Temi się spoci, jak będzie próbował to wytłumaczyć tamtym. - Mimowolnie uciekła spojrzeniem w kierunku Lwiej Skały, przy której się rozdzielili. - Ale grupa potrzebuje przywódcy. Lepiej, żebyśmy wybrali już teraz. Hewa jest najstarsza, ona powinna przewodzić. Wszyscy zdawali sobie jednak sprawę z tego, że Maya byłaby równie dobrym przewodnikiem - wiedzieli o niej wszystko, także to, że miała obsesję na punkcie polowań. Nawet ta krótka przemowa była dowodem tego, że miała w sobie żyłkę do polowań, zabrała się bowiem za to od dobrej strony - od przygotowań. Cały czas chciała udowodnić swojej mamie, że nadaje się do czegoś, że zasługuje, żeby wyruszać razem z nimi. I choć za każdym razem próby paliły na panewce, nie przestawała. Teraz jednak miała szansę utrzeć pozostałym nosa i tym bardziej nie zamierzała się poddać. Do tego, co można było wnioskować z jej następnych słów, doskonale wiedziała, jak polowania organizowane są w praktyce. - Ale pozostali są tak samo ważni. Hewa będzie mówić, co mamy robić, to ona musi wpaść na pomysł, jak złapać zwierzynę. Ja, Kumeza i Mania jesteśmy szybsze, będziemy ścigać. Ganror jest silniejszy od nas, dlatego będziemy zaganiać zwierzynę do niego, żeby ją złapał i zatrzymał, zanim my dobiegniemy. A ty, Vasanti... - uśmiechnęła się do małej - będziesz naszym tropicielem. Będziesz musiała zwęszyć zwierzynę, znaleźć ją, bo bez ciebie nie damy sobie rady. Ale najpierw nauczymy ciebie się skradać. Oczywiście lwiczka nie powiedziała nikomu, że każdy podczas polowania był tropicielem, jednakże chciała, żeby Vasanti również włączyła się do zabawy. Mogła okazać się w niej równie przydatna, co pozostali. Nie powiedziała pozostałym, że powinni mieć jednak na nią oko - to było oczywiste. - To jak robimy? Hewa? - Zapytała samiczki. - Może mamy jakieś inne... propo... popr... propozycje? - Ledwie wymlaskała z siebie jedno z nowszych słów, które przyszło jej poznać. |
|||
|
Kumeza Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:56 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 58 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 15 |
18-03-2014, 21:28
Prawa autorskie: ja
Długie, rącze łapy Kumezy pozwalały na dotrzymanie tempa jakie narzuciła im Maya. Nie miała z tym najmniejszego problemu, bo mimo iż nie była wielka, to łapki miała długie w stosunku do reszty ciała.
Zatrzymały się na chwilę. Kumeza z uwagą wysłuchała przeprosin głównej bohaterki poprzedniej kłótni, ale za chwilę na jej pyszczek znów wkroczył ten dziarski uśmieszek. - Daj spokój, Maya! Derionowi już dawno należało się za to chwalenie się. Już dawno ktoś powinien był utrzeć mu nosa! Nie dziewczyny? - Obrzuciła spojrzeniem wszystkich członków ich ekipy, po czym gdy przypomniała sobie, że przecież jest z nimi również Ganror, którego darzyła sympatią, w przeciwieństwie do mniej lubianych przez nią Deriona i Kawahiana. - Prawda wiaro? - Poprawiła się by było bardziej skierowane do wszystkich, nie tylko do młodych lwiczek. Wysłuchała planów jakie przedstawiła Maya. Kumeza pokiwała łebkiem, uważała, że brzmiało to całkiem nieźle. Całkiem profesjonalnie. Kiwała tylko łebkiem na znak, że rozumie i zgadza się na bycie ścigającym i zaganiaczem. Podobało jej się to, bardzo lubiła biegać. Robiła to codziennie w ramach ćwiczeń. Zawsze imponowały jej w tym gepardy, o których opowiadała jej mama. Chciałaby być tak szybka i mieć taką siłę jak lew! Ale to się nigdy raczej nie stanie. |
|||
|
Ganror Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:56 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 18 Spostrzegawczość: 22 Doświadczenie: 5 |
19-03-2014, 01:03
Prawa autorskie: ja
Brązowy siedział cicho, nie odzywając się nawet wtedy, gdy Maya zdecydowała się ich przeprosić. Nie miał jej za złe tego, co się stało, ale faktem było, że musiał teraz uczestniczyć w tej nieszczęsnej rywalizacji, na co zresztą nieszczególnie miał ochotę.
-Um, no chyba. W końcu był niemiły dla Mai.-odmruknął, wyrwawszy się z zamyślenia, słysząc pytanie Kumezy. Z uwagą słuchał planu zielonookiej, który wydał mu się wyjątkowo starannie opracowany, podobnie jak i role, które każde z nich miało objąć. Ta Maya to jednak miała łeb na karku-nieźle by się sprawdziła jako przywódczyni. Malec przysiadł na ziemi i mimowolnie przechylając nieco łepetynę zamyślił się nad swoim zadaniem, próbując nieco przybliżyć sobie samemu, co właściwie przyjdzie mu zrobić. Znał to wszystko z teorii aż za dobrze-właściwie to schemat polowania umiał wyrecytować z pamięci bez choćby jednego zająknięcia. Teraz jednak wszystko miało wyglądać inaczej, miało przyjść mu przetestować swoje umiejętności i wiedzę w praktyce-na samą myśl o tym malec przełknął nerwowo ślinę. Nie chciał i nie zamierzał sprawić zawodu koleżankom, ale pozostawała jedna kwestia, która nie dawała mu spokoju. -A jak już coś upolujemy, to mamie tego czegoś nie będzie smutno?-spytał, a na jego pyszczku zagościło coś na kształt zmartwienia i jednoczesnego zastanowienia nad ową kwestią. |
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
19-03-2014, 01:07
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Szła obok kuzynki, będąc nieco w tyle w stosunku do reszty. Nie odezwała się jednak ani słowem, co do narzuconego tempa, pilnując jednak, aby nie zostały za bardzo z Vasanti z tyłu. Ona sama, mimo że nieco starsza od nieco młodszej kuzynki, zmęczyła się tym szybkim marszem. Kiedy w końcu się zatrzymali, Hewa była wdzięczna Mai za to, że mogła teraz złapać oddech.
Podniosła nieco uszy do góry, słysząc słowa zielonookiej. Uśmiechnęła się lekko. - Nic nie szkodzi, to nie jest przecież Twoja wina. I jeśli uda nam się coś upolować, wszyscy się tym podzielimy. - powiedziała z pełnym przekonaniem, a jej uśmiech na pyszczku jeszcze się powiększył. Mimowolnie uśmiechnęła się lekko na wzmiance o drugiej grupie. Była ciekawa, co teraz się tam dzieje. I kto u nich "przejął dowodzenie". Pewnie Temi dał i tak im możliwość samodzielnego wykazania się, w innym przypadku to by było zbyt proste dla nich. Przecież wiadomo, że on potrafi polować. Słuchała z zajęciem tego, co mówi Maya. Musiała przyznać, że była zachwycona jej słowami! Nie miała pojęcia, że jej koleżanka wie aż tyle o polowaniu. Piaskowa na przykład nie posiadała aż tak obszernej wiedzy. - W sumie to nie jestem dużo starsza od Was. - powiedziała z lekkim uśmiechem, co rzeczywiście było prawdą. Była starsza od Vasanti i opiekowała się nią, jednak sama Hewa była w wieku pozostałych lwiątek. Jeśli istniała między nimi różnica wieku, to naprawdę niewielka. - Szczerze mówiąc myślę, że ty powinnaś przewodzić. Wiesz naprawdę dużo na temat polowań. Ja nie wiem praktycznie nic o polowaniach grupowych, wiem tylko tyle o polowaniach, co usłyszałam od dorosłych. Sama pewnie nie upolowałabym nic większego od szczura. - powiedziała, spuszczając nieco łepek, a na jej pysku pojawił się zakłopotany uśmiech. Wolała teraz powiedzieć, niż zgodzić się na przewodzenie polowaniu i żeby później wyszło na jaw, że w większości improwizuje. Sama mogła próbować, jednak nie za bardzo uśmiechało jej się mieć odpowiedzialność za całą grupę. Wątpiła, aby podołała temu zadaniu. Dlaczego więc zaproponowała grupowe polowanie? Cóż, sądziła, że to może być dobra zabawa i zmusi to jej przyjaciół do współpracy. Może jednak mimo to im się jakoś uda? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
19-03-2014, 16:30
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Aż dziw bierze, ile sił mieści się w tych małych ciemnych łapkach. Vasanti nie miała wyjścia - żeby nadążyć za grupą, była zmuszona do ciągłego truchtania, a momentami zdarzało jej się nawet przyspieszać do biegu. Wysunęła różowy język, dysząc ze zmęczenia.
Koniec trasy stanowił dla niej istne błogosławieństwo. Zatrzymawszy się, od razu wysunęła łapki przed siebie i padła na ziemię, śmiesznie machając ogonkiem. Gdy Maya rozpoczęła swoją wypowiedź od przeprosin, z osobnym zwróceniem się do rudej, uszy tamtej ustawiły się niemal pionowo. Młoda uniosła łeb, spoglądając na lwiczkę z zainteresowaniem. Nie chcąc przerywać jej przemowy, poprzestała na przywołaniu na pyszczek szerokiego uśmiechu. Vei wstała, gdy mowa była o Hewie. W jej drobnym serduszku nie rodził się nawet najlichszy cień wątpliwości, czy jej kuzynka poradzi sobie z wyzwaniem. Przecież ona, jako najlepsza i najwspanialsza w każdej życiowej czynności, z pewnością okaże się wzorowym dowódcą! Kiedy jednak tamta zrezygnowała z pełnienia ów godności, pomarańczowa przybrała trochę rozczarowaną minę. Jak to nie chce? Ona by bardzo chciała... Ach, gdy będzie większa, to będzie się starać, żeby to ją wybierali na przywódczynię! Nie minęło wiele czasu, gdy uwaga samiczki ponownie skupiła się na Mayi. - Tro-pi-cielem? - odparła z zachwytem. - Tak, będę się skradać! Zaśmiała się wesoło, przekrzywiając łebek na bok. To brzmiało tak... Porywająco! Nie wypowiadała się w kwestii Deriona, bo ani wszystkiego z tego nie pojmowała, ani też nie wykazywała większego zainteresowania tym tematem. |
|||
|
Manuela Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:2 lata 3 m-ce Liczba postów:172 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 29 |
20-03-2014, 22:44
Prawa autorskie: AlaDyllus, arolinak(avatar)
Wszystko podziało się bardzo szybko. Ostatecznie Mania ruszyła wiernie za Mayą, będąc zadowolona z takiego obrotu sprawy. Choć najprawdopodobniej równie szczęśliwa byłaby idąc z drugą grupą. Najważniejsze, że dobiegła na ostatnią chwilę- i zdążyła.
Nie była świadkiem całego zajścia między zielonooką a Derionem, ale nie było to pewnie nic nadzwyczajnego. Ot, kolejna sprzeczka. Nie dopytywała się więc o szczegóły, a uważnie wsłuchiwała w słowa przewodniczki grupy. Przystała na wszystko z uśmiechem na pyszczku, pacając co jakiś czas ogonem o ziemię w celu pozbycia się nadmiaru energii. Uśmiechnęła się tylko na słowa Kumezy, ale nic nie powiedziała. Potem przeniosła wzrok na Ganrora. I zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem. Może miał rację? Do łepka żółtookiej już nieraz kołatała owa kwestia, ale nigdy nie umiała znaleźć na nią satysfakcjonującej odpowiedzi. Zmarszczyła twór nad ślepkami będący odpowiednikiem brwi, ale z zamyślenia wyrwała ją Hewa. W sumie to Mania przyznała jej rację. Maya najlepiej znała się tutaj na rzeczy. Posłała jeszcze pogodny uśmiech ku Vasanti, po czym zwróciła pyszczek ponownie w kierunku przewodniczki. To co Maya? Będziesz naszym przywódcą? –Spytała, mrużąc wesoło oczy. -Wszyscy mówią: "nie oglądaj się za siebie i idź naprzód"
A ja mówię: oglądaj się za siebie. -Dlaczego? -Bo za tobą może iść ktoś, na kogo warto zaczekać. Głos[/center] |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
21-03-2014, 00:26
Maya zamilkła na kilka chwil, wysłuchując wszystkiego, co tylko pozostali mieli do powiedzenia, jednakże na słowa Ganrora spojrzała na niego ze zdziwieniem, przekrzywiając aż łeb, jakby pod ciężarem jego słów. W końcu jednak skrzywiła się, mruknąwszy pod nosem w zamyśleniu.
Dopiero teraz zrozumiała sens słów, które mama skierowała do niej tak dawno temu. Co gorsza, poznawszy w końcu ich znaczenie wcale nie poczuła się lepiej - i choć nie podzielała punktu widzenia Ganrora, dał jej on mocno do zastanowienia. Na tyle mocno, by obudziło się w niej współczucie. Żal. I niezrozumienie. - Dlatego nie można zabijać bez potrzeby. - Powtórzyła słowa mamy, krzywiąc się jeszcze bardziej. - Tak robią złe i głupie lwy. Musimy szanować to, co upolujemy. Chociaż nie było to wielkie usprawiedliwienie, wystarczyło, by Maya podniosła się z ziemi i odwróciła od spojrzenie, biorąc głęboki oddech, smakując niemal zapachu traw, w którym czuła również tę obcą, wilgotną woń, która - dowiedziała się, gdy zapytała mamy - była oznaką nadchodzącego deszczu. Pory, kiedy woda spada z nieba, z chmur, dużymi kroplami na ziemię. Nie była w stanie nawet sobie wyobrazić czegoś takiego. Dla wszystkich lwiątek to było coś nowego. Coś nieznanego. Niejeden wieczór spędzili wyobrażając sobie, jak to może wyglądać - a już na pewno nie podzielali niepokoju, który udzielał się ich rodzicom. - Wszyscy jesteśmy głodni. - Stwierdziła w końcu Maya, dzieląc się z nimi usprawiedliwieniem. - Dlatego będziemy polować, a nie dlatego, żeby utrzeć Derionowi nosa. To zrobimy przy okazji, jeśli coś złapiemy. Kiedy Hewa i Manuela podzieliły się z nią swoją wizją grupy, ustępując jej miejsca przewodnika, Maya spojrzała na nie, nie bez zaskoczenia i nie bez odrobiny zmieszania. Znów podniosła łapę, by oprzeć sobie ją o tył ucha, nieco obniżając łeb. Nie wyglądała na przekonaną. - No... dobrze, jeśli chcecie. Mogę przewodzić. - Zgodziła się niechętnie. Czuła gdzieś w piersi, jak serce zaczyna bić szybciej, jak zaczyna się ekscytować i płoszyć wizją jej przewodniczenia grupie. To było jej marzenie, największe i najbardziej skryte, jednak teraz, gdy miała okazję poznać namiastkę tego smaku nie była pewna, czy była gotowa. Mimo to, jakby na potwierdzenie swoich słów, w końcu pokiwała głową. Zrobi to. Musi. Chyba więcej miała do udowodnienia sobie samej, niż wszystkim pozostałym, choćby i z Derionem i jej mamą na czele. Lwiczka w końcu spojrzała Hewie w oczy. - Chyba od ciebie Vasanti nauczy się najwięcej - zaczęła z niemrawym uśmiechem, widząc już nieraz, jak mała gapiła się w nią, jak w obrazek - może przejdźcie pod tamto drzewo, spróbuj jej pokazać, jak się skradać. Jakby co, my będziemy blisko, tylko zaczniemy się już trochę rozglądać. Chyba nie uda nam się niczego znaleźć bez Vasanti, ale szkoda czasu. - Uśmiechnęła się szerzej, po czym łapą zmierzwiła futerko na łebku małej. - Słuchaj Hewy uważnie, bo bez ciebie nie damy sobie rady. Dobra? Liczę na ciebie, Vasanti. Poczuła się jakby trochę lepiej, kiedy wyczuła pod poduszkami łap jej miękką sierść i pracujący teraz ciężko łebek. Jakkolwiek głupio by nie brzmiało, choć zdawała sobie sprawę z jej ograniczonych przez wiek możliwości, kto wie, czy nie miała w tym całym przedstawieniu wielkiej roli do odegrania - motywując pozostałych do pracy. Dlatego w końcu skinęła głową Hewie i spojrzała na pozostałych. - Za mną. - Powiedziała, nie bez odrobiny dumy gdzieś w piersi, po czym ruszyła przodem. Z całej siły walczyła z sobą samą, żeby się nie odwrócić, żeby sprawdzić, czy za nią pójdą. Choć tych kilka kroków. Nie miała zamiaru odchodzić daleko - chciała mieć jeszcze Hewę i Vasanti na oku, dlatego nie nadała sobie takiego szybkiego tempa, jak ostatnio. Mieli jeszcze czas. Zatrzymała się około setki kroków dalej, aż jej sylwetka w oczach Hewy i Vasanti stała się ledwie dostrzegalna na tle płowych traw. Futro było jej najlepszą bronią i najlepszym kamuflażem - i, nieświadomie, lwiczka wybierała dokładnie taką ścieżkę, by wykorzystać je w pełni. Instynkt. Kiedy przysiadła, obejrzała się w końcu za siebie, z ekscytacją i ciekawością w spojrzeniu. Czy posłuchali? Czy za nią poszli? Duma i ekscytacja rozsadzała jej niemal pierś. // Wasze odpisy nie muszą być długie. To ja się rozpisałem, bo podsunęłyście mi całą masę fajnych motywów do ujęcia w odpowiedzi. |
|||
|
Manuela Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:2 lata 3 m-ce Liczba postów:172 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 29 |
23-03-2014, 01:04
Prawa autorskie: AlaDyllus, arolinak(avatar)
Wytłumaczenie Mai nieco rozjaśniło kwestię smutnych mam, jednak Mania postanowiła się kiedyś nad tym głębiej zastanowić. Wiadomo, że muszą jeść. A że była głodna, odstawiła na razie tę kwestię na bok.
Miała nadzieję, że coś złapią. I nie zależało jej wcale na ucieraniu jakichkolwiek nosów. Cóż ona miała poradzić na to, że póki ktoś jej bezpośrednio nie zrani, taką samą ilością swojej przyjaźni będzie obdarzać każdego po kolei? Uśmiechnęła się do zielonookiej, gdy ta wyraziła zgodę. To cudownie. Z tobą na pewno coś upolujemy- oświadczyła ucieszona z decyzji Mai. I oczywiście, że za nią poszła. Od razu. Przecież w pełni wierzyła, że oto właściwa osoba, której powinna ufać i słuchać. Bo przecież zna się najlepiej. Co do tego Mania nie miała wątpliwości. Szła za nią krok w krok, niemalże siedząc na ogonie, od czasu do czasu tylko odskakując w bok za uciechami dnia, wpadając w gąszcz traw i radośnie powracając do marszu. Gdy przewodniczka się zatrzymała, ona również. Uśmiechnęła się szeroko, gdy ta odwróciła w końcu łepek. I po chwili też spojrzała za siebie. -Wszyscy mówią: "nie oglądaj się za siebie i idź naprzód"
A ja mówię: oglądaj się za siebie. -Dlaczego? -Bo za tobą może iść ktoś, na kogo warto zaczekać. Głos[/center] |
|||
|
Ganror Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:56 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 18 Spostrzegawczość: 22 Doświadczenie: 5 |
23-03-2014, 01:45
Prawa autorskie: ja
Młody z uwagą wsłuchiwał się w słowa Mai, która wydała mu się mówić naprawdę mądrze, jakby rzeczywiście znała się na rzeczy-prawie jak mama. Pod wpływem zielonookiej nastawienie Ganrora nieco zmieniło się, poczuł się o wiele pewniej, jeśli chodziło o zadanie, które mu przydzielono. Mimo to jednak w brązowym łebku zagnieździło się kilka małych obiekcji, które miały dać o sobie znać później. Gdy Maya zgodziła się objąć przywództwo, szarooki uśmiechnął się delikatnie, wyraźnie zadowolony z jej decyzji. Z podziwem również obserwował, z jaką troską obchodziła się z małą Vasanti, która przecież była o wiele młodsza i w przeciwieństwie do tego, co mówiła beżowa, stanowiła najsłabsze ogniwo w ich grupie. Nie żeby Gan na jej miejscu zupełnie wykluczył ją z zabawy-nie potrafiłby być niemiły w stosunku do kogoś, kto nie dał mu do tego wyraźnych powodów. Maya choć w głównej mierze wydawała mu się zadziorną lwiczką, najwyraźniej miała też drugie, wyjątkowo łagodne i życzliwe oblicze. Młody wyraźnie zamyślił się nad tą kwestią, gdy wtem beżowa zakomenderowała, aby za nią podążyć. Brązowy ruszył więc bez wahania, machinalnie kiwnąwszy łebkiem. Podczas przemierzania tego kawałka drogi z uwagą wlepiał szare oczyska w glebę, zupełnie zapominając o reszcie świata, która go otaczała. Z owego stanu wyrwał się dopiero w momencie, gdy pochylony nisko kudłaty łebek natrafił na przeszkodę, a mianowicie grzbiet Mai. Szarooki zamrugał nieprzytomnie, dopiero po krótkiej chwili zdając sobie sprawę, z tego, co się stało.
-Hmpf.-niewyraźne mruknięcie opuściło jego pyszczek, gdy zmieszany odsunął się od koleżanki, spoglądając na nią z zaskoczeniem.-Umm, wybacz.-miauknął, z niewiadmych powodów postrzegając owe zajście za wyjątkowo krępujące. -Eee, strasznie dużo tu śladów surykatek.-stwierdził, próbując jakoś zmienić temat. |
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
23-03-2014, 21:27
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Zastanowiła się, nieco zmartwiona nad pytaniem Ganrora. Kiedyś mama mówiła coś jej na ten temat. A to, co powiedziała po brązowym Maya było bardzo bliskie jej słowom.
Kiwała głową z uśmiechem, słysząc jej kolejne słowa. Nie odzywała się, aby nie przeszkadzać Mai, ale w pełni się z nią zgadzała. Cieszyła się, że polowanie, które początkowo zdecydowanie miało charakter udowodnienia, kto z nich jest lepszy, obrało właśnie taki kierunek. Zauważyła, że Maya najwyraźniej miała podobne rozterki co do przewodzenia grupą, co poprzednio Hewa. Piaskowa była jednak pewna, że jej koleżanka sobie poradzi. W końcu nie dość, że posiadała ogromną wiedzę na ten temat, to była świetną organizatorką! Uśmiechnęła się szeroko, kiedy usłyszała, jakie jest jej zadanie. Podobało jej się, jak najbardziej! Na szczęście skradania zdążyła już jej trochę Kimya poduczyć, a i sama lubiła próbować tego w praktyce i szło jej nienajgorzej. - Dobry pomysł. - odpowiedziała, po czym zwróciła się do kuzynki. - Chodź, Vasanti! - następnie poprowadziła małą do wskazanego drzewa. Spojrzała jeszcze za Mayą i podążającymi za nią lwiątkami, aby się upewnić, że będą mogłby zaraz do nich bez problemu dołączyć, po czym zwrociła się do pomarańczowej. - Skradanie się jest dosyć proste, szybko to załapiesz. - zaczęła mówić, z szerokim uśmiechem, aby ją zachęcić do nauki. - Musisz powoli podejść do ofiary, aby ta Cię nie usłyszała. Nie wolno się przy tym śpieszyć, nawet pęknięcie gałązki może ją spłoszyć. Musisz też starać się być jak najbliżej ziemi, żeby Cię nie mogła zobaczyć. Wtedy też jest łatwiej. O tak. - powiedziała, po czym pokazała jej, co miała na myśli, praktycznie przylegając do ziemi, po czym zaczęła naprawdę powoli stawiać kroki do przodu, uważając jak staje łapami. - Teraz ty spróbuj. Tylko pamiętaj, aby się nie spieszyć. Najważniejsze, aby zachować jak największą ciszę. Nawet oddech musisz uspokoić. - dodała jeszcze, a jej ostatnie słowa brzmiały nawet identycznie, jak te, skierowane do niej przez jej matkę. |
|||
|
Kumeza Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:56 Dołączył:Lut 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 58 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 15 |
23-03-2014, 22:19
Prawa autorskie: ja
Nie odezwała się teraz właściwie ani słowem, uważała słowa za zbędne. Młoda Kumeza zamierzała całkiem skupić się na polowaniu. Czekała właściwie. Niech wskażą jej cel, a ona z wielką ochotą pogoni za celem ile sił w łapach, skradając się uprzednio. Bo tak mama mówiła, że trzeba się zakraść zanim zacznie się gonić przyszły posiłek.
Podążyła więc za Maią, długimi acz ostrożnymi krokami. Miała oczy czujne i przygotowane na to, by ujrzeć cel, który mogliby obrać, jednak lwiczka zatrzymała się. Kumeza też więc tak zrobiła. Jej uwagę zwróciły słowa Ganrora na temat śladów surykatek. Więc? będą łapać surykatki? Się okaże. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
25-03-2014, 01:37
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Mała postawiła uszy, by zaraz wydobyć z pyszczka dźwięczny śmiech. Pochlebiało jej, że Maya - sama przywódczyni grupy, jak się właśnie okazało - pokłada w niej tak wielkie nadzieje. Teraz nie może jej zawieść, to odpowiedzialne, tak, ale też jakie emocjonujące!
- Już lecę! - odparła na słowa kuzynki, po czym z radością pognała w ślad za nią. Stanęła naprzeciw niej, przejęta informacjami, jakie ta właśnie jej przekazywała. Oblicze wesołości powoli ustępowało miejsca zdziwieniu. Coś takiego! - Jak oddech? - Zmarszczyła nosek, ale nie dodała już nic więcej. Posłusznie przylgnęła do ziemi i zaczęła powoli przeć do przodu. Nie wydawało jej się to aż takie trudne, chociaż ta trawa chyba nie powinna tak szeleścić pod jej łapami... Zdawszy sobie z tego sprawę, zdecydowała się podnosić je nieco wyżej, acz nie przyniosło to wymiernego efektu. Mruknęła coś do siebie, starając się znaleźć złoty środek, dzięki któremu stanie się idealnym tropicielem. Póki co, osiągnęła tyle, że niektóre z jej kroków stały się niemal niedosłyszalne. // Sorry, że tak późno i nieskładnie, jakoś dzisiaj nie za dobrze się czuję. // |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
25-03-2014, 19:09
Maya nie spodziewała się, że przyjaciele wyruszą za nią aż tak bardzo. Kiedy Ganror w nią wlazł, lwiczka obejrzała się na niego z początku ze zdziwieniem, a potem z niepohamowanym rozbawieniem. Chyba najbardziej ze wszystkich wziął sobie do serca to "za mną".
- Spoko. - Zachichotała Maya w odpowiedzi, po czym z wesołą iskierką w oku oglądnęła się za pozostałymi. Pomimo pierwszych wątpliwości widać było, że lwiczka wpadła w swój żywioł - przewodniczenie grupie, zamiast przytłoczyć ją wielką odpowiedzialnością sprowadziło szeroki uśmiech na jej pyszczek, a w czujnym spojrzeniu wyraźnie królował ciepły, radosny błysk. Jakby zapomniała o całym celu tego polowania, o tym, że postanowiła niczego nie jeść, nawet o całej kłótni - teraz to już nie miało znaczenia. Teraz liczyło się tylko to, że byli lwami na polowaniu. A ona im przewodziła - ledwie była w stanie się powstrzymać, tak ją teraz nosiło. Wystarczyło jednak poza Ganrorem spojrzeć również na Manię i Kumezę, by przekonać się, że jednak sporo tu od niej zależy. Widząc również w oddali sylwetkę Hewy - Vasanti nie widziała już - lwiczka uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Uwaga Ganrora natychmiast postawiła jej uszy na sztorc, jednakże nie na długo. - Gdzie ty je... a, tutaj - zauważyła w końcu ślady, o którym wspomniał samiec - tak, to na pewno surykatki. Ale wydaje mi się, że takie ganianie za nimi to głupie jest. Pamiętacie, jak było ostatnim razem? Miała na myśli sytuację, kiedy już wcześniej próbowali złapać surykatkę. I pomimo tego, że byli pod okiem dorosłych, a "polowali" w pełnym składzie, nie udało im się zbliżyć do nich nawet na dwa kroki, w jakimkolwiek etapie pogoni. Zwierzątka były dla nich zbyt szybkie - natychmiast schowały się w swoich norach. Dlatego też lwiczka zastanowiła się chwilę, wspominając tamten dzień... i wyciągając wnioski. Żaden z dorosłych nie chciał jej powiedzieć, jak się poluje na surykatki - niektórzy śmiali się tylko, że kiedy będzie starsza, będzie sobie ich kośćmi co najwyżej wydłubywać kawałki mięsa spomiędzy zębów. Mimo pierwszego zawodu tamtym brakiem wiadomości, teraz lwiczce zaczynało coś w głowie świtać. - Chyba mam pomysł... - Mruknęła, z sobie tylko znanych przyczyn spoglądając znów w kierunku drzewa, pod którym zostawili Hewę i Vasanti. - Ale na razie nie będziemy szukać surykatek. Później wam wytłumaczę. Na razie lepiej, żebyśmy się nie oddalali, bo potem nas nie dogonią. Pomyślmy lepiej, na co jeszcze można polować, poza surykatkami. Myślę, że myszy i wiewiórki to byłaby dobra rozgrzewka. Jaszczurki chyba są zbyt proste do złapania... węże są obrzydliwe... - aż wzdrygnęła się lwiczka, zawieszając głos. Co jeszcze można było upolować w taką grupę? Na surykatki było za wcześnie, ale na razie chyba były najbardziej prawdopodobną ofiarą. |
|||
|
Ganror Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:56 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 18 Spostrzegawczość: 22 Doświadczenie: 5 |
25-03-2014, 20:17
Prawa autorskie: ja
Młody pokiwał łebkiem na pytanie zielonookiej-pamiętał to polowanie nazbyt dobrze i nie było ono niczym, czym mógłby się pochwalić.
Mimo słów Mai, Gan był dosyć zaabsorbowany wizją upolowania surykatki-bez wątpienia byłoby to wyzwaniem, ale ile satysfakcji przyniosłoby temu, kto by podołał. Pyszczek brązowego nieco spochmurniał, a jego właściciel zamyślił się, gorliwie analizując jakąś kwestię. Po chwili zamrugał kilkukrotnie, przenosząc spojrzenie na lwiczkę. -Ej, a jakby tak znaleźć najpierw ich norę?-spytał z ożywieniem.-Bo nawet jakby je gonić, to one zawsze chowają się w tych jamach, no nie? A jak się rozdzielimy tak, żeby ktoś by je spłoszył, jak będą szukać robaków, a reszta przyczai się przy tej norze, to mogłoby się udać jakąś złapać!-dopowiedział, z uwagą spoglądając na koleżanki. -Albo nie, to w sumie głupie..-dodał po chwili, czując jak nagle ulatuje z niego cały entuzjazm. Skrzywił się nieznacznie, tracąc tę chwilową pewność siebie, po czym spuścił łeb. -A żółwie? One są całkiem duże, ale straaaaasznie wolne no i mają tą..no, skorupę. |
|||
|
Manuela Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:2 lata 3 m-ce Liczba postów:172 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 29 |
25-03-2014, 22:48
Prawa autorskie: AlaDyllus, arolinak(avatar)
Wspomniała tamto „polowanie na surykatki”. No, może nie wyszło najlepiej, ale samo ganianie było bardzo zabawne. Ale skoro mają polować naprawdę, to chyba rzeczywiście te zwinne, chytre zwierzątka nie były najlepszym pomysłem.
Myszy i wiewiórki… Mani spodobał się ten pomysł. Mniejsze, ale chyba nie tak sprytne jak surykatki. Co do jaszczurek i węży, to niezbyt jej się widziało konsumowanie takich stworzonek… Poza tym słyszała, że węże mogą być niebezpieczne. I nie miała ochoty tego doświadczyć. Ej, z czuwaniem przy norze to nie taki głupi pomysł! Pomyślała. Ale stanowczo nie widziała siebie w tej roli. Nie usiedziałaby na miejscu. Ona mogła płoszyć i ganiać. O tak, bardzo mogła. Na wzmiankę o żółwiach zmarszczyła jednak nos. Ciężko byłoby je zjeść, zresztą, to żadna zabawa, bo bardzo łatwo byłoby je złapać. Ja obstawiam myszy i wiewiórki. Chociaż pomysł z norą też nie jest zły – Uśmiechnęła się do Ganrora, po czym przeniosła pytający wzrok na Mayę- Jak myślisz Maya? -Wszyscy mówią: "nie oglądaj się za siebie i idź naprzód"
A ja mówię: oglądaj się za siebie. -Dlaczego? -Bo za tobą może iść ktoś, na kogo warto zaczekać. Głos[/center] |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości