Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Lauva Tai Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samiec Liczba postów:38 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 73 Zręczność: 64 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 15 |
31-12-2015, 22:50
Prawa autorskie: TheMarchef (d. Madame Carotte)
Tytuł pozafabularny: Pomoc Techniczna / Duszą uskrzydlony
- Dziękuję za propozycję, jednak chyba nie będę Ci przeszkadzał, z tego co widzę i słyszę masz już gości. Będę jednak pamiętał. Spokoju życzę. - Powiedział i powoli zaczął iść dalej. Zaczął się zastanawiać, czy też może nie lepiej było się jednak zatrzymać. Mógłby przecież poznać kogoś nowego już teraz, w końcu też po to ruszył w podróż, aby znaleźć sobie jakiś krąg znajomych (większy niż 1-2, w dodatku praktycznie bez lwów).
Gdy odszedł już kawałek odwrócił się. "Dziwne, jak na takie surowe miejsce to można znaleźć coś jakby piękno. Zazdroszczę trochę tej hienie, ale też współczuję, bo intencjonalnie to pewnie zbyt dużo osób tu nie zagląda..." Zawinął ogonem i zaczął znów iść w swoim kierunku. |
|||
|
Kiu Konto zawieszone Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 67 Spostrzegawczość: 51 Doświadczenie: 30 |
02-01-2016, 02:05
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP
Pożegnałam lwa tylko spojrzeniem.
-To ruszajmy- Powiedziałam pogodnie do lwicy. Najwyższy czas kości rozprostować i trochę pooddychać, tutaj tłoczno się zrobiło trochę. Nie biegłam szłam taka by lwica nie czuła dyskomfortu czy jakiegoś przymuszenia. Postanowiłam zabrać ja nad rzekę Fuego, pierw trzeba będzie pokonać jednak równinne ale da sobie radę. Spokojnym krokiem opuściłyśmy kanion. 2xzt |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
03-05-2016, 19:08
Prawa autorskie: Ja
Kiedy otworzył turkusowe ślepia, minęło już parę godzin od świtu, a słońce zaczynało nieprzyjemnie palić, nagrzewając nie tylko jego grzbiet, ale i skaliste dno wąwozu, które już niedługo miało stać się gorętsze niż ogień. Przebierając przednimi łapami, podciągał się na nich, brnąc powoli do przodu, rozpaczliwie szukając wyjścia z pułapki. Nie pamiętał momentu, kiedy się tu znalazł, ale doskonale wiedział, dlaczego tu jest. Ojciec musiał uznać, że kaleka nie wydostanie się z kanionu i w końcu padnie, co byłoby najprostszym rozwiązaniem.
Zaciskając kły w żalu i gniewie, starał się tłumić strach i napływające do oczu łzy. Pełzając niczym robak, w niczym nie przypominał syna, jakiego oczekiwał jego ojciec. Był bezwartościową kaleką, która mogła jedynie doczołgać się do ściany kanionu i bezradnie oprzeć na niej łapy, nie będąc w stanie się po niej wspiąć. Spojrzał się z pretensjami na swoje niewładne łapy, a zaraz potem na dystans w górę, jaki miałby pokonać. Wystające kamienie były idealne by się po nich wdrapać, jednak nie dla niego. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
06-05-2016, 14:14
Prawa autorskie: Ragnar
Zapadł zmrok. Zimne powietrze przesiąknięte było wilgocią i zapachem burzy, która potargała niebo nad sawanną na Zachodnich Ziemiach późnym popołudniem. Gdzieś ponad wąwozem słońce łyskało jeszcze resztką swojego ognistego spojrzenia na mokre trawy i szykujące się do snu antylopy, tutaj jednak, na dnie kanionu, było już ciemno.
Musiało minąć wiele czasu, nim w wąwozie znalazła się poza Ethanem inna żywa istota. Szczęśliwym trafem nie był to sęp gotowy rozszarpać jego wątłe, młode ciało, ale młoda lwica wędrująca bez życia i energii błotnistą ścieżką wzdłuż ściany kanionu. Po opuszczeniu Zachodnich Ziem i straceniu z oczu Skały Skazy maszerowała w poszukiwaniu schronienia dla swoich zmartwień. Była najedzona i umyta, pierwszy raz od dawien dawna, a mimo to powściągał jej pysk wyraz niepomiernej powagi i smutku. Jeśli kiedyś mogła uśmiechnąć się kpiarsko do swojego stanu, zaśmiać się w skorupy strusich jaj, które wykradała z gniazd, tak teraz nie potrafiła zdobyć się nawet na uniesienie kącików pyska w pokrzepiającym półuśmiechu politowania. Jej zachmurzone oblicze stwardniałe było od ponurych oskarżeń, które Zenzele celowała w siebie od kilku dni. Puste, pozbawione wyrazu oczu błyszczały od czasu do czasu światłem księżyca. Para okrągłych, wielkich źrenic podniosła się nagle. Być może Ethan dostrzegł je zanim zdał sobie sprawę z tego, że ktoś przechodząc ścieżyną, na której leżał, zobaczył go. Zenzele nie mogła powiedzieć, że nie czuła jego zapachu. Ostatnich kilkaset metrów pokonała nieco żywszym krokiem, czujniej nasłuchując za odgłosami życia. Nie było jednak w jej zwiększonej uwadze żadnego zainteresowania źródłem zapachu. Tliło się w lwicy jedynie beznamiętne przeświadczenie, że zaraz coś spotka, co minie, obrzuciwszy jedynie jednym ukradkowym spojrzeniem. Tak się jednak nie stało. Bo oto zatrzymała się przed lwiątkiem. |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
06-05-2016, 19:38
Prawa autorskie: Ja
Z wysiłkiem przemieszczał się naprzód, z każdym kolejnym podciągnięciem tracąc kawałek nadziei, że kiedykolwiek uda mu się wydostać z kanionu. Jego ojciec wiedział, że jego syn nie miał szans wydostać się z pułapki o własnych siłach. Wiedział, że lwiak będzie cierpiał nim ostatecznie padnie. Choć próbował sam sobie zaprzeczać, to jednak nie potrafił zatrzymać natrętnych myśli, a każda z nim odbierała mu kawałek siły i woli. Chciał się stąd wydostać, tylko po co? Co miałby zrobić tam na górze? Nawet jeżeli udałoby mu się znaleźć wodę, to co z jedzeniem i schronieniem? Nie nadawał się do życia i chyba najlepiej by było, gdyby już padł.
W końcu poddał się i położył w półcieniu, nie będąc w stanie dalej przebierać łapami. Przednie były pokaleczone od drobnych kawałków skalnych i zmęczone wysiłkiem, zaś tylne... poza tym, że były brudne i sponiewierane, nie potrafił określić czy były zranione. Wleczenie ich po ziemi kilka godzin zdecydowanie nie było dla nich najlepsze. Oprócz bólu doskwierało mu także pragnienie i głód. Pierwszy raz został całkowicie sam, pozbawiony tych podstaw. Wkrótce słońce zaczęło znikać, a w kanionie stawało się coraz ciemniej. Młody lwiak z obawą rozglądał się dookoła, jakoby miał go zaraz napaść jakiś nocny stwór. Kulił się, jednak sam nie był pewny, czy to bardziej ze strachu, czy zimna. Nagrzane za dnia kamienie teraz się ochłodziły i wcale nie pomagały zachować mu ciepła. Powietrze wciąż było gorące, a mimo to czuł jak zamarza. To miejsce znacznie różniło się od pustyni na mieszkał do tej pory. Wciskając mordkę w łapy i zanurzając się w swoich własnym myślach, nie zorientował się, że dnem kanionu kroczy inna jednostka, a kiedy wreszcie jego uszy zadrżały, a łeb podniósł się gwałtownie, było już za późno na cokolwiek. Stała przed nim lwica, a z jego perspektywy wydawała się ogromna i przede wszystkim groźna. Oderwane uszy i przeszywające spojrzenie żółtych ślepi nie ocieplało jej wizerunku. Krótkie futerko na grzbiecie młodzika najeżyło się momentalnie, a serce podeszło do gardła. Zacisnął szczęki, szczerząc niewyrośnięte jeszcze kły, tak jakby miałoby to przestraszyć samicę. -I-Idź! - syknął, niemal dusząc się własnymi słowami. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
06-05-2016, 19:56
Prawa autorskie: Ragnar
A lwica stała nieruchomo, prędko zorientowawszy się, że w sposobie poruszania się lwiątka jest coś przerażająco niezdrowego. Drgnęła tylko, kiedy spłoszony kociak zerwał się nagle i prychnął na nią w odruchowej próbie samoobrony, uniosła jeszcze bardziej łeb, przysłaniając księżyc błyszczący za jej plecami. Potem powiodła po jego ciele wzrokiem, na jej pysku w końcu zaczął malować się jakikolwiek wyraz; najpierw ustąpiła surowość skuwająca wszystkie mięśnie jakby w kamienną maskę, potem opadła dotychczas napięta skóra. Gdyby mógł, lewek uciekłby w tym momencie w cholerę. Lub chociażby wycofał się, odskoczył, cokolwiek.
Przestąpiła z łapy na łapę, wyrwała się z bezruchu. Spojrzała w górę ku krawędzi kanionu, oblizując suche wargi w pokrzepiającym samą siebie odruchu. - Spadłeś? Hej? - zapytała, nie ustając w powolnym przerzucaniu ciężaru ciała z lewa na prawo, jakby szykowała się do odbiegnięcia z tego miejsca. - Spadłeś stamtąd? - zapytała. Zmusiła się do spojrzenia w dół samymi tylko oczami. Łeb pozostawiła zadarty. |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
06-05-2016, 20:07
Prawa autorskie: Ja
Spadł? Czy spadł? Nie wiedział. Być może faktycznie ojciec wrzucił go jak śmiecia do dziury, jednak czy wtedy by jeszcze żył? Gdyby rodziciel miał choć trochę współczucia dla syna, zapewne by tak zrobił, ale zamiast tego wolał go porzucić i pozwolić by cierpiał. Być może to los właśnie zesłał lwicę, by zakończyć jego męki. Ethan nie potrafił skorzystać z tego daru. Żołądek nieprzyjemnie wywracał mu się w brzuchu, a serce biło jak szalone. Nie chciał umierać. Chciał wrócić do domu, do matki i brata, chciał by ojciec ponownie go pokochał i patrzył na niego z dumą, chciał... chciał chodzić. Ale nie chciał jeszcze spotkać się ze śmiercią.
-N-Nie. - Odpowiedział drżącym głosem, spuszczając spojrzenie na własne łapy, zauważając, że nieświadomie zaczął wbijać w ziemię pazury. Przełknął głośno ślinę, by ponownie spojrzeć na lwicę. Przez jej sposób patrzenia, przypominała mu grzechotnika. Zimny dreszcz ponownie przebiegł po jego grzbiecie, sprawiając, że odruchowo chciał się cofnąć, jednak przez niewładny tył jedynie lekko się przesunął, a łapy poślizgnęły się na pylistym podłożu. -Ojciec... ojciec mnie tutaj przyniósł. - Wydusił z siebie, nie do końca wiedząc, co ta informacja miałaby zmienić w jego sytuacji. Wzbudzić litość w wężowej lwicy? Też coś. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
06-05-2016, 20:30
Prawa autorskie: Ragnar
Zenzele patrzyła na niego nadal i chociaż myślała, że własny policzek i nos przysłaniające jej połowę pola widzenia są wystarczającą barierą oddzielającą ją od kalekiego lwiątka, chłonęła całą jego postać z niechcianą zachłannością, chłonęła drżenie jego głosu, wbicie się pazurów w ziemię, przełknięcie śliny. I ona to zrobiła, automatycznie zaraz po nim przełknęła ślinę.
Białka jej oczu strzeliły w bok za lwiakiem, kiedy ten się przesunął i poślizgnął. Jeśli miałaby być grzechotnikiem, wystrzeliłaby, tak, w tym momencie właśnie, lecz nie do przodu, ale w tył, za siebie, uciekłaby. Nie zrobiła tego. Owszem, cofnęła się pół kroku, jakby szarpało ją coś od wewnątrz, a ona się temu sprzeciwiała. Być może wskutek tego sprzeciwu właśnie uchyliła potem głowę i postąpiła dwa drobne kroki w bok, by przybrać wobec lwiątka mniej agresywną postawę. Jej nozdrza rozszerzyły się, kiedy zassała zapach młodego. Spojrzała w parę turkusowych oczu. Jej własne, niebieskie w ciemności nocy, znajdowały się na ich wysokości. Wytrzymała chwilę w ciszy, uważnie obserwując rozdymające się w nerwowym oddechu boki lwiątka i śmielej niż poprzednio wodząc oczyma po całej jego figurze. Sprzeczny był to komunikat - to prawie przyjazne uchylenie łba, zniżenie się do poziomu lwiątka, z drugiej zaś spojrzenie, które łatwo było poczytać za łakome. Cisza jednak przedłużała się, a Zenzele nie odklejała oczu od boków małego, czekając aż te uspokoją się w strachliwym falowaniu. W końcu jednak, nadal uchylona, wproszona w prywatną przestrzeń Ethana, lwica podniosła wzrok na młody pyszczek i zapytała cicho, z wątłym cieniem szelmowskiego uśmiechu na mimo wszystko ciągle poważnym pysku: - Co nabroiłeś? Naplułabym swojemu ojcu w pysk, gdyby za karę kazał mi spędzić noc w tak podłym miejscu. |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
06-05-2016, 21:23
Prawa autorskie: Ja
Starał się pocieszyć, wmawiając sobie, że lwica wcale nie miała złych intencji i nie zamierzała go zagryźć. Gdyby chciała zakończyć jego marny żywot, to już leżałby martwy, pozbawiony jakichkolwiek zmartwień i złudzeń. A mimo to dalej dychał, próbując zabić wszystkie czarne myśli i uspokoić się. Wciąż jednak nie był przekonany co do intencji lwicy. Bo czy łowca nie lubi się czasami pobawić se swoją ofiarą? Na jego mordce pojawił się grymas, a widząc, że jego rozmówczyni zniżyła swój poziom do jego, odruchowo uciekł spojrzeniem, wbijając je gdzieś w ciemne skały na boku. Mimo to, cały czas słuchał słów beżowej. Co zrobił? Przygryzł wargi, i zacisnął powieki, powstrzymując napływające łzy. Nie powinien płakać. Nie tutaj, nie teraz. Był tak żałośnie słaby, nie mógł pozwolić sobie jeszcze na szloch.
-Nauczono mnie szacunku do starszych. - Wydusił z siebie, nie odrywając wzroku od skał. Nie był pewny, co by się stało, gdyby faktycznie napluł ojcu w pysk. Nie był pewny, czy chciał wiedzieć. Czy więc był to faktycznie szacunek czy już zwykły lęk? -Ja... - zaczął ponownie, czując, że chce to z siebie wyrzucić, ten zduszony w sobie żal, jednak... co tak właściwie chciał powiedzieć? Co takiego zrobił? Dlaczego wszystko potoczyło się w ten sposób? -Rozczarowałem go. - Wysapał w końcu, potrząsając łbem. -Nie nadaję się na jego syna. Przyniósłbym mu tylko hańbę. Dlatego... - Czuł jak gula podeszła mu do gardła, dusząc słowa, nim te wydostały się z pyska. Dlatego mnie nienawidzi i porzucił tutaj, bym zdechł. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
07-05-2016, 01:05
Prawa autorskie: Ragnar
Zenzele uśmiechnęła się i fuknęła cicho. W jej oczach zatańczyła para wesołych iskierek. Nauczono Ethana szacunku do starszych? O, jakże różne było obu wychowanie i podejście do życia - przebiegło jej przez myśl, kiedy przypomniała sobie swojego starego przyjaciela pawiana i jego wieczorne zwisanie z gałęzi baobabu głową w dół. Co robisz? - pytała go wtedy. Drażnię się z tobą, pytaj dalej - odpowiadał, nie otwierając oczu.
Jej w ogóle nie uczono. Uczyła się wszystkiego sama, nikt nie miał do niej cierpliwości. W czasie chwilowego namysłu wzrok lwicy spełzł ku tym samym skałom, które świdrował turkusowymi oczyma Ethan i byłby tkwił w nich utkwiony jeszcze długo, gdyby nie pełne goryczy słowa, które przerwały nagle milczenie obu stron. - He-ej - zawołała cicho Zenzele, wpatrując się już w pyszczek lwiątka z przejęciem. Nie wiedziała kiedy, ale w którymś momencie zniżyła się cała do ziemi tak, że tylko łokcie wystawały ponad linię jej grzbietu. Wyciągnęłaby nos i trąciła lwiątko w podbródek w pokrzepiającym geście, gdyby nie nieśmiałość wobec całej sytuacji i powaga, która mimo żałosnej sytuacji Ethana, ciągle trzymała się mocno każdego jego słowa czy gestu. - Czego mógł oczekiwać duży lew od swojego syna, co? - zaczęła zmartwiona. - Nie mogłeś go rozczarować, chyba, że poprosił cię o coś bardzo prostego, jak pilnowanie drzewa, żeby nie uciekło, a ono to zrobiło. - Zrobiła pauzę, w czasie której przeskoczyła kilka razy wielkimi z przejęcia oczyma z nosa w oko lwiątka. Lekko rozpromieniała i dodała: - chociaż i to, widzisz, byłoby ponad i twoje, i moje siły, gdyby okazało się możliwe... Zacisnęła wargi na kilka sekund. Spuściła wzrok. Zastanowiła się chwilę, po czym zapytała równie cicho, jak mówiła dotychczas, z wielką, zatrwożoną powagą: - Przyjdzie po ciebie? |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
07-05-2016, 23:42
Prawa autorskie: Ja
Czego oczekiwał od niego jego ojciec? Kiedyś wydawało mi się, że niczego nadzwyczajnego. Miał kiedyś przejąć jego miejsce jako władcy. Zawsze był tym lepszym, bardziej kochanym synem. Z zainteresowaniem chłonął każde słowo ojca i jego nauki. Nigdy by wtedy nie przypuszczał, że przez własną głupotę utraci wszystko i wszystkich. To twoja wina. Słowa rodziciela z tamtego dnia wciąż brzęczały mu w głowie.
-Ja... - zaczął, nie podnosząc jednak wzroku na lwice, a jedynie odruchowo zerkając na tylne łapy, by zaraz potem powrócić do świdrowania skał wzrokiem. Jestem kaleką i ciężarem dla stada. Nie chciał tego mówić. Nie chciał by ona wiedziała. Nie chciał by ktokolwiek wiedział. Chciał powrócić do tamtych dni sprzed wypadku. Na kolejne słowa lwicy, na chwilę podniósł na nią wzrok, spotykając się z jej złotymi ślepiami. Nie trwało to jednak dłużej niż uderzenie serca, zanim jego spojrzenie ponownie zanurkowało w oblanych mrokiem skałach. Czy przyjdzie? Zagryzając wargi pokręcił przecząco łbem. Nie miał się co łudzić, nikt po niego nie przyjdzie. A jeżeli ktokolwiek ze stada by spróbował, ojciec by się z nim rozprawił. Nikt nie miał przyjść. Tylko śmierć. -On chce żebym tu... - Odezwał się, jednak nie potrafił wypowiedzieć ostatniego słowa na głos. Myślenie o śmierci nie sprawiało mu trudności, jednak słowa sprawiały, że jego gardło płonęło, jakby chcąc mu uświadomić, że żalenie się obcej lwicy nie jest dobrym pomysłem. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
08-05-2016, 13:58
Prawa autorskie: Ragnar
- Hej, hej, hej, hej... - wyszeptała prędko, by zagłuszyć urwaną w pół słowa, a dokończoną w myślach odpowiedź Ethana. - Nie będziemy o tym więcej rozmawiać, okej? - zapytała, wrzynając się olbrzymimi z przejęcia oczyma w profil lwiątka. - Nie dzisiaj. Dzisiaj jest już późno, poza tym wąwóz nie jest zbyt miłym miejscem na jakąkolwiek rozmowę, prawda?
Miała nadzieję złapać jego spojrzenie. Posłała mu nawet uśmiech, całkiem szczery, chociaż przytłumiony przez smutek, który ją spowijał na widok nieszczęścia odmalowanego na pyszczku Ethana. Nie wiedziała, co mu jest. Tak, podejrzewała, że coś się stało, coś poważnego, brała pod uwagę wcześniejszą obserwację i podejrzewała, że lwiątko złamało łapę lub poważnie się potłukło po prostu, nie przypuszczała jednak, że problem jest w gruncie rzeczy tak bardzo poważny. - Damy radę cię umieścić na moim grzbiecie? - zapytała konspiracyjnym szeptem. - Wolałabym stąd wyjść, nawet ja nie czuję się tutaj zbyt dobrze, a na górze mogłabym znaleźć coś do jedzenia dla ciebie. No i potrzebujemy medyka - szepnęła, zacisnęła wargi i spuściła wzrok na ziemię. - Chociaż próbowałam kiedyś nauczyć się zielarstwa, nigdy nie miałam dobrego nauczyciela. Wolałabym znaleźć kogoś, kto będzie wiedział, jak nie zrobić ci krzywdy... to jak? Hm? Przechyliła głowę na bok, jakby zapraszała Ethana do wspięcia się na swój kark. |
|||
|
Zdzierad Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:31 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 78 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
09-05-2016, 12:21
Prawa autorskie: ja
Pam pa ram pam pam.
Melodyjne obijało się od nagich, skalnych ścian, niosąc za sobą dziwaczne echo. Zanim na dnie wąwozu zamajaczyła w oddali postać samca, dialog samicy i lwiątka mąciło jedynie tajemnicze nucenie znikąd. Podskakująca nad ziemią jeszcze kropka, powoli, ale sukcesywnie zbliżała się w swoim tańców do przebywającej tu parki, przybierając coraz to okazalszy rozmiar. Postać samca bez grzywy przystanęła, gdy bujający w niebieskich obłokach umysł zszedł na ziemię, po której stepowały łapy i przekrzywiła idiotycznie łeb, dostrzegłszy obecnych tu. Szare ślepia zajaśniały igraszką, a samcze jednak szczupłe cielsko w podskokach podbiegło do pierw do Zenzele. Zatrzymał się, hamując łapami o piasek i wzniecając tym samym efektowną chmurę kurzu. -Jaka chudziutka !-zakrzyknął, trudno powiedzieć czy w szoku, czy w zachwycie, po czym wyciągnął łeb, przyciskając swój wielki nochal do zadartego noska lwicy. Jego ślepia skrzyły się radośnie. |
|||
|
Zenzelé Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 77 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 25 |
09-05-2016, 12:38
Prawa autorskie: Ragnar
Zenzele wychwyciła ruch kątem oka chwilę po tym, jak zniżyła się, by użyczyć swojego grzbietu Ethanowi. Szybko wyciągnęła w górę szyję, naprężyła wszystkie mięśnie, jakby wyglądała ponad trawy w poszukiwaniu wzrokiem zdobyczy. Przysłaniające jej widok na Zdzierada skały szybko przestały stanowić jakąkolwiek przeszkodę, bowiem wysokonogie lwisko stanęło przed nią prędzej, niż Zenzele zdążyła do końca się wyprostować. Dlatego kiedy samiec sadził w jej kierunku jakże błyskotliwą uwagę, ona pomagała mu utwierdzać się w słuszności swojego przekonania przybraną wówczas pozą; w lekkim skuleniu tylko jej ogon nagle trzasnął w powietrze jak z bicza i ślepia, schowane do połowy pod ściągniętymi niemiłosiernie mocno brwiami, skrzyły się w kierunku lwa nienawistnie, kiedy ten podtykał swój nos pod jej własny.
- Może, ale wystarczająco zdenerwowana teraz, żeby nie poczytać tego za komplement!! - fuknęła spomiędzy obnażonych kłów, cofając się raptownie. Stanęła do Zdzierada bokiem, jej grzbiet giął się w lekki łuk. Ogon mieszał powietrze zaciekle. Nie wiedziała, czy ma do czynienia z szaleńcem, czy zgrywusem, który tylko czeka okazji, żeby zmyć z twarzy przygłupi uśmiech. - Czego chcesz? - zapytała z nutą obrzydzenia w głosie. |
|||
|
Ethan Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5m Liczba postów:14 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 5 |
10-05-2016, 01:51
Prawa autorskie: Ja
Powinien się jej bać. Była obca i nie znał jej zamiarów, mogła go tylko oszukiwać a potem zabrać i nakarmić nim sępy. Ale on był głupi. Był głupi i zagubiony, pozbawiony wszystkiego. Jego dotychczasowe życie i rzekome szczęście prysnęły niczym bańka. W ten chwili był zdany tylko i wyłącznie na jej łaskę. Podniósł więc łeb i wbił spojrzenie w pysk lwicy, uważnie się jej przyglądając. Chociaż brak uszu sprawiał, że wydawała się dość straszna, wyglądem przypominając gada, to jednak nie mógł się oprzeć wrażeniu, że z tych chłodnych oczu biło jednak przyjemne ciepło.
Nie odpowiedział nic, chociaż mordkę miał częściowo uchyloną. Wiedziała, że nie mógł chodzić. Być może nie domyśliła się wszystkiego, ale wiedziała, że miał problem. Czy to aż tak było widać? Skrzywił się w środku, jednak na zewnątrz nawet nie drgnął, dopiero po dłuższej chwili kiwnął łbem, zgadzając się być jej... pasażerem. Powoli, niezgrabnie wgramolił się na jej grzbiet, gdy tylko się nachyliła. Nigdy wcześniej nie miał okazji być niesionym w ten sposób. Kilka dni po wypadku był niesiony za skórę na karku, potem gdy podrósł po porostu siedział cały czas w grocie. Również ojciec, niosąc go tutaj, zrobił to właśnie trzymając go za kark. Czuł się z tym dziwnie, ale jednocześnie przyjemnie. Jednak ciepło w jego wnętrzu zniknęło tak szybko jak się zrodziło. Nagłe pojawienie się kolejnego lwa postawiło sierść młodzika na sztorc, który dodatkowo objął mocniej łapami lwicę, pilnując by nie wbić jej w skórę pazurów. Niepewnie patrzył na samca, nie będąc pewnym jego zamiarów. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości