Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL SYLWESTROWY - piwnica
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Dość obszerna, ale zupełnie pusta piwnica. Nie ma w niej zupełnie nic, tylko ściany i zimna podłoga. No i oczywiście drzwi, drewniane, jak to w zamkach bywa. Oraz okute żelazem.
Tymek zaciągnął tu hienę i wyjął z kieszeni dwie pary metalowych kajdanek. Jedną rzucił Weronice, drugimi skuł nieprzytomną dziewczynę. Skuł z przodu, nie za jej plecami, z czystego lenistwa. I tak pewnie się nie obudzi... A przynajmniej nie powinna. Skinął głową współpracownicy i wyszedł z pomieszczenia. Zenek wspominał coś o dwójce innych anthro w tamtym pokoju... Ale i tak są zamknięci, mogą poczekać. Teraz czas na kogoś innego.
/zt

//na razie w piwnicy jest jeszcze Weronika, a drzwi są już zamknięte, choć jeszcze nie na klucz
Wera niedbale posadziła sępicę na podłodze, w kącie, tak, by była oparta o ścianę. Nie chciała, by takie cenne pióra zanadto wytarły się o brudną piwniczną podłogę (na korytarzach jednak bardziej dbali o czystość). Skuła Walentynę darowanymi przez Tymka kajdankami, acz akurat ona skuła ją za plecami, gdyż tak jej nakazywał wrodzony perfekcjonizm.
Wyszła, zamknęła piwnicę i zamknęła drzwi na klucz, który to schowała z powrotem tam, skąd go wzięła, to jest pomiędzy ozdoby we włosach.
Stała tu jeszcze przez chwilę, chcąc upewnić się, że nikt ich nie zauważył, po czym ruszyła za wspólnikiem do ogrodu.

Z/t
// Sorry, że tak późno. Liczyłyśmy na to, że ktoś jednak was znajdzie... //

Pierwsza obudziła się sępica. Odkryła, że siedzi, oparta o ścinę jakiejś obskurnej piwnicy. W powietrzu unosiła się nieprzyjemna wilgoć i i trudny do zdefiniowania odór. Walentyna miała ręce skute z tyłu.
Zaraz po niej przytomność odzyskała Kinga, która z kolei miała ręce przed sobą, odziane w lekko nadrdzewiałe żelazne kajdany.
Obie samice wciąż były nieco otumanione, jednak stopniowo odzyskiwały jasność umysłu.
Ciemno i zimno. Pierwsza myśl po tym jak Walentyna otworzyła swoje oczy. Oderwała policzek od oślizgłej ściany, o którą była oparta.
- Blee ... -Jęknęła, w głowie dalej szumiało a w uszach dzwoniło. Chciała wstać ale skute ręce utrudniły tą sprawę. Poślizgnęła się grzmotnąwszy ciałem o posadzkę. Zaklęła głośno wierzgając swoimi szponami, które uderzały w ścianę i drzwi. Chciała rozłożyć skrzydła ale piwnica była na tyle ciasna, że jej się nie udało. Teraz już nie tylko się szamotała zgarniając kurz pierzem ale i wrzeszczała bo miała klaustrofobię.
Kiedy sie ocknęłam była całkiem gdzie indziej. Kręciło mi sie w głowie. Nie do końca wiedziałam co się stało. Byłam emmm... W jakimś ciemnym pomieszczeniu... Nie byłam sama. Wrzaski tej ptaszyny dało się słyszeć wyraźnie.
-Zamknij sie- warknęłam. Łeb mnie bolał a ta jeszcze mi tu wrzeszczy... Chciałam przejechać sobie dłonią po twarzy. Robiąc to druga reką tez sie uniosła. Po chwili analizy zorientowałam się, że mam jakieś kajdany na rekach. Przez myśl przeszło mi czy to te chłopaki? Nie.. niby jak.
Z oddali dochodziły krzyki: coś o wiewiórkach i, nieco głośniej, odgłos brzmiący jak "raaa".
Jakiś zagubiony pająk przebiegł po hienim ogonie.
Głoś. Kinga! Nie jest sama.
- Pomóż ściany się kurczą. - Jęknęła bliska tego by znów krzyczeć. Skurczyła się w sobie zwijając w kłębek i trząść.
Pająk dla odmiany wlazł na Walentynę, a konkretnie na jej lewe skrzydło.
-Zamknij się- Walnęłam ją w łeb-Panika nic nie pomorze- Rozejrzałam się. Do mych uszy coś mi doszło ale nie słyszałam za bardzo co, bo mi ten ptak się darł. Uderzałam kajdanami w ścianę.
Coś trzasnęło w kajdanach, widać nie były one pierwszego sortu. Te, które miała na sobie Kinga, wydawały się nieco starsze niż bardziej kruche niż te skuwające Walentynę.
Pająka na skrzydle nie czuła, nic nie czuła tylko wszechogarniająca ją ciemność. Dopóki nie dostała po łbie. Przez chwilę nawet widziała gwiazdy i...nastała jasność umysłu.
- Za co to było? - Chciała rozmasować głowę ale no, ten coś jej blokowało z tyłu pleców.
- Gdzie my jesteśmy i co się stało? - Zapytała prawie histerycznym szeptem. Starała się trzymać spokój umysłu.
Pająk przespacerował się po sępicy, tak by ostatecznie zatrzymać się na jej dziobie.
Coś sie stało, nie przestawałam uderzać i starałam się mocniej. Nadgarstki będą boleć ale takie życie.
-Za wrzaski jak opętana- rzuciłam do ptaszymi.
-Gdzieś gdzie jest ciemno i nie wiem, nie uważam, ze to sprawka chłopaków bo jak?- Zastrzygłam lekko uchem.
-Masz wolne ręce?
Ze ściany opadło trochę tynku, by osiąść na włosach Kingi, a po części wpadł jej on do prawego oka. Za to kajdanki zdawały się zaczynać rozpadać, jednak póki co wciąż się trzymały.
Stron: 1 2 3 4 5