♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

26-04-2018, 20:18
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Ej, chwila, co jest, gdzie oni się podziali? Im rozejrzał się i ze zdziwieniem stwierdził, że w jego polu widzenia brakuje lwów, które jeszcze przed chwilą obejmował. Wcale mu się nie podobało, że znikli. W zasadzie przydałoby się ich odzniknąć. Już podnosił się jakimś cudacznym ruchem, gdy został złapany za grzywę i ściągnięty na ziemię. Spojrżał zaskoczony na Xenią, a potem sam nie wiedząc czemu, zawtórował jej głośnym, niskim śmiechem. Wyraz jego twarzy był doprawdy idiotyczny, gdy tak tkwił, sam nie wiedząc, co zrobić, i nie zastanawiając się nad tym. Zaraz nadbiegł też Jo, a códowny zapach spotęgował się. Czarny przymknął w rozkoszy oczy i ostatecznie rozluźnił mięśnie, dając się przewrócić. Możliwie największą powierzchnią ciała objął najbliższy obiekt, czyli w tym przypadku Xenię. Szybko jednak nos powiedział mu, że to nie był aktualnie najlepszy obiekt zainteresowania. Wyciągną daleko głowę, by zanurzyć ją w brązowej grzywie. Złapał zębami jeden z kosmyków i pociągnął delikatnie, tak jakby chciał zlizać z niego woń. Cały czas nie puszczał Xeni, bo i po co?
[Obrazek: img_2801.jpg]
Zuma
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:142 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie: 93
Siła: 60
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 20

26-04-2018, 21:01
Prawa autorskie: Ja

//BARDZO was przepraszam za nieobecność i krótki post

Zu przyglądała się przybyszom z bezpiecznej odległości. Szkoda że się zapatrzyła bo akurat Mbaya gdzieś sobie poszła. No cóż, jej strata. 
-Dobrze, mogę się nimi... Zająć. Tylko wracaj cie szybko. - powiedziała po czym z początkowo niepewną miną podeszła do hipisów. Chciała się przywitać, zapoznać ale coś odciągało jej uwagę. Jakiś... Piękny zapach! Taki inny ale przyciągający. Mimo to jeszcze zachowała trochę świadości i postanowiła zachowywać się jak na dobrze wychowanego lwa przystało. 
-Jestem Zuma. Miło mi was poznać. - normalnie byłoby to całkiem normalne powitanie gdyby nie fakt że lwica cały czas nie do końca świadomie przysuwała się do źródła zapachu - grzyw nowych lwów.
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

29-04-2018, 20:47
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Plan był taki: poczekać aż mama się obudzi, odciągnąć ją od tatusiów i wrócić do domu. A może lepiej gdzie indziej? Gdzieś, gdzie tatusiowie już ich nie znajdą. Może wypadałoby też poszukać rodzeństwa... Ale priorytetem jest mama. Bo w innym wypadku, kto będzie przynosił jedzenie?
Maluch w napięciu obserwował zaistniałą sytuację. Miał nadzieję, że obcy nie zrobią mamie krzywdy. Dorze wiedział, jak bezsilny jest w porównaniu do nich, więc nadzieja, że wszystko potoczy się dobrym torem, to jedyne co mu pozostało. 
Na szczęście dorośli zdawali się go nie dostrzegać. Jednak czas spędzony na nauce maskowania się nie poszedł na marne! Choć nie był tak niewidzialny, jak mu się wydawało. Został zauważony przez małą lwicę. Uniósł nieznacznie głowę i przyjrzał się nieznajomej. Kto to? Nowa siostra?
- K-k-kim jest-t-t-eś? - zapytał cicho. 
Zaraz jednak usłyszał głos mamy. Obudziła się! Bahati zaryzykował i skupił się na niej, obserwując białą lwiczkę kątem oka. Mama zachowywała się bardzo dziwnie. Bardziej jak tatuś niż mama. Czy to znaczy... Czy to możliwe...? Zaraziła się tatusiostwem? Ale to znaczy, że...
Bahati zaczął łkać, a po policzkach spływały obfite łzy. Uznał, że właśnie całkowicie stracił mamę. Jedyną osobę, która produkowała jedzenie i która nigdy nikogo nie stratowała. Jedyną osobę, której ufał i przy której czuł się bezpieczny.
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

05-05-2018, 21:43
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Szczęśliwy Banjo oddawał pieszczoty Xeni, pomrukując i wtulając się w nią jakby chciał zostawić na niej jak najwięcej zapachu kocimiętki. Czule objął ją obiema łapami i przyciągnął lekko do siebie.
- Eeeee tam znajdzie się... albo i nie- odpowiedział z pomrukiem na pytanie Xeni. Świadomość Banja również znikła. Chociaż może tak naprawdę nigdy tak do końca jej nie było? Zaśmiał się głośno gdy Im również do nich przylgnął i również spróbował objąć go łapą. Skutkami tego wszystkiego banjo przesunął  się i wylądował twarzą przy twarzy Xeni. W całych tych mizianiach jakaś część mózgu zdołała wychwycić słowa Zumy. Nie puszczając Xeni powiedział:
-Tak nam też jest bardzo miło- rzekł półgłosem uśmiechając się porozumiewawczo do Xeni. Z chichotem otarł się o nią całą powierzchnią ciała lekko napierając na lwicę...
Jego język jeszcze przez chwilę wodził po pysku i szyi lwicy. Przytulił do niej pysk i chcąc inaczej ją objąć, podniósł jedną łapę i tracąc równowagę z błogim uśmiechem runął przewalając się przez Ima i lądując za nim.
-Ejjjjże Im ty mnie tu tam nie pociągaj, bo tracę równowagę. A pszczółki lecąc do miodu nie uderzają w misia kolaboranta zadkami bo mają za dużo pasków.- zachichotał obracając się i przytulając plecy Ima. Również zaciągnął się zapachem kocimiętki, wtulając się w czarną grzywę Ima. Ten zapach.... A jaki musi być smak! Wyskubywał kawałki kocimiętki z włosów Ima lekko za nie pociągając.
- Jak łaaaadnie paaachnie a jaki smak! O ambrozjo....- stwierdził po czym z rozkoszą jeszcze mocniej przytulił się do Ima. Lew już całkowicie nie wiedział co się z nim dzieje i tylko gdzieś tam jego podświadomość zarejestrowała...
Po czym działanie kocimiętki najwyraźniej tak jak nagle wzrosło tak spadło i Banjo odkleił się od kumpla wpadając w błogi, szczęśliwy sen, co zresztą widać było po jego wyszczerzonym pysku i głośnym chrapaniu podobnym do śmiechu.
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

10-05-2018, 02:47
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

- A co się eee... - zielonooka zapomniała już o co w ogóle chciała spytać, a kto by się tym przejmował? To cudo tak ją pochłaniało, że w praktyce nie dawało już się skupić na czymkolwiek innym. Czy to słowach czy myślach, ona również, z rozkoszą ocierała się o grzywy lwów, dając robić ze sobą praktycznie wszystko, oddając się w pełni błogości, która zmierzała na niebezpieczne tory...
Kiedy wszystkie hamulce popuściły, cała świadomość tego co się dzieje prysła i jedyne tylko pragnienie przejęło nad nią władzę - chciała jej coraz więcej, coraz więcej kocimiętki, zapragnęła coraz więcej i więcej...
W rezultacie nie wiedziała co robi, że pod wpływem tego pragnienia zaczęła się wyrywać Imowi, nie zważając już na delikatność i całkiem nachalnie i mocno, bardzo mocno ocierając się i zanurzając pysk w grzywie Ima, rozcierając sobie kocimiętkę na pysku do której się dobrała, zlizała jej część z własnych wibrysów. A kiedy Banjo tylko usnął, jego grzywa stała się jej kolejną ofiarą, od razu dopadła się do kocimiętki skacząc z pazurami na głowę Jo i rozsmarowując sobie pysk kolejnym kocim narkotykiem. Cudownieee... Który nie wiedzieć kiedy stał się jej trofeum i postanowiła go bronić, zaczęła biec dookoła tatusiów lwiątek, warcząc dosłownie na wszystko, nawet kamień, źrenice miała zwężone do granic możliwości. Z boku musiało to wyglądać komicznie jak broni lwy przed każdym drzewem, lianą i kamieniem, jednocześnie zataczając się na łapach. Wszystko dosłownie wirowało przed jej oczami, dźwięki też, zbiły się w jedną kupę.
Instynkt macierzyński dał jej dopiero znać że coś jest nie tak, przeturlała się po ziemi, chcąc przerwać otępienie. Dotarła jakoś do wody, zanurzyła się co przywróciło jej jako tako trzeźwość myślenia, nie miała pojęcia co się stało, a w tym całym zdezorientowaniu dotarł w końcu do niej płacz syna. Siedziała dłuższą chwilę we wodzie, patrząc na Banjo i Ima, dochodząc do siebie.
- Co ja... - sama czuła się tak jakby zrobiła coś złego. Zaraz, dlaczego miała wyciągnięte pazury?! Chyba nie...
Zupełnie nie mogła sobie przypomnieć co się działo, wystraszyła się nie na żarty, jedyne co sobie umiała przypomnieć to to że czuła jakiś ponętny zapach, a po tym odpłynęła. I nadal nie do końca czuła się normalnie... To zupełnie tak jak po lulku. Gorzej, jak już sam zapach na nią działał. Nigdy więcej... A tym razem musiała coś przy tym zrobić, nigdy nie wyciągała od tak pazurów... A co jeśli... Nie, jakoś nie mogła w to uwierzyć. Ale pobiegła szybko do syna, a kiedy zapach znów uderzył i zaczął ją przyciągać do siebie, otrząsnęła się szybko, wzięła w pysk Bahatiego zwiewając jak najdalej... 
Robaki były zdecydowanie bezpieczniejsze, nigdy więcej tych dziwnych roślin... A może, przyznała to nie chętnie, jej rodzice odrobinę mieli racje? Zaczęła się już trochę bać o dzieci... Pora ich odszukać, chyba im starczy tej przygody? Właściwie ile czasu ich już nie ma?

zt z Bahatim (chyba że chcesz coś dodać)

Tutaj: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid...n=lastpost
Warsir
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Maluch Tytuł fabularny:Uczeń znachora Liczba postów:32 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 23
Zręczność: 27
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 5

27-05-2018, 13:52
Prawa autorskie: Zuma

Wszystko, co się działo, było... dziwne. BARDZO dziwne. Cofnął się pod jakiś krzak i stamtąd obserwował zajście. Nie to, żeby się bał, ale... trochę się bał. Obce lwy zachowywały się zupełnie inaczej, niż rodzice. Były za głośne, za wesołe, za ruchliwe... i miały dziwną roślinkę. Słodki zapach doszedł do nosa Warsira, sprawiając, że przez chwilę miał ochotę opuścić kryjówkę i przyłączyć się do nich. Zatkał łapą nos, przerażony tą myślą. Przecież tak chyba nie wolno! Chociaż mama do nich podeszła, więc chyba nie mogą być niebezpieczni? Wstał ostrożnie i odrobinę się zbliżył. Starał się oddychać ustami, co wcale nie było takie proste, szczególnie że jakoś dziwnie tego zapachu pragnął. Strach szybko mijał, a zastępowała go niewytłumaczalna radość. Dziwność obcych była teraz bardziej interesująca niż niepokojąca. Obchodził wolnym truchtem towarzystwo, powoli zbliżając się coraz bardziej. W pewnym momencie brązowy samiec zrobił coś, czego Warsir nie znał i nie potrafił nazwać. Zatrzymał się. Czy to jakaś nowa zabawa? Nie wyglądała jak dla niego zabawnie. Ale tamci zdawali się bawić wyśmienicie. Może to ten rodzaj zabawy, która z boku wygląda na mniej dajną, niż jest na prawdę? Czy powinien się zbliżyć i spróbować? Postąpił kilka kroków w ich stronę, przyglądając się uważnie i ciekawsko. Nagle lwica zaczęła biegać we wszystkie strony. Miała wyciągnięte pazury i chyba próbowała walczyć z kamieniami. Cofnął się, by nie znaleźć się na jej drodze. A potem wskoczyła do strumienia i... zwiała. Chwila, czy ona płakała? I czemu zabrała ze sobą jego brata?! Nie zastanawiając się długo, pobiegł za Xenią najszybciej jak umiał.

Z.t.
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

27-05-2018, 14:17
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Co robił Im? Aaaa to było bardzo dobre pytanie. Sam by je zadał, gdyby go to jakoś szczególnie obchodziło. Ale jeśli wraciwszy do świadomości widzisz, że przytulisz nowo poznaną lwicę (Zuma jej było, nie?), to nie zastanawiasz się, jak do tego doszło. Ważne, że doszło. Pewnie po prostu w pewnym momencie postanowił zmienić obiekt zainteresowania, więc wstał i zaczął obściskiwać brązową.
- Lubisz dokarmiać antylopy?
No dobra, chyba jeszcze nie dokończą wytrzeźwiał. Zaśmiał się z własnych słów i polizał Zumę po uchu. Przyciągnął ją bliżej, ciągle ze śmiechem na ustach. Nieobecności Xeni w ogóle nie zauważył, nie miał nic przeciwko, by na to patrzyła.
[Obrazek: img_2801.jpg]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości