Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
04-10-2016, 23:50
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Znachorka w pierwszym odruchu, gdy tylko lwica wparowała sobie od tak do oazy, warknęła wrogo, spinając wszystkie mięśnie i szykując się do skoku. Powstrzymała się jednak, w ostatniej chwili, uspokajana głosem brata, który chicho do niej przemawiał. Nie przeszkodziło to Em w spoglądaniu na nieznaną samicę spode łba. Jej obecność była tu co najmniej niepożądana. Mimo że lwy to osobniki stadne, zielooka ceniła sobie ciszę i samotność. Po wielu latach przebywania w rodzinnej grupie, którą zdążyła szczerze zniecierpieć, teraz zależało jej tylko na spokoju. Lwica niszczyła te wszystkie wartości, na które samotniczka tak liczyła. Przez chwilę zastanawiała się nawet, czy nie przegonić nieznanej samicy z swojej ostoi na pustyni. Ostatecznie był to teren, zajęty już przez znachorkę, niby na własność. Ale nie mogła też pozwolić innym lwom umierać z pragnienia na pustyni. A może mogła? Wątpiła jednak by jej natura medyka, dała szansę na bezczynne przyglądanie się cierpiącemu lwu, bez trzaśnięcia brązowej jakimkolwiek bodźcem do działania. Em siedziała dość długo w bezruchu, aż całkowicie się wyciszyła i rozluźniła. Nie chciała wszczynać walki, w której może otrzymać poważniejsze obrażenia, bez jakiejkolwiek korzyści, w razie pokonania przeciwniczki. Ostatecznie uspokojona medyczka powoli podniosła się z swojego legowiska i ostrożnie zbliżyła się do lwicy. Dopiero teraz przyjrzała się jej uważnie. Nieznajoma mogłaby być jakąś krewną znachorki lub nawet jej siostrą. Jasnogrzywa nie wierzyła by spotkała swoją rodzinę, tak daleko od domowej sawanny. Nikt poza nią nie miał powodów by opuszczać Krwawą Sawannę. Jej rodzina żyła wojną, żyła walką. Bez niej straciliby cały sens swojego życia, bo nie potrafiliby znaleźć innego zajęcia. Nieustannie wszczynane przez nich bójki utrudniać mogły życie każdemu, kto zechciał w swoim stadzie. Byli dobrymi wojownikami, ale nic więcej. Rodzina, to tylko iluzoryczna nazwa grupy, w której Em się wychowała. Bo co to za rodzina, której nie łączy nic poza więzami krwi? Nie znalazłoby się tam miłości i zaufania, tylko konkurencję. Samotniczka zorientowała się iż milczy zbyt długo. Westchnęła i przewróciwszy lekceważąco oczami zwróciła się do nieznajomej.
- To mój teren. I nienawidzę jak ktoś wpada tu bez zaproszenia. Jednak widzę, że wiele podróżowałaś. Jeżeli nie zostaniesz tu zbyt długo, to nie mam nic przeciwko twojej obecności w mojej oazie. Lwica wyminęła Vari i usiadła blisko wody. Przyglądała się swojemu odbiciu i z niepokojem stwierdziła, iż jej futro zaczyna kiepsko wyglądać, przez ten cały piach, który się na nim zebrał. A oznaczało to że będzie musiała się wykąpać. Wodą... Bo samo wylizywanie brudu nie pomoże tu zbyt wiele. - Nic nie przerwałaś. I tak miałam niedługo wstać na polowanie. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
05-10-2016, 20:10
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Ahhh... To żeś się wkopała! Vari mimo wszystko robiła swoje i starała się robić pozory. Stanęła prosto dumnie wypinając pierś do przodu. W ogóle nie bała się obcej, lecz nie lekceważyła jej. Po prostu nie chciała kolejnego guza, a spięć nie lubiła mimo iż czasami są konieczne.
- Twój teren? -zapytała cicho się śmiejąc - Gdzieś to pisze panno... -ugryzła się w język. Nie chciała być złośliwa, a mimo tego coś powodowało, że działo się na odwrót.. Co za zwariowane życie. Ta niemalże podobna do niej lwica nie była nie miła. Pozwoliła jej zostać, a ona trochę przegięła i naskoczyła na nią z pyskiem. - Wybacz.. poniosło mnie trochę. -przyznała i spuściła wzrok w ziemię wpatrując się w swoje łapy. W pewnym momencie jej głowę przeszył piekielny ból, zachwiała się na łapach i otumaniona spojrzała na stojącą naprzeciw zaledwie kilka metrów od niej samicę. - Wybacz Ray! - wydarła się na całą oazę po czym padła na ziemię. Ból znikł a lwica znów zaczęła ronić łzy wspominając zmarłego brata. Ona nadal pamiętała po tylu latach nie potrafiła o nim zapomnieć, był dla niej wszystkim. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
05-10-2016, 20:44
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Czemu każdy napotkany przez nią lew lub pół lew, to zwyczajny dupek? Em nie puściła prześmiewczych słów brązowej koło uszu. Gwałtownie odwróciła łeb w jej stronę i warknęła głośno, pokazując przy tym kły. Czy ta obca myśli sobie, że jak jest starsza to może pozwolić sobie na wszystko? Co to, to nie! Cierpliwość znachorki, porządnie już ponadszarpywana ostatnimi zdarzeniami, nie była teraz tak wielka jak niegdyś. A Vari właśnie wyczerpywała jej ostatki.
- A czy lwie stada piszą sobie znaczki przy granicach? Nie sądze. Teren zajęłam, jest mój i nie zawacham się użyć siły, aby cię stąd wykopać, jeśli mnie do tego zmusisz. Najpierw lwica wyśmiewa się z niej, jakby była na swoim, a następnie błaga o wybaczenie? Głupia, czy upośledzona? Nagle nieznajoma zaczęła się dziwnie zachowywać, więc znachorka asekuracyjnie odsunęła się parę kroków do tyłu, byle dalej od Vari. Stuliła uszy i syknęła cicho, kiedy lwica wydarła się na cały głos. Samotniczkę aż zabolały od tego uszy. Przypatrywała się z uwagą brązowej, chcąc zaobserwować czy nie ma jakiś innych objawów. Bo Em miała już do czynienia z podobnym zachowaniem. Często był to jeden z objawów wścieklicy, kiedy to lwy po ciężkich przeżyciach stawały się agresywne i bez żadnego powodu atakowały wszystko co się rusza. "Albo jest po prostu szurnięta. Tak to też była jakaś opcja, prawda? Na pysku jasnogrzywej pojawił się teraz wyraz powątpiewania. Uniosła jedną brew do góry, dalej przyglądając się samicy i zapytała. - Okej, czy jednak główka szwankuje? Jestem medykiem, nie psychologiem, wiec raczej ci nie pomogę. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
05-10-2016, 21:08
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Gdy poczuła się na tyle dobrze by wstać i spojrzeć w oczy znachorki zrobiła to szybko, nie ociągając się zbytnio. Jeśli ktoś się z niej naśmiewa jest nikim. Ta tu nie zna jej i ocenia ją na podstawie wyglądu, zachowania, pierwszego wrażenia, które często gubi.
- Nie myśl sobie, że chociaż w najmniejszym stopniu się ciebie boję. -odpowiedziała na jej pierwsze słowa, po czym najeżyła sierść na grzbiecie. Cóż prawda była taka, że Vari należała do silnego stada i była dla niego naprawdę cenna, bynajmniej takie miała uczucie. Na pomoc lwicy rzuciłby się niemal każdy członek jej rodziny. A ta jakże pewna siebie panienka rości sobie prawa do wolnych terenów... Cóż to za fason! - Jeszcze słowo... Nie znasz mnie więc mnie nie oceniaj! Nie wiesz nawet przez co przeszłam. -wylała żale w stronę samotniczki. Nie wiedziała jak nad sobą zapanować. Nie była chora. Wspomnienie wróciło i zadało ból, nic po za tym. Wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej, a jednak jak zwykle stało się nie tak jak z góry powinno. Już za bardzo za sobą nie przepadają. - Nie ty straciłaś ukochanego brata, więc nie wiesz czym jest ból po tak wielkiej stracie. -przetarła łapą łzę, która zaczęła płynąć po jej lwim obliczu. Potrzebowała kogoś komu mogłaby się wyżalić i kto zrozumiałby jej położenie. Tak właściwie nie wiedziała jak blisko trafiła... |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
05-10-2016, 21:28
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Z powątpiewaniem kiwała głową, na to całe "przedstawienie" lwicy, aby chwilę później... wybuchnąć gromkim śmiechem.
Bratnia duszyczka... Przypadek czy może to bogowie zrzucili ją na sam środek pustyni? - Oh tak, tak nie wiem. Bo straciłam więcej niż jednego brata, więcej niż jedną siostrę. Nie będę ci tu wylewać mych żalów, bo to już przeszłość, a tak przynajmniej nauczył mnie los. Parsknęła wciąż uśmiechając się pod nosem. Ta lwica kogoś straciła, jedną osobę a zachowywała, jakby zawalił się świat. Lecz ona jak widać miała czas, by opłakiwać swoją stratę. Em takiej szansy nie miała, kiedy to nieubłagany żywioł skreślił Seth'a z listy żywych. Nie przypominaj. Ostatecznie to ja tam umierałem i chcąc, nie chcąc pamiętam każdy szczegół. Oh ona też pamiętała. Pamiętała jak śliska od wody łapa brata wyślizgnęła się z jej własnej, a pędząca rzeka wciągnęła samca w ciemną toń. Miałaś nie przypominać! Gderliwy głos ducha jej brata przywrócił znachorkę do rzeczywistości. Pogardliwy uśmiech powoli spełzł z jej oblicza, zastąpiony grymasem niezadowolenia i gniewu. - Świat zabiera najdroższe nam osoby, w najmniej oczekiwanym momencie. A to my musimy żyć z tym dalej. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
05-10-2016, 21:45
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Trochę głupio jej się zrobiło, samica parsknęła śmiechem, a Vari wcale do śmiechu nie było. Cóż może po prostu nie ma poczucia humoru? Tak to na pewno to.
- W...wybacz ja nie wiedziałam... nie chciałam cię... -teraz to dopiero czuła się zażenowana i zdołowana. Cieszyło ją jedno, w końcu na drodze swojego życia spotkała kogoś kto przeżył podobne piekło. Powoli zaczęła iść w stronę znachorki, bez życia, z smutną miną. Wspomnienia.. ach te wspomnienia. Bolą, a jednak też dają ulgę. Absolutnie zielonooka nie miała na celu zranienia podobnej do siebie lwicy. Chciała sobie ulżyć, a zwaliła sobie na łeb jeszcze jeden problem, zupełnie jej nie potrzebny. Zbliżała się, a z każdym krokiem czuła na plecach oddech przeszłości. - Niestety dzieje się tak zbyt często, w dodatku nikt nas nie rozumie... -powiedziała stojąc już bardzo blisko ciemnej kocicy. Var nie miała już złych zamiarów, zresztą nie miała ich w ogóle, a jedynie starała się być w oczach nieznajomej silna, groźna... to gwarantowało przeżycie. Była nauczona takich gierek aktorskich. - Jeśli pozwolisz zostanę tu z tobą na dłużej, aż słońce przestanie tak palić i gotować krwi w żyłach. Już i tak za długo przebywałam na otwartej przestrzeni. -powiedziała spokojnie chcąc dyskretnie zejść z tematu, który nadal ją bolał i był niezaleczony. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
05-10-2016, 22:50
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Teraz nie drgnęła, nie wykonała nawet najmniejszego ruchu. Byłby to znak słabości i lęku, a ona nie bała się brązowej męczennicy. Podobnie jak Vari, tak i Em przez całe życie grała silniejszą niż naprawdę była. Inaczej przecież groziłby jej byle napotkany likeon, a tak żyć się nie dało. Jako medyk musiała umieć zachować zimną krew, co czasem wychodziło jej lepiej, a czasem gorzej. Narowistość była chyba cechą genetycznie przekazywaną w jej rodzinie. Nikt nas nie rozumie... Bo i po co innym rozumieć? To nie ich życie, to nie ich sprawa. Niech zajmą się własnym życiem niż uskuteczniają żałosne próby pocieszenia. Słowa to tylko słowa. Słowa nie cofną czasu, nie przywrócą odebranego życia.
- Jeżeli dalej będziesz się do mnie tak głupio odnosić, to jak mówiłam, nie będziesz wynosiła się stąd na własnych łapach. Ale jeżeli zaakceptujesz fakt, że mieszkam tu ja i że teren jest mój to możesz zostać. Samotniczka wzruszyła barkami. Nie za bardzo ją obchodziło gdzie i jak długo przebywała lwica. Nie narobi kłopotów i potem grzecznie pójdzie to może sobie jeszcze trochę posiedzieć. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
06-10-2016, 22:42
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Czyżby ta panienka cierpiała na znieczulicę? Wszystko na to wskazywało, wielka pani medyk, która nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Też mi coś. Nie chce gadać to nie.
Vari minęła ją z wolna i legła się pod jednym z drzew, by zregenerować siły na dalszą podróż na tereny Lwiej Ziemi. Cała się trzęsła na myśl spotkania z Vasanti Vei i siostrą. Spodziewała się porządnego przetrzepania tyłka, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała, raz się żyje. A nóż widelec nikt nie zwrócił uwagi na jej nieobecność. - Spokojnie, mam łapy i sama się stąd zaraz eksmituję. -odpowiedziała z opóźnieniem nie wyrażając żadnych uczuć a jedynie ciężko dysząc, bu schłodzić organizm. Obecność drugiej nie miała żadnego wpływu na komfort odpoczynku. Vari żyła w stadzie i przywykła do stałej obecności osób trzecich w pobliżu. Korzystając z okazji również postanowiła wyczyścić sierść i nieco naostrzyć pazury o konar drzewa. Po kąpieli i małym manicure ziewnęła przeciągle i zerknęła na grzywiastą. Chciała nawiązać z nią bliższy kontakt i nieco się zaprzyjaźnić, ale nie szło jej najlepiej i zdawała sobie z tego doskonale sprawę. - Długo żyjesz sama? -zapytała, chcąc nawiązać jakikolwiek kontakt. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
06-10-2016, 23:38
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
W tym czasie Em podjęła bezskuteczną walkę z swoim irracjonalnym lękiem. Mimo ciepłych słów brata za nic nie weszła do wody. Zanurzyła w niej jedną łapę i poczuła wyimaginowany ból, jakgdyby ktoś próbował połamać jej kości. Wyjęła gwałtownie kończynę z jeziora i dysząc ciężko odskoczyła od przejrzystej tafli. Nie mogła, nie potrafiła. Zrezygnowana posłała znienawidzonej substancji wrogi i przepełnione wrogością spojrzenie, jak gdyby ta rzeczywiście jej coś złamała. Następnie zabrała się do usuwania piaskowych zaklejek językiem. Okazało się że wstępne oględziny znachorki były błędne. Na jej sierści nie znajdował się brud, którego nie możnaby usunąć w tradycyjny lwi sposób. Dopiero po dokładnym wyczyszczeniu sierści Em podeszła ponownie do wodnego zbiorniczka, aby ostrożnie i niepewnie upić z niego łyczek, gasząc pragnienie i pozbywając się piaszczystego posmaku z pyska. Nic dziwnego, że próby pozyskania przyjaciółki w znachorce spełzała na niczym. Wszak brązowa nie była przyzwyczajona do przyjaźni z innymi osobnikami swojego gatunku. Jej jedyni przyjaciele nie żyli... oboje. Dawny nauczyciel opuścił ten świat po przeżyciu wystarczjącej liczby lat. Co do brata zaś... Nie skończył tak szczęśliwie. Samotniczka niby wpatrzona w horyzont wymijająco odpowiedziała lwoziemce.
- Można tak powiedzieć. Na tyle długo by dokładnie wiedzieć jak poradzić sobie samej. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
06-10-2016, 23:57
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Kątem oka co chwilę zielone ślepia lądowały na stojącą przy wodzie samicę, to na pustynię z której tu dotarła. Delikatnie zaczęła mrużyć oczy chcąc się zdrzemnąć, byleby na chwilę. Ostatecznie nie miała odwagi zasnąć czy nieznajomej i narażać życia. Ocknęła się i wsłuchała w szelest jaki wywoływał wiatr targający liśćmi i trawą. Odgłos ten wpływał kojąco i odprężał dodatkowo odpoczywającą w cieniu lwicę. Czyżby pani tej oazy bała się wody?
- Rozumiem... że to na pewno trwało sporo czasu... -rzekła nie do końca wiedząc w jaki inny sposób mogłaby coś dodać od siebie, by podtrzymać rozmowę. Kolejne ziewnięcie było jeszcze głośniejsze niż poprzednie, a oczy same się jej powoli zamykały żądając odpoczynku, jednak na marne. W tym miejscu brązowa nie zmruży oka. Tym bardziej nie teraz, gdy nawiązuje, a właściwie stara się nawiązać więź z samicą. Nie zaczęły najlepiej i ogólnie gadka się nie klei, ale kto wie.. Może i staną się z czasem bliższymi znajomymi i będą sobie wzajemnie pomagać. Tyle, że nie wyglądało aby tej pomocy potrzebowała znachorka, która radzi sobie najwidoczniej lepiej od innych kotów w krainie. - Nie zastanawiałaś się nad dołączeniem do stada? Przecież żyć w pojedynkę, to jak czekać na śmierć lub wroga, który w końcu nadejdzie. Rozumiem wolność i te sprawy, ale trzeba zapewnić sobie pomoc i wsparcie. Nigdy nie wiadomo czy nie będziesz potrzebowała pomocy... -zaczęła rozkręcć dyskusję na wszelkie możliwe i znane jej sposoby, jeśli zaprzyjaźnienie się nie uda Vari zapewne po odpoczynku odejdzie i znów ruszy w stronę Lwiej Ziemi. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
07-10-2016, 00:47
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Ciężkim krokiem ruszyła w stronę najbliższego cienia. Dotarłszy tam ułożyła się wygodnie na ziemi. Cały czas miała, wciąż bezimienną dla niej lwicę, na oku, gdyby ta próbowała jakiś dziwnych sztuczek. Do tej pory zachowywała się w miarę spokojnie, poza tym jednym napadem, ale wyuczona przez miesiące życia w samotności ostrożność nie dawała Em szansy na całkowite rozluźnienie. Westchnęła słysząc pytanie samicy. Ile razy już to słyszała? "Żyjesz sama? To głupie, zginiesz! Jesteś lwem, a lwy żyją w stadzie." Tego typu opinie słyszała wielokrotnie, nie tylko od innych lwów ale także od innych zwierząt. Fakt lwy żyją w stadzie. Lecz jak stado ci nie odpowiada to masz zazwyczaj dwie opcje. Walczyć o władzę i dowodzić po swojemu lub zwyczajnie odejść po cichu. Pokojowe rozwiązania nie wchodziły w grę. Nie w rodzinnych stronach znachorki. Dodatkowo stado ograniczało jej medyczny fach, kategorycznie zakazując leczenia osobników spoza grupy. Tego Em zdzierżyć nie mogła.
- Wiesz zaleciałoby mi to nieco zdradą, gdybym opuściła rodzinne stado, po to aby dołączyć do innego. Nie. Nie jestem zdrajcą. Więc po prostu odpowiem ci iż nie rozważałam dołączenia nigdzie. Nie po to uciekłam z jednej wojny, by zaraz pakować się w następną. A życie w pojedynkę nie jest takie złe. Radzę sobie całkiem nieźle. W stadzie i tak by było "Każdy pracuje na własny rachunek.". Żadnej różnicy, poza teoretycznym stwierdzeniem, iż gdzieś należysz. Z początku w jej głosie dało się dosłyszeć nutkę kpiny, ale z każdym kolejnym zdaniem ton samotniczki stawał się coraz bardziej poważny. Umiesz liczyć, licz na siebie. Z stadem, czy bez, co za różnica? |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
07-10-2016, 20:40
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Tak właściwie to nie tylko znachorka była samotniczką z natury. Vari też uwielbia spędzać czas sama, ale jej geny wzięły górę, w dodatku więzy krwi i pochodzenie jeszcze bardziej pchają lwicę ku grupie. Pochodzi z rodziny, która władała Lwią Ziemią.. To zobowiązywało i dawało do zastanowienia się przy podejmowaniu pochopnych decyzji.
- Prawda.. w sumie nie ma za wiele korzyści z przynależności do stada, lecz te jakie są mimo iż jest ich mało są ogromne i mają niezwykłe znaczenie. -przerwała na chwilę by podrapać się łapą po nosie, który zaswędział ją naprawdę z zaskoczenia i drażnił niezwykle mocno. Chociaż gdyby sobie tak dłużej pomyśleć to naprawdę Vari zaprzeczała sama sobie i buntowała swoje wewnętrzne ja. Czy warto żyć z kimś? Kwestia względna. - Szykuje się jakaś wojna o której nie wiem!? -zerwała się na równe łapy dopiero gdy przeanalizowała sobie jeszcze raz wypowiedz samicy. Nie mogła dopuścić do wojny! Przecież w starciu mogą zginąć bliskie jej osoby! Brązowa nie zamierza tracić już nikogo po raz kolejny, wystarczy jej strata brata. Z jej twarzy można było wyczytać zaniepokojenie i lęk. Jej rodzina żyła, a jeśli ta lwica ma rację i nie mówi tego ot tak... Nawet szkoda myśleć do czego może to wszystko doprowadzić. - Widzisz ja należę do stada... i mam tam rodzinę, a właściwie tylko siostrę. -wytłumaczyła się chcąc uzasadnić swoją reakcję. Zielonooka zaczęła nerwowo chodzić to w tą to w tamtą przygryzając wargi. Co ma robić? Ratować siostrę i stado, czy zacząć nowe życie od podstaw? Miała olbrzymią nadzieję, że samotniczka się myli lub bezpodstawnie wyciąga wnioski. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
07-10-2016, 21:23
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Tylko przewróciła oczami z niedowierzaniem, widząc panikującą z niczego lwicę. Znachorka ot wygłosiła przecież prostą prawde. Gdzie jest jakieś stado zawsze będą kłótnie. Nie ważne kiedy się pojawią, ani jaki będzie ich przebieg, ale walki pomiędzy poszczególnymi stadami stale trwają. Brązowa machnęła na panikarę łapą, dając tamtej znak, że nie ma powodu do obaw.
- Uspokój się, bo mi rów w ziemi wyskrobiesz. Czy jest lub nadchodzi wojna, tego nie wiem. Mówię z doświadczenia, że tam gdzie więcej niż jedna grupa, zawsze pojawią się jakieś konflikty. A jeśli sądzisz, iż wszystko da się rozwiązać pokojowo, to stwierdzam twoją niezwykłą... Ekhem łagodnie mówiąc naiwność. Albo ty i twoja rodzina mieszkacie w jakimś pieprzonym raju. Podniosła łeb i zerknęła w kierunku gdzie leżały jakieś stadne ziemie. Jak się nazywały... Mglisty Brzask? Chyba jakoś tak. Może lwica była z tamtej grupy? Jeśli tak, to Em nie znała innych stad, więc może zwyczajnie ich tu nie było. - Nie wiem o zbyt wielu stadach w tutejszej krainie. Znam tylko Mglisty Brzask z zachodu... Nie lubię ich. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
07-10-2016, 21:42
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Fakt, że lwica za szybko zareagowała, ale jeśli jej siostra jest w niebezpieczeństwie lub zagrożeniu to nie ręczy za siebie. Dokładnie znała czasy wojen, ale sama w żadnej nie uczestniczyła, nie bezpośrednio. Zresztą rzadko na tych ziemiach walki się zdarzały. A właściwie jeśli jakieś były trwały w ukryciu nie wychodząc na światło dzienne.
- Moja siostra.. to powód mojego zdenerwowania. Jest dla mnie ważna, bo nikogo innego już nie mam. Niestety nie mam... -powiedziała zatrzymując się w miejscu i wlepiając ślepia w brązową. Wiele z tego co mówiła było prawdą i zdecydowaną racją, lecz zawsze można by pogdybać. Vari potrząsnęła głową, by uspokoić się nieco i po chwili przysiąść koło znachorki. - Wiem o jakim stadzie mówisz. To nasi najwięksi i głównie wrogowie od kilku pokoleń. Utarczki między naszymi klanami są na początku dziennym, choć nie mam takiej pewności. Nie było mnie tu dość długo i wiele mogło się zmienić, ale szczerze w to wątpię. -opowiedziała spokojnie. Może i Mgliści byli postrzegani jako ci źli, ale mimo tego Vari ciągnęło coś do nich naprawdę mocno. Może zwykła ciekawość, a może zasady jakie wyznają? Właściwie to Lwia Ziemia według zielonookiej za rządów Vei i Mako ucierpiała i to solidnie. To nie te same stado co sprzed lat i panowania jej dziada i pradziada. Jednak każdy ma swoje zdanie i zupełne prawo do niego. Lwica mimo wszystko za królową nie przepadała, a powodów była masa. Nawet starania nie wyszły na dobre. W głębi nic się nie zmieniło jeśli chodzi o postrzeganie władców w oczach córki Kopy. - Mało bym zapomniała.. pochodzę ze stada Lwiej Ziemi. -wyznała w końcu z uśmiechem na twarzy, w towarzystwie tej samicy nie czuła się samotnie. Było coś co je łączyło i przyciągało. Jednocześnie też różniły się jak ogień i woda. Vari chcąc dać sygnał samotniczce o tym, że nie ma złych zamiarów musnęła ją ogonem. Zamruczała głośno i przeciągnęła mięśnie. Słońce nadal nie dawało jej jednak nawet chwili wytchnienia, wręcz przeciwnie temperatura rosła w szybkim tempie. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
07-10-2016, 22:02
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Dotknięcie. Tylko jedno dotknięcie ale lwica poczuła jakby strzelił ją piorun. Nie warknęła jednak tym razem, tylko rzuciła drugiej samicy dziwne spojrzenie. Wyglądało na prostą, ale dwojako możliwą do odczytania informację. "Nie pozwalaj sobie na tak wiele, w tak krótkim czasie." znachorka potrząsnęła głową, odgarniając tym samym grzywkę z oczu i podobnie jak Vari, też się przeciągnęła wysuwając przy tym pazury.
- Jeśli masz siostrę, to znacznie większa szansa że przeżyje. Tylko pewnie by ją wzięli do drugiego stada w razie wygranej. Wiesz, wiecej samic, więcej dzieci. Istnieje jednak szansa, iż twoja siostra będzie walczyć o wasze ziemię do ostatniej kropelki krwi. Nie znam jej, a zatem nie osądzam. Resztę informacji Em zapamiętała sobie dokładnie. Teraz miała lepszy obraz sytuacji, na to co się dzieje w okolicy. Mglisty Brzask i Lwia Ziemia nie przepadały oaz prawdopodobnie dalej siebie nie lubią. W opini samotniczki większy konflikt, to tylko kwestia czasu. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości